26 sierpnia 2012

Rozdział IX: W pułapce myśli


Harry
Schowałem głowę pod miękką poduszkę. Zamknąłem się w pokoju ponad pół godziny temu, a jak dotąd tylko Zayn dobijał się do drzwi, w kółko ględząc o tym, że mnie rozumie i chce tylko porozmawiać. Problem w tym, że ja nie chciałem. Nie podobała mi się sytuacja, w której się znalazłem. Nie potrafiłem zebrać do kupy własnych myśli, przez co nie miałem zamiaru słuchać o wnioskach innych. Gdy tylko próbowałem, gdy miałem w końcu podjąć decyzję, wszystko uciekało, zostawiając mnie w tej idiotycznej pułapce myśli zapełnionej dzikimi emocjami.
Odwróciłem się na plecy i spojrzałem w sufit. Zastanawiałem się, czy może sprawy nie rozwiążą się same, w jakiś magiczny sposób ułatwiając mi wybrnięcie z całej sytuacji. Niestety, nic się nie działo, a wszystko co spaprałem, pozostało niewyjaśnione i… wciąż zadawało mi ból. Przestałem czuć się pewnie we własnych myślach.
Skup się,  nakazałem sobie.
Rozejrzałem się po pokoju, który zamieszkiwałem od jakiegoś czasu. Fioletowe ściany, kilka szafek z jasnego drewna stojących przy ścianie, w której umieszczone były drzwi do osobistej toalety; stolik ze szklanym blatem pod ścianą, a nad nim wielki plakat zespołu The Beatels. Moje łóżko stało przy oknie, po mojej prawej stronie miałem łóżko Tomlinsona. Jeszcze parę dni temu czułem się jakbym mieszkał w nim od dziecka. Jak we własnym, bezpiecznym domu z kochającą rodziną, której członkowie zawsze pośpieszą z pomocą. Jednak moja rodzina znajdowała się kilometry od tego miejsca, w którym nagle stałem się obcy. Moi przyjaciele przestali mnie rozumieć. Chociaż, może to ja przestałem rozumieć ich? Jakby nie patrzeć, odsunęliśmy się od siebie, nasz kontakt się urwał i nie miałem już nikogo, z kim mógłbym poważnie porozmawiać.
 Jak mogłem być tak głupi i bawić się uczuciami siostry Lou?, zadałem sobie to pytanie chyba po raz dziesiąty.
Odkąd pamiętałem, Louis zawsze był moim przyjacielem. Poza Niallem, z którym chwilowo kompletnie utraciłem dawne więzi, to z nim dogadywałem się najlepiej. Rozmawialiśmy godzinami o wszystkim. Zazwyczaj były to głupie dyskusje, przepełnione tekstami od czapy. Dla nieznanych nam ludzi, którzy przebywali w naszym towarzystwie, byliśmy dwoma debilami, których ledwo można było zrozumieć. Łączyła nas braterska więź, którą zrujnowałem kompletną głupotą. Przez ostatnie dni, każdego wieczoru, Louis przychodził na tyle późno, by pod pretekstem zmęczenia, bez zbędnych słów, iść spać. Próbowałem zacząć rozmowę, próbowałem odnowić kontakt… Próbowałem, ale bezskutecznie.
Nie wiedziałem, czy bardziej brakuje mi bezstresowych pogaduszek z Tomlinsonem, czy prawdziwych, długich, poważnych rozmów z Horanem, które najczęściej dopiero po czasie przekształcały się w tę całą powszechnie znaną „głupawkę”. Jednak to prawda, że przyjaźń łączy różnych ludzi na kompletnie różnych zasadach. Wystarczy przyrównać tak zwanego Larry'ego, do Narry'ego.
Znikąd dopadły mnie wyrzuty sumienia. Dlaczego zadzwoniłem do Steven? Powinienem był iść za Anyą. Odnaleźć ją i wszystko wyjaśnić. Po raz kolejny spróbować ratować to... to, co mieliśmy, co tak ciężko jest nazwać teraz związkiem, albo to wszystko zakończyć. Ile czasu jeszcze potrzebowaliśmy, by zrozumieć, że nic nas nie łączy? Any musiała poczuć to wcześniej. Zepchnęła mnie na dalszy plan, na pewno wiedziała, że nie czeka nas wspólna przyszłość. Że wcale nie jesteśmy sobie pisani.
Z rozmyśleń wyrwało mnie ciche stukanie do drzwi. Ku mojemu zaskoczeniu, już po chwili w progu pojawił się zatroskany, niebieskooki brunet. Jego twarz była jeszcze bardziej blada, niż zazwyczaj. Usta zaciskał w cienką linię, więc musiał być naprawdę, naprawdę zestresowany. Jego koszulce w paski przydałoby się wielkie prasowanie. Louis zawsze miął palcami materiał, kiedy się denerwował. To był jego nawyk, który odkryłem jeszcze w czasach X-Factora. Z błękitnych oczu zniknęła cała wściekłość, a zastąpiło ją zmartwienie. Od razu rozpoznałem to spojrzenie. Stał się na powrót moim kumplem.
- Niall poszedł szukać Anyi. Nie mogła daleko uciec. Zresztą, ona nie jest typem osoby, która ucieka od problemów. Na pewno wkrótce wróci. – Spojrzał na mnie znacząco, usadawiając się na swoim łóżku.
- Nie chciałem nikogo zranić. Nie zrobiłem tego celowo, po prostu puściły mi nerwy – powiedziałem cicho, spoglądając na Louisa. Prychnął pod nosem i usiadł po turecku, wciąż nie spuszczając wzroku ze swoich rąk.
- Zawsze miałem cię za zagubionego dzieciaka - zaczął w końcu. - Ta cała Joy zostawiła ci w prezencie niezły mętlik w głowie na odchodne. Ale wydawało mi się, że do tej pory uporasz się wreszcie ze sobą i przestaniesz być takim idiotą – rzucił.
- Dzięki, Tommo. Fajnie, że mogę na ciebie liczyć – odburknąłem. Zaśmiał się cicho i wreszcie odwzajemnił spojrzenie.
- W dniu, w którym spytałeś mnie, czy możesz się umawiać z moją siostrą, próbowałem sobie wmówić, że żartujesz. Chciałem wierzyć, że nie jesteś aż takim ciołkiem i nie namieszasz nam wszystkim w życiu. Bo od razu wiedziałem, jak to się skończy. Twoje związki są przelotne, a w każdym z nich zawsze, ale to zawsze dziewczyny muszą leczyć złamane serca. – Odchrząknąłem znacząco. – No, dobra, przesadziłem. Prawie zawsze. - Kiwnąłem głową. Zacząłem już myśleć nad mądrą, emocjonalną odpowiedzią na jego atak. Louis jednak mówił dalej. - Chłopie, przykro mi, że twoja wielka miłość od ciebie odeszła, ale żyje się dalej! Masz zamiar męczyć wszystkich dookoła, bo dwa lata temu Joy postanowiła się tobą pobawić?
Poczułem niemiłe ukłucie w sercu. Dla niego to było tylko „coś, co zdarzyło się dwa lata temu”, czyli coś, o czym najlepiej zwyczajnie zapomnieć. On tego nie przeżył, więc jakim prawem w ogóle o tym mówi? Gdybym mógł ot tak sobie wyrzucić ją z pamięci, zrobiłbym to, bo dlaczego niby miałbym torturować sam siebie? Och, przecież to takie zabawne sypać sobie sól na rany.
- Louis, gówno o tym wiesz, a prawisz mi kazania. Myślisz, że to takie świetne uczucie, kiedy ktoś rwie ci serce na kawałki, a później, gdy wreszcie udaje ci się je pozbierać, pojawia się, rozrzuca dookoła i jeszcze po nich depcze? Tak, nie mówiłem wam wszystkiego na temat Joy, nie rób takiej zdziwionej miny, każdy ma sekrety - żachnąłem się, kiedy jego oczy o mały włos nie wyleciały ze zdziwienia. - Myślisz, że tak bardzo zraniła mnie samą zdradą? Przebolałbym to, jak każdy porzucony chłopak, gdyby nie to, że ona wróciła. Udawała skruchę, miała nadzieję na nowy związek. A ja, jak debil, jej wybaczyłem. Wiesz, mówili mi wtedy, że kto raz zdradził, ten będzie to robił cały czas, ale ja nie wierzyłem. Przecież to Joycelyn, ona mnie kochała, a to był tylko jeden skok w bok. Chyba domyślasz się, jak historia skończyła się za drugim razem. Teraz, nawiązując do twoich cennych uwag, nie mam zamiaru ,,męczyć wszystkich dookoła". Nie chcę tego, ale teraz ciężko mi komukolwiek zaufać. Szukam tej jedynej, kogoś, kto mi ją zastąpi, kto naprawdę mnie pokocha. Mnie wcale nie bawi to, jak dziewczyny płaczą, kiedy łamię im serca. Ale co, mam je okłamywać? Mam być taki jak Joycelyn i wmawiać im, że je kocham? - skończyłem swoje wyznania. W sumie mówiłem bardziej do siebie, niż do Louisa. Musiałem to w końcu wyrzucić z umysłu, ruszyć dalej. Ale z wieczną tajemnicą ciężko było pozbyć się ciężaru. Nie planowałem zrzucać go na innych, nie chciałem, by znowu wpadli w to typowe dla nich zachowanie „nie zrań Stylesa, on cierpi”.
- Nie wiedziałem...
- Louis, nikt nie wiedział. I nikt ma się nie dowiedzieć, jasne? Jak będę chciał, to sam im wyłożę tę cudowną bajkę na dobranoc - rzuciłem, ucinając na chwilę rozmowę.
Louis trawił wszystkie moje słowa w milczeniu. Jego mina zmieniała się co chwilę, jakby nie mógł się zdecydować czy powinien grać niedostępnego, czy to może jest ten czas, kiedy musi się przede mną otworzyć. Już miałem go oświecić, że nie jest na randce z Eleanor i do mnie ma mówić prosto i wyraźnie, kiedy w końcu się odezwał.
- Wreszcie zaczynam cię rozumieć. Trochę to trwało, ale teraz przynajmniej wiem, dlaczego jesteś... no, taki jaki jesteś. Dziwiliśmy się, że tak sobie ze wszystkimi pogrywasz, myśleliśmy, że się odgrywasz...
- Bo taki był mój zamiar, dopóki wreszcie nie zrozumiałem, że nie jestem taki jak ona. Jestem jej przeciwieństwem.
- Rozumiem. Harry, wiesz, że masz nas zawsze po swojej stronie, co? To, że czasem mam ochotę ci przyłożyć wcale nie znaczy, że nie masz we mnie poparcia. Sprawa z Any była ciężka, bo ona jest moją rodziną, a ty moim przyjacielem. Nie chciałem wcale wybierać strony, ale... no, proszę cię, to moja młodsza siostrzyczka, to oczywiste, że chronię ją przed złamanym sercem. Nawet jeżeli to oznacza, że mam ją chronić przed tobą. - Zaśmiał się donośnie, choć obydwaj wiedzieliśmy, że to wcale nie jest zabawne. Odruchy niektórych są po prostu komiczne.
Nie usłyszałem dźwięku przychodzącego SMS-a, więc dała o sobie znać kolejnymi wibracjami. Spojrzeliśmy w tamtą stronę - ja ze strachem i palpitacjami serca, on ze zdziwieniem i czystą ciekawością. Sięgnąłem po telefon i aż wstrzymałem oddech z ekscytacji i przerażenia.
- SMS od Steven – szepnąłem do siebie. Odczytałem szybko wiadomość i niemal jęknąłem z zadowolenia. – Jednak chce się spotkać… Pyta o której! Ha, jestem mistrzem! – Zaśmiałem się pod nosem i spojrzałem na oniemiałego Louisa.
Rozchylił lekko usta, nie do końca łapiąc o czym mówię. Wyczuwałem nadchodzącą lawinę gniewu, rozczarowania. Wiedziałem, że Tommo będzie próbował odwieść mnie od tego spotkania. Wiedziałem również, że sam powinienem zignorować SMS-a, ale nie mogłem się powstrzymać. Dawno nie widziałem Steven, a wciąż pamiętałem jak dobrze spędzało nam się razem czas. Gdybym odpuścił, być może straciłbym szansę na szczęśliwy, prawdziwy, długi związek? Kto wie, może to była ta jedyna?
- Dlaczego miałbyś się spotkać ze swoją ex? – zapytał po chwili, wciąż zszokowany. – Zapomniała czegoś od ciebie? Masz jej płyty? Książkę?
- Nie bądź głupi, Lou. Zaprosiłem ją, ale nie sądziłem, że się zgodzi.
- Ale nie pójdziesz, co? - Spojrzałem na niego, jak na gościa z innej planety. – Musisz najpierw rozwiązać sprawy z Anyą! Nie możesz teraz wyjść z jakąś panną! – zagrzmiał, podnosząc się z miejsca. Poczułem się, jakbym miał odpowiadać przed samym Zeusem, czy kimś podobnym.
- A pamiętasz ją w ogóle? Ty wiesz jaka ona jest gorąca? – Położyłem nacisk na ostatnie słowo. – Blondynka, jasne oczy, piękna buzia, boskie ciało. Daj spokój! To byłoby niestosowne odwołać zaproszenie w takiej chwili. – Pokręciłem głową, cmokając pod nosem.
- Niestosowne, to będzie umawianie się z ex-dziewczyną, kiedy nie zakończyłeś jeszcze związku z tą obecną! Ty wiesz jak ona się poczuje? – warknął.
Wstałem z łóżka i stanąłem tuż przed nim. Przez kilka sekund mierzyliśmy się wzrokiem. Po chwili szepnąłem spokojnym, nieco drwiącym głosem.
- Oj, Louis. Mam nadzieję, że chociaż nie będziesz tutaj wciąż siedział, prawiąc mi kazania, kiedy przyjdę ze Steven. – Westchnąłem, kładąc mu dłoń na ramieniu.
Strzepnął ją, gromiąc mnie wzrokiem. Zacisnął dłoń w pięść, zupełnie jak gdyby miał mi za chwilę przyłożyć, po czym warknął po raz ostatni i wyszedł z pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi. Nie tracąc kolejnych cennych chwil na rozmyślanie o swoich czynach, pobiegłem do toalety wziąć prysznic i zacząć szykować się na wieczorne spotkanie ze Steven.


Anya
Czekałam. Czekałam, choć sama nie do końca wiedziałam na co. Może czekałam, aż rozwiązanie sytuacji przyjdzie samo? Może czekałam, aż ktoś zjawi się tuż u mojego boku i zacznie mnie pocieszać? Zdecydowanie przydałoby mi się czyjeś towarzystwo. Miałam już dość myślenia w kółko o tym samym. Oskarżania Harry'ego o całe zło świata, a później przepraszania go za wszystko, co do tej pory zrobiłam nie tak. Proszenia Boga o zesłanie mi Niallera, który zawsze potrafił  mnie podnieść na duchu. Wystarczyło spojrzenie w te ogromne, błękitne oczyska, by na chwilę zapomnieć o problemach. Delikatny dotyk jego dłoni i mój ulubiony przytulas w jego wykonaniu.
Kiedy tak wisiałam już półprzytomna nad swoją zimną kawą, znikąd zebrało mi się na wspomnienia. W sumie, było to dużo lepsze zajęcie niż zatapianie się w denerwujących myślach. Próbowałam przestawić swój mózg na myślenie o tych dobrych rzeczach, o tym, co do tej pory wydawało się zwykłym obrazem w mojej głowie, który nagle stał się o niebo ważniejszym.

*

Spoglądałam na panoramę miasta, rozciągającą się przed moimi oczami. Nie sądziłam nigdy, że mogę pokochać je aż tak bardzo. Wyjazd do Polski był ciekawą przygodą, ale za nic nie skorzystałabym z oferty, którą mi tam podrzucono. Porzucić całe moje dotychczasowe życie, żeby wyjechać tam na studia?
Spędziłam w owym kraju całe wakacje, trzy lata pod rząd. Zdążyłam zapoznać się z polską kulturą, zdążyłam nawet nauczyć się wielu przydatnych zwrotów, w końcu douczałam się przez trzysta sześćdziesiąt pięć dni w roku, żeby jako tako móc się porozumiewać. Poznałam wielu ciekawych ludzi, którzy z chęcią oprowadzali mnie po Gdańsku i okolicach. Choć wyjeżdżałam tam z mamą do rodziny, rzadko spędzaliśmy czas razem. Mama uwielbiała pomagać cioci Kathrinee z małym Adamem, który miał zaledwie rok, kiedy przyjechaliśmy do nich po raz pierwszy. Wciąż drzemał w niej instynkt macierzyński, który uaktywniał się za każdym razem gdy widziała jakiegoś dzieciaka, dlatego nie śmiałam jej przerywać cudownych chwil z maluchem. Mnie jakoś specjalnie nie bolał fakt, że spędzała z nim na wyjeździe więcej czasu niż ze mną - dzięki temu mogłam robić, co chciałam. Oczywiście w granicach zdrowego rozsądku, którego na szczęście mi nie brakowało. Louis był z nami tylko raz. Wtedy wystarczało mi jego towarzystwo. Za drugim razem, kiedy on był zbyt zajęty przygotowaniami do X-Factora, musiałam poszukać sobie nowych znajomych, których na szczęście dość szybko znalazłam.
Podobało mi się tam, ale i tak za nic w świecie nie porzuciłabym mojego starego życia w Londynie.
Ktoś złapał mnie od tyłu i podniósł lekko do góry, wyrywając tym samym z potoku myśli. Z początku przerażona, już po chwili mogłam podziwiać niebieskie tęczówki Nialla, który trzymał mnie mocno na rękach.
- Co ty robisz, wariacie? – Zaśmiałam się głośno, zarzucając mu rękę na szyję. Potrząsnął głową, zapewne próbując ułożyć w ten sposób niesforne, blond kosmyki, które opadały mu na czoło. Pomogłam mu, wolną ręką zaczesując je do góry.
- Trzeba cię trochę rozweselić. Wszyscy się skarżą, że nie chcesz z nami przesiadywać. Więc wziąłem sprawy we własne ręce. – Uśmiechnął się szeroko, pokazując swoje urocze, wciąż lekko krzywe jedynki. Aparat robił swoje, jednak na szczęście nie dość szybko. Lubiłam te jego niedoskonałości i naprawdę żałowałam, że jemu nie podobały się na tyle, że aż chciał je naprawić.
- Dosłownie we własne ręce, co? – Odwzajemniłam uśmiech.
Spojrzałam w jego jasne oczy, w których wciąż tańczyły iskierki szczęścia. Przez chwilę zastanawiałam się, skod on bierze tak ogromny zapas dobrego humoru. Bardzo ciężko było sprawić, by się zasmucił. Z drugiej strony, nikt z nas zwyczajnie nie chciał tego robić. Smutny Niall to bardzo przykry widok, nagle ma się ochotę rzucić wszystko i zwyczajnie go przytulić, byleby tylko poprawić mu humor.
- Gotowa na wieczór filmowy? – zapytał, podrzucając mnie lekko do góry. Pisnęłam z przerażenia, wyrażając tym swój sprzeciw.
- Nie rób tak, błagam – odetchnęłam z ulgą, gdy znów wylądowałam w jego ramionach.
- Jak? O… tak? – zapytał, po czym nie dając za wygraną, świetnie się przy tym bawiąc, podrzucił mnie po raz drugi. Uderzyłam go w ramię, próbując opanować oddech.
- Jeszcze chwila, a złamiesz kręgosłup. Nie jestem aż tak lekka! – mruknęłam, odwracając wzrok. Byłam wściekła, że mnie nie słuchał, ale to w końcu był facet, jak każdy inny. Zaczniesz się wkurzać, a oni nic, tylko cieszyliby się z tego jak słodko wtedy wyglądasz. Och, to nic, że właśnie gotujesz się od środka.
- Daj spokój, podrzucałem kiedyś Liama, a on jest znacznie cięższy, niż ty. – Śmiesznie poruszył brwiami, po czym nie odstawiając mnie na ziemię, ruszył w stronę schodów.
- Chłopaki, znalazłem naszą zgubę! – krzyknął głośno i zbiegł na dół, gdzie większość już się zebrała. Brakowało tylko Stylesa, jak zawsze.
- Wybieracie się gdzieś? – rzuciłam do wszystkich, którzy kłębili się przy drzwiach wejściowych, zakładając kurtki i buty.
- Do miasta. Trzeba załatwić przekąski zanim włączy się film – odpowiedział Louis, śmiejąc się głośno z dowcipu Zayna, którego, niestety, nie dane mi było usłyszeć.
- To my idziemy… - zaczęłam.
- Do parku! – dodał szybko Niall, stawiając mnie na ziemię. Spojrzałam na niego pytająco, a on uśmiechnął się w odpowiedzi. Podłapałam tok jego myślenia i przytaknęłam głośno, z zadowoleniem klaszcząc w dłonie.
Pomału się ściemniało, park opustoszał, więc nie musieliśmy się martwić o napalone fanki, ani koczujących na sławy paparazzi. Pociągnął mnie za rękę w stronę najbliższej ławki.
- Chciałbym, żeby to było nasz miejsce – rzucił, niby to od niechcenia. Jednak wiedziałam, ile ta rozmowa dla niego znaczyła. Czułam to w głębi duszy.
- Nasze miejsce? – zapytałam cicho.
- Wiesz, takie, do którego zawsze możemy przyjść, by oderwać się od rzeczywistości. Można tu pomyśleć, pomarzyć… zwłaszcza o tej porze dnia – zaśmiał się.
- Podoba mi się – szepnęłam, spoglądając w niebo. 

Wiedziałam, że dzisiejszego wieczoru powinnam była od razu udać się w nasze miejsce. Teraz miałabym pewność, że Horan po mnie przyjdzie. Pomału zaczynałam żałować, że nie zrobiłam tak oczywistego ruchu, bo gdyby było inaczej, zapewne miałabym już towarzystwo.
Westchnęłam cicho.
Siedziałam więc w „Niezastąpionej”, wciąż chlipiąc nas zimną kawą, zamknięta w swoim świecie. Rozmyślałam o wszystkim i o niczym, gdy nagle ktoś zaszedł mnie od tyłu i znienacka przytulił. Zamknęłam oczy z przerażenia. Zastanawiałam się, czy to odpowiedni moment, by zacząć krzyczeć. Jednak już po chwili wyczułam zapach znajomych perfum. Wypuściłam oddech, odprężając się nieco. Moje dłonie od razu powędrowały do twarzy, wyobrażałam sobie, że wyglądam strasznie, w końcu cały tusz spłynął mi do kawy razem ze słonymi łzami. Tarłam policzki palcami, kiedy poczułam na swoich dłoniach jego mocny uścisk. Patrzył na mnie kątem oka znad mojego ramienia, uśmiechając się delikatnie.
- Przestań, jest dobrze.
Kiwnęłam głową. Uwierzyłam mu na słowo, bo wiedziałam, że Niall był ostatnią osobą, która by mnie okłamała.
Zajął miejsce naprzeciwko mnie. Zaczął analizować mnie wzrokiem, nim w końcu zapytał:
- Trzymasz się jakoś?
- Tak. - Przymrużył oczy, przyłapując mnie na kłamstwie. - No, może niekoniecznie. Ale... jest OK. Będzie lepiej - westchnęłam, ostatni raz ocierając lekko wilgotne policzki. - Więc... skąd wiedziałeś?
- Słucham?
- Skąd wiedziałeś, że tutaj będę? - nakierowałam go. Rzeczywiście, wcześniejsze pytanie było niczym skrót myślowy.
- Nie wiedziałem. Byłem w wielu miejscach. Właśnie... przepraszam, że dotarłem tu tak późno. To w sumie było ostatnie miejsce, o którym pomyślałem. Sprytne zagranie, nawiasem mówiąc. - Zaśmiał się.
- Daj spokój, nie przepraszaj. W końcu to nie był nawet twój obowiązek, to on powinien... - zaczęłam, jednak urwałam w pół zdania, gdy dotarło do mnie jak mało wiedziałam o Harrym.
- Styles czasem zachowuje się jak straszny frajer. Ale... ma swoje powody do dziwnych zachowań,  dlatego nigdy nie mamy mu tego za złe – zaczął tłumaczyć po chwili ciszy. - Choć przyznaję, że trochę przegiął...
- Trochę... - powtórzyłam z ironią.
Niall sięgnął po moją dłoń, która spoczywała tuż obok kubka z kawą. Instynktownie mocniej uścisnęłam jego rękę, kiedy w kącikach moich oczu znów pojawiły się łzy.
- Nie martw się, Louis się wszystkim zajmie... To znaczy, zdecydował się porozmawiać z Harrym. W końcu to twój brat, chce dla ciebie jak najlepiej, jak my wszyscy.
- Co się stało, że Harry teraz tak bardzo wszystko przeżywa? - zapytałam z ciekawości.
- Spotykał się kiedyś z dziewczyną, którą kochał całym swoim sercem. Złamała mu je i wyrzuciła do śmieci. Nie obchodziły ją jego uczucia.
Chwilę trawiłam tę historię. Nie sądziłam, że jakakolwiek dziewczyna byłaby w stanie zrobić mu coś takiego. W końcu to on miał opinię kobieciarza i zawsze sądziłam, że nie bez powodu.

*

- Chodź ze mną – wstałam z krzesełka, zarzucając na siebie płaszcz.
Szliśmy leśną ścieżką pogrążeni w ciszy. Nie przeszkadzał nam brak rozmowy, wręcz przeciwnie. Między nami nie było czegoś takiego jak niezręczne milczenie. Wkrótce zaczęliśmy się przedzierać przez chaszcze, kiedy zboczyliśmy z wydeptanej przez ludzi dróżki. Słyszałam jak Niall klął pod nosem, że nigdy więcej nie wejdzie ze mną do lasu, bo zamiast iść jak człowiek, ciągam go po niezbadanych szlakach. Odniosłam wrażenie, że bał się tego, co nowe i nie omieszkałam mu tego wytknąć, co tylko go rozbawiło. W końcu znaleźliśmy się w jednym z moich ulubionych miejsc. Na polanie, w samym środku lasu. Dookoła rosło pełno kolorowych kwiatów i chwastów. Słońce oblewało nas promieniami, które zdołały znaleźć drogę pomiędzy gałęziami ogromnych, wysokich, gęstych drzew.
- Jak tu pięknie... - rzucił Niall i pociągnął mnie za sobą w głąb polany.
- Prawda? Odkryłam to miejsce przypadkiem. Ludzie go nie doceniają. Omijają je szerokim łukiem, dlatego często przychodzę tutaj posiedzieć w ciszy, gdy mam jakiś problem do rozwiązania. - Zerknęłam na blondyna kątem oka. Włosy jeszcze bardziej mu pojaśniały pod wpływem padających na niego jasnych promieni światła. Oczy zrobiły się pełniejsze i bardziej niebieskie. Wyglądał oszałamiająco. Uśmiechnął się, gdy zauważył, że się mu przyglądam. Zawstydzona odwróciłam wzrok.
Znaleźliśmy wygodne miejsce pod jednym z drzew, które równocześnie dawało trochę cienia i nie przeszkadzało w podziwianiu kolorów rozciągających się dookoła. Niall oparł się o nie plecami, zarzucając ręce na szyję i splatając palce na karku. Kopnęłam go w kostkę, żeby pozwolił mi siąść pomiędzy jego nogami, co w sumie dla postronnego obserwatora musiało wyglądać dość komicznie. Horan przewrócił oczami, ale posłusznie wykonał prośbę. Przylgnęłam do niego, układając głowę na jego ramieniu. Siedzieliśmy przez chwilę w takiej pozycji, kiedy jego ręce w końcu oplotły moje ciało. Przykryłam je swoimi z uśmiechem na twarzy przyglądając się leniwie sunącym po niebie białym obłokom.
- Chyba powinniśmy wracać – odezwał się po dość długim czasie Niall. Westchnęłam zawiedziona, choć wiedziałam, że miał rację. W końcu już się ściemniało, w dodatku temperatura zaczęła spadać.
Drażniło mnie to, że reszta nagle zaczęła się nade mną litować, jednak trzymałam język za zębami. Nie szczędzili sobie miłych gestów i słówek, czym dosłownie doprowadzali mnie do szału. Na domiar złego wyraźnie widziałam, że robią dosłownie wszystko, by tylko nie wpuścić mnie na górne piętro.
- Dobra, co się dzieje? - zapytałam, gdy Liam zastawił mi drogę na górę swoim cielskiem.
- Nie powinnaś tam wchodzić. Nie chcesz z nami spędzić trochę czasu? Będzie nam smutno, jak tego nie zrobisz – powiedział, robiąc minę zbitego psa. Złapał mnie za ramiona i wprowadził do kuchni. Kiwnął porozumiewawczo do Danielle i stanął obok.
- O co wam chodzi? Muszę natychmiast porozmawiać z Harrym. Mamy wiele do wyjaśnienia, nie chcę tego odkładać na później – jęknęłam.
- Daj spokój, zrobisz to... wkrótce. Nie ma pośpiechu, w końcu nic się u niego nie dzieje – powiedział Zayn, za co został skarcony przez resztę chłopaków.
- Co jest? Chyba nie przeżywa tego aż tak? Trochę na niego wszyscy naskoczyliśmy, ale chyba sobie z tym poradzi, prawda? - Gdzieś na dnie mojego serca pojawiło się współczucie. Wyobraziłam go sobie bowiem całego zapłakanego, leżącego na łóżku z pluszowym misiem.
- Możesz być pewna, że jest lepiej, niż myślisz – dodał Liam i spojrzał znacząco na Nialla.
- No, chyba nie powiecie mi, że leży cały zakrwawiony w wannie któregoś z was? - Zaśmiałam się. - Jeżeli nie, to spokojnie mogę tam iść.
Ignorując protesty przyjaciół, wgramoliłam się po schodach na górę. Wiedziałam, że czekają bardzo niedaleko i słuchają każdego wydanego przeze mnie dźwięku. Nie zważając na to, stanęłam przed pokojem Harry'ego. Zapukałam cicho i wtargnęłam do środka. Widok, który zastałam, niemal zwalił mnie z nóg. Całe współczucie, które poczułam, zniknęło w sekundę, pozostawiając po sobie górę gniewu i zdegustowania.
Mogłam przekonać się na własne oczy, że Harry ma się lepiej, niż dobrze. W końcu który chłopak nie czułby się zajebiście obściskując się z piękną, chudą blondynką o niezłych krągłościach..
- O, cholera – wyrwało mi się.
Harry na dźwięk mojego głosu, wystraszony zrzucił z siebie dziewczynę. Dosłownie ją zrzucił. Z hukiem wylądowała na podłodze. Nim jednak zdążył cokolwiek powiedzieć, pobiegłam od razu do swojego pokoju. Tym razem nie było czasu na łzy. Nie byłam zła, byłam wściekła!
Styles najwyraźniej zignorował leżącą na ziemi blondynę i ruszył moim śladem, bo już chwilę później słyszałam notoryczne pukanie do drzwi.
Planowałam zerwać z Harrym. Widok jego z inną dziewczyną nie powinien mnie więc tak bardzo ruszyć, powinnam wzruszyć ramionami i zwyczajnie dać sobie spokój. Jednak to zabolało. Może dlatego, że zdrada, to zdrada? Zdradził mnie nie jako mój domniemany chłopak, zdradził mnie jako kumpel, z którym byłam na dobrej drodze do zostania dobrymi przyjaciółmi. A teraz ja byłam na dobrej drodze do zabicia go i poćwiartowania na kawałki za takie zachowanie.
- Anya! Any, proszę, otwórz! - krzyczał do mnie.
- Na co mam czekać?! Aż skończycie to, co zaczęliście? - wrzasnęłam, rzucając się na łóżko.
- An, przepraszam. To nie tak miało się skończyć – jęknął. - Nie myślałem, co robię...
- No co ty nie powiesz! A ty kiedykolwiek myślałeś? Co chciałeś tym osiągnąć?
- To nie tak, ja po prostu nie wiedziałem... ona jest tylko... - zaczął się jąkać.
- Daruj sobie te tłumaczenia. Są zbędne. Skoro i tak wszystko miało się zakończyć, to w sumie co mnie obchodzi, w jaki sposób - warknęłam.
- Anya, porozmawiajmy, nie chcę tego TAK kończyć, chcę to wyjaśnić. Porozmawiajmy, pro...
Jego wypowiedź urwała się wraz z jego krzykiem przepełnionym prawdziwym bólem. Po chwili słyszałam już tylko wypowiadane z prędkością światła słowa dziewczyny, którą zastałam w ramionach Harry'ego. Z tego, co zrozumiałam, krzyczała coś o tym, że Styles nie powiedział jej ani słowa o moim istnieniu. Wyglądało na to, że wcale nie była pustą blondynką, za jaką wzięłam ją z początku. Gdyby nie te okoliczności w jakich się... poznałyśmy, to może nawet mogłybyśmy się dogadać. Cóż, niestety, dzięki Harry'emu nie będziemy mogły nawet zacząć znajomości.
- Jesteś idiotą! - krzyknęła, z czym zdecydowanie się zgadzałam. - A ciebie, kimkolwiek jesteś, przepraszam! Nie wiedziałam...
Byłam prawie pewna, że zwróciła się do mnie, zanim najprawdopodobniej opuściła nasze mieszkanie. Prychnęłam pod nosem. W komedii romantycznej to byłaby całkiem zabawna scena. W prawdziwym życiu to wszystko wydawało mi się żałosne.


~*~


#NU_ff
~zaktualizowany dnia 13.06.15

Cześć!
W poprzednim rozdziale wszyscy poparli Istis. Wyszło na to, że bardzo Wam zależy na scenach Niall/Anya, co w sumie mnie cieszy. Nowy rozdział, nowy szablon, zmiany w zakładkach. Kto lubi? *łapka w górę* Uch, ile się nasiedziałam z tym wszystkim, ale naprawdę wkładam w ten blog całe swoje serce i poświęcam mu multum czasu. Mam nadzieję, że nic nie idzie na marne.
Pochyłą czcionką pisane są wspomnienia, gdyby ktoś do tej pory tego nie rozgryzł.
UWAGA! Sprawa niecierpiąca zwłoki!
Czy rozdziały nie są za długie? Zaczęłam się zastanawiać nad skracaniem ich, bądź dzieleniem na dwie części. Ale wszystko zależy od Waszych odpowiedzi, dlatego proszę Was, napiszcie swoje zdanie na ten temat! 
Pozdrawiam serdecznie i do napisania!

33 komentarze:

  1. sdihgjksdfglsdjgdhsdiogdfhnbjlkdfgbdjfn ! Nie dobra ... uznałam, że temu rozdziałowi należy się jakiś komentarz natychmiast. Niall i Anya ! *.* Jejjejejejejejejeejej.
    Harry oh Harry, coś ty narobił. Dobra jak się uspokoję to tu wrócę! ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wciąż uważam to za najlepszy komentarz haha. Mój ulubiony fragment, to: sdihgjksdfglsdjgdhsdiogdfhnbjlkdfgbdjfn. Oddaje tyle emocji :D

      Usuń
  2. iogfiusdauisdmnijcjfdsifjdsaif grrrrrrrrrrrrr HARRY ZABIJĘ CIĘ . Jak on mógł ?! ?! ?! !? Teraz go nienawidzę xD Biedna Anya ;c Dodaj szybko następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super Rozdział!. Moim zdaniem są w sam raz.Nie rozdzielaj ich. :)
    Nie mogę się doczekać, kiedy następny.
    -Jane :)

    OdpowiedzUsuń
  4. NIE! Nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie! W żadnym wypadku nie są za długie - nawet tak nie myśl!!! Są w sam raz, a może nawet ciut za krótkie? Any - trzymam za Ciebie i Nialla kciuki ;P

    OdpowiedzUsuń
  5. Wchodzę sobie na dotknąć nieba, a tam informacja, że zawiesiłaś ._. złamałaś mi serduszko ._., o, w ten sposób </3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogłaś normalnie pod postem skomentować ^^. Na rozmowy z Czytelnikami zawsze mam czas, i nie uważam tego za Spam :p.
      No, smuteczek mnie ogarnął :c. Ale no nic :c. Tu masz strasznie dużo rozdziałów, ale może nadrobię kiedyś pomalutku, albo zacznę czytać od środeczka :c

      Usuń
  6. Dobry rozdział! Eh, Harry jak Harry, wkurzył mnie strasznie. Tak szczerze Ci powiem, że zaczyna mnie to trochę już męczyć. To zachowanie Stylesa.
    Nie mniej jednak bardzo mi się rozdział podobał, a dziewczynie współczuję.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ech... Och, Styles, Styles. Maml ochotę walnąć go w ten pusty łeb. Powiesić za jaja na jakimś słupie. Może zmądrzeje jak powisi sobie trochę. Chociaż kto wie na jak długo by mu się odmieniło. Może wcale?
    Współczuję An, naprawdę. Nie zasłużyła sobie na tego cierpienie. Dobrze też, że ma przy sobie takiego przyjaciela jak Niall. Tylko pozazdrościć.
    Czekam na następna część. x

    Zapraszam też do siebie na piąty rozdział.
    [trzynasty-dzien-milosci.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  8. Zmiany jak najbardziej pozytywne :) Długo czekałyśmy na Nialla i Anyę, no i mamy. Harry zachował się jak dzieciak, dobrze, ze nasz kochany Irlandczyk wspiera główną bohaterkę.
    Do następnego! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wreszcie się doczekałam ;D
    Wygląd - eeekstra, długość rozdziałów - idealna !
    I kurcze tego Stylesa to na prawdę mam ochotę uszkodzić ;D
    Płakałam razem z Anyą. Dobrze że ma takiego kogoś jak Niall.
    Niech wreszcie powie jej że coś do niej czuje ;D albo coś no ;D

    Z niecierpliwością czekan na następny . :__

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ^^
      Widzę, że teraz większość wyskakuje do Hazzy z pazurkami :D Ciekawe jak to będzie w późniejszej fazie rozwoju akcji :) Oj mogę Ci powiedzieć, że Niall jeszcze zdąży namieszać w tym wszystkim. Przewiduję to już w następnym, bądź ewentualnie w dziesiątce, jeżeli się nie zmieszczę w dziewiątce :D
      Pozdrawiam

      Usuń
  10. Jak zwykle rozdział świetny :) może w końcu Anya skończy tą całą "zabawę" z Harrym, bo mam trochę dość tego, że on ją traktuje. Myślę, że fajnie by było gdyby Niall z nią był, na ale to się zobaczy :).
    Czekam na następny i mam nadzieje, że nie będzie krótszy od tego. Taka długość mi jak najbardziej odpowiada :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetne ! Wszystko jest poprostu genialne :)
    Ile komplikacji :o
    Czekam na dalszy ciąg. :)
    -W

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak już wspomniałam wcześniej - świetny remont całego bloga. Rozdziały wcale nie są za długie, wręcz w sam raz. Lepiej takie, niż za krótkie, wierz mi na słowo. Oh, ależ z Harrego wstrętna świnia! Już po cichu liczyłam na to, że nasz Nialler podejdzie i spierze mu mordę. Ależ bym się cieszyła. Chociaż uwielbiam Hazzę, to jednak w twoim opowiadaniu jest inny - to lubię. I tak jak sama powiedziałaś, z niecierpliwością wyczekuję więcej Nialla i Any. Aż mnie trzepocze na myśl o tym, co o nich powiesz w kolejnym rozdziale. Poza tym przypadła mi do gustu postawa Louisa. Zawsze sobie go tak wyobrażałam - stanowczego, dojrzalszego od innych... Już nie gadam tyle, czekam na dziewiątkę, całusy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, również po raz kolejny ^.^ Wiesz, w pierwotnej wersji tak było! Mam na myśli fragment, gdzie Niall mógłby nieźle przywalić Hazzie. Jednak musiałam ich trochę uspokoić, wyszło za bardzo... no nie wiem, nie pasowało po prostu do dalszego rozwoju akcji ;)

      Usuń
  13. podoba mi sie.


    http://imaginy-one-direction-polska.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetny remont bloga :D wygląd oszałamiający :D Rozdział cudny. Szkoda mi jej, dobrze że ma kogoś takiego jak Niall :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie mam nic przeciwko długości rozdziałów, a co więcej jestem bardzo na tak, żeby były długie. Lubię długie rozdziały. :D Sama staram się takie pisać, ale jak pewnie wiesz - nie zawsze mi się to udaje. :D
    Ale okej, trzeba przejść do rozdziału, w którym Hazza się nie popisał. Najpierw rozmawia szczerze (mam nadzieję, że szczerze) z Lou o tym, że chciałby znów być taki jaki był przed przykrym doświadczeniem z Joy, a chwilę później wraca nasz obecny, cyniczny egoista i jedyne o czym potrafi myśleć to zbliżająca się randka z Steven. Co tą dziewczynę w ogóle skusiło do tego, żeby się zgodzić? W poprzednim podejrzewałam, że po tym jak się rozłączy dostanie od niej wiadomość albo że dziewczyna oddzwoni do niego, ale na przykład z prośbą, żeby dał jej spokój, a nie ze zgodą na spotkanie.
    Ahh, uwielbiam wish you were here. ^^ Idealnie pasuje do fragmentu. Bardzo dobrze, że Niall ją znalazł.
    Dałaś mi kolejny powód do cieszenia się. Tak nie do końca, bo jakby nie patrzeć przez to co się działo w pokoju Harrego Anya cierpi, ale ja choć jej współczuję, także cieszę się, że ten związek dobiegł końca. Bo dobiegł, prawda? ;>
    Nadrobiłam i czekam na kolejny. ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Co by tu... Hm. Nie wiem co powiedzieć. Może zacznę tak.
    Ha! Tłum idzie za mną w zwartym szeregu!okeeej ..żartowałam, żartowałam, żartowałam... ale to miło widzieć, że nie tylko ja kibicuję Niallowi i Anyi. na początku z tego co zauważyłam wszyscy kibicowali Harryemu, ale po pewnym zmienili zdanie. nie dziwię się... chociaż zaparcie będę bronić Hazzy! jest zagubionym chłopakiem, którego prawdziwa miłość okazała się złudną oszustką, bazującą na jego kasie i sławie.. ach. co za sucz...
    Nie wiedziałam czego się spodziewać, po tym rozdziale. Kolejny raz jestem zaskoczona, ale też zadowolona. Tak naprawdę nie mam pojęcia czyją stronę powinnam trzymać, bo każdy na swój sposób okazuje uczucia. No i pojawiło się wspomnienie! Dużo opisuje i w odpowiedni sposób przedstawia relacje Nialla i Anyi. Mam nadzieje, że między nimi coś w końcu ruszy.
    Żebym nie zapomniała! Szablon boski! Wszystko jest poukładane, na swoim miejscu. Czy tylko u mnie tło bloga jest tak bardzo przesunięte?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ajć to głupie tło. Niestety, chyba nie tylko u Ciebie, bo już się skarżyli. To wszystko dlatego, że on jest dostosowany do mojej rozdzielczości ekranu. Mam nadzieję, że to nie wygląda aż tak okrutnie?
      Wspomnień teraz będzie coraz więcej. Dlatego na początku było *tydzień później*, żeby teraz się w nie pobawić :D No wreszcie ktoś nie beszta Hazzy na każdym kroku. Myślałam, że to tylko ja jestem dla niego taka łagodna :)

      Usuń
  17. Heeej. : D Jestem na Twoim blogu po raz pierwszy i już spędziłam nad nim prawie trzy godziny. Nooo, nieźle się zasiedziałam. Ale to tylko Twoja wina... bo piszesz takie świetne, długie rozdziały. <3 Kurczę, serio jestem pod wrażeniem Twojej historii. Nieważne co się w niej wydarzy, ja zawszę będę po stronie Horanka. : D Prawdopodobnie... o ile kogoś nie zabije. *_* (BTW, nie uśmiercaj nikogo XD)
    Sama nie wiem co mam myśleć na temat Harry'ego. Z jednej strony jest taki zagubiony, biedny i samotny. A z drugiej - taki obojętny i chłodny. Moim zdaniem on nie pasuje do Anyi. Co innego Niall. : D Jeju, on jest tutaj taki kochany, troskliwy i w ogóle. <3 Bardzo zaciekawiła mnie również koleżanka Anyi... Jestem ciekawa jak potoczy się dalej ta opowieść...
    Dodawaj szybciutko kolejny rozdział. Cudowny i długi jak zawsze. ( :

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aww, dziękuję Ci za miłe słówka, które dają taki zapał do pracy, że aż się wzięłam za betowanie następnego :D
      Skąd wiedziałaś, że chcę kogoś uśmiercić? o,o Niestety, ale to już jest napisane czarno na fioletowym :D Ale to chyba jeszcze nie w następnym. Zobaczy się ^.^

      Usuń
    2. Jezu, serio?! ; o Proszę, zabijaj sobie kogo tam chcesz, tylko nie Niall'a, Harry'ego, Louis'a, Zayn'a, Liam'a, Anyi, Marisol i jej dzidziusia! : o

      Usuń
    3. Nie mogę niczego obiecać w późniejszych rozdziałach, ale na razie to tylko postać drugoplanowa ^,^

      Usuń
  18. zostaw, tak jak jest :3
    długość rozdziałów idealna,
    a miałabyś może czas dodawać częściej ? *.*
    plosę c;
    blog niesamowity - jest dobrze ! do nn xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci. I pomyślę nad tym ^,^
      Pozdrawiam!

      Usuń
  19. No i wreszcie jestem :3 Przepraszam, że ostatnio Cię zaniedbałam, ale zamiast blogami, zajęłam się nadrabianiem serialów i oto efekt.
    Co do rozdziału: oczywiście, że mi się podobał! Wiesz jak duże postępy poczyniłaś odkąd czytałam Twoje "Utracone Uczucia"? Piszesz znacznie, znacznie lepiej :> A tak nawiasem: kiedy wracasz do tamtej historii?
    Nie znoszę w Twoim opowiadaniu Hazzy. Nienawidzę wręcz! To taki bezmózgi facet... Okej, ta Joy złamała mu serce, na jego oczach obściskiwała się z nowym obiektem westchnień, ale to nie znaczy, że teraz on musi się w nią zamieniać. A to, że umówił się ze Steven przekracza ludzkie granice! Powinien sobie na spokojnie wyjaśnić wszystko z Anyą, a nie obściskiwać z 'gorącą' dziewczyną. Doprawdy nie mam pojęcia jak oni mogą przyjaźnić się z kimś takim? Zwłaszcza Lou, którego siostra przecież została przez Hazzę zraniona.
    O, widzę, że wspomniałaś nawet o Gdańsku, gdzie będę studiować ;p
    Co do szablonu - u mnie jest krzywy, ale to pewnie wina rozdzielczości ekranu. Poza tym ciekawie wykonany.
    A jeśli chodzi o długość notek - moim zdaniem jest w porządku, nic się nie dłuży, ani też czytelnik nie czuje niedosytu po lekturze.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam teraz przeogromny uśmiech na twarzy, a to wszystko dzięki Twojemu komentarzowi ^,^ Cieszę się, że przez te wakacje udało mi się zrobić jakiekolwiek postępy. Czyli praca, jaką w to wszystko włożyłam się opłaciła :D Myślałam ostatnio nad nią. Mam zamiar wrócić już niebawem, tylko najpierw muszę się zająć poprawieniem tych rozdziałów, które już dodałam :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  20. Czytając te opowiadanie, poczułam się jak taki mały robaczek w tym co ja pisze. Po prostu przy tobie jestem na dnie. Czytałam od samego rana i niesamowicie mnie wciągnęło.
    Tak bardzo szkoda mi Niall'a. Widać, jak mocno kocha Anya'ją i dziwie się, że ona tego nie zauważyła! Cóż mogę powiedzieć o Harrym. Właśnie zazwyczaj w opowiadaniach wyobrażam Go sobie jak chłopaka, który lubi zmieniać dziewczyny i ogranicza swoje uczucia do minimum, ale też mi Go szkoda. Jak można by było zranić takiego chłopaka?
    Ogólnie wszystkie postacie są niesamowite i wystarczyło spędzić tu kilka godzin a już się do nich przywiązałam.
    I jeszcze jedno. Musze to z siebie wyrzucić. Kiedy będzie się działo coś więcej między główną bohaterką a naszym kochanym Horanem? I czy wgl będzie się coś działo? Serce mi pęknie jak będe musiała dłużej czekać!
    A, bym zapomniała. Rozdziały są idealne i nawet nie próbuj ich skracać. To jest groźba ;D

    Jeśli możesz to proszę o informowanie GG:44290855
    Z niecierpliwością czekam na NN i pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Co za perfidny idiota. YGH. Już nie jestem oburzona tym, że się obcałowywał z tamtą kiedy An weszła. Najbardziej wkurzyło mnie to jak rozmawiał z Lou. No kurde no. Co to ma być? Nienawidzę takich ludzi. Ale nie bierz tego do siebie. Taki Harry zdecydowanie musi być w tym opowiadaniu.
    Nie wiem jakie słowo było tam zamiast "cholera", ale masz u mnie kolejne tysiąc punktów. Cholera zdecydowanie wystarcza.
    Lecę do następnego rozdziału. ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za opinię! To wiele dla mnie znaczy!