Anya
Przemknęłyśmy z Marisol przez salon na piętrze, wbiegłyśmy po
stromych schodach i od razu udałyśmy się do mojego pokoju - zupełnie jak
robiłyśmy to przed naszym „rozstaniem”. Marisol przystanęła przed drzwiami z
napisem Keep Calm and stay away i
zerknęła na mnie z ukosa.
- Co? - rzuciłam, otwierając wrota do mojego małego
świata.
- Nie, nic. Pamiętam, jak to razem przywieszałyśmy. Ciekawe czy w domu
mojego ojca wciąż wisi moja tabliczka – westchnęła i ruszyła gdzieś w głąb
korytarza.
- Gdzie ty idziesz? - krzyknęłam za nią. Nie odpowiedziała.
- Sol?
Przewróciłam oczami i ruszyłam za nią przez stosunkowo
długi, wąski korytarz, z którego można było dostać się do wszystkich pokoi na
piętrze. Było ich sporo, bo aż pięć. Dziewczyna spoglądała kolejno na
każde zamknięte drzwi.
- Ile osób mieszka teraz w tym domu? - zapytała, przystając
przed wielkim oknem na końcu holu.
- Sześć? Z tobą siedem. – Zaśmiałam się, widząc minę
przyjaciółki. - Oprócz mnie, ciebie i Louisa jest jeszcze Niall, Harry, Liam i
Zayn. W dodatku na chwilę ma się u nas zatrzymać Danielle.
- Mam rozumieć, że będziemy mieszkać z pięcioma facetami? -
szepnęła, przymrużając oczy. Kiwnęłam głową. - Mam rozumieć, że będziemy
mieszkać z pięcioma facetami z One Direction?! - Zadowolona wyrzuciła ręce w
górę.
Wiedziałam, że jej reakcja jest nieco naciągana, bo tak naprawdę rzadko kiedy coś wzbudzało w niej prawdziwe emocje. Była dość spokojną osobą, która dużo przeżywała w sobie, a uzewnętrzniała tylko to, co najgorsze. Jakby chciała tym wszystkich odstraszyć. Cóż, jak widać mało umiejętnie, bo ja wciąż byłam obok niej i w dodatku uważałam ją za swoją przyjaciółkę.
- Tak, też się cieszę. Przynajmniej nigdy nie jest nudno -
przyznałam.
W końcu weszłyśmy do mojego
pokoju. Od roku nic się w nim nie zmieniło, Sol czuła się więc niemal jak u
siebie. Położyła się na łóżku, wciąż stojącym po prawej stronie od drzwi, przy
ścianie. Przez chwilę rozglądała się po pomieszczeniu, upewniając się, że
biurko wciąż stoi po oknem, a szafki obok wejścia do toalety, po czym
przymknęła oczy. Ja w tym czasie zeszłam na dół, by zabrać walizkę dziewczyny i
umieścić ją na swoim należytym miejscu. Czyli oczywiście w pomieszczeniu
naprzeciwko mojego pokoju.
Złapałam za rączkę torby podróżnej i pociągnęłam do góry.
Ani drgnęła.
Przeciągnęłam ją więc na kółkach tylko do pierwszego schodka.
Zerknęłam zdegustowana na pełny neseser przyjaciółki i kopnęłam lekko w jego
bok.
- Lepiej by było, gdybyś miał skrzydła – warknęłam
sarkastycznie.
- Teraz gadasz z przedmiotami?
Usłyszałam gdzieś z kuchni głos Nialla. Po chwili wyłonił
się z pomieszczenie i stanął tuż obok mnie.
- Przecież masz przyjaciół, którzy zawsze chętnie służą
pomocą - dodał.
Nie umknęło mojej uwadze, że użył słowa przyjaciel. W
dodatku dobitnie to zaakcentował, więc nie mogłam nie zastanowić się nad tym,
że według niego już przekroczyliśmy tę znaczącą granicę i śmiało mogliśmy
przestać nazywać się tylko znajomymi.
- Czyżbyś mówił o sobie? - Zerknęłam pytająco, udając, że
nie bardzo łapię o co chodzi. Chłopak spojrzał - niby to obrażony - w moje
tęczówki.
- No, teraz to przesadziłaś. Jak mogłaś w ogóle o to
zapytać? - Teatralnie przyłożył wierzch dłoni do czoła i ugiął nieco kolana. W
zamian za to dostał w twarz koszulką, która wisiała na barierce schodów. - O,
dzięki, mała. Miałem ją właśnie wrzucić do prania.
- Żebyś tak chociaż później to pranie zrobił, to byłabym
wdzięczna. – Uśmiechnęłam się błagalnie.
- Masz w planach coś lepszego niż robienie prania? -
zapytał. - Jestem zaszczycony, że mogę zrobić to za ciebie - dodał po chwili.
Spojrzał na walizkę leżącą wciąż u moich stóp. - Czyje to? Chyba się nie
wyprowadzasz? Aż tak cię zamęczyliśmy? - rzucał pytaniami na prawo i lewo z
przerażeniem w oczach.
- Gdybym się wyprowadzała, nie próbowałabym tego wtaszczyć
na górę, nie sądzisz? - Zaśmiałam się. - To rzeczy mojej przyjaciółki, Marisol.
Zostanie z nami na trochę.
Chłopak zagwizdał, spoglądając na przepełnioną rzeczami Sol
torbę.
- Chyba na dłużej, a nie na „trochę”. Daj, pomogę ci.
Wyciągnął rękę w stronę rączki, którą kurczowo ściskałam w
dłoni.
- Nie. Dam sobie radę.
Pokręciłam głową. Nie chciałam pokazywać mu, jaka jestem
słaba. Przecież dam sobie radę, to
tylko zwykła, ciężka, bardzo, bardzo ciężka walizka…
Podjęłam próbę wciągnięcia jej na pierwsze schody.
Pociągnęłam raz, drugi, trzeci. Udało mi się wtaszczyć ją aż po trzech schodkach! Sukces, jak na osobę, która od wieków unikała lekcji wychowania fizycznego.
Zrobiłam sobie przerwę przy czwartym, dysząc ciężko.
- Tak... O ile nie chcesz wylądować w szpitalu, to lepiej
daj sobie pomóc. - Uśmiechnął się.
Westchnęłam i odsunęłam się na bok. Chłopak podniósł zwinnym ruchem walizkę i z wyrazem skupienia na twarzy począł wspinać
się po kolejnych schodach. Dając przy tym niezły pokaz siły, nie da się
zaprzeczyć. Patrzyłam z podziwem, gdy stanął na ostatnim schodku i postawił
walizkę na kółka.
- Dalej chyba sobie poradzisz - stwierdził, spoglądając przez swoje ramię w stronę otwartych drzwi do nowego pokoju przyjaciółki.
- No, nie wiem, możesz jeszcze podźwigać... aż do pokoju. -
Spojrzałam na niego spod długich rzęs. Zamrugałam kilka razy zalotnie, co chyba bardziej przypominało komediową wersję podrywu, jak prawdziwą kokieterię. Zaśmiał się perliście, przewracając przy
tym oczami, utwierdzając mnie w przekonaniu, że więcej razy mam tego nie próbować. Nigdy. Przy żadnym facecie.
- Dziękuję – szepnęłam po chwili i szybkim krokiem podeszłam do
chłopaka. Nie zważając na nic, cmoknęłam go w policzek.
W końcu sam stwierdził, że jesteśmy już przyjaciółmi, więc chyba pora zachowywać
się jak na prawdziwych przyjaciół przystało.
- Do usług. - Ze zdziwieniem, ale i radością w oczach
odwrócił się i zbiegł po schodach. Zdążyłam jeszcze zobaczyć lekki rumieniec na
jego policzkach.
Wpadłam do pokoju, ciągnąc za sobą rzeczy Marisol.
Dziewczyna spojrzała na mnie zdziwiona. Zerkała to na walizkę, to na mnie,
po czym zapytała:
- Wtaszczyłaś to sama?
- Oh, tak. Nie wiedziałaś, że dostałam miano Superwoman?
- Ty? - Wybuchła śmiechem na cały dom.
Usiadłam zdegustowana na brzegu łóżka, uprzednio zamykając drzwi
mojego pokoju. - Nie obrażaj się – rzuciła, spoglądając na mnie spod swojej
długiej blond grzywki.
Nie byłam obrażona. Po prostu dotarło do mnie, że nie
dostałam żadnych informacji od Sol, zarówno w ciągu ostatniego roku, jak i
przez ostatnie kilkadziesiąt minut, przez które gościła w moim domu. Wiedziałam
tylko, że przebywała gdzieś na terenie Hiszpanii. To naprawdę dziwne uczucie,
nie znać już swojej najlepszej przyjaciółki.
*
- Co się z tobą działo przez ten cały czas? Oprócz tej
marnej kartki, nie dałaś nawet znaku życia.
Blondynka westchnęła przeciągle i ponownie zamknęła oczy.
- Mówisz, że to była tylko kartka. Wiesz jak ciężko było mi
napisać to marne „przepraszam”? Nie sposób jest tego opisać. Tego, co czuje się
po ucieczce z własnego domu. W końcu uciekłam nie tylko od rodziny, ale również
od przyjaciół. Z jednej strony chce się wracać, bo tęskni się za najbliższymi,
jednak z drugiej wiesz, że czyha na ciebie macocha, wredna wiedźma z
miotłą. Nie miałam innego wyjścia - tak mi się wówczas wydawało. Jak decyzja
zapadła, nie wiedziałam, co powiedzieć. Nie byłam pewna, czy w ogóle chcesz
jeszcze mieć ze mną do czynienia. Tylko tyle zdołałam napisać.
Wpatrywała się we mnie zaszklonymi oczami, pełnymi łez. Jedna
z nich spłynęła po jej różowym policzku, zostawiając za sobą czarną od tuszu
smugę.
Położyłam się obok niej i przymknęłam powieki. Nie potrafiłam
sobie nawet wyobrazić co ona czuła w tym momencie. Jeszcze nie skończyła
liceum, a już oczekiwała dziecka. Dopiero wróciła z Hiszpanii, po roku
nieobecności, a od razu została wykopana z własnego domu. Dlatego nie miałam
sumienia wypytywać ją o cokolwiek innego. Wolałam przełożyć to na kiedy
indziej. Byśmy w spokoju mogły porozmawiać o naszych problemach, bez łez, bez
dramatów.
Niegdyś takie szczere rozmowy prowadziłyśmy prawie
codziennie. Podtrzymywałyśmy się nawzajem na duchu. Jakoś trzeba było sobie
radzić przez pierwszy rok nauki w liceum.
Ona – jako niezdyscyplinowana, pyskata dziewczyna, tłamszona
przez macochę, niemalże ignorowana przez ludzi, niegdyś nazywających siebie jej
przyjaciółmi. Znienawidzona przez słabszych dręczycielka, bez skrupułów torująca sobie drogę do szczytu. Królowa szkoły, przez wielu nazywana zwykłą suką.
Ja – jako siostra wschodzącej gwiazdy, która pochłonęła całą
uwagę świata oraz... naszych rodziców. Nieumiejętnie walcząca o pozycję (chociaż) w szkole, u boku wrednej przyjaciółki, na której mimo wszystko mi zależało.
Moja sytuacja w żadnym stopniu nie mogła równać się z
sytuacją Marisol. Co z tego, że żyłam w cieniu swojego brata? Oprócz tego
miałam wszystko. Jako takie poczucie więzi z rodziną, wspaniały dom, w którym mieszkałam z
Louisem, kilku dobrych przyjaciół...
Nawet nie zauważyłam, kiedy Sol odpłynęła w błogi sen.
Pewnie znajdywała się teraz w krainie swoich marzeń. W miejscu, gdzie troski i
sprawy przyziemne nie miały znaczenia. Dlatego ostrożnie, starając się jej nie
zbudzić, zsunęłam się z łóżka i wymknęłam z pokoju, uprzednio przykrywając ją
swoim pomarańczowym kocem.
Sama zdecydowałam, że chwilowo prześpię się na kanapie w
salonie. Zmęczenie ostro dawało mi się we znaki, nie sposób było już tego
ignorować.
*
Byłam tak zmęczona po całym dniu, że gdy tylko usiadłam w
salonie, od razu odpłynęłam. Słyszałam przebłyski rozmów. Jakieś szepty. Czułam
nawet, jak ktoś dotykał moich włosów. Nie zwracałam jednak na to najmniejszej
uwagi. Albo raczej - nawet nie miałam siły, by zwracać uwagę na takie
szczegóły.
Dobrze wiedziałam, że Danielle już dawno przyjechała. Od
razu wyszła gdzieś z Liamem. Słyszałam jak rozmawiali. Przyszła również
Eleanor. Byłam śpiącym świadkiem jej konwersacji z Louisem, która odbywała się
za ścianą w kuchni. Chociaż... może powinnam nazwać to kłótnią? Ton ich głosów
mówił sam za siebie. Na szczęście wyjaśnili sobie wszystko i było jak dawniej.
Przynajmniej to wywnioskowałam z ciszy, która nagle zapadła w całym domu.
Nikt zapewne nie miał pojęcia, że dobrze wiedziałam co
dzieje się dookoła mnie, więc pozwalali sobie na praktycznie wszystko. Szkoda,
że byłam zbyt leniwa, by chociaż otworzyć oczy.
- Nie! Dorysuj tutaj. Nie umiesz... Mówię tutaj, głąbie - ktoś szeptał gdzieś blisko mnie.
- Cicho, jest dobrze.
- Nie, nie jest!
- Zamknij się, bo ją obudzisz – warknął „niezidentyfikowany
ktoś”.
- Co wy robicie?
Trzecia osoba weszła do pokoju. Ten głos poznałabym
wszędzie. Nie miałam pojęcia dlaczego, po prostu tak było. To był Niall. Na sto
procent, może nawet na dwieście.
- Nudzi nam się. – Zaśmiał się ktoś...
Czyżby mój braciszek? Szeptał
tak niewyraźnie, że ciężko było mi się skupić na rozpoznawaniu wypowiedzianych
przez niego słów, a co dopiero na zabawie w „czyj to głos”.
- Dajcie spokój. Nie widzicie, że jest zmęczona? - Jedyny rozumny człowiek w tym domu.
- Nie przesadzaj, bohaterze. Nic jej nie będzie. - Hazza?
- Śpi jak kamień. Bez obaw, blondasku.
Kroki oddalały się i w pokoju znów zapanowała
cisza. Jednak, jak się okazało, nie wszyscy opuścili salon. Ktoś po raz
koleiny bawił się moimi włosami. Nie przeszkadzało mi to, wręcz przeciwnie,
zawsze lubiłam to uczucie. Usłyszałam jak ów ktoś siada obok. Później odgłos
włączanego telewizora. I kanał sportowy.
Mijały kolejne minuty. Albo... może nawet godziny? Tak
dobrze mi się spało! Szkoda, że nie dane mi było pospać dłużej.
- Czas wstawać, kolorowy śpiochu! - Louis wydarł mi się za
uchem.
Podniosłam rękę do jego buzi i odepchnęłam go najdalej od
siebie, jak tylko mogłam.
- Miażdżysz mi twarz – jęknął.
- Nie budź jej! Tak słodko spała... - powiedziała Eleanor,
odciągając go ode mnie.
- Spóźniłaś się, moja wybawicielko.
Otworzyłam oczy. Próbowałam się podnieść, ale zamiast tego
wylądowałam na podłodze. Louisa dopadł niepohamowany śmiech. Nawet jego
dziewczyna zaczęła cicho chichotać, przez co trochę się zmieszałam.
- Chciałem ci przypomnieć, że idziemy za godzinę na imprezę,
do tego tam... z klanu.
Spojrzałam na niego jak na kosmitę. Do tego tam z klanu... brawo, bracie, od
razu wiem o kim mówisz...
- Jack z Klanu Łowców, wiesz tego serialu, co leci na...
- Wiem! Wiem. Już pamiętam. – Wtrąciłam się wpół jego słowa.
- Czekaj, zaraz. Nikt mi nie mówił o imprezie. – Spojrzałam na niego, mrużąc
oczy.
- No, to teraz już wiesz - rzucił cwanie i wyszedł z pokoju,
ciągnąc za sobą Eleanor, która zdążyła tylko posłać mi przepraszający uśmiech.
*
Pozbierałam się do kupy i pobiegłam do własnej łazienki. Jak
ja byłam wdzięczna Louisowi, że zgodził się na kupno akurat tego domu, gdzie
każdy miał swój kąt. A co najważniejsze, nie trzeba było czekać po pół godziny,
aż któreś z nas w końcu się wyszykuje.
Wpadłam do pokoju, gdzie zastałam jeszcze śpiącą Marisol.
- Wstawaj, wstawaj, szkoda dnia! A raczej... no... wieczoru.
Idziemy na imprezę! - ryknęłam, aż podskoczyła na łóżku. Przetarła oczy ze
zdziwienia i, jeszcze na wpół śpiąc, zajrzała do swojej torby.
Godzina to dość krótki czas na odstawienie się na bóstwo.
Jeżeli chłopakom miały opaść szczęki, trzeba było się sprężać. Widok w lustrze
był dużo gorszy, niż się spodziewałam. Nie zwracając uwagi na rozczochrane
włosy.
Na twarzy miałamwymalowane jakieś
kwiatuszki kolorowymi markerami, podpisy chłopaków i teksty ich piosenek. Wkurzona tarłam twarz ile
się dało, by tylko zmazać ślady po pisakach. Ubrałam się, umalowałam,
uczesałam... Jednak moje policzki wciąż były lekko czerwone. Raczej nie
dlatego, że wstydziłam się pokazać w tej nowej bluzce z głębszym dekoltem.
Obym nie miała
jakiegoś uczulenia, bo wtedy jesteście nieżywi, syknęłam w myślach.
Emocje jeszcze nie opadły. Wbiegłam do salonu, gdzie wszyscy
już się zebrali. Widocznie czekali tylko na mnie, gdyż nawet Marisol była wśród
nich. Siedziała z brzegu kanapy, nerwowo zerkając na chłopaków i ich
dziewczyny. W tym czasie Harry zdążył zlustrować mnie wzrokiem od góry do dołu.
Uśmiechnął się triumfalnie i zaczął mamrotać coś pod nosem do siedzącego obok
Zayna.
- Który debil to wymyślił? - krzyknęłam już w progu.
- Co tak poczerwieniałaś? Wyglądasz pięknie, nie masz się
czego wstydzić. – Zaśmiał się Louis. Rzuciłam w niego poduszką, która leżała
najbliżej.
- Kto mnie pomazał tym durnym markerem, co?
Wszyscy chłopacy zgodnie wskazali siedzącego pośrodku, nieco
zdezorientowanego Nialla. Zbulwersowany blondyn gwałtownie podniósł się z sofy,
gdy w końcu dotarło do niego, o co został oskarżony.
- To nie ja! Przysięgam! - Stanął obok mnie, wpatrując się
we mnie błękitnymi, wielkimi oczami.
Aż miałam ochotę się uśmiechnąć...
- To akurat wiem. Nie czas na zabawę w „blame Niall"! - warknęłam, poklepując przyjaciela po ramieniu
i rzucając reszcie ostre spojrzenie.
Od początku wiedziałam, kto tak na prawdę był winny. Chciałam
sprawdzić, czy ma on odwagę się przyznać. Odczekałam chwilę, jednak owa osoba
dalej udawała, że to wcale jej nie dotyczy.
- Tchórz z ciebie, Styles - fuknęłam.
Gdy Louis zaczął się śmiać, obrzuciłam go kolejnym
zdegustowanym spojrzeniem.
- Z ciebie również, Tomlinson. Matko... i niby ty jesteś
najstarszy. Zachowujecie się jak dzieci.
Odwróciłam się na pięcie i wyszłam z pokoju, zabierając
uprzednio swój płaszcz z ganku.
Cała zgraja wynurzyła się z domu. Na szarym końcu szła Sol z
opuszczoną głową. Stanęli przede mną. Nie miałam ochoty z nimi rozmawiać, wciąż
byłam wściekła i wciąż czułam się nieswojo, bo mój brat wraz z kumplem wywinął
mi taki numer przed nowymi znajomymi. Jednak gdy spojrzałam na Marisol, zrobiło
mi się jej szkoda. W końcu nie znała osobiście nikogo, prócz mnie i mojego
postrzelonego brata.
- A, tak. To jest Marisol. Marisol, to jest... reszta –
rzuciłam beznamiętnie.
Widząc zdegustowane i ponaglające spojrzenie przyjaciółki,
zaczęłam ich kolejno przedstawiać.
- To jest Niall – wskazałam na blondyna, który uśmiechał się
przyjaźnie w naszą stronę – obok stoi Liam wraz z Danielle, jego dziewczyną.
Para pomachała Sol, na co dziewczyna odpowiedziała
skinieniem głowy.
- Dalej, oszołom, którego już znasz od kilku lat –
wskazałam na brata – Eleanor, jego dziewczynę, zapewne też kojarzysz. Drugi
oszołom, którego obecnie nawet nie chcę znać, to Harry. – Zerknęłam z ukosa na
kędzierzawego.
- A na końcu mamy Zayna.
Chłopak wpatrywał się w Marisol z radością i zaintrygowaniem
w oczach. Ona odpowiedziała mu podobnym, zaciekawionym spojrzeniem.
Odwróciłam się tyłem i stanęłam naprzeciw jakiegoś
samochodu. Ludzie po kolei wpakowali się do aut. Louis pojechał z Eleanor,
Liamem i Danielle. Mi przypadło podróżować z Harrym, Zaynem, Marisol i Niallem.
Po kolei usadawiali się na swoich miejscach. Zostałam tylko ja.
- Wsiadaj – rzucił Hazza, stając gdzieś za mną.
- Nigdzie z tobą nie jadę – warknęłam, nie odwracając się.
- Nie obrażaj się na mnie... - jęknął, kładąc głowę na moim
prawym ramieniu.
Drgnęłam. Reakcja zdecydowanie nie została wywołana jego
dotykiem. Najzwyczajniej w świecie mnie wystraszył.
- Pfff...
- Przepraszam – dodał, spoglądając mi w oczy z ukosa.
Odsunęłam się i bez słowa wsiadłam na miejsce pasażera, obok
kierowcy. Usłyszałam za sobą cichy odgłos, coś w rodzaju warknięcia, gdy
zamykałam drzwi. Chłopak usiadł za kierownicą i zapytał przy wszystkich
obecnych:
- Z nami w porządku?
- Może – szepnęłam, wzruszając przy tym ramionami.
Zaśmiał się, kręcąc głową.
* blame Niall - czyli w wolnym tłumaczeniu zabawa w "obwińmy Nialla".
P.O.V. - point of view, czyli czyja perspektywa
P.O.V. - point of view, czyli czyja perspektywa
~*~
#NU_ff
~zaktualizowany w dniu 26.05.15
Buja!
No i widzimy się już po raz
czwarty :D Dobra, licząc z prologiem to piąty ^.^ Jak widać wszystko pomalutku
zaczyna nabierać tempa. Mogę Wam chyba obiecać, że do siódmego rozdziału już
będzie dużo ciekawiej. Mam nadzieję, że Was w tym momencie nie okłamuję mówiąc
to ;p Ale to już będzie zależeć od Was :)
Kurna, do diabła, ostatnio
udzieliła mi się dziwna atmosfera i mam wrażenie, że to co piszę jest do
bani... chyba naczytałam się za dużo dobrych blogów i coś mi się zablokowało..
Hm. Proszę Was przeczytajcie tą małą informację tam na górze w prawym rogu.
Popracuję nad tym, a w między czasie zapytam jeszcze: Jak nowy szablon?
Spędziłam nad nim około 4 godziny. Oby się podobał. Chyba jednak zostanę przy
dodawaniu rozdziałów co około tydzień, bo wydaje mi się, że nie każdy się
wyrobi z przeczytaniem jak będzie co trzy dni :)
Pozdrawiam serdecznie!
Rozdział świetny :) Czekam na następny! POTATO! .I naprawdę lubię to opowiadanie :) . Zaczyna się robic tajemniczo i intrygująco *_* Like it :)
OdpowiedzUsuńHej, właśnie przypadkowo trafiłam na tego bloga, ale spodobał mi się wygląd i zaraz zabiorę się do czytania. Potem pewnie jeszcze skomentuję całość. To, że masz niewielu czytelników - żadna tragedia, ja też nie narzekam na nadmiar komentarzy :). Jeśli to lubisz - po prostu pisz! Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńostatni-oddech.blogspot.com
Hehe ale się uśmiałam kiedy przeczytałam to z boku i pod rozdziałem :P
OdpowiedzUsuńTy tu mi wyjeżdżasz że nie mam sensu, proszę Cię ...
Jak znałabym Cię osobiście to już po głowie byś dostała i to nie jeden raz , nie no żartuje :P
Bo ktoś mądry kiedyś mi napisał że nie wolno myśleć że to co się pisze jest bez sensu, chwila to chyba byłaś TY !!! I proszę nie wyjeżdżać mi z tym nigdy więcej!
Rozdziała świetny :P
Coś czuje że coś będzie między Zayn i Marisol, już się jaram :D
Prze to było z tym malowaniem na twarzy :P
Ja już czekam na następny i proszę go dodać jak najszybciej bo nie wytrzymam tu :P
Pozdrawiam,
M.
A zapomniałabym Kocham jak piszesz normalnie Love forever ;))
I oczywiście POTATO !!! :D
Oj tam oj tam :D Przyznaję, że każdy ma chwilę zwątpienia ;p a dużo ciężej się słucha własnych rad :D
UsuńTo teraz masz posłuchać mnie :P
UsuńTak mam to SENS i nie ma że nie !!!
No dobrze, przeczytałam już wszystko. Potato.
OdpowiedzUsuńOcenię obiektywnie - brakuje mi w niektórych miejscach opisów (np. gdyby nie było działu "Występują" to nie wiedzielibyśmy za żadne skarby, kiedy jak, skąd Anya była w Polsce) no i też mało mówisz o postaciach, nie mamy konkretnego opisu domu. Poza tym w niektórych miejscach brak mi kropek, ale tak jest ok. Czekam na następny i wklejam do linków. :)
ostatni-oddech.blogspot.com
Potato.
OdpowiedzUsuńBoski i jeszcze raz boski. Czekam na następny.
Zapraszam do mnie : http://1d-zakazanamilosc.blogspot.com/
Bardzo mi się spodobał wygląd bloga itp. Rozdział Mega Mega super ;d
OdpowiedzUsuńPotato :)
OdpowiedzUsuńCzyli uważasz, że to co piszesz jest do bani? I tu się mylisz! Wiele pozytywnych opinii przechodzi mi przez głowę,ale wciąż nie wiem co napisać. Sam wygląd bloga jest bardzo zachęcający, nie wspominam już o treści, która może nas zapędzać w kompleksy :> Jeżeli nie jesteś jeszcze pewna, ze masz talent, to ja uroczyście i oficjalnie cie informuję, JESTEŚ ŚWIETNA! :)
Do następnego!
http://tell-me-a-lie-lara.blogspot.com/
Będę oryginalna i zamiast potato napiszę po polsku ZIEMNIAK! -.-
OdpowiedzUsuńDobra a teraz czas na opinię.
Jakby tu zacząć...
Na samym początku chciałam ci bardzo podziękować, za komentarz na moim blogu, który dodał mi mnóstwo energii i poczucia, że jednak ktoś będzie czytał te moje nędzne wypociny.
Wracając do twojego opowiadania to szata graficzna jest zachwycająca, widać, że dużo włożyłaś w nią pracy. Co do treści to również wszystko jest w jak najlepszym porządku. Błędów mało, a raczej nie występują prawie w ogóle, fabuła ciekawa i wciągająca. Styl pisania również bardzo dobry, czytając twojego bloga człowiek się nie nudzi, dajesz ciekawe opisy, dialogi w których często zawarty jest komizm.
Nie pozostaje mi nic innego jak czekać na kolejny rozdział :)
Oczywiście dodaję się do obserwowanych i dopisuję do zakładki 'links'
Ps. Przepraszam za chaotyczny komentarz, ale jakoś nie jestem w stanie napisać nic sensownego ^^
Pozdrawiam serdecznie i życzę weny.
Fleur♥
bardzo mi się podoba Twoje opowiadanie. Jest takie... inne. Potatotaśne ;) Ładny szablon ^^ Czekam na szybki CD!!! XD
OdpowiedzUsuńa ja nie umiem pisać opinii, więc powiem tylko że rozwaliłas mnie tym ziemniakiem i że opowiadanie naprawdę mi się podoba :) Z niecierpliwością czekam na następny rozdział ^^
OdpowiedzUsuńhmm.. potato. ;) Rozdział świetny, według mnie zaczyna się robić coraz ciekawiej. Czekam na kolejny rozdział i może masz rację, 1 rozdział tygodniowo wystarczy, tym bardziej, że dużo osób teraz wyjeżdża i później (np.ja) mam zaległości ;) http://tajemnica-to.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńHeh, dobry pomysł z tym sprawdzeniem czytelników >D Potato - wolę na początku, bo potem bym zapomniała pewnie.
OdpowiedzUsuńWspominałam już,że naprawdę lubię Twój gust muzyczny? Uwielbiam the offspring i Ellie <3 Poza tym 1D kojarzę, chociaż nie mogę napisać, żebym była jakąś fanką, niemniej chłopaki zrobili na mnie dobre wrażenie, a zwłaszcza Niall i Zayn.
Główna bohaterka jest siostrą Lou, no proszę, ciekawego ma braciszka, nie ma co. A ten braciszek ma przy okazji całkiem zakręconych przyjaciół ;) Jak ten Harry mógł wymalować biedną Anyę markerem?! Nie wie jak to później trudno zmyć?! Liczę na jakiś rewanż z jej strony :>
Niall pomógł jej z tą walizką. Jego siła pewnie wynika z pochłanianej ilości pożywienia ;p
Marisol potrzebuje teraz wsparcia przyjaciółki i jestem pewna, że Anya jej to zapewni.
Oczywiście proszę o informowanie i pozdrawiam! :)
Jestem w 100% za Niall'em! Pomógł jej z walizką, ale nie dał dary obronić przed Lou i Harry'm. Hahahaha! Nie, nie, nie, zdecydowanie Niall. Jak będzie z Hazzą to będzie tak dziwnie, bo może i kędzierzawego do niej ciągnie, ale Anya o wiele bardziej pasuje do Horan'a. :D
OdpowiedzUsuń"potato"
Potato ;D
OdpowiedzUsuńjejka twój blog jest cudowny !
czekam na następne rozdziały ! <3
Kocham to opowiadanie. Jedno z moich ulubionych ;p <3
OdpowiedzUsuńNie powiem, że czekam na następne, bo już je czytałam hahah, chyba, że znowu dodasz coś nowego jednak i będę musiała przeczytać... zrobię to wtedy potato z największą przyjemnością <3
http://bullshitbby.blogspot.com/
PS: Szablon straaasznie fajny :D
UsuńDobra robota!
dopiero zaczełam czytać ale POTATO !! :DD
OdpowiedzUsuńPOTATO i bujaaaaa niektórzy zapomnieli
OdpowiedzUsuńświetnie piszesz ! naprawdę. Podziwiam cię
OdpowiedzUsuńps.hahah potato :D
Teraz czas na moje potato. Jesteś mistrzem za to. :D
OdpowiedzUsuńWięc tak... Chcę wiedzieć więcej o Marisol. mam nadzieję, że przy nadrabianiu kolejnych rozdziałów zaspokoję swoją ciekawość. Tak, ciekawa jestem co z jej dzieckiem. Co w tej Hiszpanii i w ogóle. poza tym, czy w oko wpadł jej Malik? A może to tylko taka podpucha. Hm. Mam coraz więcej powodów dla których muszę przypieszyć swoje tempo czytania.
Hm. Pozabijałabym ich na miejscu, gdyby moja twarz posłużyłaby im za kolorowankę. Hazzie to bym te jego loki z głowy powyrywała... Tak, a po upływie chwili tuliłabym go w swoich ramionach, przepraszając za mój atak agresji. :D No tak czy inaczej impreza w takim towarzystwie będzie niezłą przygodą.Czuję to. <3
Nie wiem czy to co napisałam ma mniejszy lu większy sens. Ty wiesz, że mi się podoba. ;>
Buziaki, Mai ;*
Zajebisty :)
OdpowiedzUsuńŁo ff z 2012r. nikt nie wiedział o odejściu Zayn'a, One Direction dopiero zaczynało swoją przygodę.
OdpowiedzUsuńKtoś wgl czyta to opo po "18 miesięcznej przerwie" 1D ? Wierzę, że któregoś dnia będzie nam dane usłyszeć "Wracamy"
OdpowiedzUsuńKto podczas kwarantanny ?
OdpowiedzUsuń