Muzyka
Anya
Mogłam
śmiało stwierdzić, że nasz kochany Londyn nigdy nas szczególnie nie
rozpieszczał, biorąc pod uwagę tysiące deszczowych i wietrznych dni. Mieszkańcy
już dawno powinni się do tego przyzwyczaić, a mimo to, wszyscy wciąż narzekali,
że muszą chodzić w kurtkach i płaszczach, jakby to miało coś zmienić. To miasto
miało kilka charakterystycznych cech, które zdążyłam już przyswoić. Na
przykład, pogoda była kapryśna i zmienna. W jednej chwili było ciepło, duszno i
upalnie, w drugiej słońce zachodziło chmurami, a temperatura spadała do
oczekiwanego przez meteorologów minimum.
Stałam przy oknie, oglądając nieprzyjemnie szary świat z
ciepłego, kolorowego pokoju. Przyglądałam się kroplom deszczu, które z
oburzeniem obijały się o szybę, by później poddańczo po niej spłynąć. Niewielkie drzewka i krzaki rosnące na naszym podwórku biły pokłony przed Matką Naturą, zmuszeni przez jej wiernego sługę - Wiatr.
Westchnęłam, skrobiąc piórem po kartce papieru. Pomału literki układały się w słowa, słowa w wersy, a wersy zaczynały wreszcie przypominać spójną i w miarę logiczną całość, tworząc prawdopodobnie przyszły muzyczny hit.
Tak, jasne. Hit. O czym ty marzysz, skarbie - pomyślałam, uśmiechając się ironicznie do swojego niewyraźnego odbicia w szklanej szybie. Miałam zamiar schować ten "przyszły hit" do pamiętnika, ukryć go przed światem, jak każdy poprzedni.
- Anya! -
Usłyszałam krzyk mojego brata. Nie odpowiedziałam. Wiedziałam, że tak czy inaczej za chwilę będę musiała się pofatygować i zejść na dół. Zawsze tak było. - Anya Tomlinson, zgłoś się!
- Przewróciłam oczami dla swojej satysfakcji. Schowałam niewielką kartkę z notatnika do kieszeni, w głowie odnotowując, by nie zapomnieć jej wyjąć przed kolejnym praniem. Otworzyłam z hukiem drzwi swojego pokoju i
wyszłam na schody.
- Czego ty ode
mnie chcesz? Znowu?
Wyjrzałam
przez barierkę.
Stał przy
stopniach, wyczekująco się we mnie wpatrując. Jego niebieskie oczy błyszczały
pod wpływem ekscytacji. Co chwilę poprawiał swoją, już ciut przy długą,
grzywkę. Szatyn mógłby w końcu wybrać się do fryzjera. Dobrze, że od niedawna
miał swoją stylistkę, bo jego wyczucie mody również nieco szwankowało.
Najczęściej chodził w luźnych dresach, przez co wyglądał jak jeden z gangsterów
z filmów o chłopcach ze złego osiedla. Tylko szkoda, że my mieszkaliśmy w
niemałym domu na przedmieściach Londynu, w jednej z najcichszych,
najpiękniejszych, według mnie, dzielnic.
- Jakby
naprawdę tak trudno było ci zejść po schodach - powiedział i wycofał się do
przestronnego salonu.
- Jakby
naprawdę tak trudno było ci wejść na górę! - krzyknęłam za nim. - Już idę, idę,
nie panikuj tak - zaśmiałam się pod nosem.
Kochany
braciszek. Choć tak często mnie wkurzał, nie zamieniłabym go na żadnego innego.
Zbiegłam po schodach i skierowałam się do salonu. Właściwie długiej drogi do
przebycia nie miałam, za salon służyła nam bowiem prawie cała przestrzeń na
parterze. Tuż obok znajdowała się tylko kuchnia, do której za wejście robiła
dosyć obszerna framuga i zwykły próg. Bo po co komu drzwi, prawda?
- Co jest,
L...? - Chwilkę mi to zajęło, ale gdy mój mózg w końcu przetworzył wszystkie
informacje, to zauważyłam, że mój brat w pokoju nie był sam. Tuż przy drzwiach
stało czterech chłopaków, którzy - jak większości wiadomo - wraz z Louisem
tworzyli zespół.
Nie do wiary. One Direction w moim salonie?
Jako jedna z Directioners chyba mogę powiedzieć, że jestem w niebie?,
pomyślałam, uśmiechając się szeroko do przybyłych gości.
Zlustrowałam
ich po kolei wzrokiem.
Wysoki blondyn
o niebieskich oczach uśmiechał się promiennie, ukazując tym samym lekko krzywe
jedynki. Wyglądał na zaciekawionego, ale lekko zestresowanego. O ramię Nialla
Horana opierał się Mulat o ciemnych włosach i równie ciemnych oczach. Zayn
Malik zdawał się nie zwracać na nikogo w pokoju uwagi, rozglądał się tylko
dookoła. Zza nich wychylił się wesoły brunet, którego loki skakały śmiesznie
przy najdrobniejszym ruchu głowy. Harry Styles spojrzał na mnie zaciekawionym
wzrokiem i uśmiechnął się zawadiacko. Chwilę później już łapał się za głowę.
Ciemnowłosy, brązowooki chłopak, Liam Payne, przyuważył jego lustrujące mnie
spojrzenie i przyłożył mu przez głowę, dając mu do zrozumienia, że ma się
opamiętać.
- Jeszcze w
trakcie programu obiecałem, że przedstawię ci resztę... no wiesz, osobiście. Do
tej pory tylko mijaliście się w holu przed i po występach w X-Factor. Później
zaczęły się trasy i... jakoś nie było okazji - tłumaczył się Louis.
- One
Direction. - Uśmiechnęłam się. - No, proszę, proszę. Myślałam, że nie wywiążesz
się z obietnicy i już nigdy ich nie poznam.
- Prędzej czy
później i tak musiałabyś ich poznać. W końcu będą tu teraz spędzać sporo czasu.
Przywitałam
się z przyjaciółmi brata i stanęłam na przeciwko niego.
- No tak.
Wiadomo, że większość czasu będziesz spędzał z nowymi kumplami. Zwłaszcza, że
kolejna trasa już za trzy tygodnie - zaśmiałam się.
- Nie do końca
o to mi chodziło...
Usłyszałam
cichy szept: „Ty, a jak ona się nie
zgodzi? No chyba też ma coś do powiedzenia, nie?" Zmarszczyłam brwi. O
co mogło im chodzić? Coś do powiedzenia... w jakiej sprawie?
- Wiesz, mamy
największy dom i jesteśmy tu tylko we dwójkę... - Odwrócił się przez ramię do
znajomych, którzy jak jeden mąż unieśli kciuki w górę. - Teraz tak jakby w
szóstkę - dodał z uśmiechem.
Otworzyłam
szeroko oczy. Lou sprowadził nam do domu jeszcze czterech nieokiełznanych
ludziów!
Czy jemu padło na mózg? W dodatku, kto
normalny tak robi? Jako współlokatorzy oraz jako rodzina, powinniśmy
chyba najpierw to obgadać, czyż nie tak?
Anya, zaczekaj chwilę! Uspokój się. Pomyśl.
Odetchnij. Przecież to One Direction! Najlepszy zespół świata mieszkałby w
twoim domu! - Cichy Głos pojawił się w mojej głowie. Ukradkiem
spojrzałam na resztę chłopaków. Wpatrywali się we mnie jak w obrazek,
czekając na moją reakcję.
To nie zmienia faktu, że tak na prawdę ich
nie znam!, warknęłam do siebie w myślach.
Złapałam Lou
za rękę i czym prędzej wyciągnęłam na piętro, rzucając tylko
ciche „przepraszamy na chwilę" do naszych gości.
- Chyba jako
twoja współlokatorka mam prawo dowiadywać się o takich rzeczach wcześniej?
Zresztą, jak ty to sobie wyobrażasz, co? Że ja niby będę mieszkać teraz z
pięcioma facetami?! Mieszkanie z tobą było wykańczające psychicznie, ciekawe co
będzie teraz... - mruknęłam pod nosem.
- Daj spokój,
szybko się z nimi zaprzyjaźnisz. Tak jak ja! Dwa dni i już byliśmy nie do
rozłączenia. - Wyglądał na bardzo zadowolonego z siebie, przez co miałam ochotę
przełożyć mu przez głowę.
- A co na to
rodzice?
Uśmiechnęłam
się ironicznie. Jakoś nie bardzo podobał mi się ten pomysł.
- O wszystkim
wiedzą. I przewidzieli twoją reakcję. Jeżeli tak bardzo nie chcesz z nami
mieszkać, możesz wprowadzić się z powrotem do nich.
- CO?! -
pisnęłam. Szybko się opamiętałam, przypominając sobie o gościach czekających na
nas na dole. Ściszyłam głos. - Ja nie mam zamiaru się stąd wyprowadzać!
Przyzwyczaiłam się do tego miejsca. Z własnego domu mnie nie wyrzucisz -
naburmuszyłam się.
- Nikt nie
mówił, że chcę cię wyrzucić. Sama mówisz, że nie będziesz tu mieszkać, więc
proponuję ci tylko inne opcje.
Wkurzona
zaczęłam wymachiwać mu palcem przed twarzą.
- A jak ty byś
się czuł, gdybym bez twojej wiedzy sprowadziła tu czterech obcych ci facetów i
oznajmiła, że od teraz będziesz z nimi mieszkać? - zapytałam.
- Cóż, faktem
jest, że jesteś dziewczyną, więc to byłoby trochę dziwne.
Nie wytrzymałam. Uderzyłam go w
ramię, na co chłopak tylko się zaśmiał. Szkoda, że nie jestem silniejsza, warknęłam w myślach.
- Wyluzuj,
Any. To nie są obcy, znam ich od jakiegoś czasu i wiem, że ty też się do nich
przekonasz.
- Do diabła!
Nikt nie mówił, że ich nie lubię! Są fajni, to widać. Zwłaszcza, że są z One
Direction. Nie oni mi się nie podobają, tylko ten pomysł, że będą z nami
mieszkać.
Zirytowana
walnęłam ręką o framugę drzwi.
To był bardzo,
bardzo zły pomysł. Syknęłam z bólu, łapiąc się za zranioną dłoń. Trafiłam jakąś
kruchą kostką na kant, przez co ręka bolała mnie jak nigdy dotąd.
- Wszystko
dobrze? - Zatroskany brat obejrzał moją dłoń. - Aleś sobie siniaka nabiła. Nie
świruj już, chodź, przyłożymy lodu... - zaczął, próbując zachęcić mnie do
zejścia na parter.
- Nic nie jest
dobrze, Tomlinson.
Pokiwałam
lekko ręką, by ją rozruszać. Na całe szczęście, ból trochę zelżał, więc mogłam
kontynuować grożenie Louisowi palcem.
- Błagam. Daj
im szansę. Przyjmij ich, chociaż na jakiś okres próbny. Zobaczysz, że będzie
fajnie. - Poklepał mnie po ramieniu. Przewróciłam oczami. Nie miałam już
żadnych argumentów, które mogłyby go powstrzymać od postawienia na swoim, więc
kiwnęłam lekko głową. - Tak! - krzyknął z radości i zbiegł po schodach.
- Będzie
cudownie - szepnęłam do siebie i pomału zeszłam na dół.
Gdy znalazłam
się z powrotem w salonie, chłopcy kolejno mnie wyściskali, przy okazji
oficjalnie mi się przedstawiając. Choć to nie było potrzebne, to jednak
naprawdę miłe. Trochę, jakby próbowali zacząć naszą znajomość nie jako „ci
z zespołu", tylko zwyczajni kumple Louisa. Na koniec całej powitalnej
ceremonii Harry wręczył mi kwiaty od całego zespołu. Spojrzałam na bukiet.
Zmarszczyłam brwi. Wyglądał tak znajomo...
Rozejrzałam
się po pomieszczeniu i po chwili to do mnie dotarło.
- Zaraz! To są
kwiaty z salonu!
Zdziwiona
spojrzałam na chłopaków. Zayn udawał, że wiąże (zawiązaną) sznurówkę, Louis
rozglądał się po pomieszczeniu, jak gdyby stał w nim pierwszy raz, Niall
patrzył w stronę kuchni, nie zważając na to, co dzieje się wokół niego, Liam
natomiast bawił się z Harrym w łapki.
- Super,
udawajcie, że wcale tak nie jest, to na pewno będzie śmieszne - burknęłam
zawiedziona, ale i trochę rozbawiona całą sytuacją.
- Anya? -
odezwał się Niall. Spojrzałam na niego pytająco. Rozchylił lekko usta, jednak
nie odezwał się słowem. Przez chwilę nad czymś mocno rozmyślał, by po chwili
zmrużyć oczy i rzucić bardzo spokojnym tonem: - Masz może coś do jedzenia? Od
rana siedzieliśmy w studiu, trochę zgłodniałem - powiedział po cichu. Jak na
zawołanie zaburczało mu w brzuchu, przez co trochę się zaczerwienił. Złapał się
za wydającą dziwne odgłosy część ciała, spuszczając wzrok w podłogę. Nie wiem,
co było takiego zawstydzającego w byciu głodnym, ale jego zachowanie było tak
naturalnie urocze, że nawet więcej się nad tym nie zastanawiałam. Pokiwałam
tylko głową, zapraszając go gestem do kuchni.
Uśmiechnął się
delikatnie, jak gdyby próbował zatuszować gafę, którą popełnił, a ja zakryłam
twarz dłonią, powstrzymując nadchodzący wybuch śmiechu. Tak, mieszkanie z tymi wariatami na pewno
będzie... inne, pomyślałam.
#NU_ff
Gif credit to owner.
Nie posiadam żadnych praw do któregokolwiek z użytych utworów muzycznych. Prawa te posiadają odpowiedni artyści oraz wytwórnie muzyczne.
~ Prolog zaktualizowany 25.05.2015;
Niegdyś opowiadanie znajdowało się na cudownym portalu, jakim był Onet. Postanowiłam, że skoro przeniosłam już na Blogspot jedno ze swoich opowiadań, to przeniosę i resztę. Przy okazji poczułam, że to pewnego rodzaju nowy start, więc - plus dla mnie :D
No ciekawie. Czekam aż akcja mocniej się rozwinie :) Proszę o informację o nn ;)
OdpowiedzUsuńhttp://loving-the-darkness.blog.onet.pl
świetny masz styl pisania :D Śliczny wygląd bloga :D zapraszam do mnie : without-you-baby.blogspot.com
OdpowiedzUsuńI tak , informuję o nowych rozdziałach ale na gg to byś musiała zostawić swój numer w zakładce "Kontakt" na moim blogu. Aaa no i dziękuję za reklamowanie bloga na twojej stronie w zakładce"Ci najlepsi" ;D :*
Na początku bardzo chciałam ci podziękować, za komentarz, który dodałaś na moim blogu. Kiedy go po raz pierwszy zobaczyłam, ilość tekstu mnie przeraziła. Sądziłam, że będą tam same wyrazy krytyki, ale tak nie było (z czego jestem baaaaardzo zadowolona). Czytałam go z zapartym tchem. Dziękuję ci (tak, wiem, że się powtarzam) za te miłe słowa, które w jakimś stopniu zmotywowały mnie do dalszego pisania.
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością będę cię informowała o nowych postach, lecz napisz mi, w jakiej ma to się odbywać formie (przez komentarze, gg, e-mail...)
Teraz trochę o Twoim blogu.
Wygląd jest bardzo na TAK. Ty również masz świetny styl pisania. Ciekawe, co będzie się działo w domu, w którym będą mieszkać pięciu chłopaków i jedna dziewczyna. Końcówka była najlepsza :).
Czy informujesz? Jeśli tak, to czekam na wiadomości o kolejnych postach, ponieważ jestem bardzo ciekawa co będzie się działo.
Zgadzam się z Tobą, Onet, to cudowny portal. Sama miałam tam kiedyś blogi i za żadne skarny tam nie wrócę.
Dziękuję, za dodanie mnie do "Tych najlepszych" :)
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :)
http://this-is-just-a-game-one-direction.blogspot.com/
Bardzo podoba mi się Twój blog.Pomysł jest inny niż wszystkie. Zrobiłaś tak jak u mnie w blogu , że zamieszkają razem. Myślę,że to będzie zabawne opowiadanie i często będziesz dodawała rozdziały. Ma fajny początek.Myślę, że będzie romans. Ale tego nie jestem pewna będę czekać i czytać. Czekam na następny rozdział z niecierpliwością i chciałabym ci jeszcze podziękować za komentarz u mnie. :)
OdpowiedzUsuńHahaha kwiaty z salonu wzięli ... skubane czubki !
OdpowiedzUsuńJuż mi się podoba ten blog ! Z niecierpliwością czekam na następny rozdział ! < 3
Jak Anya będzie z nimi mieszkać to będzie musiała codziennie po zakupy chodzić ... marchewki, ser, żel do włosów, będzie musiała kota kupić no i wszystkie łyżeczki wywalić
Pytałaś się mnie czy informuje, tak. Możesz zostawić w zakładce na moim blogu " Kontakt " swoje gg, albo po prostu napisać do mnie. 43682364
Informuj mnie w komentarzach :)
OdpowiedzUsuńZacznę od tego, że świetny pomysł na opowiadanie :) Podoba mi się sposób w jaki piszesz, takk na luzie ;)) No jestem bardzo ciekawa jak to wszystko dalej się potoczy ^^
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział i dodaję do obserwowanych ;******
http://beyourseeelf-lifestyle.blogspot.com/
Tak, w końcu się spięłam i zaczynam. Wiem, że moje komentarze i tak nie dorównają Twoim, ale postaram się napisać wszystko co myślę.
OdpowiedzUsuńFajnie, że bohaterka jest siostrą Lou. Podoba mi się bo wierzę, że przez to kontakt z chłopakami będzie ciekawszy. Takie mam wrażenie.
Jestem zachwycona sposobem w jaki przedstawiłaś fantastyczną czwórkę. Taki krótki i uroczy opis tych wariatów. A czytając o wręczaniu kwiatów, śmiałam śi do monitora. Sytuacjapo prostu rozłożyła mnie na łopatki, ale w jak najbardziej pozytywnym znaczeniu. No, a Niall to Niall - "bez jedzenia nie istnieję".
Już jestem Twoją psychofanką. Postaram się jak najszybciej nadrobić resztę.
Buziaki, Mai <3
@bulikowo
SUPER <3
OdpowiedzUsuń