Anya
Im więcej myślałam o całej
sytuacji z Harrym, tym bardziej czułam się winna. Sama nie wiedziałam z jakiego
powodu. To w końcu on zdradził mnie, nie odwrotnie. Co chwilę, gdy
uświadamiałam sobie wreszcie, że nie powinnam się tym zamartwiać, wszystko po
kolei sypało się od nowa. Przed oczami momentalnie stawał mi obraz Harry'ego z
kobietą imieniem Joy. Widziałam ją kiedyś na zdjęciu w pokoju chłopaka. Do tej
pory nie byłam tylko świadoma kim ona była dla Stylesa.
Ciemnowłosa dziewczyna o
zadziornym uśmiechu i przenikliwym spojrzeniu. Jak dla mnie, to na pierwszy
rzut oka można było zrozumieć, że nie jest ucieleśnieniem dobra. Cóż, z
tego co opowiadał Niall łatwo było wywnioskować, że odegrała w życiu
Hazzy ogromną rolę. Może gdybym wiedziała o wszystkim wcześniej... Czy sama
rozegrałabym to inaczej? Zapewne nie bawiłabym się w tą całą zazdrość
i wpędzanie go w paranoję.
Kompletnie opadłam z sił. Gniew i
rozczarowanie, które wcześniej się we mnie nagromadziło, uciekło niczym
powietrze z pękniętego balonika. Teraz... teraz po prostu leżałam na swoim
łóżku, wpatrując się w biały sufit, myśląc o tym jak moje życie obecnie by
wyglądało, gdyby Louis nigdy nie poszedł na casting. Owszem, nie miałabym teraz
problemów ze Stylesem, nawet bym go nie znała, ale... czy to dobrze? Oprócz
tego, że naprawdę mnie zranił... nie mogłam go tak po prostu przekreślić.
Oczywiście wiedziałam, że minie trochę czasu, nim w pełni znów mu zaufam, bo
jakby nie patrzeć, zdradził mnie jako kumpelę. Co z tego, że bywał
arogancki i powierzchowny. Dopóki raz na jakiś czas pokazywał nam swoje prawdziwe
ja... mogłam to przeżyć. Cechy, które dało się u niego zauważyć na pierwszy
rzut oka, były tylko przykrywką. Istniał cień szansy, że pewnego dnia się przed
nami otworzy i przestanie zgrywać twardziela, wtedy nawet będzie się dało go
pokochać. Tak po przyjacielsku, oczywiście.
W domu zrobiło się nienaturalnie
cicho. Po tym jak blond włosa piękność Harry'ego wybiegła w pośpiechu, na
odchodne rzucając przeprosinami na prawo i lewo, na parterze zapanował
prawdziwy chaos. Harry dosyć szybko się poddał, kiedy uporczywie nie otwierałam
mu drzwi. Słyszałam jak nienaturalnie głośno zbiegał po schodach, jakby chciał,
żebym o tym wiedziała. Chyba nie wziął pod uwagę tego, że kompletnie mnie to
nie obchodziło. Mógł sobie robić, co chciał, w końcu oficjalnie nie byliśmy już
razem. Kiedy pokazał się na dole, reszta naszych współlokatorów dosłownie
oszalała z wściekłości. Raz po raz do moich uszu dolatywały wyzwiska i
komentarze rzucane w kierunku Harry'ego.
W pewnej chwili zrobiło mi się
go żal, niestety nie na tyle, bym opuściła swoją bezpieczną przystań. Minęło trochę czasu, nim wszyscy się uspokoili. W końcu nastała błoga
cisza, o której podświadomie marzyłam. Podczas kłótni domowników myślałam nawet
o puszczeniu muzyki najgłośniej, jak tylko się dało, ale słuchawki leżały zbyt
daleko, a ja zwyczajnie nie miałam siły wstać, więc wsłuchiwałam się w słowa,
które wypowiadali.
Potężny grzmot przerwał moje
rozmyślania na temat surrealistycznego świata, w którym One Direction nie
istniało, a Louis wciąż był tylko moim bardzo, bardzo wkurzającym bratem.
Szykowała się ogromna burza, o której synoptycy wspominali wczorajszego
wieczoru. Niedobrze. Nigdy nie lubiłam takiej pogody, nie tylko dlatego, że
przyprawiała ludzi o przygnębienie, ale przez to, że od dziecka bałam się
donośnych grzmotów. Kiedy miałam dziesięć lat, a w nocy szalała burza, zawsze
przychodziłam do Louisa i wtulałam się w niego jak najmocniej potrafiłam. Śmiał
się ze mnie, ale nigdy mnie nie wyganiał. Upierdliwy, wkurzający, ale zawsze
troskliwy.
Wtuliłam się w poduszkę, kiedy
jasny piorun przeciął niebo z towarzyszącym mu trzaskiem. Zatęskniłam za
czasami dzieciństwa, przez co w oczach zalśniły mi łzy. Gdybym tak mogła cofnąć
się w czasie i znów martwić się o takie błahostki, jak kto tym razem dostanie
zabawkę z płatków, kto wybierze kanał w telewizji, kto pierwszy przytuli mamę
po powrocie z pracy.
Z drugiej strony, obecne czasy
również nie były najgorsze. Co prawda rodziców nie widywałam zbyt często z
własnego wyboru, ale... każdy kiedyś musi wyskoczyć z rodzinnego gniazdka. Ja
po prostu zrobiłam to nieco wcześniej, bo dostałam taką szansę. Niestety z
bratem również nie spędzałam tyle czasu, co kiedyś, ale on przynajmniej był na wyciągnięcie ręki. Wciąż stał
za mną murem, kiedy potrzebowałam wsparcia. W dodatku to dzięki niemu poznałam
czwórkę wspaniałych chłopaków, w tym jednego z najcudowniejszych ludzi żyjących
na Ziemi.
- Uśmiech! - krzyknęłam. Chwilę później błysnął flesz komórki, a na
wyświetlaczu pokazało się zabawne zdjęcie Horana, który trzymał w ręce słodkiego
pluszaka, wyglądem przypominającego mi Puchatka. Podobno fanka rzuciła nim w
twarz Liamowi na koncercie w Dartford.
- Daj na chwilę - nakazał, wyciągając rękę po mój telefon.
Pokazałam mu język, wyrażając tym swoją odmowę.
- Nie, bo jeszcze skasujesz. - Zaśmiałam się donośnie, przeglądając
resztę fotografii.
Zatrzymałam się na jednym ze zdjęć z Nando's, na którym Nialler miał
wymalowane na policzku serca. Moje arcydzieło robione tym, co miałam pod ręką,
czyli sosem czosnkowym. Uśmiechnęłam się do telefonu. Niall podniósł się z
ziemi i usiadł tuż obok mnie, na łóżku, by zajrzeć mi przez ramię i parsknąć
śmiechem na widok swojej upaćkanej twarzy.
- Daj, też chcę je przejrzeć - powiedział błagalnym tonem.
- Aha! Marisol też zawsze tak mówiła, a potem usuwała wszystkie po kolei.
Już się nauczyłam tych trików. Nie dam ci go. - Uśmiechnęłam się
cwaniacko.
- Nie usunę ich! - Położył rękę na sercu i uniósł brwi ku górze.
Pokręciłam przecząco głową. - No weź... Nie ufasz mi? - zapytał bardzo poważnym
tonem, którym nieźle mnie zdziwił.
W jego oczach zagościł smutek. Dlaczego tak diametralnie zmienił swoje
nastawienie? Poczułam ukłucie w sercu. Wiedziałam, że ta rozmowa zeszła na
jakiś dziwny tor, stała się poważna, a moja odpowiedź miała zostać
zapamiętana na długo. Odniosłam dziwne wrażenie, że ta sprawa z zaufaniem tak naprawdę nie miała wcale za dużo wspólnego z samymi zdjęciami. Rozchyliłam lekko usta, by po chwili powiedzieć:
- Oczywiście, że ci ufam, wariacie - rzuciłam na tyle lekko, na ile
pozwalał mi supeł w gardle. - Powierzyłabym ci nawet swoje życie. - Po chwili dotarło do mnie to, co właśnie powiedziałam. Czułam, jak moje policzki robią się gorące i pomału oblewam się czerwienią. - To znaczy... Wiem, że to brzmi idiotycznie, bo znamy się zaledwie kilka tygodni, ale... - Westchnęłam,
ściskając mocniej telefon w ręce.
- Czujesz się, jakbyśmy się znali od dziecka? Mam podobne wrażenie. -
Zawahał się, ale kontynuował temat: - Wierzysz w reinkarnację? W pokrewieństwo dusz i
te sprawy? - zapytał, przerzucając naszą rozmowę na boczne tory.
Dopiero po chwili milczenia, pokręcił energicznie głową, odwracając wzrok. -
Zapomnij, że pytałem. To głupie...
- To nie jest głupie. Po prostu musiałabym się nad tym mocniej
zastanowić - przerwałam mu. - Naprawdę chciałabym wierzyć, ale jakoś nie potrafię
- dodałam ze smutkiem.
- Tak czy siak, gdyby patrzeć na
naszą znajomość pod takim kątem... nie sądzę, by to, co mówiłaś wcześniej,
brzmiało idiotycznie. - Kąciki jego ust powędrowały lekko ku górze, by
uformować się w ten uroczy półuśmiech, który zdążyłam tak dobrze poznać.
- Wydaje mi się, że jesteś, jak na razie, jedynym facetem, który mnie
nigdy jeszcze nie okłamał . To sprawia, że jakoś tak... bardziej ci ufam i tyle. - Zmieniłam trochę temat naszej rozmowy, jak Horan kilka
minut temu. - Dobra, znamy się krótko, ale to nieważne. Po prostu mam cichą
nadzieję, że tak zostanie. - Parsknęłam śmiechem, bo nagle zrozumiałam jak dziwnie to wszystko brzmi. Jak rozmowa dwóch sześciolatków w piaskownicy. - Przepraszam, nie wiem, dlaczego w ogóle to
powiedziałam - dodałam na usprawiedliwienie i podałam mu mój telefon.
Wziął go do ręki i spojrzał na swoje zdjęcie. Przewinął o kilka
fotografii do tyłu i uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Ans, nie będę cię okłamywał. - Spojrzał mi w oczy,
obrócił telefon kilka razy w ręce i wcisnął go do mojej dłoni. - Masz moje
słowo. Dasz mi swoje?
Spojrzałam na zdjęcie, które przyprawiło go o kolejną zmianę humoru.
Znów był radosny, a ja dobrze wiedziałam dlaczego. Zerknęłam na nasz
uśmiechnięte twarze na wyświetlaczu. Obydwoje mieliśmy domalowane kocie wąsy i
robiliśmy "słodkie dzióbki" do aparatu. Zachichotałam, wpatrując się
w „selcę”. Opanowałam się jednak, by odpowiedzieć na to dość poważne
pytanie.
- Masz moje słowo.
*
Ktoś zapukał do drzwi, wyrywając
mnie z zamyślenia. Zrobił to tak delikatnie, jakby bał się mojej reakcji. Nie
odpowiedziałam nawet słowem. Jeżeli to był Styles, to wciąż nie chciałam go
widzieć. To jeszcze nie ten czas, kiedy mogłam puścić wszystko w niepamięć.
Ten ktoś nie poddawał się i po raz kolejny dał o sobie znać. W tym samym momencie mój pokój po raz kolejny rozświetlił jasny piorun przeszywający niebo na wskroś. Ze strachem wyskoczyłam z łóżka, nienaturalnie dużymi krokami pokonałam odległość do drzwi i szarpnęłam za klamkę. Drzwi nie otworzyły się jednak, dopóki nie przypomniałam sobie o magicznym kluczu wciąż tkwiącym w zamku. Przekręciłam go delikatnie, oddychając głęboko. Przecież to tylko burza, nikt nie wyskoczy z szafy z nożem w ręce. Za drugim podejściem drzwi stanęły otworem. Tym razem zachowałam spokój, dzięki czemu nie wyrwałam ich od razu z zawiasów.
Ten ktoś nie poddawał się i po raz kolejny dał o sobie znać. W tym samym momencie mój pokój po raz kolejny rozświetlił jasny piorun przeszywający niebo na wskroś. Ze strachem wyskoczyłam z łóżka, nienaturalnie dużymi krokami pokonałam odległość do drzwi i szarpnęłam za klamkę. Drzwi nie otworzyły się jednak, dopóki nie przypomniałam sobie o magicznym kluczu wciąż tkwiącym w zamku. Przekręciłam go delikatnie, oddychając głęboko. Przecież to tylko burza, nikt nie wyskoczy z szafy z nożem w ręce. Za drugim podejściem drzwi stanęły otworem. Tym razem zachowałam spokój, dzięki czemu nie wyrwałam ich od razu z zawiasów.
W progu stał Nialler, opierając
się niedbale o framugę. Wcisnął ręce do kieszeni swoich czarnych rurek i
spojrzał na mnie spod kaskady długich, ciemnych rzęs. Uśmiechnął się uroczo,
nieco przesadnie, żeby szybciej wywołać podobny gest z mojej strony. Nie udało
mu się, przez co w niebieskich oczach zagościło zakłopotanie i zwątpienie.
Westchnęłam, kiedy utkwił wzrok w podłogę. Przez chwilę myślałam, że zastanawia
się nad rozwiązaniem sytuacji i już za chwilę po raz kolejny spróbuje mnie
rozchmurzyć, ale on tylko stał w drzwiach, patrząc pod nogi, czym zaczynał mnie
denerwować. Przejęłam więc inicjatywę i rzuciłam się mu na szyję,
przy okazji o mały włos nie przewracając go na ziemię. Gdy wreszcie złapał
równowagę, objął mnie w pasie, przyciskając mocniej do siebie. Jego silne
ramiona dawały mi poczucie bezpieczeństwa, a oszałamiający zapach perfum
sprawiał, że przysłowiowo zakręciło mi się w głowie. I dopiero w tej chwili, kiedy przytulałam
się z Niallem, poczułam, że wszystko jest i będzie dobrze. Nie potrzebowałam
żadnych zbędnych słownych zapewnień. Wystarczył dotyk i obecność, dzięki
którym zrozumiałam, że mimo wszystko nie jestem sama.
Uśmiechnęłam się szeroko, bardzo
delikatnie go od siebie odpychając. Na chwilę złapaliśmy kontakt wzrokowy, a
przez mój kręgosłup przeszedł ciepły dreszcz. Zaskoczona własną reakcją szybko
wycofałam się do pokoju, gestem zapraszając Horana do środka. Nie mówiąc
kompletnie nic, położyłam się z powrotem na łóżku, specjalnie nie zajmując
całej jego powierzchni. Niall na szczęście poprawnie odczytał moją sugestię i
ułożył się tuż za mną. Wstrzymałam na chwilę oddech, kiedy przysunął się
bliżej, przylegając do mnie swoim ciałem. Jego ręka z łatwością odszukała moją,
choć w pokoju panował półmrok. Złączył nasze dłonie, splatając palce. Miałam wrażenie,
że teraz nie tylko ja słyszę bicie swojego serca, które niestety narzuciło
sobie niemalże zabójcze tempo. Trochę mnie to krępowało, dopóki nie
dostrzegłam, że on też wcale nie zachowuje się normalnie. Nawet po jego
ruchach, tak prostych, jak wcześniejsze złapanie mnie za rękę, dało się
wyczytać, że jest spięty. I oddychał jakoś niespokojnie. Pocieszyło mnie to, że
z tymi dziwnymi reakcjami nie byłam osamotniona, Horan również musiał czuć się
niepewnie.
Na szczęście już po kilku
minutach wszystko wróciło do normy. Nie wiem, czy zwyczajnie się do siebie
przyzwyczailiśmy, czy stało się coś zupełnie innego, ale nagle zrobiło się aż
nazbyt komfortowo. Niall zaczął coś nucić pod nosem i teraz nawet pioruny
i grzmoty nie robiły na mnie większego wrażenia, niż piosenka Niallera.
*
Z samego rana dom opustoszał. Chłopcy - z wyjątkiem Harry'ego, który podobno odkąd wczorajszego wieczora wyszedł z domu, do tej pory nie wrócił - wybrali się na zakupy na prośbę Eleanor i Danielle, które na zakupowym odwyku dłużej wytrzymać nie mogły. Nialler po kilkudziesięciu słowach zapewnienia, że nic mi nie będzie jak zostanę teraz sama, wreszcie się ugiął. Chyba dotarło do niego, że potrzebuję chwili samotności na przemyślenia.
Wpakowałam się więc pod prysznic,
by choć na chwilę pozbyć się trosk i zmartwień. Tak jak myślałam, spłynęły ze
mnie razem z lawendowym żelem pod prysznic, który delikatnie łagodził moje
zmysły. Rozmasowywałam sobie kark, wreszcie pozwalając swoim myślom uwolnić się
z klatki, w której świadomie je wcześniej zamknęłam. Prędzej czy później
musiałam załatwić to i owo z własnym sumieniem, a iż wyszłam z założenia, że im
szybciej się z tym uporam, tym szybciej pozbędę się problemów, pozwoliłam
słowom płynąć w moim umyśle ile tylko chciały. Problem w tym, że wymknęły mi
się spod kontroli i wkrótce urządziły sobie w nim mały roller coaster.
Po pierwsze, cały czas nie dawało
mi spokoju to, że Harry naprawdę nie wrócił do domu na noc. Rozumiałam, że -
jak każdy z nas - potrzebował czasu, żeby poukładać sobie w głowie, ale... całą
noc? Miałam wyrzuty sumienia, bo kiedy ja spędzałam czas na odprężaniu się w
niallerskich ramionach, Styles prawdopodobnie walczył sam ze sobą, obwiniając
się o całe zło świata, jak ja dzień wcześniej. Dlaczego nikt oprócz mnie się o
niego nie martwił? Jak gdyby nigdy nic zabrali się do galerii, Bóg jeden wie po
co. Przecież Eleanor z Danielle dopiero co robiły ogromne zakupy przez
Internet, a sami chłopacy jakoś szczególnie nie interesowali się wcześniej
wspólnymi wyjściami na podbój sklepów. Więc... dlaczego?
Nawet kiedy przestałam zaprzątać
sobie głowę Harrym, wciąż nie mogłam się uporać z myślą, że prawdopodobnie
byłam mocno zauroczona moim przyjacielem. Czy te bzdury o pokrewieństwie dusz
są prawdą? Jak inaczej wyjaśnić to, że tak szybko przypadliśmy sobie do gustu?
Niestety, nie byłam pewna, jak sprawa wygląda z punktu widzenia Nialla. Nigdy
nie obserwowałam go pod tym kątem, dlatego czułam się, jakbym wpadła w jedno
wielkie...
Dźwięk telefonu na chwilę
przywrócił mnie do rzeczywistości. Czym prędzej wytarłam ręce, by sięgnąć po
leżącą na umywalce komórkę. Uśmiechnęłam się szeroko, odczytując wiadomość od
Marisol, która domagała się rozmowy, bo tak dawno się sobie nie zwierzałyśmy, a
teraz, kiedy jej się tak dobrze wiedzie, ma ochotę rozprawiać o tym na prawo i
lewo. Zanotowałam sobie w głowie, że zaraz po skończeniu kąpieli muszę wykonać
telefon, po czym szczękając zębami wróciłam do kabiny. Och, jak ja nie lubiłam tego momentu, kiedy zamarzałam na kość, wychodząc z wody tylko na cholerną
minutę.
Moje myśli znów swobodnie płynęły, zadziwiająco szybko wracając na swój poprzedni tor.
Prawda była taka, że bałam się nawet myśleć o tym, iż mogłam zauroczyć się w Niallu Horanie, przyjacielu mojego brata. Harry... to była zupełnie inna sprawa. Od samego początku dało się wyczuć, że nic więcej z tego związku nie wyjdzie, dlatego traktowaliśmy siebie nawzajem bardzo pobłażliwie. Nie nienawidziłam go przecież za zdradę, co było ogromnym plusem, jeżeli mieliśmy wrócić do normalnych relacji. Z kolei Niall... skoro już teraz czułam ciarki, kiedy przez przypadek mnie dotykał albo uśmiechałam się za każdym razem, kiedy słyszałam jego głos, to bałam się pomyśleć, co by było, gdybym zakochała się w nim po uszy. Uch, nagle słowa chora z miłości nabrały dla mnie większego sensu.
Prawda była taka, że bałam się nawet myśleć o tym, iż mogłam zauroczyć się w Niallu Horanie, przyjacielu mojego brata. Harry... to była zupełnie inna sprawa. Od samego początku dało się wyczuć, że nic więcej z tego związku nie wyjdzie, dlatego traktowaliśmy siebie nawzajem bardzo pobłażliwie. Nie nienawidziłam go przecież za zdradę, co było ogromnym plusem, jeżeli mieliśmy wrócić do normalnych relacji. Z kolei Niall... skoro już teraz czułam ciarki, kiedy przez przypadek mnie dotykał albo uśmiechałam się za każdym razem, kiedy słyszałam jego głos, to bałam się pomyśleć, co by było, gdybym zakochała się w nim po uszy. Uch, nagle słowa chora z miłości nabrały dla mnie większego sensu.
*
- Anya, wreszcie dzwonisz! Nic
się nie odzywasz, myślałam, że może coś się stało, to pomyślałam, że chociaż
coś napiszę, bo bałam się zadzwonić - tłumaczyła się Sol.
Uśmiechnęłam się do siebie,
bawiąc się nitką, która odstawała od bluzki. Rzeczywiście dawno nie
rozmawiałyśmy. Stęskniłam się za tą wariatką, jak zwykle, kiedy długo nie było
jej w pobliżu. Jednak miała w sobie coś takiego, co sprawiało, że brak jej
obecności stawał się bardzo wyczuwalny.
- W sumie, trochę się działo -
odpowiedziałam bardzo cicho i bardzo spokojnie, zaskakując tym siebie samą
równie bardzo, co Marisol. Zwyczajnie nie miałam tego dnia siły, by krzyczeć z
entuzjazmem do słuchawki o swoich problemach i rozważaniach na ich temat.
- Brzmisz bardzo poważnie. No,
już, spowiadaj się. Co się stało? - zapytała z prawdziwym przejęciem.
- Harry mnie zdradził. To
znaczy... tak jakby, bo w sumie to nie byliśmy już razem, choć jeszcze byliśmy. To jest dość... bardzo skomplikowane. Aż za bardzo - wyjaśniłam pokrótce,
kompletnie zapominając o jednej, bardzo ważnej sprawie.
- Byłaś z Harrym?! - pisnęła Sol,
prawdopodobnie budząc do życia smacznie sobie śpiących ludzi po drugiej stronie
planety.
Miałam ochotę palnąć się w głowę,
jednak zabawa nitką zdawała się znacznie ciekawsza od kaleczenia siebie i
swojej psychiki.
- Okey, jako że masz teraz nieco
większy problem na głowie, to na razie odpuszczę ci to, że nie powiedziałaś o tym
swojej przyjaciółce - warknęła, po czym zaklęła siarczyście pod nosem. Już
miałam rzucić kilka słów przeprosin, kiedy zaczęła mówić dalej. - Kim ona jest?
I o czym ty w ogóle mówisz z tym całym byciem i nie byciem razem?
- W sumie nigdy nie rozmawialiśmy
o tym, że na serio ze sobą chodzimy. Spotkaliśmy się kilka razy, później było
dużo przytulania i innych pierdół, aż
w końcu zaczęło się komplikować, bo Stylesowi odbiło na punkcie Nialla. To
znaczy, stwierdził, że spędzam z nim za dużo czasu i zażądał ograniczenia
kontaktu - opowiadałam monotonnym głosem. Chyba więcej energii z siebie
wykrzesywałam przy odpowiedzi w szkole, niż teraz.
- A ty na to...?
- Proszę cię, znam go tak
krótko... Dlaczego miałby mi niby rozkazywać z kim mam się widywać, a z kim
nie? Tak czy siak, była kłótnia, następnego dnia kolejna. Wieczorem, jak
wróciłam do domu... ze spaceru, chciałam z nim porozmawiać, wyjaśnić wszystko i
zerwać, choć technicznie rzecz biorąc, przynajmniej jak dla mnie, to w
prawdziwym związku nie byliśmy, a tu zastaję go z jakąś blondynką. Ot, cała
historia w maksymalnym skrócie i bez zbędnych wyjaśnień. Bo... co więcej mogę
powiedzieć? Że to wszystko wyszło tak beznadziejnie, że aż mi głupio? Przecież
od razu wiedzieliśmy, że to bez sensu się spotykać, ale my niepotrzebnie w to
brnęliśmy.
Słuchałam przez chwilę głuchej
ciszy w słuchawce. Już myślałam, że może coś zakłóciło połączenie, kiedy do
moich uszu dobiegł odgłos głęboko nabieranego powietrza. Marisol widocznie
musiała wszystko dokładnie przetrawić, nim odezwała się choć słowem. Czekałam
więc w spokoju, wpatrując się w sufit, leżąc bez ruchu na swoim łóżku.
- Za kilka lat prawdopodobnie
ledwo będziecie o tym pamiętać, więc jak dla mnie, to odpuść, zapomnij, żyj
dalej. To nic takiego, porozmawiacie, wrócicie do początku i będzie dobrze -
odpowiedziała.
- Pani Dobra Rada sypie
mądrościami jak zawsze, co? Dzięki, Sol. Niby nic takiego, a jednak pomogłaś. -
Westchnęłam, zanim przeszłam wreszcie do tematu, który właściwie chciałam
rozpocząć tuż po standardowym halo? -
Mam jeszcze jeden mały, malutki problemik. Wydaje mi się, że Harry miał rację z
tym... no, nie dziwię się, że był zazdrosny, bo coś rzeczywiście może być na
rzeczy - wydukałam na jednym wydechu, po czym kompletnie przestałam na chwilę
oddychać.
- Ty i Niall? - zapytała
zaskoczona. Chociaż, może bardziej uradowana, niż zaskoczona?
- Jak na razie... to tylko ja.
Nie wiem, czy on...
- Jezu, to by tyle wyjaśniło!
- To znaczy? - dopytałam.
- Wiesz, ile ty potrafisz o nim
nawijać? Nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale co chwilę jest: Niall to,
Niall tamto, och, jaki on zabawny, uroczy, przystojny - próbowała naśladować
mój głos, ale coś ciężko jej szło. Ja tak nie piszczę. Na pewno nie.
- Oj, zamknij się! Nigdy ci nie
powiedziałam, że jest przystojny - burknęłam.
- A nie jest?
- Owszem, jest, ale co z te...
- Widzisz?! I wszystko ułożyło
się w logiczną całość! - wykrzyknęła, nie pozbywając się tego typowego dla niej
tonu ja to wiedziałam, zanim w ogóle
zaczęłaś chodzić. - Umówisz się z nim?
- Sol, czy ty zdążyłaś już
zapomnieć z kim rozmawiasz? Nie mam żadnego doświadczenia w tych sprawach, w
dodatku jestem totalnym tchórzem, a ty się mnie pytasz, czy się z nim umówię?
- Czyli tak? - zapytała z
nadzieją.
- Nie!
- Nie?! - Jej zdziwienie było
niemalże czuć przez słuchawkę.
- To znaczy... nie, na razie
zdecydowanie nie. Nie wyskoczę z czymś takim, dopóki się nie dowiem, czy nie
jestem czasem skazana na strefę przyjaźni.
Westchnęłam. Ostatnie, czego bym
teraz chciała, to na wieki utknąć jako przyjaciółka. Z tego miejsca naprawdę
ciężko jest się wydostać, choć niektórzy uważają, że to bułka z masłem. Cóż,
nie dla mnie. Kiedy ostatnim razem chciałam poderwać chłopaka, niechcący
wplątałam się w wieczną przyjaźń. Nie potrafiłam go przekonać, że czuję do
niego coś więcej, bo za każdym razem uroczo się śmiał i powtarzał, że to miłe,
kiedy przyjaciele cię doceniają.
- Teraz twoja kolej na spowiedź -
rzuciłam tylko, czekając na rozwinięcie rozmowy.
- Powiem ci tylko, że jest
wspaniale. Niedługo mają zwolnić mamę ze szpitala, będzie mogła wrócić z nami
do domu, do Londynu. Tata też się cieszy, choć między nimi wciąż czuć lekki
dystans. Ale jest lepiej, niż było. Przynajmniej zaczął z nią rozmawiać. -
Zaśmiała się, krzycząc coś w kierunku, najprawdopodobniej, jej mamy. W końcu
gdzie indziej mogła się teraz znajdować, jak nie u niej? - Muszę kończyć, mama
wróciła z badań - dodała uradowana.
- Zadzwoń kiedyś, tyle czasu nie
rozmawiać, to jakaś katorga - powiedziałam, uśmiechając się pod nosem.
Cieszyłam się, że przyjaciółce dobrze się wiodło. Wreszcie miała choć trochę
spokoju, do tej pory jej życie przypominało jeden wielki dramat. - Do
usłyszenia.
*
Louis
- Chłopaki!
Wpadłem zdyszany do salonu. Drogę
ze swojego pokoju pokonałem w zadziwiająco szybkim tempie. Kilkanaście sekund.
A mój nowy rekord zawdzięczałem tylko temu, że omal nie skręciłem karku,
skacząc z połowy schodów.
- Coś się stało? Ktoś cię goni? -
zapytał zaniepokojony Zayn, wstając z kanapy.
Jego ciemne włosy sterczały
dziwnie na wszystkie strony. Wyglądał, jakby dopiero wstał i nie zdążył się
uczesać, co było dość dziwne dla jego osoby. Byliśmy już do tego
przyzwyczajeni. Z nas wszystkich to zawsze Malik zajmował najdłużej toaletę,
robiąc się na bóstwo. Gdy bywaliśmy w różnych hotelach podczas trasy, zazwyczaj
dostawaliśmy cały apartament, w którym było trzy do czterech pokoi, nie licząc
kuchni i salonu. Zaynowi zawsze kazaliśmy brać ten pokój, w którym była osobista
łazienka, by sobie w niej siedział do woli. Najgorzej bywało, kiedy w całym
apartamencie mieliśmy tylko jedną. Można
oszaleć.
- Loui? Wyglądasz na
przestraszonego - rzucił Niall, który sekundę wcześniej wyłonił się z
kuchni. Największy żarłok ze
wszystkich, przeszło mi przez myśl. Potrząsnąłem głową i zapytałem
najpierw:
- Li już jest? Ktoś jeszcze musi
zawołać Harry'ego. - Oddychało mi się coraz swobodniej, jednak słowa wciąż
ledwo wypowiadałem. Chłopacy spojrzeli po sobie zdziwieni.
- To ja idę po Liama - zaoferował
się Horan.
- Hazza! - ryknął niespodziewanie
Zayn. Przewróciłem oczami, siadając obok niego. Miał zaledwie kilkanaście
schodów do pokonania. Jakby nie mógł po prostu się przejść.
Kiedy zasiedliśmy wspólnie w
salonie, wszystkie cztery pary oczu skierowały się na mnie, więc speszony
odwróciłem wzrok.
- Zostawiłem telefon w pokoju.
Byłem tam dopiero przed chwilą i okazało się, że menadżer dzwonił już trzy razy.
Chyba wypadałoby oddzwonić nim się pofatyguje i sam tutaj przyjedzie -
mruknąłem.
- Czego on od nas chce? Obiecali
nam trzy tygodnie przerwy, według planu trasa po UK zaczyna się dopiero za
tydzień - powiedział zdegustowany Liam.
- Widocznie zmienili nam grafik -
rzuciłem, wystukując cyfry na telefonie. Ustawiłem głośnomówiący; odebrał już
po dwóch sygnałach.
- No wreszcie - warknął bez
zbędnych ceregieli. Spojrzałem na zdziwione miny chłopaków. - Dzwoniłem i
dzwoniłem, ale żaden nie raczył odebrać. - Odburknęliśmy tylko krótkie: przepraszam. - Co powiecie na mały
koncert w ten weekend? Chyba nie prosimy o dużo? - zapytał z nadzieją. Byłem
przekonany, że w tym momencie uśmiecha się szeroko do siebie.
- Przecież mamy przerwę -
zauważył Harry z grymasem na twarzy.
- To tylko jeden koncert, a wywiad
będzie krótki.
- Wywiad?
- Zaledwie dziesięć minut i
będzie po krzyku. Możemy nawet nie bawić się w rozdawanie autografów, bo na to
będzie multum czasu kiedy będziecie już w trasie. To jak?
- Czemu nie - wyrwał się Zayn,
nim którykolwiek z nas zdążył się nad tym dobrze zastanowić.
Odcięliśmy się od świata, od
fanek, od paparazzi. Unikaliśmy ich przez prawie dwa tygodnie, zapewne czekają
na jakiś znak, że żyjemy. Od ponad tygodnia nie napisałem nawet jednej,
krótkiej wiadomości na Twitterze. Ciekawe, ile za ten czas wiadomości zdążyli napisać
nasi fani. Koncert to idealne
wynagrodzenie naszej nieobecności, tak wówczas sądziłem.
- Może być zabawnie - mruknąłem.
Na nic więcej nie było mnie stać, pomysł aż tak nie przypadł mi do gustu i
miałem ochotę zagryźć tego, kto zakłócał nasz czas wolny. Ale czego się nie
robi dla fanów, prawda?
~*~
Siemanko :)
To chyba mój rekord w przerwie między rozdziałami. Tylko cztery dni? No cóż, nie mogłam się powstrzymać. Jak już coś napiszę, to zawsze jestem niecierpliwa ciekawa, co o tym czymś powiecie :D
Dziękuję Wam za tak liczne komentarze pod poprzednim postem oraz za te wszystkie odwiedziny bloga. Jesteście niezastąpieni!
Staram się komentować Wasze posty od razu po przeczytaniu, jednak czasem nie starcza mi czasu. Dlatego wiedzcie, że jestem na bieżąco, tylko z komentarzami mam małe opóźnienie :)
Dodałam postacie epizodyczne do "Występują", jak już pisałam w aktualnościach.
Postacie te jeszcze w większości się nie pojawiły, ale bez obaw, będą w odpowiednim czasie.
No cóż, historia się rozkręca, pomysłów mam od groma (poważnie, aż nie wiem, który mam wykorzystać, jako pierwszy), więc nie powinnam mieć dużych trudności z nowymi rozdziałami. Będą się pojawiać w różnych odstępach czasu, ze względu na nadchodzące rozpoczęcie roku szkolnego, ale postaram się, by nie przekraczały one tygodnia.
Cudowny rozdział.... *_* Jak dla Anyi nie może być oczywiste że kocha Horana?! xD Odpuszczę ci akcję z Harrym Ale masz ich spiknąć ! ;D
OdpowiedzUsuńRozdział jest cudowny ;))
OdpowiedzUsuńJak Any może się jeszcze zastanowić nad uczuciami do Nialla?
Przecież to jest jasne :P
Byliby idealna parą, ale to chyba już mówiłam :D
Ta rozmowa między Any a Sol była tak kurde no tak fajna, widać że naprawdę są prawdziwymi przyjaciółkami ;))
Kocham Nialla w Twoim opowiadaniu jest taki słodki i uroczy, to jak martwi się o A. jest taki łiii :D
Moim zdaniem dobrze że nie powiedział że ją kocha przez telefon, no bo jak by to wyglądało... On zrobi to w wspaniały sposób czuję to :P
To teraz tylko czekam na następny ;))
Pozdrawiam,
M.
Dziękuję ;) Ano, może się zastanawiać, może :D Cieszę się, że lubisz postać Nialla :D Długo zastanawiałam się nad tym, jak go wykreować ^,^
UsuńNie no, nie może :P
UsuńOni muszą być razem bo jak nie, to ja Cie znajdę nawet na końcu świata i dostaniesz :D
Nie no żartuje ;)
Nialla to ja zawsze i wszędzie będę kochać a nie lubić :P
Jeden z najlepszych twoich rozdziałów! Na prawdę znakomity. Nawet nie wiesz, jak mi się mordka cieszyła, kiedy An uświadomiła sobie, że kocha Nialla. Takie to było słodkie. No i to przytulenie. Jestem pewna, że będzie z tego solidny romans. Ach, tak mnie zaintrygowałaś tym koncertem. Czyżby coś się smażyło? Ciekawe ciekawe. Między nami - lubię twoje podkłady muzyczne (boskie!). Troszeczkę szkoda, że tutaj nic o Harrym. Strasznie bym chciała poczytać, co on o tym wszystkim myśli. Jestem jednak pewna, że naskrobiesz o nim w następnym poście. Przesłodki był fragment wspomnienia Anyi - ten o Horanie. Śmiałam się do ekranu jak szczyl do piwa, wybacz za grubiańskie określenie. Hmmm, fajnie wychodzi ci pisanie z punktu widzenia Ann. Chyba najlepiej wczuwasz się w tę postać. Z niecierpliwością wypatruję dziesiątki!
OdpowiedzUsuńAch, dziękuję! Mordka mi się cieszy, jak czytam Twoje komentarze :) Harry na razie ukrywa się przed światem, jego przemyślenia będą później, tak sądzę ^,^
UsuńOstatnio w ogóle nie mam weny na, żadne komentarze. Ale przydało, by sie napisać choć kilka słów. Więc bardzo podoba mi się to, że Niall zadzwonił do Anyi i niemal od razu zgadł gdzie jest.:) Mało Hazzy, ale to nic. Napięcie musi opaść. Koncert? Jestem ciekawa co takiego tam się wydarzy, bo nie sądzę, żeby wszystko spłynęło spokojne. :D
OdpowiedzUsuńWybacz tą bezsensowna paplaninę. Pojedyncze zdania i pogmatwaną całość, ale chyba zbliżający się początek roku szkolnego tak na mnie działa...
Megaaa rozdział ;D BARDZO MI SIĘ PODOBA ;d
OdpowiedzUsuńBoskie! To były 4 dni? To była wieczność! DAWAJ NIALL! XD
OdpowiedzUsuń*.* czytając twojego bloga stwierdziłam, że ja kompletnie nie umiem pisać... Twój blog jest BOSKI!
OdpowiedzUsuńNie znoszę takiego Harrego.. mam nadzieję, że się zmieni.. jakaś nowa dziewczyna może go ułoży, albo ta Joy wróci? hmm.. w sumie ciekawy wątek :)
Niall i Anya <3 skrywana miłość hmm... nie mogę doczekać się jakiegoś takiego fajnego wątku z nimi.. np. wyznania miłosnego? :)
Hmm.. zbliża się koncert i wywiadzik.. ciekawe jakie pytania padną.. może jednak jacyś paparazzi zrobili im zdjęcia i posypią się pytania dot. Anyi? ciekawe ciekawe..
informujesz? jak tak to bardzo bym chciała być informowana :) na blogu albo twitterze :) @RoyalNinja96
Blog:
onlyluckygirl.blogspot.com
Znalazłam Twojego bloga przeglądając komentarze na rejestr-blogów. Blog zaciekawił mnie od samego prologu. W każdym rozdziale jest jakaś akcja. Piszesz bardzo ciekawie i co najważniejsze to wciąga! Mam nadzieję, że Anya będzie razem z Niallem.
OdpowiedzUsuńMimo iż nie przepadam za 1D chciałabym abyś informowała mnie o nn:) nr gg to 8489202
Pozdrawiam :)
Dziękuję! Cieszę się, że nie przynudzam na tyle, by tak ciężko było przeczytać to od prologu ^,^ Cieszę się, że ktoś ma na tyle chęci, by to wszystko nadrobić :) A informować będę z wielką przyjemnością,
UsuńMam to samo. :D Jak napiszę rozdział najchętniej od razu bym go dodała na bloga. Jeśli odcięli się na tak długi czas od fanów i występów ten występ w weekend rzeczywiście może być ciekawi. Dają znać wszystkim, że jeszcze się nie pozabijali. xD Czyżby Danielle tym mrugnięciem sugerowała to o czym myślę? Całkowicie zgadzam się z Marisol. Teraz kiedy An nie jest już z Harrym może albo zaryzykować i powiedzieć Horanowi co czuje albo siedzieć cicho i zastanawiać się nad tym przez cały czas. ;D Osobiście wolę tą pierwszą wersję. Zdecydowanie lepiej na tym wyjdą. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na następny. ;*
Zależy, a o czym to myślisz, o czym Danielle może myśleć? :D Tak, lepiej żeby fani wiedzieli, że jeszcze wszystko z nimi OK, tak będzie zdecydowanie lepiej ^,^
UsuńUśmiech nadal nie schodzi mi z twarzy. Cieszę się, że główna bohaterka uświadomiła sobie w końcu, co czuje do Horana. Żywię nadzieję, że już niedługo wyjawi to. :) Poza tym, uwielbiam, kiedy opisujesz momenty An i Nialla razem. Mogłabym czytać tylko to. Żadnego Harry'ego, czy też nawet Marisol (Choć to również wciąga. I jestem ciekawa jak potoczą się dalej jej losy, i jej rodziców).
OdpowiedzUsuńJakoś nie mogę dojść, o co mogło chodzić Danielle. Wciąż się nad tym zastanawiam...
Czekam na następną część. x
Zapraszam też do siebie na szósty rozdział.
[trzynasty-dzien-milosci.blogspot.com]
udało się, nadrobiłam <3 Na początek szczerze przyznam - nie przepadam za 1D a w szczególności za Harrym którego miałam okazje widzieć na zywo i nie szczególnie mnie do siebie przekonał. ale jako że kocham wszystko co napiszesz to podjęłam się tego i przeczytałam. I wiesz co? ani troche nie żałuję. Tak jak się spodziewałam, napisane świetnie, czytałam to z wielkim uśmiechem na twarzy i przyznaje, wciągnełam się. No i moje najbardziej ukochane sceny z Niallem... ;D kurde z jednej strony chciałabym zeby byli razem, ale z drugiej boje się, że przez to coś się między nimi popsuje. Ani troche nie trzymam strony Harrego, miał świetną okazje, zawalił, skrzywdził świetną dziewczyne niech się p**** ;D Teraz postaram się być już na bieżąco obiecuje ;)
OdpowiedzUsuńTuż po: "miałam okazje widzieć go na żywo", zatkało mnie na dobrą minutę, ale never mind ^,^ Cieszę się, że Ci się spodobała ta historia :) Ajć, wiesz, ja najbardziej kocham pisać sceny Niall-Any. Jakoś najlepiej się w nich czuję i wiem mniej więcej na czym stoję :D Pozdrawiam ^,^
Usuńhaha no widziałam go w Londynie i nie robił dobrego pierwszego wrażenia ;D Widać, ze dobrze się w nich czujesz, bo wychodzą naprawdę geniaaaaaaaalne. kurde już się nie mogę doczekac nowego rozdziału, kiedy planujesz cos dodać? :D
UsuńJuż na samą wiadomość, że byłaś w Londynie czuję się zazdrosna :D To jedno z moich głównych marzeń ^,^
UsuńHm... Dokładnie w czwartek po szkole się pojawi :) Mam już napisany, jednak nie spieszę się z dodaniem, nie chcę, żeby ktoś się nie wyrobił z czytaniem rozdziałów ^.^
zdecydowanie warto jechać! To moje ukochane miasto i moge tam wracać nawet 3516236 razy *.* Ooo w takim razie odliczam do czwartku! ;D
UsuńSUUUUUUUUUUUUUUUUPER !! xx Liczyłam, że wkońcu Anya i Harry sie pozbierają ;c Ale jak widać nie....chociaż teraz sądzę że będzie z Niallem co też jest genialnym scenariuszem *_* Wyczekuję następnego ! x
OdpowiedzUsuńNaataliey
Wspomnienie z Niallem jest megamegamega cudowne. Rozpłynęłam się. Są kochani.
OdpowiedzUsuńI dobrze, że An w końcu zaczęła się zastanawiać nad uczuciami do blondyna. Om *.* Ciekawa jestem jak to się dalej potoczy. Tak czy siak czytając rozmowę Sol i An to normalnie jakbym widziała siebie i moją przyjaciółkę.
No chyba na wszystkie moje pytanie znajdę odpowiedzi w następnych rozdziałach, więc nic innego mi nie pozostaje jak czytanie, czytanie, czytanie.
Buziaki, kocham, Mai ♥
Boski <3
OdpowiedzUsuń