Anya
Nie potrafiłam
zasnąć. Zegar już dawno wybił drugą w nocy, a ja zamiast spokojnie odpłynąć
do krainy Morfeusza, przekręcałam się z boku na bok, jęcząc pod nosem, co
chwilę przypadkiem budząc biednego Niallera. Cóż, proponowałam mu, żebyśmy
dzisiaj spali osobno - powinien się wyspać, bo z samego rana z resztą chłopaków
mieli jakiś ważny wywiad, związany z promocją nowego singla. Horan uparł się
jednak, że chce mnie mieć przy sobie... więc teraz słono za to płacił.
Kiedy po raz kolejny zaklęłam, że
życie jest niesprawiedliwe, Niall objął mnie ramieniem i przyciągnął blisko
siebie, mrucząc pod nosem jakieś uspokajające formułki.
Po paru godzinach
wewnętrznego użalania się nad sobą i denerwowania się na siebie za bezsenność,
nie wytrzymałam. Łzy zaczęły płynąć po moich policzkach, wsiąkając w niallerską
koszulę.
- Płaczesz? -
zapytał zachrypniętym głosem, na wpół śpiąc.
- Nie -
szepnęłam, siląc się na spokój.
- Cała drżysz -
powiedział cicho, mocniej mnie przytulając. - Pogadajmy - zaproponował, kreśląc
nieokreślone linie na moich plecach.
- Nie chcę. Śpij,
wszystko jest w porządku - burknęłam coraz bardziej poirytowana sytuacją.
Miałam nadzieję,
że kiedy z Niallem znów będziemy parą, wszystko zacznie się układać. Ubzdurałam
sobie, że to, co do tej pory zdążyło się posypać, miało jakiś związek z naszym
rozstaniem. Teraz, gdy wreszcie dopięłam swego i znów zasypiałam w tak dobrze
znanych mi ramionach... dotarło do mnie, że "my" nigdy nie byliśmy
źródłem problemów.
Problemy tkwiły
gdzieś głęboko we mnie. Zamiast pomału się rozwiązywać, zaczynały się piętrzyć,
układać w ogromne stosy, który pomału zaczynały mnie przerastać. Bałam się
pomyśleć, co się wydarzy, kiedy wszystkie runą mi na głowę.
- Any... możemy
porozmawiać, jeżeli tego ci trzeba - spróbował raz jeszcze, ale kiedy nie
dostał żadnej odpowiedzi, po prostu się ode mnie odsunął.
Do tej pory bałam
się być sama. Teraz... jakimś cudem zaczynałam bać się bycia w związku. Kiedy
dał mi trochę przestrzeni, poczułam, jak bardzo jej potrzebowałam.
Nie wiedziałam, czy może dlatego, że gdzieś w głębi serca wciąż nie mogłam mu
przebaczyć tego wszystkiego, co wydarzyło się w przeszłości, czy może to ja tak
bardzo się zmieniłam, odkąd się rozstaliśmy i na nowo zeszliśmy.
Bez słowa wstałam
z łóżka.
- Chciałem dobrze
- warknął w poduszkę Horan.
- Oczywiście -
odpowiedziałam i wyszłam z pokoju, zamykając za sobą drzwi.
On zawsze chciał
dobrze, ale jakimś cudem często wychodziło inaczej. Kiedy dwukrotnie zdradzał
mnie z Demi. Kiedy zaproponował przerwę, by w międzyczasie ogłosić światu, że z
nią chodzi. Niby to była tylko przykrywka, niby nie łączyło ich prawdziwe
uczucie i nie miałam się czym przejmować... przynajmniej tak twierdził. Mimo
tego za każdym razem, kiedy o tym myślałam, coś kuło mnie w piersi.
Za każdym razem,
kiedy wychodził z domu, nie mówiąc wcześniej w jakim celu, odchodziłam od
zmysłów. Kiedy tylko pisał przy mnie wiadomości, od razu miałam wrażenie, że to
do niej. Teraz wszystko, co robił... dla mnie od razu miało jasny cel: to
pewnie dla tamtej.
Chyba przeceniłam
swoje możliwości. Nie powinnam była od razu wskakiwać w ten związek. Jak widać
wcale nie byłam jeszcze gotowa, by naprawdę mu przebaczyć i o wszystkim
zapomnieć.
Tylko co teraz,
kiedy już na nowo byliśmy parą?
Zeszłam po
schodach do kuchni. Nie założyłam butów, bo nie chciałam wdawać się w dyskusję
z Niallem. Zimne kafelki nieprzyjemnie drażniły moje stopy. Szybko nalałam wody
do swojego ulubionego czerwonego kubka w białe serca i na palcach przeszłam do
salonu. Puszysty dywan był fantastycznym wyborem, wreszcie było mi trochę
cieplej.
Włączyłam
telewizję i zaczęłam skakać po kanałach, bez żadnego konkretnego celu. Była
prawie trzecia w nocy, nic ciekawego już nie puszczali. Horrory. Thrillery.
Filmy dla dorosłych. Zatrzymałam się na kanale z animacjami dla dzieci. To mnie
zawsze uspokajało i sprawiało, że na chwilę odrywałam się od świata.
Tej nocy zasnęłam
sama na kanapie w salonie. W ten sposób wreszcie poczułam odrobinę wolności.
*
- Powiesz mi
łaskawie, czemu wczoraj ode mnie uciekłaś? - zapytał Niall od razu po wejściu
do domu po pracy. Wyglądał na rozczarowanego i lekko rozgniewanego. Zacisnął
usta w cienką linię, a na jego policzki wypłynęły czerwone wypieki. Przeczesał
palcami rozmierzwione przez wiatr włosy i wreszcie obrzucił mnie spojrzeniem
pełnym powagi.
Mi też wcale nie
było do śmiechu.
- Potrzebowałam
przestrzeni. I trochę czasu dla siebie - powiedziałam cicho, próbując nie
zwracać na siebie uwagi Harry'ego, który grzebał za czymś do jedzenia w
lodówce. Miałam wrażenie, że specjalnie się ociągał, żeby zobaczyć dalszy
rozwój wydarzeń.
- Przestrzeni...
- powtórzył Horan, rzucając kurtkę na fotel, po czym opadł na niego, w
teatralnym geście załamując ręce. - Potrzebujesz przestrzeni? To coś nowego. -
Zaśmiał się pod nosem.
Dziwnie się
zachowywał. Zaczynało mnie to irytować.
- Co w tym
śmiesznego? - warknęłam, patrząc na niego z ukosa.
- Nic... Zupełnie
mnie to nie bawi - stwierdził i wygodniej rozsiadł się w fotelu.
- Masz z tym
jakiś problem, Niall?
Wyglądał, jakby
walczył sam ze sobą. Spojrzał na mnie, rozchylił usta, jak gdyby już miał coś
powiedzieć, po czym je zamknął i uśmiechnął się krzywo. Pokręcił głową, znów
rozchylił i zamknął usta... i tak w kółko, dopóki nie kazałam mu wreszcie
powiedzieć, co mu leży na sercu. Wolałam, żeby był ze mną w pełni, do bólu
szczery, niż odstawiał podobne sceny, rodem z nowojorskiego teatru.
- Odkąd wtedy
przypadkiem spotkaliśmy Lukiego w restauracji, z dnia na dzień
zaczęłaś zachowywać się coraz dziwniej. Ostatnio nawet... mam wrażenie, że
spędzasz więcej czasu z Zaynem i tym nowym... jak mu tam, niż ze mną -
powiedział w końcu zadziwiająco cicho i spokojnie.
Z początku nie
wiedziałam, co w ogóle mogę mu na to odpowiedzieć. W naszym związku to on miał
największe problemy z wiernością, a mimo tego oskarżał mnie o zdradę?
- Nie mogę
widywać się z przyjaciółmi? Ha... - Zaczęłam się śmiać, choć wcale nie
radośnie. To wszystko wyglądało coraz bardziej absurdalnie. - Dla twojej
wiadomości, nic zbyt ciekawego się nie wydarzyło. W przeciwieństwie do ciebie wiem,
gdzie jest granica i umiem być wierna, kiedy jestem z kimś na wyłączność - warknęłam,
podnosząc się z kanapy.
Ciągłe wracanie
do tematu zaczynało mnie pomału nudzić. Mimo tego, nie mogliśmy przejść dalej,
dopóki sprawa nie została wreszcie zamknięta w stu procentach. Wiedziałam, że w
takiej chwili podąży za mną, więc świadomie skierowałam się do naszego pokoju.
Wolałam zająć się tym w spokoju, w naszych czterech ścianach, gdzie mogliśmy mieć
trochę prywatności. Harry zadziwiająco się dzisiaj ociągał z przygotowywaniem
sobie jedzenia, a i Liam odkąd wyszedł z łazienki, zaczął rzucać nam
zaciekawione spojrzenia. Lepiej nie robić sceny przed wszystkimi naszymi
znajomymi.
- Naprawdę
będziemy do tego ciągle wracać? - zapytał Niall, kiedy zamknął za nami drzwi z
hukiem.
- Naprawdę
musiałeś to zaczynać? - odbiłam piłeczkę. Odwróciłam się do niego przodem i
zmierzyłam go spojrzeniem.
Kiedy zobaczyłam
jego oczy przepełnione smutkiem, to zmartwienie, które aż odbijało się na jego
twarzy... Negatywne emocje pomału zaczęły odpływać. Mimo tego, że ostatnio cały
czas mieliśmy pod górkę oraz faktu, że coraz mniej zgrywaliśmy się jako para,
wciąż mi na nim bardzo zależało. Spędziliśmy ze sobą naprawdę dużo czasu, odkąd
się poznaliśmy, żywiliśmy do siebie wzajemnie niesamowicie ogromne uczucie...
Wspomnień niestety nie da się wymazać, co w takich chwilach naprawdę utrudniało
sprawę.
Gdybym mogła na
chwilę zapomnieć o wszystkich wspaniałych chwilach, które przeżyliśmy, o
początkach naszej wspólnej drogi, o tym, ile razy powiedzieliśmy sobie
"kocham cię", może teraz byłoby mi łatwiej się z tego wycofać.
Zostawić to wszystko za sobą i zacząć od nowa. Albo chociaż znów zarządzić
przerwę, na chwilę się od siebie odciąć i wrócić wtedy, kiedy naprawdę byłabym
gotowa.
Popełniliśmy
błąd.
- Niall... my
już... ja wiem, że nadal nam na sobie zależy. Mimo wszystkiego, co się do tej
pory wydarzyło, czuję, że nadal cię kocham, ale... my już nie mamy do siebie
zaufania. Jak możemy dalej w to brnąć, kiedy nawet... kiedy my już nawet sobie
nie ufamy? - zapytałam, odrzucając na bok wszelakie sentymenty. W tym momencie
byłam gotowa na parę chwil przestać rozpamiętywać przeszłość i zatroszczyć się
o swoją przyszłość.
Nie sądziłam, że
to było możliwe, ale Niall posmutniał jeszcze bardziej. Sentymenty wróciły i
uderzyły mnie z większą siłą. Wyglądał na bardzo skrzywdzonego. Przez chwilę w ogóle się nie odzywał, tylko odwrócił się do mnie
plecami i otarł twarz dłońmi.
Zraniłam go.
Zraniłam nas oboje, ale gdzieś w głębi duszy byłam pewna, że robię dla nas coś
dobrego. Patrzenie na to, jak zamyka się w sobie i z bezradności załamuje ręce,
sprawiło, że czułam coraz mocniejszy ucisk w gardle i kłucie w sercu. Może ta pewność była tylko pozorna?
- Ja...
my... - zaczynał raz po raz, ale co chwilę ucinał zdania. Bał się przyznać mi
rację? Bał się zaprzeczyć? Co chodziło mu po głowie? - Naprawdę myślisz, że nie
mamy do siebie zaufania? Gdyby tak było, po co w ogóle byśmy próbowali...?
Dlaczego zgodziłaś się ze mną zamieszkać, skoro masz tak ogromne wątpliwości?
Po co w ogóle robiłaś mi nadzieję?
Zrobił ze mnie
potwora.
Jakimś cudem
osadził mnie w charakterze tej
złej, kiedy to on od dawna
zaburzał nasze relacje.
- Nie widzisz
tego, Niall? Próbowałam ci wybaczyć i zapomnieć, ale nie potrafię! Zraniłeś
mnie tak wiele razy i to... tak bardzo, jak jeszcze nikt nigdy dotąd mnie nie
zranił! Nawet Luke... nawet on, kiedy wyjechał z kraju po tym, jak wyznałam mu,
że go kocham... Zraniłeś mnie jeszcze bardziej, chociaż zawsze myślałam, że
ty... że ty jesteś tym jedynym wyjątkiem, tym, któremu tak na mnie zależy, że
nigdy by mi tego nie robił. Zachwiałeś naszą relacją, sprawiłeś, że przestałam
ci ufać. Ty też zaczynasz wpadać w paranoję, podejrzewasz, że rzucam się na
kogo popadnie. Za każdym razem, kiedy wracam do domu, wypytujesz mnie gdzie i z
kim byłam. Nie zaprzeczaj, wiem, że już mi nie ufasz. I ja tobie też nie. - Łzy
pojawiły się w moich oczach. Szybko spłynęły po policzkach, kapiąc na drewnianą
podłogę. Czułam w ustach słoną wodę. Niedługo później zwykły płacz zmienił się
w szloch. Zaczęłam krztusić się własnym smutkiem. - Za każdym razem... kiedy...
o tobie myślę... pojawia się ona. I boję się, że to się już nigdy nie zmieni.
Kocham cię, ale ci nie ufam. Zależy mi na tobie, ale...
- Nie mów tego,
Any - szepnął i wziął mnie w swoje objęcia, nim zdążyłam zaprzeczyć.
Moje ciało było w
szoku. Ruchy stały się wolniejsze, coraz ciężej było mi oddychać, czułam, że
gdyby nie jego mocne ramiona, osunęłabym się na podłogę.
- Nasza miłość
nie wystarczy? - zapytał z nadzieją.
Nie odezwałam się
przez parę następnych minut. Pomógł mi usiąść na brzegu łóżka, sam uklęknął
przede mną i wziął moje ręce w swoje. Opuszkami palców zataczał nieznane mi
wzory na wierzchu mojej dłoni. Uspokajał mnie, choć przed chwilą tak bardzo go
zraniłam. Był przy mnie, kiedy go potrzebowałam.
Czy nasza miłość
nie wystarczy?
- Nie wiem,
Niall. Ja już niczego nie jestem pewna.
- Przejdziemy
przez to, Anya. Obiecuję ci, że będziemy jeszcze się z tego śmiać.
- Niall...
Przepraszam, że tak pochopnie zgodziłam się z tobą zamieszkać. Teraz ja muszę
poprosić cię o to, o co ty prosiłeś mnie parę miesięcy temu.
- Any... zastanów
się - szepnął, spuszczając wzrok na podłogę. - Chcesz przez to znów
przechodzić?
- Proszę cię.
Potrzebuję tej przerwy. Muszę dojść do siebie. Zastanowić się kim jestem...
jako ja, nie jako my.
Pokiwał głową,
puszczając moje dłonie. Myślałam, że się rozgniewa, że zacznie na mnie
krzyczeć, że to bzdury i więcej się na to nie zgodzi. Przeszliśmy przez to raz,
po co to powtarzać?
Byłam lekko
zaskoczona, kiedy spokojnie usiadł obok i objął mnie ramieniem. Oparliśmy się o
siebie nawzajem. Złączyliśmy nasze dłonie i po raz ostatni czule spojrzeliśmy
sobie w oczy. To była ta chwila, ten moment, w którym jeszcze mogłam się
wycofać. Szybko kalkulowałam wszystko w głowie. Czy to, co robię, ma
sens?
Jego usta
odnalazły moje. Tak jak za pierwszym razem, kiedy zdecydowaliśmy się zrobić
przerwę, nasz ostatni pocałunek był delikatny, spokojny i pełen nadziei. Jednak
dołożyliśmy do niego jeszcze odrobinę żalu i smutku. Wargi Nialla i moje były
równie słone od łez, które teraz płynęły już nie tylko po moich policzkach.
Pokazał mi swoją słabą stronę, tę, którą tak rzadko miałam okazję
oglądać.
Tym razem to ja
zostawiłam jego. Zebrałam w sobie resztki sił, wstałam z łóżka i chwiejnym
krokiem wyszłam z pokoju.
Miałam nadzieję,
że kiedy zamknę za sobą drzwi, poczuję się tak, jakbym była wolna. Jak gdybym
miała rację i wiedziała, co właściwie chcę tym osiągnąć.
Nic takiego się
nie wydarzyło.
Poczułam jedynie
pustkę i żal do samej siebie.
*
Luke
Chyba ją
lubię.
Kochać... to za mocne uczucie.
Na pewno czułem
do niej coś ogromnego, co sprawiało, że kiedy trzymałem ją w ramionach,
wszystko zaczynało się układać. Kiedy była obok, problemy same znajdywały
rozwiązania, dobierając się niczym zagubione części układanki.
Ines sprawiała,
że chciałem żyć w pełni, niesamowicie, szalenie, bez ograniczeń. Wydobywała ze
mnie cechy, o których istnieniu wcześniej nie wiedziałem.
Nie była jednak
Anyą. I choć zależało mi na niej niemalże w takim stopniu, jak na niej, to Any
od zawsze i na zawsze pozostawała moją bratnią duszą. Tęskniłem za nią. Ann
sprawiała, że byłem lepszym człowiekiem. Dzięki niej nawet chciałem być lepszy, dla niej, dla rodziny, dla
przyjaciół. Gdybym mógł, podarowałbym jej cały świat. Przysłowiową gwiazdkę z
nieba. Gdyby tylko mi pozwoliła... chciałbym być dla niej wszystkim.
Tylko ona
potrafiła wzbudzić we mnie tak beznadziejnego romantyka.
Ines była inna i
w sumie ta inność całkiem mi się podobała. Obydwie były niczym ogień i woda,
dzień i noc. Zadziwiające, że tak skrajnie odmienne typy osobowości potrafiły
tak bardzo mnie pociągać.
Może po prostu
lubiłem mieć to, co ciężko było zdobyć i na co trzeba było zapracować. Ines
nigdy nie oddałaby się nikomu ot
tak na zawołanie. Na jej
zaufanie pracowałem dzień i noc, starając się być najlepszym chłopakiem, jakiego mogła sobie wymarzyć. Jakimś cudem owinęła mnie sobie wokół palca i choć
próbowałem się przed tym bronić, w pewien sposób mi to odpowiadało.
Czy byłem aż tak
spragniony odwzajemnionego uczucia, że odrzuciłem wszystko, co do tej pory było
dla mnie podporą? Wszystkie wartości, znajomości, marzenia?
Albo tak bardzo
brakowało mi Any i zwyczajnie byłem zmęczony czekaniem, aż wreszcie zwróci
na mnie uwagę, że sam odwróciłem się do pierwszej osoby, która stanęła mi na
drodze.
Chyba byłem
postrzelony. Tak z natury byłem wariatem, który lubił utrudniać sobie życie,
komplikować relacje i pielęgnować dziwne uczucia.
Wyciągnąłem
telefon z kieszeni i wybrałem numer Any. Poczułem nieodpartą chęć na rozmowę.
Nawet jeżeli miałaby mi tylko nawtykać za bycie idiotą i dokonywanie
beznadziejnych życiowych wyborów, wciąż potrzebowałem usłyszeć jej głos. Nawet
prowizoryczna obecność Anyi w moim codziennym grafiku dodawała mi skrzydeł.
Dlatego nawet
kiedy wybrała Horana, nie potrafiłem się od niej zupełnie odsunąć. W końcu była
miłością mojego życia, inspiracją, moją muzą.
Jakkolwiek
żałośnie to brzmi.
Mimowolnie
spojrzałem na zegarek wiszący na ścianie. Wpół do ósmej. Byłem umówiony z
Nessie na dziewiątą w pubie. Byłem pewny, że zdążę, w końcu ostatnimi czasy
moje rozmowy z Tomlinson były krótkie i trochę... sztuczne. Wciąż miała mi za
złe, że nie rzuciłem Ines, kiedy dowiedziałem się, że próbowała skłócić ją z
Horanem. Cóż, nie powinna mnie za to winić, w końcu skłócenie jej z Niallem
było mi jak najbardziej na rękę. Tak, jak nie chciałem widzieć jej załamanej z
pękniętym sercem, tak na pewno chciałbym być tym, które to serce z powrotem
poskleja. Nie brzmiało to zbyt dobrze, ale taka była prawda.
Pierwszy
sygnał.
Ciekawe, jak
mnie dzisiaj przywita? Na swojej wyimaginowanej liście odhaczyłem już
"siema, idioto", "jak tam się ma twój potwór z Loch Ness?"
oraz "przypomniałeś sobie, że istnieję?". Urocze.
Drugi sygnał.
Tak bardzo
chciałbym dotknąć jej delikatnej skóry. Poczuć jej ulubione różane perfumy i
truskawkowo-waniliowy szampon do włosów.
Trzeci sygnał.
Chciałbym wpić
się w te pomalowane wiśniowym błyszczykiem usta i całować ją tak, jak jeszcze
nigdy dotąd nikogo nie całowałem... delikatnie, ale z pasją. Spokojnie, ale
tak, by przekazać jej wszystko, co do niej czuję.
Matko, Luke,
opanuj się, chodzisz z inną - warknąłem do siebie w myślach, powstrzymując się
od uderzenia się w czoło.
Czwarty sygnał.
Coś jest nie
tak. Any zazwyczaj szybko odbiera moje telefony. Jest zajęta? Może coś się
stało?
Piąty sygnał...
Odebrała!
- Luke... -
zaszlochała do słuchawki, a ja cały zesztywniałem. Minęła chwila, nim znów
zaczęła mówić. Przez te parę sekund czułem się, jakby ktoś kopnął mnie w
brzuch. - Możesz... do mnie... przyjechać? - wydusiła z siebie, nim na dobre
zaniosła się płaczem.
Czułem, jakby
ktoś wyrwał mi serce z piersi, rzucił na podłogę i zaczął po nim deptać. Nie
wiedziałem, co właściwie wprawiło ją w taki stan. Pojawiła się we mnie ogromna
chęć przyłożenia komuś prosto w twarz. Bo mimo wszystko miałem podejrzenia kto mógł doprowadzić ją do skraju
wytrzymałości.
- Jesteś w domu?
- zapytałem tylko, siląc się na spokój. Głos mi drżał, a ręce zacisnęły się w
pięści. Mało nie zgniotłem własnego telefonu.
- Tak.
- Będę
najszybciej, jak się da - szepnąłem i nim powiedziałem coś, czego mógłbym
później żałować, rozłączyłem się.
Iść na spotkanie
z Ines i wyjść jak najszybciej czy od razu jechać do Any?
Chyba naprawdę
byłbym kretynem, gdybym wybrał teraz Ines ponad najlepszą przyjaciółkę, którą
znałem i kochałem od paru lat. Zwłaszcza, że teraz wreszcie dostrzegłem swoją
szansę.
~*~
gif credit to
owner
Pewnie
już nikt tutaj nie zagląda. Wcale by mnie to nie dziwiło, skoro nic nie
pojawiło się od półtora roku. Mimo wszystko tak jak sobie od dawna obiecywałam,
zamierzam skończyć tę historię. Wcześniej bałam się, jak przyjmiecie
zakończenie, ale szykowałam się na nie bardzo długo i jednak nie zamierzam go
zmieniać.
Już za dużo
się zmieniło i jeszcze dużo się zmieni.
Pozdrawiam
serdecznie,
Wciąż
Wasza Marti
Hej, pewnie nie spodziewałaś się czyjejkolwiek odpowiedzi, ale jak widać jestem. Ostatnio przeglądałam swój spis starych blogów i wpadłam na pomysł, żeby sprawdzić czy cokolwiek się na nich wydarzyło. I jak widać intuicja mnie nie zawiodła. Także czekam na więcej, bo po tej przerwie twoja historia lepiej brzmi i czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kinga
Wow, rzeczywiście nie spodziewałam się odpowiedzi, wręcz byłam gotowa się poddać.
UsuńAle skoro jesteś, z chęcią dokończę, co zaczęłam.
Dzięki, że jesteś.
Pozdrawiam!
Jest mi bardzo miło, że stałam się twoją motywacją. Trzymam kciuki <3
UsuńŻeby nie było - też jestem, ale nowa. Na tym blogu pojawiłam się wczoraj i od tego momentu nadrobiłam wszystkie rozdziały, aż trafiłam do tego. Bardzo mi się to fanfiction podoba, choć przyznaję, że mam nieco dosyć tego ciągłego niezdecydowania dziewczyny. Mam nadzieję że nie będę musiała na kolejny rozdział czekać 1,5 roku. Wielkie dzięki za takie opowiadanie! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam toldzia.
Swietne czekałam zastanawiam się co będzie dalej i powodzenia pisaniu
OdpowiedzUsuńSwietne czekałam zastanawiam się co będzie dalej i powodzenia pisaniu
OdpowiedzUsuń