22 czerwca 2012

Prolog

Muzyka
Anya
Mogłam śmiało stwierdzić, że  nasz kochany Londyn nigdy nas szczególnie nie rozpieszczał, biorąc pod uwagę tysiące deszczowych i wietrznych dni. Mieszkańcy już dawno powinni się do tego przyzwyczaić, a mimo to, wszyscy wciąż narzekali, że muszą chodzić w kurtkach i płaszczach, jakby to miało coś zmienić. To miasto miało kilka charakterystycznych cech, które zdążyłam już przyswoić. Na przykład, pogoda była kapryśna i zmienna. W jednej chwili było ciepło, duszno i upalnie, w drugiej słońce zachodziło chmurami, a temperatura spadała do oczekiwanego przez meteorologów minimum. 
Stałam przy oknie, oglądając nieprzyjemnie szary świat z ciepłego, kolorowego pokoju. Przyglądałam się kroplom deszczu, które z oburzeniem obijały się o szybę, by później poddańczo po niej spłynąć. Niewielkie drzewka i krzaki rosnące na naszym podwórku biły pokłony przed Matką Naturą, zmuszeni przez jej wiernego sługę - Wiatr
Westchnęłam, skrobiąc piórem po kartce papieru. Pomału literki układały się w słowa, słowa w wersy, a wersy zaczynały wreszcie przypominać spójną i w miarę logiczną całość, tworząc prawdopodobnie przyszły muzyczny hit.
Tak, jasne. Hit. O czym ty marzysz, skarbie - pomyślałam, uśmiechając się ironicznie do swojego niewyraźnego odbicia w szklanej szybie. Miałam zamiar schować ten "przyszły hit" do pamiętnika, ukryć go przed światem, jak każdy poprzedni.
- Anya! - Usłyszałam krzyk mojego brata. Nie odpowiedziałam. Wiedziałam, że tak czy inaczej za chwilę będę musiała się pofatygować i zejść na dół. Zawsze tak było. - Anya Tomlinson, zgłoś się! - Przewróciłam oczami dla swojej satysfakcji. Schowałam niewielką kartkę z notatnika do kieszeni, w głowie odnotowując, by nie zapomnieć jej wyjąć przed kolejnym praniem. Otworzyłam z hukiem drzwi swojego pokoju i wyszłam na schody.
- Czego ty ode mnie chcesz? Znowu?
Wyjrzałam przez barierkę.
Stał przy stopniach, wyczekująco się we mnie wpatrując. Jego niebieskie oczy błyszczały pod wpływem ekscytacji. Co chwilę poprawiał swoją, już ciut przy długą, grzywkę. Szatyn mógłby w końcu wybrać się do fryzjera. Dobrze, że od niedawna miał swoją stylistkę, bo jego wyczucie mody również nieco szwankowało. Najczęściej chodził w luźnych dresach, przez co wyglądał jak jeden z gangsterów z filmów o chłopcach ze złego osiedla. Tylko szkoda, że my mieszkaliśmy w niemałym domu na przedmieściach Londynu, w jednej z najcichszych, najpiękniejszych, według mnie, dzielnic.
- Jakby naprawdę tak trudno było ci zejść po schodach - powiedział i wycofał się do przestronnego salonu.
- Jakby naprawdę tak trudno było ci wejść na górę! - krzyknęłam za nim. - Już idę, idę, nie panikuj tak - zaśmiałam się pod nosem.
Kochany braciszek. Choć tak często mnie wkurzał, nie zamieniłabym go na żadnego innego. Zbiegłam po schodach i skierowałam się do salonu. Właściwie długiej drogi do przebycia nie miałam, za salon służyła nam bowiem prawie cała przestrzeń na parterze. Tuż obok znajdowała się tylko kuchnia, do której za wejście robiła dosyć obszerna framuga i zwykły próg. Bo po co komu drzwi, prawda?
- Co jest, L...? - Chwilkę mi to zajęło, ale gdy mój mózg w końcu przetworzył wszystkie informacje, to zauważyłam, że mój brat w pokoju nie był sam. Tuż przy drzwiach stało czterech chłopaków, którzy - jak większości wiadomo - wraz z Louisem tworzyli zespół.
Nie do wiary. One Direction w moim salonie? Jako jedna z Directioners chyba mogę powiedzieć, że jestem w niebie?, pomyślałam, uśmiechając się szeroko do przybyłych gości.
Zlustrowałam ich po kolei wzrokiem.
Wysoki blondyn o niebieskich oczach uśmiechał się promiennie, ukazując tym samym lekko krzywe jedynki. Wyglądał na zaciekawionego, ale lekko zestresowanego. O ramię Nialla Horana opierał się Mulat o ciemnych włosach i równie ciemnych oczach. Zayn Malik zdawał się nie zwracać na nikogo w pokoju uwagi, rozglądał się tylko dookoła. Zza nich wychylił się wesoły brunet, którego loki skakały śmiesznie przy najdrobniejszym ruchu głowy. Harry Styles spojrzał na mnie zaciekawionym wzrokiem i uśmiechnął się zawadiacko. Chwilę później już łapał się za głowę. Ciemnowłosy, brązowooki chłopak, Liam Payne, przyuważył jego lustrujące mnie spojrzenie i przyłożył mu przez głowę, dając mu do zrozumienia, że ma się opamiętać.
- Jeszcze w trakcie programu obiecałem, że przedstawię ci resztę... no wiesz, osobiście. Do tej pory tylko mijaliście się w holu przed i po występach w X-Factor. Później zaczęły się trasy i... jakoś nie było okazji - tłumaczył się Louis.
- One Direction. - Uśmiechnęłam się. - No, proszę, proszę. Myślałam, że nie wywiążesz się z obietnicy i już nigdy ich nie poznam.
- Prędzej czy później i tak musiałabyś ich poznać. W końcu będą tu teraz spędzać sporo czasu.
Przywitałam się z przyjaciółmi brata i stanęłam na przeciwko niego.
- No tak. Wiadomo, że większość czasu będziesz spędzał z nowymi kumplami. Zwłaszcza, że kolejna trasa już za trzy tygodnie - zaśmiałam się.
- Nie do końca o to mi chodziło...
Usłyszałam cichy szept: „Ty, a jak ona się nie zgodzi? No chyba też ma coś do powiedzenia, nie?" Zmarszczyłam brwi. O co mogło im chodzić? Coś do powiedzenia... w jakiej sprawie?
- Wiesz, mamy największy dom i jesteśmy tu tylko we dwójkę... - Odwrócił się przez ramię do znajomych, którzy jak jeden mąż unieśli kciuki w górę. - Teraz tak jakby w szóstkę -  dodał z uśmiechem.
Otworzyłam szeroko oczy. Lou sprowadził nam do domu jeszcze czterech nieokiełznanych ludziów!
Czy jemu padło na mózg? W dodatku, kto normalny tak robi? Jako współlokatorzy oraz jako rodzina, powinniśmy chyba najpierw to obgadać, czyż nie tak?
Anya, zaczekaj chwilę! Uspokój się. Pomyśl. Odetchnij. Przecież to One Direction! Najlepszy zespół świata mieszkałby w twoim domu! - Cichy Głos pojawił się w mojej głowie. Ukradkiem spojrzałam na resztę chłopaków. Wpatrywali się we mnie jak w obrazek, czekając na moją reakcję.
To nie zmienia faktu, że tak na prawdę ich nie znam!,  warknęłam do siebie w myślach.
Złapałam Lou za rękę i czym prędzej wyciągnęłam na piętro, rzucając tylko ciche „przepraszamy na chwilę" do naszych gości.
- Chyba jako twoja współlokatorka mam prawo dowiadywać się o takich rzeczach wcześniej? Zresztą, jak ty to sobie wyobrażasz, co? Że ja niby będę mieszkać teraz z pięcioma facetami?! Mieszkanie z tobą było wykańczające psychicznie, ciekawe co będzie teraz... - mruknęłam pod nosem.
- Daj spokój, szybko się z nimi zaprzyjaźnisz. Tak jak ja! Dwa dni i już byliśmy nie do rozłączenia. - Wyglądał na bardzo zadowolonego z siebie, przez co miałam ochotę przełożyć mu przez głowę.
- A co na to rodzice?
Uśmiechnęłam się ironicznie. Jakoś nie bardzo podobał mi się ten pomysł.
- O wszystkim wiedzą. I przewidzieli twoją reakcję. Jeżeli tak bardzo nie chcesz z nami mieszkać, możesz wprowadzić się z powrotem do nich.
- CO?! - pisnęłam. Szybko się opamiętałam, przypominając sobie o gościach czekających na nas na dole. Ściszyłam głos. - Ja nie mam zamiaru się stąd wyprowadzać! Przyzwyczaiłam się do tego miejsca. Z własnego domu mnie nie wyrzucisz - naburmuszyłam się.
- Nikt nie mówił, że chcę cię wyrzucić. Sama mówisz, że nie będziesz tu mieszkać, więc proponuję ci tylko inne opcje.
Wkurzona zaczęłam wymachiwać mu palcem przed twarzą.
- A jak ty byś się czuł, gdybym bez twojej wiedzy sprowadziła tu czterech obcych ci facetów i oznajmiła, że od teraz będziesz z nimi mieszkać? - zapytałam.
- Cóż, faktem jest, że jesteś dziewczyną, więc to byłoby trochę dziwne.
Nie wytrzymałam. Uderzyłam go w ramię, na co chłopak tylko się zaśmiał.  Szkoda, że nie jestem silniejsza, warknęłam w myślach.
- Wyluzuj, Any. To nie są obcy, znam ich od jakiegoś czasu i wiem, że ty też się do nich przekonasz.
- Do diabła! Nikt nie mówił, że ich nie lubię! Są fajni, to widać. Zwłaszcza, że są z One Direction. Nie oni mi się nie podobają, tylko ten pomysł, że będą z nami mieszkać.
Zirytowana walnęłam ręką o framugę drzwi.
To był bardzo, bardzo zły pomysł. Syknęłam z bólu, łapiąc się za zranioną dłoń. Trafiłam jakąś kruchą kostką na kant, przez co ręka bolała mnie jak nigdy dotąd.
- Wszystko dobrze? - Zatroskany brat obejrzał moją dłoń. - Aleś sobie siniaka nabiła. Nie świruj już, chodź, przyłożymy lodu... - zaczął, próbując zachęcić mnie do zejścia na parter.
- Nic nie jest dobrze, Tomlinson.
Pokiwałam lekko ręką, by ją rozruszać. Na całe szczęście, ból trochę zelżał, więc mogłam kontynuować grożenie Louisowi palcem.
- Błagam. Daj im szansę. Przyjmij ich, chociaż na jakiś okres próbny. Zobaczysz, że będzie fajnie. - Poklepał mnie po ramieniu. Przewróciłam oczami. Nie miałam już żadnych argumentów, które mogłyby go powstrzymać od postawienia na swoim, więc kiwnęłam lekko głową. - Tak! - krzyknął z radości i zbiegł po schodach.
- Będzie cudownie - szepnęłam do siebie i pomału zeszłam na dół.
Gdy znalazłam się z powrotem w salonie, chłopcy kolejno mnie wyściskali, przy okazji oficjalnie mi się przedstawiając. Choć to nie było potrzebne, to jednak naprawdę miłe. Trochę, jakby próbowali zacząć naszą znajomość nie jako „ci z zespołu", tylko zwyczajni kumple Louisa. Na koniec całej powitalnej ceremonii Harry wręczył mi kwiaty od całego zespołu. Spojrzałam na bukiet. Zmarszczyłam brwi. Wyglądał tak znajomo...
Rozejrzałam się po pomieszczeniu i po chwili to do mnie dotarło.
- Zaraz! To są kwiaty z salonu!
Zdziwiona spojrzałam na chłopaków. Zayn udawał, że wiąże (zawiązaną) sznurówkę, Louis rozglądał się po pomieszczeniu, jak gdyby stał w nim pierwszy raz, Niall patrzył w stronę kuchni, nie zważając na to, co dzieje się wokół niego, Liam natomiast bawił się z Harrym w łapki.
- Super, udawajcie, że wcale tak nie jest, to na pewno będzie śmieszne - burknęłam zawiedziona, ale i trochę rozbawiona całą sytuacją.
- Anya? - odezwał się Niall. Spojrzałam na niego pytająco. Rozchylił lekko usta, jednak nie odezwał się słowem. Przez chwilę nad czymś mocno rozmyślał, by po chwili zmrużyć oczy i rzucić bardzo spokojnym tonem: - Masz może coś do jedzenia? Od rana siedzieliśmy w studiu, trochę zgłodniałem - powiedział po cichu. Jak na zawołanie zaburczało mu w brzuchu, przez co trochę się zaczerwienił. Złapał się za wydającą dziwne odgłosy część ciała, spuszczając wzrok w podłogę. Nie wiem, co było takiego zawstydzającego w byciu głodnym, ale jego zachowanie było tak naturalnie urocze, że nawet więcej się nad tym nie zastanawiałam. Pokiwałam tylko głową, zapraszając go gestem do kuchni.
Uśmiechnął się delikatnie, jak gdyby próbował zatuszować gafę, którą popełnił, a ja zakryłam twarz dłonią, powstrzymując nadchodzący wybuch śmiechu. Tak, mieszkanie z tymi wariatami na pewno będzie... inne, pomyślałam.



#NU_ff
Gif credit to owner.
Nie posiadam żadnych praw do któregokolwiek z użytych utworów muzycznych. Prawa te posiadają odpowiedni artyści oraz wytwórnie muzyczne.
~ Prolog zaktualizowany 25.05.2015;

Niegdyś opowiadanie znajdowało się na cudownym  portalu, jakim był Onet. Postanowiłam, że skoro przeniosłam już na Blogspot jedno ze swoich opowiadań, to przeniosę i resztę. Przy okazji poczułam, że to pewnego rodzaju nowy start, więc - plus dla mnie :D

9 komentarzy:

  1. No ciekawie. Czekam aż akcja mocniej się rozwinie :) Proszę o informację o nn ;)
    http://loving-the-darkness.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny masz styl pisania :D Śliczny wygląd bloga :D zapraszam do mnie : without-you-baby.blogspot.com
    I tak , informuję o nowych rozdziałach ale na gg to byś musiała zostawić swój numer w zakładce "Kontakt" na moim blogu. Aaa no i dziękuję za reklamowanie bloga na twojej stronie w zakładce"Ci najlepsi" ;D :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Na początku bardzo chciałam ci podziękować, za komentarz, który dodałaś na moim blogu. Kiedy go po raz pierwszy zobaczyłam, ilość tekstu mnie przeraziła. Sądziłam, że będą tam same wyrazy krytyki, ale tak nie było (z czego jestem baaaaardzo zadowolona). Czytałam go z zapartym tchem. Dziękuję ci (tak, wiem, że się powtarzam) za te miłe słowa, które w jakimś stopniu zmotywowały mnie do dalszego pisania.
    Z przyjemnością będę cię informowała o nowych postach, lecz napisz mi, w jakiej ma to się odbywać formie (przez komentarze, gg, e-mail...)
    Teraz trochę o Twoim blogu.
    Wygląd jest bardzo na TAK. Ty również masz świetny styl pisania. Ciekawe, co będzie się działo w domu, w którym będą mieszkać pięciu chłopaków i jedna dziewczyna. Końcówka była najlepsza :).
    Czy informujesz? Jeśli tak, to czekam na wiadomości o kolejnych postach, ponieważ jestem bardzo ciekawa co będzie się działo.
    Zgadzam się z Tobą, Onet, to cudowny portal. Sama miałam tam kiedyś blogi i za żadne skarny tam nie wrócę.
    Dziękuję, za dodanie mnie do "Tych najlepszych" :)
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :)
    http://this-is-just-a-game-one-direction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo podoba mi się Twój blog.Pomysł jest inny niż wszystkie. Zrobiłaś tak jak u mnie w blogu , że zamieszkają razem. Myślę,że to będzie zabawne opowiadanie i często będziesz dodawała rozdziały. Ma fajny początek.Myślę, że będzie romans. Ale tego nie jestem pewna będę czekać i czytać. Czekam na następny rozdział z niecierpliwością i chciałabym ci jeszcze podziękować za komentarz u mnie. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahaha kwiaty z salonu wzięli ... skubane czubki !
    Już mi się podoba ten blog ! Z niecierpliwością czekam na następny rozdział ! < 3
    Jak Anya będzie z nimi mieszkać to będzie musiała codziennie po zakupy chodzić ... marchewki, ser, żel do włosów, będzie musiała kota kupić no i wszystkie łyżeczki wywalić

    Pytałaś się mnie czy informuje, tak. Możesz zostawić w zakładce na moim blogu " Kontakt " swoje gg, albo po prostu napisać do mnie. 43682364

    OdpowiedzUsuń
  6. Zacznę od tego, że świetny pomysł na opowiadanie :) Podoba mi się sposób w jaki piszesz, takk na luzie ;)) No jestem bardzo ciekawa jak to wszystko dalej się potoczy ^^
    Czekam na następny rozdział i dodaję do obserwowanych ;******

    http://beyourseeelf-lifestyle.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak, w końcu się spięłam i zaczynam. Wiem, że moje komentarze i tak nie dorównają Twoim, ale postaram się napisać wszystko co myślę.
    Fajnie, że bohaterka jest siostrą Lou. Podoba mi się bo wierzę, że przez to kontakt z chłopakami będzie ciekawszy. Takie mam wrażenie.
    Jestem zachwycona sposobem w jaki przedstawiłaś fantastyczną czwórkę. Taki krótki i uroczy opis tych wariatów. A czytając o wręczaniu kwiatów, śmiałam śi do monitora. Sytuacjapo prostu rozłożyła mnie na łopatki, ale w jak najbardziej pozytywnym znaczeniu. No, a Niall to Niall - "bez jedzenia nie istnieję".
    Już jestem Twoją psychofanką. Postaram się jak najszybciej nadrobić resztę.
    Buziaki, Mai <3
    @bulikowo

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za opinię! To wiele dla mnie znaczy!