26 lipca 2012

Rozdział V: Siedem minut w niebie

Anya
Razem z Marisol wyszłyśmy przewietrzyć się na balkon w domu Jake'a, w którym obecnie przebywało około trzydziestu paru osób. Niestety, ale nie można było zaliczyć go do tych ogromnych londyńskich willi, które spotykało się co chwilę w centrum miasta, nie był on jednak również jednym z najmniejszych, które widziałam. Chłopak mieszkał dość skromnie, w drewnianym, dwupiętrowym domu jednorodzinnym, umiejscowionym gdzieś na obrzeżach Londynu. Pokoje były małe, w przeciwieństwie do kuchni i salonu, gdzie na początku odbywała się impreza, kiedy ilość osób jeszcze nie przekraczała dwudziestu. Kiedy zjawili się wszyscy zaproszeni, przenieśliśmy się na taras oraz na wielki ogródek. Było niepokojąco duszno w każdym zakamarku domu, który nagle stał się tak niesamowicie ciasny. W dodatku od kolorowych świateł można było dostać oczopląsu, nie wspominając już o tym, jak strasznie śmierdziało alkoholem i fajkami. Jak to na imprezach.
- Jak się czujesz? - zapytałam przyjaciółkę.
Oparłam się o barierkę, po chwili blondynka zrobiła to samo. Spojrzała gdzieś w dal. W jej ciemnych tęczówkach dostrzegłam kłębiące się emocje, od smutku po przerażenie. Jasne loki, zazwyczaj luźno spoczywające na ramionach, tym razem zostały dokładnie upięte w warkocz, a czarna kokardka wpięta w jej włosy, połyskiwała w świetle księżyca z każdym najmniejszym ruchem głowy. Wydawało mi się, że twarz dziewczyny była nieco bardziej blada niż na ogół.
- Pytasz o to już setny raz! Nic mi nie jest, wszystko jest w jak najlepszym porządku. – Uśmiechnęła się przyjaźnie. Jednak, już chwilę później, na jej twarzy ponownie zagościł standardowy grymas.
- Wciąż nie opowiedziałaś mi tej części historii.
Zlustrowałam ją wzrokiem, zatrzymałam go na jej brzuchu. Wcześniej nie zwróciłam uwagi na to, jak bardzo dojrzale wyglądała. Zerknęłam na jej kobiece kształty, by później porównać je ze swoją figurą. Ha! Ja nie mogłam się z nią nawet równać, ponieważ przy niej wyglądałam jak jakaś opóźniona w rozwoju nastolatka. Byłam chudą, drobną dziewczyną, która nie miała nic lepszego do zaoferowania – jeżeli chodziło o wygląd, oczywiście.
- Bo nie bardzo jest o czym opowiadać – rzuciła przelotnie, krzyżując ze mną spojrzenie.
- Ty chyba żartujesz.
Sol przewróciła oczami.
- Mam ci to opowiedzieć teraz? Na imprezie?
- I tak nikogo tutaj nie ma, a nawet jakby, to ludzie są za bardzo wstawieni, by cokolwiek później pamiętać. – Zaśmiałam się.
Marisol westchnęła, na jej twarzy zagościł jakiś pobłażliwy uśmieszek. Chyba udało mi się ją przekonać.
- Najpierw ty mi o kimś opowiedz. – Patrzyła daleko przed siebie, wciąż w jeden nieznany mi punkt. Mruknęłam coś cicho pod nosem, na znak zgody. Przymrużyła oczy. - Opowiedz mi coś o Zaynie - szepnęła.
Przez chwilę milczałam. Zamrugałam kilkakrotnie, przyswajając informację. Wydawało mi się, że się przesłyszałam. Nie sądziłam, że ktoś taki jak Malik zwróci na siebie uwagę wybrednej i bardzo wymagającej Marisol.
- Dobrze zrozumiałam? Mam ci opowiadać o Maliku?
Uniosłam jedną brew, odrywając ręce od barierki. Wyprostowałam się, dzięki czemu mogłam spoglądać na blondynkę z góry.  Przynajmniej wciąż jestem od niej nieco wyższa,  pomyślałam. Dziewczyna cicho westchnęła, kiwając głową.
- Chyba wciąż jest wolny. I dość... no, nie umawia się z byle kim. Ale... to chyba dobrze, przynajmniej ma swój gust i nie sypia z każdą napotkaną dziewczyną. Raczej czeka, aż ktoś mu porządnie zawróci w głowie. Tak słyszałam... Czemu o niego pytasz?
Marisol zaśmiała się cicho pod nosem. Znając tą bezczelną, buntowniczą kobietkę, to w jej świecie nad jej głową właśnie zapaliła się mała lampeczka. Zapewne miała już obmyślony plan zdobycia chłopaka. Tak, by nawet nie myślał o próbie wymknięcia się z jej drobnych rąk. No cóż, nie mogłam powiedzieć, że współczuję Zaynowi, ponieważ tam w środku, pod powłoką oschłej i bezdusznej osoby, kryła się delikatna i bardzo uczuciowa dziewczynka. A owa dziewczynka zasługiwała na prawdziwą miłość oraz na osobę, która bez przeszkód może sprawić by przestała wreszcie chować się w tej wielkiej bańce bezpieczeństwa, którą stworzyła dookoła siebie.
- Zaczynaj... - szepnęłam zniecierpliwiona, kiedy miałam już pewność, że żadnej konkretnej odpowiedzi od dziewczyny nie uzyskam.
Marisol ponownie oparła się całym ciężarem o poręcz, bawiąc się swoimi rękoma.
- Tamtego dnia, gdy się pokłóciłyśmy, wtedy, kiedy wybiegłam z twojego domu... po drodze wpadłam na mojego wujka. Brat mojego taty, bliska rodzina. Chwilę pogawędziliśmy, ale o tym już ci opowiadałam w samochodzie. Tak czy siak, powiedziałam mu wtedy, że nic mnie w Londynie nie trzyma, zaproponował mi wprowadzenie się do niego. Co prawda... najpierw to wszystko było mówione w żartach. Ale... jakoś tak okazało się, że właściwie to mogłabym przeprowadzić się z powrotem do Hiszpanii. To nie wydawał się aż tak zły pomysł. Przynajmniej wtedy – dodała, marszcząc brwi i na chwilę spuszczając wzrok.
- Pojechałam tam na okres próbny. Nie było większych problemów z przeniesieniem się do tamtejszej szkoły, co było dla mnie ogromną ulgą. Dzięki temu miałam wrażenie, że dobrze robię. Skoro wszystko było takie proste, nie mogło się nie udać, prawda? Nie bawiąc się w szczegóły... w tej szkole poznałam pewnego chłopaka, Davo. To było coś w rodzaju miłości od pierwszego wejrzenia. Wiesz, ten jedyny i te sprawy. – Słyszałam w jej głosie nutkę sarkazmu i irytacji. Próbowałam jednak skupić się na całości, a nie martwić tym, jak moja przyjaciółka szydzi z miłości.
- Byliśmy sobie naprawdę bliscy... Chodziliśmy już ponad pół roku, kiedy zaprosił mnie na bal wiosenny. Potem poszliśmy na after party do jego kumpla. Dużo alkoholu i innych używek, wiesz jak to jest. - Pokręciłam przecząco głową. Cóż poradzić, byłam grzecznym dzieckiem... - No, ale to nie jest ważne. Wszystko działo się bardzo szybko i pamiętam to jak przez mgłę. Po tejże nocy zaczęliśmy się od siebie oddalać. Bardzo mnie to rozczarowało, że zrobił się taki... oschły wobec mnie. Prawie nie rozmawialiśmy, widywaliśmy się co kilka dni. Unikał mnie jak ognia. Zajął się sobą. - Prychnęła pogardliwie. - Żeby chociaż! Miesiąc później widziałam go w pubie, jak całował się z jakąś blondyną. Zapewne to ją miał na głowie przez cały ten czas - przerwała na krótką chwilę. 
- Jak się okazało, to była jego druga dziewczyna. Umawiał się z nami w tym samym czasie! Wyobrażasz to sobie? Cholerny dupek... - syknęła. - Wydawało mi się, że go znam. Wcześniej wierzyłam, że mnie kochał. Modliłam się o to, by wszystko wróciło do normy, aby okazało się, że to tylko zły sen, a Davo wciąż jest tym kolesiem, za którego się podawał. Jak głupia wierzyłam we wszystkie historie, które mi wciskał. Ponoć miał chorą matkę, którą musiał się zająć. Kto by pomyślał, że to nie matka, a blondyna imieniem Ashley, która wiedziała o mnie od początku. Ukradła cały jego czas, który niegdyś był przeznaczony tylko dla mnie. Jej to w ogóle nie przeszkadzało. To, że miał dziewczynę. Postawiłam mu ultimatum: albo ona, albo ja. Nie wiedzieć czemu, został ze mną. Może nie mógł znieść mojego cierpienia, może na chwilę wrócił mu rozum albo po prostu łudził się, że uda mu się znów zaciągnąć mnie do łóżka. Nie ufałam mu już. Na każdym kroku wypominałam mu tę zdradę, ale jego to chyba nawet nie ruszało. Pewnie teraz sobie myślisz, że jestem idiotką, że w ogóle przeszło mi przez myśl by wciąż z nim być...
Głęboko odetchnęła, nim kontynuowała. Nie potrafiłam sobie wyobrazić, jaki ból sprawił jej tamten chłopak, ani nawet jak bardzo cierpiała przez te wszystkie wspomnienia, która wyciągała z głębi swej pamięci. Chciałam jej przerwać, dać chwilę wytchnienia. Podniosłam rękę, którą chciałam położyć na jej ramieniu. Jednak powstrzymał mnie jej poważny, chłodny wzrok. Przeszyła mnie nim niemal na wylot, czułam, że nie mogę jej przerwać w tym momencie. Potrzebowała tego. W końcu mogła się komuś w spokoju wygadać.
Moja dłoń zawisła w powietrzu, by po chwili znów wylądować na zimnej, żelaznej barierce balkonowej.
- Wiedziałam wtedy od ponad tygodnia o tym, że jestem w ciąży. Chciałam się chociaż postarać o to, by dziecko miało w miarę normalną rodzinę. Nie taką... jak ja. W dodatku bałam się... Bałam się, że sama nie podołam temu wszystkiemu. Miałam nadzieję, że jakoś uda mi się zatrzymać go w pobliżu. Myślałam, że weźmie na siebie odpowiedzialność. Idiota, gdy tylko dowiedział się, że oczekuję jego dziecka, zostawił mnie samą. Nie chciał mieć z nami nic wspólnego.
Burknęła pod nosem kilka przekleństw.
- Tak mi przykro - szepnęłam cicho.
Objęłam przyjaciółkę i mocno do siebie przytuliłam. Na ogół Marisol unikała podobnych kontaktów z ludźmi, nawet z bliskimi, bo uważała je za zbędne, ale teraz… nasza znajomość rządziła się kompletnie innymi prawami, obydwie dobrze o tym wiedziałyśmy.
- Nie musi. Już dawno pogodziłam sytuacją. Miałam na to cztery miesiące. Na prawdę nie ma do czego wracać. – Uśmiechnęła się delikatnie. - Z perspektywy czasu, gdy patrzę teraz na to wszystko... cieszę się, że odszedł. Życie bez niego jest o wiele prostsze. Życie bez miłości jest o wiele prostsze - dodała pouczającym tonem.
- To zależy od tego w co wierzysz. Ja wierzę w miłość i to bardzo, bardzo mocno. - Poruszyła się niespokojnie na dźwięk tych słów. - Czekaj, skoro te uczucia są już tobie obojętne, to dlaczego wypytywałaś mnie o Zayna?
Zmarszczyłam brwi w zdziwieniu.
- Ach, nieważne. Pomyślałam sobie, że spróbuję swoich sił, zobaczę na co mnie stać i przy okazji trochę się zabawię, póki... no wiesz. - Uśmiechnęła się cwaniacko. Wydawało mi się, że mówiła poważnie, choć ciężko było stwierdzić.
Przymrużyłam oczy. Nie podobał mi się ten pomysł. Dlaczego Sol chciała zrobić z jednego z moich kumpli zabawkę? Zastanowiłam się chwilę nad głębszym sensem słów przyjaciółki, jednak nie bardzo mogłam się skupić.
- Żartowałam, sztywniaku – powiedziała po chwili, przewracając oczami. – To ciężarna nie może już nawet zapytać o takiego przystojniaka?
- Może, pewnie, że może – odpowiedziałam szybko, uśmiechając się szeroko. Dobrze, że Sol wszystko sprostowała. Przynajmniej nie musiałam się nad tym później zastanawiać. - Wracamy do środka? - rzuciłam po krótkiej chwili milczenia.
- Właściwie, to jestem trochę zmęczona. Zastanawiam się czy nie wrócić do domu... to znaczy, twojego domu. – Westchnęła.
- Naszego domu - poprawiłam ją, niemal automatycznie.
- Wezmę taksówkę, nie rób sobie kłopotu – powiedziała, nim zdążyłam cokolwiek zaproponować.
Pokiwałam głową i weszłam z powrotem do dusznego pokoju.

*
Zdążyłam akurat na grę w butelkę. Większa połowa ludzi była już pijana, spali więc rozsypani gdzieś po kątach domu. Około dwadzieścia osób wyszło z imprezy wcześniej. Gospodarza również gdzieś zniknął. Grało więc tylko najbliższe grono znajomych: chłopaki, Danielle, Eleanor oraz niedawno poznana dziewczyna imieniem Rosa i jej przyjaciółka Ines. Chłopcy też nieźle po balowali, ale wyglądali na wciąż myślących ludzi, dlatego zanadto się nie przejęłam. Liam i Louis oczywiście nie pili w ogóle, by móc odwieźć jakoś tę zgraję z powrotem do domu.
Uch, już niedługo sama będę mogła się zawozić i to gdzie tylko zażyczę sobie jechać, westchnęłam zdegustowana.
Butelka poszła w ruch. Na pierwszy ogień poszedł Zayn i urocza Rosa. Dali sobie słodkiego całusa, który trwał krócej niż sekunda. Obydwoje wydawali się być zbyt nieśmiali na jakieś większe ruchy.
Następy był Louis, który trafił na Liama. Chłopcy spojrzeli po sobie zszokowani i odwrócili się do swoich dziewczyn, by dać im po buziaku, nie zważając na protesty reszty zebranych. Jako trzeci kręcił Harry. Był wniebowzięty, gdy wypadło na słodką Ines. Nie mogli się od siebie oderwać, gdy już zaczęli się całować. Rozumiałam, że chłopak był wstawiony, że nieco się posprzeczaliśmy przed imprezą i że to była tylko gra, ale... mógłby pamiętać z kim przyszedł. Byłam zszokowana tym, że nawet na mnie nie spojrzał; w ogóle nie był ciekawy, czy nie protestuję, czy nie patrzę – miał mnie gdzieś. Zajął się nowo poznaną dziewczyną, która najwidoczniej miała więcej do zaoferowania.
Spuściłam wzrok na butelkę.
Będziesz miał za swoje, pomyślałam.
- Zmiana gry! - zawołałam, gdy odsunęli się od siebie. - Gramy w siedem minut w niebie!
Dookoła rozległy się dźwięki wiwatowania. Złapałam za butelkę i mocno nią zakręciłam. Oby nie wypadło na ciebie, zdrajco. Bum! Moje serce wywinęło koziołka, gdy butelka wskazała zdezorientowanego Nialla. Chłopak wstał i wyciągnął ku mnie rękę, by pomóc mi zrobić to samo. Kątem oka widziałam zazdrość na twarzy Harry'ego, co mnie cholernie ucieszyło. Wciąż zdziwiona własną reakcją, w ciszy podążyłam za chłopakiem. Zostawiliśmy za sobą wiwatujących i gwiżdżących pod wpływem alkoholu przyjaciół.
Weszliśmy do pokoju tuż obok. Niall wpuścił mnie pierwszą i zamknął za sobą drzwi. Po chwili usiadł na łóżku. Podążyłam jego śladem. Uśmiechnął się delikatnie, trącając mnie lekko ramieniem. Gdy zaśmiałam się cicho pod nosem, odwrócił się nieco bardziej w moją stronę. Niespodziewanie przyłożył swoją dłoń do mojego policzka.
Przestraszył mnie.
Nie bałam się... jego. Wystraszyłam się tego, jak zareagowało moje ciało na jego dotyk. Zadrżałam lekko przez napływ emocji. Czułam, że na skórze pojawia się gęsia skórka, a moje policzki zaczynają robić się różowe. To było... niezręczne. I zdecydowanie zaskakujące. Od razu zrzuciłam całą winę na alkohol, którego nie powinnam była dotykać, jak zawsze. Co mnie podkusiło, żeby akurat na tej imprezie łamać swoje własne zasady?
- Jesteś wstawiony - stwierdziłam spokojnie.
Na szczęście potrafiłam jeszcze opanować drżenie głosu. Zaśmiał się po raz kolejny, zabierając rękę. Wywołał tym tak wiele sprzecznych emocji... Przez chwilę byłam zła, że w ogóle śmiał opuścić dłoń, chociaż z drugiej strony wciąż byłam zszokowana jego zachowaniem, więc siedziałam, milcząc.
- Nieprawda - odpowiedział, nie przestając cicho chichotać.
- Nie, wcale - dodałam sarkastycznie.
Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu. Po dziwnym geście chłopaka, nie bardzo wiedziałam co myśleć... co ze sobą zrobić. Zrobiło się dość niezręcznie, przynajmniej jak dla mnie. Najwidoczniej jego to w ogóle nie ruszyło, bo już po chwili zaczął normalną rozmowę.
- Wkurzył cię, co?
- Hę? - Moje myśli biegły wciąż ku wyjaśnieniom całej sytuacji.
Jak delikatnie przekazać Niallowi, że to wszystko, to tylko przykrywka?
- Harry. Bardzo się zdenerwowałaś, gdy przystawił się do Ines. - Zdziwiona spojrzałam na chłopaka. Czyli, że on wiedział o tym od początku? Wiedział, że próbuję się tylko odegrać?
- Aż tak bardzo widać? - zapytałam, wracając z powrotem na Ziemię.
Kiwnął głową.
- No, ale dziwisz mi się? Jednego dnia udaje, że jest moim "chłopakiem", – narysowałam cudzysłów w powietrzu - a drugiego, bez żadnego problemu, całuje się z panną na imprezie. Wiem, że to tylko gra, ale czy ktokolwiek inny całował się z takim zaangażowaniem? Nie. Tylko on – fuknęłam, wymachując ręką przed sobą. - Czy on z natury jest taki wredny? Znasz go znacznie dłużej... - szepnęłam, uspokajając się nieco.
Niall przetarł oczy wierzchem dłoni.
Zdziwiło mnie to, że blondyn najwyraźniej wcale dużo nie wypił tej nocy, bo wciąż myślał dość trzeźwo... Niestety, ale przez to nie miałam pojęcia skąd wziął się tamten niespodziewany gest. Czy powinnam go tłumaczyć jako... przyjacielskie dodanie otuchy?
Przyjrzałam mu się uważniej. Jego oczy lekko pociemniały i straciły ten cudowny blask - to chyba była jedyna oznaka obecności alkoholu w organizmie chłopaka. Poprawił dłonią blond włosy, które od niedawna zaczął stawiać na żel. Musiał używać bardzo dużo tej substancji, skoro przez prawie cały dzień fryzura wyglądała idealnie. Poprawił biały T-shirt, który, jak zwykle, opinał dokładnie jego umięśnione ciało, po czym strzepnął niewidzialny pyłek z czarnych jeansów. Odchrząknął znacząco, ponownie zaczynając rozmowę.
Ciężko mi było oderwać od niego wzrok - tego wieczora wyglądał szczególnie dobrze.
- Bywa bezczelny, ale wredny nigdy. Bynajmniej nie dla przyjaciół. Tylko, że to chyba nie o bezczelność teraz chodzi.  – Westchnął przeciągle, dobierając w myślach odpowiednie słowa. - Jesteś... inna niż reszta dziewczyn, które Harry poznał do tej pory. Jesteś inna niż wszystkie dziewczyny, które ja w życiu poznałem. Zwierzył się, że jesteś strasznie niedostępna - wyjaśnił.
Odwróciłam wzrok, słysząc, że Harry bez przeszkód opowiada o naszych sprawach swoim przyjaciołom. Nie podobało mi się to.
- Do tej pory nie musiał się aż tak bardzo starać. Dlatego nieco się zdołował i chyba... odbił to sobie na tamtej panience – powiedział niemal na jednym wydechu.
- Czyli uważasz, że zrobił to, bo nie chciałam go pocałować?
Otworzyłam szerzej oczy ze zdziwienia.
- To bardzo prawdopodobne. To jest...
- Co najmniej dziwne... – dokończyłam za niego. - Zdecydowanie mi się to nie podoba - burknęłam.
Uśmiechnął się delikatnie w odpowiedzi, pokazując swoje jeszcze lekko krzywe ząbki i aparat, który pomału robił swoje. Jego szczery śmiech poprawił mój humor. Nie wiedziałam, jak to  właściwie działało, ale jego towarzystwo sprawiało, że wszystko z sekundy na sekundę stawało się... mniej ważne?
Taki przyjaciel to skarb, stwierdziłam w myślach.
- Pewnie teraz kipi ze złości – zaśmiał się Niall.
Uśmiechnęłam się, wyobrażając sobie minę Harry'ego.

*
Niall
Życie potrafi dokopać. Potrafi dokopać każdemu z nas, na swój własny, oryginalny sposób. Zastanawiałem się czy to ten, kto nim kierował, miał aż tak beznadziejne poczucie humoru, czy to tylko ja wcale go nie posiadałem?
Doradzałem dziewczynie moich marzeń w sprawach sercowych, dotyczących innego faceta. Mojego konkurenta. W dodatku ten facet był moim najlepszym przyjacielem.
Co w tym wszystkim było najgorsze?
To, że czułem jak z dnia na dzień coraz bardziej się w niej zakochuję. Im bardziej nie mogłem jej mieć przy sobie, tym bardziej jej potrzebowałem. Potrzebowałem jej obecności, inaczej czułem pustkę i cierpienie, jak gdyby ktoś wyrwał moje serce i zabrał ze sobą, zostawiając otwartą ranę. Gdy ona była w pobliżu, rana zawsze szybko się goiła. Jakby wcale jej tam nie było.
Odpowiedź była jasna. To właśnie ona miała moje serce. Skradła je, choć sama jeszcze o tym nie wiedziała.
Wciąż nie rozumiałem jednego... Dlaczego ona tak na mnie działała? Czy to ta tajemnicza więź, która pojawiła się znikąd i splątała nasze losy raz na zawsze? Gdyby nie ona, nie potrafiłbym egzystować w spokoju. Odniosłem wrażenie, że Anya czuje się podobnie. Wiedzieliśmy od początku, że bez tej przyjaźni nie będziemy tymi samymi ludźmi. Chociaż póki co owa przyjaźń istniała tylko po jednej stronie. Z drugiej perspektywy... z mojej perspektywy przyjaźń już jakiś czas temu przerodziła się w coś więcej. Coś, co niektórym znane jest jako miłość.
Czy może... odpowiedź była bardziej płytka i oczywista, niż mi się zdawało? Co, jeżeli to przez te fascynujące, jasne oczy, które zawsze zmieniały kolor w zależności od padającego światła? Czy może nieskazitelne rysy twarzy, dzięki którym wyglądała jak gwiazda, której wyglądem zajmował się sztab makijażystek? Czy może przez to cudowne ciało...? Tak, to z pewnością jest dużo płytsze myślenie, zupełnie niepodobne do mnie, a jednak, wciąż prawdziwe. W końcu jej wygląd zwalał z nóg. Jak widać, nie tylko ja już dałem się zwieść. Był jeszcze Harry... Oraz oczywiście stado anonimowych adoratorów, których prawdopodobnie czasem mijałem na ulicach Londynu.
Jakby nie patrzeć na całą sytuację i tak musiałem pogodzić się z faktem, że dziewczyna moich snów nie może być dla mnie tą jedyną. Lub to raczej ja nie mogę być tym jedynym dla niej. Nie mogę, ponieważ najprawdopodobniej ona nie odwzajemnia moich uczuć. Jestem tylko jej najlepszym przyjacielem. Tylko. Przyjacielem.
Oczywiste jest jednak, że nie potrafię przestać się w niej zakochiwać. Gdybym mógł, już bym to zrobił, dla dobra Harry'ego i samej Any.
Nieodwzajemnione uczucie nie było powodem mojej rozpaczy. Zrozumiałem, jak działa na nią mój smutek. Zauważyłem, że moje cierpienie i bezsilność wywoływało u niej podobny stan. Nie chciałem, by dłużej odczuwała to przygnębienie, ponieważ to powodowało u mnie jeszcze większy żal  i bezradność. Wpadliśmy w błędne koło.
Wszystko działało w dwie strony, na szczęście. Kiedy ona była szczęśliwa, ja też byłem. To stało się nieważne, kto dawał jej to szczęście. Jedyne, co mnie obchodziło, to fakt, że wciąż mogłem być obok. Nawet jako zwykły przyjaciel, który jest oparciem w najtrudniejszych chwilach. W końcu... nie potrafiłem nawet życzyć im, by związek, który dla nas wszystkich wydawał się całkowicie bez przyszłości, rozpadł się. Zrobić coś takiego przyjaciołom? Nie, to nie byłem ja. Dlatego zdecydowałem, że zachowam swoje uczucia głęboko w sercu - tak, by nikt ich nie odkopał. Tak będzie lepiej dla wszystkich. By były dostępne tylko dla mnie, a Anya mogła być szczęśliwa z kimkolwiek tylko będzie chciała tego szczęścia doznać.
Tak, to wciąż bolało i będzie boleć, ale nie tak jak widok jej smutnej, zmartwionej i zdezorientowanej, stojącej w moich drzwiach.

~*~
#NU_ff
~ zaktualizowany 29.05.15

No czeeść :)

Tak więc rozdział jest nieco wcześniej, ponieważ znikam na weekend. 
Dziękuję Wam, że przywróciłyście moją wiarę w ten blog. Wasze słowa na prawdę podniosły mnie na duchu. Przy okazji, pod ostatnią notką było aż 19 komentarzy! Dziękuję!
Pomału chyba wychodzę na prostą, jeżeli chodzi o czytanie i komentowanie Waszych rozdziałów. Na większość blogach jestem już prawie na bieżąco, z czego bardzo się cieszę :) 
Pytanie za tysiąc punktów! 
Czy zna ktoś dobrą ocenialnię? Mam na myśli taką, gdzie ludzie na prawdę wiedzą co robią i, co więcej, znają się na tym. Ostatnio znalazłam kilka, ale były one tak...  no cóż... żałosne, że zwątpiłam. W dodatku wszystkie na Onecie, a chyba każdy dobrze wie co się teraz z ów portalem dzieje. 
Z góry dziękuję za podpowiedź.
Wiadomość!
Zdecydowałam, że teraz będę informować tylko przez gadu-gadu. (Wyjątkiem jest Twitter, ale to już na prawdę ostateczność). Przecież nie ma po co zaśmiecać Wam blogów SPAMem, kiedy istnieje coś takiego jak Obserwowanie. Także jeżeli chcesz być dalej informowany, zostaw GG. 
Dziękuję za uwagę :)
Pozdrawiam serdecznie!


16 komentarzy:

  1. Super :) Uwielbiam jak akcja się rozkręca.Nie mogę doczekac się następnego rozdziału.Życze weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. plus mnie informujesz na tt więc nie muszę podawac gg ? :)

      Usuń
  2. Czytałam już wczoraj, ale nie miałam jak skomentować, więc... kolejny świetny rozdział ^^ . Zachowanie Harry'ego było dziwne, z jednej strony jest z Anyą, a zaraz przylizuje się do innej - i to na jej oczach! Hugh. Nadal jestem za tym żeby Niall wziął się za siebie i pomału, małymi kroczkami zbliżył się do An, bo nie może się chłopak tak męczyć!

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mi się podoba, dawno nie czytałam takiego dobrego bloga.
    Czekam na następny.
    Zapraszam do mnie, nowy rozdział : http://1d-zakazanamilosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham to !! Ale Ty to już wiesz :P
    Wkurzył mnie Harry żeby tak na jej oczach no masakra ...
    Przyjaźń? Niby między kobietą a mężczyzną nie istnieje, bo jak to napisałaś przeradza się w miłość i to jest prawda... Chodź w większości przypadków jest tak jak w sytuacji Nialla i An.
    Ten kawałek z perspektywy blondyna normalnie nie wytrzymałam i do moich oczu napłynęły łzy ;(

    "...Kiedy ona była szczęśliwa, ja też byłem. To stało się nie ważne, czy to szczęście dawał jej inny chłopak. Najważniejsze było to, że wciąż mogłem być obok..."- od tego momentu aż do końca, Jezu to było słodkie ;) ten nasz blondasek jest taki kochany ;))
    Czekam na następny ;))
    Pozdrawiam,
    M.

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział, nic dodać nic ująć. Fragment z perspektywy Niall'a wręcz fenomenalny taki.. taki słodki ♥
    Według mnie to on bardziej zasługuje na An niż niewdzięcznik Styles. Ale to tylko moje nic nie znaczące zdanie -.-
    Czekam z niecierpliwością na rozdział kolejny :)
    Pozdrawiam serdecznie i życzę udanego weekendu
    Fleur ;)*

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne, <3 Podoba mi się strasznie, tak, że nie wiem co tu napisać ;D Zdziwiło mnie zachowanie Harrego .

    OdpowiedzUsuń
  7. Najlepszy bolg jaki czytałam, z niecierpliwością czekam na następny rozdział ;D
    Tutaj, jest mój blog, jakbyś chciała poczytać ;)
    http://beyourself-levy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Oczywiście, że chce być dalej informowana moje gadu posiadasz. jest już późno dopiero dziś przeczytałam rozdział, wybacz mi. Jestem z niego ugh.. szczerze jestem zazdrosna ahhahahha, tak świetnie to piszesz. Perspektywa Niall'a jest chyba najpiękniejsza. Nie wiem, chciałaby żeby Ayna była z Niall'em. Nie Harry nie wiem dlaczego dziwnie się zachował. Odreagował czy jak.. Oh kto zrozumie facetów ... see ya ! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. No i jestem znowu ;) Skomentowałam Twój poprzedni post, bo się zagapiłam i myślałam, ze to on jest ostatni ( głupota, rzecz ludzka :D). ale skoro to ten, to nic nie szkodzi.
    Śliczne opisy, wszystko jest takie ... prawdziwe. I wiesz co? Sama nie wierzę, że te słowa ,, płyną z moich ust'', ale... Wolę Niall'a. Jest taki uroczy, słodki. a Harry to drań. Przykro mi z tego powodu, ale to prawda. Nie wierzę, że normalnie też jest taki wredny, ale cóż. Przynajmniej mam taką nadzieję ;)
    Pozdrawiam.
    Ps. Ja proszę jednak o SPAM na miejscu SPAMownik, bo na gg wchodzę bardzo rzadko :( Oto adres, informuj mnie : http://flames-of-ice.blogspot.com lub tam gdzie zawsze, choć onet bywa trudny ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Chyba wychodzi na to, że nadrobiłam wreszcie rozdziały tutaj. ^^ Smutno mi się robi zawsze kiedy pojawia się chociażby krótkie wspomnienie o Niallu. Zachowanie Harrego trochę dziwne, ale w sumie do zrozumienia. To co powiedział Niall na jego temat trzyma się kupy. I chociaż po części rozumiem powód i 'intencje' Harrego podczas tego pocałunku z Ines, to nie zmienia to faktu, że i tak wolę, aby Anya była dziewczyną Nialla. :)
    Marisol wydaje się być fajna, dlatego mam nadzieję, że nie będzie już więcej cierpieć. Liczę na to, że pojawi się coś na linii Zayn - Marisol.
    Wracając jeszcze do poprzednich rozdziałów: podobał mi się baaardzo fragment, w którym Harry przyznaje się ile miał dziewczyn. Zabójczy! ;D
    Pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Chciałabym Cię serdecznie zaprosić na swojego bloga http://is-breathing-for-this-moment.blogspot.com/ , ja na twojego będę zaglądała, a tkże mogę polecić dodając do linków : )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za zaproszenie - skorzystam pomimo tego, że nieco zabłądziłaś. Następnym razem tego typu komentarze wolałabym widzieć w zakładce, która jest do tego przeznaczona - czyt. 'Spam'.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  12. Świetnie opisujesz uczucia Nialla. Po prostu łzy napłynęły mi do oczu. Chyba każda dziewczyna pragnęłaby dla siebie takiego chłopaka. Jest wręcz idealny w twoim opowiadaniu. I powiem ci, że trzymam kciuki za niego i An, bo pasowali by do siebie bardziej, niż w paringu z Hazzą. On nie jest dla niej, a poza tym to podła świnia x). I tak go kocham.
    Btw. u mnie nowy rozdział, choć ani w połowie nie tak dobry, jak twój.
    Ostatni-Oddech.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Ale się wkurzyłam, napisałam Ci piękny komentarz i mi go nie dodało. :O YGH! Piszę jeszcze raz...
    Więc... Historia Marisol zdecydowanie Ci się udała. Nie dziwię się, że uważa miłość za bezsensowną. Po prostu nie udało się jej odczuć tej prawdziwej, odwzjemnionej, takiej, która sprawia, że unosimy się przez długi czas dwa metry nad ziemią. Sol została skrzywdzona i porzucona. nie zdziwię się jak teraz będzie chciała zasmakować zemsty na niewinnym Maliku. A czy jemu w ogóle nie przeszkadza to, że dziewczyna jest w ciąży? hm.
    A proszę ja Ciebie, co ten Hazza odpierdziela?! Ja jestem szczerze oburzona jego zachowaniem. Jak dla mnie alkohol ani trochę go nie tłumaczy. Dobrze mu się Anya odegrała, ale kurczę... W całej tej sytuacji najbardziej cierpi Niall. Stara się trzymać jak tylko może i wmawia sobie, że widząc jej szczęście sam jest szczęśliwy. Nie oszukujmy się, dałby wszystko byleby stanąć na miejscu Harry'ego. Przecież on tak bardzo kocha Anyę... Ygh. Biedny Horanek...
    No, moich emocji nie da się wyrazić słowami. To co się dzieje we mnie jak czytam nie jest do opisania.
    Kocham mocno, Mai ♥

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za opinię! To wiele dla mnie znaczy!