30 sierpnia 2012

Rozdział X: Przebudzenie

Anya
Im więcej myślałam o całej sytuacji z Harrym, tym bardziej czułam się winna. Sama nie wiedziałam z jakiego powodu. To w końcu on zdradził mnie, nie odwrotnie. Co chwilę, gdy uświadamiałam sobie wreszcie, że nie powinnam się tym zamartwiać, wszystko po kolei sypało się od nowa. Przed oczami momentalnie stawał mi obraz Harry'ego z kobietą imieniem Joy. Widziałam ją kiedyś na zdjęciu w pokoju chłopaka. Do tej pory nie byłam tylko świadoma kim ona była dla Stylesa.
Ciemnowłosa dziewczyna o zadziornym uśmiechu i przenikliwym spojrzeniu. Jak dla mnie, to na pierwszy rzut oka można było zrozumieć, że nie jest ucieleśnieniem dobra. Cóż, z tego co opowiadał Niall łatwo było wywnioskować, że odegrała w życiu Hazzy ogromną rolę. Może gdybym wiedziała o wszystkim wcześniej... Czy sama rozegrałabym to inaczej? Zapewne nie bawiłabym się w tą całą zazdrość i wpędzanie go w paranoję.
Kompletnie opadłam z sił. Gniew i rozczarowanie, które wcześniej się we mnie nagromadziło, uciekło niczym powietrze z pękniętego balonika. Teraz... teraz po prostu leżałam na swoim łóżku, wpatrując się w biały sufit, myśląc o tym jak moje życie obecnie by wyglądało, gdyby Louis nigdy nie poszedł na casting. Owszem, nie miałabym teraz problemów ze Stylesem, nawet bym go nie znała, ale... czy to dobrze? Oprócz tego, że naprawdę mnie zranił... nie mogłam go tak po prostu przekreślić. Oczywiście wiedziałam, że minie trochę czasu, nim w pełni znów mu zaufam, bo jakby nie patrzeć, zdradził mnie jako kumpelę. Co z tego, że bywał arogancki i powierzchowny. Dopóki raz na jakiś czas pokazywał nam swoje prawdziwe ja... mogłam to przeżyć. Cechy, które dało się u niego zauważyć na pierwszy rzut oka, były tylko przykrywką. Istniał cień szansy, że pewnego dnia się przed nami otworzy i przestanie zgrywać twardziela, wtedy nawet będzie się dało go pokochać. Tak po przyjacielsku, oczywiście.
W domu zrobiło się nienaturalnie cicho. Po tym jak blond włosa piękność Harry'ego wybiegła w pośpiechu, na odchodne rzucając przeprosinami na prawo i lewo, na parterze zapanował prawdziwy chaos. Harry dosyć szybko się poddał, kiedy uporczywie nie otwierałam mu drzwi. Słyszałam jak nienaturalnie głośno zbiegał po schodach, jakby chciał, żebym o tym wiedziała. Chyba nie wziął pod uwagę tego, że kompletnie mnie to nie obchodziło. Mógł sobie robić, co chciał, w końcu oficjalnie nie byliśmy już razem. Kiedy pokazał się na dole, reszta naszych współlokatorów dosłownie oszalała z wściekłości. Raz po raz do moich uszu dolatywały wyzwiska i komentarze rzucane w kierunku Harry'ego.
W pewnej chwili zrobiło mi się go żal, niestety nie na tyle, bym opuściła swoją bezpieczną przystań. Minęło trochę czasu, nim wszyscy się uspokoili. W końcu nastała błoga cisza, o której podświadomie marzyłam. Podczas kłótni domowników myślałam nawet o puszczeniu muzyki najgłośniej, jak tylko się dało, ale słuchawki leżały zbyt daleko, a ja zwyczajnie nie miałam siły wstać, więc wsłuchiwałam się w słowa, które wypowiadali.
Potężny grzmot przerwał moje rozmyślania na temat surrealistycznego świata, w którym One Direction nie istniało, a Louis wciąż był tylko moim bardzo, bardzo wkurzającym bratem. Szykowała się ogromna burza, o której synoptycy wspominali wczorajszego wieczoru. Niedobrze. Nigdy nie lubiłam takiej pogody, nie tylko dlatego, że przyprawiała ludzi o przygnębienie, ale przez to, że od dziecka bałam się donośnych grzmotów. Kiedy miałam dziesięć lat, a w nocy szalała burza, zawsze przychodziłam do Louisa i wtulałam się w niego jak najmocniej potrafiłam. Śmiał się ze mnie, ale nigdy mnie nie wyganiał. Upierdliwy, wkurzający, ale zawsze troskliwy.
Wtuliłam się w poduszkę, kiedy jasny piorun przeciął niebo z towarzyszącym mu trzaskiem. Zatęskniłam za czasami dzieciństwa, przez co w oczach zalśniły mi łzy. Gdybym tak mogła cofnąć się w czasie i znów martwić się o takie błahostki, jak kto tym razem dostanie zabawkę z płatków, kto wybierze kanał w telewizji, kto pierwszy przytuli mamę po powrocie z pracy.
Z drugiej strony, obecne czasy również nie były najgorsze. Co prawda rodziców nie widywałam zbyt często z własnego wyboru, ale... każdy kiedyś musi wyskoczyć z rodzinnego gniazdka. Ja po prostu zrobiłam to nieco wcześniej, bo dostałam taką szansę. Niestety z bratem również nie spędzałam tyle czasu, co kiedyś, ale on przynajmniej był na wyciągnięcie ręki. Wciąż stał za mną murem, kiedy potrzebowałam wsparcia. W dodatku to dzięki niemu poznałam czwórkę wspaniałych chłopaków, w tym jednego z najcudowniejszych ludzi żyjących na Ziemi.


- Uśmiech! - krzyknęłam. Chwilę później błysnął flesz komórki, a na wyświetlaczu pokazało się zabawne zdjęcie Horana, który trzymał w ręce słodkiego pluszaka, wyglądem przypominającego mi Puchatka. Podobno fanka rzuciła nim w twarz Liamowi na koncercie w Dartford.
- Daj na chwilę - nakazał, wyciągając rękę po mój telefon. 
Pokazałam mu język, wyrażając tym swoją odmowę. 
- Nie, bo jeszcze skasujesz. - Zaśmiałam się donośnie, przeglądając resztę fotografii.
Zatrzymałam się na jednym ze zdjęć z Nando's, na którym Nialler miał wymalowane na policzku serca. Moje arcydzieło robione tym, co miałam pod ręką, czyli sosem czosnkowym. Uśmiechnęłam się do telefonu. Niall podniósł się z ziemi i usiadł tuż obok mnie, na łóżku, by zajrzeć mi przez ramię i parsknąć śmiechem na widok swojej upaćkanej twarzy.
- Daj, też chcę je przejrzeć - powiedział błagalnym tonem.
- Aha! Marisol też zawsze tak mówiła, a potem usuwała wszystkie po kolei. Już się nauczyłam tych trików. Nie dam ci go. - Uśmiechnęłam się cwaniacko. 
- Nie usunę ich! - Położył rękę na sercu i uniósł brwi ku górze. Pokręciłam przecząco głową. - No weź... Nie ufasz mi? - zapytał bardzo poważnym tonem, którym nieźle mnie zdziwił.
W jego oczach zagościł smutek. Dlaczego tak diametralnie zmienił swoje nastawienie? Poczułam ukłucie w sercu. Wiedziałam, że ta rozmowa zeszła na jakiś dziwny tor, stała się poważna, a  moja odpowiedź miała zostać zapamiętana na długo. Odniosłam dziwne wrażenie, że ta sprawa z zaufaniem tak naprawdę nie miała wcale za dużo wspólnego z samymi zdjęciami. Rozchyliłam lekko usta, by po chwili powiedzieć:
- Oczywiście, że ci ufam, wariacie - rzuciłam na tyle lekko, na ile pozwalał mi supeł w gardle. - Powierzyłabym ci nawet swoje życie. - Po chwili dotarło do mnie to, co właśnie powiedziałam. Czułam, jak moje policzki robią się gorące i pomału oblewam się czerwienią. - To znaczy... Wiem, że to brzmi idiotycznie, bo znamy się zaledwie kilka tygodni, ale... - Westchnęłam, ściskając mocniej telefon w ręce.
- Czujesz się, jakbyśmy się znali od dziecka? Mam podobne wrażenie. - Zawahał się, ale kontynuował temat:  - Wierzysz w reinkarnację? W pokrewieństwo dusz i te sprawy? - zapytał, przerzucając naszą rozmowę na boczne tory. Dopiero po chwili milczenia, pokręcił energicznie głową, odwracając wzrok. - Zapomnij, że pytałem. To głupie... 
- To nie jest głupie. Po prostu musiałabym się nad tym mocniej zastanowić - przerwałam mu. - Naprawdę chciałabym wierzyć, ale jakoś nie potrafię - dodałam ze smutkiem.
-  Tak czy siak, gdyby patrzeć na naszą znajomość pod takim kątem... nie sądzę, by to, co mówiłaś wcześniej, brzmiało idiotycznie. - Kąciki jego ust powędrowały lekko ku górze, by uformować się w ten uroczy półuśmiech, który zdążyłam tak dobrze poznać.
- Wydaje mi się, że jesteś, jak na razie, jedynym facetem, który mnie nigdy jeszcze nie okłamał . To sprawia, że jakoś tak... bardziej ci ufam i tyle. - Zmieniłam trochę temat naszej rozmowy, jak Horan kilka minut temu. - Dobra, znamy się krótko, ale to nieważne. Po prostu mam cichą nadzieję, że tak zostanie. - Parsknęłam śmiechem, bo nagle zrozumiałam jak dziwnie to wszystko brzmi. Jak rozmowa dwóch sześciolatków w piaskownicy. - Przepraszam, nie wiem, dlaczego w ogóle to powiedziałam - dodałam na usprawiedliwienie i podałam mu mój telefon. 
Wziął go do ręki i spojrzał na swoje zdjęcie. Przewinął o kilka fotografii do tyłu i uśmiechnął się jeszcze szerzej. 
- Ans, nie będę cię okłamywał. - Spojrzał mi w oczy, obrócił telefon kilka razy w ręce i wcisnął go do mojej dłoni. - Masz moje słowo. Dasz mi swoje?
Spojrzałam na zdjęcie, które przyprawiło go o kolejną zmianę humoru. Znów był radosny, a ja dobrze wiedziałam dlaczego. Zerknęłam na nasz uśmiechnięte twarze na wyświetlaczu. Obydwoje mieliśmy domalowane kocie wąsy i robiliśmy "słodkie dzióbki" do aparatu. Zachichotałam, wpatrując się w „selcę”. Opanowałam się jednak, by odpowiedzieć na to dość poważne pytanie. 
- Masz moje słowo.

*

Ktoś zapukał do drzwi, wyrywając mnie z zamyślenia. Zrobił to tak delikatnie, jakby bał się mojej reakcji. Nie odpowiedziałam nawet słowem. Jeżeli to był Styles, to wciąż nie chciałam go widzieć. To jeszcze nie ten czas, kiedy mogłam puścić wszystko w niepamięć.
Ten ktoś nie poddawał się i po raz kolejny dał o sobie znać. W tym samym momencie mój pokój po raz kolejny rozświetlił jasny piorun przeszywający niebo na wskroś. Ze strachem wyskoczyłam z łóżka, nienaturalnie dużymi krokami pokonałam odległość do drzwi i szarpnęłam za klamkę. Drzwi nie otworzyły się jednak, dopóki nie przypomniałam sobie o magicznym kluczu wciąż tkwiącym w zamku. Przekręciłam go delikatnie, oddychając głęboko. Przecież to tylko burza, nikt nie wyskoczy z szafy z nożem w ręce. Za drugim podejściem drzwi stanęły otworem. Tym razem zachowałam spokój, dzięki czemu nie wyrwałam ich od razu z zawiasów.
W progu stał Nialler, opierając się niedbale o framugę. Wcisnął ręce do kieszeni swoich czarnych rurek i spojrzał na mnie spod kaskady długich, ciemnych rzęs. Uśmiechnął się uroczo, nieco przesadnie, żeby szybciej wywołać podobny gest z mojej strony. Nie udało mu się, przez co w niebieskich oczach zagościło zakłopotanie i zwątpienie. Westchnęłam, kiedy utkwił wzrok w podłogę. Przez chwilę myślałam, że zastanawia się nad rozwiązaniem sytuacji i już za chwilę po raz kolejny spróbuje mnie rozchmurzyć, ale on tylko stał w drzwiach, patrząc pod nogi, czym zaczynał mnie denerwować. Przejęłam więc inicjatywę i rzuciłam się mu na szyję, przy okazji o mały włos nie przewracając go na ziemię. Gdy wreszcie złapał równowagę, objął mnie w pasie, przyciskając mocniej do siebie. Jego silne ramiona dawały mi poczucie bezpieczeństwa, a oszałamiający zapach perfum sprawiał, że przysłowiowo zakręciło mi się w głowie. I dopiero w tej chwili, kiedy przytulałam się z Niallem, poczułam, że wszystko jest i będzie dobrze. Nie potrzebowałam żadnych zbędnych słownych  zapewnień. Wystarczył dotyk i obecność, dzięki którym zrozumiałam, że mimo wszystko nie jestem sama.
Uśmiechnęłam się szeroko, bardzo delikatnie go od siebie odpychając. Na chwilę złapaliśmy kontakt wzrokowy, a przez mój kręgosłup przeszedł ciepły dreszcz. Zaskoczona własną reakcją szybko wycofałam się do pokoju, gestem zapraszając Horana do środka. Nie mówiąc kompletnie nic, położyłam się z powrotem na łóżku, specjalnie nie zajmując całej jego powierzchni. Niall na szczęście poprawnie odczytał moją sugestię i ułożył się tuż za mną. Wstrzymałam na chwilę oddech, kiedy przysunął się bliżej, przylegając do mnie swoim ciałem. Jego ręka z łatwością odszukała moją, choć w pokoju panował półmrok. Złączył nasze dłonie, splatając palce. Miałam wrażenie, że teraz nie tylko ja słyszę bicie swojego serca, które niestety narzuciło sobie niemalże zabójcze tempo. Trochę mnie to krępowało, dopóki nie dostrzegłam, że on też wcale nie zachowuje się normalnie. Nawet po jego ruchach, tak prostych, jak wcześniejsze złapanie mnie za rękę, dało się wyczytać, że jest spięty. I oddychał jakoś niespokojnie. Pocieszyło mnie to, że z tymi dziwnymi reakcjami nie byłam osamotniona, Horan również musiał czuć się niepewnie.
Na szczęście już po kilku minutach wszystko wróciło do normy. Nie wiem, czy zwyczajnie się do siebie przyzwyczailiśmy, czy stało się coś zupełnie innego, ale nagle zrobiło się aż nazbyt komfortowo. Niall zaczął coś nucić pod nosem i teraz nawet pioruny i grzmoty nie robiły na mnie większego wrażenia, niż piosenka Niallera.

*

Z samego rana dom opustoszał. Chłopcy - z wyjątkiem Harry'ego, który podobno odkąd wczorajszego wieczora wyszedł z domu, do tej pory nie wrócił - wybrali się na zakupy na prośbę Eleanor i Danielle, które na zakupowym odwyku dłużej wytrzymać nie mogły. Nialler po kilkudziesięciu słowach zapewnienia, że nic mi nie będzie jak zostanę teraz sama, wreszcie się ugiął. Chyba dotarło do niego, że potrzebuję chwili samotności na przemyślenia.
Wpakowałam się więc pod prysznic, by choć na chwilę pozbyć się trosk i zmartwień. Tak jak myślałam, spłynęły ze mnie razem z lawendowym żelem pod prysznic, który delikatnie łagodził moje zmysły. Rozmasowywałam sobie kark, wreszcie pozwalając swoim myślom uwolnić się z klatki, w której świadomie je wcześniej zamknęłam. Prędzej czy później musiałam załatwić to i owo z własnym sumieniem, a iż wyszłam z założenia, że im szybciej się z tym uporam, tym szybciej pozbędę się problemów, pozwoliłam słowom płynąć w moim umyśle ile tylko chciały. Problem w tym, że wymknęły mi się spod kontroli i wkrótce urządziły sobie w nim mały roller coaster.
Po pierwsze, cały czas nie dawało mi spokoju to, że Harry naprawdę nie wrócił do domu na noc. Rozumiałam, że - jak każdy z nas - potrzebował czasu, żeby poukładać sobie w głowie, ale... całą noc? Miałam wyrzuty sumienia, bo kiedy ja spędzałam czas na odprężaniu się w niallerskich ramionach, Styles prawdopodobnie walczył sam ze sobą, obwiniając się o całe zło świata, jak ja dzień wcześniej. Dlaczego nikt oprócz mnie się o niego nie martwił? Jak gdyby nigdy nic zabrali się do galerii, Bóg jeden wie po co. Przecież Eleanor z Danielle dopiero co robiły ogromne zakupy przez Internet, a sami chłopacy jakoś szczególnie nie interesowali się wcześniej wspólnymi wyjściami na podbój sklepów. Więc... dlaczego?
Nawet kiedy przestałam zaprzątać sobie głowę Harrym, wciąż nie mogłam się uporać z myślą, że prawdopodobnie byłam mocno zauroczona moim przyjacielem. Czy te bzdury o pokrewieństwie dusz są prawdą? Jak inaczej wyjaśnić to, że tak szybko przypadliśmy sobie do gustu? Niestety, nie byłam pewna, jak sprawa wygląda z punktu widzenia Nialla. Nigdy nie obserwowałam go pod tym kątem, dlatego czułam się, jakbym wpadła w jedno wielkie...
Dźwięk telefonu na chwilę przywrócił mnie do rzeczywistości. Czym prędzej wytarłam ręce, by sięgnąć po leżącą na umywalce komórkę. Uśmiechnęłam się szeroko, odczytując wiadomość od Marisol, która domagała się rozmowy, bo tak dawno się sobie nie zwierzałyśmy, a teraz, kiedy jej się tak dobrze wiedzie, ma ochotę rozprawiać o tym na prawo i lewo. Zanotowałam sobie w głowie, że zaraz po skończeniu kąpieli muszę wykonać telefon, po czym szczękając zębami wróciłam do kabiny. Och, jak ja nie lubiłam tego momentu, kiedy zamarzałam na kość, wychodząc z wody tylko na cholerną minutę.
Moje myśli znów swobodnie płynęły, zadziwiająco szybko wracając na swój poprzedni tor.
Prawda była taka, że bałam się nawet myśleć o tym, iż mogłam zauroczyć się w Niallu Horanie, przyjacielu mojego brata. Harry... to była zupełnie inna sprawa. Od samego początku dało się wyczuć, że nic więcej z tego związku nie wyjdzie, dlatego traktowaliśmy siebie nawzajem bardzo pobłażliwie. Nie nienawidziłam go przecież za zdradę, co było ogromnym plusem, jeżeli mieliśmy wrócić do normalnych relacji. Z kolei Niall... skoro już teraz czułam ciarki, kiedy przez przypadek mnie dotykał albo uśmiechałam się za każdym razem, kiedy słyszałam jego głos, to bałam się pomyśleć, co by było, gdybym zakochała się w nim po uszy. Uch, nagle słowa chora z miłości nabrały dla mnie większego sensu.

*

- Anya, wreszcie dzwonisz! Nic się nie odzywasz, myślałam, że może coś się stało, to pomyślałam, że chociaż coś napiszę, bo bałam się zadzwonić - tłumaczyła się Sol.
Uśmiechnęłam się do siebie, bawiąc się nitką, która odstawała od bluzki. Rzeczywiście dawno nie rozmawiałyśmy. Stęskniłam się za tą wariatką, jak zwykle, kiedy długo nie było jej w pobliżu. Jednak miała w sobie coś takiego, co sprawiało, że brak jej obecności stawał się bardzo wyczuwalny.
- W sumie, trochę się działo - odpowiedziałam bardzo cicho i bardzo spokojnie, zaskakując tym siebie samą równie bardzo, co Marisol. Zwyczajnie nie miałam tego dnia siły, by krzyczeć z entuzjazmem do słuchawki o swoich problemach i rozważaniach na ich temat.
- Brzmisz bardzo poważnie. No, już, spowiadaj się. Co się stało? - zapytała z prawdziwym przejęciem.
- Harry mnie zdradził. To znaczy... tak jakby, bo w sumie to nie byliśmy już razem, choć jeszcze byliśmy. To jest dość... bardzo skomplikowane. Aż za bardzo - wyjaśniłam pokrótce, kompletnie zapominając o jednej, bardzo ważnej sprawie.
- Byłaś z Harrym?! - pisnęła Sol, prawdopodobnie budząc do życia smacznie sobie śpiących ludzi po drugiej stronie planety.
Miałam ochotę palnąć się w głowę, jednak zabawa nitką zdawała się znacznie ciekawsza od kaleczenia siebie i swojej psychiki.
- Okey, jako że masz teraz nieco większy problem na głowie, to na razie odpuszczę ci to, że nie powiedziałaś o tym swojej przyjaciółce - warknęła, po czym zaklęła siarczyście pod nosem. Już miałam rzucić kilka słów przeprosin, kiedy zaczęła mówić dalej. - Kim ona jest? I o czym ty w ogóle mówisz z tym całym byciem i nie byciem razem?
- W sumie nigdy nie rozmawialiśmy o tym, że na serio ze sobą chodzimy. Spotkaliśmy się kilka razy, później było dużo przytulania i innych pierdół, aż w końcu zaczęło się komplikować, bo Stylesowi odbiło na punkcie Nialla. To znaczy, stwierdził, że spędzam z nim za dużo czasu i zażądał ograniczenia kontaktu - opowiadałam monotonnym głosem. Chyba więcej energii z siebie wykrzesywałam przy odpowiedzi w szkole, niż teraz.
- A ty na to...?
- Proszę cię, znam go tak krótko... Dlaczego miałby mi niby rozkazywać z kim mam się widywać, a z kim nie? Tak czy siak, była kłótnia, następnego dnia kolejna. Wieczorem, jak wróciłam do domu... ze spaceru, chciałam z nim porozmawiać, wyjaśnić wszystko i zerwać, choć technicznie rzecz biorąc, przynajmniej jak dla mnie, to w prawdziwym związku nie byliśmy, a tu zastaję go z jakąś blondynką. Ot, cała historia w maksymalnym skrócie i bez zbędnych wyjaśnień. Bo... co więcej mogę powiedzieć? Że to wszystko wyszło tak beznadziejnie, że aż mi głupio? Przecież od razu wiedzieliśmy, że to bez sensu się spotykać, ale my niepotrzebnie w to brnęliśmy.
Słuchałam przez chwilę głuchej ciszy w słuchawce. Już myślałam, że może coś zakłóciło połączenie, kiedy do moich uszu dobiegł odgłos głęboko nabieranego powietrza. Marisol widocznie musiała wszystko dokładnie przetrawić, nim odezwała się choć słowem. Czekałam więc w spokoju, wpatrując się w sufit, leżąc bez ruchu na swoim łóżku.
- Za kilka lat prawdopodobnie ledwo będziecie o tym pamiętać, więc jak dla mnie, to odpuść, zapomnij, żyj dalej. To nic takiego, porozmawiacie, wrócicie do początku i będzie dobrze - odpowiedziała.
- Pani Dobra Rada sypie mądrościami jak zawsze, co? Dzięki, Sol. Niby nic takiego, a jednak pomogłaś. - Westchnęłam, zanim przeszłam wreszcie do tematu, który właściwie chciałam rozpocząć tuż po standardowym halo? - Mam jeszcze jeden mały, malutki problemik. Wydaje mi się, że Harry miał rację z tym... no, nie dziwię się, że był zazdrosny, bo coś rzeczywiście może być na rzeczy - wydukałam na jednym wydechu, po czym kompletnie przestałam na chwilę oddychać.
- Ty i Niall? - zapytała zaskoczona. Chociaż, może bardziej uradowana, niż zaskoczona?
- Jak na razie... to tylko ja. Nie wiem, czy on...
- Jezu, to by tyle wyjaśniło!
- To znaczy? - dopytałam.
- Wiesz, ile ty potrafisz o nim nawijać? Nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale co chwilę jest: Niall to, Niall tamto, och, jaki on zabawny, uroczy, przystojny - próbowała naśladować mój głos, ale coś ciężko jej szło. Ja tak nie piszczę. Na pewno nie.
- Oj, zamknij się! Nigdy ci nie powiedziałam, że jest przystojny - burknęłam.
- A nie jest?
- Owszem, jest, ale co z te...
- Widzisz?! I wszystko ułożyło się w logiczną całość! - wykrzyknęła, nie pozbywając się tego typowego dla niej tonu ja to wiedziałam, zanim w ogóle zaczęłaś chodzić. - Umówisz się z nim?
- Sol, czy ty zdążyłaś już zapomnieć z kim rozmawiasz? Nie mam żadnego doświadczenia w tych sprawach, w dodatku jestem totalnym tchórzem, a ty się mnie pytasz, czy się z nim umówię?
- Czyli tak? - zapytała z nadzieją.
- Nie!
- Nie?! - Jej zdziwienie było niemalże czuć przez słuchawkę.
- To znaczy... nie, na razie zdecydowanie nie. Nie wyskoczę z czymś takim, dopóki się nie dowiem, czy nie jestem czasem skazana na strefę przyjaźni.
Westchnęłam. Ostatnie, czego bym teraz chciała, to na wieki utknąć jako przyjaciółka. Z tego miejsca naprawdę ciężko jest się wydostać, choć niektórzy uważają, że to bułka z masłem. Cóż, nie dla mnie. Kiedy ostatnim razem chciałam poderwać chłopaka, niechcący wplątałam się w wieczną przyjaźń. Nie potrafiłam go przekonać, że czuję do niego coś więcej, bo za każdym razem uroczo się śmiał i powtarzał, że to miłe, kiedy przyjaciele cię doceniają.
- Teraz twoja kolej na spowiedź - rzuciłam tylko, czekając na rozwinięcie rozmowy.
- Powiem ci tylko, że jest wspaniale. Niedługo mają zwolnić mamę ze szpitala, będzie mogła wrócić z nami do domu, do Londynu. Tata też się cieszy, choć między nimi wciąż czuć lekki dystans. Ale jest lepiej, niż było. Przynajmniej zaczął z nią rozmawiać. - Zaśmiała się, krzycząc coś w kierunku, najprawdopodobniej, jej mamy. W końcu gdzie indziej mogła się teraz znajdować, jak nie u niej? - Muszę kończyć, mama wróciła z badań - dodała uradowana.
- Zadzwoń kiedyś, tyle czasu nie rozmawiać, to jakaś katorga - powiedziałam, uśmiechając się pod nosem. Cieszyłam się, że przyjaciółce dobrze się wiodło. Wreszcie miała choć trochę spokoju, do tej pory jej życie przypominało jeden wielki dramat. - Do usłyszenia.


*


Louis
             - Chłopaki!
Wpadłem zdyszany do salonu. Drogę ze swojego pokoju pokonałem w zadziwiająco szybkim tempie. Kilkanaście sekund. A mój nowy rekord zawdzięczałem tylko temu, że omal nie skręciłem karku, skacząc z połowy schodów.
- Coś się stało? Ktoś cię goni? - zapytał zaniepokojony Zayn, wstając z kanapy.
Jego ciemne włosy sterczały dziwnie na wszystkie strony. Wyglądał, jakby dopiero wstał i nie zdążył się uczesać, co było dość dziwne dla jego osoby. Byliśmy już do tego przyzwyczajeni. Z nas wszystkich to zawsze Malik zajmował najdłużej toaletę, robiąc się na bóstwo. Gdy bywaliśmy w różnych hotelach podczas trasy, zazwyczaj dostawaliśmy cały apartament, w którym było trzy do czterech pokoi, nie licząc kuchni i salonu. Zaynowi zawsze kazaliśmy brać ten pokój, w którym była osobista łazienka, by sobie w niej siedział do woli. Najgorzej bywało, kiedy w całym apartamencie mieliśmy tylko jedną. Można oszaleć.
- Loui? Wyglądasz na przestraszonego - rzucił Niall, który sekundę wcześniej wyłonił się z kuchni. Największy żarłok ze wszystkich, przeszło mi przez myśl. Potrząsnąłem głową i zapytałem najpierw:
- Li już jest? Ktoś jeszcze musi zawołać Harry'ego. - Oddychało mi się coraz swobodniej, jednak słowa wciąż ledwo wypowiadałem. Chłopacy spojrzeli po sobie zdziwieni.
- To ja idę po Liama - zaoferował się Horan.
- Hazza! - ryknął niespodziewanie Zayn. Przewróciłem oczami, siadając obok niego. Miał zaledwie kilkanaście schodów do pokonania. Jakby nie mógł po prostu się przejść.
Kiedy zasiedliśmy wspólnie w salonie, wszystkie cztery pary oczu skierowały się na mnie, więc speszony odwróciłem wzrok.
- Zostawiłem telefon w pokoju. Byłem tam dopiero przed chwilą i okazało się, że menadżer dzwonił już trzy razy. Chyba wypadałoby oddzwonić nim się pofatyguje i sam tutaj przyjedzie - mruknąłem.
- Czego on od nas chce? Obiecali nam trzy tygodnie przerwy, według planu trasa po UK zaczyna się dopiero za tydzień - powiedział zdegustowany Liam.
- Widocznie zmienili nam grafik - rzuciłem, wystukując cyfry na telefonie. Ustawiłem głośnomówiący; odebrał już po dwóch sygnałach.
- No wreszcie - warknął bez zbędnych ceregieli. Spojrzałem na zdziwione miny chłopaków. - Dzwoniłem i dzwoniłem, ale żaden nie raczył odebrać. - Odburknęliśmy tylko krótkie: przepraszam. - Co powiecie na mały koncert w ten weekend? Chyba nie prosimy o dużo? - zapytał z nadzieją. Byłem przekonany, że w tym momencie uśmiecha się szeroko do siebie.
- Przecież mamy przerwę - zauważył Harry z grymasem na twarzy.
- To tylko jeden koncert, a wywiad będzie krótki.
- Wywiad?
- Zaledwie dziesięć minut i będzie po krzyku. Możemy nawet nie bawić się w rozdawanie autografów, bo na to będzie multum czasu kiedy będziecie już w trasie. To jak?
- Czemu nie - wyrwał się Zayn, nim którykolwiek z nas zdążył się nad tym dobrze zastanowić.
Odcięliśmy się od świata, od fanek, od paparazzi. Unikaliśmy ich przez prawie dwa tygodnie, zapewne czekają na jakiś znak, że żyjemy. Od ponad tygodnia nie napisałem nawet jednej, krótkiej wiadomości na Twitterze. Ciekawe, ile za ten czas wiadomości zdążyli napisać nasi fani. Koncert to idealne wynagrodzenie naszej nieobecności, tak wówczas sądziłem.
- Może być zabawnie - mruknąłem. Na nic więcej nie było mnie stać, pomysł aż tak nie przypadł mi do gustu i miałem ochotę zagryźć tego, kto zakłócał nasz czas wolny. Ale czego się nie robi dla fanów, prawda?

~*~



Siemanko :)
To chyba mój rekord w przerwie między rozdziałami. Tylko cztery dni? No cóż, nie mogłam się powstrzymać. Jak już coś napiszę, to zawsze jestem niecierpliwa ciekawa, co o tym czymś powiecie :D 
 Dziękuję Wam za tak liczne komentarze pod poprzednim postem oraz za te wszystkie odwiedziny bloga. Jesteście niezastąpieni! 
Staram się komentować Wasze posty od razu po przeczytaniu, jednak czasem nie starcza mi czasu. Dlatego wiedzcie, że jestem na bieżąco, tylko z komentarzami mam małe opóźnienie :)
Dodałam postacie epizodyczne do "Występują", jak już pisałam w aktualnościach. 
Postacie te jeszcze w większości się nie pojawiły, ale bez obaw, będą w odpowiednim czasie. 
No cóż, historia się rozkręca, pomysłów mam od groma (poważnie, aż nie wiem, który mam wykorzystać, jako pierwszy), więc nie powinnam mieć dużych trudności z nowymi rozdziałami. Będą się pojawiać w różnych odstępach czasu, ze względu na nadchodzące rozpoczęcie roku szkolnego, ale postaram się, by nie przekraczały one tygodnia. 

23 komentarze:

  1. Cudowny rozdział.... *_* Jak dla Anyi nie może być oczywiste że kocha Horana?! xD Odpuszczę ci akcję z Harrym Ale masz ich spiknąć ! ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest cudowny ;))
    Jak Any może się jeszcze zastanowić nad uczuciami do Nialla?
    Przecież to jest jasne :P
    Byliby idealna parą, ale to chyba już mówiłam :D
    Ta rozmowa między Any a Sol była tak kurde no tak fajna, widać że naprawdę są prawdziwymi przyjaciółkami ;))
    Kocham Nialla w Twoim opowiadaniu jest taki słodki i uroczy, to jak martwi się o A. jest taki łiii :D
    Moim zdaniem dobrze że nie powiedział że ją kocha przez telefon, no bo jak by to wyglądało... On zrobi to w wspaniały sposób czuję to :P
    To teraz tylko czekam na następny ;))
    Pozdrawiam,
    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;) Ano, może się zastanawiać, może :D Cieszę się, że lubisz postać Nialla :D Długo zastanawiałam się nad tym, jak go wykreować ^,^

      Usuń
    2. Nie no, nie może :P
      Oni muszą być razem bo jak nie, to ja Cie znajdę nawet na końcu świata i dostaniesz :D
      Nie no żartuje ;)
      Nialla to ja zawsze i wszędzie będę kochać a nie lubić :P

      Usuń
  3. Jeden z najlepszych twoich rozdziałów! Na prawdę znakomity. Nawet nie wiesz, jak mi się mordka cieszyła, kiedy An uświadomiła sobie, że kocha Nialla. Takie to było słodkie. No i to przytulenie. Jestem pewna, że będzie z tego solidny romans. Ach, tak mnie zaintrygowałaś tym koncertem. Czyżby coś się smażyło? Ciekawe ciekawe. Między nami - lubię twoje podkłady muzyczne (boskie!). Troszeczkę szkoda, że tutaj nic o Harrym. Strasznie bym chciała poczytać, co on o tym wszystkim myśli. Jestem jednak pewna, że naskrobiesz o nim w następnym poście. Przesłodki był fragment wspomnienia Anyi - ten o Horanie. Śmiałam się do ekranu jak szczyl do piwa, wybacz za grubiańskie określenie. Hmmm, fajnie wychodzi ci pisanie z punktu widzenia Ann. Chyba najlepiej wczuwasz się w tę postać. Z niecierpliwością wypatruję dziesiątki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, dziękuję! Mordka mi się cieszy, jak czytam Twoje komentarze :) Harry na razie ukrywa się przed światem, jego przemyślenia będą później, tak sądzę ^,^

      Usuń
  4. Ostatnio w ogóle nie mam weny na, żadne komentarze. Ale przydało, by sie napisać choć kilka słów. Więc bardzo podoba mi się to, że Niall zadzwonił do Anyi i niemal od razu zgadł gdzie jest.:) Mało Hazzy, ale to nic. Napięcie musi opaść. Koncert? Jestem ciekawa co takiego tam się wydarzy, bo nie sądzę, żeby wszystko spłynęło spokojne. :D
    Wybacz tą bezsensowna paplaninę. Pojedyncze zdania i pogmatwaną całość, ale chyba zbliżający się początek roku szkolnego tak na mnie działa...

    OdpowiedzUsuń
  5. Megaaa rozdział ;D BARDZO MI SIĘ PODOBA ;d

    OdpowiedzUsuń
  6. Boskie! To były 4 dni? To była wieczność! DAWAJ NIALL! XD

    OdpowiedzUsuń
  7. *.* czytając twojego bloga stwierdziłam, że ja kompletnie nie umiem pisać... Twój blog jest BOSKI!
    Nie znoszę takiego Harrego.. mam nadzieję, że się zmieni.. jakaś nowa dziewczyna może go ułoży, albo ta Joy wróci? hmm.. w sumie ciekawy wątek :)
    Niall i Anya <3 skrywana miłość hmm... nie mogę doczekać się jakiegoś takiego fajnego wątku z nimi.. np. wyznania miłosnego? :)
    Hmm.. zbliża się koncert i wywiadzik.. ciekawe jakie pytania padną.. może jednak jacyś paparazzi zrobili im zdjęcia i posypią się pytania dot. Anyi? ciekawe ciekawe..
    informujesz? jak tak to bardzo bym chciała być informowana :) na blogu albo twitterze :) @RoyalNinja96
    Blog:
    onlyluckygirl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Znalazłam Twojego bloga przeglądając komentarze na rejestr-blogów. Blog zaciekawił mnie od samego prologu. W każdym rozdziale jest jakaś akcja. Piszesz bardzo ciekawie i co najważniejsze to wciąga! Mam nadzieję, że Anya będzie razem z Niallem.
    Mimo iż nie przepadam za 1D chciałabym abyś informowała mnie o nn:) nr gg to 8489202
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Cieszę się, że nie przynudzam na tyle, by tak ciężko było przeczytać to od prologu ^,^ Cieszę się, że ktoś ma na tyle chęci, by to wszystko nadrobić :) A informować będę z wielką przyjemnością,

      Usuń
  9. Mam to samo. :D Jak napiszę rozdział najchętniej od razu bym go dodała na bloga. Jeśli odcięli się na tak długi czas od fanów i występów ten występ w weekend rzeczywiście może być ciekawi. Dają znać wszystkim, że jeszcze się nie pozabijali. xD Czyżby Danielle tym mrugnięciem sugerowała to o czym myślę? Całkowicie zgadzam się z Marisol. Teraz kiedy An nie jest już z Harrym może albo zaryzykować i powiedzieć Horanowi co czuje albo siedzieć cicho i zastanawiać się nad tym przez cały czas. ;D Osobiście wolę tą pierwszą wersję. Zdecydowanie lepiej na tym wyjdą. ;)
    Pozdrawiam i czekam na następny. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zależy, a o czym to myślisz, o czym Danielle może myśleć? :D Tak, lepiej żeby fani wiedzieli, że jeszcze wszystko z nimi OK, tak będzie zdecydowanie lepiej ^,^

      Usuń
  10. Uśmiech nadal nie schodzi mi z twarzy. Cieszę się, że główna bohaterka uświadomiła sobie w końcu, co czuje do Horana. Żywię nadzieję, że już niedługo wyjawi to. :) Poza tym, uwielbiam, kiedy opisujesz momenty An i Nialla razem. Mogłabym czytać tylko to. Żadnego Harry'ego, czy też nawet Marisol (Choć to również wciąga. I jestem ciekawa jak potoczą się dalej jej losy, i jej rodziców).
    Jakoś nie mogę dojść, o co mogło chodzić Danielle. Wciąż się nad tym zastanawiam...
    Czekam na następną część. x

    Zapraszam też do siebie na szósty rozdział.
    [trzynasty-dzien-milosci.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  11. udało się, nadrobiłam <3 Na początek szczerze przyznam - nie przepadam za 1D a w szczególności za Harrym którego miałam okazje widzieć na zywo i nie szczególnie mnie do siebie przekonał. ale jako że kocham wszystko co napiszesz to podjęłam się tego i przeczytałam. I wiesz co? ani troche nie żałuję. Tak jak się spodziewałam, napisane świetnie, czytałam to z wielkim uśmiechem na twarzy i przyznaje, wciągnełam się. No i moje najbardziej ukochane sceny z Niallem... ;D kurde z jednej strony chciałabym zeby byli razem, ale z drugiej boje się, że przez to coś się między nimi popsuje. Ani troche nie trzymam strony Harrego, miał świetną okazje, zawalił, skrzywdził świetną dziewczyne niech się p**** ;D Teraz postaram się być już na bieżąco obiecuje ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tuż po: "miałam okazje widzieć go na żywo", zatkało mnie na dobrą minutę, ale never mind ^,^ Cieszę się, że Ci się spodobała ta historia :) Ajć, wiesz, ja najbardziej kocham pisać sceny Niall-Any. Jakoś najlepiej się w nich czuję i wiem mniej więcej na czym stoję :D Pozdrawiam ^,^

      Usuń
    2. haha no widziałam go w Londynie i nie robił dobrego pierwszego wrażenia ;D Widać, ze dobrze się w nich czujesz, bo wychodzą naprawdę geniaaaaaaaalne. kurde już się nie mogę doczekac nowego rozdziału, kiedy planujesz cos dodać? :D

      Usuń
    3. Już na samą wiadomość, że byłaś w Londynie czuję się zazdrosna :D To jedno z moich głównych marzeń ^,^
      Hm... Dokładnie w czwartek po szkole się pojawi :) Mam już napisany, jednak nie spieszę się z dodaniem, nie chcę, żeby ktoś się nie wyrobił z czytaniem rozdziałów ^.^

      Usuń
    4. zdecydowanie warto jechać! To moje ukochane miasto i moge tam wracać nawet 3516236 razy *.* Ooo w takim razie odliczam do czwartku! ;D

      Usuń
  12. SUUUUUUUUUUUUUUUUPER !! xx Liczyłam, że wkońcu Anya i Harry sie pozbierają ;c Ale jak widać nie....chociaż teraz sądzę że będzie z Niallem co też jest genialnym scenariuszem *_* Wyczekuję następnego ! x
    Naataliey

    OdpowiedzUsuń
  13. Wspomnienie z Niallem jest megamegamega cudowne. Rozpłynęłam się. Są kochani.
    I dobrze, że An w końcu zaczęła się zastanawiać nad uczuciami do blondyna. Om *.* Ciekawa jestem jak to się dalej potoczy. Tak czy siak czytając rozmowę Sol i An to normalnie jakbym widziała siebie i moją przyjaciółkę.
    No chyba na wszystkie moje pytanie znajdę odpowiedzi w następnych rozdziałach, więc nic innego mi nie pozostaje jak czytanie, czytanie, czytanie.
    Buziaki, kocham, Mai ♥

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za opinię! To wiele dla mnie znaczy!