29 czerwca 2012

Rozdział I: Jeżeli ona będzie szczęśliwa

Anya
Minął tydzień odkąd chłopcy się do nas wprowadzili. Taryfa ulgowa skończyła się dzisiaj, równo w południe. Wieczorem miałam dać Louisowi ostateczną odpowiedź. Nasza wspólna przyszłość zależała więc tylko i wyłącznie ode mnie.
Tak naprawdę to sama nie wiedziałam, co o tym wszystkim myśleć. Mieszkanie z nimi było szokująco niesamowite. Z tak postrzelonymi ludźmi nie dało się nudzić... na ogół. Jednak czasami nie było tak kolorowo jak mogłoby się wydawać...
- Louis? Louis! Odłóż tę łyżkę! - krzyknęłam na brata, który próbował doprowadzić Liama do płaczu. Na nieszczęście Tomlinsona, z początku dość nieskutecznie. Dopiero po chwili Li zaczął odstawiać teatrzyk, krzycząc i tupiąc przy tym nogami. Umiejętności aktorskie posiadał, nikt mi nie wmówi, że nie. - Liam, Louis, przestańcie się wydurniać!
Tuż za mną pojawił się Zayn, trajkocząc coś o jego własności. - Skąd mam, do cholery, wiedzieć, gdzie zostawiłeś swój telefon?
Odwróciłam się do niego przodem i przeżyłam kompletny szok. Harry biegał tuż za nim po kuchni w samych bokserkach. Szybko odwróciłam się w stronę zdezorientowanego Louisa.
- Ubrałbyś się, człowieku! - krzyknęłam, po czym spojrzałam na Nialla, który grzebał za czymś w lodówce. Wyciągnął z niej kawałek kurczaka. Wolną ręką sięgnął po garnek stojący na kuchence.
Chociaż ten zachowuje się norma...
- Nie! Nie dotykaj! To jest... - przerwał mi jęk chłopaka - ...gorące - dodałam już nieco ciszej.
Pokręciłam głową w zdumieniu.
Wszyscy zebrani w kuchni zaczęli przekrzykiwać się nawzajem. Jak się okazało, Hazza zabrał telefon Zaynowi. Nie obyło się oczywiście bez gigantycznej, bardzo emocjonalnej kłótni. Leciały ostre słowa typu: zamknij się, kudłaty; odwal się od moich loków, zgredzie; oddawaj telefon; zwróć mi wreszcie tablet!
Pokręciłam głową, spoglądając w niebo. Dawno nie widziałam takiego harmidru. Nie zdziwiłabym się, gdyby zaraz łyżki zaczęły latać po pomieszczeniu.
- Cicho! Ludzie, cisza! - Niestety, nikt mnie nie słuchał.
Czego się spodziewałaś?
- Do cholery, zamknijcie się wreszcie! - wrzasnęłam na cały dom. Ba, byłam pewna, że nawet sąsiedzi mnie słyszeli!
W pomieszczeniu momentalnie zrobiło się cicho. Chłopcy spojrzeli na mnie nieco zdziwieni.
- Co jest? - zapytał zdawkowo Louis.
- Ty się jeszcze pytasz? Wiedziałam, że tak będzie! Wiedziałam, że wleziecie mi na głowę, jak będziecie mieszkać razem z nami... Zachowujecie się jak w dżungli! Może tam powinniście być? Nie, Harry - dodałam od razu, uciszając chłopaka spojrzeniem. Wiedziałam, że gdybym pozwoliła mu się odezwać, powiedziałby coś głupiego na temat mieszkaniu w dżungli, co na pewno nie pozwoliłoby mi kontynuować monologu.  - Jak tak dalej będzie, to ja z wami nie wytrzymam psychicznie. Nie przerywaj mi! - Pogroziłam Louisowi, nim zdążył cokolwiek powiedzieć. - Jeżeli naprawdę chcecie tutaj mieszkać, musicie wiedzieć, że nie możecie cały czas zachowywać się, jakbyście tu byli sami. Zresztą, prosiłam was o coś, tak?
Zmieszani spojrzeli najpierw po sobie, później spuścili głowy. Czułam się, jak własna mama, karcąc ich, jak małe dzieci, ale cóż zrobić.
- Mieliście przejąć kilka obowiązków, tak? Naprawdę nie potraficie po sobie chociaż posprzątać?
Cichym warknięciem zakończyłam swój monolog.
Postanowiłam nie tracić na to więcej czasu. Rzuciłam bratu ostatnie, zdegustowane spojrzenie i wyszłam z domu, zatrzaskując za sobą drzwi, nim tamci zdążyli przetrawić wszystkie informacje.

*
Niall
- Co jej się stało? - zapytałem zdziwiony, przykładając lód do ręki.
Dziwne uczucie. Trochę tak, jakby moją dłoń pochłaniały żywe płomienie.
- Tak dobrze nas znosiła przez cały tydzień - dodałem po chwili.
Louis wzruszył ramionami. Wydawałoby się, że to właśnie on powinien znać odpowiedź na moje pytanie. W końcu to była jego siostra. Albo naprawdę nie wiedział, albo go to po prostu nie obchodziło.
- Nieźle rozrabiamy od kilku dni. Może ma dość hałasu? My jesteśmy przyzwyczajeni, ale ona... - Zayn usiadł przy stole. Najpierw obrzucił wzrokiem moją rękę, tak dokładnie obłożoną lodem, po czym spojrzał na mnie pokrzepiająco. Próbowałem się uśmiechnąć, jednak wyszedł z tego tylko grymas.
- Puściły jej nerwy i tyle. Każdy ma jakieś granice wytrzymałości - sprostował Liam, nie pozostawiając nam żadnych wątpliwości. Wszyscy, jak jeden mąż, wzruszyliśmy ramionami, zostawiając wydarzenie z niedalekiej przeszłości za sobą.
- Lou? Mogę cię o coś zapytać? - Harry wyłonił się z korytarza, tym razem ubrany w wygodne dresy.
- Słucham cię, mój przyjacielu? - rzucił Tommo niedbale, przysuwając do siebie półmisek ze słonymi orzeszkami.
- Co byś powiedział, gdybym tak... umówił się z twoją siostrą? - Styles spojrzał na chłopaka oczami słodkiego szczeniaka.
Louis zaśmiał się cicho.
- Nawet się nie waż, młody! - odpowiedział po chwili, próbując uciąć dyskusję.
- Daj spokój. Ona jest niesamo... - zaczął Harry.
- Jaka by nie była, lepiej sobie odpuść. Jesteś totalnie nie w jej typie... - mruknął Lou, nim Styles zdążył dokończyć swoją myśl. Chłopak przez chwilę wyglądał, jakby nie wierzył, że jego przyjaciel w ogóle miał czelność o to pytać.
- Wiesz, że i tak to zrobię. Chciałem tylko, żebyś o tym wiedział.
Po ostatnich słowach ewakuował się do salonu, pozostawiając Tomlinsona z lekko rozchylonymi ustami i wyrazem twarzy, którego na pewno nie dało się wziąć za szczęśliwy.
- Wy też to widzieliście, czy to był tylko wytwór mojej wyobraźni? - zapytał zdezorientowany po dłuższej chwili milczenia.
- Niestety, widzieliśmy - wymamrotałem.
Docisnąłem woreczek z lodem do ręki, przez co z moich ust wydobył się przeciągły syk.

*
Anya
Gdy wróciłam z powrotem do domu, moi nowi znajomi zachowywali się jak całkowicie odmienieni ludzie. Siedzieli po cichu w salonie, oglądali jakiś film. W tym domu od dłuższego czasu nie było tak spokojnie, co mnie chyba nieco zmartwiło. Jakby tego było mało, całe mieszkanie lśniło czystością. Zaczęłam się nawet zastanawiać, czy czasem pod moją nieobecność ktoś nie podmienił mi brata i jego kumpli. To dopiero byłaby strata!
Zrzuciłam płaszcz i buty, po czym zachowując ciszę, przemknęłam do kuchni. Byłam strasznie głodna po całogodzinnym spacerze. Od razu więc skierowałam swoje kroki w kierunku lodówki. Na samym środku srebrnych drzwiczek wisiała biała karteczka, przyczepiona czarnym magnesem. Na moich ustach zagościł cień uśmiechu.
Przepraszamy.
Jeżeli nie chcesz nas dłużej widzieć, po prostu powiedz. Zrozumiemy.”
Na dole kartki widniały malutkie podpisy wszystkich chłopaków. Pokręciłam głową z niedowierzaniem i schowałam kartkę do kieszeni. Ależ oni słodcy. I nieznośni. Tylko, czy naprawdę myślą, że ich stąd wyrzucę?, zapytałam siebie w myślach. Nie mogłabym! Za bardzo się do nich przywiązałam przez ten krótki czas. Gdybym została w tym domu tylko z Louisem, czułabym się nieswojo. Byłoby tak pusto...
Zrobiłam popcorn, z którym dzielnie wkroczyłam do salonu.
- Przyjmiecie swoją rozwrzeszczaną współlokatorkę  z powrotem do siebie? - Wskazałam ręką na sofę.
- Hazza, zrób miejsce naszej przyjaciółce - powiedział Zayn, dobitnie akcentując ostatnie słowo.
Harry przesunął się, spoglądając na mnie z zaciekawieniem. Przysiadłam się do nich i wspólnie skończyliśmy oglądać „Miss Agent”.
- Znalazłam waszą karteczkę - powiedziałam, gdy już wyłączyliśmy telewizor.
- I...? - zaczął Louis, wyraźnie zaintrygowany kierunkiem, w którym podążyła nasza rozmowa.
- I... - budowałam napięcie.
Chwila ciszy.
Kątem oka widziałam, jak chłopcy zaciskają kciuki. Chyba przyzwyczaili się do tego miejsca, zupełnie, jak ono do nich. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Nie dałabym rady mieszkać teraz tylko z Louisem w tym wielkim domu. Chcę żebyście z nami zostali.
Rzuciło się na mnie pięciu uradowanych chłopaków. Czułam się przez chwilę, jakbym grała w rugby.
- Duszę się - jęknęłam.
Wycałowali mnie po rękach i pobiegli uczcić tę chwilę w kuchni. Ich zachowania i gesty czasami doprawdy mogły zaskoczyć.
Po chwili zauważyłam, że w pokoju nie zostałam sam. Na drugim końcu sofy siedział Harry. Wpatrywał się we mnie spod swoich długich, ciemnych rzęs, dużymi, zielonymi oczami. Poprawił ręką czarne loki, zarzucając je w zabawny sposób na bok.
- Nie świętujesz z kumplami? - zapytałam, otrzepując spodnie z niewidzialnych resztek popcornu.
- Dadzą sobie radę sami. - Uśmiechnął się zawadiacko. - Ja mam ważniejsze sprawy.
- Tak? A co to za sprawy? - dopytałam, choć szczerze, to za bardzo mnie to nie interesowało.
Chłopak przewrócił oczami. Wiedziałam, że wyczuł delikatne napięcie w moim głosie, jednak wcale go to nie wzruszyło.
- Mam do ciebie pytanie za sto punktów.
Uśmiechnęłam się pokrzepiająco, siląc się na spokój. Byłam bardzo ciekawa, co znowu wymyślił.
- Wiesz, przyglądam ci się od pewnego czasu i tak mi się wydaje, że z dnia na dzień piękniejesz. - Czułam, jak się rumienię, więc odwróciłam wzrok. Tego zupełnie się nie spodziewałam. - Zastanawiałem się... - Nim spostrzegłam, siedział tuż obok mnie. - Zastanawiałem się, czy nie wyskoczyłabyś może ze mną gdzieś jutro?
Złapał mnie za rękę. Szykowałam w głowie odpowiedź, w której chciałam zawrzeć słowa typu „na za dużo sobie pozwalasz". Chciałam wyrwać rękę z jego uścisku, wstać i opuścić pokój zamaszystym krokiem, nie odwracając się za siebie. Jednak zamiast tego, speszona patrzyłam wszędzie, byle nie w jego oczy, wciąż siedząc na swoim miejscu, nie ruszając się nawet o milimetr. Miałam nadzieję, że może zaraz ktoś wejdzie do pokoju i zburzy całą tę romantyczną atmosferę, którą chłopak celowo wybudował między nami. Lubiłam Hazzę, naprawdę bardzo go lubiłam, ale do tej pory traktowałam go tylko jako znajomego. Może potencjalnego przyjaciela - w przyszłości. Nie wyobrażałam sobie, jakby to wyglądało po takim wyznaniu. Nie chciałam żadnego takiego wyznania, bo nie szukałam drugiej połówki. A gdybym szukała, to raczej nie byłby Harry. Chłopak aż kipiał zadziwiającą pewnością siebie, a w dodatku - cóż, wolałam blondynów.
Z drugiej jednak strony, Harry był bardzo przystojnym chłopakiem, niesamowicie tajemniczym.  Kreował się na pozera i kobieciarza, choć momentami robił to dość nieumiejętnie. Wtedy widać było, że jest zwykłym chłopakiem ze swoimi problemami i kompleksami oraz z dziwną skłonnością do flirtów. Podjęłam ryzyko i spojrzałam mu w oczy. Patrzył na mnie, jak na jedyną dziewczynę na świecie. Tym zielonym oczom ciężko było się oprzeć. Ciekawe, ile kobiet częstował już takim nonszalanckim uśmiechem? Poczułam chęć odkrycia jego tajemnicy. Kim był prawdziwy Harry Styles?
- Dobrze - wydusiłam z siebie po chwili milczenia. Dopiero, po chwili milczenia, dodałam: - Wyskoczę gdzieś z tobą jutro.
- Super. Bądź gotowa na siedemnastą - powiedział, bezceremonialnie wstał i poszedł do chłopaków. Jak gdyby wydarzenie sprzed kilkunastu sekund w ogóle nie miało miejsca. Jak gdyby to, że właśnie zaprosił dziewczynę na randkę wcale nie było dla niego wielką sprawą. Zmarszczyłam brwi, próbując rozgryźć jego zachowanie. Prawdziwego Harry'ego Stylesa zdecydowanie ciężko będzie poznać.

*
~
Wiedziałem, że tak będzie. Choć potrafiłem to przeczuć, wciąż miałem nadzieje, że to się nie stanie. Jak temu zapobiec?, zastanawiałem się raz po raz. Spodobała mi się siostra mojego przyjaciela. Nie mogłem oderwać od niej wzroku, gdy była w pobliżu. Nie mogłem przestać o niej myśleć. Niestety, nie tylko ja się nią zainteresowałem. Był jeszcze on - mój najlepszy kumpel, który nie miał zamiaru się poddać. Kumpel, który działał dużo szybciej niż ja. Jak zwykle zresztą. W ten sposób właśnie zaczął zdobywać jej serce, nim ja w ogóle o tym pomyślałem. Co jest ze mną nie tak? Czemu zawsze tak długo nad wszystkim myślę, kreślę plusy i minusy problemu, zamiast chociaż raz w życiu, po prostu zrobić to, na czym mi zależało?
Stałem za ścianą, w ganku i słyszałem każde wypowiadane przez niego słowa. Odkąd pamiętałem, był dobry w bajerowaniu kobiet. Zawsze wymyślał teksty na poczekaniu i rzucał je, nim zdążył nad nimi dłużej pomyśleć. Czasem mówił głupoty, czasem naprawdę na prawdę miał gadane. Za każdym razem mu się udawało, nieważne, jak badziewny tekst na podryw wykorzystywał. Każda była jego. I tego cholernie mu zazdrościłem.
W ustach poczułem metaliczny smak krwi. Spostrzegłem, że zaciskam zębami wewnętrzną część policzka, wkładając w to całą swoją siłę. Przełknąłem krew zmieszaną z własną śliną, odchrząkując cicho. Byłem zdenerwowany swoją słabością. Tym, że nie zacząłem działać wcześniej, tylko kryłem się w cieniu. Obserwowałem ją z boku, bojąc się podejść i zagadać, jak każdy normalny facet. Wkurzony odwróciłem się na pięcie w kierunku kuchni, w której bawili się kumple. Miałem świadomość tego, że dopóki przyjaciel był zainteresowany Anyą, ja nie powinienem robić nic, by zniszczyć to, co próbował wybudować. Choć martwiło mnie, że to akurat ona, siostra Louisa, zostanie jego kolejną zabawką.
Jeżeli będzie szczęśliwa, ja nie będę wtykał nosa w ich sprawy, postanowiłem.


~*~
P.O.V.  - point of view czyli czyj punkt widzenia
~rozdział zaktualizowany w dniu 26.05.2015r.


#NU_ff

Cześć wam! :)
Już na samym wstępie chciałam podziękować, że w ogóle tu jesteście. Moje zdziwiona mina, gdy zobaczyłam, że ktokolwiek zadeklarował się, że będzie to jeszcze czytał - żałujcie, że tego nie widziałyście ^^
Cóż, jak widzicie, pierwszy rozdział nie jest zbyt ciekawy - to dopiero wprowadzenie do głównej akcji, więc w sumie... co się dziwić. 
Czy podoba mi się ten rozdział? Zdecydowanie zawarłam w nim wszystko, co zawrzeć chciałam, więc raczej tak. Czy się Wam podoba? - to chyba ważniejsze pytanie. 
Przenosiłam się z Onetu - tam doszłam aż do siódmego rozdziału - tak więc w większości wszystko mam napisane (wczoraj skończyłam pisać ósemkę, iiiip), tylko po kolei od nowa je czytam, poprawiam, przeprawiam i dodaje jakieś wątki. Wiecie jak to jest, prawda? Tylko jest taka szansa, by coś poprawić, to się poprawia.
Czy szablon jest OK? Pracuję nad nowym, ale trochę zejdzie, więc pytam, czy obecny w miarę ujdzie, bo trochę jeszcze tutaj pobędzie. 
No tak, więc - pozdrawiam serdecznie! I do zobaczenia, najprawdopodobniej za tydzień! <3

13 komentarzy:

  1. Zajebisty !
    Czekam na następny i mam nadzieje, że pojawi się szybko. :*
    Zapraszam do mnie : http://1d-zakazanamilosc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Może na początek ślicznie podziękuję za te miłe słowa zawarte w Twoim komentarzu na moim blogu. Nawet nie wiesz jaką motywację sprawia mi czytanie właśnie takich treści pod ostatnim postem. Dlatego jeszcze raz dziękuję i dziękuję też za dodanie mojego bloga do polecanych. ;-) W kwestii opowiadania jestem zachwycona, choć to dopiero początek. Muszę też przyznać, że masz również ciekawy pomysł na opisywaną historię. Stylu pisania jest ciekawy i bardzo przypadł mi do gustu. :> W pewnych momentach nie mogłam powstrzymać śmiechu. Chociażby w końcowej części prologu wątek z kwiatami, czy pytanie wiecznego głodnego Irlandczyka. :D Poza tym jestem strasznie ciekawa przebiegu spotkania bohaterki z Harrym. A to oznacza, że czekam na następną część. I byłabym wdzięczna gdybyś informowała mnie o nowych częściach.

    [trzynasty-dzien-milosci.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  3. Boż! Zawału można dostać od Twojego pisania. Naprawdę, rozdział niesamowity. Podoba mi się pomysł. Ja osobiście oczywiście wolę Hazzę. Jest naprawdę przystojny. Ale Niall też nie jest mi obojętny ;).
    Masz cudny styl i jesteś b. pomysłowa. Z wielką niecierpliwością czekam na nowy rozdział. Z dziką rozkoszą dowiem się o tym, kogo wybierze i ogólnie jak tam się to potoczy. Gratuluję opisów i dialogów. Są naprawdę dobre.
    Szablon jest śliczny. Nie zmieniaj nic. Super. Tak trzymaj.
    Pozdrawiam ^^
    [ loving-the-darkness.blog.onet.pl ]
    ps. widzę,że zostaję sama na onecie. No cóż ... ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow! Świetny! Myślałam, że ich wyrzuci z tego domu . Dostałbym chyba z nimi nerwicy. Bardzo chciałbym, żeby ona była z Harrym. Czekam na jeszcze!
    U mnie rozdział może jeszcze w tym tygodniu.
    A co do szablonu, to jest świetny!
    http://this-is-just-a-game-one-direction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak mnie wychwaliłaś u mnie na blogu, ze siedzę sobie taka w skowronkach ^^ Czytałam to opowiadanie na onecie, ale z wielką chęcią przeczytam jeszcze raz :) Świetnie piszesz, historia jest ciekawa, no i szybko dodawaj następny :) Jeszczce raz wielkie Dzięki! Życzę weny i do następnego :D

    [http://tell-me-a-lie-lara.blogspot.com/]

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow! Jest genialny. Nie wiem co powiedzieć ... piszesz tak świetnym językiem, świetnie oddajesz emocje. I pomysł też świetny. UWIELBIAM PO PROSTU. dodaje do obserwowanych i czekam na next.

    wpadnij koniecznie na making-same-mistakes.blogspot.com i zostaw po sobie ślad. właśnie ukazał się trzeci rozdział, xx

    OdpowiedzUsuń
  7. Jej, strasznie mi się podoba twój styl. Uwielbiam już go. Myślę, że będzie tu czasem nawet zabawnie, a pomysł strasznie mi się podoba. Na peewno chce być informowana jeśli to robisz :D @Doooominika22 to mój tt ;)
    A jeśli masz też ochotę to wpadnij na met-mehalfway.blogspot.com xx

    OdpowiedzUsuń
  8. O Boże, Boże .. brałabym takiego Hazzę. Hahah xd.
    Czytam sobie początek, patrzę a tu koniec.
    Jakbyś książkę napisała to " Zmierzch " by poleciał do śmietnika !.

    OdpowiedzUsuń
  9. Wpadłam przez przypadek ale chyba będe stałą bywalczynią ;D Czekam na następny rozdział z niecierpliwością !

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo mi się podoba ;)
    Jak się czyta to chce się więcej i więcej :P
    Już czekam na następny :)
    Pozdrawiam,
    M.

    OdpowiedzUsuń
  11. Cześć.
    Ja tak samo jak osoba nade mną, wpadłam tu przez przypadek. Oprócz fajnego doboru kolorów tła oraz piosenek do rozdziałów, w których już się zakochałam, opowiadanie jest naprawdę ciekawe. Nie takie puste i bez sensu jak teraz, niestety, większość. Poza tym widzę, że zadowolisz Swoich czytelników, skoro już masz kilka rozdziałów napisanych. Pozostaje mi tylko pogratulować i czekać na kolejne rozdziały <;. Oby tak dalej!

    A tymczasem pozdrawiam i zapraszam do siebie ~ www.mistaken-heart.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. czytając to śmieje sie do rozpuku. żeś pocisneła rozdziałem . xD

    OdpowiedzUsuń
  13. Tak, to znowu ja. Wiem, moje żółwie tempo jest zabójcze. Ale czytam. Staram się nadrabiać. I dziękuję Ci, że mnie znalazłaś, bo teraz mogę czytać coś tak pięknie idealnego.
    A co do opowiadania - nie dziwię się jej, że wyszła. Też bym nie wytrzymała. Przecież tam był istny dom wariatów! Pięciu tak zakręconych facetów i jedna biedna Anya. Ale ona jest silna. Ona wie jak sobie z nimi poradzić i sobie ich podporządkować. A oni jak chcą też potrafią być grzeczni.
    No i chyba nie dziwię się reakcji Louisa jak Hazza powiedział mu o swoich planach. Starsi bracia zawsze chronią swoje młodsze siostrzyczki pomimo wszystko. Szczególnie przed swoimi kumplami. ;D Ale co to wszystko Harry'ego obchodzi? Przecież on i tak zrobił swoje. No i szkoda mi w tym wszystkim Niallera. Będzie mu ciężko patrzeć jak dziewczyna, o której marzył jest coraz bardziej wpaatrzona w jego przyjaciela. Ciężka sprawa. Ciekawa jestem co dalej wymyśliłaś. ;>
    Buziaki, Twoja Mai ♥

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za opinię! To wiele dla mnie znaczy!