25 listopada 2012

Rozdział XXII: Początki są najgorsze

            Jako że nigdy nie zdarzało mi się spać dłużej niż osiem godzin, moje początkowe wyliczenia potwierdziły się w stu procentach. Zaledwie kilka minut po jedenastej przed południem, pobudzona nagłym przypływem energii, wyrwałam się z krainy Morfeusza. Nie wykonując żadnych gwałtownych ruchów, zlustrowałam śpiącego obok mnie blondyna badawczym spojrzeniem. Kalkulując w głowie ile czasu pozostało mi jeszcze do włączenia się alarmu, nastawionego w nocy przez obecnie wciąż chrapiącego Horana, wyswobodziłam się delikatnie z jego objęć. Mój umysł od razu po przebudzeniu nie działał najlepiej, jednakże po kilkudziesięciu sekundach doszłam do wniosku, że nie tyle miałam dość czasu, by wykonać poranną toaletę i wskoczyć w wygodne ubrania, co nawet zdążyłabym zrobić nam obojgu śniadanie i podać je na szklanej tacy blondynowi pod sam nos.
            Uśmiechnęłam się delikatnie na samą myśl o śniadaniu do łóżka dla Nialla. Jakby nie patrzeć, był to całkiem ciekawy pomysł, który przełamałby wszelaką codzienność. Chłopak odnajdywał już najróżniejsze (wszystkie tak samo interesujące) sposoby na okazanie mi swoich uczuć, podczas gdy ja nie kiwnęłam nawet palcem. Może i w porównaniu do magicznego wieczoru przy świecach, piosence napisanej specjalnie dla mnie oraz dedykacji na koncercie przed milionami fanów śniadanie nie było wcale tak wygórowanym pomysłem, jednakże byłam pewna, że prędzej czy później do głowy przyjdą kolejne, które w jakiś sposób również pomogą mi w pokazaniu moich uczuć względem blondyna.
            Po raz ostatni zerknęłam na wciąż smacznie śpiącego i bardzo niewinnie wyglądającego chłopaka, po czym zniknęłam w drzwiach do jego łazienki. Nigdy nie należałam do tej grupy dziewczyn, które w toaletach spędzały po kilka godzin, by wyglądać „olśniewająco”. Zazwyczaj stawiałam na ogólną wygodę i naturalność. Trochę tuszu do rzęs, jedno pociągnięcie ust błyszczykiem, bądź moją ulubioną szminką o malinowym kolorze, ukochane conversy i jeansy stanowiły standardowy komplet potrzebnych do szczęścia rzeczy. Tego dnia dołączyłam do tego tylko bluzę z myszką miki, co mnie w pełni satysfakcjonowało, jeżeli chodziło o mój styl, którego według Marisol w ogóle nie posiadałam.
            Po piętnastu minutach przyjrzałam się nieco dokładniej swojemu odbiciu w lustrze. O dziwo, wyglądałam dużo lepiej niż sądziłam. Tak, jakbym wcale nie szła spać o trzeciej w nocy tuż po wyczerpującym, acz godnym zapamiętania wieczorze. Przeczesałam palcami blond loki i starłam kciukiem trochę błyszczyku, którego, jak na mój gust na ustach miałam ciut za dużo. Mrugnęłam figlarnie do swojego odbicia, które w tym samym momencie odwzajemniło gest.
            Z uśmiechem na ustach po cichu opuściłam łazienkę. Przystanęłam wpół kroku, gdy zorientowałam się, że oprócz mnie i Nialla ktoś jeszcze znajdował się w pokoju. Mój zielonooki brat stał w progu drzwi wejściowych, nonszalancko opierając się o framugę. Miał na sobie koszulę w paski oraz, jak zwykle, idealnie dopasowane spodnie pod jej kolor. Musiał niedawno wstać, bo wciąż miał rozczochrane włosy i patrzył na mnie rozespanym wzrokiem. Choć poprzedniej nocy nieźle zabalował, nie wyglądał wcale na człowieka cierpiącego. Wręcz przeciwnie – jak zwykle tryskał energią i rzucał uśmiechami na prawo i lewo. Zlustrowałam go dokładniej, zatrzymując wzrok na czarnej, niewielkiej rzeczy, którą trzymał w prawej dłoni. Dopiero po krótkiej chwili odgadłam czym tak naprawdę był owy przedmiot.
            - Nowy tablet? – zagadnęłam, przechadzając się spokojnym krokiem przez pokój. Sięgnęłam po kolczyki, które zostawiłam wcześniej na biurku, by po chwili niezgrabnie próbować je założyć z powrotem na swoje miejsce.
            - Stary nadawał się na złom po tym, jak zalałaś go wodą – mruknął cicho, przenosząc swoje krytyczne spojrzenie z mojej osoby, na wciąż spokojnie śpiącego Nialla. Zmarszczył brwi w momencie, w którym chyba dotarło do niego, że poprzedniej nocy wcale grzecznie nie spałam w swoim pokoju.
            Przewróciłam oczami, odpowiadając tym na niezadane pytanie. Wszystko potrafiłam wyczytać z jego zdziwionego spojrzenia, które na powrót wlepił we mnie, jako że z Horanem za dużo by sobie nie pogawędził.
             - Za tablet przeprosiłam. I przepraszam ponownie – dodałam pospiesznie. – Powiesz mi, co tak właściwie tutaj robisz? Chyba nie wpadłeś sobie ot tak popatrzeć na śpiącego przyjaciela? – zapytałam, śmiejąc się cicho.
            Uśmiechnął się szeroko, przepuszczając mnie w drzwiach, które później lekko zatrzasnął. Skierowałam się w stronę kuchni w pełni świadoma tego, że Louis podążał tuż za mną. Zdecydowanie miał mi do zakomunikowania coś naprawdę ważnego, inaczej nie zadawały sobie tyle trudu, by nawiązać ze mną rozmowę. Choć byliśmy ze sobą bardzo blisko, to jednak obydwoje nie odczuwaliśmy nigdy ogromnej potrzeby spędzania razem ogromnej ilości czasu. Rozmawialiśmy, o czym tylko się dało i lubiliśmy się czasem powygłupiać. A przynajmniej tak to wyglądało, kiedy jeszcze mieszkaliśmy we dwójkę. Czy to dlatego, że teraz mieliśmy z kim rozmawiać na co dzień, czy może przez to, że krępowaliśmy się bawić w „najlepsze rodzeństwo świata” przy reszcie, to i tak nie miało znaczenia. Zaczęło nam wystarczać to, że prowadziliśmy udane konwersacje raz na kilka dni.
            Poczułam lekkie ukłucie w sercu. W sumie wcześniej nie zwróciłam uwagi na to, że zaczęłam się oddalać od własnego brata. Może to wszystko była moja wina? Skoro całą swoją uwagę poświęcałam na poszukiwanie „tego jedynego” wśród przyjaciół Louisa…
            Pokręciłam niezauważalnie głową, otrzepując się z natłoku myśli. Później to załatwisz, dodałam w myślach.
            - Stwierdziłem, że lepiej będzie, jeżeli zobaczysz to od razu. Sama. Na własne oczy – tłumaczył, wyszukując jakąś stronę w internecie. Nim wręczył mi do ręki swoje magiczne urządzenie, zdążyłam nastawić wodę na herbatę dla siebie i pobudzającą kawę dla blondyna. Za dwie i pół godziny chłopacy mieli dać wywiad w sławnym londyńskim programie rozrywkowym. Lepiej, żeby nie wyglądali jak zombie.
            Louis podał mi do ręki tablet. Bacznie mnie obserwował, kiedy ja przeglądałam strony plotkarskie, które wcześniej otworzył. Na każdej z nich był jakiś artykuł o moim wczorajszym spacerze z Niallem. Ludzie wymyślali różne teorie – od nieodpowiedzialnego zachowania Nialla, aż po prawdziwą miłość na wieki. Zmarszczyłam brwi, czytając kolejny świeży temat, prosto  ze strony głównej.
            „Nowa dziewczyna Nialla Horana?
            Jak donoszą nasze źródła, wczoraj w okolicach godziny jedenastej w nocy widziano uroczą parę w miejskim parku. Chyba odnaleźliśmy w końcu tajemniczą dziewczynę, której ostatnim razem blondyn zadedykował miłosną piosenkę na własnym koncercie. Kim jest nowa miłość? Otóż to jest największe zaskoczenie – dziewczyną blondyna została siostra jednego z członków zespołu. Anya Tomlinson, młodsza siostra Louisa, powinna czuć się wyjątkowa. Tylko… co na to sam Louis?”
            Spojrzałam na zdjęcia dołączone do artykułu. Jedno zostało zrobione jeszcze na ławce w parku, gdzie nijak nie dałoby rady zaprzeczyć, że jesteśmy tylko przyjaciółmi. Przyjaciele, którzy przytulają się i całują? Fani blondyna na pewno by w to nie uwierzyli.
            Ściągnęłam brwi, zastanawiając się, co powinnam zrobić w takiej sytuacji. Wiedziałam, że prędzej czy później świat dowie się, że Niall nie jest już wolny. Tylko dlaczego akurat teraz i w taki sposób? Niestety, ale chyba nie byłam jeszcze na to gotowa. Przekonałam się o tym, gdy zaczęłam czytać komentarze pod artykułem, których zdążyło się już zebrać ponad kilka tysięcy. Serce biło mi coraz mocniej ze strachu i przejęcia, gdy pochłaniałam kolejne, coraz to gorsze opinie o mojej osobie. Co prawda znalazło się kilka pochlebnych, typu: życzę szczęścia, wyglądają na szczęśliwych, jednak nie zwracałam na nie większej uwagi, jako że w porównaniu do tych złośliwych uwag, owe komentarze były naprawdę nieliczne.
            - Początki zawsze są najgorsze. Eleanor też nikt nie chciał zaakceptować, a teraz ma nawet własny fanklub – zaśmiał się, podchodząc do mnie i przytulił mnie lekko. Moja mina musiała mówić wszystko. Byłam przerażona! Bałam się nawet wejść na własnego Twittera, na którym pewnie znajdował się dodatkowy milion niemiłych uwag.
            - Tylko że, mimo wszystko, cały czas ma liczną grupę wrogów – powiedziałam niemrawo.
            - My też mamy i jakoś się tym nie przejmujemy. Będzie dobrze – mruknął, próbując odebrać mi swój sprzęt, żebym nie mogła siebie więcej zadręczać. Wciąż trzymając urządzenie w rękach, wyrwałam się z jego objęć i usiadłam przy stole.
            Musiałam przejrzeć swój profil, chociażby przez moją nieopanowaną ciekawość. Nie przejmuj się, myślałam gorączkowo, bierz pod uwagę te miłe wiadomości. Niestety, ale nie udało mi się  zrobić tego według własnego postanowienia, ponieważ już kilka sekund później czytałam kolejne wredne stwierdzenia fanów, przez które czułam się coraz bardziej… niechciana.
            - Przepraszam… W sumie mogłem ci tego nie pokazywać – odezwał się Lou, który był naprawdę zasmucony moją sytuacją.
            - Nie, dobrze zrobiłeś. Przynajmniej wiem, co jest grane – mruknęłam.

            Cóż, z osoby praktycznie nieznanej nagle stałam się osobą znienawidzoną przez przynajmniej połowę kuli ziemskiej.  Tak pochłonęła mnie nowa „lektura”, iż nawet nie zauważyłam, kiedy ktoś zaczął spoglądać mi przez ramię. Zdziwiona zerknęłam na intruza, którym okazała się być Danielle, co nieco mnie uradowało. W końcu ona też przez to przechodziła. A nawet wciąż przechodzi, pomyślałam. Zastanawiała mnie jeszcze jedna rzecz… Czy to nie odbije się na karierze blondyna?
            - Z tobą też tak było? – zapytałam nieco zmartwiona.
            Danielle spuściła wzrok na swoje ręce, zastanawiając się chwilę nad odpowiedzią. Przez chwilę wyglądała na zdegustowaną, jak gdyby stwierdziła, że to jest temat, którego lepiej nie poruszać. Westchnęła cicho, spoglądając w miejsce, w którym dosłownie kilkanaście sekund temu stał mój brat.
            - Rozmawiałaś z Liamem? Wiesz, dlaczego między nami ostatnio było tak ciężko? – odpowiedziała pytaniem na pytanie. Pokręciłam przecząco głową, zgodnie z prawdą. – Fanki zaczęły masowo wysyłać mi zdjęcia jakiejś czarnowłosej dziewczyny, z którą ponoć Liam mnie zdradzał. Widziałam kilka, na których się całowali. I nawet w to uwierzyłam… - Spojrzała na mnie wymownie. – Później do mnie dotarło, że to przecież niemożliwe. Tak dobrze się między nami układało – westchnęła – ale niestety nie będzie już tak samo. Liama zdenerwowało to, że przestałam mu ufać. W sumie sama sobie się dziwię… Ale te zdjęcia były takie prawdziwe…
            Spojrzałam na nią ze współczuciem. Rzeczywiście, między tą dwójką układało się znakomicie, a stracili to, co mieli przez jedno zawahanie Danielle, spowodowane spiskiem ponad tysiąca dziewczyn.
            - Między wami się ułoży. Jemu naprawdę bardzo na tobie zależy, dlatego nie odpuści tak łatwo. Tylko, może będzie lepiej, jeżeli nie będziesz więcej słuchać fanek – zaśmiałam się przyjaźnie. Chciałam nieco rozgonić tą gęstą atmosferę, która zawisła nad nami.
Pokiwała głową z zamyśleniem.

            Spokojnym krokiem szedłem przez główny korytarz budynku, w którym mieściło się studio londyńskiego show. Wpatrzony w podłogę, myślami cały czas byłem gdzie indziej. Martwiłem się artykułami, które dzisiejszego ranka pokazał mi Harry. To nie tak miało być. Nie w ten sposób miałem przedstawić Anyę światu. Miałem zamiar uświadomić o tym fanów w trakcie dzisiejszego wywiadu, na który właśnie się kierowaliśmy. Niestety, ale reporterzy mnie w tym ubiegli. Tylko… gdybym wyznał to osobiście, czy coś by to zmieniło? Zmieniło by to nastawienie fanów? Teraz i tak się tego nie dowiesz, pomyślałem.
            Bałem się o to, że te wszystkie komentarze wykończą Any psychicznie. Nie widziałem się z nią od rana, ponoć od razu po przeczytaniu tego, co mieli do powiedzenia directioners, wyszła gdzieś z Danielle. Miały pojawić się dopiero w studio, zapewne by oglądać nas zza kulis lub z widowni. Z tego, co mówił Zayn, to blondynka na razie znosiła to całkiem dobrze. Na pewno było jej przykro, w końcu pierwszy raz miała do czynienia z masową nienawiścią, jednakże nie dawała tego po sobie poznać. Miałem nadzieję, że na dłuższą metę nie wyda jej się to zbyt przytłaczające. Nie chciałem jej stracić.
            Nie potrafiłem się przyznać przed samym sobą, choć podświadomie wiedziałem, że za bardzo bałem się znów zostać sam. Za długo czekałem na kogoś tak niesamowitego, a teraz, kiedy w końcu ją odnalazłem, zrobiłbym dosłownie wszystko, by ją przy sobie zatrzymać. Dlatego musiałem jakoś ogarnąć sytuację, jakkolwiek. Jako że reporterka na pewno miała na swojej liście kilka pytań, dotyczących mojego związku, to byłby właśnie taki moment, w którym mógłbym naprostować wszystko.
            Poczułem, jak ktoś ciągnie mnie za rękaw białej koszulki, którą kilkanaście minut temu wcisnęła mi stylistka. Zdziwiony spojrzałem na Zayna, który ruchem głowy wskazał tylko szklane drzwi, z którymi omal nie zaliczyłem spotkania trzeciego stopnia. Mruknąłem ciche podziękowanie, po czym spojrzałem przed siebie, prosto w swoje odbicie. Wyglądałem na bardzo zmartwionego człowieka. W takim stanie nie mogłem tam wyjść, musiałem chociaż zachowywać pozory, że wszystko było w jak najlepszym porządku. Poprawiłem kołnierzyk, przeczesałem włosy palcami i zmusiłem się do zupełnie nieszczerego uśmiechu.
            - Nie umiesz tuszować zdenerwowania. Twój uśmiech jest przerażający – rzucił Malik, który cały czas mnie obserwował. Zgromiłem go wzrokiem, próbując mu przekazać, że wcale nie pomaga.
            - Chłopaki, słyszycie? Mamy pięć minut do wejścia – powiedział Louis, podbiegając do nas z radością wymalowaną na twarzy. Wydawał się w ogóle nie przejmować zaistniałą sytuacją, co oczywiście było błędną interpretacją jego zachowania. Tomlinson naprawdę potrafił udawać, że wszystko gra. Mógłbym go nawet określić mianem mistrza.
            Pięć minut minęło w oka mgnieniu. Nim się obejrzałem, razem z chłopakami już siedzieliśmy na wielkiej, czerwonej kanapie, naprzeciwko blondwłosej, chudej, bardzo wysokiej prowadzącej. Chłopacy zdążyli się już trochę rozkręcić, kiedy ja tylko przytakiwałem, udając beztroskiego, wcale nie zmartwionego faceta. Co chwile rozglądałem się po sali, szukając wśród dziewczyn Any i Danielle. Miałem nadzieję, że bezproblemowo dotarły na miejsce.
            Siedzący obok mnie Zayn pochylił się w moją stronę i szepnął niezauważalnie:
            - Trzeci rząd, piąte miejsce od końca.
            Ukradkiem spojrzałem w tamtą stronę. W końcu prawdziwy uśmiech zagościł na mojej twarzy, kiedy przyjrzałem się blondynce. Była spokojna, opanowana i nawet uśmiechnęła się do kamery, która na pewno od razu zarejestrowała jej przybycie. Naprawdę byłem ciekaw, czy to nagłe zwracanie przez wszystkich uwagi na jej skromną osobę jej nie przeszkadzało.
            Poczułem, jak Zayn dźga mnie łokciem prosto w żebra. Od razu pojąłem, że to nie on czegoś ode mnie potrzebował, tylko sama prowadząca program kobieta, której imienia nie mogłem nawet zapamiętać. Spojrzała na mnie z uśmiechem.
            - Niall… Chyba nie skłamię, jeżeli powiem, że wszyscy się zastanawiamy, czy naprawdę umawiasz się z Anyą Tomlinson... Więc, spotykacie się? – zapytała, widocznie naprawdę ciekawa mojej odpowiedzi. Pochyliła się lekko w moją stronę i chłonęła każde moje słowo, przytakując przy tym głową.
            - Nie da się ukryć. Długo czekałem na kogoś tak wyjątkowego – powtórzyłem zgodnie z prawdą. Blondyna westchnęła teatralnie, chichocząc cicho.
            - Nie da się również ukryć, że dużo fanek się zawiodło. Niall Horan nie jest już wolny? Taka informacja może wstrząsnąć człowiekiem – rzuciła żartobliwie. Zaśmiałem się bez cienia radości.
            - Mam nadzieję, że moje szczęście im to zrekompensuje – powiedziałem, przypominając sobie słowa fanek, kiedy dowiedziały się, że Liam ma dziewczynę. „Jego szczęście, to moje szczęście”. Posłałem uśmiech w stronę widowni, która z entuzjazmem zaczęła klaskać. Taka reakcja mi się podobała. Poczułem się nieco pewniej: może nie będzie tak źle?, zapytałem siebie w myślach.
~*~ 
Cześć kochane! 
Tak więc, ostatnio wena zapukała do mich drzwi. Przyjęłam ją z tak ogromnym entuzjazmem, że aż ją chyba odstraszyłam. Od połowy ten rozdział jest beznadziejny, wiem i przepraszam... Epilog powinien być lepszy, choć troszkę. Chyba nikt się nie zawiódł, że doszedł jeszcze jeden rozdział? No cóż...
Co do Liebster Awards, baaardzo Wam dziękuję za nominacje. Odpowiedzi dodam jakoś na tygodniu, a moje nominacje i pytania macie tam po lewej stronie :) 
Pozostaje mi tylko dodać, że słuchałam TMH i jestem wniebowzięta <3 Mieliście racje, bardzo inspirujące kawałki się na niej znalazły :D
Wybaczcie to coś, co nazwałam rozdziałem i pozdrawiam serdecznie, życzę wszystkiego dobrego! 
Do przyszłego tygodnia! 


11 komentarzy:

  1. Uhu, przeczuwam, że będzie ciężko, po tym jak już wszyscy dowiedzieli się, kto jest wybranką serca Niall'a. Jakąś dramę wyczuwam ^^. Mi się podobał rozdział, sądzę, że innym pewnie też, więc nie masz na co narzekać dziewczyno ;). Och i troskliwy braciszek, to coś, co lubię <3. Co do Danielle i Liam'a, mam nadzieję, że wszystko się ułoży i ich nie rozdzielisz, bo to byłaby katastrofa.
    " - Trzeci rząd, piąte miejsce od końca.
    Ukradkiem spojrzałem w tamtą stronę. W końcu prawdziwy uśmiech zagościł na mojej twarzy, kiedy przyjrzałem się blondynce."
    Uwielbiam ten fragment. Nie wiem czemu, ale sprawia, że ja automatycznie się uśmiecham wyobrażając sobie tą sytuację.
    Chcę więcej, już się nie mogę doczekać ciągu dalszego. Weny życzę i pozdrawiam serdecznie ;).

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowne! Tyle czekałam! ;) mam nadzieje że wena zaczynie Cie częściej odwiedzać!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak słyszę, że jakaś niesamowita blogerka, na przykład ty, mówi, że jest beznadziejna to, aż się trzęsę. No to chyba nie widziałaś mojego bloga!
    A co do treści... Hmmm... Jest powalająca :)
    Cóż, świat już wie o Aniallu! Szkoda, że świat się dowiedział o nich przez jakieś brukowce, ale nic. Ważne, że są szczęśliwi :) Piękne słowa: jego szczęście, to moje szczęście :)
    Nie, wcale nie jesteśmy poszkodowane tym, że dodałaś jeszcze jeden rozdział! :D Wręcz przeciwnie - ja jestem szczęśliwa!
    Zaglądnęłam po raz kolejny do bohaterów i zastanawiam się, kiedy pojawią się takie osoby jak Steven, Stanley i Joanne. Strasznie mnie to ciekawi. Najbardziej to, że Joanne ma takie same nazwisko, jak Danielle.
    Boże, niech wena powróci do Marti! ;)
    Okay. Duuuuużo weny życzę!
    stay-there-forever

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nominowałam cię do Liebster Awards! Więcej na moim blogu stay-there-forever.blogspot.com :)

      Usuń
  4. No dobrze... Lou mógł na serio darować sobie to pokazywanie komentarzy od fanów. Any jest wrażliwa i chyba każdą dziewczynę takie ostre słowa by zraniły. Ale z drugiej strony prędzej, czy później i tak by to wszystko na nią spadło.
    Będę niecierpliwie czekać na kolejny!
    Pozdrawiam.
    [charming-type]

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakaż słodka ta scena rano z An i Niall'em! Czemu mi tutaj nie dałaś nic, czy on był przypadkiem bez koszulki?! W sumie może to i lepiej, że o tym nie powiedziałaś, bo jeszcze bardziej bym się rozmuliła. Natomiast zachowanie Tommo... właśnie się spodziewałam czegoś w ten deseń po kochanym Louis'ie. Co za hultaj z niego! Nie mógł odpuścić? Szkoda, że Anya się od niego odsunęła... ale może jeszcze wszystko wróci do normy, mam rację? Poza tym szczerze jej współczuję. Bardzo mi się podoba sposób, w jaki zebrałaś do kupy jej uczucia. Nic nie jest rozrzucone, tylko poukładane i na miejscu. Grr, zazdroszczę ci talentu! Ja sama mam wrażenie, że moje prace nie umywają się do twoich. Ale o tym już chyba doskonale wiesz. Nie mogę się pogodzić z faktem, że niedługo dodasz epilog! Zżyłam się cholernie z tymi postaciami. Będzie mi brakować ich, jak i twojego stylu pisania... No cóż. Życzę w takim razie owocnego pisania ostatnich kartek!

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajne opowiadanie. Bardzo dobrze mi się go czyta. Wygląd rewelacyjny! Czekam na kolejny rozdział. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kurde jak zawsze komentuje po czasie :P rozdział przeczytany już w niedziele ale to u mnie normalka że komentarz po kilku dniach ;P
    Rozdział cudowny ;D
    Kocham sceny An-Niall choć tutaj była tylko ta poranna, ale ona była taka mmmm :P
    Oj ten Lou i po co pokazał jej te komentarze? I dlaczego tak beznadziejnie pisali o Any, szkoda mi jej ;( to nie jej wina że się zakochała ;))
    Ta cała końcówka idealna ;P
    "- Trzeci rząd, piąte miejsce od końca." o ja to było najlepsze ;))
    Kocham Cię normalnie ;D
    Czekam na następny ;))
    Pozdrawiam,
    M.

    OdpowiedzUsuń
  8. Z każdej opresji da się wyjść. Z Blondasem u boku i resztą ekipy da radę. Początki zawsze są najgorsze - właśnie. Potem już tylko z górki. Mam nadzieję. Bo nie wiem co takiego przyniesie druga księga. Czy okaże się mniej kolorowa? Takie mam przeczucie. Ale teraz jest dobrze. To się liczy.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za opinię! To wiele dla mnie znaczy!