Znacie to uczucie, kiedy z dnia na dzień poziom waszej
frustracji rośnie, choć nawet nie znacie przyczyny? Targają wami emocje –
huragan szaleje w sercu i w myślach, czujecie się, jakbyście mieli za chwilę
eksplodować z nadmiaru negatywnej energii… chociaż tak naprawdę nic takiego się
nie wydarzyło. Dzień za dniem, wszystko wygląda tak samo. A jednak w was ciągle
coś się zmienia.
Od kilku miesięcy nie mogłam ogarnąć samej siebie. Z
początku całą winę zwalałam na Horana, który świadomie czy też nie, doprowadził
mnie na skraj wytrzymałości. Nigdy w życiu nie czułam aż tak ogromnego
cierpienia i gniewu, jak tej pamiętnej nocy, kiedy otrzymałam wiadomość, że
Niall spotyka się z Lovato zaledwie kilka tygodni po naszym zerwaniu. Co prawda
teraz to wspomnienie nie powinno robić na mnie większego wrażenia – w końcu
dowiedziałam się prawdy. Wyjaśnił mi, że ich związek nie jest prawdziwy i wcale
nie czuje do niej tego, co do mnie. Nie potrafiłam jednak wymazać z pamięci
tego wywiadu, w którym ogłaszał światu, że Nemi jest prawdziwe. Shipperki
dostały zawału… ja również, choć z innego powodu.
Pamiętam, że jedyne, o czym mogłam wtedy myśleć, była
zdrada Nialla. Fakt, że całowali się jeszcze przed sfingowanym związkiem
doprowadzał mnie do szaleństwa. W końcu oznaczało to, że przez jakiś czas
naprawdę był nią zainteresowany, a to całe chodzenie na niby mogło doprowadzić do ponownego
wzbudzenia w nim tych okropnych uczuć. Chyba własnie tego najbardziej się
bałam. Że Horan zmieni zdanie i ostatecznie zostanie z Lovato, choć nie raz
próbował wybić mi ten pomysł z głowy.
Kiedyś myślałam, że Niall to najsłodszy, najcudowniejszy
chłopak na świecie. Prawdomówny, czuły, oddany, troskliwy… „Takiego faceta to ze świecą szukać”
powiedziałam raz mamie, po wymienieniu miliona jego zalet. Sądziłam, że Niall
stanie się moim księciem z bajki, który co dzień będzie mi przynosił bukiet
czułych słów i dary w postaci tysięcy całusów.
Prawda była taka, że Niall wcale nie był idealny. Był tylko
człowiekiem. Popełniał tyle błędów, że czasem miałam ochotę złapać się za
głowę. Dobrze wiedziałam, że gdybym była bardziej uparta czy mściwa,
prawdopodobnie nigdy nie doszlibyśmy do porozumienia, bo chłopak należał do
tych osób, które zwyczajnie nie potrafią przyznawać racji innym. Nawet kiedy
wiedział, że zrobił coś nie tak, udawał, że wcale ta nie jest. Doprawdy
irytujące.
Horan potrafił kłócić się ze mną o największe drobnostki –
dlaczego wstawiłaś pusty karton do lodówki? Prosiłem cię, żebyś kupiła płatki
zbożowe, jak mogłaś zapomnieć, skoro powtarzałem to dwa razy? Dzwoniłem do
ciebie, czemu nie odbierasz? Po co ci ten telefon, jak wiecznie jesteś poza
zasięgiem? Jak nie pamiętasz o ładowaniu, to może wreszcie zainwestujesz w bank
baterii? Znowu mam na ubraniach pełno twoich włosów! Może kupisz sobie wreszcie
jakieś witaminy?
Zawsze, nigdy, znowu, tylko, wreszcie, jak, dlaczego,
przecież... standardowe słowa, bez których chyba w ogóle nie potrafił układać
zdań.
Czasami miałam go dość. Jedyne co potrafił, to narzekać.
Zdaje się, że był w tym mistrzem.
– Any, dlaczego nie uprasowałaś mi koszuli? Przecież cię
prosiłem – zapytał, wyciągając w moją stronę pomięte ubranie.
– Nie mówiłeś nic o koszuli. Zresztą, masz ręce, to sam
sobie uprasuj – burknęłam, wypinając kabel od żelazka z kontaktu.
Doprawdy nie wiem, kiedy zmieniliśmy się w to stare,
zgorzkniałe małżeństwo, które nawet nie potrafi już odpowiednio okazać sobie
uczuć. Czasem zastanawiałam się, czy wprowadzenie się do mieszkania Nialla to
dobry pomysł. Co, jeżeli po przeprowadzce będzie tylko gorzej? Może byliśmy ze
sobą za długo? Może w ogóle do siebie nie pasowaliśmy?
Za tydzień miałam przewieźć wszystkie swoje rzeczy.
Mieliśmy wreszcie zacząć wspólne życie w nowym, tylko naszym miejscu. Powinnam
się cieszyć, a zamiast tego wyszukiwałam coraz to więcej minusów. Problemy
piętrzyły się w mojej głowie, jak stos nieodrobionych prac domowych na biurku
co drugiego ucznia.
– Mówiłem przecież. „Any,
jak już prasujesz, to weź też moją koszulę” – zacytował swoje podobno
wypowiedziane wcześniej słowa.
Prychnęłam i odwróciłam się do niego tyłem. Zajęłam się
wieszaniem swoich ubrań na wieszakach, próbując go ignorować. Położył rękę na
moim ramieniu, jakby chciał zwrócić na siebie moją uwagę. Westchnęłam.
– Teraz będziesz udawać, że nic się nie stało? – zapytał.
Rzuciłam trzymane w ręce rzeczy na podłogę i wreszcie
zaszczyciłam go chłodnym spojrzeniem. Zmarszczył brwi i zacisnął mocno usta,
jakby hamował wybuch złości. Koszula, którą wciąż ściskał poszła w ślady moich
ubrań. Przez chwilę staliśmy w ciszy. Każde z nas czekało, aż to drugie się
odezwie.
Nie wytrzymałam.
– A stało się? – warknęłam.
– No… niby nie, ale… – zaczął, ale mu przerwałam.
– To o co ta cala kłótnia?
– Wcale się nie kłócę. Tylko pytam, bo…
– Powtarzam: masz ręce, to sobie sam uprasuj – dodałam chłodno,
poprawiając wciąż opadające na twarz niesforne kosmyki włosów.
Pomału wszystko zaczynało mnie drażnić.
– Co się z tobą dzieje, Any? – zapytał cicho, jakoś
niepewnie..
– Nic. Po prostu mam już dość.
– Mnie? – Otworzył szerzej oczy, jakby nie dowierzał. Na
kilka sekund zrobiło mi się przykro. Nie chciałam go niczym martwić. Miałam
problemy ze sobą, nie z nim. Jednocześnie… w pewnym sensie miał rację, więc nie
mogłam do końca zaprzeczyć bez kłamania.
– Wszystkiego, Niall. Nie czuj się wyróżniony – burknęłam.
Odwróciłam się, dając mu do zrozumienia, że nie mam ochoty na rozmowę. Chciałam
uciąć temat, jeszcze zanim powiedziałam coś, czego mogłam potem żałować.
– Zaczynasz mnie wnerwiać, wiesz? Od wszystkich się
ostatnio odcinasz, siedzisz sama w pokoju, a jak wreszcie na chwilę raczysz się
z niego wyłonić, to się na mnie wyżywasz! – poskarżył się, podnosząc głos.
Jego nagły wybuch trochę mnie zdziwił. Jakoś wcześniej nie
przyszło mi do głowy, że moje zachowanie może aż tak na niego wpłynąć.
– Wcale się na tobie nie wyżywam! To ty oczekujesz ode mnie
nie wiadomo czego!
– Prasowanie tak cię zdenerwowało? – zapytał zbity z tropu.
Przewróciłam oczami.
– Wszystko mnie ostatnio denerwuje! Demi, mama, Riven,
Luke, ty… pomału zaczynam wątpić w nasz związek, wiesz? Zauważyłeś, jak się
ostatnio zachowujemy? Brakuje mi tego, co mieliśmy na początku. Czułości,
namiętności, bliskości… Gdzie się to wszystko podziało, co? Ile jesteśmy razem,
żebym mówiła takie rzeczy? Pięćdziesiąt lat, do cholery?! – Z każdym kolejnym słowem
mówiłam coraz głośniej. Nie zorientowałam się nawet, kiedy zaczęłam krzyczeć.
Sama nie wiedziałam, dlaczego właściwie mu to wszystko
powiedziałam. Niemalże od razu zrobiło mi się głupio, bo czułam, że w pewnym
sensie przesadzam. Od dziecka miałam skłonności do wyolbrzymiania spraw.
Dorastając nauczyłam się większość z nich ignorować, bo zwyczajnie zbrzydło mi
słuchanie narzekań rodziców i brata. „Ogarnij się”. „Nic się nie stało”.
„Uspokój się, przecież wszystko jest w porządku”.
Przez chwilę wydawało mi się, że Niall zareaguje podobnie.
Jednak on tylko stał w miejscu, nie ruszając się nawet o milimetr. Jakoś
dziwnie na mnie patrzył. Trochę tak, jakbyśmy nie widzieli się przez co
najmniej parę miesięcy.
Może własnie tak było? Może wreszcie pierwszy raz widzieliśmy
się naprawdę. W całej
okazałości. Bez tajemnic.
– Mam wrażenie, że Demi i Luke nas… zepsuli – dodałam już
nieco ciszej, próbując jakoś obronić swoje wcześniejsze słowa. – Zastanawiam
się… może nie powinniśmy jeszcze się przeprowadzać? To znaczy… ja nie powinnam
się do ciebie wprowadzać, bo jeżeli tak teraz ma wyglądać nasza rzeczywistość…
to ciągłe narzekanie i ta bezuczuciowość… to mnie chyba przerasta. Jeżeli tak
ma być, to ja podzię...
Nie dane mi było dokończyć swojej myśli, bo Niall mocno wpił
się w moje wargi, uciszając mnie w ten jedyny przyjemny sposób.
Poczułam jego zimne dłonie na policzkach, co trochę mnie
zdezorientowało. Horan do tej pory miał… bardzo charakterystyczny sposób
całowania, który dobrze zdążyłam już poznać. Jedną rękę zawsze kładł na mojej
szyi, a drugą na plecach, przyciągając mnie do siebie tak, że między nami nie
było nigdy nawet centymetra przestrzeni.
Ta nagła zmiana... to wystarczyło, żebym trochę wyluzowała.
Skoro wciąż udawało mu się mnie zaskakiwać i to tak prostymi gestami… może nie
było z nami tak źle? Może jeszcze nie odkryliśmy swoich wszystkich kart i gra
wciąż się toczyła, a ja jak zwykle niepotrzebnie histeryzowałam?
Nie wiem, w którym momencie przeniósł ręce na moje plecy –
zorientowałam się dopiero, kiedy poczułam je pod materiałem czarnej koszulki.
Wzdłuż mojego kręgosłupa przeszedł przyjemny dreszcz, kiedy ustami dotknął
mojej szyi. Westchnęłam cicho i przywarłam do niego całym ciałem, prosząc go o
więcej. Doprawdy nie mam pojęcia, jak to się stało, że chwilę później leżeliśmy
już na łóżku. Jego język skutecznie odwracał moją uwagę od całego świata.
– Jaka bezuczuciowość, skarbie? – szepnął mi do ucha. Chyba
źle ocenił odległość, bo przez przypadek musnął wargami moją skórę. A może
zrobił to specjalnie? Zadrżałam w odpowiedzi. – Za mało razy dziennie powtarzam
ci, że cię kocham? – zapytał, składając czuły pocałunek na moich ustach. – Moja
księżniczka potrzebuje więcej uwagi?
Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy. Moje serce
galopowało, zupełnie jakby brało udział w jakimś wyścigu. Moje ręce drżały,
kiedy dotykałam jego twarzy. Wodziłam po niej palcami, kreśląc bliżej
nieokreślone wzory. Pytanie, które zadał, dotarło do mnie z opóźnieniem.
Skinęłam tylko głową – w tym momencie w ogóle sobie nie ufałam. O ile udałoby
mi się wykrztusić chociaż słowo, mój głos pewnie od razu zdradziłby burzę
uczuć, którą we mnie wywołał w tak krótkim czasie.
– Wszystko można zmienić, wystarczy powiedzieć słowo –
powiedział, znów kradnąc buziaka.
Tym razem wrócił do bycia… sobą. Jedną z zalet Nialla było
to, że nigdy nigdzie się nie spieszył. Zdawać się mogło, że w ten sposób chciał
mi pokazać, jak bardzo szanuje spędzony ze mną czas. Jakby wspólne chwile były
najważniejsze na świecie. Jak gdyby nic oprócz nas tak naprawdę się nie
liczyło.
Miałam dziwne wrażenie, że robił to specjalnie, bo
wiedział, że działa mi tym na nerwy. Często nie potrafiłam się powstrzymać i
sama inicjowałam dalszą część gry. Chyba go to w jakiś chory sposób
satysfakcjonowało. Tym razem niestety przerwał pocałunek, nim zdążyłam
jakkolwiek na niego odpowiedzieć. Warknęłam z irytacji, a Niall tylko się zaśmiał,
widząc moje niezadowolenie.
– Nie chcesz ze mną mieszkać? – zapytał, bawiąc się
końcówkami moich włosów. To był dość nietypowy moment na zadanie podobnego
pytania, ale zdążyłam się już do tego przyzwyczaić. Horan miał tendencję do
rozmawiania na dziwne tematy w bardzo ciekawych okolicznościach.
Moje milczenie chyba wziął za odpowiedź twierdzącą, bo
posmutniał. Westchnął, na chwilę przymykając powieki.
– Chcę, Niall. Oczywiście, że chcę – powiedziałam cicho,
poprawiając jego rozczochraną grzywkę. Sądziłam, że kiedy otworzy oczy, to
zobaczę w nich ulgę albo radość. Niestety ujrzałam tylko niepokój w
najczystszej postaci.
– Więc o co chodzi? Skąd te dziwne przemyślenia? – drążył
temat.
Gdybym miała jak, wzruszyłabym ramionami. Niall co prawda
cały czas podtrzymywał się na łokciach, jednak i tak częściowo czułam na sobie
jego ciężar. Trochę utrudniał mi swobodne poruszanie się, więc w odpowiedzi
tylko pokręciłam głową. Nie chciałam o tym rozmawiać. Wolałam uporać się
najpierw z własnymi myślami. W samotności. Najlepiej w swoim łóżku, wpatrując
się w sufit.
Horan jednak nie dawał za wygraną i powtórzył pytanie.
– Nie wiem, po prostu się martwię i tyle – odpowiedziałam,
uchylając mu rąbka tajemnicy. Gdybym mogła, to wpuściłabym go do swojego
umysłu, żeby sam przekonał się o tym, jaki panuje w nim chaos. Chociaż… z
drugiej strony mógłby zobaczyć zbyt wiele. W końcu istniały rzeczy, o których
wolałam mu na razie nie mówić oraz tematy, których nie lubiłam przy nim
poruszać.
– Jak zwykle… nic tylko się martwisz.
Uśmiechnął się delikatnie, czym niemal od razu poruszył
moje serce. Wyglądał uroczo.
– Skończmy te tematy. Mamy ciekawsze rzeczy do roboty –
stwierdziłam, inicjując kolejną tego wieczoru pieszczotę. Nie bronił się, a
wręcz przeciwnie. Obydwoje trochę stęskniliśmy się za dotykiem i bliskością.
Nie wiedzieć czemu, ostatnio naprawdę się od siebie oddaliliśmy. Jakby sprawy z
zewnątrz za bardzo nas przytłoczyły. Może częściowo przez fakt, że wciąż
musieliśmy ukrywać nasze relacje przed światem, a może zwyczajnie na trochę
zapomnieliśmy, że każdy związek trzeba pielęgnować?
Na szczęście w porę zareagowaliśmy, bo nasze uczucia
względem siebie zdecydowanie nie zdążyły jeszcze wygasnąć. Wręcz miałam
wrażenie, że dopiero zaczynają się naprawdę rozpalać.
*
– Jakie plany na dzisiaj? – zapytał Louis, kiedy wieczorem
zjawiliśmy się w salonie.
W porównaniu do reszty chłopaków wręcz kipiał dobrą
energią. Jak zwykle był radosny, o czym świadczył jego szeroki uśmiech i te
dziwne iskierki w oczach. Kiedyś zgodnie stwierdziliśmy z Niallem, że Lou to
chodzący przykład człowieka, który jest panem
swojego losu. Choć życie wcale go nie oszczędzało i jak każdemu rzucało
małe kłody pod nogi, on szedł dalej z podniesioną głową, wybierając najlepsze
wyjście z sytuacji: po prostu się tym nie przejmując.
Harry zdecydowanie nie podzielał dzisiejszego entuzjazmu
przyjaciela. Przysypiał Louisowi na ramieniu, mrucząc pod nosem, żeby się
uspokoił i przestał tak wiercić, bo mu niewygodnie. Ten tylko poklepał go po
głowie, w ogóle nie biorąc sobie jego prośby do serca. Opowiadał dalej o tym,
jak to Black Rose zostało sprzedane i odrestaurowane, gestykulując przy tym
rękami. Teraz była to przytulna knajpka z chińskim żarciem i azjatyckimi
napojami alkoholowymi.
– Zawsze chciałem spróbować sake – powiedział Zayn,
wreszcie przebudzając się ze swojej standardowej zadumy. Czasem miałam
wrażenie, że chłopak w ogóle nie słucha tego, co mówimy. Ale później odpowiadał
na temat albo nawet zadawał pytania i cała moja teoria nagle się burzyła. –
Myślałem, że napijemy się dopiero w Tokio – dodał, przesuwając wzrokiem po
wszystkich zebranych.
– Możemy najpierw spróbować tutejszego, a później porównać
go z tym prawdziwie japońskim – mruknął dość niezrozumiale Styles, chyba przy
okazji śliniąc koszulkę Louisa. Mój brat skrzywił się nieznacznie, ale nic nie
powiedział. – Zaraz… chociaż, może oni sprowadzają sake z Japonii? Nie będzie
wtedy smakować tak samo? – palnął, trochę wracając do życia. Podniósł nawet
głowę i przetarł oczy wierzchem dłoni. Wyglądał jak śpiący szczeniak.
Odwróciłam wzrok, bo ten widok trochę za bardzo przypadł mi do gustu.
Jak dotąd jedynie Liam nie odezwał się do nas słowem. Choć
ostatnio spędzony wieczór w klubie z Louisem i Zaynem trochę go rozerwał i na
moment chyba udało im się wydobyć z głębi chłopaka prawdziwego, naszego Payna, to w chwilach takich, jak ta,
kiedy każdy przysypiał na kanapie, wracał do bycia nowym, nostalgicznym Liamem,
któremu na niczym nie zależy. Przykro było na niego patrzeć – aż miało się
ochotę go przytulić, chociaż co chwilę powtarzał, że nic mu nie jest. Musiał
wylizać rany i poczekać, aż się zagoją, a my postanowiliśmy mu w tym nie
przeszkadzać.
– A nie robią go sami? – zastanowił się Louis, marszcząc
brwi.
Cała ta wymiana zdań pomału traciła na wartości. W końcu co
za różnica, czy robili sake, czy sprowadzali je z Japonii? Czy nie chodziło nam
o samo wyjście z domu i wspólne spędzenie wolnego czasu?
Kiedy powiedziałam to na głos, reszta tylko pokiwała głowami.
Chłopcy zwinęli się do swoich pokoi, żeby trochę się
odświeżyć i przebrać w porządniejsze ubrania, niż przyduże dresy. Czekałam na
nich w kuchni, bawiąc się swoim telefonem. Standardowo przeglądałam wszystkie
najważniejsze dla mnie strony, z których zawsze czerpałam informacje.
Czytałam właśnie kolejny artykuł o kwitnącym związku Demi i
Nialla, w pewnym sensie psując sobie humor, kiedy ktoś położył dłonie na moich
ramionach.
Podskoczyłam w miejscu, jakby Horan złapał mnie na jakimś
złym uczynku. Skarciłam się w myślach, zastanawiając się, jak idiotycznie cała
ta sytuacja musiała dla niego wyglądać. Jakby już nie wiedział, że jestem na
bieżąco z ich relacją. Jakby nie spodziewał się, że codziennie przez parę minut
katuję się najświeższymi newsami.
Przytulił mnie, śmiejąc się pod nosem. Wciąż uciekałam od
niego spojrzeniem, kryjąc się ze swoim zażenowaniem. Wyjął telefon z mojej
dłoni, zablokował ekran i włożył go do swojej kieszeni.
– Masz dziwne pomysły na spędzanie wolnego czasu –
stwierdził, wtulając twarz w moje włosy.
– Interesuję się życiem swojego idola jak każda normalna
nastolatka – odpowiedziałam z lekką tylko nutką sarkazmu w głosie.
Zaśmiał się, chociaż miałam wrażenie, że robił to z
przymusu.
– Kiedy wrócisz do swojego naturalnego koloru? – zapytał,
łapiąc kilka kosmyków moich włosów. Spojrzałam na niego z ukosa, nie kryjąc
zdziwienia. – Nie bij, tak tylko pytam. Jak już musisz, to chociaż nie w twarz
– dodał, zasłaniając dłonią oczy, jakby to w jakikolwiek sposób miało go
uchronić przed atakiem. W razie gdyby jakiś nastąpił, czego oczywiście wcale
nie przewidywałam.
Pacnęłam go lekko w głowę, dając mu znak, że ma się
opamiętać. Tak też zrobił.
– Co, obecny kolor ci się nie podoba? – odpowiedziałam
pytaniem, udając kompletnie obrażoną.
– Na początku nie miałem nic przeciwko. Wyglądasz ślicznie,
jak zwykle, ale jak dla mnie trochę... zbyt kobieco – Zmarszczyłam brwi. Nie
łapałam jego toku myślenia. – Brakuje mi mojej uroczej i niewinnej Any –
wyjaśnił.
Wybuchłam śmiechem. Choć nie miał takiego zamiaru, to
szczerze mnie rozbawił.
– Nigdy nie było uroczej i niewinnej Anyi. Ja tylko
pozwalałam ci myśleć, że taka istnieje.
Prychnął, jakby do końca nie wierzył w moje słowa. W sumie
sama nie wiedziałam, czy mówię poważnie, czy tylko żartuję. Czasem w każdym
dowcipie rzuconym ot tak jest nutka głęboko skrywanej prawdy.
– No, papużki nierozłączki, czas wychodzić – krzyknął
Harry, zbiegając po schodach. Nawet nie zaszczycił nas jednym spojrzeniem, od
razu wpadł do przedpokoju. Usłyszeliśmy głośny huk, przeciągły jęk i bardzo
głośno wypowiedziane brzydkie słowo.
– Niezdara – skwitował Niall, odsuwając się ode mnie.
– Oddasz mi telefon? – zapytałam.
Pokręcił głową, szeroko się przy tym uśmiechając.
Wzruszyłam ramionami – tak naprawdę nie robiło mi to wielkiej różnicy. I tak
nie spodziewałam się, by ktokolwiek się do mnie odezwał. Riven była zbyt zajęta
wkuwaniem przepisów drogowych do zbliżającego się wielkimi krokami egzaminu na
prawo jazdy. Stanley nie rozmawiał ze mną, odkąd dowiedział się, że wróciłam do
Nialla. Zupełnie jak moja mama, która teraz dodatkowo miała na głowie sprawy
dotyczące rozwodu. Oprócz chłopaków mało kto się teraz mną interesował, co
czasem było trochę przytłaczające.
Kiedy Zayn otworzył drzwi, Louis z Liamem jęknęli
przeciągle, od razu wracając do salonu.
– Co wy robicie? – zapytałam, zatrzymując Lou.
– Pada – poskarżył się niczym dziecko, które nie dostało
obiecanej wcześniej czekolady.
– No to co? Idziemy do Czterech Sezonów – zarządziłam,
szarpiąc go za ramię i niemalże wypychając go za drzwi. Choć na początku trochę
się stawiał, kilka sekund później stał już ze mną na podwórku.
Podniosłam wysoko głowę, ciesząc się chłodnymi kroplami na
rozpalonej skórze. Choć deszcz często mi przeszkadzał – jak każdemu
londyńczykowi – czasem kochałam taką pogodę.
– Pamiętasz, co mówiła nam kiedyś mama? – zapytałam brata,
wciąż ciesząc się chwilą z zamkniętymi oczami. Louis chyba przez chwilę się nad
tym zastanawiał, jednak ostatecznie zaprzeczył. – Kiedy niebo się wypłacze,
świat wreszcie będzie piękniejszy – przypomniałam mu.
– Rzeczywiście – potwierdził moje słowa. Kiedy na niego
spojrzałam, uśmiechał się.
Jego włosy już były mokre. Grzywka śmiesznie opadała mu na
czoło, przysłaniając widok. Ubrania pomału zaczynały nam przesiąkać, ale żadne
z nas się tym nie przejęło. Stojąc w deszczu i przyglądając się bratu, myślałam
tylko o tym, jak dobrze było go mieć po swojej stronie. Już chciałam mu o tym
powiedzieć, kiedy dołączyła do nas reszta. Każdy trzymał w ręce parasolkę,
chroniąc się przed łzami nieba. Niall stanął obok, mnie również otaczając
barierą z materiału. Dopiero teraz poczułam, że jestem mokra, kiedy deszcz
przestał przelewać na mnie swój smutek. Chłopak wcisnął mi coś w rękę. Jego
bluza.
– Świrusy z was – stwierdził poważnym tonem Liam,
przygarniając do siebie zmokłego Louisa. Ten tylko zaśmiał się w odpowiedzi.
– Jak się rozchorujesz… – zaczął Niall, ale szybko mu
przerwałam.
– Nic mi nie będzie – uspokoiłam go. Zdjęłam mokrą jeansową
kurtkę i zastąpiłam ją jego czarną bluzą. Pachniała moimi ulubionymi męskimi
perfumami. Chwilę później już trwałam w jego niedźwiedzim uścisku, za który
naprawdę byłam wdzięczna. Choć deszcz w ogóle mi nie przeszkadzał, zrobiło mi
się bardzo zimno.
– Zamknęliście dom? – zapytałam chłopaków, a kiedy
usłyszałam twierdzącą odpowiedź, ruszyliśmy w stronę starego Black Rose.
Miejsca, w którym tak dużo do tej pory się wydarzyło, że gdyby nie zmiana
właściciela i nazwy… prawdopodobnie nikt z nas nie chciałby tam teraz wracać.
Niestety, Niall w połowie drogi uświadomił sobie, że nie
możemy iść przez ulice trzymając się za ręce, bo oficjalnie nie rozstał się
jeszcze z Lovato. Zamienił się więc miejscami z Zaynem, z którym szłam teraz
pod ramię, chroniąc się pod jego wściekle czerwonym parasolem. Żadne z nas nie
narzekało, bo choć na co dzień nie zawsze się z Malikiem dogadywaliśmy, to
naprawdę lubiliśmy przebywać w swoim towarzystwie. Przynajmniej tak to
odbierałam. Czułam na sobie zawiedziony wzrok Horana, który szedł parę kroków
za nami. Chyba spodziewał się, że będzie mi z tego powodu niezmiernie przykro i
nie będę w stanie oderwać od niego stęsknionego spojrzenia. Pomylił się, bo
dzięki temu w pewnym sensie mogłam postawić na swoim i pogonić go, by wreszcie
zakończył związek z Demi.
Kiedy przemierzaliśmy kolejne ulice Londynu, coraz bardziej
zatapiałam się w swoim myślach. Zastanawiałam się nad tym, jak to wszystko
będzie wyglądać, kiedy naprawdę oficjalnie wrócimy do siebie. Czy fani Nemi nie
zrobią nam awantury? Co jeżeli One Direction stracą przez nas fanów? Kiedyś
Aniall był dość popularną parą – mieliśmy wśród directioners sporą grupę
zwolenników. Teraz żadne z nas nie miało pewności, czy na nowo przypadniemy im
do gustu.
Na chwilę zostawiłam nieprzyjemne sprawy za sobą, by skupić
się na ciekawszym spostrzeżeniu. Choć to mogło zabrzmieć dziwnie – naprawdę
cieszyłam się z mojego wcześniejszego wybuchu złości. Dzięki temu, że wreszcie
wyrzuciłam z siebie większość negatywnych emocji… dzięki temu, że Niall
wreszcie dowiedział się, co czuję, coś się między nami zmieniło. Oczywiście na
lepsze. Dawno nie okazywaliśmy sobie uczuć tak często, jak dzisiejszego dnia.
Niall nie odstępował mnie na krok, co było niesamowicie urocze. Przytulał mnie,
całował, po prostu sprawiał, że na nowo w nas uwierzyłam. Może przeprowadzka
wcale nie była złym pomysłem? Jeżeli tak miała teraz wyglądać nasza wspólna
rzeczywistość, to jak najbardziej chciałam jej doświadczyć.
– Anya. – Zayn wypowiedział moje imię, zwracając na siebie
całą moją uwagę. – Odpłynęłaś – stwierdził, śmiejąc się cicho. Pokiwałam głową,
nie bardzo wiedząc, co odpowiedzieć.
Zbliżaliśmy się do Czterech Sezonów. Już z tej odległości z
łatwością można było wyczuć w powietrzu charakterystyczny zapach curry.
Zaburczało mi w brzuchu, co naprawdę rozbawiło mojego towarzysza. Śmiech
Malika… to był dość przyjemny dźwięk dla moich uszu. Chłopak rzadko kiedy tak
otwarcie okazywał emocje w mojej obecności.
Gdy przekroczyliśmy bramę Czterech Sezonów, stanęłam jak
wryta, nie wierząc własnym oczom. Miałam nadzieję, że niedowidzę przez wciąż
przeszkadzający nam deszcz, choć w głębi duszy wiedziałam już, że mam rację.
Malik stanął tuż obok mnie, patrząc na mnie z nieskrywanym zdziwieniem. Po
chwili powędrował wzrokiem za moim spojrzeniem… i wtedy zrozumiał.
Luke wpatrywał się w nas z równie widocznym
niedowierzaniem. Stał do nas przodem, w przeciwieństwie do jego rudowłosej
towarzyszki, która żywo gestykulowała rękami. Zapewne opowiadała mu, jak to
któregoś dnia uprzykrzała życie swojej kolejnej ofierze.
– Wracamy do domu? – zapytał Zayn. Jego troska była
zadziwiająco urocza. Nie sądziłam, że w ogóle się tym przejmie. Raczej
przygotowywałam się na to, że będzie mnie poganiał, bo robiło się coraz
chłodniej.
Nie odpowiedziałam. Skupiłam całą swoją uwagę na
Hemmingsie, który zamiast się ze mną przywitać, wrócił spojrzeniem do swojej
partnerki. Nic nie powiedział, nic nie zrobił. Przecież… przecież wystarczyłoby
machnąć do nas ręką! Wcale nie oczekiwałam od niego nie wiadomo jakiego
powitania! Pomachać… czy to tak wiele?
Po chwili Luke złapał Ines za dłoń i razem weszli do
budynku. Czy nasze niespodziewane spotkanie naprawdę nie zrobiło na niego
żadnego wrażenia? Teraz w jej towarzystwie zawsze będzie udawał, że mnie nie
zna?
To bolało.
– Skurwiel – skwitował Malik, sprawiając, że na mojej
twarzy na kilka sekund znów zawitał uśmiech.
– Wrócił do bycia starym Lukiem – stwierdziłam, opierając
głowę o jego ramię.
Niall odchrząknął. Czy naprawdę był zazdrosny o własnego
przyjaciela? Z całej siły hamowałam wybuch śmiechu. Cała ta sytuacja wydawała
się dla mnie tak… absurdalna. Zarówno zachowanie Hemmingsa jak i Niallera,
który wciąż spoglądał w naszą stronę, zamiast skupić się na tym, co właśnie
próbował przekazać mu Harry.
– Mimo wszystko… jak można zignorować tak piękną dziewczynę
i skupić się na takim… potworze? – zapytał, najwyraźniej naprawdę nie
rozumiejąc poczynań Luka.
Prychnęłam.
– Potwór… to chyba za lekko powiedziane.
– W głowie mam parę cięższych określeń, ale… nie chciałem
przesadzić – wyjaśnił. – To jak? Wracamy do domu, czy chcesz mu jakoś utrzeć
nosa? – zapytał.
Oczywiście, że wolałabym mu utrzeć nosa, ale zwyczajnie nie
miałam pomysłu na zemstę. Przez chwilę zastanawiałam się nad wszystkimi
możliwymi wyjściami z sytuacji, wypisując w głowie listę za i przeciw. Szybko
doszłam do wniosku, że ucieczka z Czterech Sezonów byłaby najgorszym możliwym
rozwiązaniem – nie dość, że pokazałabym Lukowi i chłopakom, jaka jestem słaba,
to jeszcze (o ile Hemmings w ogóle powiedziałby jej, że mnie widział)
okazałabym to przed Ines, która tylko czekała na znalezienie moich słabych
punktów.
– Wchodzimy – rzuciłam dziarsko.
Z wysoko uniesioną głową weszłam do środka, nawet na chwilę
nie opuszczając boku Zayna. Mocno ściskałam jego ramię, przelewając na niego
cały swój strach i niepewność. Miałam nadzieję, że nie miał mi tego za złe. Nic
jednak nie mówił, więc wzięłam to za dobry znak. Po chwili poczułam jego ciepłą
dłoń na swojej lodowatej ręce, którą cały czas go obejmowałam. Spojrzałam na
niego pytająco. Dostrzegłam w jego oczach zaniepokojenie. Uśmiechnęłam się
niemrawo, próbując jakoś załagodzić sytuację. Nie chciałam, żeby się martwił.
Nie powinien.
Usiedliśmy obok siebie. Niestety sytuacja w pewnym sensie
zmusiła mnie do puszczenia jego ramienia. Przynajmniej miałam go obok siebie –
sama jego obecność w pewien dziwny sposób dodawała mi odwagi. Może dlatego, że
wcześniej nazwał Ines potworem, a Luka skurwielem? W ten właśnie sposób ludzie
nawiązują najprawdziwsze, najlepsze relacje – kiedy mają wspólnych wrogów.
***
Witajcie!
Jestem~
Długo zmagałam się z tym rozdziałem, zaczynałam go dwa razy. Ta wersja zdecydowanie bardziej mi się podoba. Mam nadzieję, że Wam też przypadnie do gustu. Dużo Anialla, bo czasem trzeba <3 Witam serdecznie nowych obserwatorów: Believe In Me oraz Dominikę! Mam nadzieję, że Wam się tutaj spodoba ^^ Dodałam nową ankietę, chętnych proszę o głosowanie.
Uwaga!
Propozycja autorki.
Tak myślę, żeby każdy był szczęśliwy, zrobimy tak:
ja spinam tyłek i piszę szybciutko kolejny part, żebyście nie musieli znowu tak długo czekać, a wy pokazujecie mi chociaż raz, że naprawdę tu jesteście i to czytacie. Wystarczy jedno zdanie, to przecież nic wielkiego.
(Naprawdę tęsknie za erą I księgi, kiedy czytelnicy jeszcze mieli w zwyczaju się udzielać ;_;)
W tym miejscu chciałabym podziękować tym najwspanialszym duszyczkom, które co rozdział przypominają mi o swoim istnieniu. Dzięki Wam wciąż tu jestem, skarby!
Dziękuję również każdemu, kto poświęca swój czas na czytanie NU.
LOVE YOU ALL,
W tym miejscu chciałabym podziękować tym najwspanialszym duszyczkom, które co rozdział przypominają mi o swoim istnieniu. Dzięki Wam wciąż tu jestem, skarby!
Dziękuję również każdemu, kto poświęca swój czas na czytanie NU.
LOVE YOU ALL,
Wasza Martis
Rozdział wspaniały:) Ciekawe jak skończy się scena w restauracji. Zayn będzie wspaniałym przyjacielem, a może kimś więcej?:)
OdpowiedzUsuńCieszę się , że Any i Niall wreszcie powiedzieli sobie szczerze co ich ( a przynajmniej Anyę ) dręczy. To jakiś krok do przodu. :) Scena w deszczu z Louisem trafiła do mojego serca, to naprawdę bardzo piękne. Boli jednak zachowanie Luke'a. Coś czuje ze to wyjście nie zakończy się dobrze i współudział będzie miał Zayn :P
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny z niecierpliwością.
Pozdrawiam :)
Suomalainen
Jestem, czytam, życzę weny :D
OdpowiedzUsuńCzekam na next
OdpowiedzUsuńPS. Kocham to jak piszesz :*
Hej! Daję znać, że czytam, praktycznie od samego początku, jak zaczęłaś pisać. Rozdział bardzo przyjemny. Mam nadzieję że wena dopisuje i niedługo wstawisz następny ;)
OdpowiedzUsuńJestem, czytam i uwielbiaaam :D
OdpowiedzUsuńJak zawsze świetnie. Cieszę się, że każdy rozdział jest tak przemyślany i doskonale wiesz, co chcesz przekazać. Uwielbiam czytać tę historię. Mam nadzieję, że jeszcze długo będziesz mi dawać tyle radości, pisząc kolejne rozdziały. Dziękuję
OdpowiedzUsuńDo następnego,
Kinga
Czytałam i czytać będę! ;**
OdpowiedzUsuńMatko, Luke nie mógł sobie wybrać gorszego obiektu westchnień... Na początku lubiłam Ines, ale zrobiłaś z niej taką sukę, że aż mnie boli, gdy widzę jej imię w tekście. Mam nadzieję, że chłopak szybko przejrzy na oczy...
OdpowiedzUsuńPrzez to opowiadanie jeszcze bardziej nie lubię Demi. Nigdy za nią nie przepadałam, ale teraz moja niechęć do jej osoby weszła na nowy poziom.
Ciekawi mnie też wątek Zayna i Marisol. Niby się w niej zakochał, ale nie brak mi informacji o niech. Mam nadzieję, że moja ciekawość szybko zostanie zaspokojona. :3
Piszesz naprawdę fenomenalnie! Gdyby nie szkoła, zapewne pochłonęłabym całe opowiadanie w całości. Niestety, są sprawy ważne i ważniejsze. :/
Czekam na kolejny rozdział z ogromną niecierpliwością.
Zapraszam również do siebie na nową notkę cios-przeszlosci
Czytałam i będę czytać :)Zakochalam się w tym opowiadaniu.Mam nadzieję ze next bd juz niebawem.Weny życzę :*
OdpowiedzUsuńCzytam, czytam i uwielbiam :D Jak idzie pisanie?
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo, że jesteś i czytasz :) z pisaniem nie jest źle - pomysł jest, wena jest, niestety czasu niewiele, ale pomału pomału idzie do przodu! Na 70% dodam go w przyszły weekend :3
UsuńPRZEPRASZAM że tak późno przeczytałam ten rozdział 😢 Powiem szczerze, że nie miałam głowy do niczego ostatnio, ale wiedziałam, że czegoś mi brakuje... NOWEGO ROZDZIAŁU NA TWOIM BLOGU! I tak oto jestem, miesiąc później, ale jaka szczęśliwa i usatysfakcjonowana twoim pięknym tworem 💋 Co ja moge powiedzieć, to co zwykle - idealny rozdział, nic dodać, nic ująć :D Chociaż powiem, że na początku się trochę przeraziłam tą kłótnią Nialla i Any, ale niepotrzebnie! Wiem, że nie mogłabyś mi tego zrobić i zniszczyć ich cudowną relacje :) Brakuje mi trochę tych ciepłych chwil między nimi, ale kurcze, i tal jest super ❤❤
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział i postaram się być punktualnie :D
Buziaki xx
Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że tu jesteś! Już myślałam, że Ci się znudziło ^^ Bardzo dziękuję za komentarz i miłe słowa - tak mi się ciepło na sercu zrobiło. cudownie, że wciąż czytasz. Obym Cię nie rozczarowała dalszymi rozdziałami :3
UsuńPozdrawiam serdecznie, xx
Martis
piszesz bardzo fajnie i nie mogę doczekać się następnego rozdziału. mam nadzieję że szybko dodasz bo naprawdę bardzo fajnie mi się to czyta. czekam ❤❤❤
OdpowiedzUsuńHej. Pamiętasz o nas jeszcze?:)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam ze mnie tak dlugo tu nie bylo, ale w moim zyciu nastapily zmiany i nie mam czasu dla siebie... ale zaleglosci nadrobilam i jestem :D
OdpowiedzUsuńojjj cos czuje ze w nastepnym rozdziale bedzie sie dzialo :D nie moge sie doczekac nastepnego rozdzialu ;)
buziaki ;*
Kiedy rozdział, kochana?!! Nie mogę się doczekać. Błagam pisz jak najszybciej. A co do tego rozdziału:
OdpowiedzUsuńz resztą jak każdy jest świetny. Bardzo spodobał mi się motyw tej kłótni, bo wreszcie Niall ją zrozumiał. Cieszę się, że mimo wszystko Anya z nim zamieszka. A co do Zayna, to mam nadzieję, że będzie trzymał łapy przy sobie i poprzestanie na zwyczajnie koleżeńskich stosunkach. Luke to taki debil. Od początku go nie lubiłam. Ale zdecydowanie lepiej jest gdy Anya też go nie lubi, niż jak się do niego ślini. A Ines to tak nienawidzę, że aż mnie w odbycie ściska.
Twoje opowiadanie jest tak ciekawe i tak idealnie dopracowane, że ja kobieto czekam tylko, aż ty jakąś książkę wydasz.
Masz niesamowity talent i błagam nie zmarnuj go, bo ja bym się dała pociąć za choć połowę tego co Ty potrafisz.
Pozdrawiam i czekam na następny.
Buziaki😘😘😘
Nie ma kolejnego rozdziału jak to możliwe?? Rozpaczam nad tym 😢😢😢😢😢😧😧😧 Mam nadzieję, że szybko dodasz kolejny rozdział na tym oto blogu 😍💜😍💜💜💜😂😍💜
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Truskaweczka xoxo 💜💜😍😍😘😘😘😘
Nie ma kolejnego rozdziału jak to możliwe?? Rozpaczam nad tym 😢😢😢😢😢😧😧😧 Mam nadzieję, że szybko dodasz kolejny rozdział na tym oto blogu 😍💜😍💜💜💜😂😍💜
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Truskaweczka xoxo 💜💜😍😍😘😘😘😘