P.O.V. Niall
Louis nie musiał nic mówić. Wystarczyło, że zobaczyłem jego minę kiedy zszedłem na
dół i już wiedziałem, że jest wściekły. Właściwie powiedzieć
tylko, że jest zdenerwowany to za mało. Miał przymrużone oczy,
spojrzenie utkwione we mnie, co już znaczyło, że mam kłopoty. W
dodatku zaciśnięte wargi i ręce skrzyżowane na piersi jasno
dawały mi znak, że właśnie rozważa wszystkie za i przeciw czy
już powinien mi przyłożyć, czy chociaż poczekać na wyjaśnienia.
Zdawało mi się, że wybrał tę drugą opcję, bo nie ruszył się
nawet o centymetr odkąd biegiem wpadłem do kuchni. Teraz miałem
wątpliwości, bo może robił to, żeby mnie wystraszyć i zaatakuje
mnie, kiedy najmniej będę się tego spodziewał.
Po dłuższej chwili
milczenia wreszcie postanowił dać upust swoim emocjom. Zrobił
kilka kroków w moją stronę, jednak nie wymierzył żadnego ciosu.
Zmarszczyłem brwi, kiedy złapał za moją koszulkę i z siłą
przyciągnął mnie bliżej siebie. Przez chwilę mierzyliśmy się
spojrzeniami.
- Puść mnie,
pognieciesz mi ubranie – burknąłem, łapiąc mocno za jego
nadgarstek. Nie puścił.
- Wiesz co, Horan? Nie
chciałem przyznawać racji reszcie, bo ogólnie nie lubię tego
robić – zaczął, a ja prychnąłem, bo wiedziałem o tym aż za
dobrze – ale mam dość twojego zachowania. Co takiego ma w sobie
Demi Lovato, że aż tak potrafi zmienić człowieka? - zapytał i
nawet nie czekając na odpowiedź, kontynuował temat. - Powiesz mi,
w którym momencie trasy podmienili nam dobrodusznego, troskliwego
Nialla?
- Nie wiem, o czym
mówisz, Louis. Jestem zmęczony, cholernie zmęczony. Nie chciałem naskoczyć na Anyę, tak wyszło – odpowiedziałem, całkiem pewny
swoich racji. Moje rozumowanie musiało być błędne, przynajmniej z
perspektywy Louisa, bo zacisnął pięść jeszcze mocniej, tym razem
trochę mnie tym strasząc.
- A może to jakaś
dziwna siła tak na was działa, co? Harry już się uspokoił, to
teraz sądzisz, że brakuje nam primadonny do rozpieszczania? Nie
będziemy skakać wokół ciebie, zwłaszcza Anya. Znam ją stokroć
lepiej niż ty, o czym lepiej nie zapominaj, i wiem, że jeżeli
dalej będziesz robił z siebie ofiarę po tym, jak sam zawiniłeś,
to nie będzie traciła na ciebie więcej czasu – wyjaśnił. W
jego oczach widziałem triumf, zanim zamknąłem swoje na dłużej.
O czym on mówił? Wcale
się nie zmieniłem, na pewno nie pod wpływem Lovato. A już na
pewno nie miałem zamiaru zgrywać primadonny!
- Chyba każdy ma prawo
mieć gorszy dzień, nie sądzisz? - zapytałem, kiedy zebrałem
siły, żeby skonfrontować się z nim na nowo.
- Jeden owszem, rozumiem
nawet dwa czy trzy, po jakichś kiepskich przejściach, ale ty
zachowujesz się tak od tej nieszczęsnej akcji z Demi. A skoro już
jesteśmy przy tym temacie... wiedziałem, że z początku to była
wina Lovato, ale kiedy nakryłem was wtedy w hotelu, to nie tylko ona
tego chciała, zgadza się? Obiecałem ci, że nie będę się
wtrącał, bo mnie o to błagałeś. Mówiłeś, że sam się tym
zajmiesz, bo to był ogromny błąd i tego żałujesz. Teraz
zastanawiam się, może to ja popełniłem błąd?
- Wiesz dobrze, że
jestem wdzięczny, że zachowałeś to dla siebie. Inaczej nie
doszedłbym do porozumienia z Anyą. Jeżeli jesteś ciekawy, to
powiem ci, że Any wie o drugim pocałunku. Byłem pewny, że mi
wybaczyła. Przed chwilą, jak słyszałeś, dotarło do mnie, że
jeszcze...
- Widzisz?! Nawet teraz,
tyle czasu po incydencie, Demi wciąż jest powodem kłótni i
najwyraźniej sporą przeszkodą dla Anyi. - Poluźnił uścisk.
Wykorzystałem chwilę i wreszcie uwolniłem swoją koszulkę, która
teraz wyglądała, jakbym wyciągnął ją wilkowi z gardła.
- Mówisz tak, jakby to
wszystko była wina Lovato.
- A ty wciąż jej
bronisz! W tej chwili naprawdę współczuję Anyi, wiesz?! Powinna
sobie już na starcie sprawić podręcznik „Jak zmusić idiotę
do myślenia?”, szkoda, że nikt jej nie poinformował. Ale
nawet ja nie spodziewałem się po tobie czegoś takiego. -
Zignorowałem fakt, że nazwał mnie idiotą, przemknąłem obok
niego i usiadłem wygodnie przy kuchennym stole.
Byłem tak cholernie
zmęczony, że gdybym zamknął powieki na kilka sekund dłużej niż
zazwyczaj, mógłbym od razu odpłynąć. Nie myślałem poprawnie,
mój mózg chyba już dawno się wyłączył, dlatego moja obrona w
kolejnej kłótni w skali od jednego do dziesięciu wynosiła
zaledwie trzy. A może i dwa? Chyba właśnie zapomniałem, o czym
chciałem powiedzieć Louisowi.
- Skoro ja jestem
idiotą, to pewnie uważasz siebie za mądrzejszego, co? Więc
powiedz mi, panie wszystkowiedzący, co robię nie tak? Co ty byś
zrobił na moim miejscu? - zagadnąłem, opierając głowę na
dłoniach. Proszę, błagam, niech ktoś odda mi teraz swoje
łóżko...
Wreszcie ruszył się z
miejsca. Przeszedł przez kuchnię i usiadł obok mnie. Przez chwilę
milczał, oczy miał utkwione w jakimś punkcie przed sobą, palcami
wybijał rytm naszego najnowszego utworu o stół.
- Po pierwsze, to na
twoim miejscu przestałbym gadać o Lovato. Najlepiej jakbyś jeszcze
przestał o niej myśleć. Albo w ogóle zapomniał, że ktoś taki
istnieje. Albo...
- Załapałem, Louis –
burknąłem, przerywając mu, nim zaproponował bardziej drastyczne
wyjście z sytuacji. Nieważne jak bardzo kochałem Anyę, raczej nie
byłbym w stanie kogoś zamordować.
- Niezmiernie mnie to
cieszy – syknął sarkastycznie, chyba hamując się przed odruchem
przyłożenia mi w twarz. - Po drugie, przestań wyżywać się na
Anyi. To, że jesteś zmęczony, nie daje ci prawa do warczenia na
moją siostrę. Serio, nie mogłeś jej po prostu wyprosić? Przecież
by zrozumiała, wystarczyło powiedzieć, że jesteś bardzo
zmęczony. Czasem naprawdę nie używasz mózgu, wiesz?
Westchnąłem, bo
wiedziałem o tym aż za dobrze. Może rzeczywiście coś było ze
mną nie tak? Zazwyczaj bywałem bardziej taktowny. Jeszcze nie
zdarzyło mi się powiedzieć do żadnej kobiety, że ma się
zamknąć. Dlaczego Anya musiała być tą pierwszą?
- Louis... mogę ci na
chwilę przerwać? - zapytałem niepewnie. Skoro już zaczęliśmy
szczerą rozmowę, to może mógłbym na niej jakoś skorzystać. Nie
mogłem dłużej zastanawiać się nad tym w pojedynkę. Obiecałem
sobie, że zatrzymam to w tajemnicy, ale... cóż, nie byłem zbyt dobry w ich dochowywaniu, a pewna wiadomość tekstowa, którą dostałem dzień
wcześniej, dosłownie nie dawała mi spokoju.
- Jeżeli musisz iść
do łazienki, to nie. Wytrzymasz. A teraz, po trzecie...
- Lou, nie o to mi
chodzi – odpowiedziałem całkiem poważnym tonem. Tomlinson
zamilkł, wpatrując się we mnie z zaciekawieniem. - Wczoraj
napisała do mnie Ines.
Wyciągnąłem z kieszeni
telefon. Wyświetliłem wiadomość i przekazałem urządzenie w ręce
przyjaciela.
na twoim miejscu nie
zostawiałabym anyi samej w towarzystwie luka...
Louis wpatrywał się
przez chwilę w ekran telefonu z nieodgadnioną miną. Przeczytał
wiadomość jeszcze kilka razy, po czym odłożył przedmiot na stół.
Wzruszył ramionami, jak gdyby nigdy nic.
- No i? Wiesz może kto to Luke? - zapytałem zniecierpliwiony.
- Nikt szczególny.
Przyjaciel Anyi, jej pierwsza miłość, niestety nieodwzajemniona –
wyjaśnił ze spokojem.
Otworzyłem szerzej oczy
ze zdumienia. Jak ktoś, kto był jej pierwszą miłością może być
nikim szczególnym?!
- Nie wiem, dlaczego
Ines poruszyła ten temat. Po tym, jak Luke wyprowadził się do Sydney, przestali ze sobą rozmawiać –
dodał, sięgając znowu po mój telefon. Wszedł w SMSy i zaczął
coś skrobać.
- Skoro to napisała, to
chyba znaczy, że coś się stało. Może odnowili kontakt? Może wrócił do Londynu? Z tego co wiem, to Anya nie
wybiera się w najbliższym czasie do Australii – burknąłem,
sięgając po moją własność. Pacnął mnie w rękę, nim
zdążyłem zabrać przedmiot. Zmarszczyłem brwi. - Co ty w ogóle
robisz?
- Nic. Piszę do
Harry'ego, że niedługo będziemy w Black Rose. I że przy okazji ma zapytać
Ines, o co chodziło. Może już się spotkali... – ostatnie zdanie wymamrotał tak cicho, że ledwo zrozumiałem. Wreszcie oddał mi telefon.
Spojrzałem na niego,
jak na idiotę. Jak to spotkali? Louis miał pewność, że Luke jest już w Londynie?
- No co? Może nie
chcesz wiedzieć? Zdaje się, że minutę temu prosiłeś mnie o
pomoc? - żachnął się.
- Zadałem ci pytanie,
nigdy nie prosiłem cię o pomoc – odparowałem, choć w pewnym
sensie od początku miałem nadzieję, że mi pomoże.
- Tak, tak, jasne. Te
ślepia mówiły same za siebie. Serio, idź się trochę ogarnąć,
bo wyglądasz jakbyś miał się zaraz rozpłakać. Nie pokażę się
tak z tobą w miejscu publicznym, jeszcze ktoś pomyśli, że to
przeze mnie. - Zaśmiał się, delikatnie spychając mnie z krzesła.
Niechętnie wstałem i
poczłapałem do pokoju, w którym niedawno odegrała się ta
nieszczęsna scena ze mną i z Anyą w rolach głównych.
P.O.V. Anya
Wychodząc z domu,
starałam się zachowywać spokojnie, jakby moje ręce wcale się nie
trzęsły, moje nogi nie odmawiały mi posłuszeństwa, a serce wcale
nie biło trzy razy szybciej niż zwykle. W oczach innych miałam
wyglądać na rozgniewaną, ale nie roztrzęsioną. Niech Horan sobie
nie myśli, że tylko jemu tak łatwo przychodzi panowanie nad sobą,
nad sytuacją i najwyraźniej nad innymi.
Kiedy wreszcie skręciłam
w kolejną uliczkę, dzięki czemu miałam stuprocentową pewność,
że nikt z moich przyjaciół mnie nie widzi, ruszyłam biegiem przed
siebie. Do końca nie wiedziałam gdzie zmierzam, bo Luke nie odpisał
jeszcze na moją wiadomość o zmianach planów. Nie obchodziło mnie
to jednak. Wystarczył mi fakt, że znajdowałam się jak najdalej od
domu i pewnego blondyna, którego chwilowo przeklinałam w myślach.
- Co to za rozkazy,
Horan? - mamrotałam do siebie, uważając żeby przez przypadek w
biegu nie odciąć sobie języka zębami. Jeszcze tego by mi
brakowało, a znając swoje szczęście w takich sytuacjach, to
wszystko było możliwe. - Żeby własnej dziewczynie kazać się
zamknąć... - prychnęłam. - I że moje kłamstwo jest problemem? Chwilowa amnezja? Zapomniał, co sam ostatnio wyczyniał?
Miałam nadzieję, że
bieganie pozwoli mi rozładować gniew. Może nie działało aż
tak dobrze, jak się spodziewałam, ale po pokonaniu kilku uliczek
nerwy wreszcie zaczynały puszczać. Zaczynało mi brakować
powietrza, bo kompletnie odrzuciłam zasady prawidłowego oddychania,
których ostatnio uczył mnie Stanley podczas przebieżki. Nogi miałam już jak z waty,
jeszcze nie zdarzyło mi się tak długo biec sprintem. Zwolniłam do
truchtu, przy okazji potrącając jakiegoś przechodnia, który
kompletnie wytrącił mnie z równowagi. Złapałam się latarni,
próbując ustać w pionie. Złapałam kilka głębszych oddechów,
całkowicie opierając się o czarny, metalowy słupek. Brak
powietrza martwił mnie bardziej niż kłótnia z chłopakiem, więc
mój cel częściowo został osiągnięty. Bieganie odwróciło moją
uwagę, miałam nadzieję, że chociaż na dłużej niż zajęłoby
mi odzyskanie oddechu.
Poczułam wibracje w
kieszeni jeansów. Sięgnęłam po telefon. Zauważyłam, że ręce
wciąż lekko mi się trzęsą, ale tym razem chyba z wysiłku, nie
ze zdenerwowania. Wiadomość była od Luka, tak jak się
spodziewałam. Nie napisał nic więcej, oprócz adresu jakiejś
kawiarni Hippeastrum i tego,
że będzie tam za piętnaście minut. Musiałam włączyć mapę w
telefonie, żeby odnaleźć ulicę, na której znajdował się
budynek kawiarni. Jak się okazało, Luke wspaniałomyślnie wybrał
miejsce, do którego jemu będzie o stokroć łatwiej się dostać,
niż mnie z samego końca Londynu. Westchnęłam, kierując się w
stronę jednej z głównych ulic, na których mogłabym złapać
taksówkę.
O dziwo nie miałam
żadnych wątpliwości co do spotkania z Lukiem. Wcześniej nie
mogłam sobie na to pozwolić, bo przecież co pomyśleliby sobie moi
przyjaciele, którzy po tak długim czasie nieobecności chcą
spędzić ze mną czas, gdybym odmówiła? Od razu zaczęliby
wyciągać wnioski, że ta osoba musi być dla mnie ważniejsza, skoro
wybieram jej towarzystwo.
Cholera, przekonując
samą siebie, że mam rację, nagle straciłam całą pewność we
własne słowa. W końcu właśnie tak to wszystko wyglądało, "porzuciłam" ich, żeby spotkać się z Lukiem. Właściwie, to
kłótnia była mi teraz na rękę, bo mogłam niepostrzeżenie
wymknąć się do Hemmingsa. Czy to już czyniło ze mnie okropną
osobę? Powinnam się wrócić?
Ale chwila, chwila
Any. Spójrz na to z tej strony – chłopaków nie widziałaś
zaledwie kilka tygodni, a Luke wyjechał na kilka lat. Jego znasz
dłużej, to chyba oczywiste, z kim wolisz spędzić czas.
Przez
chwilę nawet wierzyłam w to, co cichy Głosik w mojej głowie miał
do powiedzenia. Ale nawet jego tłumaczenia nie pomogły mi w
pozbyciu się poczucia winy, kiedy siedziałam cicho w taksówce,
kierującej się do Hippeastrum. Za bardzo bałam się powrotu uczuć,
które kiedyś żywiłam do Luka. Póki co czułam się pewnie, bo
nie spędzałam z nim aż tyle czasu, co kiedyś. W dodaktu cały
czas byliśmy w grupie, więc łatwo było mi się opanować. Co
będzie teraz, kiedy wreszcie znajdziemy się sam na sam? Chyba
mogłam ufać sobie na tyle, żebym nie musiała martwić się o to,
że od razu się na niego rzucę, więc odetchnęłam z ulgą,
przyglądając się mijanym londyńskim budynkom.
Ciekawe,
o czym teraz myślał Niall. Cieszył się, że ma chwilę
wytchnienia bez mojej paplaniny czy może raczej zadręczał się
myślami o naszej kłótni? Kiedyś od razu postawiłabym na drugą
opcję, ale teraz – o dziwo – zawahałam się. Kiedy umknął mi
ten moment, w którym jego zachowanie zaczęło się zmieniać? Może
to był ten czas, w którym poznał Demi i zachwycił się jej
osobowością, a może nawet jeszcze wcześniej. Teraz naprawdę
ciężko było mi to stwierdzić, ale sam fakt, że o tym myślałam, mówił mi o tym, że powinnam zacząć się martwić.
Spojrzałam
na zegarek, kiedy taksówkarz zaparkował pod budynkiem kawiarni.
Jeżeli Luke trzymał się godziny, to znaczyło, że czekał już od
dziesięciu minut. Byłam naprawdę ciekawa czy był w środku,
czy może wyszedł po kilku minutach czekania. Luke zawsze
był niecierpliwy i bardzo szybko zmieniał zdanie na różne tematy,
więc nie dziwiło by mnie, gdybym wcale go nie zastała.
Zapłaciłam
i podziękowałam taksówkarzowi, wysiadłam z samochodu i
skierowałam się do kawiarni. Przez szyby go nie dostrzegłam, ale
możliwe, że zajmował miejsce gdzieś w kącie, jak nauczył się
robić gdy przesiadywaliśmy godzinami w Blue-jeans – kafejce
niedaleko szkoły. Skorzystałam z faktu, że w szybach widziałam
swoje odbicie i szybko poprawiłam włosy. Sprawdziłam czy makijaż
nie ucierpiał podczas sprintu i wytrzepałam niewidzialny kurz z
koszuli i spodni.
Do
środka weszłam z wysoko uniesioną głową, pewnym krokiem. Już w
taksówce obiecałam sobie, że w żadnym wypadku się nie rozkleję
i nawet nie dam po sobie poznać, że stało się coś złego. Nie
chciałam go zanudzić, wystraszyć czy przytłoczyć. Miałam zamiar
miło spędzić czas w jego towarzystwie, nadrobić zaległości w
śmiesznych historyjkach i historiach życia, które zdarzyły się po jego wyjeździe. I...
chyba najważniejsze, musiałam uświadomić go, że mam chłopaka,
żeby nie robić mu większych nadziei.
Kawiarnia
nie była ogromna. Raczej przytulne miejsce, z zalewie kilkunastoma
miejscami do siedzenia, kilkoma stolikami i dwojgiem kelnerów,
którzy najwyraźniej znakomicie radzili sobie ze swoimi zadaniami,
bo i oni, i wszyscy znajdujący się tutaj klienci mieli uśmiechy na
twarzach. No, może to lekkie wyolbrzymienie, ale przynajmniej nikt nie wyglądał na potwornie zdegustowanego. Luke
siedział na samym końcu, w kącie sali, z nisko opuszczoną głową
i kubkiem w ręce, z którego jeszcze unosiła się para.
-
Nie śpij, bo cię okradną – rzuciłam, zajmując miejsce
naprzeciwko niego.
Od
razu podniósł głowę, żeby zmierzyć mnie wzrokiem. Albo nie
zauważyłam tego wcześniej, albo Luke dopiero co zafundował sobie
kolczyka w wardze. Uśmiechnął się szeroko, przy czym wcale nie
skrzywił się z bólu, więc stwierdziłam, że po prostu wcześniej
go nie nosił. Kolczyk sprawiał, że
wyglądał jeszcze lepiej. Bardziej... niebezpiecznie? Rozmierzwione
włosy, błękitne tęczówki, zaczepne spojrzenie, nonszalancki
uśmieszek – cały Luke Hemmings.
-
Nie byłabyś do tego zdolna, tak jak połowa ludzi w tej kawiarni –
odpowiedział, opierając się o siedzenie. Przekrzywił głowę i
przyjrzał mi się jeszcze dokładniej. - Wszystko w porządku?
Zmarszczyłam
brwi, wlepiając spojrzenie w swoje dłonie, które splotłam ze sobą
na stoliku. Hemmings znowu sprawił, że zaczęłam się denerwować.
Tak się często zdarzało, gdy wychodziliśmy gdzieś we dwójkę
kiedy jeszcze mieszkał w Londynie.
-
Pewnie, czemu pytasz?
- W
ciągu kilku minut zmieniłaś swoje plany, myślałem, że może coś
się stało – odpowiedział, popijając napój, który, wnioskując
po zapachu, był kawą.
Spojrzałam
na niewysoką, niezbyt szczupłą kelnerkę, która z uśmiechem
przyjęła moje zamówienie. Kiedy odeszła, wciąż się nie odzywałam. Teraz naprawdę miałam ochotę opowiedzieć mu o
kłótni. Potrzebowałam czyjejś opinii na ten temat, nie wiedziałam
tylko czy był odpowiednią osobą, którą powinnam o to pytać.
Zdecydowałam, że najlepiej będzie udawać, że nic się nie stało.
P.O.V. Anya
Okazało
się, że nie mam się czym przejmować. Luke nie naciskał, choć
widziałam, że był bardzo ciekawy co się stało, że zmieniłam
plany. W jego głowie powstała pewnie teoria, że to dla niego. Nie
obalałam jej, bo po co. Niech sobie myśli, co tylko chce.
Najważniejsze, że nie musiałam się tłumaczyć. W dodatku całe napięcie, które towarzyszyło mi na początku spotkania, w trakcie
rozmowy zwyczajnie uciekło. Było tak, jakby Luke nigdy nie
wyjechał. Jakbyśmy właśnie wyszli ze szkoły i od razu ruszyli do
ulubionego miejsca.
Po
wypiciu kawy, Luke zaproponował spacer. Wcześniej myślałam o tym,
że może powinnam wrócić do chłopaków do Black Rose chociaż na
chwilę, jednak za dobrze spędzało mi się czas z Hemmingsem, więc
zdecydowałam się na wycieczkę do parku.
-
Czy ja dobrze zrozumiałam? Jesteście tutaj z chłopakami, bo macie
supportować One Direction? - zapytałam, kiedy Luke ot tak oznajmił
mi powód ich przyjazdu do Londynu. - Jak to się w ogóle stało?
-
Dzięki twojemu bratu. Oglądał nasze filmiki w Internecie i
polecił nas odpowiednim osobom. Cieszę się, że będziemy
współpracować, zawsze go lubiłem – powiedział, kopiąc jakiś
kamyk na chodniku. Wcisnął ręce do kieszeni i spojrzał na mnie
kątem oka.
Wciąż
byłam w lekkim szoku. Oczywiście, że się cieszyłam, bo to
świetna okazja dla 5 Seconds of Summer, ale jednocześnie bałam
się, że będzie ciężko pogodzić się z faktem, że w tej samej
sali prób będzie mój dobry przyjaciel, była wielka miłość i
obecny chłopak, zazdrośnik jakich mało.
-
Gratulacje – rzuciłam, uśmiechając się niemrawo.
Jesteś
taką egoistką, upomniałam się w myślach. Zamiast cieszyć się
razem z przyjacielem, martwiłam się o siebie. A przecież
ostatecznie i tak wszystko ułoży się jak będzie chciało, ciężko
cokolwiek w stu procentach zaplanować.
-
Cieszę się, dałaś radę się dzisiaj spotkać. Jest jedna rzecz, o której bardzo
chciałem z tobą porozmawiać – zaczął, siadając na
drewnianej ławeczce.
Przystanęłam
przed nim, przez chwilę zastanawiając się czy czasem nie powinnam
się ewakuować. Jego słowa brzmiały jak idealny początek bardzo
poważnej rozmowy, na którą nie tyle nie miałam siły, co
zwyczajnie byłam nieprzygotowana. Bałam się tego, co za chwilę
może powiedzieć Luke. Rozejrzałam się dookoła. W pobliżu nie
było żywego ducha, ludzie kłębili się na głównych ścieżkach,
które prowadziły do głównego placu, na którym miał się dzisiaj
odbyć jakiś pokaz. W pewnym sensie byliśmy sami.
-
Zachowujesz się, jakbym miał zaraz wyciągnąć nóż. - Zaśmiał
się, czym nieco rozluźnił atmosferę. Jednak wciąż miałam się
na baczności, gdyby zrobiło się zbyt poważnie, chyba zwyczajnie
bym uciekła.
Usiadłam
obok niego. To musiałoby wyglądać zabawnie dla postronnego
obserwatora, bo Luke jak zwykle był wyluzowany i pół siedział,
pół leżał na ławce, kiedy ja siedziałam jak na szpilkach,
gotowa do ewakuacji. Hemmings prychnął, dostrzegając sporą
przestrzeń, którą między nami zostawiłam i przysunął się
bliżej. Przewróciłam oczami, próbując chociaż wyglądać na
rozluźnioną.
-
Wydaje mi się, że dobrze wiesz, o czym chcę rozmawiać – zaczął.
- Pamiętasz nasze pożegnanie?
Westchnęłam,
odwracając od niego spojrzenie.
-
Ciężko zapomnieć – mruknęłam pod nosem. Był jednak blisko,
więc słyszał dokładnie każde słowo. Mógł w ostateczności
wyczytać je nawet z ruchu moich ust, bo natarczywie mi się
przyglądał.
- To
nie daje mi spokoju, wiesz?
-
Tobie nie daje spokoju? Serio? Luke, nasze pożegnanie,
to było dla mnie piekło! Nie często zdarza się, żeby ktoś
podziękował za wyznanie miłości – odparowałam, rzucając mu
buntownicze spojrzenie.
Trochę
głupio było mi z nim o tym dyskutować, ale wreszcie miałam okazję
to z siebie wyrzucić, więc skorzystałam z sytuacji. Może wreszcie
nie będę się czerwienić za każdym razem, gdy w mojej głowie
pojawi się to wspomnienie? Może Luke wszystko dzisiaj naprostuje.
Nagle
wizja tej rozmowy znacznie się poprawiła i zdecydowanie nie miałam
ochoty już uciekać. Wystarczyło dobrze zacząć temat.
-
Naprawdę chciałem powiedzieć wtedy coś innego. Ale to i tak nie
miałoby sensu! - odburknął, zdenerwowany moim tonem.
- Co
nie miałoby sensu? - zapytałam, nie rozumiejąc jego toku myślenia.
-
Związek na odległość! I tak prędzej czy później byśmy
zerwali. To się nigdy nie udaje. Jeszcze męczyć się przez dwa
lata? I ty i ja w końcu mielibyśmy dość. Dlatego to nie miało
sensu. Bo teraz możemy mieć świeży start, zamiast naprawiać to,
co zepsuliśmy – odpowiedział, siląc się na spokój. Nie udawało
mu się to w stu procentach, jego głos trochę drżał, tak samo jak
ręce, którymi cały czas się bawił.
Zszokowana
wpatrywałam się w niego bez słowa. Czy on naprawdę myślał teraz
o związku ze mną? Już nawet same okoliczności nie dziwiły mnie
tak bardzo, jak sam fakt, że poważnie o tym myślał. Serce na
chwile mi się zatrzymało, gdy obrzucił mnie przenikliwym
spojrzeniem i delikatnie się uśmiechnął, kiedy spostrzegł moją
reakcję.
-
Lu... Luke, ja mam chłopaka – odezwałam się w końcu. Zastygłam
w bezruchu, nawet nie śmiałam mrugnąć.
-
Wiem. Myślisz, że nie czytam gazet? - zapytał i zaśmiał się
cicho.
Zmarszczyłam
brwi. To takie typowe, że jego nawet to nie obchodziło. Pomyślał,
że jak wrócił, to teraz miał pełne prawo mnie sobie
przywłaszczyć, czy jak?
- I
ot tak chcesz się ze mną związać? Nawet nie biorąc pod uwagę
Nialla? - Mój głos stał się dziwnie piskliwy, chyba z nadmiaru
tych wszystkich emocji. Sama nie wiedziałam, co myśleć. Z jednej
strony byłam wściekła, że w ogóle o tym mówi, a z drugiej
cieszyło mnie to, że jednak nie byłam mu obojętna, jak zawsze
myślałam.
- My
mamy coś, czego wy z Niallem nie macie. Mamy wspólną historię.
Znamy się szmat czasu i nie możesz zaprzeczyć temu, że zawsze
coś między nami było. - Po raz kolejny szeroko się uśmiechnął.
Nie do wiary, że to wszystko było dla niego takie proste.
-
Między nami... zawsze? - powtórzyłam. Teraz czułam, jak gotuję
się ze wściekłości. - Ja zawsze próbowałam ci uświadomić, że
coś do ciebie czuję, a ty miałeś mnie gdzieś, to jest ta twoja
historia? - prychnęłam.
- Z
początku naprawdę nie wiedziałem, że masz mnie za kogoś więcej niż przyjaciela. Spostrzegłem to na krótko przed wyjazdem, wtedy
stwierdziłem, że mówienie ci o tym, że czuję to samo, jest
kompletnie bez sensu, bo wiedziałem, że się przeprowadzam. Dlatego
ci podziękowałem. Później gryzło mnie sumienie, że mogłem to
rozegrać inaczej, ale było za późno – wyjaśnił.
-
Więc przez cały ten czas przed przeprowadzką...? - Ciężko było
mi poukładać myśli. Natłok emocji sprawił, że na chwilę
ogłupiałam.
Luke
skorzystał z chwili mojej słabości i złożył pocałunek na moich
ustach. Powinnam była zareagować szybciej, ale... to było naprawdę bardzo przyjemne. Kiedyś
marzyłam o tym, by zasmakować jego ust, teraz miałam ku temu
okazję, więc przez chwilę naprawdę chciałam się nią nacieszyć.
W dodatku kiedy ulokował swoją ręką na mojej szyi, zablokował mi
drogę ucieczki. Serce zabiło mi szybciej, bo z jednej strony od
razu zaatakowało mnie poczucie winy, ale z drugiej, naprawdę
zaczynało mi się to podobać. Głównie dlatego zebrałam w sobie
siłę, by wreszcie go od siebie odepchnąć.
Kiedy
spojrzałam w jego oczy, w których kryło się zadowolenie i pewność
siebie, poczułam powagę tej sytuacji. Historia się powtórzyła, ale
tym razem to nie Demi i Niall znaleźli się w środku
zainteresowania, tylko ja i Luke.
gif credit to owner
Hey there!
Jestem z nowym rozdziałem, jak wcześniej obiecałam. Nawet mi się podoba, ale jestem bardzo ciekawa, co wy o tym sądzicie. Cieszę się, że tak licznie odpowiedzieliście na moje pytanko w ankiecie. Mogę teraz spokojnie zabrać się za planowanie księgi trzeciej.
Pozdrawiam, xx!
Świetny ten rozdział! Takiego zwrotu akcji i bum bam się nie spodziewałam. Jeszcze jakby to ktoś zobaczył to by było…
OdpowiedzUsuńUpewniłaś mnie (i może innych), że nie jesteś jakąśtam blogerką, tylko że masz i powinnaś mieć tu swoje miejsce. Weny dla cb
Alex23
Czemu zawsze kończysz w takim momencie?! Teraz ciekawość będzie mnie zżerać pewnie bardziej nić kiedykolwiek! Świetny rozdział, już nie mogę doczekać się następnego!
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam do mnie: http://beautyandthebeast-fanfiction.blogspot.com/
Super:P
OdpowiedzUsuńKurde nie spodziewałam się tego!
OdpowiedzUsuńNo to teraz zaczną się kłopoty?
Ciekawi mnie co na to powie Niall :)
Blog super , czekam na następny! ;*
Jejku *-* Jak ja kocham tę historię ! *-*
OdpowiedzUsuńRozdział jest taki świetny, że mam ochotę skakać ze szczęścia.
:*
Nie mogę doczekać się następnego rozdziału ! ;)
szczerze mam nadzieję, że wybierze Luka :D
OdpowiedzUsuńwaaa! serio?! :D wiesz, powiem Ci, że nawet mnie to cieszy haha :D
UsuńJak jak... ze co? :o
OdpowiedzUsuńWow jestem w ciężkim szoku, serio...
Ale tak z drugiej strony niech Horan poczuje to, co Anya :p
Czekam na następny rozdział :) możesz jakoś określić, kiedy będzie? Np za tydzień, 2, miesiąc? ;) buziak x
Oczywiście postaram się wrzucić jak najszybciej, umówmy się, że coś około dwóch tygodni, to chyba najbardziej prawdopodobne, xx
UsuńTen Luke to palant! Dziewczyna jest zajeta ale on i tak ją całuje i prosi o związek pffdd
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten rozdział, naprawdę! *o*
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że Anya i Niall w końcu się pogodzą :D
Pozdrawiam :**
Nie nie nie! Po co anya calowala sie z lukiem?! Ona moze sie calowac tylko z niallem :"( Chce zeby znowu bylo tak slodko kiedzy anya a niallem i zeby luke zniknal NA ZAWSZE!
OdpowiedzUsuńA opowiadanie swietne jak zawsze! :D Zycze weny i czekam na nexta! (Ktory mam nadzieje, ze pojawi sie jak najszybciej bo jak nie to hxdtookxfjgjvswfcx) :))
Och, ja też mam nadzieję, że pojawi się szybko, przynajmniej szybciej niż ten (ponad miesiąc, chyba przeszłam samą siebie). Postaram się dodać w przeciągu dwóch tygodni, może nie będzie 'hxdtookxfjgjvswfcx' hihi.
UsuńDziękuję i pozdrawiam, xx!
Kurczę, mam nadzieję, że na kolejny rozdział nie będziemy musieli tak długo czekać :) Dopiero niedawno wpadłam na ten blog i od razu mi się spodobał. Jestem ciekawa dalszej fabuły. Jak wiele osób wcześniej, wkurzyłam się na Anyę. Dlaczego ona w ogóle pocałowała tego Luke'a? W ogóle co z niego za głupol, że próbuję ją wyrwać choć ona ma chłopaka? Jestem ciekawa jak na to wszystko zareaguje Niall :)
OdpowiedzUsuńSkylar George. Destiny Hopkins. Demi Lovato. Trzy przyjaciółki z Brooklyn'u, których życie już nigdy nie będzie takie samo. Miłość, zabawa, uczucie, naiwność. Co będzie, gdy wszystko stanie się MOŻLIWE ?
Zapraszam do siebie na: www.possible-fanfiction.blogspot.com
Super!!!! Czekam na next <3
OdpowiedzUsuńNo i przyznam, że się porobiło nieźle. Nie jest mi też żal Nialla, do pewnego momentu, do końcówki. Kiedy Anya, robi coś co delikatnie komplikuje wszystko jeszcze bardziej, a właściwie co robi Luke od samego początku czułam, że chodzi mu to po głowie... Oh.. Biedacy. Czekam na kolejny! <3
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział. Nie spodziewałam się takiego obrotu akcji. Luke czuł to samo do Anyi wtedy? Szkoda, że dowiaduje się po fakcie, a ob chce to naprawić i zabrać od Nialla. Zobaczymy, co tam wymyślisz.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i czekam na następna część.
Joasia
Kocham, kocham, kocham! <3 Masz talent! Cudny rozdział, czekam na kolejny. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://lovehateonedirection.blogspot.com/
Niesamowity rozdział czkam na kolejny.Jak to się stało,że Ans całowała się z Lukiem?!Jestem ciekawa co bëdzie dalej.:-) Przepraszam za błędy,telefon robi swojexd
OdpowiedzUsuńNie martw się błędami, telefony płatają figle ;D Dziękuję za opinię <3
UsuńNajpierw... świetny szablon... potem - ciekawa akcja. przeczytałam od najnowszego rozdziału, ale właśnie zamierzam wrócić na początek bo no cóż, zaciekawiłaś mnie, mimo że z początku wpadłam jedynie aby zachęcić do siebie! Mam nadzieję, że wpadniesz, (:
OdpowiedzUsuńPRZECZYTAJ WAŻNE
Zawsze jest szansa, że wejdziesz, zobaczysz, pokochasz ( mam nadzieję lol )
youngloovers.blogspot.com
loovelorn.blogspot.com
fromyourlust.blogspot.com
ifindyourlips.blogspot.com
Nawet jak nie masz teraz ochoty, to kiedyś pewnie będzie ci się nudzić, zerknij, może warto :)
CO.TO.MIAŁO.BYĆ!!!?On chyba nie popsuje im związku? C'nie?Jeśli tak to znajdę Cię i nie wiem czy z tb bd dobrze bo bd musiała inaczej napisać ten rozdział :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Truskaweczka xoxo :)