13 października 2012

Rozdział XVI: Dzisiaj cierpisz poczwórnie

Niall
Dopiero teraz, gdy od dwóch godzin siedziałem zamknięty w studio nagraniowym z pozostałą czwórką, zrozumiałem, jaki pomysł z wyjściem do Black Rose był idiotyczny. Opuściłem próbę tylko po to, by wylewać łzy do szklanki z alkoholem. Chociaż, na tak na dobrą sprawę, nie byłbym im tutaj wtedy potrzebny. Żeby próba przebiegła pomyślnie, żeby wszystko poszło gładko i sprawnie, wszyscy musimy być na maksa skupieni. Mamy przed sobą wyznaczony konkretny cel, którego nawet na chwilę nie możemy stracić z oczu. Wczorajszego dnia przed oczami miałem coś zupełnie innego niż platynową płytę.
To uświadomiło mi również, ile czasu spędzam na ciągłym myśleniu o uroczej, pięknej Anyi. Szkoda, że tego natłoku myśli nie można po prostu wyłączyć. Byłoby dużo prościej, gdybym na czas próby skupił się na tym, co ważne dla naszego zespołu.
Zaśpiewałem właśnie ostatni wers swojej kwestii w More Than This, jak zwykle w myślach dedykując tę piosenkę swojej ukochanej, gdy Liam wydarł mi się za uchem:
– Skup się, kochasiu!
Zbeształem go wzrokiem za to, że w ogóle śmiał mi przerwać. Przecież wiedział, jak szybko można mnie rozkojarzyć. Jeżeli później nie skupię się na swoich zwrotkach, to wszystko wyłącznie jego wina.
– Ostatnio harowaliśmy tu przed trzy godziny, kiedy ty nawet nie raczyłeś się pokazać – dodał Zayn, uśmiechając się cwaniacko.
– Dlatego dzisiaj cierpisz poczwórnie. – Louis zaśmiał się, niczym szalony naukowiec.
Przewróciłem oczami, dając im do zrozumienia, że nie bardzo ruszają mnie ich dowcipy. Zamiast pomagać mi się skupić, to coraz bardziej mnie rozpraszali. Nigdy nie sądziłem, że mogą być aż tak mściwi. Tyle, że chyba nie wzięli pod uwagę tego, iż śpiewanie nie było wcale żadną karą. Nigdy nie nazwałbym tego katuszami, za bardzo kochałem to, co robiłem. Już otwierałem usta, by coś powiedzieć, kiedy Harry wpadł mi w jeszcze niewypowiedziane słowa.
– Nie wiem, jak wy, ale ja mam ochotę na milkshake.
Zszokowało mnie to, że postanowił się w końcu odezwać, dlatego nawet nie nawrzeszczałem na niego za to, że nie dał mi dojść do słowa. Harry, odkąd zaciągnęli mnie do studia, zachowywał się tak, jak gdyby go tam nie było. Trochę jak zwykły cień na ścianie, który nic, tylko za nami podążał. Próbowaliśmy wydobyć z niego informacje, dlaczego tak nagle zamknął się w sobie. Niestety, ale zbywał nas tylko machnięciem ręki, próbując skupić naszą uwagę na gnębieniu mojej skromnej osoby.
– Panowie, słyszeliście. Zmywamy się – rzucił uradowany Louis, klaszcząc w dłonie. – A ty, Niall, mój drogi, kochany Niallerze, lepiej zostań i rozgrzewaj dalej swój piękny głos. Niedługo wrócimy, w końcu mamy oddać managerowi klucze do studia, kiedy tylko się pojawi – dodał, będąc już jedną nogą po drugiej stronie drzwi.
Westchnąłem ciężko, próbując nie wybuchnąć gniewem. Zasłużyłeś sobie, zasłużyłeś sobie, zasłużyłeś sobie – powtarzałem w myślach, by nie wypaść z równowagi. Gdy zamknęli za sobą drzwi, w pomieszczeniu momentalnie zapadła grobowa cisza. Powzdychałem sobie jeszcze kilka razy, tak dla samej zasady, po czym wstałem ze stołka, by rozprostować kości. Okrążyłem pomieszczenie kilkakrotnie. Nie było ono duże, miało na oko trzy na cztery metry kwadratowe. Trzy ściany były czerwone, czwartej natomiast praktycznie nie było. Za ścianę robiła bowiem ogromna szyba, która oddzielała od siebie dwa osobne pokoje. Na środku rozłożony był cały sprzęt – mikrofony, słuchawki, stojaki – nie trudno było potknąć się o kable, rozłożone na ziemi. W kącie stało pięć wysokich krzeseł ze skórzanymi siedzeniami. Wyglądały na bardzo drogie i luksusowe. Tak naprawdę nie wiadomo było, po co te siedzenia w ogóle były kupione. Prawie z nich nie korzystaliśmy, zazwyczaj nagrywaliśmy na stojąco.
Chwyciłem za gitarę, którą tuż po wejściu do studia postawiłem w kącie. Z plecaka, który przytaszczyłem ze sobą, wyciągnąłem mój notes. Zawsze, gdy spoglądałem w nuty i słowa, które bazgrałem, przypominały mi się chwile z Anyą na polanie, w środku lasu. Obiecałem jej, że usłyszy kiedyś piosenkę, którą – na marginesie mówiąc – skończyłem kilka dni temu, ale za bardzo bałem się jej pokazać. Gdyby nie strach, już dawno wyznałbym jej, co czuję.
Przysunąłem krzesło do mikrofonu, by się o nie oprzeć. Przełożyłem pasek gitary przez ramię i delikatnie przejechałem palcami po strunach instrumentu. Zacząłem grać przypadkowe akordy, by ponownie wczuć się w jej dźwięki i ewentualnie trochę ją dostroić.

Niall
Uśmiechnąłem się do siebie, gdy brzmienie mojego ulubionego instrumentu zaczęło niebezpiecznie przypominać utwór, który niedawno napisałem. Przymknąłem oczy, by jeszcze bardziej wczuć się w kojące moje zmysły nuty. Dałem się ponieść emocjom, które od tak dawna starałem się trzymać na wodzy. Mimo prób powstrzymania mojego mózgu od płatania mi figli, wyobraziłem sobie postać Anyi. Wyobraziłem sobie, że stoi tuż przede mną i słucha utworu, który stworzyłem specjalnie dla niej. Zagrałem w końcu akord, w którym wszedłem z wokalem. Zacząłem od pomruku, po czym śpiewałem coraz głośniej, stabilizując drżenie głosu.
Poszedłbym wszędzie dla ciebie
Wszędzie, gdziekolwiek byś prosiła, 
Zrobiłbym dla ciebie wszystko,
Wszystko, cokolwiek byś chciała.
Spacerowałbym z tobą dookoła świata, 
Za jeden twój pocałunek…
Dźwięk ostatniego akordu cichł wraz z każdą kolejną sekundą, aż wokół mnie znów zapanowała grobowa cisza. Wsłuchałem się w cichutkie łomotanie mojego serca, mając wciąż zamknięte oczy. Poczułem się wolny, jak gdybym właśnie wyznał wszystkie uczucia, które chowałem w sobie. Zawarłem je w piosence, a dzięki zaśpiewaniu jej, naprawdę zrzuciłem z siebie wielki brzemię, jakim była ta skryta miłość.
W pewnej chwili zorientowałem się, że w pomieszczeniu wcale nie znajdowałem się sam. Usłyszałem miarowy, spokojny oddech tajemniczej osoby, która chyba nawet nie kryła swojej obecności. Otworzyłem więc oczy i bez zbędnych ceregieli spojrzałem w stronę drzwi, o które właśnie opierała się Anya. Siadło mi na psychikę?, zapytałem siebie w myślach. Wydawało mi się, że z tęsknoty zacząłem sobie wyobrażać jej postać. Standardowy, mocny zapach fiołkowych perfum, błękitne tęczówki, głębokie spojrzenie, w którym aktualnie krył się podziw i zadziwienie. Pełne, różowe usta – tylko leciutko pociągnięte jasnoczerwoną szminką – zawsze układające się w delikatny półuśmiech, teraz były zaciśnięte w wąską linię. Popadła w chwilową konsternację, a mi nie trudno było tego dostrzec.
Kiedy weszła do studia? Czy słyszała fragment utworu, w którym padało jej imię? Czy właśnie dlatego nie ruszała się z miejsca, nie mówiąc nawet słowa? Czy w jej oczach byłem już skończony, nawet jako przyjaciel?
Przygryzłem wargę, nie spuszczając z niej wzroku. Próbowałem wczuć się w jej emocje, wyczytać z wyrazu twarzy, o czym myślała i czy w ogóle się domyślała. Po krótkiej chwili milczenia, uśmiechnęła się nieznacznie i podeszła kilka kroków bliżej. Wręczyła mi kubek kawy prosto ze Starbucks'a. Podając mi go, lekko musnęła skórą dłoni o moją rękę, co wywołało ciepły dreszcz na moim ciele. Od kilku dni powtarzaliśmy ten sam gest. Chyba nieświadomie szukaliśmy na wzajem swojego dotyku. Nie wiedzieć czemu, dodało mi to nieco pewności siebie.
Spojrzałem w jej oczy, na chwilę się w nich zatapiając. Odwróciła wzrok nieco szybciej niż zwykle, co trochę mnie zasmuciło.
Dziwnie czułem się w jej towarzystwie i ciężko było mi to ignorować. Odkąd musiałem udawać, że wcale nie pamiętałem pocałunku, który zdarzył się zaledwie dzień wcześniej, nie potrafiłem nie stresować się jej obecnością. Była dość spostrzegawcza, by zauważyć, że coś było nie tak, dlatego starałem się potrójnie, by wyglądać jak najbardziej naturalnie.
– Ta piosenka... była cudowna – powiedziała, gdy już przysunęła sobie krzesełko i usadowiła się naprzeciw mnie. Uśmiechnąłem się i nic nie mówiąc, pociągnąłem jeden, wielki łyk kawy. – Czy to ta, nad którą ostatnio tyle pracowałeś? – dopytywała się.
– Dokładnie ta. Widzisz, obiecałem ci, że ją usłyszysz. I voilá. – Kąciki jej ust delikatnie uniosły się ku górze. Upiłem kolejny łyk. – Czy to... – zacząłem, patrząc na kubek badawczym wzrokiem. Nie potrafiłem do końca określić smaku płynu, który znajdywał się w środku. Skądś go znałem. Był niesamowity.
– Espresso. Takie jak lubisz. – Pokiwałem energicznie głową, omal nie wylewając przy tym odrobiny kawy na spodnie. Odetchnąłem z ulgą, zlizując kilka kropli cieczy z dłoni, na której, na szczęście, wylądowała. Szkoda by było nowych, jasnych spodni, które miałem na sobie zaledwie trzy razy.
– Jak się tutaj dostałaś? – zapytałem, opierając gitarę o krzesło. Byłem naprawdę ciekaw.
– Poprosiłam Lou o adres studia. Rodzice zbierali się już do domu, więc wybłagałam ich, by mnie podrzucili tutaj po drodze.
– Przepraszam cię, że tak szybko się zwinąłem po obiedzie, ale chłopacy od razu mnie tutaj zaciągnęli. Gdzieś mieli moje tłumaczenia, że obiecałem ci pomóc w sprzątaniu. – Machnęła ręką, zbywając moje tłumaczenia. Jej myśli wciąż kręciły się wokół mojego utworu, co nieco mnie krępowało i nie dawało się odprężyć. Bałem się, że w końcu mogło paść to pytanie, którego tak bardzo nie chciałem usłyszeć.
– Mówiłeś, że twoje utwory są czymś w rodzaju pamiętnika, a to, co w nim zapisujesz, to są twoje najskrytsze myśli i uczucia – zawahała się, przykładając dłoń do ust, jak gdyby próbowała odwrócić moją uwagę od swojego speszenia. Spojrzałem na nią pytająco. – Komu jest dedykowany ten utwór? – zapytała po chwili namysłu, cichutko, jakby wstydziła się swoich słów. Moje serce zawsze przyspieszało, kiedy zachowywała się tak słodko i niewinnie. Odnosiłem wtedy wrażenie, że muszę ją chronić, bo jest taka... delikatna. Choć zdawałem sobie sprawę z tego, że to nie do końca prawda. Była jedną z najsilniejszych psychicznie osób, jakie znałem.
Przekląłem w duchu. Właśnie tego pytania chciałem uniknąć. Nie chciałem mijać się z prawdą, ale jak mogłem tak po prostu zakomunikować jej, że piosenka została napisana specjalnie dla niej? Odwróciłem wzrok, próbując opanować drżenie dłoni. Czułem, że gdybym odezwał się choćby słowem, mój głos podskoczyłby niemal o oktawę. To zdarzało się tylko w wyjątkowo napiętych i stresujących sytuacjach, co Any dobrze wiedziała. Od razu zrozumiałaby, że coś jest nie tak. Dlatego westchnąłem głęboko, odchrząknąłem i dopiero wtedy, kiedy byłem w stu procentach pewny, że opanowałem nie tyle swoje myśli, co czyny, odpowiedziałem:
– Jest pewna wyjątkowa dziewczyna, której, mam nadzieję, piosenka się podoba. – Uśmiechnąłem się promiennie, gdy zobaczyłem minę dziewczyny. Mocno zaczęła się zastanawiać nad moimi słowami, zapewne w myślach próbowała rozwikłać zagadkę "wyjątkowej dziewczyny". Zmarszczyła lekko nos i przygryzła dolną wargę, lustrując mnie wzrokiem.
Zdobyłem się na odwagę i podszedłem do niej, wcześniej odkładając kubek na ziemię. Siedziała na krześle, więc nachyliłem się nad nią, spoglądając jej głęboko w oczy. Tym jednym spojrzeniem próbowałem jej przekazać wszystko, co czuję. O dziwo, tym razem wcale nie odwróciła wzroku, jakby naprawdę odczytała moje intencje.
– Będzie zachwycona, kiedy ją usłyszy – powiedziała z nutką dziwnej desperacji w głosie. Mówiła cicho, spokojnie.
– Już ją usłyszała – szepnąłem, a całe napięcie, które czułem do tej pory zniknęło, jak za dotknięciem magicznej różdżki. Przekrzywiła głowę na bok, z jej ust nie schodził uśmiech. – Stwierdziła, że to było przepiękne – mruknąłem.
Napięcie, które między nami się utworzyło, było całkiem przyjemne. Napełniało mnie pozytywną energią.
Jej policzki zaczerwieniły się lekko, a uśmiech stał się bardziej szczery i optymistyczny. To delikatne zaskoczenie wymalowane na jej twarzy dodawało jej uroku.
– To nie jest śmieszne – powiedziała spokojnie. Czy naprawdę sądziła, że to wszystko jakiś marny dowcip? Przecież wiedziała, że nie byłbym w stanie zrobić czegoś takiego.
– Nie śmieszne – przyznałem – ale prawdziwe. – Spuściła głowę, zawstydzona swoją własną reakcją. Przejechałem opuszkami palców po jej policzku, w końcu delikatnie uniosłem jej podbródek, by spojrzeć jej w oczy.
Jeszcze chwilę uciekała ode mnie wzrokiem. Kiedy w końcu się poddała, pozwoliła mi utonąć w jej zielonych tęczówkach. Wciąż trzymałem dłoń na jej policzku, co chyba wreszcie przestało ją krępować, bo uśmiechnęła się nieśmiało. Miałem naprawdę ogromną ochotę ją teraz pocałować.
Anya
Nasze relacje uległy gwałtownej zmianie, co w pewnym sensie mi się podobało, choć zrobiło się... dziwnie. Do tej pory nie musieliśmy czuć tej przytłaczającej niepewności. Gdy byliśmy w swoim towarzystwie nie musieliśmy ukrywać naszych emocji, teorii, poglądów. Nie musieliśmy ukrywać prawdziwych siebie i to nam wystarczało. A teraz? Nie dość, że bałam się odezwać, to serce omal nie wyskoczyło mi z piersi, gdy z każdą kolejną sekundą biło coraz szybciej i nierytmicznej. Nie potrafiłam wykrztusić z siebie nic sensownego. Zwłaszcza po słowach, które Niall wypowiedział kilka minut wcześniej. Jego dotyk rozpraszał mnie tak skutecznie, że nie potrafiłam w myślach sklecić nawet jednego zdania.
Zbierałam się już na odwagę, by w końcu się odezwać i przerwać tę okropną ciszę, kiedy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Niall odsunął się ode mnie, gwałtownie zabierając rękę. Miałam ochotę zabić tego, kto nam przerwał, bo najprawdopodobniej skończyłoby się to tak samo, jak wczorajszy wieczór. Odwróciłam się, by zobaczyć niespodziewanego przybysza, którym okazał się być jak najbardziej spodziewany manager. Uśmiechnął się na mój widok i od razu podszedł, by podać mi dłoń na powitanie. Nie miał bladego pojęcia, że właśnie przerwał jedną z najcudowniejszych chwil w moim życiu.
– Jak miło wreszcie cię widzieć – rzucił, wkładając klucze od samochodu do kieszeni. – Ile to już czasu?
– Ponad miesiąc. Też się cieszę, że pana widzę – powiedziałam, choć w połowie było to kłamstwo.
 – Nie miałeś przyjść za... jakąś godzinę? – zapytał Niall, wpatrując się w zegarek na swoim telefonie. No tak. Chłopcy, których mijałam, gdy wchodziłam do studia, wybrali się na przechadzkę do Milkshake City. Zapewne szybko nie wrócą, a to Louis jest szczęśliwym posiadaczem kluczy od studia.
– Miałem, ale pomyślałem, że popatrzę jak przebiega próba. Szkoda, że z tego co widzę, to próba w ogóle się nie odbywa – mruknął mężczyzna, grzebiąc za czymś w swojej podręcznej torbie. – Gdzie reszta? – zapytał, poważniejąc. Z jego entuzjazmu i dobrego humoru nie pozostało nic.
– Widzisz, wczoraj źle się czułem – skłamał Niall, patrząc błagalnie w moją stronę. Porozumiewawcze spojrzenie załatwiło wszystko. Od razu wiedziałam, że już moja w tym głowa, by jak najszybciej ściągnąć chłopców do studia. Wyciągnęłam telefon, by wystukać szybkiego, alarmowego SMS–a do Louisa, jednym uchem dalej słuchając jego tłumaczeń. – Opuściłem próbę, dlatego dzisiaj ja się produkuję. Reszta rozgrzała trochę swoje głosy i poszła się... przespacerować. Zapewne zaraz wrócą.
Mina mężczyzny była nietęga, dlatego wolałam nie odzywać się nawet słowem. Zwłaszcza, że Horan był raczej dobrym polemistą, załatwiał wszystko w kilka minut, więc byłam pewna, że i tym razem uda mu się uratować sytuację. Nie minęło kilkanaście sekund, gdy wibracje mojego telefonu dały znać o odpowiedzi mojego brata. Gdy manager ustawił się tyłem do mnie, pokazałam ukradkiem Niallowi dwa kciuki w górę, by się dłużej nie martwił. Według Lou, reszta była zaledwie kilkadziesiąt metrów od studia, więc istniała szansa, że dostaną się do niego szybciej, niż facet zdąży się wkurzyć do tego stopnia, by kazać im siedzieć w nim przez cały dzień.
– Mniejsza z tym – burknął. – To w takim razie ty dalej pracuj, a ja poczekam sobie na tamtych. Anya, idziesz? – Pokiwałam niechętnie głową i podążyłam za mężczyzną ku drzwiom przejściowym z jednego pomieszczenia do drugiego.
– Any? – Nim przekroczyłam próg, usłyszałam wołanie Nialla. Niepewnie się odwróciłam i spojrzałam na niego pytająco. Wydawał się być nieco zmieszany, jednak w pewnym stopniu kipiał pewnością siebie. Znów zmniejszył dzielącą nas odległość do minimum i zapytał: – Czy istnieje szansa, że dałabyś namówić się na spotkanie dziś wieczorem? – zapytał, starając się utrzymać kontakt wzrokowy. Trochę się speszył, dzięki czemu wyglądał przeuroczo.
Mój wyraz twarzy musiał być przezabawny. Zdziwienie zmieszane z niedowierzaniem i szczęściem zarazem. Przez chwilę się zastanawiałam, kto był bardziej zdenerwowany – ja czy on? W głowie pojawiło się jeszcze jedno, zasadnicze pytanie: pytał poważnie?
– Masz na myśli... – zaczęłam.
– Tak – rzucił od razu, nie dając mi nawet skończyć pytania, co wywołało u mnie cichy chichot.
Pokiwałam głową z entuzjazmem. Niall uśmiechnął się promiennie. Przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił. Zapach jego perfum po raz kolejny przyprawił mnie o zawroty głowy, a dotyk sprawił, że nogi na chwilę odmówiły mi posłuszeństwa i gdyby nie to, że mnie trzymał, to pewnie leżałabym teraz na podłodze. Kiedy wreszcie zdecydowałam się wyswobodzić z jego objęć (obydwoje przedłużaliśmy tę chwilę, ile tylko się dało), odprowadził mnie wzrokiem do drzwi. Więc stało się... wreszcie się umówiliśmy. Może jednak da się wyjść ze strefy przyjaźni?

~*~


*Fragment utworu Backstreet Boys – Anywhere for you 


edytowany 21.11.2015r.

#NU_ff

Cześć kochani! ^.^
Dzień opóźnienia, wybaczcie. Ciężko mi się tworzyło ten rozdział, co chyba nawet widać gołym okiem. 
Troszkę krótszy, niż poprzedni, ale tak musiało być. 
Tak, jak wcześniej pisałam w aktualnościach, chciałam Wam bardzo gorąco podziękować. Za to, że wciąż tutaj jesteście i brniecie przez to "coś" :D Ponad 11 000 odwiedzin. Gdy zakładałam tego bloga, nie sądziłam, że dotrwam do tego momentu. A wszystko dzięki Wam, bo inaczej już dawno straciłabym tę siłę napędową, dzięki której co tydzień pojawia się coś nowego. No, więc chyba pozostało mi już powiedzieć: Pozdrawiam i do zobaczenia za tydzień! :)

23 komentarze:

  1. Kocham, kocham, kocham. No po prostu kocham. Wiem, że się powtarzam, ale inaczej nie mogę. Rozdział zajebisty. Niall i Anya idą na randkę. Sia la la la. Nie mogę się doczekać kolejnego.

    OdpowiedzUsuń
  2. O boże. o boże. o boże. nareszcie sie doczekałam tego momentu kiedy oni pójdą na tą randkę *.*
    Z niecierpliwością na czekam na kolejny . :)
    I jeżeli masz chwilkę czasu to zapraszam do siebie, drugi rozdział już jest, co prawda krótki, ale w następnym tygodniu postaram się nadrobić, mam nadzieję, że ocenisz moje wypociny :) www.yourheartbeat-mylove.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Yayy, ciesze się niesamowicie jak nigdy w końcu doczekałam się momentu w którym mniej więcej oboje wiedzą gdzie stoją, wiedza co robią i kurde umówili się *-* To takie wspaniałe, ten tydzień przez ciebie będzie jeszcze gorszy w wyczekiwaniu niż mógłby być, ale nic pociesze się poraz 0496743 myślą, że Niall i Anya idą na randkę :) Pozdrawiam ! :)xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Wczoraj spędziłam praktycznie cały wieczór na czytaniu całego opowiadania od początku. Niestety nie miałam już siły na skomentowanie, więc udzielę się już pod tym najnowszym postem ;)
    Uwielbiam to, jak piszesz. Jestem pod przeogromnym wrażenie. Historia jest niesamowita i z każdym, kolejnym rozdziałem wciągałam się w nią coraz bardziej.
    Jak to dobrze, że Niall wreszcie wydusił z siebie prawdę. Teraz już między nimi może być tylko lepiej! A taką przynajmniej mam nadzieję ;d Chociaż Harry pewnie ciężko to zniesie. Ale dobra! Niech ta dwójka idzie na randkę! Już nie mogę się kolejnego rozdziału doczekać :P
    A jeśli masz chwilę czasu, to zapraszam do mnie.
    www.charming-type.blogspot.com

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. O Boże! Wchodzę, patrzę i widzę kolejny rozdział, a przez głowę przebiega mi myśl "Nowy rozdział? Nie, niemożliwe.", ale w końcu doszłam do wniosku, że dziś jest 13 październik i jest nowy rozdział :)
    Czytam, czytam i jestem zachwycona historią spotkania Anyi i Nialla. Są razem tacy niewinni, delikatni i onieśmieleni sobą, a to takie urocze ^.^
    Wytrzymywałam przez tyle czasu czekając na randkę An i Nialllerka , a dziś na mojej twarzy pojawił się taki szczery uśmiech, bo doczekałam się i wiedziałam, że nie zrobisz nam krzywdy i połączysz naszego blondynka i Anyę.
    Aha, dziękuję ci też za to, że przeczytałaś te kilka rozdziałów na moim blogu i skomentowałaś to. :) Jak widziałam twoje komentarze to aż mi się ciepło robiło..
    Nie mogę doczekać się ich spotkania :* !
    our-love-is-eternal.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham ich po prostu. O rany, to co piszesz czyta się fantastycznie, umiesz stworzyć cudowny klimat i tutaj można się idealnie wczuć tą sytuację. Te momenty z Anyą i Niall'em są po prostu przeurocze. Świetnie opisujesz całą gamę uczuć towarzyszącą bohaterom. W ogóle aż by się chciało być na miejscu Any :D. Chcę ich więcej, więcej i więcej. A ten moment, kiedy Niall wyznał jej, że ta wyjątkowa dziewczyna już słyszała tą piosenkę ach <3 Brak mi słów. Nie mogę się doczekać randki tej dwójki. Pisz szybciutko kolejny rozdział, bo nie wiem czy ja długo wytrzymam ;PP.

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdział :DD KOcham ten blog, to opowiadanie, no i ciebie za to jak pięknie piszesz :DD

    OdpowiedzUsuń
  8. To jest zdecydowanie mój ulubiony rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Taniec radości został odtańczony :P
    Umówili się, tak tak tak :D
    Uwielbiam ten rozdział ;))
    Niall i Anya idą na randkę, no w końcu :P
    Ja kocham Cię normalnie :DD
    Czekam na następny ;))
    Pozdrawiam,
    M.

    OdpowiedzUsuń
  10. Naprawdę świetnie ci wyszło. Jest krócej, niż zazwyczaj, ale to właściwie żaden problem, bo i tak jak wiadomo czyta się genialnie. Nie mam nic do zarzucenia, żadnych błędów, styl jest boski, nic tylko siedzieć i czytać. Zazdroszczę szybkości pisania rozdziałów, tez bym tak chciała mieć, ale niestety, lepszy rydz niż nic. Z niecierpliwością będę czekać na następny rozdział! Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  11. jest weekend, jestem chora i ledwo widzę na oczy, ale zmusiłam się, bo nie mogłam nie przeczytać i bardzo się z tego powodu cieszę. w końcu! doszło do tego na co tak długo czekałam! w końcu! Niall sie przemógł i zaprosił Anyię na randkę! tak wiec.. dziękuję bardzo :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Poszedłbym wszędzie dla ciebie, Any
    Wszędzie, gdziekolwiek byś prosiła,
    Zrobiłbym dla ciebie wszystko,
    Wszystko, cokolwiek byś chciała.
    Spacerowałbym z tobą dookoła świata,
    Za jeden twój pocałunek,
    Daleko ponad wywołaniem miłości. AWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWW <3
    Niall i Anya *.*
    Forever shipping Aniall <3
    dodaj szybko następny. Chcę sprawozdania z randki Anyi i Nialla :) + rozdział krótki ale jak zawsze cudny :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Krótki, ale... jejku, prawie cały rozdział tylko z Niallem i Anyą. *-* Rozpłynęłam się jak czekolada podczas czytania tego rozdziału. Mam takiego banana na twarzy, że szkoda słów. Na dodatek jeszcze ten fragment piosenki, którą bardzo lubię. No nie, po prostu umarłam. I strasznie się cieszę, że Niall zebrał się na odwagę i zaprosił główną bohaterkę na randkę. Już nie mogę się doczekać kiedy się spotkają.
    Czekam na następną część.

    www.trzynasty-dzien-milosci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. achh.. <3 cudowny rozdział! cudowny! chcę już kolejny! to takie romantyczne.. ta piosenka.. mm. nie mogę się doczekać kolejnego! pisz go szybko i wstawiaj, kochana! ;*

    OdpowiedzUsuń
  15. Kocham piosenkę Nialla ;)) Cudowna.
    Gdyby nie to, że musiał spędzić czas sam w studio, może nie zaśpiewałby jej dla Any. Dobrze, że dziewczyna nareszcie się dowiedziała. Teraz tylko czekać jak potoczy się randka. Nie mogę się doczekać.

    OdpowiedzUsuń
  16. Niestety dopiero dzisiaj przeczytałam nowy rozdział, ponieważ wczoraj nie miałam dostępu do internetu. Uwielbiam piosenkę Nialla i cieszę się, że wreszcie zaprosił ja na randkę. Mam tylko nadzieję, że Harry nic nie będzie mówił.
    Dziękuję za miły komentarz na Zapomnianej Naginaczce :)
    Już nie mogę się doczekać nowego rozdziału..

    OdpowiedzUsuń
  17. na wstępie : kawałek backstreetów asdfghjkl.
    WREEEEEEEEESZCIE wreszcie chłopak sie przełamuje, to zaproszenie to pierwszy dobry krok!
    Dobrze, że Any usłyszała ta piosenke, to może sporo między nimi zmienić, oby na lepsze ;) No kurde teraz już musi być tylko coraz cudowniej prawda? Tylko szkoooda że tka krótko bo tej słodyczy nigdy za wiele ;c

    OdpowiedzUsuń
  18. Piękna była piosenka Nialla <3 I w końcu Ana się dowiedziała! Ha! Czas najwyższy! :3 Z niecierpliwością wyczekuję kolejnego rozdziału.
    Czy mogłabym cię zaprosić do siebie? Byłoby mi miło gdybyś wyraziła swoją opinię na temat mojego opowiadania... Może przypadnie ci do gustu.;)
    http://atramentowa-milosc.blogspot.com/
    Pozdrawiam ciepło i życzę weny! :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Wróciłam! ;) Boooskie! Dawaj jak najszybciej CD! <3

    OdpowiedzUsuń
  20. Wow, calutki rozdział poświęciłaś Niallowi i An :D Randka... już nie mogę się doczekać ;> Ogólnie świetny rozdział, fajne opisy uczuć, wszystko cudne ^_^
    Do następnego i zapraszam do mnie na kolejną część! ;*

    OdpowiedzUsuń
  21. Taaaaaaaaaaaaaak! :D Gdy Niall spostrzegł, że nie był sam w studiu w pierwszej chwili pomyślałam, że wróciła reszta zespołu. Ale okazało się, że to Anya, a więc od razu myśl, że słyszała słowa piosenki i wszystko stało się jasne. No, ale dziewczyna słyszała tylko część. Mój entuzjazm opadł, ale (za co kłaniam się nisko) postanowiłaś jednak ładnie dokończyć ta akcję. :D
    I idą na randkę! Cieszę się tym prawie tak jakby to miała być moja własna randka, XD Ale cii. Tak długo na to czekałam, więc nie sposób się nie cieszyć.
    Ahh, no <3
    O Paulu pierwsze wrażenie mam, sama nie wiem, trochę marne? To chyba nie za dobre określenie, ale nic innego nie przychodzi mi do głowy. Po prostu wydał mi się taki mało zabawny. Coś jak ich mama. Ale mam nadzieję, że to tylko ze względu na nieobecność chłopaków na próbie i normalnie jest kompletnie inny. ;p

    OdpowiedzUsuń
  22. Cierpi poczwórnie. Z korzyścią dla niego w sumie. Anya to ma jednak wyczucie czasu. Spryciula. Ale on też dobrze wszystko rozegrał. Tak sądzę. No ba! W końcu się spotkają! Cieszę się, bardzo się cieszę! Nialler wymyśli pewnie coś cudownego. On ma takie pomysły. Jest kochany, romantyczny, troskliwy. Boże, on jest idealny, ześlij mi takiego chłopaka.
    Lecę dalej.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za opinię! To wiele dla mnie znaczy!