14 grudnia 2012

Prolog

            Wybiła godzina dziewiąta. Nastawiony dzień wcześniej budzik dał o sobie znać, sprawiając tym samym, że miałam ochotę rozwalić go o podłogę. Leniwie wyciągnęłam rękę spod kołdry i na ślepo zaczęłam szukać urządzenia. Przewróciłam kilka przedmiotów stojących na szafce nocnej, jednak po dotyku nie potrafiłam dojść do tego, która rzecz jest moim od dzisiejszego poranka znienawidzonym telefonem.
            Warknięcie pełne dezaprobaty i zdegustowania wydobyło się z głębi mojego przełyku. Otworzyłam lekko oczy, mrucząc pod nosem przekleństwa. Nim w pełni przyzwyczaiłam się do promieni słonecznych zdążyło przelecieć pół piosenki "Kids Aren't Alright" – The Offspring, służącej mi za nieszczęsny budzik.
            Po jego wyłączeniu oraz po odzyskaniu czucia we wszystkich kończynach po kolei, zsunęłam się z łóżka i podreptałam do swojej osobistej łazienki. Odprawienie codziennego, porannego rytuału w ciągu ostatnich dwóch tygodni zajmowało mi cholernie dużo czasu. Kiedyś potrafiłam przygotować się w piętnaście minut, obecnie potrzebowałam co najmniej godziny. W głębi duszy dobrze wiedziałam, co było powodem nagłego pogorszenia się mojego stanu zdrowia zarówno psychicznego, jak i fizycznego, jednak wciąż nie potrafiłam otwarcie przyznać się przed samą sobą.
            Dwa tygodnie z dala od pewnego wysokiego blondyna o niebieskich oczach dawało się we znaki. Choć SMS-y wymienialiśmy praktycznie non stop – przez co zdążyliśmy już wydać fortunę – i codziennie wieczorem rozmawialiśmy przez telefon, to i tak nie dawało tego samego efektu, co przebywanie „tuż obok”.
            Nie, nie bałam się przyznać jak bardzo zależało mi na człowieku, który do niedawna był określany zaledwie mianem przyjaciela. Chodziło raczej o uczucie, którym później zaczęłam go darzyć. Po prostu bałam się powiedzieć głośno, że zaczęłam się w nim zakochiwać, kiedy znaliśmy się nieco ponad miesiąc. Czy to w ogóle było możliwe, by w tak krótkim czasie poznać, co to miłość?
            A czy to może być coś innego?, prychnęłam cicho.
            Gdybym go nie kochała, nie budziłabym się co rano z nadzieją, że może tym razem zobaczę go siedzącego obok, wpatrującego się w moją osobę. Nie brakowałoby mi jego dotyku, zapachu, stylu bycia i irlandzkiego akcentu. Nie brakowałoby mi… jego całego.
            Może właśnie tego było nam trzeba? Rozłąki. Tylko po to, by zobaczyć jak bardzo nam na sobie zależy. Żeby w końcu zrozumieć, że to wcale nie zauroczenie, a prawdziwe uczucie rodem z dobrego romansidła, albo bajki Disneya.  
            Gdyby to dzisiaj przyszło mi wyznać mu miłość, nie wahałabym się, przeszło mi nagle przez myśl.
            Westchnęłam, zrzucając z siebie piżamę i pomału wchodząc pod prysznic. Chłodne krople wody, zmieszane z kremowo miodowym żelem pod prysznic spływały przyjemnie po mojej skórze. Dzięki temu zabiegowi myślałam coraz trzeźwiej i czułam się nieco pewniej. Przeczesałam palcami mokre włosy i oparłam się o zimne kafelki kabiny prysznicowej. Skrzywiłam się, gdy po moim ciele przebiegły niemiłe dreszcze, a w głowie zaczęły pojawiać się urywki wspomnień z ostatnich dwóch tygodni. Mimowolnie zaczęłam porównywać to, jak czułam się wtedy, do tego, jak czułam się w chwili obecnej. Smutek i tęsknota urosły do rangi tych „nie do wytrzymania”. Z początkowej obojętności i wmawiania sobie, że „to tylko miesiąc”, przeszłam do fazy, w której zaczęło się odliczanie dni do powrotu chłopaków.
Cóż, jakby nie patrzeć nie brakowało mi tylko Nialla, ale całej piątki wariatów. Bez nich w domu było jakoś dziwnie cicho i niezwykle pusto.
Tak to sobie tłumacz, usłyszałam denerwujący Głos w głowie, który ostatnimi czasy dość często wtrącał swoje trzy grosze do moich przemyśleń.
            Nigdy nie chciałam zachowywać się jak te przesłodkie dziewczyny, które nie potrafiąc przeżyć godziny bez chłopaka, który im się podoba, czepiają się go jak rzep psiego ogona. Wiadomo, że każdy potrzebuje swojej własnej przestrzeni życiowej. Jednak po dwóch tygodniach życia w całkiem odseparowanych od siebie przestrzeniach… to staje się niezależne od człowieka. Tęsknota miesza zarówno w myślach, jak w całym życiu.
            Nie ważne jak bardzo starałabym się pojąć, jak to możliwe, bym tęskniła za nim tak, jak tęskni się za najlepszym przyjacielem z dzieciństwa, siostrą bliźniaczką, która na dwa miesiące wyjechała na obóz, albo ukochaną babcią, która, odkąd można sięgnąć pamięcią, jako jedyna potrafiła podnieść na duchu. I tak nie potrafiłam tego pojąć swym marnym, ludzkim umysłem. Już po kilku dniach znajomości między nami pojawiła się ta cienka nić zrozumienia, która – na przykład – między mną a Marisol zaczęła się pokazywać dopiero po dwóch latach. Sol na moje zaufanie pracowała przez długi okres czasu, zupełnie, jak ja na jej. Z kolei Niallowi już podczas pierwszej rozmowy mogłabym wyjawić wszystkie sekrety.
            Ciesz się, że tego nie zrobiłaś. Jeszcze by uciekł, mruknął Głos.
            Zaśmiałam się cicho pod nosem. Dobrze wiedziałam, że choćby nie wiem co, zostałby przy mnie. 
            Pokręciłam gwałtownie głową, próbując opróżnić ją ze zbędnych myśli. Nie myśl o nim, chociaż przez jeden dzień, po raz kolejny odezwał się nieproszony Głos. A to niespodzianka! Po raz pierwszy w pełni się z nim zgadzałam! Jeden dzień. Jeden dzień to raczej nie wiele.

            Orzeźwiona po porannym prysznicu zbiegłam po schodach i bezceremonialnie wpadłam do kuchni. Jako że w moim gardle było bardziej sucho, niż na Saharze, niemalże rzuciłam się w stronę kartonu z sokiem pomarańczowym, którym w oka mgnieniu zaspokoiłam pragnienie. Stanęłam naprzeciwko lodówki. Może i odbicie w jej drzwiach było nieco zniekształcone, jednak działało prawie tak dobrze, jak lustro w łazience. Strzepnęłam niewidzialny pył z czarnej bluzy, którą podkradłam kiedyś Louisowi, poprawiłam dresowe spodnie i przeczesałam dłonią mokre loki, które zaledwie kilka minut wcześniej były proste niczym struna.
            Już miałam otworzyć lodówkę, obserwując magiczne, samozapalające się światło, gdy usłyszałam denerwujący dźwięk dzwonka do drzwi. Przewróciłam oczami, w duchu modląc się, by to nie była kolejna grupka fanek. Ostatnim razem odwiedziło mnie pięć dziewcząt, mniej więcej w moim wieku, które – ku mojemu zdziwieniu – wcale nie szukały chłopaków. Zrobiły sobie kilka zdjęć ze mną, po czym, jak gdyby nigdy nic, poszły sobie, uprzednio dziękując za pamiątkę. Cóż, może było to miłe, jednak całkiem niespodziewane wydarzenie. Kilka godzin później zdjęcia już krążyły po internecie, dzięki czemu miałam przynajmniej stu procentową pewność, że to nie był zwykły sen.
            Uchyliłam drzwi, przyglądając się niewysokiemu, łysemu mężczyźnie z czarną torbą przewieszoną przez ramię. Gdy tylko dotarło do mnie, kim był ubrany w granatowy uniform pan, odetchnęłam z ulgą i spokojnie wyszłam na werandę. Listonosz ze znudzeniem wręczył mi plik listów, po czym ulotnił się, mrucząc krótkie „do widzenia”. Rachunki, reklamy z banków, dwie kartki od cioci z Polski, z którą korespondowałam od wakacji i jeden tajemniczy, zamknięty w ciemnej kopercie list. Z zaciekawieniem wysunęłam ze środka papier i omal nie spadłam ze schodów, spoglądając na nazwisko adresata.
            To był list od Marisol.
~ * ~ 

Welcome back! 
Ach, jak ja się cieszę, że znów tutaj jestem. Ciężko było nie opublikować tego wcześniej, ale przerwa musiała być. Inaczej jeszcze by Wam się znudziło. Jak obiecałam, tak jest - Marisol znów wkracza do akcji. Co prawda chwilowo na odległość, jednak już niedługo. Jak widać główne "hasło" do księgi drugiej zostało już zmienione. "I'm here for you" - nie bez powodu wybrałam akurat ten fragment, ale o tym kiedy indziej :)
Wybaczcie, że jeszcze nie opublikowałam Liebster Award, jednak teraz prawie w ogóle nie mam czasu na "dodatkowe zajęcia". Zapewne wiecie jak to jest, kiedy koniec semestru zbliża się wielkimi krokami. 
Chciałam Wam ogromnie podziękować! Wyświetleń bloga było już nieco ponad 25 000! Nigdy nawet nie marzyłam o tak ogromnej liczbie ^,^ Przy okazji chciałam również podziękować za dużą ilość komentarzy pod Epilogiem :)

Pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkiego dobrego! :)

12 komentarzy:

  1. Oho, doczekałam się <3 Siedzę sobie spokojnie, patrzę, dodałaś prolog i o mało nie wylałam na siebie kubka herbaty. Takie wzbudzasz we mnie emocje :D. Po raz któryś ci powiem, kocham twoje opisy i kochać ich nie przestanę, bo są tak cudowne, że jak je czytam to mam ochotę isć do ciebie u ukraść ci talent. To nie godzi się wręc,z by ktoś tak pięknie pisał ;P. Ale co do prologu, powiem tak, biedna Anya. Rozłąka jej zdecydowanie nie służy. Już nawet słyszy głos w swojej głowie ;P. Aczkolwiek to mi się podobało ;). I to jak świetnie opisujesz jej uczucia względem Niall'a.
    Och i Marisol powraca! Niezwykle mnie to cieszy, bo tak jak i Harry, Marisol jest tu niezwykle ciekawą postacią i jestem strasznie ciekawa, co u niej.
    Pozdrawiam gorąco, życzę weny i czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
  2. O tak, tak, tak! Jak ja uwielbiam to opowiadanie ^^ pisz szybkooo!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. W końcu. Świetny jak każdy poprzedni <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow, doczekałam się. Ostatnio mam tak świetny humor, że chyba już lepszego mieć nie można. A tu proszę - jednak ci się udało! Prolog oczywiście wyszedł genialnie - wprowadzasz nas w nową fabułę delikatnie, a nie z rozmachem, jak ma to w zwyczaju większa część bloggerek. Zauważyłam tam tylko taki błąd - "nieważne" pisze się razem :). Zapewne przez pośpiech umknęła ci ta spacja. Mnie też się to często zdarza. Tak samo powtórzenia - muszę czytać 76346437 razy tekst, żeby wszystko dopracować, a na to też czasu zbyt wiele nie mam. Wracając do prologu. Za Marisol powiem szczerze nie przepadam, lecz może w trakcie trwania drugiej księgi spojrzę na nią z innej perspektywy. Czego nie mogę się doczekać? Harry'ego i Ines! Zdecydowanie moja ulubiona para. Ostatnio nawet chyba bardziej od Niall'a i An. Dziwna ja. Nie pozostaje mi nic innego, jak czekać spokojnie na rozdział pierwszy. Całusy!

    OdpowiedzUsuń
  5. No w końcu nowy :D
    Uwielbiam twoje opowiadanie, wiesz ? <3
    Czekam z niecierpliwością na kolejny równie świetny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. O ja jak to szybko minęło ;D
    Cieszę się że jesteś ;P
    Co do prologu, te wszystkie uczucia An uwielbiam jak tak piszesz ;))
    Teraz tylko pozostaje czekać na dalszy ciąg ;P
    Więc czekam na następny ;))
    Pozdrawiam,
    M.

    OdpowiedzUsuń
  7. bardzo genialnie się zapowiada *__*
    Informuj mnie na TT jeśli możesz ?! @69WithMyHarry

    PS. Zapraszam do sb http://biglove1d.blogspot.se/

    OdpowiedzUsuń
  8. Jejku, genialnie piszesz. Tak lekko. Uwielbiam taki styl pisania. Teraz tylko pozostaje mi czekać na ciąg dalszy.
    Trzymaj się i wesołych świąt.
    [recover-from-loss.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  9. Ach! Przepraszam, że komentuje rozdział, tak późno, ale za dużo czasu nie mam.
    Jakby Niall był moim chłopakiem pięciu minut bym nie wytrzymała bez niego. A ona ma mieszkać bez niego miesiąc. Bez chłopaków również.
    Właśnie, jeśli chodzi o chłopaków czuję jakiś niedosyt. Chcę ich więcej! :D
    Marisol wkracza do akcji ^^ Uwielbiam tą dziewczynę! Ciekawe w jakie kłopoty wpadnie. Bo wiadomo to taka dziewczyna, co uwielbia przygody.
    Szablon jest nieziemski *.* Mogłabym patrzeć na niego cały czas C:
    magic-in-london

    OdpowiedzUsuń
  10. Oh nowy sezon ! Już nie mogę się doczekać kolejnych akcji, tajemnic i romansów ,haha :D
    pozdrawiam i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  11. asufhsgshghsgsghsh
    Cieszysz się tak samo jak ja, że w końcu tutaj dotarłam? :D Bo Ty nawet nie wiesz jak dzisiaj zapieprzałam z innymi blogami by w końcu do Ciebie zajrzeć i wszystko nadrobić.
    Jestem uradowana końcem pierwszej części i ogromnie zaciekawiona kolejnej, co teraz wymyślisz, bo w końcu musisz mieć jeszcze wiele pomysłów, ale jestem wręcz pewna, że wszystkie nas zaskoczą i będziemy ( OBY! ) zadowoleni. Sol wraca, list hm zaczyna robić się ciekawie, nawet bardzo więc teraz z niecierpliwością czekam na dwójkę a jutro czytam jednopart ! :) x Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  12. Jestem znów.
    Nowa księga, nowe przeżycia, nowe spojrzenie. Hm. Zakochana po uszy. Teraz to czuć. Przy okazji tej całej sytuacji. Bez niego to nie jest już to samo, co nie? An dopiero teraz się przekonała jak pusto jest bez jej Nialla. Bez niemającego wyczucia Harry'ego. Bez nie do końca zrozumianego Zayna. Bez troskliwego Liama. No i bez szalonego braciszka. Eh.
    No i jeszcze list od Marisol. Sam fakt ciemnej koperty by mnie osobiście zmartwił. Tak po prostu.
    Buziam ;*

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za opinię! To wiele dla mnie znaczy!