18 listopada 2012

Rozdział XXI: Pięć do jednego

            Nie miałam ochoty wracać do Black Rose, jednakże, w pewnym sensie, nie miałam wyboru. Co prawda wskazówki Paula dotyczyły głównie chłopaków – to oni musieli wrócić o konkretnej porze i to ich miał bezpiecznie przetransportować Zack – ale, jako że cały czas spacerowałam z Niallem, nie mogłam ot tak iść sobie do domu. Po pierwsze, nawet nie miałabym jak się tam dostać, a po drugie blondyn na pewno uparł by się, by iść ze mną, co nie wchodziło w ogóle w grę.
            Tak więc zmierzaliśmy powolnym krokiem z powrotem do lokalu, w którym wciąż bawiła się reszta zespołu. Pogoda cały czas sprzyjała, nie było na co narzekać. Cudowny, spokojny, bardzo ciepły wieczór z atmosferą, o jakiej wcześniej mogłam tylko pomarzyć. Więc dlaczego tak dziwnie się czujesz?, przemknęło mi przez myśl. Niestety, nie potrafiłam pozbyć się przerażającego uczucia, że wcale nie spacerowaliśmy sami.
            Dopóki nie wyszliśmy na główną ulicę, ciężko było cokolwiek dostrzec pośród mroku.  Najbardziej przerażały mnie ciche szelesty, które, choć starałam się je ignorować, cały czas mnie dręczyły. Zastanawiałam się, czy to mógł być zwykły kot, bądź inne zwierze, a przynajmniej chciałam móc w to wierzyć. Skoro nie mogłam lekceważyć owych dźwięków, postanowiłam je najzwyczajniej w świecie sprawdzić. Wyczekałam moment, w którym znów do moich uszu dobiegł głośny szelest, po czym gwałtownie odwróciłam się na pięcie, ciągnąc za sobą niczego nie spodziewającego się Horana.
            - Co jest…? – szepnął, spoglądając w to samo miejsce, w które ja tak natarczywie się wpatrywałam.
            Kilka metrów przed nami pośród drzew dostrzegłam jakiś ruch, co przestraszyło mnie nie na żarty. Światło latarni ulicznej ledwie tam docierało, więc nie mogłam stwierdzić co, a raczej kto to konkretnie był. Zauważyłam tylko tyle, że ów ktoś był ubrany na czarno i trzymał coś w ręce. To coś było niewielkie, a gdyby nie to, że miało biały pasek pośrodku, to nawet bym tego nie spostrzegła.
            „Idziemy”, szepnął Niall, który zapewne zauważył to samo, co ja. Pociągnął mnie za rękę, żebym w końcu ruszyła się z miejsca. Ciężko było mu wygrać z moją wrodzoną ciekawością, która czasem nawet zamieniała się we wścibstwo, jednak udało mu się. Zrobiłam kilka kroków w tył. Gdy odwracałam się w stronę chłopaka, kątem oka dostrzegłam ostry blask, który niemalże mnie oślepił na kilka kolejnych sekund. I nagle wszystkie elementy ułożyły się w jedną całość.
            - Nie wiedziałam, że twoi koledzy szukają ciekawych tematów nawet nocą – burknęłam, kładąc nacisk na słowo „koledzy”. Przed sobą wciąż widziałam niewielkie, białe gwiazdki, więc przetarłam dłonią oczy. Niall przeklął cicho pod nosem, jednak nie na tyle, bym nie zrozumiała owego przesłania.
            - Czasem się zastanawiam, czy paparazzi w ogóle sypiają – mruknął, spoglądając na mnie wyczekująco. Uniosłam pytająco brwi, nie mogąc zrozumieć dziwnego gestu. 
            - Myślisz, że jak damy się mu sfotografować, to sobie pójdzie? – zapytałam z nadzieją.
            Do tej pory nie miałam na koncie żadnej przygody z fotoreporterami. Kogo by obchodziła młodsza siostra Louisa Tomlinsona? Oprócz tego, że kilka razy musiałam udzielić wywiadu na temat mojego brata, to żyłam sobie szczęśliwie w spokoju. Właściwie wcześniej nie pomyślałam o tym, że będąc w bliższych stosunkach z Niallem, moja sytuacja ulegnie gwałtownej zmianie.
            - Bardzo możliwe. Tylko że po nim pojawi się kolejny, a po kolejnym kolejny, więc nie sądzę, by to był dobry sposób – odpowiedział rozkojarzony.
            Rozejrzał się dookoła, jak gdyby szukał wielkich drzwi z napisem „wyjście z trudnej sytuacji”. Przez chwilę po prostu staliśmy w miejscu, zastanawiając się, co powinniśmy zrobić. Dopiero drugi, równie oślepiający błysk flesza, przypomniał nam o tym, że trzeba się sprężać. Pociągnęłam go kilka razy za rękaw niebieskiej koszuli, zwracając tym samym na siebie całą jego uwagę. Uśmiechnęłam się lekko, rzucając krótkim pytaniem:
            - Uciekamy?
            Miałam ochotę roześmiać się na głos, gdy zobaczyłam jego zszokowaną minę. Zapewne spodziewał się innej reakcji na pojawienie się postaci z aparatem. Wzruszyłam ramionami w odpowiedzi na niezadane nawet pytanie. Jakoś specjalnie nie przejmowałam się całą sytuacją, acz, może po prostu nie docierała do mnie jeszcze jej powaga. Wzięłam to raczej za kolejną część niesamowitych wrażeń tego wieczoru. Raz się żyje, pomyślałam.
            Nie czekając na odpowiedź chłopaka, rzuciłam się do ucieczki, równocześnie wybuchając głośnym śmiechem, który zapewne doszedł również do uszu reportera. Odwróciłam głowę zaledwie na sekundę, tylko po to, by sprawdzić, czy chłopak podążył za mną. Tak jak się spodziewałam, dosłownie kilka sekund później, zrównał ze mną krok.
            I tak, tworząc kolejne znakomite wspomnienia, dotarliśmy do Black Rose.


            Równo piętnaście minut później Ines wyszła z zaplecza, niosąc w dłoniach dwa drinki, które zapewne sama przygotowała. Za ten czas zdążyła się przebrać w czerwoną sukienkę bez ramiączek, z falbankami, dużo krótszą niż ta, w którą była ubrana podczas pracy. Szczupła, dosyć wysoka, acz i tak niższa ode mnie o ponad dziesięć centymetrów. Szła swobodnym, bardzo kobiecym krokiem, poruszając przy tym lekko biodrami. Uśmiechnąłem się delikatnie pod nosem, cały czas lustrując ją wzrokiem. Rude loki opływały jej twarz i lekko lądowały na ramionach, a gdy wykonywała gwałtowniejsze ruchy, podskakiwały w odpowiedzi.
            Była piękna, delikatna, bardzo dziewczęca… i patrzyła ogromnymi, zielonymi oczyma prosto na mnie, jak gdyby w całym lokalu nie było nikogo innego. To zdecydowanie mi się podobało, zupełnie jak to dziwne uczucie, które mną zawładnęło. Tak bardzo zależało mi na tym, by ją bliżej poznać, że mógłbym spróbować wszystkiego, byle tylko zdobyć to, czego chciałem. Na szczęście nie musiałem posuwać się do żadnych niedozwolonych środków. Już po kilku minutach rozmowy uznałem, że dziewczyna należy do grupy otwartych ludzi, którzy, kiedy tylko bliżej cię poznają, oddadzą ci całego siebie.
            Nie mogłem się powstrzymać od przyrównania jej do Joyce. Były od siebie tak różne, ale tak zadziwiająco podobne. Gdy powiedziało się coś zabawnego, bądź po prostu niestosownego, na ich twarzach gościł prawie ten sam drwiący uśmieszek. Redau często kokieteryjnie nawijała włosy na palce, wpatrując się we mnie spod długich, czarnych rzęs. Tak samo zachowywała się Ines. Jedyne, co w takim momencie je od siebie różniło, to oczy. Zielone tęczówki rudej odzwierciedlały wszystko, co czuła. Były niczym brama do jej serca, z którego tak prosto było cokolwiek wyczytać. Joy do perfekcji opanowała sztukę nieprzekazywania emocji swoimi błękitnymi oczyma, co nieraz przeszkadzało mi w komunikacji.
            - Gdzie jest twój kolega? – zapytała nagle, wyrywając mnie z zamyślenia.
            - Louis? – Kiwnęła głową w odpowiedzi. – Wygoniłem go. Pomyślałem, że lepiej będzie, jeżeli spędzimy ten czas tylko w swoim towarzystwie.
            Zaśmiała się cicho pod nosem, popijając kolejnego drinka.

            Przeczuwałem, że właśnie tak to się skończy, pomyślałem, sięgając po szklankę z alkoholem. Po ponad godzinie wspólnego siedzenia przy barze, obydwoje ledwo trzymaliśmy się na nogach. Ze statusu „całkiem obcy” wskoczyliśmy na „nowi przyjaciele”, co właściwie całkiem mi odpowiadało. Dzięki temu dziewczyna nie krępowała się wcale mówić o sobie, przy czym oczywiście ja sam nie pozostawałem jej dłużny. Choć już prawie nie kontaktowałem, to i tak słuchałem jej z przyjemnością i zaciekawieniem.
            - Także wiesz, chociaż nie jestem już córeczką tatusia, nie mam już kasy jak lodu, to i tak cieszę się z życia. Nawet bardziej niż wcześniej – ciągnęła swój wywód.
            - Nie rozumiem. J u ż  nie masz kasy jak lodu? – wtrąciłem się.
            - Mój tato miał ogromną firmę we Francji. Zginął w wypadku samochodowym dwa lata temu, choć ja uważam, że to wcale nie był  w y p a d e k, jeżeli wiesz, o czym mówię. – Pokiwałem głową, słuchając jej coraz uważniej. – Kiedy moja mama stała się oficjalną właścicielką firmy, nagle zjawił się jakiś facet o imieniu Marcus. Od śmierci ojca minęło dwa miesiące, a matka już wyszła za mąż.
            - Zgaduję, że wcale nie miałaś dobrych stosunków z Marcusem – mruknąłem, niezgrabnie kładąc łokcie na stół i opierając twarz o dłoń. Pokręciła energicznie głową.
            - Co ty… Kilka razy próbowałam uciec z domu, ale zawsze mnie odnajdywali – prychnęła pod nosem. - Przez nowego „współpracownika” mamy firma zbankrutowała. Facet narobił nam ogromnych długów, z których ledwo wyszłyśmy – powiedziała z wyraźnym smutkiem w głosie. – Później przepadł bez śladu. Prawnicy mamy do tej pory nie wiedzą, co się z nim stało.
            - A twoja mama? Z nią wszystko w porządku? – zapytałem zmartwiony nie na żarty sytuacją dziewczyny. Większość ludzi po takich przejściach nie mogłoby żyć normalnie, bez żadnego uszczerbku na zdrowiu. Tak przynajmniej mi się wydawało.
            - Na szczęście wszystko jest dobrze. Przynajmniej teraz. O mały włos nie wpadła w narkotyki, ale to silna kobieta, dała sobie z tym radę, wyszła na prostą. Wiesz, to nie było tak, że bolała ją utrata majątku, raczej to, że facet, któremu ufała tak ją wrobił. Przepraszała mnie przez pół roku za to, że pozbawiła mnie wymarzonych studiów. No bo czym za nie zapłacimy? Zbożem? – zaśmiała się, jak gdyby ta historia nie robiła już na niej żadnego wrażenia. Chyba wyczytała to z mojego wyrazu twarzy, bo powiedziała: - To stare dzieje. Teraz żyję dniem. Mam swój zespół, dorywczo pracuję w Black Rose. Wszystko jakoś się ułożyło. - Westchnęła, po czym dodała dziwnym tonem: - Jezu, nie wierzę, że opowiedziałam to komuś, kogo ledwie znam. Pewnie spieprzyłam ci tym wieczór - mruknęła.
            Uśmiechnąłem się do niej serdecznie i pokrzepiająco zarazem, kręcąc przy tym głową. Nie bardzo wiedziałem, co mógłbym jej powiedzieć po tej opowieści prosto z serca. Skoro na niej nie robiło to wielkiego wrażenia, to słowa typu „będzie dobrze” były raczej niepotrzebne. Mimo tego, że jej historia nie była nadzwyczajnie cudowna, piękna i pełna radości, to i tak wcale nie popsuła mi wieczoru.
            - Zatańczymy? – zapytała nagle, oddalając się od baru i nie czekając na moją odpowiedź, ruszyła w stronę zatłoczonego parkietu.

            W świetle księżyca oczy Ines wyglądały niczym dwa cudowne szmaragdy. Promienie odbijały się od jej tęczówek w taki sposób, iż mogłoby się wydawać, że jej oczy są zrobione z prawdziwego kryształu. Jej włosy wyglądały na dużo jaśniejsze, niż były w rzeczywistości. Po tak długim czasie puder z policzków nieco się zmył, dzięki czemu mogłem dostrzec jej nierównomiernie rozłożone piegi na twarzy. Zarumieniła się, gdy złapałem ją za rękę i ucałowałem delikatnie jej wierzch.
            - Jedź z nami. Nie pozwólmy, by ta noc tak szybko dobiegła końca – powiedziałem tak cicho, żeby tylko ona mogła usłyszeć te słowa.
            W końcu przed lokalem nie znajdywaliśmy się sami. Reszta chłopaków również czekała na Zacka, który miał nas bezpiecznie przetransportować do domu. Gdybym zaczął się wydzierać na całe gardło, że nie chcę, by Ruda mnie opuszczała, zapewne tylko Anya z Niallem nie zwróciliby na to najmniejszej uwagi. W końcu byli zbyt zajęci sobą. Potrafiłem sobie za to wyobrazić reakcję Louisa czy Zayna, którzy nie przestaliby mnie przedrzeźniać przez kolejny miesiąc, jak nie dłużej.
            - Daj spokój Harry. Naprawdę świetnie się bawiłam, a właściwie wciąż bawię. To miło z twojej strony, że nie chcesz tego kończyć, ale ja również mam godzinę policyjną – zaśmiała się cicho, delikatnie ściskając moją dłoń, po czym całkowicie ją puszczając.
            Zasmucił mnie ten gest, jednak nie dałem tego po sobie poznać. Nie chciałem na nią naciskać, zwłaszcza, że póki co tak dobrze czuliśmy się w swoim towarzystwie. Bawiąc się razem na parkiecie całkowicie otrzeźwieliśmy. Później nie potrzebowaliśmy nawet kropelki alkoholu, by czuć się swobodnie. Było tak, jak gdybyśmy znali się od dawna.
            - Może chociaż podrzucimy cię do domu? – zapytałem. Miałem nadzieję, że w taki sposób dowiedziałbym się, gdzie mieszka. Uśmiechnęła się, obdarzając mnie przelotnym spojrzeniem. – Nie daj się prosić.
            - Zgoda – mruknęła niezbyt zadowolona z mojej propozycji. Wiedziałem, że chociażby nie wiem co, skorzysta z niej. Skoro do pracy przyjeżdżała metrem bądź autobusem, nie możliwe było, by mieszkała gdzieś niedaleko. Właśnie z tego względu nie mogłaby dostać się tam na piechotę o północy.
            Gdy wszyscy zapakowaliśmy się już do ogromnego, czarnego samochodu, Zack ruszył spod Black Rose prosto pod adres, który podała mu po cichu Ruda. Czułem się zawiedziony, że przez całą drogę nie zaszczyciła mnie nawet jednym spojrzeniem. Atmosfera, którą wcześniej wybudowaliśmy, nagle zniknęła bezpowrotnie. Zastanawiało mnie… dlaczego? Czy może towarzystwo reszty tak ją skrępowało? Może wcale nie chciała mojej pomocy w dotarciu do domu, a zgodziła się, bo zauważyła jak bardzo mi na tym zależało? Stawiałem raczej na tę drugą opcję, jako że z chłopakami zdążyła już wybawić się na imprezie u Jacke’a.
            Nim spostrzegłem, zatrzymywaliśmy się już pod budynkiem wskazanym przez Ines. Objąłem wzrokiem ulicę, na której wszystkie domy wyglądały dosłownie tak samo - były niewielkie, wybudowane z szarych cegieł. Całe osiedle wydawało się być pozbawione koloru. W porównaniu do dzielnicy, w której aktualnie mieszkałem, był to zupełnie inny świat.
            Rudowłosa wyskoczyła szybko z samochodu, rzucając krótkie „cześć”. Nie odwróciła się nawet na sekundę, gdy powoli kierowała się w stronę drzwi frontowych. Zlustrowałem twarze przyjaciół. Wszyscy wydawali się być równie zdziwieni, co ja. Zack, wcale a wcale nie zastanawiając się nad zachowaniem naszej koleżanki, odpalił silnik i już miał ruszać, kiedy krzyknąłem:
            - Czekaj! Ja tego tak nie zostawię!
            Wyskoczyłem z samochodu i ruszyłem za rudowłosą postacią. Nie lubiłem zostawiać spraw z wielkim znakiem zapytania u ich boku. Zwłaszcza, że chciałem zrobić coś, dzięki czemu Ines zapamięta mnie na dłużej. Nim zdążyła dojść do schodów prowadzących na niewielką werandę byłem już przy niej. Złapałem ją za nadgarstek i pociągnąłem w swoją stronę. Przez chwilę próbowała wyrwać dłoń, jednak ja nie poluźniałem uścisku. Spojrzała na mnie z wyrzutem.
            - Nie pożegnałaś się – rzuciłem, uśmiechając się delikatnie. Pokręciła głową, zaprzeczając mojej teorii.
            - Ależ tak. Możesz już sobie pójść…
            - Wiesz, że nie o takie pożegnanie mi chodzi – zaśmiałem się. Szkoda, że rudowłosej wcale nie było do śmiechu. Była spięta i chyba czuła się nieswojo, co nieco popsuło mój dobry humor.
            - Proszę cię, po prostu odejdź. I tak jest mi już wstyd, że zobaczyłeś tę ruderę, w której mieszkam – burknęła.
            Otworzyłem szerzej oczy ze zdziwienia. Nie wierzyłem własnym uszom, że Ines naprawdę to powiedziała. Czy to, że ona nie była bogata, w przeciwieństwie do nas, mogło mieć jakikolwiek wpływ na naszą znajomość? Najwidoczniej nie czuła się z tym tak pewnie, jak po kilku drinkach. Zastanawiało mnie tylko jedno… Przecież ona wiedziała jak to jest mieć trochę więcej pieniędzy niż inni. Powinna zrozumieć, że majątek nie jest najważniejszy. Nie powinno się oceniać ludzi po tym, co się ma, bądź nie ma.
            - Poważnie myślisz, że jestem aż tak płytki? – zapytałem nieco ostrzej niż miałem zamiar. Przetarłem dłonią twarz, zastanawiając się, co powinienem zrobić, bądź powiedzieć.
            - Nie wiem, nie znam cię. – Westchnąłem głęboko, przewracając przy tym oczami.
            - No to może powinnaś poznać, nim wysnujesz jakiekolwiek wnioski? – zapytałem, udając, że głęboko się nad tym zastanawiam. Pokiwałem głową, mówiąc: - Tak, jestem pewny, że właśnie tak powinnaś zrobić.
            Tym razem, to ona przewróciła oczami.
            - Skoro tak mówisz. W takim razie… do zobaczenia, Styles. – Przytuliła mnie delikatnie i pośpiesznie skierowała się w stronę swojego domu. Może i nie dostałem swojego wymarzonego pożegnania, jednak to, które zafundowała Ruda również było do przyjęcia.
            Patrzyłem za nią, dopóki nie zniknęła za drzwiami budynku. Mimo tego, że dziewczyny już nie było w pobliżu mnie, to dziwne uczucie w żołądku wcale mnie nie opuściło. Po raz pierwszy od tak długiego czasu naprawdę miałem ochotę tańczyć, śmiać się, krzyczeć! Przyłapałem się nawet na bardzo szerokim uśmiechu, który pomimo ogromnej ilości prób, wcale nie schodził z mojej twarzy.

            Pokręciłem głową, żeby chociaż trochę opamiętać się, nim z powrotem wróciłem do chłopaków. Gdy rozsiadłem się znów na swoim miejscu, wszyscy spojrzeli na mnie wymownie, jakby czekali na pikantne szczegóły z mojego życia. Zaśmiałem się cicho.
            - Wiesz, że i tak będziesz się musiał spowiadać? – zapytał z cwanym uśmiechem na twarzy Louis. Pokazałem mu język w odpowiedzi.
            - Właśnie, póki co nie powiedziałeś nawet słowa o tym, co robiłeś pośród tego tłumu fanek, który prawie rozerwał mi koszulę – zauważył Zayn, najwyraźniej również bardzo ciekawy mojej opowieści.
            - Chłopaki, nie męczcie go na razie. Odzyskał dobry humor, popsujecie mu go kiedy indziej – wtrąciła się Anya, którą miałem ochotę ucałować ze szczęścia za te słowa. Chłopacy, zupełnie, jakby jej słowa były święte, machinalnie przestali wtykać nos w moje sprawy. Każdy zajął się sobą, co całkowicie mi odpowiadało.

            - Horror! – zawołał Niall, który w końcu odnalazł dla nas „ciekawe” zajęcie, po parunastu minutach myślenia. – Nie chcecie oglądać komedii, romansideł, kreskówek, nie chcecie w nic grać, to po prostu zarzućmy dobry horrorek. – Uśmiechnął się dumny ze swojego pomysłu. Zgromiłam go wściekłym spojrzeniem. Niestety, zamiast wycofać się z decyzji, zaczął się śmiać, co miało potwierdzić jej „znakomitość”.
            - Jestem za. Horror o drugiej w nocy to coś, co tygryski lubią najbardziej – rzucił Louis, który jak zwykle musiał robić mi na złość. Przewróciłam oczami, zakładając ręce na piersi. Przez ów gest mieli pojąć, jak bardzo jestem anty na ich śmiechu warte, zwariowane pomysły. Szkoda, że wcale a wcale nie znali się na języku ciała.
            - Jeżeli chcecie później przeze mnie nie spać w nocy, to proszę bardzo. Istnieje jeszcze bardzo prawdopodobny scenariusz, że popękają wam bębenki w uszach, kiedy będę krzyczeć, a to raczej nie będzie zbyt miłe. A co powiedzą sąsiedzi? – Rzucałam kolejnymi argumentami przeciw horrorowymi, jednak żaden z nich nie trafił w dziesiątkę. 
            - Nie dramatyzuj – mruknął Liam.
            - Właśnie, jest pięć do jednego. Niestety, przegrałaś – dodał Zayn, nadzwyczaj zadowolony z pomysłu Horana. Przewróciłam oczami, na co on tylko dodał: - Zawsze możesz iść spać. Nikt cię tutaj nie trzyma. – Poruszył zabawnie brwiami, za co dostał poduszką, która wcześniej leżała na kanapie, prosto w twarz.
            - Bo na pewno będzie jej miło siedzieć samej w pokoju, kiedy my oglądamy razem film. Daj spokój, Any. Zostań z nami, uratujemy cię w razie jakby zły zombie chciał cię porwać – powiedział Harry poważnym tonem.
            Przewróciłam oczami, usadawiając się między Niallem a Zaynem, którzy już kłócili się między sobą o to, czy mamy obejrzeć „Piłę” czy „Halloween”. Same tytuły brzmiały strasznie, a co dopiero krótka opowieść o fabule.
            Nie minęło pół godziny „Halloween”, a już prawie płakałam ze strachu. Siedziałam z kolanami podciągniętymi pod brodę, co chwilę zasłaniając oczy dłońmi. Moje piski wywoływały u chłopaków coraz to większe wybuchy śmiechu, co denerwowało mnie bardziej niż sam horror. Co chwilę albo Niall, albo Zayn przytulali mnie do siebie, próbując opanować mnie i moje dziwne odruchy, co właściwie nie dawało żadnego efektu.
- Braciszku, chyba wpakuje ci się dzisiaj do pokoju – mruknęłam ze strachem w głosie. Właściwie, to mówiłam całkiem poważnie. Nie mogłabym zostać w ciemnym pokoju sama po takim filmie.
Pod sam koniec miałam ochotę uciec, jednak powstrzymali mnie, mówiąc, że ominie mnie wtedy najlepsza część filmu. Najlepsza? Ciekawe dla kogo, przeleciało mi przez myśl. I tak połowy „Halloween” nie obejrzałam, jako że siedziałam z zamkniętymi oczami.

            - Nienawidzę horrorów i nienawidzę ciebie za to, że podrzuciłeś ten idiotyczny pomysł – burknęłam do Horana, nie ruszając się nawet o centymetr. Reszta w kilka minut, jak gdyby nigdy nic, zwinęła się do swoich pokoi.
            - Ajć, to zabolało – rzucił z udawanym bólem w głosie, łapiąc się za serce. – Zgaduję, że jeżeli umiałabyś ciskać z oczu błyskawicami, to już bym nie żył. – Uniósł w górę jedną brew, przyglądając się moim tęczówkom, jak gdyby naprawdę wierzył w ukryte moce.
            Odwróciłam się do niego tyłem i wyprostowałam nogi na całą długość kanapy, po czym ponownie skrzyżowałam ręce na piersiach. Wcale nie udawałam obrażonej, naprawdę zdenerwowało mnie jego zachowanie. A przynajmniej przez kilka sekund byłam zła, później, jak zwykle mi przeszło. Położył mi dłoń na ramieniu, którą machinalnie strzepnęłam. Jeżeli miałam „strzelać focha”, to już po całości - choć oczywiście robiłam to dla zabawy i samej satysfakcji, to i tak nie mogłam się łatwo poddać. Wiedziałam, że w tym momencie właśnie przewracał oczami, by później wpatrywać się w moje plecy i czekać, aż w końcu mi przejdzie. Uśmiechnęłam się pod nosem – nie doczekasz się, pomyślałam.
            Kątem oka zauważyłam, że stanął obok, cały czas próbując odszukać mój wzrok. Jako że wcale mu to nie wychodziło, chyba postanowił zmienić taktykę. Tak jak miał w zwyczaju robić, bez żadnego uprzedzenia z łatwością wziął mnie na ręce. Teraz bez problemu mógł wpatrywać się w moje tęczówki. Przewróciłam oczami, wcale nie zmieniając zdania, co do obrażania się na niby.
            - Postaw mnie – nakazałam, wpatrując się w jego przepełnione powagą, niebieskie oczy.
            - Nie. – Uśmiechnął się szeroko i ruszył w stronę schodów. Przez chwilę myślałam, że po prostu zaniesie mnie do mojego pokoju, jednak nie zatrzymał się przed nim, a poszedł dalej, prosto pod jego tymczasowe „miejsce zamieszkania”. Ściągnęłam brwi, zastanawiając się, co miał na myśli. – Zdaje się, że mówiłaś, że nie chcesz spać sama. No i nie będziesz – powiedział spokojnie. Przewróciłam oczami.
            - Puść mnie. Idę się wykąpać – wymyśliłam pierwszą lepszą wymówkę.
            - Już się kąpałaś. Siedziałaś w łazience ponad czterdzieści minut, jak wróciliśmy z Black Rose. – Zaśmiał się cicho, zadowolony z siebie, że przyłapał mnie na kłamstwie.
            - Skoro tak stawiasz sprawę, to powiem ci, że po prostu nie chce mi się z tobą gadać – burknęłam.
            - Daj spokój, obydwoje dobrze wiemy,  że wcale nie będziemy gadać. – Poruszył zabawnie brwiami, przez co wybuchłam głośnym śmiechem. Westchnęłam, przewracając oczami. Nie dałam rady, jak zwykle. – Nie obrażaj się na mnie więcej. Nawet dla zabawy – mruknął. Pokiwałam lekko głową, obdarowując go krótkim buziakiem.
            - A co na to powie Liam, tak w ogóle? – zapytałam, przypominając sobie o współlokatorze blondyna.
            - Zdaje się, że wyszedł gdzieś z Danielle. Ostatnio mieli lekkie spięcie. Chyba chcą w końcu wszystko poukładać – powiedział, odstawiając mnie w końcu na ziemię i otwierając przede mną drzwi.  
~ * ~
 
Hej miśki! :)
Tak, pytałyście o Marisol - nie spodziewajcie się jej powrotu aż do drugiej księgi, to tak mówiąc za pamięci :) Jeżeli chodzi o sceny Anialla będzie bardzo słodko jeszcze przez pewien okres czasu. Mam nadzieję, że Was tym nie przesłodzę! 
Początek tego rozdziału... cóż, nie podoba mi się za bardzo. Druga połowa? Hm, chyba troszkę lepsza, jednak zawsze mogło być jeszcze lepiej, co? No, ale ocenę pozostawiam Wam :)
No dobrze. Tym razem się nie spóźniłam. Tak jakby ^,^ A więc dotarliśmy do dwudziestego rozdziału księgi pierwszej. W planach jest jeszcze epilog, który pojawi się za tydzień. Później dwa tygodnie, bądź trzy, przerwy, w czasie której mam nadzieję nikt się nie rozmyśli z czytania tego czegoś
Aw, dziękuję Wam ślicznie za wszystkie opinie. Nie ma to jak dostać od Was trochę powera :) 
A tak mówiąc nie na temat - kto ma już "Take Me Home"? O jejku, ja się nie mogę doczekać, aż mi w końcu przyślą! Do tego czasu postanowiłam nie słuchać żadnych piosenek z tej płyty(nie mówię o Deluxe, etc). Ciężko, ale daję radę :D 
Pozdrawiam serdecznie i widzimy się za tydzień przy Epilogu! ;*

19 komentarzy:

  1. Czy tylko ja wyczuwam podtekst w 'Anialla'..........? :D

    Hahahaha,tak serio,to rooozdział jest genialny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Doskonały, jak zawsze *.*
    Ahhh i ten Nialler <3
    Z niecierpliwością czekam na kolejny równie idealny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Epilog za tydzień? Osz kurde. A potem przerwa? O dziewczyno, co ja będę czytać. Ale powracając do tego rozdziału zupełnie nie rozumiem co ci sie w nim nie podoba. Wszystko jest wręcz idealne, a postać Ines jest świetna, strasznie lubię ten typ bohaterek :D i generalnie jestem ciekawa jak się rozwinie znajomość Harry'ego z nią. Tak męczysz tego Styles'a tą Joy, że przydałaby mu sie jakaś odskocznia ;D. A i mi tam bynajmniej nie przeszkadza jak jest tak słodko między Any i Niall'em. Samych dram być w końcu nie może :). Co do Take Me Home ci powiem, chyba się nie zawiedziesz, bo ja jestem oczarowana tą płytą, a piosenki są doprawdy inspirujące jeśli chodzi o opowiadania ;P. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział świetny jak każdy pozostały. Nie wiem czy wytrzymam tą przerwę, ale z pewnością jak tylko znowu zaczniesz dodawać rozdziały to chętnie wrócę bo uwielbiam twojego bloga. Jeśli chodzi o TMH to niestety, ale ja jeszcze nie mam płyty, bo muszę czekać aż do gwiazdki, ale piosenki są świetnie i zawsze mnie inspirują przy pisaniu opowiadania (:
    @Soonialoves1D

    OdpowiedzUsuń
  5. Niesamowite <3 Nie wiem, jak inni, ale ja cię kocham!
    Ines + Harry... "Ja tego tak nie zostawię!" Tylko mi jej nie porównuj do Joy, bo znienawidzę Ines :) Według mnie Harry i Ruda byliby lepszą parą, niż Harry + Anya, bo ona od razu była zarezerwowana dla Nialla ;D
    A teraz przytoczę ci moje ulubione fragmenty, dzięki, którym miałam banana na mordzie cały czas :D
    "- Wiesz, że i tak będziesz się musiał spowiadać? – zapytał z cwanym uśmiechem na twarzy Louis. Pokazałem mu język w odpowiedzi."
    " - Horror! – zawołał Niall, który w końcu odnalazł dla nas „ciekawe” zajęcie, po parunastu minutach myślenia. – Nie chcecie oglądać komedii, romansideł, kreskówek, nie chcecie w nic grać, to po prostu zarzućmy dobry horrorek. – Uśmiechnął się dumny ze swojego pomysłu. Zgromiłam go wściekłym spojrzeniem. Niestety, zamiast wycofać się z decyzji, zaczął się śmiać, co miało potwierdzić jej „znakomitość”."
    "- Daj spokój, obydwoje dobrze wiemy, że wcale nie będziemy gadać. – Poruszył zabawnie brwiami, przez co wybuchłam głośnym śmiechem. Westchnęłam, przewracając oczami. Nie dałam rady, jak zwykle. – Nie obrażaj się na mnie więcej. Nawet dla zabawy – mruknął. Pokiwałam lekko głową, obdarowując go krótkim buziakiem."
    A teraz taki sucharek na koniec:
    " - Jestem za. Horror o drugiej w nocy to coś, co tygryski lubią najbardziej – rzucił Louis, który jak zwykle musiał robić mi na złość."
    Te tygryskii.. Ahahaha.
    Tak, to ja byłam jedną z tych, co pytała się o Marisol :) Robisz przerwę, będę płakać i umiem głośno krzyczeć - ostrzegam! :D
    Niestety, ja nie posiadam TMH, ale słuchałam na YouTube, jednak nie przepuszczę i będę błagać moich rodziców o płytę, bo własnych środków nie posiadam :D
    Duuużo weny! :3
    stay-there-forever.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. "Horror o drugiej w nocy to coś, co tygryski lubią najbardziej" - rozwaliło mnie to dosłownie. Leżę i kwiczę. Ah, ja mam Take Me Home i jest genialne! Zakochałam się w dosłownie wszystkich piosenkach z krążka. Co do rozdziału - wątek Ines i Harry'ego mnie urzekł. Proszę, niech z nią będzie! Ona tak do niego pasuje. Bardziej niż Joy. Jest delikatniejsza, bardziej dziewczęca i taka krucha. Harreh mógłby się nią zaopiekować i wszystko byłoby takie piękne! Wiem wiem, bredzę nie do rzeczy. Ale nic nie poradzę. Brakowało mi takich grupowych scen w twojej historii. Ta z horrorem całkowicie mnie usatysfakcjonowała. Otwarcie przyznam, że na takie rozdziały wyczekuję z niecierpliwością. Kiedy oni wszyscy są zebrani w jednym pokoju i zachowują się, jak bracia. Dziwne, ale za każdym razem, gdy wracam ze szkoły, wchodzę na twojego bloga, żeby sprawdzić, czy nie zrobiłaś nam psikusa i nie wrzuciłaś rozdziału wcześniej. Zdecydowanie moje ulubione opowiadanie. Wierz mi, nie często mówię o tym wprost. Będę czekać na epilog i doprawdy nie wiem, jak zniosę tę "dwu-trzy tygodniową" przerwę. Całusy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Genialne! Ja już za chwile ^^

    OdpowiedzUsuń
  8. Heh. mogę powiedzieć tylko tyle, że jestem uzależniona od wszystkich piosenek z "Take me home" :D A co do rozdziału baardzo mi sie podoba. teksty chłopaków są cudowne i w pełni oddają charakter tego opowiadania. :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej miśku :D Rozdział świetny nie moge się doczekac kolejnego.
    Zostałas także nominowana przez ze mnie na moim blogu do Liebster Award więcej info w ej notce http://best-holiday-ever-1d.blogspot.com/2012/11/liebster-award.html xoxo

    OdpowiedzUsuń
  10. Anialla? Jakie to słodkie :D
    Rozdział jest genialny jak każdy nie potrzebie to mówie, ale czytając to co piszesz pod nim to normalnie chce Ci uderzyć :P ale oczywiście tego nie zrobię, nie mogłabym :D
    Horror, niech ten gatunek filmu zginie, a się boje nawet tych taki słabych a co dopiero mowa o tych takich masakrycznych, nie ja tego czegoś nawet nie oglądam :P
    Kocham Cię i tyle, to opowiadanie jest cudowne ;))
    Czekam na następny ;))
    Pozdrawiam,
    M.

    Ps. Mam taką małą niespodziankę :P zostałaś nominowana przeze mnie do Liebster Award za "wykonaną dobrze robotę"! Więcej informacji u mnie na blogu ;))

    OdpowiedzUsuń
  11. rozdział zajebisty a tak wgl nominowałam cię do Liebster Awards ;D (pytania u mnie na blogu)

    OdpowiedzUsuń
  12. UWAGA! Zostałaś nominowana przeze mnie do "Liebster Awards". :) Wszelkie informacje u mnie na blogu http://yourheartbeat-mylove.blogspot.com/ . Pozdrawiam cieplutko ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. Nominuję cię do Liebsten Award!
    Więcej informacji u mnie na blogu kochajac-wroga.blogspot.com


    Pozdrawiam i Gratuluję !

    OdpowiedzUsuń
  14. Nominacja do Lieber Award.
    http://my-dreams-will-come-alive.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Zostałaś nominowana przeze mnie do Liebster Awards :* Pytania znajdziesz tutaj: http://i-loveyouendlessly.tumblr.com/post/36298208856/liebster-awards

    OdpowiedzUsuń
  16. nominowałam Cię do Libster Award :) więcej informacji i pytania na: http://hundred-percent-reason.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. Pozawracam ci trochę głowę i ci napiszę, że nominowałam cię do Liebster Award. Szczegóły znajdziesz na the-sun-will-set-for-you.blogspot.com przy najnowszej notce ;). Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  18. BOŻE, DZIEWCZYNO! JAK TY MNIE WYSTRASZYŁAŚ Z TYM PAPARAZZI! No po prostu myślałam, że na zawał zejdę. Park - zupełnie jak w śnie. Wystraszyłam się, że ktoś jej coś zrobi. A tu w końcu fotoreporter. No żeś mnie nabrała nieźle.
    Ha! Mówiłam, że Ines wkroczy do akcji. Choć nie, Ty już wcześniej o tym uprzedzałaś. Pamiętam, jak napisałaś, że ta osóbka namiesza. Ale chyba pozytywnie teraz już, co? Hm. Tak czy siak, Hazza jest zauroczony. Znów. Na ile? Zobaczymy.
    Boziu... Oglądanie horroru z tymi wariatami? Masakra. Podziwiam ją. Choć w sumie siedzenie w ich towarzystwie z zamkniętymi oczami nie takie złe. Lepsze niż samotne gnicie w pokoju czy coś. Tym bardziej, że korzyścią było (po tym cudownym profesjonalnym przedstawieniu obrażalskiej) spanie z ukochanym u boku. ♥

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za opinię! To wiele dla mnie znaczy!