Jako że nigdy nie zdarzało mi się
spać dłużej niż osiem godzin, moje początkowe wyliczenia potwierdziły się w stu
procentach. Zaledwie kilka minut po jedenastej przed południem, pobudzona
nagłym przypływem energii, wyrwałam się z krainy Morfeusza. Nie wykonując
żadnych gwałtownych ruchów, zlustrowałam śpiącego obok mnie blondyna badawczym
spojrzeniem. Kalkulując w głowie ile czasu pozostało mi jeszcze do włączenia
się alarmu, nastawionego w nocy przez obecnie wciąż chrapiącego Horana,
wyswobodziłam się delikatnie z jego objęć. Mój umysł od razu po przebudzeniu
nie działał najlepiej, jednakże po kilkudziesięciu sekundach doszłam do
wniosku, że nie tyle miałam dość czasu, by wykonać poranną toaletę i wskoczyć w
wygodne ubrania, co nawet zdążyłabym zrobić nam obojgu śniadanie i podać je na
szklanej tacy blondynowi pod sam nos.
Uśmiechnęłam się delikatnie na samą
myśl o śniadaniu do łóżka dla Nialla. Jakby nie patrzeć, był to całkiem ciekawy
pomysł, który przełamałby wszelaką codzienność. Chłopak odnajdywał już najróżniejsze
(wszystkie tak samo interesujące) sposoby na okazanie mi swoich uczuć, podczas
gdy ja nie kiwnęłam nawet palcem. Może i w porównaniu do magicznego wieczoru
przy świecach, piosence napisanej specjalnie dla mnie oraz dedykacji na
koncercie przed milionami fanów śniadanie nie było wcale tak wygórowanym
pomysłem, jednakże byłam pewna, że prędzej czy później do głowy przyjdą
kolejne, które w jakiś sposób również pomogą mi w pokazaniu moich uczuć
względem blondyna.
Po raz ostatni zerknęłam na wciąż
smacznie śpiącego i bardzo niewinnie wyglądającego chłopaka, po czym zniknęłam
w drzwiach do jego łazienki. Nigdy nie należałam do tej grupy dziewczyn, które
w toaletach spędzały po kilka godzin, by wyglądać „olśniewająco”. Zazwyczaj
stawiałam na ogólną wygodę i naturalność. Trochę tuszu do rzęs, jedno
pociągnięcie ust błyszczykiem, bądź moją ulubioną szminką o malinowym kolorze,
ukochane conversy i jeansy stanowiły standardowy komplet potrzebnych do
szczęścia rzeczy. Tego dnia dołączyłam do tego tylko bluzę z myszką miki, co
mnie w pełni satysfakcjonowało, jeżeli chodziło o mój styl, którego według
Marisol w ogóle nie posiadałam.
Po piętnastu minutach przyjrzałam
się nieco dokładniej swojemu odbiciu w lustrze. O dziwo, wyglądałam dużo
lepiej niż sądziłam. Tak, jakbym wcale nie szła spać o trzeciej w nocy tuż po
wyczerpującym, acz godnym zapamiętania wieczorze. Przeczesałam palcami blond
loki i starłam kciukiem trochę błyszczyku, którego, jak na mój gust na ustach
miałam ciut za dużo. Mrugnęłam figlarnie do swojego odbicia, które w tym samym
momencie odwzajemniło gest.
Z uśmiechem na ustach po cichu
opuściłam łazienkę. Przystanęłam wpół kroku, gdy zorientowałam się, że oprócz
mnie i Nialla ktoś jeszcze znajdował się w pokoju. Mój zielonooki brat stał w
progu drzwi wejściowych, nonszalancko opierając się o framugę. Miał na sobie
koszulę w paski oraz, jak zwykle, idealnie dopasowane spodnie pod jej kolor. Musiał
niedawno wstać, bo wciąż miał rozczochrane włosy i patrzył na mnie
rozespanym wzrokiem. Choć poprzedniej nocy nieźle zabalował, nie wyglądał wcale
na człowieka cierpiącego. Wręcz przeciwnie – jak zwykle tryskał energią i
rzucał uśmiechami na prawo i lewo. Zlustrowałam go dokładniej, zatrzymując
wzrok na czarnej, niewielkiej rzeczy, którą trzymał w prawej dłoni. Dopiero po
krótkiej chwili odgadłam czym tak naprawdę był owy przedmiot.
- Nowy tablet? – zagadnęłam,
przechadzając się spokojnym krokiem przez pokój. Sięgnęłam po kolczyki, które
zostawiłam wcześniej na biurku, by po chwili niezgrabnie próbować je założyć z
powrotem na swoje miejsce.
- Stary nadawał się na złom po tym,
jak zalałaś go wodą – mruknął cicho, przenosząc swoje krytyczne spojrzenie z
mojej osoby, na wciąż spokojnie śpiącego Nialla. Zmarszczył brwi w momencie, w
którym chyba dotarło do niego, że poprzedniej nocy wcale grzecznie nie spałam w
swoim pokoju.
Przewróciłam oczami, odpowiadając
tym na niezadane pytanie. Wszystko potrafiłam wyczytać z jego zdziwionego
spojrzenia, które na powrót wlepił we mnie, jako że z Horanem za dużo by sobie
nie pogawędził.
- Za tablet przeprosiłam. I przepraszam
ponownie – dodałam pospiesznie. – Powiesz mi, co tak
właściwie tutaj robisz? Chyba nie wpadłeś sobie ot tak popatrzeć na śpiącego
przyjaciela? – zapytałam, śmiejąc się cicho.
Uśmiechnął się szeroko,
przepuszczając mnie w drzwiach, które później lekko zatrzasnął. Skierowałam się
w stronę kuchni w pełni świadoma tego, że Louis podążał tuż za mną.
Zdecydowanie miał mi do zakomunikowania coś naprawdę ważnego, inaczej nie
zadawały sobie tyle trudu, by nawiązać ze mną rozmowę. Choć byliśmy ze sobą
bardzo blisko, to jednak obydwoje nie odczuwaliśmy nigdy ogromnej potrzeby
spędzania razem ogromnej ilości czasu. Rozmawialiśmy, o czym tylko się dało i
lubiliśmy się czasem powygłupiać. A przynajmniej tak to wyglądało, kiedy
jeszcze mieszkaliśmy we dwójkę. Czy to dlatego, że teraz mieliśmy z kim
rozmawiać na co dzień, czy może przez to, że krępowaliśmy się bawić w „najlepsze
rodzeństwo świata” przy reszcie, to i tak nie miało znaczenia. Zaczęło nam
wystarczać to, że prowadziliśmy udane konwersacje raz na kilka dni.
Poczułam lekkie ukłucie w sercu. W
sumie wcześniej nie zwróciłam uwagi na to, że zaczęłam się oddalać od własnego
brata. Może to wszystko była moja wina? Skoro całą swoją uwagę poświęcałam na
poszukiwanie „tego jedynego” wśród przyjaciół Louisa…
Pokręciłam niezauważalnie głową,
otrzepując się z natłoku myśli. Później to załatwisz, dodałam w myślach.
- Stwierdziłem, że lepiej będzie,
jeżeli zobaczysz to od razu. Sama. Na własne oczy – tłumaczył, wyszukując jakąś
stronę w internecie. Nim wręczył mi do ręki swoje magiczne urządzenie, zdążyłam
nastawić wodę na herbatę dla siebie i pobudzającą kawę dla blondyna. Za dwie i
pół godziny chłopacy mieli dać wywiad w sławnym londyńskim programie rozrywkowym.
Lepiej, żeby nie wyglądali jak zombie.
Louis podał mi do ręki tablet.
Bacznie mnie obserwował, kiedy ja przeglądałam strony plotkarskie, które
wcześniej otworzył. Na każdej z nich był jakiś artykuł o moim wczorajszym
spacerze z Niallem. Ludzie wymyślali różne teorie – od nieodpowiedzialnego
zachowania Nialla, aż po prawdziwą miłość na wieki. Zmarszczyłam brwi, czytając
kolejny świeży temat, prosto ze strony
głównej.
„Nowa dziewczyna Nialla Horana?
Jak donoszą nasze źródła, wczoraj w
okolicach godziny jedenastej w nocy widziano uroczą parę w miejskim parku.
Chyba odnaleźliśmy w końcu tajemniczą dziewczynę, której ostatnim razem blondyn zadedykował
miłosną piosenkę na własnym koncercie. Kim jest nowa miłość? Otóż to jest
największe zaskoczenie – dziewczyną blondyna została siostra jednego z
członków zespołu. Anya Tomlinson, młodsza siostra Louisa, powinna czuć się wyjątkowa.
Tylko… co na to sam Louis?”
Spojrzałam na zdjęcia dołączone do
artykułu. Jedno zostało zrobione jeszcze na ławce w parku, gdzie nijak nie
dałoby rady zaprzeczyć, że jesteśmy tylko przyjaciółmi. Przyjaciele, którzy
przytulają się i całują? Fani blondyna na pewno by w to nie uwierzyli.
Ściągnęłam brwi, zastanawiając się,
co powinnam zrobić w takiej sytuacji. Wiedziałam, że prędzej czy później świat
dowie się, że Niall nie jest już wolny. Tylko dlaczego akurat teraz i w taki
sposób? Niestety, ale chyba nie byłam jeszcze na to gotowa. Przekonałam się o
tym, gdy zaczęłam czytać komentarze pod artykułem, których zdążyło się już
zebrać ponad kilka tysięcy. Serce biło mi coraz mocniej ze strachu i przejęcia,
gdy pochłaniałam kolejne, coraz to gorsze opinie o mojej osobie. Co prawda
znalazło się kilka pochlebnych, typu: życzę szczęścia, wyglądają na
szczęśliwych, jednak nie zwracałam na nie większej uwagi, jako że w porównaniu do
tych złośliwych uwag, owe komentarze były naprawdę nieliczne.
- Początki zawsze są najgorsze.
Eleanor też nikt nie chciał zaakceptować, a teraz ma nawet własny fanklub –
zaśmiał się, podchodząc do mnie i przytulił mnie lekko. Moja mina musiała mówić
wszystko. Byłam przerażona! Bałam się nawet wejść na własnego Twittera, na
którym pewnie znajdował się dodatkowy milion niemiłych uwag.
- Tylko że, mimo wszystko, cały czas
ma liczną grupę wrogów – powiedziałam niemrawo.
- My też mamy i jakoś się tym nie
przejmujemy. Będzie dobrze – mruknął, próbując odebrać mi swój sprzęt, żebym
nie mogła siebie więcej zadręczać. Wciąż trzymając urządzenie w rękach,
wyrwałam się z jego objęć i usiadłam przy stole.
Musiałam przejrzeć swój profil,
chociażby przez moją nieopanowaną ciekawość. Nie przejmuj się, myślałam
gorączkowo, bierz pod uwagę te miłe wiadomości. Niestety, ale nie udało mi się zrobić tego według własnego postanowienia,
ponieważ już kilka sekund później czytałam kolejne wredne stwierdzenia fanów,
przez które czułam się coraz bardziej… niechciana.
- Przepraszam… W sumie mogłem ci tego nie pokazywać – odezwał się Lou, który był naprawdę zasmucony moją sytuacją.
- Nie, dobrze zrobiłeś. Przynajmniej wiem, co jest grane – mruknęłam.
- Przepraszam… W sumie mogłem ci tego nie pokazywać – odezwał się Lou, który był naprawdę zasmucony moją sytuacją.
- Nie, dobrze zrobiłeś. Przynajmniej wiem, co jest grane – mruknęłam.
Cóż, z osoby praktycznie nieznanej
nagle stałam się osobą znienawidzoną przez przynajmniej połowę kuli ziemskiej. Tak pochłonęła mnie nowa „lektura”, iż nawet
nie zauważyłam, kiedy ktoś zaczął spoglądać mi przez ramię. Zdziwiona zerknęłam
na intruza, którym okazała się być Danielle, co nieco mnie uradowało. W końcu ona
też przez to przechodziła. A nawet wciąż przechodzi, pomyślałam. Zastanawiała
mnie jeszcze jedna rzecz… Czy to nie odbije się na karierze blondyna?
- Z tobą też tak było? – zapytałam
nieco zmartwiona.
Danielle spuściła wzrok na swoje
ręce, zastanawiając się chwilę nad odpowiedzią. Przez chwilę wyglądała na
zdegustowaną, jak gdyby stwierdziła, że to jest temat, którego lepiej nie
poruszać. Westchnęła cicho, spoglądając w miejsce, w którym dosłownie
kilkanaście sekund temu stał mój brat.
- Rozmawiałaś z Liamem? Wiesz,
dlaczego między nami ostatnio było tak ciężko? – odpowiedziała pytaniem na
pytanie. Pokręciłam przecząco głową, zgodnie z prawdą. – Fanki zaczęły masowo
wysyłać mi zdjęcia jakiejś czarnowłosej dziewczyny, z którą ponoć Liam mnie
zdradzał. Widziałam kilka, na których się całowali. I nawet w to
uwierzyłam… - Spojrzała na mnie wymownie. – Później do mnie dotarło, że to
przecież niemożliwe. Tak dobrze się między nami układało – westchnęła – ale niestety nie będzie już tak samo. Liama zdenerwowało to, że przestałam mu ufać.
W sumie sama sobie się dziwię… Ale te zdjęcia były takie prawdziwe…
Spojrzałam na nią ze współczuciem.
Rzeczywiście, między tą dwójką układało się znakomicie, a stracili to, co mieli
przez jedno zawahanie Danielle, spowodowane spiskiem ponad tysiąca dziewczyn.
- Między wami się ułoży. Jemu
naprawdę bardzo na tobie zależy, dlatego nie odpuści tak łatwo. Tylko, może
będzie lepiej, jeżeli nie będziesz więcej słuchać fanek – zaśmiałam się
przyjaźnie. Chciałam nieco rozgonić tą gęstą atmosferę, która zawisła nad nami.
Pokiwała
głową z zamyśleniem.
Spokojnym krokiem szedłem przez
główny korytarz budynku, w którym mieściło się studio londyńskiego show.
Wpatrzony w podłogę, myślami cały czas byłem gdzie indziej. Martwiłem się
artykułami, które dzisiejszego ranka pokazał mi Harry. To nie tak miało być.
Nie w ten sposób miałem przedstawić Anyę światu. Miałem zamiar uświadomić o tym
fanów w trakcie dzisiejszego wywiadu, na który właśnie się kierowaliśmy. Niestety,
ale reporterzy mnie w tym ubiegli. Tylko… gdybym wyznał to osobiście, czy coś
by to zmieniło? Zmieniło by to nastawienie fanów? Teraz i tak się tego nie
dowiesz, pomyślałem.
Bałem się o to, że te wszystkie
komentarze wykończą Any psychicznie. Nie widziałem się z nią od rana, ponoć od
razu po przeczytaniu tego, co mieli do powiedzenia directioners, wyszła gdzieś
z Danielle. Miały pojawić się dopiero w studio, zapewne by oglądać nas zza kulis
lub z widowni. Z tego, co mówił Zayn, to blondynka na razie znosiła to całkiem
dobrze. Na pewno było jej przykro, w końcu pierwszy raz miała do czynienia z
masową nienawiścią, jednakże nie dawała tego po sobie poznać. Miałem nadzieję,
że na dłuższą metę nie wyda jej się to zbyt przytłaczające. Nie chciałem jej
stracić.
Nie potrafiłem się przyznać przed
samym sobą, choć podświadomie wiedziałem, że za bardzo bałem się znów zostać sam. Za długo
czekałem na kogoś tak niesamowitego, a teraz, kiedy w końcu ją odnalazłem,
zrobiłbym dosłownie wszystko, by ją przy sobie zatrzymać. Dlatego musiałem
jakoś ogarnąć sytuację, jakkolwiek. Jako że reporterka na pewno miała na
swojej liście kilka pytań, dotyczących mojego związku, to byłby właśnie taki
moment, w którym mógłbym naprostować wszystko.
Poczułem, jak ktoś ciągnie mnie za
rękaw białej koszulki, którą kilkanaście minut temu wcisnęła mi stylistka. Zdziwiony
spojrzałem na Zayna, który ruchem głowy wskazał tylko szklane drzwi, z którymi
omal nie zaliczyłem spotkania trzeciego stopnia. Mruknąłem ciche podziękowanie, po
czym spojrzałem przed siebie, prosto w swoje odbicie. Wyglądałem na bardzo
zmartwionego człowieka. W takim stanie nie mogłem tam wyjść, musiałem chociaż
zachowywać pozory, że wszystko było w jak najlepszym porządku. Poprawiłem kołnierzyk,
przeczesałem włosy palcami i zmusiłem się do zupełnie nieszczerego uśmiechu.
- Nie umiesz tuszować zdenerwowania.
Twój uśmiech jest przerażający – rzucił Malik, który cały czas mnie obserwował.
Zgromiłem go wzrokiem, próbując mu przekazać, że wcale nie pomaga.
- Chłopaki, słyszycie? Mamy pięć
minut do wejścia – powiedział Louis, podbiegając do nas z radością wymalowaną
na twarzy. Wydawał się w ogóle nie przejmować zaistniałą sytuacją, co
oczywiście było błędną interpretacją jego zachowania. Tomlinson naprawdę
potrafił udawać, że wszystko gra. Mógłbym go nawet określić mianem mistrza.
Pięć minut minęło w oka mgnieniu.
Nim się obejrzałem, razem z chłopakami już siedzieliśmy na wielkiej, czerwonej
kanapie, naprzeciwko blondwłosej, chudej, bardzo wysokiej prowadzącej. Chłopacy
zdążyli się już trochę rozkręcić, kiedy ja tylko przytakiwałem, udając
beztroskiego, wcale nie zmartwionego faceta. Co chwile rozglądałem się po sali,
szukając wśród dziewczyn Any i Danielle. Miałem nadzieję, że bezproblemowo
dotarły na miejsce.
Siedzący obok mnie Zayn pochylił się
w moją stronę i szepnął niezauważalnie:
- Trzeci rząd, piąte miejsce od
końca.
Ukradkiem spojrzałem w tamtą stronę.
W końcu prawdziwy uśmiech zagościł na mojej twarzy, kiedy przyjrzałem się
blondynce. Była spokojna, opanowana i nawet uśmiechnęła się do kamery, która na
pewno od razu zarejestrowała jej przybycie. Naprawdę byłem ciekaw, czy to nagłe
zwracanie przez wszystkich uwagi na jej skromną osobę jej nie przeszkadzało.
Poczułem, jak Zayn dźga mnie łokciem
prosto w żebra. Od razu pojąłem, że to nie on czegoś ode mnie potrzebował,
tylko sama prowadząca program kobieta, której imienia nie mogłem nawet
zapamiętać. Spojrzała na mnie z uśmiechem.
- Niall… Chyba nie skłamię,
jeżeli powiem, że wszyscy się zastanawiamy, czy naprawdę umawiasz się z Anyą
Tomlinson... Więc, spotykacie się? – zapytała, widocznie naprawdę ciekawa mojej odpowiedzi. Pochyliła
się lekko w moją stronę i chłonęła każde moje słowo, przytakując przy tym
głową.
- Nie da się ukryć. Długo czekałem
na kogoś tak wyjątkowego – powtórzyłem zgodnie z prawdą. Blondyna westchnęła
teatralnie, chichocząc cicho.
- Nie da się również ukryć, że dużo
fanek się zawiodło. Niall Horan nie jest już wolny? Taka informacja może
wstrząsnąć człowiekiem – rzuciła żartobliwie. Zaśmiałem się bez cienia radości.
- Mam nadzieję, że moje szczęście im
to zrekompensuje – powiedziałem, przypominając sobie słowa fanek, kiedy
dowiedziały się, że Liam ma dziewczynę. „Jego szczęście, to moje szczęście”.
Posłałem uśmiech w stronę widowni, która z entuzjazmem zaczęła klaskać. Taka
reakcja mi się podobała. Poczułem się nieco pewniej: może nie będzie tak źle?,
zapytałem siebie w myślach.
~*~
Cześć kochane!
Tak więc, ostatnio wena zapukała do mich drzwi. Przyjęłam ją z tak ogromnym entuzjazmem, że aż ją chyba odstraszyłam. Od połowy ten rozdział jest beznadziejny, wiem i przepraszam... Epilog powinien być lepszy, choć troszkę. Chyba nikt się nie zawiódł, że doszedł jeszcze jeden rozdział? No cóż...
Co do Liebster Awards, baaardzo Wam dziękuję za nominacje. Odpowiedzi dodam jakoś na tygodniu, a moje nominacje i pytania macie tam po lewej stronie :)
Pozostaje mi tylko dodać, że słuchałam TMH i jestem wniebowzięta <3 Mieliście racje, bardzo inspirujące kawałki się na niej znalazły :D
Do przyszłego tygodnia!
Uhu, przeczuwam, że będzie ciężko, po tym jak już wszyscy dowiedzieli się, kto jest wybranką serca Niall'a. Jakąś dramę wyczuwam ^^. Mi się podobał rozdział, sądzę, że innym pewnie też, więc nie masz na co narzekać dziewczyno ;). Och i troskliwy braciszek, to coś, co lubię <3. Co do Danielle i Liam'a, mam nadzieję, że wszystko się ułoży i ich nie rozdzielisz, bo to byłaby katastrofa.
OdpowiedzUsuń" - Trzeci rząd, piąte miejsce od końca.
Ukradkiem spojrzałem w tamtą stronę. W końcu prawdziwy uśmiech zagościł na mojej twarzy, kiedy przyjrzałem się blondynce."
Uwielbiam ten fragment. Nie wiem czemu, ale sprawia, że ja automatycznie się uśmiecham wyobrażając sobie tą sytuację.
Chcę więcej, już się nie mogę doczekać ciągu dalszego. Weny życzę i pozdrawiam serdecznie ;).
Cudowne! Tyle czekałam! ;) mam nadzieje że wena zaczynie Cie częściej odwiedzać!
OdpowiedzUsuńJak słyszę, że jakaś niesamowita blogerka, na przykład ty, mówi, że jest beznadziejna to, aż się trzęsę. No to chyba nie widziałaś mojego bloga!
OdpowiedzUsuńA co do treści... Hmmm... Jest powalająca :)
Cóż, świat już wie o Aniallu! Szkoda, że świat się dowiedział o nich przez jakieś brukowce, ale nic. Ważne, że są szczęśliwi :) Piękne słowa: jego szczęście, to moje szczęście :)
Nie, wcale nie jesteśmy poszkodowane tym, że dodałaś jeszcze jeden rozdział! :D Wręcz przeciwnie - ja jestem szczęśliwa!
Zaglądnęłam po raz kolejny do bohaterów i zastanawiam się, kiedy pojawią się takie osoby jak Steven, Stanley i Joanne. Strasznie mnie to ciekawi. Najbardziej to, że Joanne ma takie same nazwisko, jak Danielle.
Boże, niech wena powróci do Marti! ;)
Okay. Duuuuużo weny życzę!
stay-there-forever
Nominowałam cię do Liebster Awards! Więcej na moim blogu stay-there-forever.blogspot.com :)
UsuńJak zawsze idealny :)
OdpowiedzUsuńNo dobrze... Lou mógł na serio darować sobie to pokazywanie komentarzy od fanów. Any jest wrażliwa i chyba każdą dziewczynę takie ostre słowa by zraniły. Ale z drugiej strony prędzej, czy później i tak by to wszystko na nią spadło.
OdpowiedzUsuńBędę niecierpliwie czekać na kolejny!
Pozdrawiam.
[charming-type]
Jakaż słodka ta scena rano z An i Niall'em! Czemu mi tutaj nie dałaś nic, czy on był przypadkiem bez koszulki?! W sumie może to i lepiej, że o tym nie powiedziałaś, bo jeszcze bardziej bym się rozmuliła. Natomiast zachowanie Tommo... właśnie się spodziewałam czegoś w ten deseń po kochanym Louis'ie. Co za hultaj z niego! Nie mógł odpuścić? Szkoda, że Anya się od niego odsunęła... ale może jeszcze wszystko wróci do normy, mam rację? Poza tym szczerze jej współczuję. Bardzo mi się podoba sposób, w jaki zebrałaś do kupy jej uczucia. Nic nie jest rozrzucone, tylko poukładane i na miejscu. Grr, zazdroszczę ci talentu! Ja sama mam wrażenie, że moje prace nie umywają się do twoich. Ale o tym już chyba doskonale wiesz. Nie mogę się pogodzić z faktem, że niedługo dodasz epilog! Zżyłam się cholernie z tymi postaciami. Będzie mi brakować ich, jak i twojego stylu pisania... No cóż. Życzę w takim razie owocnego pisania ostatnich kartek!
OdpowiedzUsuńFajne opowiadanie. Bardzo dobrze mi się go czyta. Wygląd rewelacyjny! Czekam na kolejny rozdział. ;)
OdpowiedzUsuńKurde jak zawsze komentuje po czasie :P rozdział przeczytany już w niedziele ale to u mnie normalka że komentarz po kilku dniach ;P
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny ;D
Kocham sceny An-Niall choć tutaj była tylko ta poranna, ale ona była taka mmmm :P
Oj ten Lou i po co pokazał jej te komentarze? I dlaczego tak beznadziejnie pisali o Any, szkoda mi jej ;( to nie jej wina że się zakochała ;))
Ta cała końcówka idealna ;P
"- Trzeci rząd, piąte miejsce od końca." o ja to było najlepsze ;))
Kocham Cię normalnie ;D
Czekam na następny ;))
Pozdrawiam,
M.
Z każdej opresji da się wyjść. Z Blondasem u boku i resztą ekipy da radę. Początki zawsze są najgorsze - właśnie. Potem już tylko z górki. Mam nadzieję. Bo nie wiem co takiego przyniesie druga księga. Czy okaże się mniej kolorowa? Takie mam przeczucie. Ale teraz jest dobrze. To się liczy.
OdpowiedzUsuńB O S K I ! <3
OdpowiedzUsuń