21 marca 2014

Rozdział XIX: Jak zmusić idiotę do myślenia

P.O.V.  Niall

Louis nie musiał nic mówić. Wystarczyło, że zobaczyłem jego minę kiedy zszedłem na dół i już wiedziałem, że jest wściekły. Właściwie powiedzieć tylko, że jest zdenerwowany to za mało. Miał przymrużone oczy, spojrzenie utkwione we mnie, co już znaczyło, że mam kłopoty. W dodatku zaciśnięte wargi i ręce skrzyżowane na piersi jasno dawały mi znak, że właśnie rozważa wszystkie za i przeciw czy już powinien mi przyłożyć, czy chociaż poczekać na wyjaśnienia. Zdawało mi się, że wybrał tę drugą opcję, bo nie ruszył się nawet o centymetr odkąd biegiem wpadłem do kuchni. Teraz miałem wątpliwości, bo może robił to, żeby mnie wystraszyć i zaatakuje mnie, kiedy najmniej będę się tego spodziewał.
Po dłuższej chwili milczenia wreszcie postanowił dać upust swoim emocjom. Zrobił kilka kroków w moją stronę, jednak nie wymierzył żadnego ciosu. Zmarszczyłem brwi, kiedy złapał za moją koszulkę i z siłą przyciągnął mnie bliżej siebie. Przez chwilę mierzyliśmy się spojrzeniami.
- Puść mnie, pognieciesz mi ubranie – burknąłem, łapiąc mocno za jego nadgarstek. Nie puścił.
- Wiesz co, Horan? Nie chciałem przyznawać racji reszcie, bo ogólnie nie lubię tego robić – zaczął, a ja prychnąłem, bo wiedziałem o tym aż za dobrze – ale mam dość twojego zachowania. Co takiego ma w sobie Demi Lovato, że aż tak potrafi zmienić człowieka? - zapytał i nawet nie czekając na odpowiedź, kontynuował temat. - Powiesz mi, w którym momencie trasy podmienili nam dobrodusznego, troskliwego Nialla?
- Nie wiem, o czym mówisz, Louis. Jestem zmęczony, cholernie zmęczony. Nie chciałem naskoczyć na Anyę, tak wyszło – odpowiedziałem, całkiem pewny swoich racji. Moje rozumowanie musiało być błędne, przynajmniej z perspektywy Louisa, bo zacisnął pięść jeszcze mocniej, tym razem trochę mnie tym strasząc.
- A może to jakaś dziwna siła tak na was działa, co? Harry już się uspokoił, to teraz sądzisz, że brakuje nam primadonny do rozpieszczania? Nie będziemy skakać wokół ciebie, zwłaszcza Anya. Znam ją stokroć lepiej niż ty, o czym lepiej nie zapominaj, i wiem, że jeżeli dalej będziesz robił z siebie ofiarę po tym, jak sam zawiniłeś, to nie będzie traciła na ciebie więcej czasu – wyjaśnił. W jego oczach widziałem triumf, zanim zamknąłem swoje na dłużej.
O czym on mówił? Wcale się nie zmieniłem, na pewno nie pod wpływem Lovato. A już na pewno nie miałem zamiaru zgrywać primadonny!
- Chyba każdy ma prawo mieć gorszy dzień, nie sądzisz? - zapytałem, kiedy zebrałem siły, żeby skonfrontować się z nim na nowo.
- Jeden owszem, rozumiem nawet dwa czy trzy, po jakichś kiepskich przejściach, ale ty zachowujesz się tak od tej nieszczęsnej akcji z Demi. A skoro już jesteśmy przy tym temacie... wiedziałem, że z początku to była wina Lovato, ale kiedy nakryłem was wtedy w hotelu, to nie tylko ona tego chciała, zgadza się? Obiecałem ci, że nie będę się wtrącał, bo mnie o to błagałeś. Mówiłeś, że sam się tym zajmiesz, bo to był ogromny błąd i tego żałujesz. Teraz zastanawiam się, może to ja popełniłem błąd?
- Wiesz dobrze, że jestem wdzięczny, że zachowałeś to dla siebie. Inaczej nie doszedłbym do porozumienia z Anyą. Jeżeli jesteś ciekawy, to powiem ci, że Any wie o drugim pocałunku. Byłem pewny, że mi wybaczyła. Przed chwilą, jak słyszałeś, dotarło do mnie, że jeszcze...
- Widzisz?! Nawet teraz, tyle czasu po incydencie, Demi wciąż jest powodem kłótni i najwyraźniej sporą przeszkodą dla Anyi. - Poluźnił uścisk. Wykorzystałem chwilę i wreszcie uwolniłem swoją koszulkę, która teraz wyglądała, jakbym wyciągnął ją wilkowi z gardła.
- Mówisz tak, jakby to wszystko była wina Lovato.
- A ty wciąż jej bronisz! W tej chwili naprawdę współczuję Anyi, wiesz?! Powinna sobie już na starcie sprawić podręcznik „Jak zmusić idiotę do myślenia?”, szkoda, że nikt jej nie poinformował. Ale nawet ja nie spodziewałem się po tobie czegoś takiego. - Zignorowałem fakt, że nazwał mnie idiotą, przemknąłem obok niego i usiadłem wygodnie przy kuchennym stole.
Byłem tak cholernie zmęczony, że gdybym zamknął powieki na kilka sekund dłużej niż zazwyczaj, mógłbym od razu odpłynąć. Nie myślałem poprawnie, mój mózg chyba już dawno się wyłączył, dlatego moja obrona w kolejnej kłótni w skali od jednego do dziesięciu wynosiła zaledwie trzy. A może i dwa? Chyba właśnie zapomniałem, o czym chciałem powiedzieć Louisowi.
- Skoro ja jestem idiotą, to pewnie uważasz siebie za mądrzejszego, co? Więc powiedz mi, panie wszystkowiedzący, co robię nie tak? Co ty byś zrobił na moim miejscu? - zagadnąłem, opierając głowę na dłoniach. Proszę, błagam, niech ktoś odda mi teraz swoje łóżko...
Wreszcie ruszył się z miejsca. Przeszedł przez kuchnię i usiadł obok mnie. Przez chwilę milczał, oczy miał utkwione w jakimś punkcie przed sobą, palcami wybijał rytm naszego najnowszego utworu o stół.
- Po pierwsze, to na twoim miejscu przestałbym gadać o Lovato. Najlepiej jakbyś jeszcze przestał o niej myśleć. Albo w ogóle zapomniał, że ktoś taki istnieje. Albo...
- Załapałem, Louis – burknąłem, przerywając mu, nim zaproponował bardziej drastyczne wyjście z sytuacji. Nieważne jak bardzo kochałem Anyę, raczej nie byłbym w stanie kogoś zamordować.
- Niezmiernie mnie to cieszy – syknął sarkastycznie, chyba hamując się przed odruchem przyłożenia mi w twarz. - Po drugie, przestań wyżywać się na Anyi. To, że jesteś zmęczony, nie daje ci prawa do warczenia na moją siostrę. Serio, nie mogłeś jej po prostu wyprosić? Przecież by zrozumiała, wystarczyło powiedzieć, że jesteś bardzo zmęczony. Czasem naprawdę nie używasz mózgu, wiesz?
Westchnąłem, bo wiedziałem o tym aż za dobrze. Może rzeczywiście coś było ze mną nie tak? Zazwyczaj bywałem bardziej taktowny. Jeszcze nie zdarzyło mi się powiedzieć do żadnej kobiety, że ma się zamknąć. Dlaczego Anya musiała być tą pierwszą?
- Louis... mogę ci na chwilę przerwać? - zapytałem niepewnie. Skoro już zaczęliśmy szczerą rozmowę, to może mógłbym na niej jakoś skorzystać. Nie mogłem dłużej zastanawiać się nad tym w pojedynkę. Obiecałem sobie, że zatrzymam to w tajemnicy, ale... cóż, nie byłem zbyt dobry w ich dochowywaniu, a pewna wiadomość tekstowa, którą dostałem dzień wcześniej, dosłownie nie dawała mi spokoju.
- Jeżeli musisz iść do łazienki, to nie. Wytrzymasz. A teraz, po trzecie...
- Lou, nie o to mi chodzi – odpowiedziałem całkiem poważnym tonem. Tomlinson zamilkł, wpatrując się we mnie z zaciekawieniem. - Wczoraj napisała do mnie Ines.
Wyciągnąłem z kieszeni telefon. Wyświetliłem wiadomość i przekazałem urządzenie w ręce przyjaciela.

na twoim miejscu nie zostawiałabym anyi samej w towarzystwie luka...

Louis wpatrywał się przez chwilę w ekran telefonu z nieodgadnioną miną. Przeczytał wiadomość jeszcze kilka razy, po czym odłożył przedmiot na stół. Wzruszył ramionami, jak gdyby nigdy nic.
- No i? Wiesz może kto to Luke? - zapytałem zniecierpliwiony.
- Nikt szczególny. Przyjaciel Anyi, jej pierwsza miłość, niestety nieodwzajemniona – wyjaśnił ze spokojem.
Otworzyłem szerzej oczy ze zdumienia. Jak ktoś, kto był jej pierwszą miłością może być nikim szczególnym?!
- Nie wiem, dlaczego Ines poruszyła ten temat. Po tym, jak Luke wyprowadził się do Sydney, przestali ze sobą rozmawiać – dodał, sięgając znowu po mój telefon. Wszedł w SMSy i zaczął coś skrobać.
- Skoro to napisała, to chyba znaczy, że coś się stało. Może odnowili kontakt? Może wrócił do Londynu? Z tego co wiem, to Anya nie wybiera się w najbliższym czasie do Australii – burknąłem, sięgając po moją własność. Pacnął mnie w rękę, nim zdążyłem zabrać przedmiot. Zmarszczyłem brwi. - Co ty w ogóle robisz?
- Nic. Piszę do Harry'ego, że niedługo będziemy w Black Rose. I że przy okazji ma zapytać Ines, o co chodziło. Może już się spotkali... – ostatnie zdanie wymamrotał tak cicho, że ledwo zrozumiałem. Wreszcie oddał mi telefon.
Spojrzałem na niego, jak na idiotę. Jak to spotkali? Louis miał pewność, że Luke jest już w Londynie?
- No co? Może nie chcesz wiedzieć? Zdaje się, że minutę temu prosiłeś mnie o pomoc? - żachnął się.
- Zadałem ci pytanie, nigdy nie prosiłem cię o pomoc – odparowałem, choć w pewnym sensie od początku miałem nadzieję, że mi pomoże.
- Tak, tak, jasne. Te ślepia mówiły same za siebie. Serio, idź się trochę ogarnąć, bo wyglądasz jakbyś miał się zaraz rozpłakać. Nie pokażę się tak z tobą w miejscu publicznym, jeszcze ktoś pomyśli, że to przeze mnie. - Zaśmiał się, delikatnie spychając mnie z krzesła.
Niechętnie wstałem i poczłapałem do pokoju, w którym niedawno odegrała się ta nieszczęsna scena ze mną i z Anyą w rolach głównych.

P.O.V.  Anya

 Wychodząc z domu, starałam się zachowywać spokojnie, jakby moje ręce wcale się nie trzęsły, moje nogi nie odmawiały mi posłuszeństwa, a serce wcale nie biło trzy razy szybciej niż zwykle. W oczach innych miałam wyglądać na rozgniewaną, ale nie roztrzęsioną. Niech Horan sobie nie myśli, że tylko jemu tak łatwo przychodzi panowanie nad sobą, nad sytuacją i najwyraźniej nad innymi.
Kiedy wreszcie skręciłam w kolejną uliczkę, dzięki czemu miałam stuprocentową pewność, że nikt z moich przyjaciół mnie nie widzi, ruszyłam biegiem przed siebie. Do końca nie wiedziałam gdzie zmierzam, bo Luke nie odpisał jeszcze na moją wiadomość o zmianach planów. Nie obchodziło mnie to jednak. Wystarczył mi fakt, że znajdowałam się jak najdalej od domu i pewnego blondyna, którego chwilowo przeklinałam w myślach.
- Co to za rozkazy, Horan? - mamrotałam do siebie, uważając żeby przez przypadek w biegu nie odciąć sobie języka zębami. Jeszcze tego by mi brakowało, a znając swoje szczęście w takich sytuacjach, to wszystko było możliwe. - Żeby własnej dziewczynie kazać się zamknąć... - prychnęłam. - I że moje kłamstwo jest problemem? Chwilowa amnezja? Zapomniał, co sam ostatnio wyczyniał?
Miałam nadzieję, że bieganie pozwoli mi rozładować gniew. Może nie działało aż tak dobrze, jak się spodziewałam, ale po pokonaniu kilku uliczek nerwy wreszcie zaczynały puszczać. Zaczynało mi brakować powietrza, bo kompletnie odrzuciłam zasady prawidłowego oddychania, których ostatnio uczył mnie Stanley podczas przebieżki. Nogi miałam już jak z waty, jeszcze nie zdarzyło mi się tak długo biec sprintem. Zwolniłam do truchtu, przy okazji potrącając jakiegoś przechodnia, który kompletnie wytrącił mnie z równowagi. Złapałam się latarni, próbując ustać w pionie. Złapałam kilka głębszych oddechów, całkowicie opierając się o czarny, metalowy słupek. Brak powietrza martwił mnie bardziej niż kłótnia z chłopakiem, więc mój cel częściowo został osiągnięty. Bieganie odwróciło moją uwagę, miałam nadzieję, że chociaż na dłużej niż zajęłoby mi odzyskanie oddechu.
Poczułam wibracje w kieszeni jeansów. Sięgnęłam po telefon. Zauważyłam, że ręce wciąż lekko mi się trzęsą, ale tym razem chyba z wysiłku, nie ze zdenerwowania. Wiadomość była od Luka, tak jak się spodziewałam. Nie napisał nic więcej, oprócz adresu jakiejś kawiarni Hippeastrum i tego, że będzie tam za piętnaście minut. Musiałam włączyć mapę w telefonie, żeby odnaleźć ulicę, na której znajdował się budynek kawiarni. Jak się okazało, Luke wspaniałomyślnie wybrał miejsce, do którego jemu będzie o stokroć łatwiej się dostać, niż mnie z samego końca Londynu. Westchnęłam, kierując się w stronę jednej z głównych ulic, na których mogłabym złapać taksówkę.
O dziwo nie miałam żadnych wątpliwości co do spotkania z Lukiem. Wcześniej nie mogłam sobie na to pozwolić, bo przecież co pomyśleliby sobie moi przyjaciele, którzy po tak długim czasie nieobecności chcą spędzić ze mną czas, gdybym odmówiła? Od razu zaczęliby wyciągać wnioski, że ta osoba musi być dla mnie ważniejsza,  skoro wybieram jej towarzystwo.
Cholera, przekonując samą siebie, że mam rację, nagle straciłam całą pewność we własne słowa. W końcu właśnie tak to wszystko wyglądało, "porzuciłam" ich, żeby spotkać się z Lukiem. Właściwie, to kłótnia była mi teraz na rękę, bo mogłam niepostrzeżenie wymknąć się do Hemmingsa. Czy to już czyniło ze mnie okropną osobę? Powinnam się wrócić?
Ale chwila, chwila Any. Spójrz na to z tej strony – chłopaków nie widziałaś zaledwie kilka tygodni, a Luke wyjechał na kilka lat. Jego znasz dłużej, to chyba oczywiste, z kim wolisz spędzić czas.
Przez chwilę nawet wierzyłam w to, co cichy Głosik w mojej głowie miał do powiedzenia. Ale nawet jego tłumaczenia nie pomogły mi w pozbyciu się poczucia winy, kiedy siedziałam cicho w taksówce, kierującej się do Hippeastrum. Za bardzo bałam się powrotu uczuć, które kiedyś żywiłam do Luka. Póki co czułam się pewnie, bo nie spędzałam z nim aż tyle czasu, co kiedyś. W dodaktu cały czas byliśmy w grupie, więc łatwo było mi się opanować. Co będzie teraz, kiedy wreszcie znajdziemy się sam na sam? Chyba mogłam ufać sobie na tyle, żebym nie musiała martwić się o to, że od razu się na niego rzucę, więc odetchnęłam z ulgą, przyglądając się mijanym londyńskim budynkom.
Ciekawe, o czym teraz myślał Niall. Cieszył się, że ma chwilę wytchnienia bez mojej paplaniny czy może raczej zadręczał się myślami o naszej kłótni? Kiedyś od razu postawiłabym na drugą opcję, ale teraz – o dziwo – zawahałam się. Kiedy umknął mi ten moment, w którym jego zachowanie zaczęło się zmieniać? Może to był ten czas, w którym poznał Demi i zachwycił się jej osobowością, a może nawet jeszcze wcześniej. Teraz naprawdę ciężko było mi to stwierdzić, ale sam fakt, że o tym myślałam, mówił mi o tym, że powinnam zacząć się martwić.
Spojrzałam na zegarek, kiedy taksówkarz zaparkował pod budynkiem kawiarni. Jeżeli Luke trzymał się godziny, to znaczyło, że czekał już od dziesięciu minut. Byłam naprawdę ciekawa czy był w środku, czy może wyszedł po kilku minutach czekania. Luke zawsze był niecierpliwy i bardzo szybko zmieniał zdanie na różne tematy, więc nie dziwiło by mnie, gdybym wcale go nie zastała.
Zapłaciłam i podziękowałam taksówkarzowi, wysiadłam z samochodu i skierowałam się do kawiarni. Przez szyby go nie dostrzegłam, ale możliwe, że zajmował miejsce gdzieś w kącie, jak nauczył się robić gdy przesiadywaliśmy godzinami w Blue-jeans – kafejce niedaleko szkoły. Skorzystałam z faktu, że w szybach widziałam swoje odbicie i szybko poprawiłam włosy. Sprawdziłam czy makijaż nie ucierpiał podczas sprintu i wytrzepałam niewidzialny kurz z koszuli i spodni.
Do środka weszłam z wysoko uniesioną głową, pewnym krokiem. Już w taksówce obiecałam sobie, że w żadnym wypadku się nie rozkleję i nawet nie dam po sobie poznać, że stało się coś złego. Nie chciałam go zanudzić, wystraszyć czy przytłoczyć. Miałam zamiar miło spędzić czas w jego towarzystwie, nadrobić zaległości w śmiesznych historyjkach i historiach życia, które zdarzyły się po jego wyjeździe. I... chyba najważniejsze, musiałam uświadomić go, że mam chłopaka, żeby nie robić mu większych nadziei.
Kawiarnia nie była ogromna. Raczej przytulne miejsce, z zalewie kilkunastoma miejscami do siedzenia, kilkoma stolikami i dwojgiem kelnerów, którzy najwyraźniej znakomicie radzili sobie ze swoimi zadaniami, bo i oni, i wszyscy znajdujący się tutaj klienci mieli uśmiechy na twarzach. No, może to lekkie wyolbrzymienie, ale przynajmniej nikt nie wyglądał na potwornie zdegustowanego. Luke siedział na samym końcu, w kącie sali, z nisko opuszczoną głową i kubkiem w ręce, z którego jeszcze unosiła się para.
- Nie śpij, bo cię okradną – rzuciłam, zajmując miejsce naprzeciwko niego.
Od razu podniósł głowę, żeby zmierzyć mnie wzrokiem. Albo nie zauważyłam tego wcześniej, albo Luke dopiero co zafundował sobie kolczyka w wardze. Uśmiechnął się szeroko, przy czym wcale nie skrzywił się z bólu, więc stwierdziłam, że po prostu wcześniej go nie nosił. Kolczyk sprawiał, że wyglądał jeszcze lepiej. Bardziej... niebezpiecznie? Rozmierzwione włosy, błękitne tęczówki, zaczepne spojrzenie, nonszalancki uśmieszek – cały Luke Hemmings.
- Nie byłabyś do tego zdolna, tak jak połowa ludzi w tej kawiarni – odpowiedział, opierając się o siedzenie. Przekrzywił głowę i przyjrzał mi się jeszcze dokładniej. - Wszystko w porządku?
Zmarszczyłam brwi, wlepiając spojrzenie w swoje dłonie, które splotłam ze sobą na stoliku. Hemmings znowu sprawił, że zaczęłam się denerwować. Tak się często zdarzało, gdy wychodziliśmy gdzieś we dwójkę kiedy jeszcze mieszkał w Londynie.
- Pewnie, czemu pytasz?
- W ciągu kilku minut zmieniłaś swoje plany, myślałem, że może coś się stało – odpowiedział, popijając napój, który, wnioskując po zapachu, był kawą.
Spojrzałam na niewysoką, niezbyt szczupłą kelnerkę, która z uśmiechem przyjęła moje zamówienie. Kiedy odeszła, wciąż  się nie odzywałam. Teraz naprawdę miałam ochotę opowiedzieć mu o kłótni. Potrzebowałam czyjejś opinii na ten temat, nie wiedziałam tylko czy był odpowiednią osobą, którą powinnam o to pytać. Zdecydowałam, że najlepiej będzie udawać, że nic się nie stało.

P.O.V.  Anya

Okazało się, że nie mam się czym przejmować. Luke nie naciskał, choć widziałam, że był bardzo ciekawy co się stało, że zmieniłam plany. W jego głowie powstała pewnie teoria, że to dla niego. Nie obalałam jej, bo po co. Niech sobie myśli, co tylko chce. Najważniejsze, że nie musiałam się tłumaczyć. W dodatku całe napięcie, które towarzyszyło mi na początku spotkania, w trakcie rozmowy zwyczajnie uciekło. Było tak, jakby Luke nigdy nie wyjechał. Jakbyśmy właśnie wyszli ze szkoły i od razu ruszyli do ulubionego miejsca.
Po wypiciu kawy, Luke zaproponował spacer. Wcześniej myślałam o tym, że może powinnam wrócić do chłopaków do Black Rose chociaż na chwilę, jednak za dobrze spędzało mi się czas z Hemmingsem, więc zdecydowałam się na wycieczkę do parku.
- Czy ja dobrze zrozumiałam? Jesteście tutaj z chłopakami, bo macie supportować One Direction? - zapytałam, kiedy Luke ot tak oznajmił mi powód ich przyjazdu do Londynu. - Jak to się w ogóle stało?
- Dzięki twojemu bratu. Oglądał nasze filmiki w Internecie i polecił nas odpowiednim osobom. Cieszę się, że będziemy współpracować, zawsze go lubiłem – powiedział, kopiąc jakiś kamyk na chodniku. Wcisnął ręce do kieszeni i spojrzał na mnie kątem oka.
Wciąż byłam w lekkim szoku. Oczywiście, że się cieszyłam, bo to świetna okazja dla 5 Seconds of Summer, ale jednocześnie bałam się, że będzie ciężko pogodzić się z faktem, że w tej samej sali prób będzie mój dobry przyjaciel, była wielka miłość i obecny chłopak, zazdrośnik jakich mało.
- Gratulacje – rzuciłam, uśmiechając się niemrawo.
Jesteś taką egoistką, upomniałam się w myślach. Zamiast cieszyć się razem z przyjacielem, martwiłam się o siebie. A przecież ostatecznie i tak wszystko ułoży się jak będzie chciało, ciężko cokolwiek w stu procentach zaplanować.
- Cieszę się, dałaś radę się dzisiaj spotkać. Jest jedna rzecz, o której bardzo chciałem z tobą porozmawiać – zaczął, siadając na drewnianej ławeczce.
Przystanęłam przed nim, przez chwilę zastanawiając się czy czasem nie powinnam się ewakuować. Jego słowa brzmiały jak idealny początek bardzo poważnej rozmowy, na którą nie tyle nie miałam siły, co zwyczajnie byłam nieprzygotowana. Bałam się tego, co za chwilę może powiedzieć Luke. Rozejrzałam się dookoła. W pobliżu nie było żywego ducha, ludzie kłębili się na głównych ścieżkach, które prowadziły do głównego placu, na którym miał się dzisiaj odbyć jakiś pokaz. W pewnym sensie byliśmy sami.
- Zachowujesz się, jakbym miał zaraz wyciągnąć nóż. - Zaśmiał się, czym nieco rozluźnił atmosferę. Jednak wciąż miałam się na baczności, gdyby zrobiło się zbyt poważnie, chyba zwyczajnie bym uciekła.
Usiadłam obok niego. To musiałoby wyglądać zabawnie dla postronnego obserwatora, bo Luke jak zwykle był wyluzowany i pół siedział, pół leżał na ławce, kiedy ja siedziałam jak na szpilkach, gotowa do ewakuacji. Hemmings prychnął, dostrzegając sporą przestrzeń, którą między nami zostawiłam i przysunął się bliżej. Przewróciłam oczami, próbując chociaż wyglądać na rozluźnioną.
- Wydaje mi się, że dobrze wiesz, o czym chcę rozmawiać – zaczął. - Pamiętasz nasze pożegnanie?
Westchnęłam, odwracając od niego spojrzenie.
- Ciężko zapomnieć – mruknęłam pod nosem. Był jednak blisko, więc słyszał dokładnie każde słowo. Mógł w ostateczności wyczytać je nawet z ruchu moich ust, bo natarczywie mi się przyglądał.
- To nie daje mi spokoju, wiesz?
- Tobie nie daje spokoju? Serio? Luke, nasze pożegnanie, to było dla mnie piekło! Nie często zdarza się, żeby ktoś podziękował za wyznanie miłości – odparowałam, rzucając mu buntownicze spojrzenie.
Trochę głupio było mi z nim o tym dyskutować, ale wreszcie miałam okazję to z siebie wyrzucić, więc skorzystałam z sytuacji. Może wreszcie nie będę się czerwienić za każdym razem, gdy w mojej głowie pojawi się to wspomnienie? Może Luke wszystko dzisiaj naprostuje.
Nagle wizja tej rozmowy znacznie się poprawiła i zdecydowanie nie miałam ochoty już uciekać. Wystarczyło dobrze zacząć temat.
- Naprawdę chciałem powiedzieć wtedy coś innego. Ale to i tak nie miałoby sensu! - odburknął, zdenerwowany moim tonem.
- Co nie miałoby sensu? - zapytałam, nie rozumiejąc jego toku myślenia.
- Związek na odległość! I tak prędzej czy później byśmy zerwali. To się nigdy nie udaje. Jeszcze męczyć się przez dwa lata? I ty i ja w końcu mielibyśmy dość. Dlatego to nie miało sensu. Bo teraz możemy mieć świeży start, zamiast naprawiać to, co zepsuliśmy – odpowiedział, siląc się na spokój. Nie udawało mu się to w stu procentach, jego głos trochę drżał, tak samo jak ręce, którymi cały czas się bawił.
Zszokowana wpatrywałam się w niego bez słowa. Czy on naprawdę myślał teraz o związku ze mną? Już nawet same okoliczności nie dziwiły mnie tak bardzo, jak sam fakt, że poważnie o tym myślał. Serce na chwile mi się zatrzymało, gdy obrzucił mnie przenikliwym spojrzeniem i delikatnie się uśmiechnął, kiedy spostrzegł moją reakcję.
- Lu... Luke, ja mam chłopaka – odezwałam się w końcu. Zastygłam w bezruchu, nawet nie śmiałam mrugnąć.
- Wiem. Myślisz, że nie czytam gazet? - zapytał i zaśmiał się cicho.
Zmarszczyłam brwi. To takie typowe, że jego nawet to nie obchodziło. Pomyślał, że jak wrócił, to teraz miał pełne prawo mnie sobie przywłaszczyć, czy jak?
- I ot tak chcesz się ze mną związać? Nawet nie biorąc pod uwagę Nialla? - Mój głos stał się dziwnie piskliwy, chyba z nadmiaru tych wszystkich emocji. Sama nie wiedziałam, co myśleć. Z jednej strony byłam wściekła, że w ogóle o tym mówi, a z drugiej cieszyło mnie to, że jednak nie byłam mu obojętna, jak zawsze myślałam.
- My mamy coś, czego wy z Niallem nie macie. Mamy wspólną historię. Znamy się szmat czasu i nie możesz zaprzeczyć temu, że zawsze coś między nami było. - Po raz kolejny szeroko się uśmiechnął. Nie do wiary, że to wszystko było dla niego takie proste.
- Między nami... zawsze? - powtórzyłam. Teraz czułam, jak gotuję się ze wściekłości. - Ja zawsze próbowałam ci uświadomić, że coś do ciebie czuję, a ty miałeś mnie gdzieś, to jest ta twoja historia? - prychnęłam.
- Z początku naprawdę nie wiedziałem, że masz mnie za kogoś więcej niż przyjaciela. Spostrzegłem to na krótko przed wyjazdem, wtedy stwierdziłem, że mówienie ci o tym, że czuję to samo, jest kompletnie bez sensu, bo wiedziałem, że się przeprowadzam. Dlatego ci podziękowałem. Później gryzło mnie sumienie, że mogłem to rozegrać inaczej, ale było za późno – wyjaśnił.
- Więc przez cały ten czas przed przeprowadzką...? - Ciężko było mi poukładać myśli. Natłok emocji sprawił, że na chwilę ogłupiałam.
Luke skorzystał z chwili mojej słabości i złożył pocałunek na moich ustach. Powinnam była zareagować szybciej, ale... to było naprawdę bardzo przyjemne. Kiedyś marzyłam o tym, by zasmakować jego ust, teraz miałam ku temu okazję, więc przez chwilę naprawdę chciałam się nią nacieszyć. W dodatku kiedy ulokował swoją ręką na mojej szyi, zablokował mi drogę ucieczki. Serce zabiło mi szybciej, bo z jednej strony od razu zaatakowało mnie poczucie winy, ale z drugiej, naprawdę zaczynało mi się to podobać. Głównie dlatego zebrałam w sobie siłę, by wreszcie go od siebie odepchnąć.
Kiedy spojrzałam w jego oczy, w których kryło się zadowolenie i pewność siebie, poczułam powagę tej sytuacji. Historia się powtórzyła, ale tym razem to nie Demi i Niall znaleźli się w środku zainteresowania, tylko ja i Luke.

gif credit to owner

Hey there!
Jestem z nowym rozdziałem, jak wcześniej obiecałam. Nawet mi się podoba, ale jestem bardzo ciekawa, co wy o tym sądzicie. Cieszę się, że tak licznie odpowiedzieliście na moje pytanko w ankiecie. Mogę teraz spokojnie zabrać się za planowanie księgi trzeciej. 
Pozdrawiam, xx!

22 komentarze:

  1. Świetny ten rozdział! Takiego zwrotu akcji i bum bam się nie spodziewałam. Jeszcze jakby to ktoś zobaczył to by było…
    Upewniłaś mnie (i może innych), że nie jesteś jakąśtam blogerką, tylko że masz i powinnaś mieć tu swoje miejsce. Weny dla cb
    Alex23

    OdpowiedzUsuń
  2. Czemu zawsze kończysz w takim momencie?! Teraz ciekawość będzie mnie zżerać pewnie bardziej nić kiedykolwiek! Świetny rozdział, już nie mogę doczekać się następnego!
    Przy okazji zapraszam do mnie: http://beautyandthebeast-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurde nie spodziewałam się tego!
    No to teraz zaczną się kłopoty?
    Ciekawi mnie co na to powie Niall :)
    Blog super , czekam na następny! ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku *-* Jak ja kocham tę historię ! *-*
    Rozdział jest taki świetny, że mam ochotę skakać ze szczęścia.
    :*
    Nie mogę doczekać się następnego rozdziału ! ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. szczerze mam nadzieję, że wybierze Luka :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. waaa! serio?! :D wiesz, powiem Ci, że nawet mnie to cieszy haha :D

      Usuń
  6. Jak jak... ze co? :o
    Wow jestem w ciężkim szoku, serio...
    Ale tak z drugiej strony niech Horan poczuje to, co Anya :p
    Czekam na następny rozdział :) możesz jakoś określić, kiedy będzie? Np za tydzień, 2, miesiąc? ;) buziak x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście postaram się wrzucić jak najszybciej, umówmy się, że coś około dwóch tygodni, to chyba najbardziej prawdopodobne, xx

      Usuń
  7. Ten Luke to palant! Dziewczyna jest zajeta ale on i tak ją całuje i prosi o związek pffdd

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam ten rozdział, naprawdę! *o*
    Mam nadzieję że Anya i Niall w końcu się pogodzą :D
    Pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie nie nie! Po co anya calowala sie z lukiem?! Ona moze sie calowac tylko z niallem :"( Chce zeby znowu bylo tak slodko kiedzy anya a niallem i zeby luke zniknal NA ZAWSZE!
    A opowiadanie swietne jak zawsze! :D Zycze weny i czekam na nexta! (Ktory mam nadzieje, ze pojawi sie jak najszybciej bo jak nie to hxdtookxfjgjvswfcx) :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, ja też mam nadzieję, że pojawi się szybko, przynajmniej szybciej niż ten (ponad miesiąc, chyba przeszłam samą siebie). Postaram się dodać w przeciągu dwóch tygodni, może nie będzie 'hxdtookxfjgjvswfcx' hihi.
      Dziękuję i pozdrawiam, xx!

      Usuń
  10. Kurczę, mam nadzieję, że na kolejny rozdział nie będziemy musieli tak długo czekać :) Dopiero niedawno wpadłam na ten blog i od razu mi się spodobał. Jestem ciekawa dalszej fabuły. Jak wiele osób wcześniej, wkurzyłam się na Anyę. Dlaczego ona w ogóle pocałowała tego Luke'a? W ogóle co z niego za głupol, że próbuję ją wyrwać choć ona ma chłopaka? Jestem ciekawa jak na to wszystko zareaguje Niall :)

    Skylar George. Destiny Hopkins. Demi Lovato. Trzy przyjaciółki z Brooklyn'u, których życie już nigdy nie będzie takie samo. Miłość, zabawa, uczucie, naiwność. Co będzie, gdy wszystko stanie się MOŻLIWE ?
    Zapraszam do siebie na: www.possible-fanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. No i przyznam, że się porobiło nieźle. Nie jest mi też żal Nialla, do pewnego momentu, do końcówki. Kiedy Anya, robi coś co delikatnie komplikuje wszystko jeszcze bardziej, a właściwie co robi Luke od samego początku czułam, że chodzi mu to po głowie... Oh.. Biedacy. Czekam na kolejny! <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo fajny rozdział. Nie spodziewałam się takiego obrotu akcji. Luke czuł to samo do Anyi wtedy? Szkoda, że dowiaduje się po fakcie, a ob chce to naprawić i zabrać od Nialla. Zobaczymy, co tam wymyślisz.
    Życzę weny i czekam na następna część.
    Joasia

    OdpowiedzUsuń
  13. Kocham, kocham, kocham! <3 Masz talent! Cudny rozdział, czekam na kolejny. Pozdrawiam :)

    Zapraszam do mnie: http://lovehateonedirection.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Niesamowity rozdział czkam na kolejny.Jak to się stało,że Ans całowała się z Lukiem?!Jestem ciekawa co bëdzie dalej.:-) Przepraszam za błędy,telefon robi swojexd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie martw się błędami, telefony płatają figle ;D Dziękuję za opinię <3

      Usuń
  15. Najpierw... świetny szablon... potem - ciekawa akcja. przeczytałam od najnowszego rozdziału, ale właśnie zamierzam wrócić na początek bo no cóż, zaciekawiłaś mnie, mimo że z początku wpadłam jedynie aby zachęcić do siebie! Mam nadzieję, że wpadniesz, (:
    PRZECZYTAJ WAŻNE
    Zawsze jest szansa, że wejdziesz, zobaczysz, pokochasz ( mam nadzieję lol )
    youngloovers.blogspot.com
    loovelorn.blogspot.com
    fromyourlust.blogspot.com
    ifindyourlips.blogspot.com
    Nawet jak nie masz teraz ochoty, to kiedyś pewnie będzie ci się nudzić, zerknij, może warto :)

    OdpowiedzUsuń
  16. CO.TO.MIAŁO.BYĆ!!!?On chyba nie popsuje im związku? C'nie?Jeśli tak to znajdę Cię i nie wiem czy z tb bd dobrze bo bd musiała inaczej napisać ten rozdział :)
    pozdrawiam Truskaweczka xoxo :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za opinię! To wiele dla mnie znaczy!