- A co powiesz na „Prada albo nic”? – zapytał.
W ciągu pięciu minut zdążył przepatrzeć wszystkie filmy, które posiadaliśmy i wybrać trzy najlepsze według niego opcje. Odrzuciłam dwie pierwsze, oczywiście stosując odpowiednią argumentację, czyli „gniot” i „daj spokój, nie chcę płakać”. Na szczęście trzecia propozycja okazała się strzałem w dziesiątkę. Film był tak lekki, że bez problemu mogliśmy równocześnie śledzić akcję i kontynuować rozmowę. Oczywiście w międzyczasie nie szczędziliśmy sobie czułości przytulając się, trzymając za ręce i obdarowując buziakami.
- Chyba nie zadałam ci jeszcze najważniejszego pytania – zdziwiłam się, spoglądając na niego kątem oka.
Uniósł brwi ku górze w niemym zapytaniu.
- Nie, żebym się nie cieszyła, ale… co tutaj robisz? Nie masz przypadkiem trasy koncertowej z takim tam zespołem, którego chyba nawet nikt nie zna? – zapytałam, narzucając nowy temat do rozmowy.
Pokręcił głową z rozbawieniem wymalowanym na twarzy. Trochę się od niego odsunęłam, by móc obserwować jego reakcje, jego gesty i zabawne miny, które zawsze nieświadomie robił.
- Kiedy między Lou, Liamem i ich dziewczynami zaczęło robić się poważnie, robiliśmy czasem chłopakom takie miłe niespodzianki i wysyłaliśmy ich na dzień bądź dwa do ukochanych. Oczywiście w czasie dni wolnych od pracy, których niestety nigdy nie jest za wiele, ale jednak. No więc zrobili mi podobny prezent. – Szeroki uśmiech zagościł na jego twarzy. Bez problemu można było wyczytać z jego oczu, że był to najlepszy prezent, jaki mogli mu sprawić. – Wiesz, istnieje też druga opcja. Mieli dość mojego gadania o tobie, o tym, jak bardzo tęsknię i po prostu wysłali mnie tu dla świętego spokoju.
Wybuchłam śmiechem, wyobrażając sobie miny chłopaków po tym, jak Niall po raz tysięczny powtarza, jak bardzo mu mnie brakuje. To było tak słodkie, że nie potrafiłam nie obdarować go słodkim buziakiem prosto w usta. Lekko zaskoczony pozwolił mi na chwilę przejąć kontrolę. Usadowiłam się na jego kolanach. Oczywiście długo nie musiałam czekać na odzew z jego strony. Objął mnie w pasie, przyciskając mocniej do siebie.
- Czyli mamy dla siebie cały dzień? – szepnęłam prosto w jego usta.
Delikatnie pokiwał głową.
- I całą noc – zaśmiał się, spoglądając na mnie spod kaskady swoich dość długich rzęs.
Zmarszczyłam brwi z rozbawieniem. Czułam, że moje policzki zaczynają płonąć żywą czerwienią. Przejechał dłonią po moim udzie, przez co poczułam ciarki na całym ciele.
- Słodko wyglądasz, kiedy się rumienisz – zaśmiał się, mocno mnie do siebie przytulając.
- Mogłeś tego nie mówić, zaraz będę wyglądać jak dojrzały pomidor – zbulwersowałam się, chowając twarz w jego ramię. W końcu miałam okazję znów usłyszeć jego perlisty śmiech na żywo.
Za wszelką cenę chciałem pomóc
Harry’emu uporać się z problemami, których przysporzyła mu czarnowłosa
piękność. Choć kędzierzawy zapierał się rękami i nogami, próbując zatrzasnąć
przede mną drzwi do swojego świata, swojego „bałaganu", jak to wdzięcznie
określał, nie poddawałem się. Za dobrze go znałem. Wiedziałem, że pod tą
powłoką zbudowaną ze spokoju, najzwyczajniej w świecie cierpiał. Targały nim
emocje, których sam nie potrafił zrozumieć.
Nie byłem pewny, czy był świadomy
tego, że czasem w środku nocy, podczas snu szlochał. Za dnia, kiedy otaczało go
tak wiele ludzkich dusz był opanowany. Udawał silnego, żeby nikogo nie martwić.
W samotności ciężej było mu się kontrolować. Kiedyś przez chwilę go
obserwowałem. Ten moment, w którym z bezsilności ściskał dłonie w pięści, gdy
po lekko zaczerwienionych już policzkach spływały jego słone łzy… Widok
najlepszego kumpla tonącego w rozpaczy sprawiał, że miałem ochotę sam rozprawić
się z całym złem tego świata, specjalnie dla niego. Żeby już nigdy nie
cierpiał.
Dziwne, że to wcale nie całe zło
tego świata doprowadziło go do takiego stanu. Tylko ta jedna osoba. Jedna
dziewczyna, którą tak mocno pokochał, którą stracił, za którą tęsknił, której
miłości później tak mocno się wypierał.
Często się zastanawiałem, jak to
możliwe, że po całej historii ze zdradą on wciąż ją kochał. Jakim cudem te
uczucia nie zginęły? Czy miłość może być naprawdę aż tak trwałym uczuciem?
- Louis, mówię do ciebie. –
Usłyszałem zachrypnięty głos Harry’ego, gdy w końcu ocknąłem się z zamyślenia.
Zlustrowałem Hazzę wzrokiem,
przypominając sobie moment z ostatniej nocy, w której to szloch chłopaka przekształcił
się w najprawdziwszy płacz. Zastanawiałem się, czy zdawał sobie sprawę z tego,
że wiedziałem.
A wiedziałem o wszystkim.
Wiedziałem za dużo, bo wiedziałem
więcej od niego samego.
Istniało wiele informacji, których
mu wcześniej nie przekazałem. Dlaczego? Po zerwaniu z Joy Harry nie potrafił
dojść do siebie przez kilka tygodni. Nie chciałem dołować go jeszcze bardziej.
I tak już bałem się o jego zdrowie. Po drugie – bałem się, że mógłby mnie
znienawidzić. Przestać się do mnie odzywać, dlatego, że nie powiedziałem mu od
razu, gdy tylko się dowiedziałem.
Teraz bałem się rozdrapywać stare
rany. Wolałem milczeć, choć co noc dręczyły mnie wyrzuty sumienia. Mieniłem się
jego przyjacielem, a trzymałem dla siebie sekrety jego byłej dziewczyny, do
której wciąż coś czuł. Może gdybym go uświadomił… czy wtedy w końcu przestałby
zaprzątać nią sobie myśli?
- Louis! Zejdź na ziemię, ja
naprawdę nie wiem, co robić! – Podniósł głos. Najwidoczniej miał już dość
ciągłego powtarzania mojego imienia. W efekcie bonusowo oberwałem od niego w
ramię z całej (niemałej) siły.
- O co chodzi? – zapytałem w końcu, zniesmaczony
wybuchem złości przyjaciela.
Kędzierzawy zmarszczył brwi i
spuścił nieco głowę w dół. Jego oczy zaczęły wędrować po wszystkich zakamarkach
naszego wspólnego pokoju, po czym z łatwością poznałem, że czuje się
skrępowany.
- Zastanawiam się, czy do niej nie
zadzwonić… - Wyrzucił z siebie te słowa na jednym wydechu.
- Do…? – zapytałem, nie wiedząc o
kim konkretnie myślał chłopak.
- Do Joy. Myślisz, że to dobry
pomysł? – Coś ukuło mnie w sercu, gdy dostrzegłem nadzieję w jego zaczerwienionych
oczach.
- No pewnie. Dzwoń, co masz do
stracenia – powiedziałem, siląc się na entuzjazm.
- Naprawdę tak myślisz?
Westchnąłem, kręcąc głową. Odczekałem
chwilę, dzielnie wpatrując się w te zielone tęczówki. Oczy Harry’ego od zawsze
były otwartą bramą do jego serca. Wystarczyło w nie spojrzeć, by wiedzieć, co
grało mu w duszy.
- Nie, staram się tylko być dobrym
kumplem, który nie wyśmiewa wszystkich twoich pomysłów – odpowiedziałem szczerze.
Choć zbeształ mnie spojrzeniem, na jego twarzy
pojawił się cień uśmiechu, co niezmiernie mnie ucieszyło. Oprócz tego
sztucznego gestu, który sprzedawał na koncertach i na zdjęciach, dawno nie
widziałem jego uśmiechu. Zdążyłem zatęsknić za tymi dołeczkami w jego
policzkach, za którymi tak strasznie szalały nasze fanki.
- Naprawdę nie wiem jak ci pomóc w
tej sytuacji. Jeżeli ci na niej zależy – dzwoń. Jeżeli wciąż ją kochasz –
dzwoń. Jeżeli poczułeś coś do Ines – nie dzwoń. – Wyliczałem na palcach.
- Musiałeś wyciągać na wierzch
sprawę z Ines? – rzucił, wzdychając.
Wzruszyłem ramionami, posyłając mu
uśmieszek niewiniątka.
- Tommo, w tym momencie patrzysz na
mnie tak, jak gdybyś wiedział o mojej sytuacji dosłownie wszystko. Ale nie wiesz,
Louis. – Spojrzał na mnie wymownie. Przybrałem kamienny wyraz twarzy, próbując
nie zdradzać żadnych emocji, które targały mną od wewnątrz. – Spójrzmy prawdzie
w oczy. Ty nie wiesz, jak to jest, kiedy kompletnie nie rozumie się własnych
uczuć. Bo ty znalazłeś Eleanor, znalazłeś miłość.
Miałem ochotę osunąć się niżej na
kanapie i odetchnąć z ulgą. Zaczęty przez Harry’ego temat wcale nie prowadził
do ówczesnych wydarzeń, nie musiałem się przed nim tłumaczyć. Jednak, gdy
ponownie spojrzałem w jego ogromne, zielone tęczówki, którymi próbował
przekazać mi zakodowaną wiadomość, mówiącą „gratuluję, chłopie, odnalazłeś
spokój”, coś we mnie pękło.
Ile jeszcze mogłem okłamywać swojego
najlepszego przyjaciela? Za każdym razem, kiedy schodziliśmy na grząskie tematy
Joy, ściskało mnie w żołądku, a moje sumienie krzyczało, bym w końcu
opowiedział mu całą historię. Miałem tego dość. Musiałem w końcu coś z tym
zrobić. Najlepszym sposobem było przezwyciężenie lęku przed utratą kontaktu z Harrym
i wyłożenie kawy na ławę.
Psychicznie zacząłem już
przygotowywać się na nadchodzącą falę gniewu i złości. Miałem nadzieję, że
tylko na tym się skończy. Jedyne, czego tak naprawdę bym nie zniósł, było to
uczucie, że sprawiłem komuś zawód. Że straciłem jego zaufanie.
Z uśmiechem na ustach
przekroczyliśmy próg Starbucks’a. Zgodnie stwierdziliśmy, że spędzenie całego
wolnego dnia w domu nie było najlepszym wyjściem. Po kilku godzinach po prostu zrobiło
się nudno, gdyż żadne z nas tak naprawdę nie miało ochoty na oglądanie filmów,
a i nie chcieliśmy rezygnować z ładnej pogody, którą matka natura w końcu
obdarzyła Londyn.
Blondyn skierował się do wolnego
stolika w kącie, po drugiej stronie sali, podczas gdy ja udałam się do kasy, by
złożyć zamówienie.
Podałam kilka monet blondynce, czekając na
zamówione specjały. Nie miałam nic przeciwko płaceniu za nas obojga. Wręcz
przeciwnie – jako niezależna kobieta, która od kilku dni szuka pracy na
wakacje, naprawdę cieszyłam się, że mogłam to zrobić.
Sięgnęłam
po kubki z gotową kawą w środku i posłałam szeroki uśmiech pracownicy, która
obrzuciła mnie w zamian gniewnym spojrzeniem. Cóż, może po prostu nie miała
zbyt dobrego dnia?
-
Więc, doczekam się odpowiedzi? – zaśmiałam się, siadając naprzeciwko chłopaka.
-
Ile mam ci oddać? – rzucił znienacka.
Odchyliłam
głowę do tyłu, wzdychając teatralnie. A sądziłam, że doszliśmy do porozumienia
w tej sprawie.
-
Nie wygłupiaj się, Niall – mruknęłam, besztając go spojrzeniem.
Zmarszczył
brwi, patrząc na mnie wymownie. Milczał przez chwilę, zapewne w myślach
kalkulując jak szybko przekonałby mnie do swoich racji. Wiedział, że zajęłoby
mu to prawdopodobnie cały pobyt w Londynie, więc pokręcił tylko głową i
delikatnie się uśmiechnął.
-
Dobra, ale następne sześć kolejek – ja stawiam. – Zapowiedział poważnym tonem.
-
Sześć? – Wybuchłam śmiechem, sięgając po swoje cappuccino. – Daj spokój, już
niedługo znajdę sobie pracę. W końcu. Wtedy nie będziesz miał nic do gadania,
bo i tak stanowczo za dużo na mnie wydajesz.
-
Wcale na ciebie dużo nie wydaję – zaprotestował szybko. Dopiero po chwili
dotarło do niego znaczenie pierwszej części mojej wypowiedzi, więc dodał: - A
ty nie będziesz pracować w wakacje. Zapomniałaś, że lecisz z nami do USA? –
zapytał wciąż nie rezygnując z poważnego tonu.
Zerknęłam
na niego niepewnie, upijając kolejny łyk gorącego napoju. Przekrzywił głowę
tak, że jego fullcap o mały włos nie spadł na ziemię. Poprawił go szybko, by
ochronić tę olśniewającą biel przed kontaktem z brudną podłogą. Pokręciłam
głową z rozbawieniem.
- Dzięki za zaproszenie, ale chyba
nie skorzystam – zaśmiałam się.
- Ans, obiecaj mi, że to
przemyślisz.
- Oczywiście, że to przemyślę.
Przecież nie wezmę byle jakiej posady – droczyłam się z nim. Westchnął
teatralnie.
- Wiesz, że nie o tym mówię.
- Wiem, Nialler, wiem. Obiecuję ci,
że to przemyślę – powiedziałam te słowa, niczym regułkę przy odpowiedzi. –
Szczęśliwy?
- Cholernie – rzucił nieco oburzony
moim zachowaniem.
Przewróciłam oczami w odpowiedzi. Nie
chciałam, żeby się dąsał. Zmieniłam więc temat rozmowy, by szybciej zapomniał o
moim negatywnym nastawieniu, co do wakacyjnego wyjazdu.
- Skoro omówiliśmy już co nieco
nasze plany na wakacje… - Spojrzałam na niego wymownie. – To w końcu możesz mi
odpowiedzieć na pytanie. Jak tam praca z Demi?
Wyprostował się nieco, sięgając po
swoją kawę. Dostrzegłam lekki uśmiech na jego ustach. Nie do końca byłam
przekonana, co spowodowało ten gest: moja nagła zmiana tematu, czy wspomnienie
związane z pracą nad singlem z nową znajomą. Druga opcja zdecydowanie nie
przypadłaby mi do gustu, więc postanowiłam udawać, że owa druga opcja wcale nie
istnieje.
- Dobrze. Może nawet bardzo dobrze –
powiedział szczerze, spuszczając wzrok na swoje dłonie. – Na razie cały czas
jesteśmy na etapie ćwiczeń i dopracowywania szczegółów, ale wszystko zmierza w
dobrym kierunku. Wszyscy jesteśmy zadowoleni, że to właśnie ją wybrał management.
- A jaka ona jest? Wiesz… tak w
prawdziwym życiu? – zapytałam, nie podzielając póki co entuzjazmu chłopaka.
- Jest naprawdę przemiłą osobą.
Gdybyś ją teraz poznała, zaprzyjaźniłybyście się w oka mgnieniu – zaśmiał się. –
Macie podobne do siebie charaktery. – Szeroki uśmiech wpełzł na jego usta.
Próbowałam odpowiedzieć podobnym
gestem, jednak była prawie pewna, że wyszedł z tego zaledwie nieszczery grymas.
Pięknie,
teraz pomyśli, że jesteś piekielnie zazdrosną wariatką, usłyszałam swój głos
w głowie.
Jednak moje przypuszczenia okazały
się być błędne, gdyż na moje dziwne zachowanie Niall nie zwrócił najmniejszej
uwagi. Opowiadał dalej, jak gdyby nigdy nic, spoglądając przez okno lokalu.
- Ostatnio pokazałem jej napisane
przeze mnie piosenki. Była pod wrażeniem. Powiedziała, że z tych kawałków to
nawet wyszedłby niezły solowy album. No, ale wiesz, powiedziałem jej, że to się
raczej nie wydarzy, bo z chłopakami skupiamy się tylko na naszej wspólnej
twórczości – kontynuował. W jego oczach widziałam dumę i cholerną radość.
Cóż, powinnam się cieszyć, że jedna
ze światowych gwiazd podziwiała pracę mojego chłopaka. Jednak moją uwagę
przykuło coś innego. Mianowicie – nie miałam bladego pojęcia, że Niall napisał
tyle utworów. Wiedziałam, że często się tym zajmuje w wolnym czasie, ale nigdy do
tej pory nie pokazywał mi swoich dzieł. Jedyne, co miałam okazję usłyszeć, to fragment
utworu, który napisał specjalnie dla mnie. Ale nawet to słyszałam przez
przypadek.
- No… to się cieszę – powiedziałam, nawet nie starając się ukryć nieszczerości słyszalnej w moim głosie.
W końcu oderwał wzrok od Londynu
skąpanego słońcem tuż za oknem i skupił całą swoją uwagę na mojej osobie.
Najpierw zlustrował mnie wzrokiem, próbując zrozumieć, o co mi chodzi tym
razem. Po chwili na jego ustach zawitał szelmowski uśmiech, którego niestety
wcale nie kupiłam z dostawą do domu.
- Czy ty jesteś zazdrosna, panno
Tomlinson? – zapytał, nawet nie starając się ukryć pewności siebie, która nagle
w niego wstąpiła.
Nie.
Naprawdę bardzo się cieszę, że zacieśniasz więzy z utalentowaną, młodą, piękną
kobietą sukcesu!
- Nie, no co ty. Mów dalej, po
prostu się zamyśliłam i… ten… - Zaczęłam rozsiewać wokół siebie perfidne
kłamstwa.
Odchrząknął znacząco, po czym
kontynuował snucie swojej opowieści:
- Tak, więc… na czym to ja… a, wiem.
Kiedy jej się w końcu udało zabrać jedną z kartek od razu pokazała ją reszcie
zespołu. Zdenerwowałem się, bo w końcu pokazała im nawet nie pytając mnie o
zdanie, ale jak zobaczyłem zdumione miny chłopaków, to w ogóle zapomniałem, że
miałem zacząć się z nią kłócić. Stanęło na tym, że jeden z moich utworów
prawdopodobnie trafi na nasz następny krążek! – Zakończył radośnie.
Uśmiechnęłam się niemrawo, myślami
wciąż krążąc wokół swoich dziwnych teorii, które znikąd pojawiały się w moim
umyśle.
Czy to byłoby możliwe, żeby ta więź,
którą tworzą między sobą z Lovato, przeistoczyła się kiedyś w coś większego, niż
mieliśmy my?
Niż macie! – poprawił mnie
tajemniczy Głos.
- To świetnie – mruknęłam,
odstawiając pusty kubek po kawie na stolik.
- No, dobra. O co chodzi? – zapytał,
sprowadzając mnie tym na ziemię.
Spojrzałam na niego nieco zaskoczona
szorstkością w jego głosie.
- O nic. Przecież nic nie mówię –
odpowiedziałam spokojnie na ten dziwny atak z jego strony.
- Przecież widzę, że coś nie gra. Po
pierwsze: masz rządzę mordu w oczach. A po drugie: no właśnie, nic nie mówisz.
To do ciebie trochę niepodobne. – Tłumaczył spokojnie. – To na mnie jesteś zła?
Powiedziałem coś nie tak?
- Nie wiem, co myśleć o tym, że
Lovato poznała twoje wszystkie utwory, kiedy to ja nawet nie wiedziałam o ich
istnieniu – rzuciłam, nim zdążyłam ugryźć się w język.
Odwróciłam wzrok. Nawet nie chciałam
widzieć tego zszokowanego wyrazu twarzy. W myślach karciłam siebie i swój
niewyparzony język, wykręcając sobie przy tym palce u rąk pod stolikiem.
Wodziłam wzrokiem za kobietą ubraną
w czerwony płaszczyk, która szła po drugiej stronie ulicy. Ona na pewno nie
miała nigdy takiego problemu z facetem, pomyślałam.
- Po prostu nie było okazji, żeby ci
je wszystkie pokazać.
- Nie było też okazji, żeby o tym
opowiedzieć – dodałam cicho.
Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy.
Atmosfera robiła się coraz to gęstsza z każdą kolejną minutą milczenia.
Rozważałam nawet wyjście z lokalu, powrót do domu. Byłam ciekawa, czy gdybym
tak po prostu wyszła – poszedłby za mną?
Podniósł się z miejsca, zupełnie,
jak gdyby czytał mi w myślach. Serce podskoczyło mi do gardła. Obserwowałam
kątem oka, jak przechodzi dookoła stołu i siada po drugiej stronie, tuż obok
mnie. Zamrugałam kilka krotnie, by odgonić łzy napływające do moich oczu.
Przez chwilę naprawdę sądziłam, że
sobie pójdzie.
- Przepraszam – szepnął, obejmując
mnie ramieniem. – Nie przemyślałem tego. Mogłem ci wcześniej pokazać te utwory,
w końcu nie są jakąś wielką tajemnicą. Po prostu sądziłem, że są… niegotowe. –
Zawahał się, jednak dokończył spokojnie: - Ona zajmuje się pisaniem od dziecka.
Miałem nadzieję, że mi pomoże, jakoś podpowie. Okazało się, że nie miała w czym
pomagać – zaśmiał się, pocierając dłonią moje ramię.
- Pokażesz mi je kiedyś, prawda? –
zapytałam, posyłając mu, tym razem, naprawdę szczery uśmiech.
- Oczywiście. Wszystkie, dosłownie
wszystkie. – Pocałował mnie w policzek. – Wiesz, jest jeden utwór, którego nie
pokazałem Demi. Słyszałaś go tylko ty. W pewnym sensie, ten utwór należy do
ciebie – zaśmiał się, próbując poprawić mi humor.
Cóż, udało mu się mnie rozweselić,
ale nie wyzbyć się całkowicie zazdrości. Czułam, że z tego powodu wyniknie
więcej problemów. Wolałam jednak trzymać te złe przypuszczenia daleko od
siebie. Przynajmniej przez ten jeden dzień.
- Chyba jeszcze nie wszystko jest w
porządku, co? – dopytywał się. Spojrzał w moje oczy, wyczytując wszelakie obawy
i negatywne emocje. Że też nie potrafiłam zatrzasnąć przed nim tej furtki do
mojego serca i moich uczuć.
Podniósł się lekko do góry i sięgnął
do kieszeni swoich spodni. Zaintrygowana lustrowałam jego ruchy. Wyciągnął
niewielki skrawek papieru, złożony kilka razy. Przez chwilę wpatrywał się w
kartkę, a w jego oczach dostrzegłam radość pomieszaną z… niepewnością?
- Czy to sprawi – wręczył mi kartkę –
że w końcu mi uwierzysz, że jesteś jedyną dziewczyną, której potrzebuję, której
pragnę i którą kocham? – zapytał, nie spuszczając ze mnie wzroku.
Moje ciało zalała fala gorąca. Lekko
drżącymi rękami zaczęłam rozkładać papier, zastanawiając się, co też mogło się
kryć w środku. Przez chwilę myślałam, że jest to jeden z tekstów, które napisał
niedawno. Których nikt jeszcze nie widział. Jednak moim oczom ukazało się coś
zupełnie innego. Coś tak słodkiego, że nie potrafiłam powstrzymać tych kilku
łez, które spłynęły po moim policzku ze szczęścia.
Na kartce widniało ogromne serce, w
którego środku umieszczone były nasze inicjały i ozdobny napis „na zawsze”. Machinalnie
przyłożyłam dzieło chłopaka do piersi, przymykając na chwilę oczy. Chciałam
zapamiętać tę chwilę na długo. Żeby móc do niej wracać, kiedy będziemy na dole,
ażeby dzięki niej znów wracać na wyżyny.
- Od jak dawna o tym wiesz? –
zapytał nienaturalnie spokojnym głosem.
Siedział skulony na kanapie, naprzeciwko
mnie. Opierał się łokciami o kolana, dłońmi co chwilę przeczesując włosy.
Zmrużył oczy, jak drapieżnik gotowy do skoku na ofiarę, a usta zacisnął w wąską
linię.
- Dowiedziałem się dzień po waszym
zerwaniu – odpowiedziałem drżącym głosem.
Milczał przez chwilę, wpatrując się
w dywan.
Przez chwilę zastanawiałem się, czy
nie zostawić go w samotności. Wolałem jednak poczekać, aż skończy zadawać mi
pytania. Aż sam powie, że potrzebuje czasu, przestrzeni.
- Czyli, że to nie był jednorazowy
wybryk? Ona była z nim… przez cały ten czas?
- Tak. Od czasu tej imprezy u
Jennifer, na której byliście wtedy tak ostro pokłóceni, że ze sobą nie
rozmawialiście. Tam go poznała.
- A więc to wszystko było cholernym
kłamstwem – warknął, gwałtownie podnosząc się z miejsca.
Z całej siły kopnął w szklany
stoliczek do kawy, który pod wpływem siły uderzenia, stłukł się na kilka
drobnych kawałków. Chłopak zaczął nerwowo przechadzać się w tą i z powrotem, mamrocząc
coś pod nosem.
- Nawet wtedy jej nie zależało! Już
wtedy kłamała, że kocha! – warczał pod nosem. Z każdym kolejnym zdaniem,
podnosił głos. Nim zdążyłem zauważyć, krzyczał.
W tym samym czasie ja biłem się z
myślami. Czy dobrze zrobiłem, mówiąc mu prawdę? Przeze mnie czuł się jeszcze
gorzej. Był załamany, bo roztrzaskałem w proch obraz jego idealnej dziewczyny.
On był gotów jej przebaczyć. Cały czas
trzymał się swojej wersji wydarzeń. Twierdził, że za bardzo zbliżył się do Joy.
Że przez to dziewczyna chciała go odtrącić, więc go zdradziła.
Prawda bolała dwa razy mocniej.
Czarnowłosa zdradzała go przez cały czas. Tamtego dnia, gdy całowała się z
rudzielcem na oczach Harry’ego po prostu postanowiła się go pozbyć. Nie miała
innego pomysłu na sensowne zerwanie, w końcu wszystko tak dobrze im się
układało…
- Cholera, Louis, nie mogłeś mi tego
powiedzieć wcześniej? – Skierowane do mnie słowa wypowiedziane były na jednym
wydechu.
Styles był bliski płaczu. Był
roztrzęsiony, przez co tak naprawdę ledwo mówił.
Przebiłem się przez mur spokoju i
opanowania, który wokół siebie wybudował i doprowadziłem go na skraj klifu, by
mógł wskoczyć w wir emocji, z którymi tak ciężko było mu sobie poradzić.
Brawo, Louis. To się nazywa pomóc
przyjacielowi w potrzebie.
~*~
Przybywam z kolejnym rozdziałem, by znowu troszkę poplątać, jak to mam w zwyczaju. Teraz pozagłębiamy się trochę w życiu Hazzy, jeżeli złapię po drodze jakąś dobrą inspirację, to już niedługo będzie więcej wiadomo na temat Joy. A później przerzucimy się na Ines i jej zespół. Nie bójcie się, pamiętam o istnieniu Sol, u niej wszystko w porządku, jeżeli ktoś jest ciekaw :3
Ogłaszam wszem i wobec, że w końcu pomału nadrabiam zaległości na Waszych blogach. Niedługo będę musiała zabrać się za generalne porządki w linkach, nawiasem mówiąc. Niestety kilka blogów zawiesiło działalność, w linkach wciąż widnieją nieistniejące już historie.
Tak mówiąc już poza nawiasem, to zachęcam do zaglądania do "Najświeższych informacji" od czasu do czasu. Tam pojawiają się wszelakie informacje na temat nadchodzących zmian na blogu lub nowości, także dość przydatny zakątek jak mniemam.
Pozdrawiam cieplutko i życzę wszystkiego dobrego!
Hej!
OdpowiedzUsuńRozdział był tak słodki, że prawie odpłynęłam. Kocham te sceny między Niallem i Anyą. Dobrze, że jest zazdrosna bo to znaczy, że faktycznie go kocha.
Nie dziwię się Louisowi. Sama miałam kiedys podobną sytuację.
Hm... przyznam szczerze, że bardziej podobały mi się poprzednie szablony. Byli na nich główni bohaterowie. Nie piszę, że jest brzydki, bo wcale nie jest, ale tamte bardziej pasowały do opowiadania.
Pozdrawiam :*
Dałaś mi do myślenia. Zgadzam się z Tobą w stu procentach co do szablonu. Że te, z głównymi bohaterami są lepsze. Dlatego od razu wzięłam się za zmiany. Jak teraz? :d
UsuńTeraz jest idealnie <3
UsuńNo i jest ! Piękny rozdział ! Naprawdę piękny ! Szkoda, że robisz tak długie przerwy !:( Biedny Hazza, nie ma szczęścia w miłości. Może jak wrócą do Londynu, to coś z Inez... No cóż. Lou dobrze, że w ogóle opowiadział mu o tym. Niech się teraz Harry w końcu otrząśnie. Demi, Demi - przez Ciebie są problemu w związku !!!
OdpowiedzUsuńNiall jest słodki.
Fajny szablon.
Czekam na następny!
Zapraszam do mnie :
http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com
Wpadłam tu przypadkiem, szczerze mówiąc zaczęłam czytac i powoli powoli brnęłam do przodu. Teraz nie mogę się uwolnić :( To jest tak świetne, że aż ubolewam nad sobą widząc jak piszesz. Niall i Anya, ubóstwiam ich <3
OdpowiedzUsuńCo do Harrego, po prostu żal mi chłopaka :c
Zapraszam: fame-took-her-love.blogspot.com może ci się spodoba :)
Czytam od niedawana , ale mogę od razu napisać , że się zakochałam :P Blog boooski i mam nadzieję , że dalej taki będzie :)
OdpowiedzUsuńZapraszam przy okazji do siebie :) Może nie o One Direction , ale mam nadzieje ze sie spodoba :)
http://zyciebezciebiejestjakzyciebezserca.blogspot.co.uk/
<3
OdpowiedzUsuńTwoje rozdziały mi się bardzo podobają. Zabiłabym się chyba gdybyś zawiesiła blog. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział. :)
OdpowiedzUsuńRozpłynęłam się tak dużo razem Nialla i Anya <3
OdpowiedzUsuńJak dla mnie to było idealne ;)
I ta jej zazdrość, no po prostu prze :D
Ale spokojnie kochanie na pewno nie masz o kogo być zazdrosna, co tam taka Demi :P
Niall ją kocha całym serduchem widać to! I za to ja go kocham :D
Biedny Harry, dlaczego akurat padło na niego? ;(
Czekam na następny ;))
Pozdrawiam,
M.
http://stay-out-from-me.blogspot.com/
http://one-day-with-them.blogspot.com/
http://four-other-worlds.blogspot.com/
Jak zwykle jest świetny! :)
OdpowiedzUsuńOh, przeczytałam wszystko! No, a teraz czas na komentarze od kochającego Cię żółwia/ślimaka. ♥
OdpowiedzUsuńNajlepsze jest to, że wyobrażam sobie chłopaków mających dość marudzenia Horana. Widzę jak papla jak najęty, jak reszta przewraca oczami i wymienia między sobą znaczące spojrzenia ;D Ale przecież Nialler tak bardzo kocha An. Więc no dzieli się tą radością z innymi. A to że nie ma umiaru to inna kwestia ;D
Hm, wahania Louisa... No skomplikowana sprawa. Ale chyba lepiej późno niż wcale. Mogą być spięcia, ale jeśli się naprawdę przyjaźnią to wszystko w końcu się układa. Tak powinno być, co nie?
Niech An leci z nimi do Stanów. Oh, nie to przemyśli i leci. Będzie ciekawie. Przecież oni umrą bez siebie. Lecieć powinna. Ja bym ją tam wysłała z nimi. Tak, tak.
A poza tym... Demi. Też byłabym zazdrosna. No jasne, że tak. Myślę, że każdej dziewczynie suszyłoby to głowę. Te pytania, różne chore wyobrażenia. Przed tym chyba nie da się tak po prostu uciec. Nawet jeśli chłopak tak bardzo zapewnia, że kocha. Wierzyłabym, ale gdzieś podświadomie i tak nienawidzi się tej "drugiej" dziewczyny.
No, buziaki po raz pierwszy ♥