tag:blogger.com,1999:blog-49701535235698520572024-03-14T04:20:27.775+01:00"I'm here for you" [zakończone]Martishttp://www.blogger.com/profile/00031033110772366437noreply@blogger.comBlogger70125tag:blogger.com,1999:blog-4970153523569852057.post-29738529655445903552017-09-23T22:53:00.000+02:002017-10-26T00:04:51.317+02:00Epilog: Dwa złamane serca, cztery obietnice<div style="text-align: justify;">
<br />
<br />
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
- Lukey, jak możesz tak mówić po tym wszystkim, co razem przeszliśmy? Myślałam, że...<br />
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
- Że co? Że teraz jak posypało ci się z Horanem, to rzucisz mi się w ramiona i wszystko będzie jak kilka lat temu? Odtrącałaś mnie już dziesiątki razy, wybrałaś jego - warknął. W słowach była wściekłość, ale oczy wciąż wyrażały nadzieję.<br />
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
Raniłam go niejednokrotnie i wiedziałam, że chociaż wciąż mogłam liczyć na jego obecność... nie był już tym samym człowiekiem, którego znałam. Najgorzej bolał fakt, że to ja go zmieniłam. Moim niezdecydowaniem, szaleńczą pogonią za miłostką, w którą tak uporczywie wierzyłam, że przetrwa. Choć w głębi duszy wiedziałam, że to nie Horan jest miłością mojego życia, nie chciałam przyjąć tego do wiadomości. Oddałam Niallowi wszystko, co miałam - całą moją duszę, całe serce. Jak po tym wszystkim miałam tak po prostu odpuścić?<br />
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
Miłość blednie, serce łamie się raz po raz, a na końcu nie ma już nikogo, kto mógłby pomóc mi się znowu podnieść. Bo goniąc za przyszłością z Horanem, odtrąciłam wszystkich, którym na mnie zależało. Nawet Luke, ten, który kochał mnie całym sercem, teraz patrzył na mnie, jakby widział mnie po raz pierwszy w życiu.<br />
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
- Uważasz, że powinnam zostać z Niallem? Być nieszczęśliwą do końca życia tylko dlatego, że kiedyś myślałam, że tak wygląda związek?<br />
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
- Nie wiem, co powinnaś zrobić. Szczerze, to sam nie wiem, co ja tu robię. - Wahał się przez chwilę, uciekając ode mnie wzrokiem. Gdy w końcu zdecydował, że wszystko z siebie wyrzuci, utkwił spojrzenie w moich oczach. - Kiedy do mnie zadzwoniłaś zapłakana, chyba na chwilę zapomniałem o wszystkim, co zrobiłaś przez ostatnich kilka miesięcy. Rzuciłem ci się na pomoc... chyba z nawyku. Bo tak naprawdę wcale nie chcę tu być. Nie chcę znowu rozwiązywać twoich problemów z Horanem. - To bolało jeszcze bardziej, kiedy wbijał sztylet patrząc mi głęboko w oczy. - Pamiętasz, jak siedziałem przy tobie dzień i noc, w każdej wolnej chwili, gdy leżałaś w szpitalu? Byłem na każde twoje zawołanie, na każdy twój telefon, bo tak cholernie mi na tobie zależało. I miałem nadzieję, że może jak wreszcie zobaczysz, kto się zjawia, gdy tego potrzebujesz... to może wreszcie zrozumiesz, że to mnie powinnaś gonić. To mnie powinnaś nazywać "miłością życia", nie jakiegoś patafiana, który cię zdradza, który cię nie szanuje, który nawet nie był przy tobie, bo podobno się bał. To jedna z najgorszych wymówek, jakie słyszałem - ciągnął. Zaczęły uginać się pode mną kolana. Teraz naprawdę czułam, że go tracę. To było oficjalne zamknięcie wszystkiego, co do tej pory między nami było. Ostatni moment, by temu zapobiec... a mi brakowało słów. Gdy wreszcie przyszedł czas na rozmowę, nie wiedziałam co powiedzieć. - Wiesz jak ja byłem przerażony, gdy wyznałem ci, że cię kocham? Gdy przyszedłem z kwiatami do twojego domu? Mogłem zastać Horana, mógł tam być cały tabun jego kumpli, gotowych przetrzepać mi skórę za takie cyrki, ale zrobiłem to, bo to był jeden z niewielu sposobów, by pokazać ci, że wciąż o tobie pamiętam. Bałem się za każdym razem, gdy na nowo próbowałem cię zdobyć, ale nigdy nie przeszkodziło mi to w byciu obok. Horanowi przeszkodziło. A ty i tak wybrałaś jego.<br />
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
Nie byłam pewna, czy to gra świateł, czy w jego oczach naprawdę zalśniły łzy. Luke zawsze zgrywał twardziela, jakby nigdy na niczym mu nie zależało. A teraz stał przede mną, obnażony z uczuć, emocjonalnie nagi, bezbronny. On tak bardzo się przy mnie zmieniał. Otwierał się przede mną, mimo że tyle razy już go zraniłam.<br />
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
- Lukey?<br />
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
Nie zdobyłam się na nic więcej, oprócz jego imienia. Czułam, jak ogarnia mnie panika. Nie mogłam go stracić. Nie teraz, kiedy wreszcie była jakakolwiek szansa na ułożenie życia od nowa. Na pójście tą drogą, która zapisana była nam od dawna. Którą rzuciłam w cholerę, goniąc za niespełnionymi obietnicami szczęśliwego życia. Od paru miesięcy nie byłam szczęśliwa. Czasem zdarzały się chwile przebłysku, ale oprócz nich... czułam się jak roztrzaskana porcelanowa lalka.<br />
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
Nie spuszczał ze mnie wzroku. Intensywność jego spojrzenia sprawiała, że bałam się jeszcze bardziej. Jeżeli źle to rozegram - to koniec, pomyślałam.<br />
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
- Jestem idiotką. Jestem głupia i niedoświadczona. Tak naprawdę nawet nie wiem, jak w to wszystko się wpakowałam. Ciebie tak długo nie było... nie odzywałeś się. Byłam pewna, że już o mnie zapomniałeś, że skoro nigdy nie odpowiedziałeś na moje wyznanie miłości, to znaczy, że nigdy mnie nie kochałeś i ja też mogę o tobie zapomnieć. Więc jak pojawił się Niall, po prostu rzuciłam się na głęboką wodę. Nie mogłam całe życie się powstrzymywać tylko dlatego, że w młodości kogoś kochałam. I na początku naprawdę było nam dobrze. Ale zapłonęliśmy za szybko, równie szybko się wypaliliśmy. Teraz oprócz sentymentu i resztek miłości, nie czuję nic więcej do Horana. Po tych wszystkich zdradach, po tym, jak łatwo godził się na przerwę od nas, jak wcale o mnie nie walczył... To nie jest miłość mojego życia.<br />
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
Hemmings wyglądał jak posąg. Nie ruszał się, prawie nie mrugał. Oddałabym wszystko, co mam, żeby wtedy móc podsłuchać jego myśli.<br />
- Luke... wiele spieprzyłam w życiu. Chciałabym cofnąć się w czasie i tyle rzeczy zrobić od nowa, lepiej, tak, żebym teraz mogła z uśmiechem patrzeć wstecz. Ale najbardziej chciałabym cofnąć się do tego momentu, kiedy byłeś przy mnie w szpitalu i tam powiedzieć ci, że zawsze zajmowałeś najważniejsze miejsce w moim życiu. Nawet będą z Horanem, myślałam o tobie. Przecież to nie było normalne. Od razu mogłam zrozumieć... po prostu ty byłeś dla mnie ważniejszy. Zawsze liczyłeś się ty i twoje zdanie.<br />
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
- Nie mów tego, czego będziesz później żałować - warknął ostrzegawczo, ale na mnie nie zrobiło to większego wrażenia.<br />
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
- Luke, to ty zawsze byłeś dla mnie najważniejszy. Przepraszam, że tyle czasu zajęło mi zrozumienie swoich własnych uczuć, ale teraz już wiem.<br />
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
- Anya, nie mów tego, czego nie możesz...<br />
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
- Kocham cię, Luke.<br />
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
Zanim usłyszałam jakąkolwiek odpowiedź, rozdzwonił się jego telefon. Pierwsze nuty nieznanej mi, spokojnej melodii zamiast ukoić moje nerwy, tylko je spotęgowały. Zagryzłam wargę, gdy blondyn wreszcie odwrócił ode mnie spojrzenie. Ja też widziałam imię tej latawicy na wyświetlaczu.<br />
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
- Kurwa - szepnął pod nosem.<br />
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
Teraz to było jasne. Albo ona, albo ja.<br />
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
To był jeden z niewielu momentów, gdy parę sekund zmieniło się w całą wieczność. Patrzyłam, jak walczy sam ze sobą. Niewidzialny sztylet już kreślił najgłębszą ranę na mojej piersi, jaką kiedykolwiek otrzymałam od życia, kiedy Hemmings przykładał telefon do ucha. Wedy spojrzeliśmy sobie w oczy i czas się zatrzymał. Kontury świata robiły się coraz bardziej rozmazane, pierwsze słone krople spływały już po moich policzkach.<br />
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
Poczułam napływające fale poczucia winy. Nawet jeżeli nie ufałam Ines, w ostatnim czasie dała mu więcej uwagi i szczęścia, niż ja w ciągu ostatnich paru miesięcy. Zniszczyłam wszystko w parę sekund, dwoma słowami, jednym wyznaniem, które prawdopodobnie zmieni nie tylko nasze relacje, ale także ich. Luke miał prawo być szczęśliwy, a ja nie miałam żadnego prawa mu tego odbierać. Byłam okropnym człowiekiem, który nie zasługiwał na księcia z bajki.<br />
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
<br />
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
- Ines, to koniec - powiedział do rudzielca i nie czekając na jej odpowiedź, po prostu się rozłączył.<br />
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
Serce przestało bić, świat przestał się kręcić, wszystko stało się jeszcze bardziej rozmazane, gdy Luke pokonał dzielącą nas odległość i zrobił to, na co mi nie starczyło odwagi. Jego ciepłe dłonie zakryły moje policzki, nasze spojrzenia się spotkały. Wspomnienia o pierwszym pocałunku w parku powróciły. Wtedy było cudownie, ale teraz o niebo lepiej. Bo teraz już wiedziałam, że właśnie tego chcę, tego potrzebuję.<br />
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
Luke się nie spieszył. Kosztował tej chwili całym sobą, jakby za chwilę to miało okazać się żartem albo snem. Jakby miał się obudzić sam, dysząc ciężko i modląc się, by zasnąć jak najszybciej i wrócić do tego właśnie momentu. Też miałam dziwne wrażenie, że za chwilę wszystko się posypie. Do tej pory za dużo razy przechodziliśmy przez podobne momenty, które zawsze kończyły się bólem. Zazwyczaj gdy mnie całował, uciekałam. Pojawiało się poczucie winy, nie mogłam się nim nacieszyć, bo oficjalnie mogłam całować tylko Horana. Teraz Luke smakował wolnością. Przyciągnęłam go bliżej siebie, przywarłam do niego całym ciałem. Pasowaliśmy do siebie jak ostatnie dwie zaginione części układanki. I wreszcie wszystko ułożyło się w całość.<br />
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
Powolne smakowanie chwili szybko stało się nudne, więc obydwoje przyspieszyliśmy tempa. Nasze dłonie wędrowały po spragnionych ciałach, łapczywie zdobywając nowych doświadczeń. Pomału traciłam oddech, kręciło mi się w głowie, ale nie chciałam tego przerywać. Mimo iż teraz miałam go tylko dla siebie, wciąż bałam się, co się wydarzy, gdy wrócimy do rzeczywistości.<br />
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
Nie złożyliśmy żadnej obietnicy. Nie wiedziałam, co siedziało w jego głowie, jaki miał plan, jak chciał to wszystko dalej rozegrać. Dlatego całkowicie oddałam się tylko tej jednej chwili.<br />
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
Tak jakby następna miała nigdy nie nadejść.<br />
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
Delikatnie popchnął mnie na łóżko, znalazł się tuż nade mną. Wtedy przerwał nas pocałunek i spojrzał mi w oczy. O dziwo wcale nie spanikowałam. To wszystko wydawało się być takie naturalne i odpowiednie. Nagle pożałowałam, że nigdy nie robiliśmy tego wcześniej.<br />
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
- "<i><span style="background-color: white; color: #110600; font-family: "times new roman" , "times" , "freeserif" , serif; font-size: 15.4px;">My mamy coś, czego wy z Niallem nie macie. Mamy wspólną historię. Znamy się szmat czasu i nie możesz zaprzeczyć temu, że </span><span style="background-color: white; color: #110600; font-family: "times new roman" , "times" , "freeserif" , serif; font-size: 15.4px;">zawsze</span></i><span style="background-color: white; color: #110600; font-family: "times new roman" , "times" , "freeserif" , serif; font-size: 15.4px;"><i> coś między nami było.</i>"</span></div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
<span style="color: #110600; font-family: "times new roman" , "times" , "freeserif" , serif;"><span style="background-color: white; font-size: 15.4px;">Doskonale pamiętałam te słowa. Choć miałam wrażenie, że od tamtej chwili minęły już wieki. </span></span></div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
<span style="color: #110600; font-family: "times new roman" , "times" , "freeserif" , serif;"><span style="background-color: white; font-size: 15.4px;">- Żałuję, że cię wtedy nie posłuchałam - szepnęłam, dotykając jego warg opuszkami palców. </span></span></div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
<span style="color: #110600; font-family: "times new roman" , "times" , "freeserif" , serif;"><span style="background-color: white; font-size: 15.4px;">- Przynajmniej mogłem cię na nowo zdobyć - odpowiedział. </span></span></div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
<span style="color: #110600; font-family: "times new roman" , "times" , "freeserif" , serif;"><span style="background-color: white; font-size: 15.4px;">Na chwilę zapadła cisza. Słychać było tylko nasze przyspieszone oddechy, które pomału wracały do swojego normalnego tempa. Tak dobrze znany mi nonszalancki uśmiech Luka właśnie pomału pojawiał się na jego twarzy. </span></span></div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
<span style="color: #110600; font-family: "times new roman" , "times" , "freeserif" , serif;"><span style="background-color: white; font-size: 15.4px;">- Mówiłem ci, że jeszcze nie przegrałem - dodał po chwili namysłu i od razu zaczął mnie całować, nim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć. </span></span></div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
<span style="color: #110600; font-family: "times new roman" , "times" , "freeserif" , serif;"><span style="background-color: white; font-size: 15.4px;">Czy to znaczyło, że cała ta szopka z Ines również była tylko grą? Czy Luke naprawdę był w stanie wykorzystać innego człowieka, by wzbudzić we mnie zazdrość? Może od razu wiedział, że Ines tylko sobie z nim pogrywa, więc wykorzystali siebie nawzajem? </span></span></div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
<span style="color: #110600; font-family: "times new roman" , "times" , "freeserif" , serif;"><span style="background-color: white; font-size: 15.4px;">Teraz nie robiło to na mnie wrażenia. Na dobrą sprawę - nie obchodziło mnie to. Obydwoje dostaliśmy to, czego chcieliśmy i teraz nawet nie zważałam na to, kogo zraniliśmy lub wykorzystaliśmy po drodze. Po tym co przeszliśmy, należy nam się trochę radości i spokoju. </span></span></div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
<span style="color: #110600; font-family: "times new roman" , "times" , "freeserif" , serif;"><span style="background-color: white; font-size: 15.4px;">A problemami świata zajmiemy się z samego rana. </span></span></div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
<span style="color: #110600; font-family: "times new roman" , "times" , "freeserif" , serif;"><span style="background-color: white; font-size: 15.4px;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
<span style="color: #110600; font-family: "times new roman" , "times" , "freeserif" , serif;"><span style="background-color: white; font-size: 15.4px;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
<span style="color: #110600; font-family: "times new roman" , "times" , "freeserif" , serif;"><span style="background-color: white; font-size: 15.4px;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
<span style="color: #110600; font-family: "times new roman" , "times" , "freeserif" , serif;"><span style="background-color: white; font-size: 15.4px;">- Czyli technicznie rzecz biorąc, to Luke wcale nie powiedział, że cię kocha, tylko się z tobą przespał? - zapytała Riven, pożerając całe garści chrupek. Im więcej stresu dostawała, tym więcej jadła, co chyba pomału zaczynało wymykać się spod jej kontroli. Od tygodnia narzekała, że przytyła ponad pięć kilo, a zamiast wziąć się za siebie, jadła dalej. </span></span></div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
<span style="color: #110600; font-family: "times new roman" , "times" , "freeserif" , serif;"><span style="background-color: white; font-size: 15.4px;">- Wolałabym nie patrzeć na to z tej strony - burknęłam, podbierając jej parę cheetosów. - Luke mnie kocha - zapewniłam bardziej siebie, niż ją. </span></span></div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
<span style="color: #110600; font-family: "times new roman" , "times" , "freeserif" , serif;"><span style="background-color: white; font-size: 15.4px;">- Skoro tak twierdzisz. </span></span></div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
<span style="color: #110600; font-family: "times new roman" , "times" , "freeserif" , serif;"><span style="background-color: white; font-size: 15.4px;">Wcześniej o tym nie pomyślałam. Zaraz po moim wyznaniu Hemmings przeklął, rzucił Ines i przeszedł do przypieczętowania naszej znajomości. Nie było żadnych ckliwych wyznań miłosnych. Myślenie o tym trochę mnie przerażało.</span></span></div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
<span style="color: #110600; font-family: "times new roman" , "times" , "freeserif" , serif;"><span style="background-color: white; font-size: 15.4px;">- Chyba... to chyba nie możliwe, żeby tak się na mnie odegrał? </span></span></div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
<span style="color: #110600; font-family: "times new roman" , "times" , "freeserif" , serif;"><span style="background-color: white; font-size: 15.4px;">- Any, to ty znasz Luka od dziecka, nie ja. Mogę ci jedynie napomknąć, że jego zachowanie mnie alarmuje. Koniec końców rzucił Ines za pomocą jednego zdania i to przez telefon. Do gentelmenów to on nie należy, skarbie. </span></span></div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
<span style="color: #110600; font-family: "times new roman" , "times" , "freeserif" , serif;"><span style="background-color: white; font-size: 15.4px;">Mimowolnie zaczęłam obgryzać paznokcie. Nie sądziłam, że tak wspaniały wieczór może przerodzić się w koszmar już następnego dnia. Czy ja naprawdę byłam aż tak naiwna, czy po prostu byłam beznadziejną romantyczką-optymistką, która uwierzyłaby każdemu? </span></span></div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
<span style="color: #110600; font-family: "times new roman" , "times" , "freeserif" , serif;"><span style="background-color: white; font-size: 15.4px;">- Kurwa... - warknęłam.</span></span></div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
<span style="color: #110600; font-family: "times new roman" , "times" , "freeserif" , serif;"><span style="background-color: white; font-size: 15.4px;">- Cytując Luka. - Riven wybuchła gromkim śmiechem, czym o mały włos nie doprowadziła mnie do wybuchu gniewu. Co prawda nie byłam wściekła na nią, ale przy wybuchu burzy obrywa całe miasto. </span></span></div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
<span style="color: #110600; font-family: "times new roman" , "times" , "freeserif" , serif;"><span style="background-color: white; font-size: 15.4px;">- Co się ze mną dzieje? - zapytałam bardziej siebie niż przyjaciółkę. </span></span></div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
<span style="color: #110600; font-family: "times new roman" , "times" , "freeserif" , serif;"><span style="background-color: white; font-size: 15.4px;">- Co masz na myśli?</span></span></div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
<span style="color: #110600; font-family: "times new roman" , "times" , "freeserif" , serif;"><span style="background-color: white; font-size: 15.4px;">- Parę tygodni temu w życiu nie pomyślałabym czegoś tak okropnego o Hemmingsie. Nie pomyślałabym tak o żadnym znanym mi facecie, a teraz mam wrażenie, że każdy kręci, kombinuje i kłamie.</span></span></div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
<span style="color: #110600; font-family: "times new roman" , "times" , "freeserif" , serif;"><span style="background-color: white; font-size: 15.4px;">- Kochana, Niall złamał ci serce nie raz i nie dwa. Przestałaś mu ufać i chyba wyprał ci mózg na tyle, że teraz nie wierzysz w czyste zakochanie - wyjaśniła trochę zbyt rzeczowym tonem. Czy od początku o tym myślała, że tak ładnie wszystko ubrała w słowa? </span></span></div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
<span style="color: #110600; font-family: "times new roman" , "times" , "freeserif" , serif;"><span style="background-color: white; font-size: 15.4px;">- Czyli twoim zdaniem Niall mnie zepsuł - podsumowałam, a Riven tylko pokiwała głową. </span></span></div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
<span style="color: #110600; font-family: "times new roman" , "times" , "freeserif" , serif;"><span style="background-color: white; font-size: 15.4px;">- Luke nie jest taki jak Horan, on zawsze był obok mnie i był dla mnie. Nigdy nie chciał niczego w zamian, oprócz miłości - dodałam. </span></span></div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
<span style="color: #110600; font-family: "times new roman" , "times" , "freeserif" , serif;"><span style="background-color: white; font-size: 15.4px;">Coldaw wzruszyła ramionami. Ona na pewno nie zaliczała się do grona niepoprawnych romantyczek. Dla niej wszystko miało powód i cel. Wszędzie widziała okazję i zyski. Byłaby naprawdę dobrą panią biznesmen z czarną teczką. </span></span></div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
- Masz jakieś wieści od Stana? Nie rozmawiałam z nim odkąd wróciłam do Nialla, bo ponoć zwariowałam, a on z wariatami nie gada - zacytowałam kolegę. Riven wybuchła śmiechem. </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
- Tak, to brzmi w stu procentach jak Stanley - stwierdziła. Kolejne chrupki wylądowały w jej ustach, a gdy wreszcie je przełknęła, przekazała mi tak niesamowitą wiadomość, aż pożałowałam, że dałam mu zerwać naszą przyjaźń.</div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
- Czyli nie tyle wreszcie zdobył Tony'ego na własność, ale jeszcze się do niego wprowadza? Kiedy? - zapytałam, a mój głos podskoczył o oktawę. </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
- Z tego, co zrozumiałam, to już w tym miesiącu. - Jej wyraz twarzy diametralnie się zmienił. Nagle spoważniała, nawet wytarła ręce z okruchów. - Niedawno dzwoniła do mnie Marisol - powiedziała wreszcie. Teraz wyglądała, jakby sprzedawała mi najdroższy sekret całej Wielkiej Brytanii.</div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
- Boże, ty dopiero teraz mi o tym mówisz? To ona żyje? Co u niej? Dlaczego dzwoniła do ciebie? - zasypywałam ją pytaniami. </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
Nie chciała o tym rozmawiać, wymusiłam z niej tylko dwie informacje: chciała się pogodzić, jest ciężko chora. </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
Moje miłosne rozterki nie wyglądały już na aż tak poważne. </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
- Niall, po tym wszystkim, co razem przeszliśmy, zasługujesz na to, żeby dowiedzieć się ode mnie - zaczęłam. O dziwo mój głos brzmiał pewnie, nie chowałam się w sobie, ani nie uciekałam wzrokiem. Nie czułam, bym zrobiła cokolwiek złego. Po prostu odnalazłam wreszcie siebie i swoją drogę. </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
Niestety teraz musiałam złamać serce komuś, na kim wciąż mi zależało. Delikatnej duszy, która przez pewien czas była moją bratnią. </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
Zabrałam go na kawę do restauracji, w której zazwyczaj nie było tłumów. W ten sposób mogłam wyjść, gdy tylko sytuacja zrobiłaby się zbyt nieprzyjemna, jednocześnie nikt nam nie przerywał i nie atakowali nas jego fani. </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
Po jego wyrazie twarzy, po postawie, po zachowaniu widziałam, że naprawdę nie chciał się ze mną widzieć. Zupełnie jakby już wiedział, co się wydarzyło. Jakby sprawa była już zamknięta, zanim na dobre zaczęliśmy temat. </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
- Any, ja też muszę ci o czymś powiedzieć - szepnął. </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
I dopiero wtedy dotarło do mnie, że wcale nie chodziło o to, że nie chciał się ze mną widzieć. On też miał coś na sumieniu. Wczorajszego wieczoru chyba nie tylko ja złamałam nasze obietnice sprzed ponad roku. </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
- Więc... kto zaczyna pierwszy? - zapytałam. </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
Cisza. </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
Żadne z nas nie chciało się przyznać, że to, co było między nami już dawno zaczęło blednąć. Teraz byliśmy dwójką bardzo bliskich znajomych, którzy do niedawna próbowali ratować już prawie nieistniejący związek. </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
Do tej pory czułam się dobrze. Miałam po swojej stronie Luka i oczywiście również Riven. Moja mama z radości prawie skakała pod sufit, gdy dowiedziała się, że nie jestem już z Niallem. Jednak w momencie kiedy nasze spojrzenia się spotkały... Uderzyła mnie fala wspomnień. Powrócił sentyment, nadzieja i ból po zerwaniu. Zawsze tak bardzo chciałam, by między nami wszystko się ułożyło. Dopóki w naszym życiu nie pojawili się Demi i Luke, byliśmy wzorową parą. Tak bardzo w sobie zakochani, zawsze oddani, myśleliśmy tylko o sobie nawzajem. Lecz skoro dwie osoby były w stanie tak bardzo namieszać między nami... czy to nie oznacza, że byliśmy zbyt krusi jako para? Może wcale nie byłam jego bratnią duszą, może bycie razem na wieki nie było pisane nam w gwiazdach? </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
- Any... zawsze będę cię kochał. Jesteś pierwszą dziewczyną, której oddałem całego siebie i zawsze będziesz dla mnie ważna. </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
Delikatny uśmiech pojawił się na naszych twarzach. Jednak zniknął szybko, niemalże w mgnieniu oka znów staliśmy się poważni. </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
- Nigdy nie sądziłam, że będę przechodzić przez taką rozmowę właśnie z tobą, Niall - powiedziałam, nie pozostając mu dłużną. - Ja też zawsze będę cię kochać, ale już nie w ten sam sposób. I przykro mi, że tak się to wszystko potoczyło. Naprawdę sądziłam, że ty i ja... że tak już zostanie. </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
- Anya, broniłem się przed tym jak tylko mogłem. Dopóki byłem z tobą, tylko ty się dla mnie liczyłaś. Parę razy nawaliłem, wiem. Chcę ci tylko powiedzieć, że nigdy nie byłem zainteresowany Demi. Nigdy nie byłem nią zauroczony, nie kochałem jej. Była obok, bo musiała być. Ale dwa dni temu zrobiłem coś, czego z jednej strony żałuję, a z drugiej to otworzyło mi oczy.</div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
Patrzyliśmy sobie w oczy, po raz ostatni jeszcze nie wiedząc nic o tym, co druga osoba zrobiła. Teraz jeszcze byliśmy dla siebie nawzajem czyści. Bez winy. </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
- Poznałem kogoś - powiedział.</div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
Odkąd zaczął mówić, wiedziałam, że chodziło o dziewczynę. Zdawałam sobie z tego sprawę od początku, że przecież po zerwaniu na pewno będzie się z kimś umawiał. Sama szybko przeszłam do ataku i od razu zainteresowałam się Lukiem. Jednak mimo to, ta informacja sprawiała mi ból. Wolałam o tym nie myśleć. Wolałabym o tym nie wiedzieć. </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
- Kręciłem się z Harrym po klubach i poznałem dziewczynę. Z twarzy bardzo podobna do ciebie, kiedy miałaś blond włosy. Niska, drobna, wyglądała jakby potrzebowała opieki. Wtedy to do mnie dotarło, Any. Obydwoje się tak bardzo zmieniliśmy. Przez ten rok tyle się wydarzyło. Naprawdę wydoroślałaś. Niestety mam wrażenie, że... </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
- Że zmienialiśmy się osobno, a nie razem - powiedziałam, a Niall pokiwał głową. </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
- Nie jesteśmy już tymi samymi osobami, w których się zakochaliśmy. Nie jesteś już tą delikatną dziewczyną, którą trzeba się opiekować. Wydoroślałaś, stałaś się silniejsza i od dawna miałem wrażenie, że już mnie nie potrzebujesz. Bycie potrzebnym w czyimś życiu... to zawsze było dla mnie ważne, Any. Ja też nie jestem już taki sam, jak byłem. Kiedy stajesz się sławny i wszyscy zaczynają cię rozpoznawać, to wszystko się zmienia. I zmienia się bardzo szybko - wyjaśnił.</div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
Pokiwałam głową. </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
- Wiem, co masz na myśli. Odnosiłam czasem wrażenie, że już cię nie poznaję. Zawsze byłeś uroczy, kochany, bez skazy. Teraz jesteś trochę inny. Mniej... </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
- Mniej miły? </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
- Wciąż jesteś miły - zaprzeczyłam. - Ale bardziej poważny. </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
Na chwilę zapadła cisza. </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
Mimo że obydwoje chcieliśmy już ruszyć na przód, było naprawdę ciężko. Tyle wspomnień, tyle wspólnych chwil i naprawdę ogrom uczuć... Wszystko za chwilę miało zostać wymazane. </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
Chciałabym usunąć cały ten rozdział z życia. Przynajmniej teraz tak cholernie by to nie bolało. Nie wiedziałabym, że kiedykolwiek był mój na wyłączność, że mnie kochał, że się mną opiekował. Nie miałabym pojęcia o tym, że między nami wybuchł taki ogień, który wypalił się zbyt szybko. Nie czułabym się tak, jakby ktoś wyrwał mi serce z piersi. Po raz kolejny. </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
- Przespałeś się z nią? - zapytałam. Zmarszczył brwi. Chyba zastanawiał się, czy ma powiedzieć mi prawdę. - Przepraszam, to było wścibskie. </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
- Tak - powiedział. </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
- Och.</div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
Znów nastała cisza. Widziałam, że czuł się winny. Ale tak naprawdę nie miał żadnego powodu. Już nie byliśmy razem. Ja też byłam już z innym. Mogliśmy ruszyć do przodu. </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
- Też chciałaś mi coś powiedzieć - przypomniał mi. </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
Zawahałam się. </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
Naprawdę zabolała mnie wiadomość o innej dziewczynie. Nawet jej nie znałam, a w jakimś stopniu ją znienawidziłam. Niall znał Luka, od dawna miał z nim problem. Jak zareaguje, gdy dowie się, że wszystkie jego koszmary się ziściły? </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
- Niall... Zacznę od tego, że... dopóki byliśmy razem zawsze to od siebie odpychałam. Nigdy nie myślałam o nim w ten sposób, zawsze byłam ci wierna. Ale nie udało mi się do końca oszukać samej siebie. </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
Niall też wyglądał na smutnego i zmęczonego. Jego oczy utraciły ten blask, który zawsze się w nich krył, kiedy na mnie patrzył.</div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
- Luke był moją pierwszą miłością. Później zniknął, zapomniałam o nim i próbowałam zapomnieć o tych wszystkich uczuciach. Wtedy pojawiłeś się ty i wszystko przelałam na ciebie. Ale kiedy wrócił, gdy zaczął o mnie zabiegać, to wszystko odżyło. Broniłam się przed tym, chciałam wybrać ciebie. Ale wciąż go kocham. </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
- Ja wiem, Any. </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
Jego odpowiedź mnie zaskoczyła. Tak prosta, tak bardzo bolesna. </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
- Dlatego irytowało mnie, że kręcił się wokół ciebie. Nie potrafiłaś się od niego uwolnić, zawsze był obok. Czasem nawet częściej niż ja. Widziałem jak na niego patrzyłaś. To cholernie boli, kiedy ja kocham tylko ciebie, a ty kochasz nas obu. </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
- Niall... </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
- Nie szkodzi. Nie da się aż tak oszukać samego siebie. Nie mam ci tego za złe. Miałem wcześniej, oczywiście, nawet chciałem się go pozbyć. Teraz uważam, że to może nawet i lepiej. Przynajmniej teraz, gdy my już o sobie zapomnimy. Kiedy odpuścimy na dobre, przynajmniej mam pewność, że jesteś z kimś kto cię kocha, kto o ciebie walczy. Mam przeczucie, że będziesz z nim bezpieczna i szczęśliwa. Więc czemu miałbym mieć ci to za złe? - zapytał. Silił się na uśmiech, ale jego oczy wciąż pozostawały smutne. </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
Był naprawdę wspaniałym chłopakiem. Tylko obydwoje byliśmy zbyt pogubieni, żeby jakkolwiek to odratować. Więc odpuściliśmy. Dla dobra obojga. </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
- W przyszłym tygodniu się wyprowadzam - szepnęłam ledwo słyszalnie. </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
Niall nie wyglądał na zdziwionego. </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
- Nie musisz tego robić. Wiesz, że mam mieszkanie. Niedługo nie będę już mieszkał z Louisem - stwierdził.</div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
- W domu Louisa jest za dużo wspomnień. Nie mogę tam zostać, bo nigdy nie uwolnię się od przeszłości. Muszę sporo rzeczy zmienić. Zając się sobą. Odtrąciłam od siebie tak wiele bliskich mi osób, że aż wstyd mi przed samą sobą. </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
- Zawsze jestem tu dla ciebie, Any. Nie żartowałem, kiedy to mówiłem. Możemy się przyjaźnić - powiedział.</div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
- Niall... chyba będzie lepiej, jeżeli przez jakiś czas nie będziemy się kontaktować. Musimy ruszyć do przodu. Kiedy obydwoje będziemy w bardziej stabilnym miejscu, wtedy możemy spróbować. </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
Niall pierwszy wstał od stołu. Podążyłam za jego przykładem. Wtedy mnie przytulił, po raz ostatni jako mój chłopak i po raz pierwszy jako przyszły przyjaciel. Teraz znaleźliśmy się w tym miejscu i czasie, w którym będziemy musieli o sobie zapomnieć. Udawać, że nic się nie stało, że się nie znamy, że jest dobrze i wcale nas to nie boli. </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
- Zawsze będę cię kochał - powiedział.</div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
I wtedy przestałam się kontrolować. Łzy pociekły po moich policzkach. Przytulił mnie jeszcze mocniej. </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
- Zawszę będę cię kochała - odpowiedziałam, a kolejny strumień słonej wody spłynął na jego koszulę.</div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
Odsunął mnie od siebie, spojrzał mi głęboko w oczy i wtedy pocałowaliśmy się po raz ostatni. Spokojnie, delikatnie, ale krótko. Za krótko jak na tak długą podróż razem.</div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
Wyszedł pierwszy, a ja patrzyłam przez szybę jak wsiada do samochodu i odjeżdża. Ostatnią rzeczą, jaką zapamiętałam, był ten moment, kiedy ocierał swoje mokre policzki rękawem bordowej bluzy. </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
Siedziałam jeszcze trochę w restauracji, płacząc nad kawą, zastanawiając się nad swoją decyzją. Kiedy tyu przyszłam, byłam pewna. Teraz, mimo wyjaśnień, miałam mętlik w głowie. Moje serce bolało, miałam wrażenie, że umieram. Zupełnie jak tego dnia, kiedy po raz pierwszy mieliśmy przerwę. Gdy wypłakiwałam się mamie na ramieniu. Dzień "Karmelowej kawy" od nowa. Tylko że tym razem na stałe. Już nigdy więcej nic się nie zmieni. To koniec. </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
- Nie jesteś zbyt piękna, gdy płaczesz.</div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
Wciąż byłam lekko oszołomiona, nie zauważyłam nawet, kiedy Luke zjawił się przy stoliku. Kucnął obok mnie i wziął moją dłoń w swoje. </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
- Ale i tak cię kocham - powiedział i uśmiechnął się delikatnie. </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
Kamień spadł mi z serca, gdy tylko spojrzałam w jego oczy. Wiedziałam, że mogę w niego wierzyć, mogę mu zaufać. Całe te wątpliwości, które zasiała we mnie rano Riven po prostu uciekły. Oczywiście, że mnie kochał. Kochał od dawna, bez przerwy, zawsze tak samo mocno. </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
- Przepraszam, że musisz przez to przechodzić - dodał, całując wierzch mojej dłoni.</div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
- Co tu robisz? - zapytałam. Głos miałam nieco ochrypły od płaczu. Poczułam się trochę gorzej. Zapłakana, z rozmazanym makijażem, mokrej od płaczu i brudnej od tuszu bluzce z okropną chrypą. W dodatku czułam ogromną ochotę na alkohol i papierosy. </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
- Niall do mnie zadzwonił. Poprosił o ostatnią przysługę. No i jestem, księżniczko - wyjaśnił. </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
Byłam w szoku. Skoro Niall go przysłał, to oznaczało, że naprawdę mamy jego błogosławieństwo. Oficjalnie się poddał i wycofał.</div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
- Tak na dobrą sprawę, gdybyś ty do mnie zadzwoniła, byłbym jeszcze szybciej.<br />
- To koniec - szepnęłam.<br />
- Nie, skarbie, to dopiero początek - powiedział stanowczo i podał mi rękę. Pomógł mi stać, zapłacił rachunek i zaprowadził do samochodu. Kiedy już bezpiecznie siedziałam w środku, usiadł za kierownicą.<br />
Nie wiedziałam, gdzie mnie zabiera. Z początku myślałam, że do domu Louisa, później, że do domu mojej mamy, ale gdy skręcił w kolejną uliczkę, całkowicie się pogubiłam. Nie rozmawialiśmy zbyt wiele. Luke dobrze wiedział, że myślami wciąż błądziłam wokół zerwania. Chwała mu za to, że ma wystarczająco dużo cierpliwości i empatii, by to zrozumieć i za dużo nie pytać.<br />
Gdy staliśmy na czerwonym świetle, pierwszy raz na mnie spojrzał. Wyglądał łagodnie, prawie jak za czasów liceum. Złączył nasze dłonie i posłał mi delikatny uśmiech. Wiedziałam, że to jego wersja "wszystko będzie dobrze". Zamiast powtarzać bezsensowne, mało znaczące słowa, po prostu dodawał mi otuchy będąc obok.<br />
Czułam się dziwnie zagubiona, że mój prawdopodobnie nowy chłopak tak dobrze sobie radzi z pocieszaniem mnie po mojej poprzedniej miłości. Z drugiej strony - Luke od zawsze o tym marzył, więc pewnie już dawno miał to wszystko dobrze przemyślane. Wiedział, co robić, jak robić, kiedy zacząć mówić i o czym.<br />
Około dziesięć minut później stanęliśmy pod przyjaźnie wyglądającym drewnianym budynkiem. Dopiero po chwili dostrzegłam kolorowy napis powitalny "Hotelu na przedmieściach". Okolica wyglądała wspaniale. Sporej wielkości jezioro, las a po drugiej stronie część ogrodu przepełnionego kolorowymi kwiatami. </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
Luke bez słowa zaparkował samochód i wysiadł, by otworzyć mi drzwi. Wydawało mi się, że rozumiem jego intencje. Jako jego nowa dziewczyna, którą wreszcie zdobył po tylu latach, mogliśmy wreszcie spędzić czas razem, najpewniej w niesamowicie romantycznym miejscu.<br />
Po zameldowaniu w recepcji, stojąc pod naszym pokojem i czekając, aż Luke otworzy drzwi, wyobrażałam sobie kosz owoców, szampana i płatki róż w całym pomieszczeniu. Ale ku mojemu zdziwieniu - był to najzwyklejszy w świecie pokój w bardzo ładnym hotelu. Meble chyba robione na zamówienie, drewniane. Widok na jezioro i część ogrodu z okna. Ogromne łóżko, telewizor. Oprócz okolicy - nic nadzwyczajnego.<br />
Skrzyżowałam spojrzenia z Hemmingsem. Chyba musiałam wyglądać na zaskoczoną, bo lekko się uśmiechnął. Podszedł bliżej, przygarnął mnie do siebie i dopiero wtedy zaczął wszystko wyjaśniać.<br />
- Masz za sobą okropny, ciężki dzień. Nie chcę cię do niczego popychać, nie chcę sprawiać, że będziesz czuć się gorzej. Nie chciałbym, żebyś z jakiegokolwiek powodu czuła się winna. Dzisiejszy wieczór jest tylko dla ciebie. Możemy oglądać komedie romantyczne, posiedzieć nad jeziorem, poczytać książki, najeść się lodów albo iść spać. Możemy przegadać pół nocy albo milczeć. A jeżeli wolisz dzisiaj być sama, to też się nie obrażę. Mogę odebrać cię jutro rano. Twój wybór, księżniczko - wyjaśnił i pocałował mnie w czubek głowy.<br />
To był najbardziej trafiony prezent jaki kiedykolwiek od kogokolwiek dostałam. W dodatku niesamowicie uroczy i przemyślany. Luke po raz kolejny udowodnił jak doskonale mnie zna i jak bardzo mu na mnie zależy. Na pewno marzył o tym wieczorze od dawna. Wreszcie byliśmy we dwójkę, sami, wolni, tylko dla siebie. Byłam pewna, że wolał zrobić coś razem, coś niesamowicie romantycznego, a później spędzić ze sobą noc. Jednak zorganizował wszystko specjalnie dla mnie. Swoje życzenia odłożył na później.<br />
Nawet smak lodów się zgadzał. Pistacja z migdałami.<br />
Gdy nasze oczy się spotkały, ucałowałam go w usta. Delikatnie, trochę z zaskoczenia, co wywołało jeszcze większy uśmiech na jego twarzy, który widziałam nawet w jego błękitnych tęczówkach. Był rozpromieniony, bo byliśmy razem, ale było mu przykro, bo przez cały czas w samochodzie płakałam. Najprawdopodobniej w nocy również poleją się łzy, ale jego to najwyraźniej nie przerażało.<br />
- Zostań ze mną - poprosiłam.<br />
Ochoczo pokiwał głową. Chyba na taką odpowiedź liczył.<br />
Pocałował mnie czule, długo, ale spokojnie, jakby nie chciał mnie wystraszyć.<br />
- Zaczniemy od lodów, komedii romantycznej i rozmów do późnej nocy? Później chciałabym pooglądać gwiazdy.<br />
- Co tylko chcesz, księż...<br />
- Okej, co ty z tą księżniczką? - zapytałam.<br />
Do tej pory nazywał mnie tak dla żartów, gdy podczas kłótni za bardzo stawiałam na swoim. Czy teraz też robiłam coś nie tak, żeby zasłużyć na taką ksywkę?<br />
- Zawsze uroczo się denerwowałaś, kiedy tak cię nazywałem. A dzisiaj zrobiłbym wszystko, czego sobie zażyczysz. Plus to chyba jeszcze za wcześnie, żeby mówić do ciebie kochanie.<br />
- Dziwnie się czuję - powiedziałam nagle zgodnie z prawdą.<br />
Miałam takie wrażenie, jakbym coś zgubiła. Trochę tak, jak gdybym dopiero się zorientowała, że zapomniałam telefonu. Albo jakbym czekała na kogoś cały wieczór, a ten ktoś by mnie wystawił. Lub jakby moja ulubiona piosenka leciała w radio, gdy musiałam już wysiadać z samochodu. A właściwie, to wszystko to na raz. I jeszcze razy dwa.<br />
- Łap za łyżkę, wcinaj lody - skwitował Luke, podsuwając dwu litrowe pudło zimnego przysmaku.<br />
Powiedział to z takim zakłopotaniem wymalowanym na twarzy, że aż się zaśmiałam.<br />
Gdy zniknęło pół pudełka, gdy wreszcie trochę się rozluźniliśmy, wtedy dopiero zaczęliśmy naprawdę ze sobą rozmawiać. Teraz dopiero się przed nim otworzyłam, tak jak kiedyś. Jak za czasów dzieciństwa, gdy pocieszał mnie po pierwszej jedynce z matmy albo jeszcze wcześniej, kiedy płakałam jak zdarłam sobie kolano, bo spadłam z huśtawki. Wtedy też był obok, gotowy odkazić każdą najobrzydliwszą ranę i zakleić ją plastrem.<br />
Ciężko było całkowicie wyłączyć myślenie i zapomnieć o Niallu. Wystarczyło bym pomyślała o skaleczeniu na kolanie, w tym samym momencie w głowie pojawiło się inne wspomnienie, kiedy to prawie ucięłam sobie palec nożem kuchennym i Nialler siedział ze mną całą godzinę, uspokajając mnie, gotowy w każdej chwili jechać na pogotowie.<br />
Szlag.<br />
- Chyba jeszcze długo będzie dziwnie - zaczęłam w końcu temat. Cisza pomału zaczynała mnie męczyć.<br />
- Nie martw się, to przejdzie.<br />
- Nie martwię się o siebie, tylko o ciebie i o nas. To trochę dziwny moment na zaczynanie związku, kiedy...<br />
- Proszę cię, nie myśl o tym, Any.<br />
- Ale...<br />
- Po prostu uwierz, że będzie dobrze - zapewnił.<br />
Znowu zapadła cisza.<br />
Wiedziałam, że na pewno będzie dobrze. Nie chciałam już więcej powtarzać tych samych błędów, co w poprzednim związku, więc obiecałam sobie, że z Lukiem będzie inaczej.<br />
Cóż, nawet zaczęło się inaczej. Z Hemmingsem wszystko było inne. Świeże, nowe, a jednocześnie takie znane i stare. Naprawdę dziwne, ale w nieco lepszym znaczeniu.<br />
- Ciekawe czy z Niallem wszystko w porządku - powiedziałam cicho.<br />
Raczej nie powinnam rozmawiać o nim z Lukiem, ale z drugiej strony Hemmings był moim najlepszym przyjacielem praktycznie od zawsze (z małą przerwą), więc chyba zrozumie, że potrzebowałam wyrzucić to z głowy.<br />
- Poradzi sobie. - Myślałam, że nic więcej nie powie, ale po chwili namysłu trochę bardziej się otworzył. - Stracić tak wspaniałą dziewczynę, to na pewno boli. Na pewno też potrzebuje czasu. Wiem, bo sam potrzebowałem za każdym razem, gdy nie mogłem z tobą być.<br />
- Rozmawiałeś z Ines? - To pytanie kompletnie się ze mnie wyrwało.<br />
- Spotkałem się z nią mniej więcej w tym czasie, co ty z Horanem. Wczoraj zachowałem się fatalnie. Może i nie jest aniołkiem, ale zasługuje na słowo wyjaśnienia.<br />
Po raz kolejny tego dnia poczułam się odrobinę lepiej. Czyli Riven naprawdę nie miała racji. Niepotrzebnie się tym wszystkim martwiłam. Luke jest porządnym facetem, o złotym sercu. Nie zrobiłby tego żadnej dziewczynie, nawet mojemu największemu wrogowi, Ines.<br />
- Powiedziałeś jej o nas?<br />
Luke przysunął się bliżej mnie i wyciągnął rękę w moją stronę. Położyłam się obok niego na łóżku i wtuliłam w jego ramię. Przygarnął mnie do siebie jeszcze mocniej, jakbym za chwilę miała uciec.<br />
- Oczywiście. Od ciebie zacząłem - powiedział i posłał mi kolejny nonszalancki uśmiech. - Nienawidzi cię jeszcze bardziej. Teraz, jak zabrałaś jej takie ciacho. - Teatralnie wypiął pierś, w którą dostał kuksańca.<br />
- Za to Niall ci odpuścił. Powiedział, że wierzy, że będę z tobą szczęśliwa.<br />
- Skarbie, twoje życie będzie teraz w kolorach tęczy. - Wiedziałam, że próbował poprawić mi humor żartami, a jednocześnie mówił poważnie. Teraz wszystko miało się zmienić na lepsze. - Ja już o to zadbam - powiedział, zupełnie jakby odpowiadał na moje myśli. - Za długo cię goniłem, żeby teraz nie dać z siebie wszystkiego.<br />
- Przepraszam, Luke.<br />
Wyglądał na zdziwionego. Delikatnie potargał mi włosy, jakby chciał powiedzieć, że nie ma za co. Ale było. I chyba nawet nie zdawał sobie z tego sprawy.<br />
- Cały dzień zaplanowałeś pode mnie, ale ty też dopiero co z kimś dla mnie zerwałeś. Jak się czujesz? - zapytałam. Wcześniej w ogóle o tym nie pomyślałam, ale może Lukowi też zależało na Ines. Może dla niego to też był ciężki dzień.<br />
- Nigdy nie kochałem Ines, Anyo. - Czułam, że spoważniał i chyba bardzo mu zależało, żebym jego słowa wzięła do serca, zapisała w pamięci. - Umawiałem się z paroma dziewczynami tu i w Sydney, ale nigdy żadnej nie kochałem. Straciłem głowę tylko dla ciebie - dodał. - Więc odpowiadając na twoje pytanie, u mnie wszystko wspaniale, bo wreszcie cię dogoniłem.<br />
Znów złączyliśmy nasze wargi, ale nieco bardziej zachłannie niż poprzednio.<br />
Miałam takie wrażenie, jakby teraz chodził wokół mnie i zbierał każdy najdrobniejszy kawałeczek mojego złamanego serca. I z każdym kolejnym uroczym wyznaniem, z każdą obietnicą i opowieścią o przeszłości, pomału sklejał je z powrotem.<br />
Proces był żmudny i długi, ale nigdy się nie poddał.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="text-align: left;">DWA LATA PÓŹNIEJ</span></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
- Skarbie, jesteś gotowa?<br />
Przyjrzałam się sobie po raz ostatni w lustrze.<br />
Oto ja, Anya Tomlinson, siostra Louisa, była dziewczyna Nialla Horana. Kobieta, która przeżyła wypadek samochodowy, rozwód rodziców, ich ponowny ślub i chorobę swojej najlepszej przyjaciółki. Dwie przerwy w związkach, poważne zerwanie i dwie miłości życia.<br />
Czułam się inaczej, lepiej i doroślej. Choć z zewnątrz wciąż wyglądałam tak samo. Ile to dwa lata dla czyjejś urody? Oprócz zrzucenia paru zbędnych kilogramów, dzięki czemu nieco uwydatniłam swoje kości policzkowe i powrocie do naturalnego koloru włosów, wiele się nie zmieniłam. Może jedynie moje oczy zdradzały, że nieco zmądrzałam. Raczej nikt inny oprócz mnie tego nie dostrzegał.<br />
Obróciłam się jeszcze raz wokół własnej osi, przyglądając się czerwonej sukience przed kolano, ozdobionej drobną koronką na ramionach. Złote kolczyki, które dostałam od Luka na pierwszą rocznicę lśniły w blasku słońca. Ostatni raz poprawiłam spięte włosy, wsunęłam wszystkie wsuwki na miejsce, wzięłam do ręki swoją kopertówkę i dumnym krokiem weszłam do salonu.<br />
- Moja artystka - szepnął Luke. Jego jasne oczy lśniły, gdy na mnie patrzył.<br />
Uśmiechał się nonszalancko, tak jak tylko on potrafił i czarował mnie swoją pewnością siebie. Od jakiegoś czasu nie nosił już kolczyka w wardze, jakby chciał podkreślić, że wydoroślał. On też zbyt dużo się nie zmienił. No, może stał się nieco elegantszy i nie szarpał już mikrofonu z Calumem na każdej próbie. Nigdy nie sądziłam, że to możliwe, ale kochał mnie jeszcze bardziej, dużo bardziej niż dwa lata temu.<br />
Ja również dzień za dniem zakochiwałam się w nim na nowo, mocniej, bardziej, bez strachu. Czasem zdarzało mi się jeszcze myśleć o Niallu. Nie chciałam głośno o tym mówić, ale z Lukiem było mi dużo lepiej. Nie było dramatów, problemów, zdrad i niedopowiedzeń. Zdarzała się irytacja i kłótnie, kiedyś z wściekłości rozbiłam wazon, a Lukowi czasem zdarza się spacerować samemu po przedmieściach Londynu. Ale za każdym razem gdy emocje opadają, jedyne, co czujemy, to pewność, że chcemy być razem. Ogrom miłości i szacunku, który nie niknie skoro świt.<br />
Luke porwał mnie w swoje objęcia, tak silne i pewne, a jednocześnie delikatne i bezpieczne. Zostawiał pocałunki na moim ramieniu, szyi i policzkach. Później złączył nasze usta w długim, niespiesznym buziaku, który chyba miał dodać mi otuchy przed dzisiejszym wieczorem.<br />
Gdy przerwał pocałunek, jęknęłam zirytowana, na co tylko się zaśmiał.<br />
- Wybacz, kochanie, ale jak tak dalej pójdzie, to nie będę mógł czekać do nocy. Będę musiał wziąć cię tu i teraz, na tym stole - wyjaśnił, a ja wybuchłam śmiechem.<br />
Zawsze potrafił wprowadzić mnie w pogodny nastrój. Wiedział, za który sznurek pociągnąć i co powiedzieć, by jeszcze bardziej poprawić nam humory.<br />
- Jak się czujesz przed twoją pierwszą oficjalną wystawą? - zapytał.<br />
Wzruszyłam ramionami.<br />
- Zadowolona, lekko przerażona, trochę tak jakbym miała za chwilę puścić pawia.<br />
- Czyli jak co noc z Hemmingsem? - usłyszałam zza siebie głos Stanley'a.<br />
W czarnym garniturze prezentował się znakomicie, a czerwona muszka tylko dodawała mu uroku osobistego. Puścił oczko do Luka, jak to miał w zwyczaju robić. Mnie oberwało się tylko uśmiechem od ucha do ucha, którego dzisiaj chyba nikt nie był wstanie zmazać z jego ust.<br />
Cieszyłam się, że udało mi się go odzyskać. Chociaż przyznam, że podczas pierwszej naszej poważnej rozmowy byłam na niego wściekła, że zakończył naszą przyjaźń przez coś tak trywialnego, jak "nie ten facet", ale szybko wyrzuciłam to z pamięci. Najważniejsze, że razem z Riven znów trzymamy się razem, na dobre i na złe. Po drugie, na szczęście uwielbiał Luka, dlatego nie przewidywałam już nigdy więcej podobnych problemów.<br />
- Gdzie Tony?<br />
- Poprawia kwiaty na samochodzie.<br />
- Jakie kwiaty? Nie mów, że poszedłeś w taki kicz - rzucił Luke.<br />
- Jak zobaczycie, to wam szczęki opadną. Zapłaciłem za nie kupę pieniędzy, więc chociaż udawajcie zadowolonych, co?<br />
- Twój przyszły mąż jest bardzo przerażony?<br />
- Liliami? Trochę. Wolał róże, ale ja się nie dałem...<br />
- Any chyba miała na myśli wasz ślub. - Zaśmiał się Hemmings.<br />
- Zaraz się przekonamy. Jeżeli samochód jeszcze stoi, to chyba jakoś przez to przejdzie. Jak odjechał, to mam nadzieję, że macie pełny barek - rzucił pół żartem, pół serio Stanley.<br />
- Riven dojedzie na czas? - zapytałam, stając tyłem do Luka, by pomógł zapiąć mi złoty naszyjnik.<br />
- Wylądowała z opóźnieniem, ale raczej zdąży. Jak nie, to poobrywam jej sztuczne rzęsy - burknął i schował ręce do kieszeni.<br />
- To co, najpierw wspaniała wystawa w Galerii Sztuki, a później szybki ślub i huczne wesele, co? - Stan już po raz drugi puścił oczko do Luka, co zaczynało robić się nieco podejrzane. Albo coś kombinowali, albo powinnam poważnie porozmawiać ze Stanleyem o podrywaniu cudzych facetów.<br />
- Będziemy za minutę - obiecał Hemmings, a gdy Bleach ulotnił się z naszego małego mieszkanka, stanął ze mną twarzą w twarz.<br />
- Wyglądasz olśniewająco, kochanie - szepnął mi na ucho, delikatnie muskając je swoimi ciepłymi wargami. Po moim kręgosłupie przeszedł dreszcz.<br />
- Skarbie, jak nie przestaniesz, to zaraz ja cię wezmę na tym stole - powiedziałam siląc się na spokój, ale zdradziło mnie lekkie drżenie głosu. Dwa lata razem, a my dalej zachowywaliśmy się, jakbyśmy nigdy nie mieli siebie dość.<br />
- Zawsze do usług, księżniczko.<br />
Wymieniając ostatnie spojrzenia i ostatni pocałunek, wyszliśmy za Stanleyem.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
- Pokochali cię - szepnął Luke, znów dla zabawy skubiąc płatek mojego ucha. Stał za mną i opierał swoją głowę na moim ramieniu. - Wszędzie tylko słyszę, jaka jesteś wspaniała. Robię się zazdrosny - burknął.<br />
- Musisz wytrzymać tę moją chwilę sławy. Ja twoją znoszę już dwa lata - żachnęłam się, dając mu delikatnego pstryczka w nos. </div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 50px;">
Obrócił mnie do siebie i zatopił się w moich oczach.<br />
- Jesteś niesamowita, Any. Piękna, utalentowana... i jakimś cudem jeszcze masz dość cierpliwości, żeby mnie znosić.<br />
- Przyzwyczaj się, kochanie, bo już się mnie nie pozbędziesz. - Zaśmiałam się, poprawiając jego postawioną na żel grzywkę. - Mam nadzieję, że już nigdy mi nie zwiejesz.<br />
Jego wyraz twarzy diametralnie się zmienił. Wyglądał na zaskoczonego.<br />
- Zapomniałem ci powiedzieć? Przeprowadzam się do Sydney, wracam za jakieś dwa lata - powiedział szalenie poważnym tonem, prawie wpędzając mnie do grobu. Moje serce zabiło dwa razy szybciej, gdy przez kolejnych parę sekund nie obracał tego w żart.<br />
- Wow, skarbie, uspokój się, ja tylko żartuję - powiedział, gdy w moich oczach stanęły pierwsze łzy. Porwał mnie w swoje objęcia, a ja parę razy przyłożyłam mu w ramię, zirytowana, że coś tak podłego i głupiego przyszło mu na myśl. - Przecież nigdy bym cię nie zostawił. Nie teraz, gdy wreszcie mamy siebie nawzajem. Zabrałbym cię ze sobą wszędzie, gdzie przyszłoby mi mieszkać, a gdyby nie było takiej możliwości, rzuciłbym to w cholerę i został z tobą.<br />
- Jak możesz tak żartować. Jesteś podły.<br />
- Przepraszam, już nie będę - ucałował mnie w czoło i wziął mnie pod rękę. - Dzisiaj jest twój dzień, więc najlepiej po prostu zamilknę, żebym nie powiedział czegoś równie głupiego.<br />
Przeszliśmy się po sali, po raz kolejny oglądając moje obrazy. Prezentowały się wspaniale w tak dobrze oświetlonym pomieszczeniu.<br />
Dzisiaj był ten dzień, gdy ziściłam jedno ze swoich marzeń. Po pierwsze - moje dzieła wisiały w sławnej galerii. Po drugie - wreszcie znalazłam swoją drogę. Gdy teraz patrzę wstecz na porażkę zespołu Ines, w której niestety brałam udział, na te emocje, które mi wtedy towarzyszyły, to uczucie, jakby już nic w życiu miało mi się nie udać... Teraz wreszcie mogę się z tego śmiać. Muzyka była moim hobby, ale nigdy nie była moją pasją. Dlatego spełniłam się dopiero, gdy ukończyłam swój pierwszy obraz, który okazał się sukcesem.<br />
- Czy to anioł we krwi? - zapytał Luke, patrząc na jeden z moich ulubionych dzieł.<br />
- To powstający z popiołów feniks, kochanie. To ja po poznaniu ciebie.<br />
- Zmieniłem cię w przerażającego ptaka bez futra? - zapytał, marszcząc brwi.<br />
Wybuchłam śmiechem.<br />
- To ptak, który odradza się na nowo. Nie ptak bez futra.<br />
- Podobno ich łzy leczą rany - usłyszałam za sobą głos Nialla.<br />
Zobaczenie Nialla Horana było niczym pierwsze spotkanie z duchem. Nie mogłam wyjść z szoku, że zdobył się na odwagę i przyszedł w tak ważnym dla mnie dniu.<br />
Nie widzieliśmy się od pamiętnego dnia oficjalnego rozstania. Od tamtej pory nie zamieniliśmy nawet słowa. Nie miałam od niego żadnych wiadomości, oprócz tego, co mogłam wyczytać w magazynach.<br />
A teraz stał przede mną, nie spuszczając ze mnie wzroku.<br />
Myślałam, że Luke będzie zirytowany, że powie coś niemiłego, a przynajmniej sądziłam, że poczuję, jak się spina na widok swojego byłego rywala. Ale oni tylko uścisnęli sobie dłonie i przelotne spojrzenia. Jak gdyby nic nigdy między nimi się nie wydarzyło.<br />
- Zostawię was na chwilę, kochanie - szepnął mi na ucho i ucałował w policzek, na sekundę mocniej ściskając moją dłoń.<br />
Wciąż się nie odzywałam. Zwyczajnie zabrakło mi słów.<br />
Co mówi się swojej byłej miłości na spotkaniu po dwóch latach?<br />
- Wyglądasz wspaniale - pochwalił mnie. - A twoje obrazy... zapierają dech w piersiach - dodał, posyłając mi szeroki, niallerowski uśmiech. Kiedyś na jego widok uginały się pode mną nogi. Teraz nic nie działa na mnie tak, jak Luke.<br />
- Ty też świetnie sobie radzisz. Kolejna płyta z podwójną platyną robi wrażenie - oddałam komplement.<br />
- Stęskniłem się trochę - przyznał nieśmiało. - Czasem wracam do nas myślami, kiedy mam gorszy dzień.<br />
- Louis mówił, że od paru miesięcy masz nową dziewczynę - zagaiłam.<br />
- Ma na imię Rosalie. Poznaliśmy się przez Danielle - wyjaśnił. - Jest dobrze. Spokojnie, ale bez fajerwerków - przyznał.<br />
- Może to jeszcze nie ta - odpowiedziałam z nadzieją wyczuwalną w głosie. Naprawdę życzyłam mu jak najlepiej i chciałam, by znalazł kogoś, z kim mógłby czuć się tak swobodnie, jak ja przy Luku.<br />
- Wyglądasz na szczęśliwą. Naprawdę dobrze cię taką widzieć.<br />
- Chciałabym, żeby tobie też się udało.<br />
- Uda się, ale może jeszcze nie teraz. Bardzo długo nie mogłem o tobie zapomnieć, wiesz? Dopiero od niedawna pomału ruszam do przodu.<br />
- Przepraszam...<br />
- Nie masz za co. Za bycie szczęśliwym się nie przeprasza.<br />
Zapadła cisza, ale nie była niezręczna. Nie czułam, żeby pękało mi serce, bo nie miałam o czym rozmawiać z osobą, z którą kiedyś przegadałam całe noce. Po prostu nie było potrzeby za dużo mówić. Samo zobaczenie siebie nawzajem dało nam dużo siły i nawiązało tą cienką nić porozumienia, która była nam potrzebna do zrozumienia siebie nawzajem. Niall wciąż był w stadium poszukiwań, ale wreszcie ruszył do przodu. Miał przed sobą cały świat do zdobycia.<br />
- Dobrze cię traktuje? - zapytał nagle, znów krzyżując nasze spojrzenia.<br />
Uśmiechnęłam się szeroko.<br />
- Jak księżniczkę.<br />
Tym razem to ja przerwałam ciszę.<br />
- U chłopaków wszystko w porządku?<br />
- Harry wciąż widuje się z Riven, Liam wrócił do Danielle, Louis na razie jest sam, ale wygląda na szczęśliwego. Zayn czasem spotyka się z Marisol, ale jeszcze nic nie jest oficjalne.<br />
- Marisol parę tygodni temu miała ostatnią chemię. Lekarze mówią, że w stu procentach wróciła do zdrowia. Mam nadzieję, że teraz jakoś lepiej ułoży jej się z Malikiem - stwierdziłam.<br />
Niall pokiwał głową.<br />
- Może jeszcze kiedyś się spotkamy - powiedział, nim wymieniliśmy słowa pożegnania.<br />
- Może.<br />
Gdy Niall wyszedł, z oddali poczułam na sobie czyjś wzrok. To Luke próbował przywołać mnie spojrzeniem i posłał mi uśmiech, który dodał mi otuchy.<br />
Jedną z rzeczy, za które go kochałam, było to, jak ogromnym darzył mnie zaufaniem. Nie miał żadnego problemu z zostawieniem mnie sam na sam z chłopakiem, z którym tyle kiedyś mnie łączyło. Nieważne z kim byłam, gdzie wychodziłam - nigdy nie zamęczał mnie pytaniami, nie oczekiwał spowiedzi z każdego wyjścia. Ufał mi bezgranicznie. A ja ufałam jemu.<br />
Luke utrzymywał kontakty ze wszystkimi osobami, na których mi zależało. W dodatku kochał moją mamę jak swoją własną i zawsze, gdy ją odwiedzał, kupował jej kwiaty. Któregoś razu nawet odwiedził ją beze mnie, parę dni po ponownym ślubie moich rodziców, na który nie mógł przyjechać z powodu trasy. Pojechał więc osobiście złożyć im życzenia.<br />
Luke był złotym chłopakiem. I był już cały mój.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
- Panie i panowie, zapraszamy na pierwszy taniec młodej pary!<br />
Goście zebrali się wokół parkietu, zostawiając wystarczająco dużo miejsca dla Stanley'a i Tony'ego. Stanęli dumnie na środku i wraz z kolejnym taktem rozpoczęli swoje pierwsze kroki jako nowożeńcy. Nie mogłam oderwać od nich wzroku. Dawno nie widziałam dwójki tak szczęśliwych ludzi. Już na pierwszy rzut oka można było dostrzec, że jedyne czego im trzeba, to siebie nawzajem.<br />
Chwilę później Riven wznosiła pierwszy toast, jako główna druhna od strony Stana.<br />
I wreszcie przyszła kolei na mnie.<br />
Podniosłam się z krzesła, chwyciłam kieliszek w dłoń i z jedną, wiodącą myślą "raz się żyje", zaczęłam mówić.<br />
- Znam Stanley'a od dawna, dlatego wiem, jak bardzo się zmienił, kiedy poznał Tony'ego. Widziałam, ile szczęścia dają sobie nawzajem, wiem ile przeszli, by dojść tutaj, do tego miejsca i stanąć przed nami, przyrzec dozgonną wierność i miłość przed rodziną i przyjaciółmi. Cieszę się, że mogłam wziąć udział w tak wspaniałym wydarzeniu, na ślubie moich dwóch wspaniałych przyjaciół. Zawsze wam dopingowałam. Zwłaszcza, że miałam tę przyjemność poznać was ze sobą. Nigdy nie zapomnę tego, jak spojrzeliście na siebie po raz pierwszy. Moi drodzy? Miłość od pierwszego wejrzenia istnieje. A siedzący tu Stanley i Tony są tego najlepszym przykładem. Zdrowie za parę młodą!<br />
Gdy zajęłam swoje miejsce i zerknęłam na Stanley'a, on wcale nie patrzył na mnie, nie gratulował mi świetnego przemówienia. Ukradkiem wymieniał spojrzenia z Lukiem, który chwilę później odchrząknął i wstał. Stan uderzył kilka razy łyżeczką o kieliszek, zwracając uwagę wszystkich zebranych na blondyna.<br />
- Dzisiejszy dzień na zawsze pozostanie szczególny dla naszej przystojnej pary młodej, ale również i dla mnie. Za porozumieniem z moim przyjacielem, Stanleyem, zdecydowałem, że jest to idealny moment, by tutaj przed wami wszystkimi pokazać mojej najdroższej, jak ważne miejsce zajmuje w moim życiu - powiedział. Wpatrywałam się w niego z lekkim niedowierzaniem, ale i podekscytowaniem. - Anyo Cassie Tomlinson, znamy się od dziecka, dorastaliśmy razem i razem poznawaliśmy świat. Nie zawsze byłem przy tobie, ale zawsze cię kochałem. I obiecuję ci, że będę kochał nadal już zawsze, do końca. Będę obok, kiedy będziesz mnie potrzebować i już nigdy nie odejdę nawet na chwilę. Jesteś miłością mojego życia, liczysz się tylko ty i twoje szczęście. Jeżeli tylko mi pozwolisz, udowodnię ci, że jesteś dla mnie najważniejsza.<br />
Nigdy nie spodziewałam się, że ta chwila nadejdzie tak szybko. Obydwoje byliśmy młodzi, ale tak szalenie w sobie zakochani, że nawet przez chwilę nie myślałam o niczym innym, niż najszczersze "tak". Chciałam iść przez życie z Lukiem, trzymając go za rękę, wspierając, gdy tego potrzebował. Dla mnie również liczył się tylko on.<br />
Luke uklęknął, wyciągając z kieszeni bordowe pudełko.<br />
- Anyo Tomlinson, wyjdziesz za mnie? - Otworzył je, a moim oczom ukazał się złoty pierścionek z diamentem, który nie lśnił nawet w jednej trzeciej tak mocno, jak przepełnione miłością i nadzieją oczy Luke'a.<br />
- Tak - szepnęłam, a moje ciało drżało z emocji. - Tak! - krzyknęłam głośniej, rzucając się Lukowi na szyję.<br />
Na sali rozbrzmiał aplauz naszych przyjaciół i rodziny młodej pary. Stanley krzyknął coś o najlepszym weselu wszech czasów, ktoś zrobił nam parę zdjęć na pamiątkę. Ale nas wcale nie interesowało, co robili inni. Byliśmy tylko my - ja i on w jednym z najszczęśliwszych chwil naszego wspólnego życia.<br />
Luke delikatnie mnie od siebie odsunął, najpierw otarł łzę z mojego policzka, później czule ucałował moje usta, a na koniec wsunął pierścionek zaręczynowy na swoje miejsce.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Nasze wesele było skromne. Tylko najbliższa rodzina i przyjaciele. Miałam ogromny dylemat, ale ostatecznie Luke podpowiedział mi, bym również zaprosiła Nialla. Ze względu na wszystko, przez co razem przeszliśmy.<br />
O dziwo, Niall przyszedł. Zabrał ze sobą Rosalie, ale nie zdążyłam z nią dłużej porozmawiać. Zamieniliśmy kilka zdań i niedługo po północy wyszli. Nie dziwiło mnie to, ja również nie czułabym się najlepiej oglądając Nialla w objęciach jego nowej żony. Między nami nie było już tych samych uczuć, co kiedyś, ale wciąż bywało... inaczej.<br />
Tego wieczora Luke nie odstępował mnie na krok. Ja również nie chciałam się z nim rozstawać. Po tak długiej drodze, bo wszystkim, co się do tej pory wydarzyło, wreszcie byliśmy razem. Oficjalnie, na stałe, na zawsze razem. Nie było w tym nic przerażającego. Chyba naprawdę byliśmy swoimi bratnimi duszami, bo to wszystko stało się tak naturalnie, że nawet moi przyjaciele mi zazdroszczą.<br />
Znalazłam skarb, którego teraz naprawdę pilnuję. Nigdy nie pozwolę wygasnąć temu ogniowi, który zapłonął między nami. I wiem, że Luke również będzie się o to starał.<br />
Gdy znaleźliśmy chwilę, by pobyć sam na sam, wreszcie padliśmy sobie w ramiona. Teraz nasze pocałunki były jeszcze bardziej przepełnione pasją, miłością, stanowczością. Wyrażały wszystkie spełnione marzenia z przeszłości i nadzieje na wspaniałą przyszłość.<br />
- Anyo Hemmings, jesteś moim światem. Już nigdy cię nie opuszczę - szepnął mi na ucho.<br />
- Luke'u Hemmingsie, już nigdy nie pozwolę ci odejść.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;">~*~</span></div>
<i><br /></i>
<i>Po pięciu latach... stało się.</i><br />
<i>Oficjalne zakończenie Niewolników Uczuć.</i><br />
<i>Kocham tych bohaterów i kocham tę historię całym sercem, dlatego naprawdę ciężko mi odejść. Może kiedyś zbiorę się na napisanie paru dodatków, jeżeli bardzo zatęsknię za Any, Lukiem i Niallem. </i><br />
<i>Jeżeli ktoś dotrwał ze mną do końca, mam nadzieję, że wyrazi swoją opinię,</i><br />
<i>Dzisiaj, na sam koniec, to naprawdę wiele dla mnie znaczy. </i><br />
<i>Do usłyszenia,</i><br />
<i>Wasza Martis <3</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
Martishttp://www.blogger.com/profile/00031033110772366437noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-4970153523569852057.post-34277578488964354772017-09-23T12:59:00.002+02:002017-09-23T13:00:35.123+02:00NOWY ROZDZIAŁPragnę poinformować moich wspaniałych czytelników - wszystkich tych, którzy kiedykolwiek w przeszłości czytali tę historię, tych wytrwałych, których garstka przy odrobinie szczęścia może jeszcze tutaj została oraz tych przyszłych, których zawsze serdecznie witam i zapraszam, którzy zawsze są mile widziani:<br />
<div>
<br /></div>
<div>
DZISIAJ POJAWI SIĘ FINAŁ NIEWOLNIKÓW UCZUĆ.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Tak, dobrze myślicie. Dzisiaj wreszcie wszystko się wyjaśni. Prawie skończyłam ostatni rozdział. Oczywiście jest długi, musiałam w nim zawrzeć wyjaśnienia wszystkiego, co do tej pory się wydarzyło. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Mam nadzieję, że zakończenie przypadnie Wam do gustu. Co prawda jest nieco inne, ale jestem z niego dumna i wyszło tak, jak sobie wymarzyłam.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Nie wiem, czy uda mi się kogokolwiek wzruszyć, jednak dla mnie dzisiaj - to dzień historyczny, który zapamiętam na zawsze. Żałuję, że nie doprowadziłam tego do końca, gdy jeszcze blog kipiał od czytelników, gdy wszyscy byli tu ze mną i dopingowali Anyę i Nialla. Niestety czasu nie cofnę i mogę tylko marzyć o tym, by choć parę osób przeczytało zakończenie.<br />
<br />
Spędziłam cudowne 5 lat z Wami i z bohaterami NU.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Do zobaczenia wkrótce, </div>
<div>
Na zawsze związana z tą historią - Wasza Martis <3 </div>
Martishttp://www.blogger.com/profile/00031033110772366437noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4970153523569852057.post-56029085765071795642017-02-12T22:44:00.002+01:002017-02-12T23:12:16.751+01:00Rozdział XIV: Jeden krok do przodu, dwa do tyłu<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt; text-justify: inter-ideograph;">
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "freestyle script"; font-size: 20pt;">Anya</span><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Nie potrafiłam
zasnąć. Zegar już dawno wybił drugą w nocy, a ja zamiast spokojnie odpłynąć
do krainy Morfeusza, przekręcałam się z boku na bok, jęcząc pod nosem, co
chwilę przypadkiem budząc biednego Niallera. Cóż, proponowałam mu, żebyśmy
dzisiaj spali osobno - powinien się wyspać, bo z samego rana z resztą chłopaków
mieli jakiś ważny wywiad, związany z promocją nowego singla. Horan uparł się
jednak, że chce mnie mieć przy sobie... więc teraz słono za to płacił. <o:p></o:p><o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
Kiedy po raz kolejny zaklęłam, że
życie jest niesprawiedliwe, Niall objął mnie ramieniem i przyciągnął blisko
siebie, mrucząc pod nosem jakieś uspokajające formułki.<o:p></o:p><o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Po paru godzinach
wewnętrznego użalania się nad sobą i denerwowania się na siebie za bezsenność,
nie wytrzymałam. Łzy zaczęły płynąć po moich policzkach, wsiąkając w niallerską
koszulę.<o:p></o:p><o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
- Płaczesz? -
zapytał zachrypniętym głosem, na wpół śpiąc.<o:p></o:p><o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
- Nie -
szepnęłam, siląc się na spokój.<o:p></o:p><o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
- Cała drżysz -
powiedział cicho, mocniej mnie przytulając. - Pogadajmy - zaproponował, kreśląc
nieokreślone linie na moich plecach. <o:p></o:p><o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
- Nie chcę. Śpij,
wszystko jest w porządku - burknęłam coraz bardziej poirytowana sytuacją. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Miałam nadzieję,
że kiedy z Niallem znów będziemy parą, wszystko zacznie się układać. Ubzdurałam
sobie, że to, co do tej pory zdążyło się posypać, miało jakiś związek z naszym
rozstaniem. Teraz, gdy wreszcie dopięłam swego i znów zasypiałam w tak dobrze
znanych mi ramionach... dotarło do mnie, że "my" nigdy nie byliśmy
źródłem problemów. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Problemy tkwiły
gdzieś głęboko we mnie. Zamiast pomału się rozwiązywać, zaczynały się piętrzyć,
układać w ogromne stosy, który pomału zaczynały mnie przerastać. Bałam się
pomyśleć, co się wydarzy, kiedy wszystkie runą mi na głowę. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
- Any... możemy
porozmawiać, jeżeli tego ci trzeba - spróbował raz jeszcze, ale kiedy nie
dostał żadnej odpowiedzi, po prostu się ode mnie odsunął. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Do tej pory bałam
się być sama. Teraz... jakimś cudem zaczynałam bać się bycia w związku. Kiedy
dał mi trochę przestrzeni, poczułam, jak bardzo jej potrzebowałam.
Nie wiedziałam, czy może dlatego, że gdzieś w głębi serca wciąż nie mogłam mu
przebaczyć tego wszystkiego, co wydarzyło się w przeszłości, czy może to ja tak
bardzo się zmieniłam, odkąd się rozstaliśmy i na nowo zeszliśmy. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Bez słowa wstałam
z łóżka. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
- Chciałem dobrze
- warknął w poduszkę Horan. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
- Oczywiście -
odpowiedziałam i wyszłam z pokoju, zamykając za sobą drzwi.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
On zawsze chciał
dobrze, ale jakimś cudem często wychodziło inaczej. Kiedy dwukrotnie zdradzał
mnie z Demi. Kiedy zaproponował przerwę, by w międzyczasie ogłosić światu, że z
nią chodzi. Niby to była tylko przykrywka, niby nie łączyło ich prawdziwe
uczucie i nie miałam się czym przejmować... przynajmniej tak twierdził. Mimo
tego za każdym razem, kiedy o tym myślałam, coś kuło mnie w piersi. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Za każdym razem,
kiedy wychodził z domu, nie mówiąc wcześniej w jakim celu, odchodziłam od
zmysłów. Kiedy tylko pisał przy mnie wiadomości, od razu miałam wrażenie, że to
do niej. Teraz wszystko, co robił... dla mnie od razu miało jasny cel: to
pewnie dla tamtej. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Chyba przeceniłam
swoje możliwości. Nie powinnam była od razu wskakiwać w ten związek. Jak widać
wcale nie byłam jeszcze gotowa, by naprawdę mu przebaczyć i o wszystkim
zapomnieć. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Tylko co teraz,
kiedy już na nowo byliśmy parą? <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Zeszłam po
schodach do kuchni. Nie założyłam butów, bo nie chciałam wdawać się w dyskusję
z Niallem. Zimne kafelki nieprzyjemnie drażniły moje stopy. Szybko nalałam wody
do swojego ulubionego czerwonego kubka w białe serca i na palcach przeszłam do
salonu. Puszysty dywan był fantastycznym wyborem, wreszcie było mi trochę
cieplej.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Włączyłam
telewizję i zaczęłam skakać po kanałach, bez żadnego konkretnego celu. Była
prawie trzecia w nocy, nic ciekawego już nie puszczali. Horrory. Thrillery.
Filmy dla dorosłych. Zatrzymałam się na kanale z animacjami dla dzieci. To mnie
zawsze uspokajało i sprawiało, że na chwilę odrywałam się od świata.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Tej nocy zasnęłam
sama na kanapie w salonie. W ten sposób wreszcie poczułam odrobinę wolności.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div align="center" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
*<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
- Powiesz mi
łaskawie, czemu wczoraj ode mnie uciekłaś? - zapytał Niall od razu po wejściu
do domu po pracy. Wyglądał na rozczarowanego i lekko rozgniewanego. Zacisnął
usta w cienką linię, a na jego policzki wypłynęły czerwone wypieki. Przeczesał
palcami rozmierzwione przez wiatr włosy i wreszcie obrzucił mnie spojrzeniem
pełnym powagi. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Mi też wcale nie
było do śmiechu.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
- Potrzebowałam
przestrzeni. I trochę czasu dla siebie - powiedziałam cicho, próbując nie
zwracać na siebie uwagi Harry'ego, który grzebał za czymś do jedzenia w
lodówce. Miałam wrażenie, że specjalnie się ociągał, żeby zobaczyć dalszy
rozwój wydarzeń. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
- Przestrzeni...
- powtórzył Horan, rzucając kurtkę na fotel, po czym opadł na niego, w
teatralnym geście załamując ręce. - Potrzebujesz przestrzeni? To coś nowego. -
Zaśmiał się pod nosem. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Dziwnie się
zachowywał. Zaczynało mnie to irytować. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
- Co w tym
śmiesznego? - warknęłam, patrząc na niego z ukosa. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
- Nic... Zupełnie
mnie to nie bawi - stwierdził i wygodniej rozsiadł się w fotelu.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
- Masz z tym
jakiś problem, Niall?<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Wyglądał, jakby
walczył sam ze sobą. Spojrzał na mnie, rozchylił usta, jak gdyby już miał coś
powiedzieć, po czym je zamknął i uśmiechnął się krzywo. Pokręcił głową, znów
rozchylił i zamknął usta... i tak w kółko, dopóki nie kazałam mu wreszcie
powiedzieć, co mu leży na sercu. Wolałam, żeby był ze mną w pełni, do bólu
szczery, niż odstawiał podobne sceny, rodem z nowojorskiego teatru. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
- Odkąd wtedy
przypadkiem spotkaliśmy<span class="apple-converted-space"> </span><i>Lukiego</i><span class="apple-converted-space"> </span>w restauracji, z dnia na dzień
zaczęłaś zachowywać się coraz dziwniej. Ostatnio nawet... mam wrażenie, że
spędzasz więcej czasu z Zaynem i tym nowym... jak mu tam, niż ze mną -
powiedział w końcu zadziwiająco cicho i spokojnie. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Z początku nie
wiedziałam, co w ogóle mogę mu na to odpowiedzieć. W naszym związku to on miał
największe problemy z wiernością, a mimo tego oskarżał mnie o zdradę? <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
- Nie mogę
widywać się z przyjaciółmi? Ha... - Zaczęłam się śmiać, choć wcale nie
radośnie. To wszystko wyglądało coraz bardziej absurdalnie. - Dla twojej
wiadomości, nic zbyt ciekawego się nie wydarzyło. W przeciwieństwie do ciebie wiem,
gdzie jest granica i umiem być<span class="apple-converted-space"> </span><i>wierna,<span class="apple-converted-space"> </span></i>kiedy jestem z kimś na<span class="apple-converted-space"> </span><i>wyłączność </i>- warknęłam,
podnosząc się z kanapy. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Ciągłe wracanie
do tematu zaczynało mnie pomału nudzić. Mimo tego, nie mogliśmy przejść dalej,
dopóki sprawa nie została wreszcie zamknięta w stu procentach. Wiedziałam, że w
takiej chwili podąży za mną, więc świadomie skierowałam się do naszego pokoju.
Wolałam zająć się tym w spokoju, w naszych czterech ścianach, gdzie mogliśmy mieć
trochę prywatności. Harry zadziwiająco się dzisiaj ociągał z przygotowywaniem
sobie jedzenia, a i Liam odkąd wyszedł z łazienki, zaczął rzucać nam
zaciekawione spojrzenia. Lepiej nie robić sceny przed wszystkimi naszymi
znajomymi. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
- Naprawdę
będziemy do tego ciągle wracać? - zapytał Niall, kiedy zamknął za nami drzwi z
hukiem. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
- Naprawdę
musiałeś to zaczynać? - odbiłam piłeczkę. Odwróciłam się do niego przodem i
zmierzyłam go spojrzeniem.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Kiedy zobaczyłam
jego oczy przepełnione smutkiem, to zmartwienie, które aż odbijało się na jego
twarzy... Negatywne emocje pomału zaczęły odpływać. Mimo tego, że ostatnio cały
czas mieliśmy pod górkę oraz faktu, że coraz mniej zgrywaliśmy się jako para,
wciąż mi na nim bardzo zależało. Spędziliśmy ze sobą naprawdę dużo czasu, odkąd
się poznaliśmy, żywiliśmy do siebie wzajemnie niesamowicie ogromne uczucie...
Wspomnień niestety nie da się wymazać, co w takich chwilach naprawdę utrudniało
sprawę. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Gdybym mogła na
chwilę zapomnieć o wszystkich wspaniałych chwilach, które przeżyliśmy, o
początkach naszej wspólnej drogi, o tym, ile razy powiedzieliśmy sobie
"kocham cię", może teraz byłoby mi łatwiej się z tego wycofać.
Zostawić to wszystko za sobą i zacząć od nowa. Albo chociaż znów zarządzić
przerwę, na chwilę się od siebie odciąć i wrócić wtedy, kiedy naprawdę byłabym
gotowa. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Popełniliśmy
błąd. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
- Niall... my
już... ja wiem, że nadal nam na sobie zależy. Mimo wszystkiego, co się do tej
pory wydarzyło, czuję, że nadal cię kocham, ale... my już nie mamy do siebie
zaufania. Jak możemy dalej w to brnąć, kiedy nawet... kiedy my już nawet sobie
nie ufamy? - zapytałam, odrzucając na bok wszelakie sentymenty. W tym momencie
byłam gotowa na parę chwil przestać rozpamiętywać przeszłość i zatroszczyć się
o swoją przyszłość. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Nie sądziłam, że
to było możliwe, ale Niall posmutniał jeszcze bardziej. Sentymenty wróciły i
uderzyły mnie z większą siłą. Wyglądał na bardzo skrzywdzonego. Przez chwilę w ogóle się nie odzywał, tylko odwrócił się do mnie
plecami i otarł twarz dłońmi. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Zraniłam go.
Zraniłam nas oboje, ale gdzieś w głębi duszy byłam pewna, że robię dla nas coś
dobrego. Patrzenie na to, jak zamyka się w sobie i z bezradności załamuje ręce,
sprawiło, że czułam coraz mocniejszy ucisk w gardle i kłucie w sercu. Może ta<span class="apple-converted-space"> </span><i>pewność<span class="apple-converted-space"> </span></i>była tylko pozorna? <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
- Ja...
my... - zaczynał raz po raz, ale co chwilę ucinał zdania. Bał się przyznać mi
rację? Bał się zaprzeczyć? Co chodziło mu po głowie? - Naprawdę myślisz, że nie
mamy do siebie zaufania? Gdyby tak było, po co w ogóle byśmy próbowali...?
Dlaczego zgodziłaś się ze mną zamieszkać, skoro masz tak ogromne wątpliwości?
Po co w ogóle robiłaś mi nadzieję?<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Zrobił ze mnie
potwora. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Jakimś cudem
osadził mnie w charakterze<span class="apple-converted-space"> </span><i>tej
złej,</i><span class="apple-converted-space"> </span>kiedy to on od dawna
zaburzał nasze relacje. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
- Nie widzisz
tego, Niall? Próbowałam ci wybaczyć i zapomnieć, ale nie potrafię! Zraniłeś
mnie tak wiele razy i to... tak bardzo, jak jeszcze nikt nigdy dotąd mnie nie
zranił! Nawet Luke... nawet on, kiedy wyjechał z kraju po tym, jak wyznałam mu,
że go kocham... Zraniłeś mnie jeszcze bardziej, chociaż zawsze myślałam, że
ty... że ty jesteś tym jedynym wyjątkiem, tym, któremu tak na mnie zależy, że
nigdy by mi tego nie robił. Zachwiałeś naszą relacją, sprawiłeś, że przestałam
ci ufać. Ty też zaczynasz wpadać w paranoję, podejrzewasz, że rzucam się na
kogo popadnie. Za każdym razem, kiedy wracam do domu, wypytujesz mnie gdzie i z
kim byłam. Nie zaprzeczaj, wiem, że już mi nie ufasz. I ja tobie też nie. - Łzy
pojawiły się w moich oczach. Szybko spłynęły po policzkach, kapiąc na drewnianą
podłogę. Czułam w ustach słoną wodę. Niedługo później zwykły płacz zmienił się
w szloch. Zaczęłam krztusić się własnym smutkiem. - Za każdym razem... kiedy...
o tobie myślę... pojawia się ona. I boję się, że to się już nigdy nie zmieni.
Kocham cię, ale ci nie ufam. Zależy mi na tobie, ale...<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
- Nie mów tego,
Any - szepnął i wziął mnie w swoje objęcia, nim zdążyłam zaprzeczyć. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Moje ciało było w
szoku. Ruchy stały się wolniejsze, coraz ciężej było mi oddychać, czułam, że
gdyby nie jego mocne ramiona, osunęłabym się na podłogę. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
- Nasza miłość
nie wystarczy? - zapytał z nadzieją.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Nie odezwałam się
przez parę następnych minut. Pomógł mi usiąść na brzegu łóżka, sam uklęknął
przede mną i wziął moje ręce w swoje. Opuszkami palców zataczał nieznane mi
wzory na wierzchu mojej dłoni. Uspokajał mnie, choć przed chwilą tak bardzo go
zraniłam. Był przy mnie, kiedy go potrzebowałam.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<i>Czy nasza miłość
nie wystarczy?</i> <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
- Nie wiem,
Niall. Ja już niczego nie jestem pewna. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
- Przejdziemy
przez to, Anya. Obiecuję ci, że będziemy jeszcze się z tego śmiać. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
- Niall...
Przepraszam, że tak pochopnie zgodziłam się z tobą zamieszkać. Teraz ja muszę
poprosić cię o to, o co ty prosiłeś mnie parę miesięcy temu. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
- Any... zastanów
się - szepnął, spuszczając wzrok na podłogę. - Chcesz przez to znów
przechodzić? <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
- Proszę cię.
Potrzebuję tej przerwy. Muszę dojść do siebie. Zastanowić się kim jestem...
jako <i>ja</i>, nie jako <i>my</i>. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Pokiwał głową,
puszczając moje dłonie. Myślałam, że się rozgniewa, że zacznie na mnie
krzyczeć, że to bzdury i więcej się na to nie zgodzi. Przeszliśmy przez to raz,
po co to powtarzać? <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Byłam lekko
zaskoczona, kiedy spokojnie usiadł obok i objął mnie ramieniem. Oparliśmy się o
siebie nawzajem. Złączyliśmy nasze dłonie i po raz ostatni czule spojrzeliśmy
sobie w oczy. To była ta chwila, ten moment, w którym jeszcze mogłam się
wycofać. Szybko kalkulowałam wszystko w głowie. Czy to, co robię, ma
sens? <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Jego usta
odnalazły moje. Tak jak za pierwszym razem, kiedy zdecydowaliśmy się zrobić
przerwę, nasz ostatni pocałunek był delikatny, spokojny i pełen nadziei. Jednak
dołożyliśmy do niego jeszcze odrobinę żalu i smutku. Wargi Nialla i moje były
równie słone od łez, które teraz płynęły już nie tylko po moich policzkach.
Pokazał mi swoją słabą stronę, tę, którą tak rzadko miałam okazję
oglądać. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Tym razem to ja
zostawiłam jego. Zebrałam w sobie resztki sił, wstałam z łóżka i chwiejnym
krokiem wyszłam z pokoju. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Miałam nadzieję,
że kiedy zamknę za sobą drzwi, poczuję się tak, jakbym była wolna. Jak gdybym
miała rację i wiedziała, co właściwie chcę tym osiągnąć. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Nic takiego się
nie wydarzyło. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Poczułam jedynie
pustkę i żal do samej siebie. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div align="center" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 13.5pt;">*<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="text-align: start;"><span style="font-family: "freestyle script"; font-size: 20pt;">Luke</span></span><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Chyba ją
lubię. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<i>Kochać</i>... to za mocne uczucie.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Na pewno czułem
do niej coś ogromnego, co sprawiało, że kiedy trzymałem ją w ramionach,
wszystko zaczynało się układać. Kiedy była obok, problemy same znajdywały
rozwiązania, dobierając się niczym zagubione części układanki. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Ines sprawiała,
że chciałem żyć w pełni, niesamowicie, szalenie, bez ograniczeń. Wydobywała ze
mnie cechy, o których istnieniu wcześniej nie wiedziałem. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Nie była jednak
Anyą. I choć zależało mi na niej niemalże w takim stopniu, jak na niej, to Any
od zawsze i na zawsze pozostawała moją bratnią duszą. Tęskniłem za nią. Ann
sprawiała, że byłem lepszym człowiekiem. Dzięki niej nawet<span class="apple-converted-space"> </span><i>chciałem</i><span class="apple-converted-space"> </span>być lepszy, dla niej, dla rodziny, dla
przyjaciół. Gdybym mógł, podarowałbym jej cały świat. Przysłowiową gwiazdkę z
nieba. Gdyby tylko mi pozwoliła... chciałbym być dla niej wszystkim. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Tylko ona
potrafiła wzbudzić we mnie tak beznadziejnego romantyka. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Ines była inna i
w sumie ta inność całkiem mi się podobała. Obydwie były niczym ogień i woda,
dzień i noc. Zadziwiające, że tak skrajnie odmienne typy osobowości potrafiły
tak bardzo mnie pociągać. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Może po prostu
lubiłem mieć to, co ciężko było zdobyć i na co trzeba było zapracować. Ines
nigdy nie oddałaby się nikomu<span class="apple-converted-space"> </span><i>ot
tak</i><span class="apple-converted-space"> </span>na zawołanie. Na jej
zaufanie pracowałem dzień i noc, starając się być najlepszym chłopakiem, jakiego mogła sobie wymarzyć. Jakimś cudem owinęła mnie sobie wokół palca i choć
próbowałem się przed tym bronić, w pewien sposób mi to odpowiadało. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Czy byłem aż tak
spragniony odwzajemnionego uczucia, że odrzuciłem wszystko, co do tej pory było
dla mnie podporą? Wszystkie wartości, znajomości, marzenia? <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Albo tak bardzo
brakowało mi Any i zwyczajnie byłem zmęczony czekaniem, aż wreszcie zwróci
na mnie uwagę, że sam odwróciłem się do pierwszej osoby, która stanęła mi na
drodze. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Chyba byłem
postrzelony. Tak z natury byłem wariatem, który lubił utrudniać sobie życie,
komplikować relacje i pielęgnować dziwne uczucia. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Wyciągnąłem
telefon z kieszeni i wybrałem numer Any. Poczułem nieodpartą chęć na rozmowę.
Nawet jeżeli miałaby mi tylko nawtykać za bycie idiotą i dokonywanie
beznadziejnych życiowych wyborów, wciąż potrzebowałem usłyszeć jej głos. Nawet
prowizoryczna obecność Anyi w moim codziennym grafiku dodawała mi skrzydeł.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Dlatego nawet
kiedy wybrała Horana, nie potrafiłem się od niej zupełnie odsunąć. W końcu była
miłością mojego życia, inspiracją, moją muzą. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Jakkolwiek
żałośnie to brzmi. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Mimowolnie
spojrzałem na zegarek wiszący na ścianie. Wpół do ósmej. Byłem umówiony z
Nessie na dziewiątą w pubie. Byłem pewny, że zdążę, w końcu ostatnimi czasy
moje rozmowy z Tomlinson były krótkie i trochę... sztuczne. Wciąż miała mi za
złe, że nie rzuciłem Ines, kiedy dowiedziałem się, że próbowała skłócić ją z
Horanem. Cóż, nie powinna mnie za to winić, w końcu skłócenie jej z Niallem
było mi jak najbardziej na rękę. Tak, jak nie chciałem widzieć jej załamanej z
pękniętym sercem, tak na pewno chciałbym być tym, które to serce z powrotem
poskleja. Nie brzmiało to zbyt dobrze, ale taka była prawda. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Pierwszy
sygnał. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<i>Ciekawe, jak
mnie dzisiaj przywita? Na swojej wyimaginowanej liście odhaczyłem już
"siema, idioto", "jak tam się ma twój potwór z Loch Ness?"
oraz "przypomniałeś sobie, że istnieję?". Urocze.</i><o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Drugi sygnał.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<i>Tak bardzo
chciałbym dotknąć jej delikatnej skóry. Poczuć jej ulubione różane perfumy i
truskawkowo-waniliowy szampon do włosów.</i><o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Trzeci sygnał.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<i>Chciałbym wpić
się w te pomalowane wiśniowym błyszczykiem usta i całować ją tak, jak jeszcze
nigdy dotąd nikogo nie całowałem... delikatnie, ale z pasją. Spokojnie, ale
tak, by przekazać jej wszystko, co do niej czuję. </i><o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<i>Matko, Luke,
opanuj się, chodzisz z inną - warknąłem do siebie w myślach, powstrzymując się
od uderzenia się w czoło. </i><o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Czwarty sygnał.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<i>Coś jest nie
tak. Any zazwyczaj szybko odbiera moje telefony. Jest zajęta? Może coś się
stało?</i><o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Piąty sygnał...<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<i>Odebrała!</i><o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
- Luke... -
zaszlochała do słuchawki, a ja cały zesztywniałem. Minęła chwila, nim znów
zaczęła mówić. Przez te parę sekund czułem się, jakby ktoś kopnął mnie w
brzuch. - Możesz... do mnie... przyjechać? - wydusiła z siebie, nim na dobre
zaniosła się płaczem. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Czułem, jakby
ktoś wyrwał mi serce z piersi, rzucił na podłogę i zaczął po nim deptać. Nie
wiedziałem, co właściwie wprawiło ją w taki stan. Pojawiła się we mnie ogromna
chęć przyłożenia komuś prosto w twarz. Bo mimo wszystko miałem podejrzenia<span class="apple-converted-space"> </span><i>kto</i><span class="apple-converted-space"> </span>mógł doprowadzić ją do skraju
wytrzymałości. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
- Jesteś w domu?
- zapytałem tylko, siląc się na spokój. Głos mi drżał, a ręce zacisnęły się w
pięści. Mało nie zgniotłem własnego telefonu. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
- Tak. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
- Będę
najszybciej, jak się da - szepnąłem i nim powiedziałem coś, czego mógłbym
później żałować, rozłączyłem się. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Iść na spotkanie
z Ines i wyjść jak najszybciej czy od razu jechać do Any? <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Chyba naprawdę
byłbym kretynem, gdybym wybrał teraz Ines ponad najlepszą przyjaciółkę, którą
znałem i kochałem od paru lat. Zwłaszcza, że teraz wreszcie dostrzegłem swoją
szansę. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div align="center" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 18pt;">~*~</span><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img border="0" src="http://data.whicdn.com/images/222167672/large.gif" height="166" width="320" /></div>
<div align="center" class="separator" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 13.5pt;"><!--[if gte vml 1]><v:shapetype id="_x0000_t75" coordsize="21600,21600"
o:spt="75" o:preferrelative="t" path="m@4@5l@4@11@9@11@9@5xe" filled="f"
stroked="f">
<v:stroke joinstyle="miter"/>
<v:formulas>
<v:f eqn="if lineDrawn pixelLineWidth 0"/>
<v:f eqn="sum @0 1 0"/>
<v:f eqn="sum 0 0 @1"/>
<v:f eqn="prod @2 1 2"/>
<v:f eqn="prod @3 21600 pixelWidth"/>
<v:f eqn="prod @3 21600 pixelHeight"/>
<v:f eqn="sum @0 0 1"/>
<v:f eqn="prod @6 1 2"/>
<v:f eqn="prod @7 21600 pixelWidth"/>
<v:f eqn="sum @8 21600 0"/>
<v:f eqn="prod @7 21600 pixelHeight"/>
<v:f eqn="sum @10 21600 0"/>
</v:formulas>
<v:path o:extrusionok="f" gradientshapeok="t" o:connecttype="rect"/>
<o:lock v:ext="edit" aspectratio="t"/>
</v:shapetype><v:shape id="Obraz_x0020_1" o:spid="_x0000_i1025" type="#_x0000_t75"
alt="Opis: https://blogger.googleusercontent.com/img/proxy/AVvXsEiytTZ6-c-3xKvlcNF8GCUHubIU5uekVlpmtB97CrOoK7pdDlynmu_oQ8s1kQbahd4QhgrM9ynEbMVdu0pLYzAFb7rUElwO5eS6x6nkfAvOXCzvb84yTMviJ20_ZPCwTo4REXe72VACeQlVo9XmO0xu-A="
style='width:240pt;height:124.5pt;visibility:visible;mso-wrap-style:square'>
<v:imagedata src="file:///C:\Users\Martis\AppData\Local\Temp\msohtmlclip1\01\clip_image001.gif"
o:title="proxy?url=http%3A%2F%2Fdata.whicdn.com%2Fimages%2F222167672%2Flarge"/>
</v:shape><![endif]--><!--[if !vml]--><!--[endif]--></span><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div align="center" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 7.5pt;">gif credit to
owner</span><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 13.5pt;">Pewnie
już nikt tutaj nie zagląda. Wcale by mnie to nie dziwiło, skoro nic nie
pojawiło się od półtora roku. Mimo wszystko tak jak sobie od dawna obiecywałam,
zamierzam skończyć tę historię. Wcześniej bałam się, jak przyjmiecie
zakończenie, ale szykowałam się na nie bardzo długo i jednak nie zamierzam go
zmieniać.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 13.5pt;">Już za dużo
się zmieniło i jeszcze dużo się zmieni.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 13.5pt;">Pozdrawiam
serdecznie, <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 13.5pt;">Wciąż
Wasza Marti</span></div>
</div>
<!-- Blogger automated replacement: "https://images-blogger-opensocial.googleusercontent.com/gadgets/proxy?url=http%3A%2F%2Fdata.whicdn.com%2Fimages%2F222167672%2Flarge.gif&container=blogger&gadget=a&rewriteMime=image%2F*" with "https://blogger.googleusercontent.com/img/proxy/AVvXsEiytTZ6-c-3xKvlcNF8GCUHubIU5uekVlpmtB97CrOoK7pdDlynmu_oQ8s1kQbahd4QhgrM9ynEbMVdu0pLYzAFb7rUElwO5eS6x6nkfAvOXCzvb84yTMviJ20_ZPCwTo4REXe72VACeQlVo9XmO0xu-A=" -->Martishttp://www.blogger.com/profile/00031033110772366437noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-4970153523569852057.post-44229749544034918932015-09-26T19:31:00.000+02:002015-09-26T21:49:30.037+02:00Rozdział XIII: Emocjonujące prasowanie<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Znacie to uczucie, kiedy z dnia na dzień poziom waszej
frustracji rośnie, choć nawet nie znacie przyczyny? Targają wami emocje –
huragan szaleje w sercu i w myślach, czujecie się, jakbyście mieli za chwilę
eksplodować z nadmiaru negatywnej energii… chociaż tak naprawdę nic takiego się
nie wydarzyło. Dzień za dniem, wszystko wygląda tak samo. A jednak w was ciągle
coś się zmienia.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Od kilku miesięcy nie mogłam ogarnąć samej siebie. Z
początku całą winę zwalałam na Horana, który świadomie czy też nie, doprowadził
mnie na skraj wytrzymałości. Nigdy w życiu nie czułam aż tak ogromnego
cierpienia i gniewu, jak tej pamiętnej nocy, kiedy otrzymałam wiadomość, że
Niall spotyka się z Lovato zaledwie kilka tygodni po naszym zerwaniu. Co prawda
teraz to wspomnienie nie powinno robić na mnie większego wrażenia – w końcu
dowiedziałam się prawdy. Wyjaśnił mi, że ich związek nie jest prawdziwy i wcale
nie czuje do niej tego, co do mnie. Nie potrafiłam jednak wymazać z pamięci
tego wywiadu, w którym ogłaszał światu, że Nemi jest prawdziwe. Shipperki
dostały zawału… ja również, choć z innego powodu. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Pamiętam, że jedyne, o czym mogłam wtedy myśleć, była
zdrada Nialla. Fakt, że całowali się jeszcze przed sfingowanym związkiem
doprowadzał mnie do szaleństwa. W końcu oznaczało to, że przez jakiś czas
naprawdę był nią zainteresowany, a to całe chodzenie<span class="apple-converted-space"> </span><i>na niby</i><span class="apple-converted-space"> </span>mogło doprowadzić do ponownego
wzbudzenia w nim tych okropnych uczuć. Chyba własnie tego najbardziej się
bałam. Że Horan zmieni zdanie i ostatecznie zostanie z Lovato, choć nie raz
próbował wybić mi ten pomysł z głowy.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Kiedyś myślałam, że Niall to najsłodszy, najcudowniejszy
chłopak na świecie. Prawdomówny, czuły, oddany, troskliwy… „<i>Takiego</i><span class="apple-converted-space"> </span><i>faceta to ze świecą szukać</i>”
powiedziałam raz mamie, po wymienieniu miliona jego zalet. Sądziłam, że Niall
stanie się moim księciem z bajki, który co dzień będzie mi przynosił bukiet
czułych słów i dary w postaci tysięcy całusów.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Prawda była taka, że Niall wcale nie był idealny. Był tylko
człowiekiem. Popełniał tyle błędów, że czasem miałam ochotę złapać się za
głowę. Dobrze wiedziałam, że gdybym była bardziej uparta czy mściwa,
prawdopodobnie nigdy nie doszlibyśmy do porozumienia, bo chłopak należał do
tych osób, które zwyczajnie nie potrafią przyznawać racji innym. Nawet kiedy
wiedział, że zrobił coś nie tak, udawał, że wcale ta nie jest. Doprawdy
irytujące.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Horan potrafił kłócić się ze mną o największe drobnostki –
dlaczego wstawiłaś pusty karton do lodówki? Prosiłem cię, żebyś kupiła płatki
zbożowe, jak mogłaś zapomnieć, skoro powtarzałem to dwa razy? Dzwoniłem do
ciebie, czemu nie odbierasz? Po co ci ten telefon, jak wiecznie jesteś poza
zasięgiem? Jak nie pamiętasz o ładowaniu, to może wreszcie zainwestujesz w bank
baterii? Znowu mam na ubraniach pełno twoich włosów! Może kupisz sobie wreszcie
jakieś witaminy?<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Zawsze, nigdy, znowu, tylko, wreszcie, jak, dlaczego,
przecież... standardowe słowa, bez których chyba w ogóle nie potrafił układać
zdań.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Czasami miałam go dość. Jedyne co potrafił, to narzekać.
Zdaje się, że był w tym mistrzem.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
– Any, dlaczego nie uprasowałaś mi koszuli? Przecież cię
prosiłem – zapytał, wyciągając w moją stronę pomięte ubranie.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
– Nie mówiłeś nic o koszuli. Zresztą, masz ręce, to sam
sobie uprasuj – burknęłam, wypinając kabel od żelazka z kontaktu.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Doprawdy nie wiem, kiedy zmieniliśmy się w to stare,
zgorzkniałe małżeństwo, które nawet nie potrafi już odpowiednio okazać sobie
uczuć. Czasem zastanawiałam się, czy wprowadzenie się do mieszkania Nialla to
dobry pomysł. Co, jeżeli po przeprowadzce będzie tylko gorzej? Może byliśmy ze
sobą za długo? Może w ogóle do siebie nie pasowaliśmy?<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Za tydzień miałam przewieźć wszystkie swoje rzeczy.
Mieliśmy wreszcie zacząć wspólne życie w nowym, tylko naszym miejscu. Powinnam
się cieszyć, a zamiast tego wyszukiwałam coraz to więcej minusów. Problemy
piętrzyły się w mojej głowie, jak stos nieodrobionych prac domowych na biurku
co drugiego ucznia.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
– Mówiłem przecież.<span class="apple-converted-space"> </span><i>„Any,
jak już prasujesz, to weź też moją koszulę”</i><span class="apple-converted-space"> </span>– zacytował swoje podobno
wypowiedziane wcześniej słowa.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Prychnęłam i odwróciłam się do niego tyłem. Zajęłam się
wieszaniem swoich ubrań na wieszakach, próbując go ignorować. Położył rękę na
moim ramieniu, jakby chciał zwrócić na siebie moją uwagę. Westchnęłam.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
– Teraz będziesz udawać, że nic się nie stało? – zapytał.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Rzuciłam trzymane w ręce rzeczy na podłogę i wreszcie
zaszczyciłam go chłodnym spojrzeniem. Zmarszczył brwi i zacisnął mocno usta,
jakby hamował wybuch złości. Koszula, którą wciąż ściskał poszła w ślady moich
ubrań. Przez chwilę staliśmy w ciszy. Każde z nas czekało, aż to drugie się
odezwie.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Nie wytrzymałam.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
– A stało się? – warknęłam.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
– No… niby nie, ale… – zaczął, ale mu przerwałam.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
– To o co ta cala kłótnia?<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
– Wcale się nie kłócę. Tylko pytam, bo…<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
– Powtarzam: masz ręce, to sobie sam uprasuj – dodałam chłodno,
poprawiając wciąż opadające na twarz niesforne kosmyki włosów.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Pomału wszystko zaczynało mnie drażnić.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
– Co się z tobą dzieje, Any? – zapytał cicho, jakoś
niepewnie..<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
– Nic. Po prostu mam już dość.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
– Mnie? – Otworzył szerzej oczy, jakby nie dowierzał. Na
kilka sekund zrobiło mi się przykro. Nie chciałam go niczym martwić. Miałam
problemy ze sobą, nie z nim. Jednocześnie… w pewnym sensie miał rację, więc nie
mogłam do końca zaprzeczyć bez kłamania.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
– Wszystkiego, Niall. Nie czuj się wyróżniony – burknęłam.
Odwróciłam się, dając mu do zrozumienia, że nie mam ochoty na rozmowę. Chciałam
uciąć temat, jeszcze zanim powiedziałam coś, czego mogłam potem żałować.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
– Zaczynasz mnie wnerwiać, wiesz? Od wszystkich się
ostatnio odcinasz, siedzisz sama w pokoju, a jak wreszcie na chwilę raczysz się
z niego wyłonić, to się na mnie wyżywasz! – poskarżył się, podnosząc głos.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Jego nagły wybuch trochę mnie zdziwił. Jakoś wcześniej nie
przyszło mi do głowy, że moje zachowanie może aż tak na niego wpłynąć.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
– Wcale się na tobie nie wyżywam! To ty oczekujesz ode mnie
nie wiadomo czego!<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
– Prasowanie tak cię zdenerwowało? – zapytał zbity z tropu.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Przewróciłam oczami.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
– Wszystko mnie ostatnio denerwuje! Demi, mama, Riven,
Luke, ty… pomału zaczynam wątpić w nasz związek, wiesz? Zauważyłeś, jak się
ostatnio zachowujemy? Brakuje mi tego, co mieliśmy na początku. Czułości,
namiętności, bliskości… Gdzie się to wszystko podziało, co? Ile jesteśmy razem,
żebym mówiła takie rzeczy? Pięćdziesiąt lat, do cholery?! – Z każdym kolejnym słowem
mówiłam coraz głośniej. Nie zorientowałam się nawet, kiedy zaczęłam krzyczeć.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Sama nie wiedziałam, dlaczego właściwie mu to wszystko
powiedziałam. Niemalże od razu zrobiło mi się głupio, bo czułam, że w pewnym
sensie przesadzam. Od dziecka miałam skłonności do wyolbrzymiania spraw.
Dorastając nauczyłam się większość z nich ignorować, bo zwyczajnie zbrzydło mi
słuchanie narzekań rodziców i brata. „Ogarnij się”. „Nic się nie stało”.
„Uspokój się, przecież wszystko jest w porządku”. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Przez chwilę wydawało mi się, że Niall zareaguje podobnie.
Jednak on tylko stał w miejscu, nie ruszając się nawet o milimetr. Jakoś
dziwnie na mnie patrzył. Trochę tak, jakbyśmy nie widzieli się przez co
najmniej parę miesięcy.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Może własnie tak było? Może wreszcie pierwszy raz widzieliśmy
się<span class="apple-converted-space"> </span><i>naprawdę</i>. W całej
okazałości. Bez tajemnic.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
– Mam wrażenie, że Demi i Luke nas… zepsuli – dodałam już
nieco ciszej, próbując jakoś obronić swoje wcześniejsze słowa. – Zastanawiam
się… może nie powinniśmy jeszcze się przeprowadzać? To znaczy… ja nie powinnam
się do ciebie wprowadzać, bo jeżeli tak teraz ma wyglądać nasza rzeczywistość…
to ciągłe narzekanie i ta bezuczuciowość… to mnie chyba przerasta. Jeżeli tak
ma być, to ja podzię...<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Nie dane mi było dokończyć swojej myśli, bo Niall mocno wpił
się w moje wargi, uciszając mnie w ten jedyny przyjemny sposób.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Poczułam jego zimne dłonie na policzkach, co trochę mnie
zdezorientowało. Horan do tej pory miał… bardzo charakterystyczny sposób
całowania, który dobrze zdążyłam już poznać. Jedną rękę zawsze kładł na mojej
szyi, a drugą na plecach, przyciągając mnie do siebie tak, że między nami nie
było nigdy nawet centymetra przestrzeni.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Ta nagła zmiana... to wystarczyło, żebym trochę wyluzowała.
Skoro wciąż udawało mu się mnie zaskakiwać i to tak prostymi gestami… może nie
było z nami tak źle? Może jeszcze nie odkryliśmy swoich wszystkich kart i gra
wciąż się toczyła, a ja jak zwykle niepotrzebnie histeryzowałam?<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Nie wiem, w którym momencie przeniósł ręce na moje plecy –
zorientowałam się dopiero, kiedy poczułam je pod materiałem czarnej koszulki.
Wzdłuż mojego kręgosłupa przeszedł przyjemny dreszcz, kiedy ustami dotknął
mojej szyi. Westchnęłam cicho i przywarłam do niego całym ciałem, prosząc go o
więcej. Doprawdy nie mam pojęcia, jak to się stało, że chwilę później leżeliśmy
już na łóżku. Jego język skutecznie odwracał moją uwagę od całego świata.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
– Jaka bezuczuciowość, skarbie? – szepnął mi do ucha. Chyba
źle ocenił odległość, bo przez przypadek musnął wargami moją skórę. A może
zrobił to specjalnie? Zadrżałam w odpowiedzi. – Za mało razy dziennie powtarzam
ci, że cię kocham? – zapytał, składając czuły pocałunek na moich ustach. – Moja
księżniczka potrzebuje więcej uwagi?<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy. Moje serce
galopowało, zupełnie jakby brało udział w jakimś wyścigu. Moje ręce drżały,
kiedy dotykałam jego twarzy. Wodziłam po niej palcami, kreśląc bliżej
nieokreślone wzory. Pytanie, które zadał, dotarło do mnie z opóźnieniem.
Skinęłam tylko głową – w tym momencie w ogóle sobie nie ufałam. O ile udałoby
mi się wykrztusić chociaż słowo, mój głos pewnie od razu zdradziłby burzę
uczuć, którą we mnie wywołał w tak krótkim czasie.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
– Wszystko można zmienić, wystarczy powiedzieć słowo –
powiedział, znów kradnąc buziaka.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Tym razem wrócił do bycia… sobą. Jedną z zalet Nialla było
to, że nigdy nigdzie się nie spieszył. Zdawać się mogło, że w ten sposób chciał
mi pokazać, jak bardzo szanuje spędzony ze mną czas. Jakby wspólne chwile były
najważniejsze na świecie. Jak gdyby nic oprócz nas tak naprawdę się nie
liczyło.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Miałam dziwne wrażenie, że robił to specjalnie, bo
wiedział, że działa mi tym na nerwy. Często nie potrafiłam się powstrzymać i
sama inicjowałam dalszą część gry. Chyba go to w jakiś chory sposób
satysfakcjonowało. Tym razem niestety przerwał pocałunek, nim zdążyłam
jakkolwiek na niego odpowiedzieć. Warknęłam z irytacji, a Niall tylko się zaśmiał,
widząc moje niezadowolenie.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
– Nie chcesz ze mną mieszkać? – zapytał, bawiąc się
końcówkami moich włosów. To był dość nietypowy moment na zadanie podobnego
pytania, ale zdążyłam się już do tego przyzwyczaić. Horan miał tendencję do
rozmawiania na dziwne tematy w bardzo ciekawych okolicznościach.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Moje milczenie chyba wziął za odpowiedź twierdzącą, bo
posmutniał. Westchnął, na chwilę przymykając powieki.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
– Chcę, Niall. Oczywiście, że chcę – powiedziałam cicho,
poprawiając jego rozczochraną grzywkę. Sądziłam, że kiedy otworzy oczy, to
zobaczę w nich ulgę albo radość. Niestety ujrzałam tylko niepokój w
najczystszej postaci.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
– Więc o co chodzi? Skąd te dziwne przemyślenia? – drążył
temat.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Gdybym miała jak, wzruszyłabym ramionami. Niall co prawda
cały czas podtrzymywał się na łokciach, jednak i tak częściowo czułam na sobie
jego ciężar. Trochę utrudniał mi swobodne poruszanie się, więc w odpowiedzi
tylko pokręciłam głową. Nie chciałam o tym rozmawiać. Wolałam uporać się
najpierw z własnymi myślami. W samotności. Najlepiej w swoim łóżku, wpatrując
się w sufit.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Horan jednak nie dawał za wygraną i powtórzył pytanie.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
– Nie wiem, po prostu się martwię i tyle – odpowiedziałam,
uchylając mu rąbka tajemnicy. Gdybym mogła, to wpuściłabym go do swojego
umysłu, żeby sam przekonał się o tym, jaki panuje w nim chaos. Chociaż… z
drugiej strony mógłby zobaczyć zbyt wiele. W końcu istniały rzeczy, o których
wolałam mu na razie nie mówić oraz tematy, których nie lubiłam przy nim
poruszać.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
– Jak zwykle… nic tylko się martwisz.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Uśmiechnął się delikatnie, czym niemal od razu poruszył
moje serce. Wyglądał uroczo.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
– Skończmy te tematy. Mamy ciekawsze rzeczy do roboty –
stwierdziłam, inicjując kolejną tego wieczoru pieszczotę. Nie bronił się, a
wręcz przeciwnie. Obydwoje trochę stęskniliśmy się za dotykiem i bliskością.
Nie wiedzieć czemu, ostatnio naprawdę się od siebie oddaliliśmy. Jakby sprawy z
zewnątrz za bardzo nas przytłoczyły. Może częściowo przez fakt, że wciąż
musieliśmy ukrywać nasze relacje przed światem, a może zwyczajnie na trochę
zapomnieliśmy, że każdy związek trzeba pielęgnować?<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Na szczęście w porę zareagowaliśmy, bo nasze uczucia
względem siebie zdecydowanie nie zdążyły jeszcze wygasnąć. Wręcz miałam
wrażenie, że dopiero zaczynają się naprawdę rozpalać.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div align="center" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
*<o:p></o:p></div>
<div align="center" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
– Jakie plany na dzisiaj? – zapytał Louis, kiedy wieczorem
zjawiliśmy się w salonie.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
W porównaniu do reszty chłopaków wręcz kipiał dobrą
energią. Jak zwykle był radosny, o czym świadczył jego szeroki uśmiech i te
dziwne iskierki w oczach. Kiedyś zgodnie stwierdziliśmy z Niallem, że Lou to
chodzący przykład człowieka, który jest<span class="apple-converted-space"><i> </i></span><i>panem
swojego losu</i>. Choć życie wcale go nie oszczędzało i jak każdemu rzucało
małe kłody pod nogi, on szedł dalej z podniesioną głową, wybierając najlepsze
wyjście z sytuacji: po prostu się tym nie przejmując.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Harry zdecydowanie nie podzielał dzisiejszego entuzjazmu
przyjaciela. Przysypiał Louisowi na ramieniu, mrucząc pod nosem, żeby się
uspokoił i przestał tak wiercić, bo mu niewygodnie. Ten tylko poklepał go po
głowie, w ogóle nie biorąc sobie jego prośby do serca. Opowiadał dalej o tym,
jak to Black Rose zostało sprzedane i odrestaurowane, gestykulując przy tym
rękami. Teraz była to przytulna knajpka z chińskim żarciem i azjatyckimi
napojami alkoholowymi.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
– Zawsze chciałem spróbować sake – powiedział Zayn,
wreszcie przebudzając się ze swojej standardowej zadumy. Czasem miałam
wrażenie, że chłopak w ogóle nie słucha tego, co mówimy. Ale później odpowiadał
na temat albo nawet zadawał pytania i cała moja teoria nagle się burzyła. –
Myślałem, że napijemy się dopiero w Tokio – dodał, przesuwając wzrokiem po
wszystkich zebranych.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
– Możemy najpierw spróbować tutejszego, a później porównać
go z tym prawdziwie japońskim – mruknął dość niezrozumiale Styles, chyba przy
okazji śliniąc koszulkę Louisa. Mój brat skrzywił się nieznacznie, ale nic nie
powiedział. – Zaraz… chociaż, może oni sprowadzają sake z Japonii? Nie będzie
wtedy smakować tak samo? – palnął, trochę wracając do życia. Podniósł nawet
głowę i przetarł oczy wierzchem dłoni. Wyglądał jak śpiący szczeniak.
Odwróciłam wzrok, bo ten widok trochę za bardzo przypadł mi do gustu.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Jak dotąd jedynie Liam nie odezwał się do nas słowem. Choć
ostatnio spędzony wieczór w klubie z Louisem i Zaynem trochę go rozerwał i na
moment chyba udało im się wydobyć z głębi chłopaka prawdziwego,<span class="apple-converted-space"> </span><i>naszego</i><span class="apple-converted-space"> </span>Payna, to w chwilach takich, jak ta,
kiedy każdy przysypiał na kanapie, wracał do bycia nowym, nostalgicznym Liamem,
któremu na niczym nie zależy. Przykro było na niego patrzeć – aż miało się
ochotę go przytulić, chociaż co chwilę powtarzał, że nic mu nie jest. Musiał
wylizać rany i poczekać, aż się zagoją, a my postanowiliśmy mu w tym nie
przeszkadzać.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
– A nie robią go sami? – zastanowił się Louis, marszcząc
brwi.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Cała ta wymiana zdań pomału traciła na wartości. W końcu co
za różnica, czy robili sake, czy sprowadzali je z Japonii? Czy nie chodziło nam
o samo wyjście z domu i wspólne spędzenie wolnego czasu?<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Kiedy powiedziałam to na głos, reszta tylko pokiwała głowami. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Chłopcy zwinęli się do swoich pokoi, żeby trochę się
odświeżyć i przebrać w porządniejsze ubrania, niż przyduże dresy. Czekałam na
nich w kuchni, bawiąc się swoim telefonem. Standardowo przeglądałam wszystkie
najważniejsze dla mnie strony, z których zawsze czerpałam informacje.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Czytałam właśnie kolejny artykuł o kwitnącym związku Demi i
Nialla, w pewnym sensie psując sobie humor, kiedy ktoś położył dłonie na moich
ramionach. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Podskoczyłam w miejscu, jakby Horan złapał mnie na jakimś
złym uczynku. Skarciłam się w myślach, zastanawiając się, jak idiotycznie cała
ta sytuacja musiała dla niego wyglądać. Jakby już nie wiedział, że jestem na
bieżąco z ich relacją. Jakby nie spodziewał się, że codziennie przez parę minut
katuję się najświeższymi newsami.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Przytulił mnie, śmiejąc się pod nosem. Wciąż uciekałam od
niego spojrzeniem, kryjąc się ze swoim zażenowaniem. Wyjął telefon z mojej
dłoni, zablokował ekran i włożył go do swojej kieszeni.<span class="apple-converted-space"> </span><o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
– Masz dziwne pomysły na spędzanie wolnego czasu –
stwierdził, wtulając twarz w moje włosy.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
– Interesuję się życiem swojego idola jak każda normalna
nastolatka – odpowiedziałam z lekką tylko nutką sarkazmu w głosie. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Zaśmiał się, chociaż miałam wrażenie, że robił to z
przymusu.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
– Kiedy wrócisz do swojego naturalnego koloru? – zapytał,
łapiąc kilka kosmyków moich włosów. Spojrzałam na niego z ukosa, nie kryjąc
zdziwienia. – Nie bij, tak tylko pytam. Jak już musisz, to chociaż nie w twarz
– dodał, zasłaniając dłonią oczy, jakby to w jakikolwiek sposób miało go
uchronić przed atakiem. W razie gdyby jakiś nastąpił, czego oczywiście wcale
nie przewidywałam.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Pacnęłam go lekko w głowę, dając mu znak, że ma się
opamiętać. Tak też zrobił.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
– Co, obecny kolor ci się nie podoba? – odpowiedziałam
pytaniem, udając kompletnie obrażoną.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
– Na początku nie miałem nic przeciwko. Wyglądasz ślicznie,
jak zwykle, ale jak dla mnie trochę... zbyt kobieco – Zmarszczyłam brwi. Nie
łapałam jego toku myślenia. – Brakuje mi mojej uroczej i niewinnej Any –
wyjaśnił.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Wybuchłam śmiechem. Choć nie miał takiego zamiaru, to
szczerze mnie rozbawił.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
– Nigdy nie było uroczej i niewinnej Anyi. Ja tylko
pozwalałam ci myśleć, że taka istnieje.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Prychnął, jakby do końca nie wierzył w moje słowa. W sumie
sama nie wiedziałam, czy mówię poważnie, czy tylko żartuję. Czasem w każdym
dowcipie rzuconym ot tak jest nutka głęboko skrywanej prawdy.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
– No, papużki nierozłączki, czas wychodzić – krzyknął
Harry, zbiegając po schodach. Nawet nie zaszczycił nas jednym spojrzeniem, od
razu wpadł do przedpokoju. Usłyszeliśmy głośny huk, przeciągły jęk i bardzo
głośno wypowiedziane brzydkie słowo.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
– Niezdara – skwitował Niall, odsuwając się ode mnie.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
– Oddasz mi telefon? – zapytałam.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Pokręcił głową, szeroko się przy tym uśmiechając.
Wzruszyłam ramionami – tak naprawdę nie robiło mi to wielkiej różnicy. I tak
nie spodziewałam się, by ktokolwiek się do mnie odezwał. Riven była zbyt zajęta
wkuwaniem przepisów drogowych do zbliżającego się wielkimi krokami egzaminu na
prawo jazdy. Stanley nie rozmawiał ze mną, odkąd dowiedział się, że wróciłam do
Nialla. Zupełnie jak moja mama, która teraz dodatkowo miała na głowie sprawy
dotyczące rozwodu. Oprócz chłopaków mało kto się teraz mną interesował, co
czasem było trochę przytłaczające.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Kiedy Zayn otworzył drzwi, Louis z Liamem jęknęli
przeciągle, od razu wracając do salonu.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
– Co wy robicie? – zapytałam, zatrzymując Lou.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
– Pada – poskarżył się niczym dziecko, które nie dostało
obiecanej wcześniej czekolady.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
– No to co? Idziemy do Czterech Sezonów – zarządziłam,
szarpiąc go za ramię i niemalże wypychając go za drzwi. Choć na początku trochę
się stawiał, kilka sekund później stał już ze mną na podwórku.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Podniosłam wysoko głowę, ciesząc się chłodnymi kroplami na
rozpalonej skórze. Choć deszcz często mi przeszkadzał – jak każdemu
londyńczykowi – czasem kochałam taką pogodę.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
– Pamiętasz, co mówiła nam kiedyś mama? – zapytałam brata,
wciąż ciesząc się chwilą z zamkniętymi oczami. Louis chyba przez chwilę się nad
tym zastanawiał, jednak ostatecznie zaprzeczył. – Kiedy niebo się wypłacze,
świat wreszcie będzie piękniejszy – przypomniałam mu.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
– Rzeczywiście – potwierdził moje słowa. Kiedy na niego
spojrzałam, uśmiechał się.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Jego włosy już były mokre. Grzywka śmiesznie opadała mu na
czoło, przysłaniając widok. Ubrania pomału zaczynały nam przesiąkać, ale żadne
z nas się tym nie przejęło. Stojąc w deszczu i przyglądając się bratu, myślałam
tylko o tym, jak dobrze było go mieć po swojej stronie. Już chciałam mu o tym
powiedzieć, kiedy dołączyła do nas reszta. Każdy trzymał w ręce parasolkę,
chroniąc się przed łzami nieba. Niall stanął obok, mnie również otaczając
barierą z materiału. Dopiero teraz poczułam, że jestem mokra, kiedy deszcz
przestał przelewać na mnie swój smutek. Chłopak wcisnął mi coś w rękę. Jego
bluza.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
– Świrusy z was – stwierdził poważnym tonem Liam,
przygarniając do siebie zmokłego Louisa. Ten tylko zaśmiał się w odpowiedzi.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
– Jak się rozchorujesz… – zaczął Niall, ale szybko mu
przerwałam.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
– Nic mi nie będzie – uspokoiłam go. Zdjęłam mokrą jeansową
kurtkę i zastąpiłam ją jego czarną bluzą. Pachniała moimi ulubionymi męskimi
perfumami. Chwilę później już trwałam w jego niedźwiedzim uścisku, za który
naprawdę byłam wdzięczna. Choć deszcz w ogóle mi nie przeszkadzał, zrobiło mi
się bardzo zimno.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
– Zamknęliście dom? – zapytałam chłopaków, a kiedy
usłyszałam twierdzącą odpowiedź, ruszyliśmy w stronę starego Black Rose.
Miejsca, w którym tak dużo do tej pory się wydarzyło, że gdyby nie zmiana
właściciela i nazwy… prawdopodobnie nikt z nas nie chciałby tam teraz wracać.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Niestety, Niall w połowie drogi uświadomił sobie, że nie
możemy iść przez ulice trzymając się za ręce, bo oficjalnie nie rozstał się
jeszcze z Lovato. Zamienił się więc miejscami z Zaynem, z którym szłam teraz
pod ramię, chroniąc się pod jego wściekle czerwonym parasolem. Żadne z nas nie
narzekało, bo choć na co dzień nie zawsze się z Malikiem dogadywaliśmy, to
naprawdę lubiliśmy przebywać w swoim towarzystwie. Przynajmniej tak to
odbierałam. Czułam na sobie zawiedziony wzrok Horana, który szedł parę kroków
za nami. Chyba spodziewał się, że będzie mi z tego powodu niezmiernie przykro i
nie będę w stanie oderwać od niego stęsknionego spojrzenia. Pomylił się, bo
dzięki temu w pewnym sensie mogłam postawić na swoim i pogonić go, by wreszcie
zakończył związek z Demi.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Kiedy przemierzaliśmy kolejne ulice Londynu, coraz bardziej
zatapiałam się w swoim myślach. Zastanawiałam się nad tym, jak to wszystko
będzie wyglądać, kiedy naprawdę oficjalnie wrócimy do siebie. Czy fani Nemi nie
zrobią nam awantury? Co jeżeli One Direction stracą przez nas fanów? Kiedyś
Aniall był dość popularną parą – mieliśmy wśród directioners sporą grupę
zwolenników. Teraz żadne z nas nie miało pewności, czy na nowo przypadniemy im
do gustu.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Na chwilę zostawiłam nieprzyjemne sprawy za sobą, by skupić
się na ciekawszym spostrzeżeniu. Choć to mogło zabrzmieć dziwnie – naprawdę
cieszyłam się z mojego wcześniejszego wybuchu złości. Dzięki temu, że wreszcie
wyrzuciłam z siebie większość negatywnych emocji… dzięki temu, że Niall
wreszcie dowiedział się, co czuję, coś się między nami zmieniło. Oczywiście na
lepsze. Dawno nie okazywaliśmy sobie uczuć tak często, jak dzisiejszego dnia.
Niall nie odstępował mnie na krok, co było niesamowicie urocze. Przytulał mnie,
całował, po prostu sprawiał, że na nowo w nas uwierzyłam. Może przeprowadzka
wcale nie była złym pomysłem? Jeżeli tak miała teraz wyglądać nasza wspólna
rzeczywistość, to jak najbardziej chciałam jej doświadczyć.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
– Anya. – Zayn wypowiedział moje imię, zwracając na siebie
całą moją uwagę. – Odpłynęłaś – stwierdził, śmiejąc się cicho. Pokiwałam głową,
nie bardzo wiedząc, co odpowiedzieć.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Zbliżaliśmy się do Czterech Sezonów. Już z tej odległości z
łatwością można było wyczuć w powietrzu charakterystyczny zapach curry.
Zaburczało mi w brzuchu, co naprawdę rozbawiło mojego towarzysza. Śmiech
Malika… to był dość przyjemny dźwięk dla moich uszu. Chłopak rzadko kiedy tak
otwarcie okazywał emocje w mojej obecności.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Gdy przekroczyliśmy bramę Czterech Sezonów, stanęłam jak
wryta, nie wierząc własnym oczom. Miałam nadzieję, że niedowidzę przez wciąż
przeszkadzający nam deszcz, choć w głębi duszy wiedziałam już, że mam rację.
Malik stanął tuż obok mnie, patrząc na mnie z nieskrywanym zdziwieniem. Po
chwili powędrował wzrokiem za moim spojrzeniem… i wtedy zrozumiał.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Luke wpatrywał się w nas z równie widocznym
niedowierzaniem. Stał do nas przodem, w przeciwieństwie do jego rudowłosej
towarzyszki, która żywo gestykulowała rękami. Zapewne opowiadała mu, jak to
któregoś dnia uprzykrzała życie swojej kolejnej ofierze.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
– Wracamy do domu? – zapytał Zayn. Jego troska była
zadziwiająco urocza. Nie sądziłam, że w ogóle się tym przejmie. Raczej
przygotowywałam się na to, że będzie mnie poganiał, bo robiło się coraz
chłodniej.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Nie odpowiedziałam. Skupiłam całą swoją uwagę na
Hemmingsie, który zamiast się ze mną przywitać, wrócił spojrzeniem do swojej
partnerki. Nic nie powiedział, nic nie zrobił. Przecież… przecież wystarczyłoby
machnąć do nas ręką! Wcale nie oczekiwałam od niego nie wiadomo jakiego
powitania! Pomachać… czy to tak wiele?<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Po chwili Luke złapał Ines za dłoń i razem weszli do
budynku. Czy nasze niespodziewane spotkanie naprawdę nie zrobiło na niego
żadnego wrażenia? Teraz w jej towarzystwie zawsze będzie udawał, że mnie nie
zna?<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
To bolało.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
– Skurwiel – skwitował Malik, sprawiając, że na mojej
twarzy na kilka sekund znów zawitał uśmiech.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
– Wrócił do bycia starym Lukiem – stwierdziłam, opierając
głowę o jego ramię.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Niall odchrząknął. Czy naprawdę był zazdrosny o własnego
przyjaciela? Z całej siły hamowałam wybuch śmiechu. Cała ta sytuacja wydawała
się dla mnie tak… absurdalna. Zarówno zachowanie Hemmingsa jak i Niallera,
który wciąż spoglądał w naszą stronę, zamiast skupić się na tym, co właśnie
próbował przekazać mu Harry.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
– Mimo wszystko… jak można zignorować tak piękną dziewczynę
i skupić się na takim… potworze? – zapytał, najwyraźniej naprawdę nie
rozumiejąc poczynań Luka.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Prychnęłam.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
– Potwór… to chyba za lekko powiedziane.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
– W głowie mam parę cięższych określeń, ale… nie chciałem
przesadzić – wyjaśnił. – To jak? Wracamy do domu, czy chcesz mu jakoś utrzeć
nosa? – zapytał.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Oczywiście, że wolałabym mu utrzeć nosa, ale zwyczajnie nie
miałam pomysłu na zemstę. Przez chwilę zastanawiałam się nad wszystkimi
możliwymi wyjściami z sytuacji, wypisując w głowie listę za i przeciw. Szybko
doszłam do wniosku, że ucieczka z Czterech Sezonów byłaby najgorszym możliwym
rozwiązaniem – nie dość, że pokazałabym Lukowi i chłopakom, jaka jestem słaba,
to jeszcze (o ile Hemmings w ogóle powiedziałby jej, że mnie widział)
okazałabym to przed Ines, która tylko czekała na znalezienie moich słabych
punktów.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
– Wchodzimy – rzuciłam dziarsko.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Z wysoko uniesioną głową weszłam do środka, nawet na chwilę
nie opuszczając boku Zayna. Mocno ściskałam jego ramię, przelewając na niego
cały swój strach i niepewność. Miałam nadzieję, że nie miał mi tego za złe. Nic
jednak nie mówił, więc wzięłam to za dobry znak. Po chwili poczułam jego ciepłą
dłoń na swojej lodowatej ręce, którą cały czas go obejmowałam. Spojrzałam na
niego pytająco. Dostrzegłam w jego oczach zaniepokojenie. Uśmiechnęłam się
niemrawo, próbując jakoś załagodzić sytuację. Nie chciałam, żeby się martwił.
Nie powinien.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
Usiedliśmy obok siebie. Niestety sytuacja w pewnym sensie
zmusiła mnie do puszczenia jego ramienia. Przynajmniej miałam go obok siebie –
sama jego obecność w pewien dziwny sposób dodawała mi odwagi. Może dlatego, że
wcześniej nazwał Ines potworem, a Luka skurwielem? W ten właśnie sposób ludzie
nawiązują najprawdziwsze, najlepsze relacje – kiedy mają wspólnych wrogów.<o:p></o:p></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
*<span style="font-size: large;">*</span>* </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<img height="224" src="https://media.giphy.com/media/A5AZ11Jw1lUcg/giphy.gif" width="400" /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;">Witajcie! </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
Jestem~</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Długo zmagałam się z tym rozdziałem, zaczynałam go dwa razy. Ta wersja zdecydowanie bardziej mi się podoba. Mam nadzieję, że Wam też przypadnie do gustu. Dużo Anialla, bo czasem trzeba <3 <span style="text-indent: 35.4pt;">Witam serdecznie nowych obserwatorów: Believe In Me oraz Dominikę! Mam nadzieję, że Wam się tutaj spodoba ^^ </span><span style="text-indent: 35.4pt;">Dodałam nową ankietę, chętnych proszę o głosowanie.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b>Uwaga! </b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Propozycja autorki. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b>Tak myślę, żeby każdy był szczęśliwy, zrobimy tak: </b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>ja spinam tyłek i piszę szybciutko kolejny part, żebyście nie musieli znowu tak długo czekać, a wy pokazujecie mi chociaż raz, że naprawdę tu jesteście i to czytacie. Wystarczy jedno zdanie, to przecież nic wielkiego.</i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
(<strike>Naprawdę tęsknie za erą I księgi, kiedy czytelnicy jeszcze mieli w zwyczaju się udzielać</strike> ;_;)<br />
W tym miejscu chciałabym podziękować tym najwspanialszym duszyczkom, które co rozdział przypominają mi o swoim istnieniu. Dzięki Wam wciąż tu jestem, skarby!<br />
Dziękuję również każdemu, kto poświęca swój czas na czytanie NU.<br />
LOVE YOU ALL, </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wasza Martis</div>
</div>
Martishttp://www.blogger.com/profile/00031033110772366437noreply@blogger.com20tag:blogger.com,1999:blog-4970153523569852057.post-64852131788768234692015-08-29T19:18:00.000+02:002015-09-26T00:05:21.910+02:00Informacja<div style="text-align: center;">
<i><span style="font-size: large;">Hej, moje skarby~</span></i></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<ul>
<li>Bardzo chciałam dodać nowy rozdział w tym tygodniu, żeby wreszcie zacząć w miarę regularnie pisać, jednakże pojawiły się pewne problemy. Nie chodzi o typowy brak czasu, raczej o brak weny i szerzące się wątpliwości, co do <i>Niewolników uczuć.</i> Przez głowę przemknęła mi nawet myśl o zawieszeniu bloga na czas nieokreślony. Mam nadzieję, że jakoś po prostu się z tym wszystkim uporam i znajdę gdzieś inspirację na kolejny rozdział. Trzymajcie kciuki.</li>
<li>Kolejna sprawa: wyjeżdżam na tydzień, dlatego nowości nie spodziewajcie się aż do 5 września. Jak wrócę, postaram się naskrobać coś dłuższego i dobrego.</li>
</ul>
<div>
<br /></div>
<div>
<b>EDIT: <16 września 2015></b></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<ul>
<li>Rozdział się pisze. Pomału, ale jednak. Dziękuję dwóm skarbom, które dodały mi otuchy w tych ciężkich chwilach. Jesteście niezastąpione ♥</li>
</ul>
<div>
<br /></div>
<div>
<b>EDIT 2: <25 września 2015></b></div>
</div>
<div>
<ul>
<li>Uwaga, uwaga. Złapałam trochę weny! Całkiem nieźle mi dzisiaj idzie pisanie. Myślę... że może nawet uda mi się go do jutra dokończyć. Ktoś się cieszy?</li>
</ul>
</div>
<div>
<br /></div>
Ściskam mocno, xx<br />
Martis<br />
<br />Martishttp://www.blogger.com/profile/00031033110772366437noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-4970153523569852057.post-62349337996827209832015-08-25T17:15:00.001+02:002015-08-25T17:15:30.898+02:00Rozdział XII: Przeszłość, przyszłość<div style="text-indent: 50px;">
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: "Freestyle Script"; font-size: 24.0pt; line-height: 115%;"><a href="https://www.youtube.com/watch?v=2ChLcH4ZPr0" target="_blank">Muzyka</a><o:p></o:p></span></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Freestyle Script"; font-size: 20.0pt; line-height: 115%;">Liam<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<i>Jak szybko można stracić wiarę w siebie i w to, co się robi?<u1:p></u1:p></i><o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<i>Czy wystarczy stracić kogoś, kogo kochało się kiedyś z
całego serca?</i><u1:p></u1:p><o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Liam, wszystko w porządku? - zapytał Louis, machając ręką
przed moją twarzą. Zamrugałem kilka razy, nie bardzo wiedząc, co się właściwie
dzieje. Cóż, to nie był pierwszy raz., kiedy zwyczajnie odciąłem się od świata.
Ostatnio dość często błądziłem myślami po wydarzeniach z przeszłości,
zastanawiając się nad rozwiązaniem. Potrzebowałem odpowiedzi na jedno z pytań,
z którym od dłuższego czasu budziłem się rano i zasypiałem wieczorem.<i> Czy warto
walczyć o miłość? </i>Czy jest sens próbować naprawić wszystkie błędy, które razem
do tej pory popełniliśmy, czy może po prostu odpuścić? <o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Miałem siłę żeby walczyć, ale brakowało mi chęci.
Jednocześnie bałem się ruszyć do przodu, bo szedłem w nieznane - nowy świat
pełen możliwości. Oczywiście, że może być lepiej. Może być również gorzej, a
kolejna porażka chyba by mnie złamała.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Powstrzymałem przekleństwa, które cisnęły mi się na usta.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Co? Tak... tak, w porządku - odpowiedziałem, kiedy słowa Lou wreszcie dotarły do moich uszu.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Louis westchnął przeciągle, siadając przy kuchennym stole
naprzeciwko mnie. Zaczął wystukiwać jakiś bliżej nieokreślony rytm swoimi
przesadnie zadbanymi paznokciami. Wpatrywał się we mnie, jakby chciał
sprawdzić, czy nie kłamię. Oczywiście, że kłamałem. Nic nie było w porządku
odkąd posypały się sprawy z Danielle. Odwróciłem szybko wzrok, kiedy nasze oczy
się spotkały. Czułem się niekomfortowo, jakby właśnie usłyszał moje myśli...
Może przejrzał mnie na wylot? Lou miał dziwną umiejętność łączenia faktów.
Często nie trzeba było zbyt dużo mówić - on już wszystko wiedział z obserwacji.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Nie kłam - powiedział tylko.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Spanikowałem.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- O co ci chodzi? - zaatakowałem go, znów wbijając w niego
spojrzenie. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Tym razem to on na chwilę się speszył. Przygryzł wargę,
spoglądając na różowy kubek z lekko ciepłą kawą w środku. Całkowicie wyleciało
mi z głowy, że ją zaparzyłem. Zająłem się sobą i swoimi rozmyślaniami,
wpatrując się bezsensownie w stół przez tyle czasu, że zdążyła prawie całkowicie
wystygnąć. <o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Gdyby wszystko było w porządku, zauważyłbyś, że właśnie
posoliłem ci kawę - stwierdził, uśmiechając się zadziornie, jak dziecko, które
zrobi wszystko, żeby zwrócić na niego uwagę. Cały Tomlinson, tak bardzo
odmienny od swojej spokojnej, choć dość humorzastej siostry. <o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Skrzywiłem się i rzuciłem mu pytające spojrzenie.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Posoliłeś mi kawę? Poważnie?<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Tommo zaśmiał się krótko, niezbyt szczerze, jakby sam nie
wierzył w to, co przed chwilą zrobił. Odsunąłem od siebie kubek, kompletnie
zniesmaczony. Już kiedyś spróbowałem przez przypadek posolonej przez Louisa
herbaty - od tamtej pory miałem wstręt do herbat. Nie chciałem upewniać się,
czy naprawdę to zrobił - chciałem móc pić kawę bez wspominania ohydnego smaku.
Próbowałem wyglądać na zdenerwowanego, ale czułem się tak emocjonalnie pusty w
środku, że chyba nic z tego nie wyszło. Louis musiał pomyśleć to samo, bo cicho
prychnął, widząc moje marne próby.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Chciałem zobaczyć twoją reakcję. Sęk w tym, że żadnej
reakcji nie było. Pozwoliłeś sobie wsypać kilka łyżek soli, ot tak - burknął,
krzyżując ręce na piersi. Zdawać się mogło, że był bardziej wkurzony ode mnie.
Gniew pojawił się w jego oczach, ale tylko na chwilę. Kilka sekund później znów
był energicznym, <i>śmieszkującym<span class="apple-converted-space"> </span></i>Tomlinsonem,
który rzucał mi co chwilę niby-to-zalotne spojrzenia dla zabawy.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Tak robiła Danielle, kiedy czegoś chciała. Uśmiechała się
zalotnie, spoglądając na mnie spod długich, pomalowanych czarnym tuszem
rzęs. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Westchnąłem.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Doprawdy, nie miałem ochoty na zabawę. Nie dzisiaj, nie
jutro, nie nigdy. Jak mogłem czuć radość, kiedy moje serce wciąż było
porozbijane na kawałki?<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Jesteś idiotą - warknąłem, dając mu znak, że rozmowa
dobiega końca. Nie chciałem z nim rozmawiać, bo emanował zbyt silnie pozytywną
energią. Cieszył się życiem, kiedy moje się waliło.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- To już wiemy od dawna - stwierdził. - Za to z tobą
ostatnio jest coś nie tak, Payne. To nowość - wyjaśnił, a ja przewróciłem
oczami.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<i>Coś nie tak</i><span class="apple-converted-space"> </span>było ze mną
od dawna. Z<span class="apple-converted-space"> </span><i>czymś nie tak</i><span class="apple-converted-space"> </span>musiałem się chyba urodzić, bo jeszcze
nikogo nie udało mi się przy sobie zatrzymać. Każdy odchodził. Wszyscy po
pewnym czasie zwyczajnie się mną nudzili, a ja nie mogłem nic na to poradzić.
Nieważne co bym robił, jak bardzo bym się starał i udawał zabawnego, radosnego
Liama. Oni po prostu odchodzili.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
I właśnie to powiedziałem Louisowi, zanim zdążyłem ugryźć
się w język. Tommo miał to do siebie, że w jakiś magiczny sposób się przed nim
otwierałem, nawet jeżeli tego nie planowałem. Słowa po prostu płynęły, bo
miałem do niego naprawdę ogromne zaufanie. Był niezastąpiony.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Ja wciąż tu jestem. Harry, Niall i Zayn także -
stwierdził Lou takim tonem, jakby w ogóle nie dostrzegał problemu. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Nastroszyłem się, bo bagatelizował moje problemy.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Jesteście tu, bo musicie, Tomlinson. Gramy w tym samym
zespole - warknąłem. Już miałem wstawać, kiedy Lou niespodziewanie uderzył ręką
w stół. Syknął z bólu, totalnie zbijając mnie z tropu.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- To nie było zamierzone - jęknął, rozmasowując bolące
miejsce.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Przewróciłem oczami.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Liam - wrócił do tematu - to, że jesteśmy w jednym
zespole wcale nie znaczy, że musimy spędzać ze sobą tyle czasu poza sceną. Nie
musimy siebie nawzajem słuchać, rozmawiać ze sobą, podnosić się na duchu -
powiedział. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Poczułem jakieś dziwne ciepło rozlewające się gdzieś w
okolicach serca. Pierwszy raz od kilku tygodni naprawdę mnie coś ruszyło. Do
tej pory byłem jak kamień - przyjaciele skakali wokół mnie, próbując mnie
rozweselić, a ja... po prostu wychodziłem, zostawiając ich w tyle. Chyba trochę
zaniedbałem nasze relacje i właśnie pomału zaczynało to do mnie docierać.
Jeszcze tego brakowało, żeby była dziewczyna na odchodne popsuła moje relacje z
przyjaciółmi.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Wcale nie muszę cię teraz pocieszać - kontynuował. - Ale
jesteś moim przyjacielem, dlatego chcę to robić. Nigdzie się nie wybieram. Musiałbyś użyć siły, żeby naprawdę się mnie pozbyć - dodał, a w moich oczach na
kilka sekund stanęły łzy. Przełknąłem ciężko ślinę, spuszczając na chwilę
głowę.<span class="apple-converted-space"> </span><i>Jestem facetem. Jestem
roztrzaskany emocjonalnie, ale nie będę płakał,<span class="apple-converted-space"> </span></i>upomniałem się.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Danielle... - zacząłem, próbując wyjaśnić mu, o co tak
naprawdę mi chodziło. Nie dane mi było skończyć, bo Louis prawie od razu wpadł
mi w słowo.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Nie pozwól się złamać jednej dziewczynie - wypalił.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- To nie była byle jaka dziewczyna, do cholery! -
warknąłem, znów szykując się do ataku. Zacząłem jej bronić z przyzwyczajenia...
Kiedy to do mnie dotarło, poczułem, jak załamują mi się ręce. Opadły bezwładnie
wzdłuż mojego ciała. Byłem taki bezsilny... tak bardzo przyzwyczajony do jej
obecności, do tego... że po prostu jest. - Jezu, jeszcze chwilę temu planowałem
z nią wspólną przyszłość. A teraz co?<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Nic, Liam. Danielle to twoja przeszłość, nie przyszłość.
Pogódź się z tym. Znajdź kogoś nowego, rusz do przodu - mówiąc to, sięgnął po
moją kawę. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Obserwowałem jak bardzo powoli jej kosztował, by po chwili
pluć nią na prawo i lewo. Choć w głowie miałem już przygotowaną kolejną
kwestię, nic nie powiedziałem. Po prostu się roześmiałem, jakby cała ta rozmowa
wcale nie była jedną z najpoważniejszych, jakie ostatnio przeprowadziłem z
Tomlinsonem.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Boże, ty naprawdę jesteś głupi - stwierdziłem, wyrywając
mu kubek z ręki i odstawiając do zlewu. Kuchnia nie była ogromna, więc nawet
nie musiałem wstawać z miejsca.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Louis wytarł wierzchem dłoni język, raz jeszcze się
skrzywił i wreszcie wrócił do tematu, ignorując moje przytyki.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Też mam plany na przyszłość. Chciałbym ożenić się z
Eleanor, ale nie biorę tego za pewnik. Tak naprawdę nie mam żadnej,
najmniejszej pewności, że będę z El w przyszłym miesiącu, a co dopiero za
dziesięć lat. Kto wie, co się do tego czasu wydarzy?<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Zaskoczył mnie. Sądziłem, że od razu zacznie prawić mi
kazania o tym, że <i>tego kwiatu jest pół światu</i> albo spróbuje
mnie w jakiś sposób zachęcić do<span class="apple-converted-space"> </span><i>używania
życia</i> póki jestem młody, zdrowy i silny. Właśnie tego spodziewałbym
się po Louisie. Głupich tekstów, spontaniczności... Na pewno nie zagłębiania
się w swój związek i swoje odczucia.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<i>Kiedy Louis się tak zmienił?</i><o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Wiesz co? - zapytał.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Co?<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Kawa z solą jednak nie jest taka zła - stwierdził, a ja
po raz kolejny parsknąłem śmiechem, jakby moje myśli o bezsensownej i jałowej
egzystencji nigdy nie miały miejsca. Jakby moje życie na nowo nabrało kolorów.
Ot tak.</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<span style="text-indent: 37.5pt;">Bo z Louisem wiele rzeczy działo się</span><span class="apple-converted-space" style="text-indent: 37.5pt;"> </span><i style="text-indent: 37.5pt;">ot tak.</i></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<o:p></o:p></div>
</div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: "Freestyle Script"; font-size: 24.0pt; line-height: 115%;"><a href="https://www.youtube.com/watch?v=Jwgf3wmiA04" target="_blank">Muzyka</a><o:p></o:p></span></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Freestyle Script"; font-size: 20.0pt; line-height: 115%;">Anya<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Any, zamieszkasz ze mną?<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Nie odpowiedziałam od razu. Moje myśli zaczęły wirować
dookoła, nie dając mi się na niczym skupić. Kilka różnych odpowiedzi przyszło
mi do głowy, ale bałam się wypowiedzieć którąkolwiek na głos. Od tej chwili -
od mojej decyzji zależała nasz najbliższa przyszłość. Zarówno przyszłość
każdego z osobna, jak nasza wspólna.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Mogłam się zgodzić, wyprowadzić od Louisa, znaleźć dorywczą
pracę w czasie studiów i wreszcie zacząć prawdziwe życie. Życie u boku Nialla,
który najwyraźniej ufał mi i kochał mnie na tyle, żeby - jak powiedział -
przemyśleć nasze wspólne życie i wreszcie zrobić ten
pierwszy, najważniejszy krok w przyszłość. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Niedawno zastanawiałam się nad zmianami - nad tym, jak
wszyscy moi znajomi robią <i>ten krok,</i> pierwszy i najważniejszy. Jak łapią okazje,
jak próbują zacząć spełniać swoje marzenia. Myślałam o tym, że ja ich nie mam -
a nawet jeśli, to zbytnio się boję, żeby zacząć do nich dążyć. Niall zrobił ten
krok za mnie... za nas. Próbował mi pomóc, świadomie czy nie.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Kiedy w głowie pojawiło się milion powodów, by powiedzieć
tak, łącznie z szansą naprawienia naszego związku i zbliżenia się do siebie na
nowo, jednocześnie znalazło się kilka problemów. <span style="text-indent: 37.5pt;">Niall niedługo miał wyjechać w trasę. Znów nie będzie go
kilka tygodni i choć tutaj miałabym pewność, że do mnie wróci - w końcu to
byłby NASZ dom, czułabym się... samotna. To byłby <i>nasz dom</i>, zakupiony przez
Niallera... ale przez większość czasu zamieszkiwany tylko przeze mnie. </span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Długo milczałam. Niall co chwilę zmieniał pozycję, jakby to w jakiś sposób miało mu pomóc
się uspokoić. Przez chwilę obserwowałam, jak co rusz przygryza
wargi, przeczesuje palcami włosy i rozgląda się po pomieszczeniu, szukając
jakiegokolwiek punktu zaczepienia.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Niall... - zaczęłam poważnym tonem. Przymknął na chwilę
oczy, jakby spodziewał się odrzucenia. Sekundę później patrzył na mnie z
nieukrywaną nadzieją. Czułam, że mu zależy. Naprawdę chciał, żebyśmy razem
zamieszkali. - Znalazłam naprawdę ogromną ilość argumentów za, ale nie mogę
ignorować tych przeciwko - stwierdziłam.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Porozmawiajmy o nich - zaproponował, rozsiadając się na
sofie. Jego głos lekko się trząsł, ale obydwoje postanowiliśmy to ignorować.
Nie chciałam, by czuł się zażenowany. Wiedziałam, ile kosztowało go zebranie
się na odwagę i zabranie mnie tutaj. Doceniałam to.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Przysunęłam się bliżej niego. Nie wiedziałam, w którym
momencie złapaliśmy się za ręce. To stało się tak naturalnie, że nawet nie
zarejestrowałam naszych ruchów. W jednej chwili siedzieliśmy osobno, w drugiej
już się do siebie przytulaliśmy, jakby to była najbardziej oczywista i normalna
dla naszych ciał pozycja.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Trasy koncertowe. Niedługo ruszasz w kolejną, a ja
zostanę tu sama. Będzie mi smutno - stwierdziłam, a Niall pokiwał głową w zrozumieniu. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Chwilę zastanawiał się nad kontrargumentem, kiedy wreszcie
go znalazł, uśmiechnął się.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Po pierwsze, to u Louisa również zostawałaś sama. Po drugie: kiedyś mówiłaś, że chciałabyś mieć psa, ale Louis był
przeciwko. Ja nie jestem - powiedział, zaskakując mnie. Doprawdy, przez myśl mi
nie przeszło, że wreszcie mogłabym sprawić sobie zwierzaka. - Właściwie, to
chciałem ci jednego dać na urodziny, ale Louis mi zabronił. Twierdzi, że jest
uczulony, ale wydaje mi się, że tak naprawdę po prostu ich nie lubi -
powiedział, używając naprawdę smutnego tonu. Jego umiejętności aktorskie
zdecydowanie uległy poprawie.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Okey, o tym nie pomyślałam. - Zaśmiałam się, bawiąc się
końcówkami swoich włosów.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Zresztą, każdy mój wyjazd mógłbym ci jakoś zrekompensować
- szepnął, przelotnie całując mnie w usta, a później w szyję.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Prychnęłam, choć pomysł w rzeczywistości całkiem mi się
podobał. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Nawet jeśli dorwę jakąś pracę, nie będzie mnie stać na
utrzymanie takiego domu - przeszłam do kolejnego argumentu, udając, że jego
propozycja mnie nie wzruszyła. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Przecież nie będziesz musiała tego robić. Zajmij się
studiami, a ja zajmę się resztą - powiedział takim tonem, jakby ogłaszał
najoczywistszą oczywistość na świecie. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Nie chcę żyć na czyimś utrzymaniu - burknęłam. Akurat ten
pomysł w ogóle mi się nie podobał.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Louis na początku zareagował podobnie:<span class="apple-converted-space"> </span><i>nie będziesz płacić za mieszkanie u
brata!<span class="apple-converted-space"> </span></i>Ostatecznie zawsze
dorzucałam się do domowych wydatków, ku jego dezaprobacie, chociaż w naprawdę niewielkiej
kwocie. Później zrobiło się łatwiej, kiedy do mieszkania Lou wprowadzili się
chłopcy, bo wszyscy razem płaciliśmy rachunki. W domu Nialla bylibyśmy tylko we dwoje, przy
czym Horana nie byłoby zapewne po kilka miesięcy w roku, jeżeli nie
dłużej. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Nie na czyimś, a na moim, An. To nic takiego, wiele par
tak robi - stwierdził.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Ale mi się to nie podoba.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Jeszcze możemy to przemyśleć. Dojdziemy do jakiegoś
kompromisu, na pewno. Na przykład... jeżeli tak bardzo ci na tym zależy, to
znajdziesz jakąś dorywczą pracę. Nie musisz, ale jeżeli to ma cię uszczęśliwić
- powiedział, wywołując u mnie falę czystego gniewu.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Przestań używać takiego tonu! - obruszyłam się, co z
kolei zdziwiło Horana.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Jakiego?<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Jakby praca była kompletnie nieważna. Jakby to był
najbardziej błahy problem, jaki przyszedł mi do głowy - warknęłam, odwracając
wzrok. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Nie o to chodzi, Any - zaczął mówić uspokajająco. - Po
prostu zrobiłbym wszystko, żeby cię uszczęśliwić. Pieniądze się
nie liczą, to tylko... środek. Ty się liczysz. Twoje szczęście się dla mnie
liczy. - Uśmiechnął się zawadiacko, kiedy przewróciłam oczami.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Była to jedna z najdziwniejszych myśli, jakie mi
kiedykolwiek powiedział. Jednocześnie była niesamowicie słodka, bo brzmiała,
jakby zastanawiał się nad nią godzinami. Wiedziałam, że w jakimś stopniu jestem
dla niego ważna - inaczej nie traciłby na mnie tyle czasu. Nie sądziłam jednak,
że aż tak.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Co z Demi i całym tym szumem mediów? Oficjalnie wciąż
jesteście dla nich razem. Nie możesz mieszkać ze mną i umawiać się z nią. To co
najmniej dziwne - zaczęłam kolejny temat, bo czułam, że nie dojdziemy tak
szybko do rozwiązania poprzedniej sprawy. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Niedługo kończymy cały ten pseudo-związek. Media jeszcze
trochę poszumią, a później z chęcią podłapią kolejny temat: nas - powiedział z
przekonaniem. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Prawie mu uwierzyłam. Prawie. Jeżeli chodziło o sprawę z
Lovato, naprawdę nie potrafiłam całkowicie mu zaufać, chociaż naprawdę tego
chciałam. Miałam nadzieję, że jeszcze kiedyś będę mogła to zrobić, bo na razie nie minęło chyba jeszcze wystarczająco dużo czasu. Rany wciąż były w miarę świeżę, chociaż z dnia na dzień bolały coraz mniej.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Nie przekonałem cię - stwierdził, lustrując dokładnie
moją twarz.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Nie bardzo.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- To już naprawdę koniec. Już niedługo. Wytrzymaj -
poprosił, dotykając mojego nosa swoim. <span style="text-indent: 37.5pt;">Nie mogłam nic na to poradzić - po prostu się uśmiechnęłam,
bo dawno nie zrobił niczego równie słodkiego. </span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Wytrzymam - obiecałam, za co dostałam słodkiego buziaka. - Ale na
kolejną sprawę na pewno tak łatwo nie znajdziesz odpowiedzi - szepnęłam prosto
w jego usta.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Zobaczymy - powiedział, jeszcze raz mnie całując. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Kiedy przestał, spojrzałam mu w oczy, jakbym próbowała rzucić mu wyzwanie. Chyba je przyjął, bo na jego twarzy zawitał nonszalancki
uśmieszek.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Mama mnie zabije, jak wprowadzę się do chłopaka - szepnęłam.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Niall westchnął przeciągle, co mnie trochę rozbawiło.
Wyglądał, jakby sam długo się nad tym zastanawiał.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Technicznie rzecz biorąc, to mieszkamy ze sobą od dawna.
Teraz po prostu zmieniamy otoczenie - wyjaśnił, a ja zachichotałam, bo to co
mówił rzeczywiście miało sens.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Wiesz... do tej pory mieliśmy cztery przyzwoitki.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Nie potrafię na to odpowiedzieć. - Zaśmiał się po chwili
namysłu. - W końcu nie mogę obiecać, że będę trzymał ręce przy sobie - dodał,
wywołując u mnie szeroki uśmiech.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Fakt. Nigdy nie trzymasz - zażartowałam, przez co
dostałam pstryczka w ucho.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- A to co miało niby znaczyć? - zapytał.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Pokręciłam głową, śmiejąc się jeszcze głośniej. Brakowało
mi takich beztroskich chwil. Choć okoliczności były... dziwne - jeszcze nie zdarzyło mi się przytulać z chłopakiem w salonie jego nowego domu,
rozmawiając o możliwej przeprowadzce. Mimo wszystko czułam się całkiem dobrze,
bo Niall był obok. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Dotarło do mnie, że od kilku dni, jak nie dłużej, nie
słyszałam jego śmiechu. Dzisiaj pierwszy raz miałam okazję znów podziwiać jego
szeroki uśmiech i tę radość w oczach, kiedy krzyżowaliśmy spojrzenia. Było jak
dawniej - jak za czasów kiedy dopiero zaczęliśmy się umawiać i nie mogliśmy
przeżyć minuty bez siebie nawzajem. Jednocześnie znaliśmy się tak dobrze i
byliśmy ze sobą na tyle długo, że czuliśmy się komfortowo, niczym stare
małżeństwo.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Podoba mi się to.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Co dokładnie? - zapytał Niall.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Cała ta sytuacja... i w sumie cała ta poważna rozmowa.
Podoba mi się, że potrafimy prowadzić tak dojrzałe dyskusje - stwierdziłam
wyniosłym tonem, wybuchając śmiechem na sam koniec. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Tak poważni ludzie jak my, to tylko do takich dyskusji
się nadają. - Pokiwał głową, jakby chciał zgodzić się sam ze sobą.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Niall? - na chwilę naprawdę spoważniałam. <span style="text-indent: 37.5pt;">Podjęłam decyzję, co do której byłam w stu procentach pewna. Wiedziałam, jak ważna jest dla nas ta chwila. Przełomowa. Historyczna. Coś, co warto zapisać w kalendarzu.</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<span style="text-indent: 37.5pt;">Nialler spojrzał na mnie pytająco, czekając na rozwinięcie
tematu. </span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Tak - powiedziałam tylko, trochę zbijając go z tropu.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Co tak? - podpytał, ściskając mocniej moją dłoń.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Chyba pomału docierało do niego, o co mi chodzi. Nie
chciałam dłużej trzymać go w niepewności, więc po prostu powiedziałam:<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Zamieszkam z tobą.</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<span style="text-indent: 37.5pt;">Dawno nie widziałam go tak radosnego. Właśnie ta radość
sprawiła, że poczułam, iż nie mogłam podjąć lepszej decyzji.</span><span class="apple-converted-space" style="text-indent: 37.5pt;"> </span><br />
<i style="text-indent: 37.5pt;">Jeżeli uszczęśliwiając jego, mogę
uszczęśliwić także siebie, to nie widzę już żadnego przeciw. </i></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<br />
<div style="text-align: center;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=syFZfO_wfMQ" style="font-family: 'Freestyle Script'; font-size: 32px; line-height: 36.7999992370606px;" target="_blank">Muzyka</a></div>
<br />
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<span style="font-family: 'Freestyle Script'; font-size: 20pt;">Harry<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Kolejny wieczór spędzony na cmentarzu, na wpatrywaniu się w
zdjęcie osoby, która przysporzyła mi najwięcej cierpienia. Nadal przysparzała,
chociaż teraz raczej nie robiła tego celowo. Czy oficjalnie mogłem już nazywać siebie frajerem?<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Przyglądałem się temu samemu zdjęciu co zawsze,
zastanawiając się, czy mam chociaż jedną fotografię, na której Joy nie wygląda
jak samozwańcza królowa świata.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Westchnąłem.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Mimo wszystko nie potrafiłem tu nie przychodzić. Za każdym
razem, kiedy wychodziłem z cmentarza, obiecywałem sobie, że więcej nie wrócę.
Od dawna nic mnie z nią nie łączyło - Joy po prostu lubiła się mną bawić, bo za
każdym razem dawałem sobą pomiatać. Nawet ten argument nie pomógł - następnego
dnia tęskniłem za nią tak samo mocno, co poprzedniego. Nie potrafiłem tego
wyłączyć... Nie mogłem zapomnieć. Wiedziałem aż za dobrze, że oprócz mnie i
Riven, tak naprawdę nikt więcej jej nie odwiedza. I w pewnym sensie właśnie to
mnie przytłaczało. Fakt, że nikt więcej nie pamięta - albo nie chce pamiętać -
o istnieniu Joycelyn sprawiał, że pękało mi serce. Nikt, nawet ona, nie
zasługuje na taki koniec. Zakurzony, zabrudzony, zarośnięty grób, którym żadna
istota na świecie się nie przejmuje... <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Znowu tu jesteś, Harry - zwróciła na siebie moją uwagę
Riven.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Często się spotykaliśmy w tym miejscu, w ten sposób, o tej
porze. Siedzieliśmy w ciszy, ramię w ramię, wpatrując się w zdjęcie na nagrobku
i krótkie epitafium. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<i>"Żyj tak, jak gdyby jutro miało nie nadejść."</i><o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Ty też - odpowiedziałem niezbyt inteligentnie, w duchu
plując sobie w brodę, że nie potrafiłem wymyślić czegoś bardziej na poziomie.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Myślisz, że jest szczęśliwa, że ją odwiedzamy? - zapytała
po długiej chwili milczenia Ive, spoglądając na mnie kątem oka. Później
przeniosła wzrok na kwiaty, które kilkanaście minut wcześniej położyła na
kamiennej płycie.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Gdyby mogła nam coś powiedzieć, pewnie byłoby to coś w
stylu "<i>nie mazgaić się, frajerzy</i>" - odpowiedziałem i zaśmiałem się
pod nosem, doskonale słysząc jej głos w swojej głowie. Zupełnie jakby była
obok. - Ale w głębi duszy pewnie skakałaby z radości - dokończyłem.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Coldaw uśmiechnęła się delikatnie, ale nie rozbawiłem jej
na tyle, żeby usłyszeć jak się śmieje. Jeszcze nigdy nie słyszałem jej śmiechu.
A starałem się za każdym razem go wywołać. Zawsze sobie wmawiałem, że to
okoliczności naszych spotkań nie są odpowiednie i gdybyśmy spotkali się gdzieś
poza cmentarzem, na pewno udałoby mi się ją rozbawić. W końcu... kto normalny
śmieje się, siedząc na ławce między nagrobkami zmarłych ludzi?<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Cóż, albo naprawdę nie byłem normalny, albo za bardzo
przyzwyczaiłem się do śmierci Joy. Bywałem tu i rozmawiałem z Joycelyn na tyle
często, żeby przywyknąć do sytuacji. Poczułem się... normalnie. Choć wchodząc
na cmentarz wieczorową porą i tak zawsze czułem na ciele ciarki. Ta jedna rzecz
nie ulegała zmianie.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Chciałabym usłyszeć jej głos - zagaiła Riven,
podtrzymując rozmowę.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Ja też - kiwnąłem głową. - Wiedziałaś, że śpiewała? -
zapytałem.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Nie - odpowiedziała ze smutkiem.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Mam w domu płytkę z nagraniami ze szkolnych przedstawień.
Mogę ci kiedyś pokazać - zaproponowałem.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Prawie krzyknąłem z radości, kiedy się zgodziła.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Sytuacja i jej okoliczności jak zwykle były dziwne. Moja
reakcja przeraziła mnie samego, ale mimo to, wciąż cieszyłem się, że pierwszy
raz zobaczę Riven w innym miejscu. Może pierwszy raz porozmawiamy na inne
tematy? Byłbym szczęśliwy, gdyby udało mi się ją bliżej poznać.<br />
<i>Może nawet uda
mi się usłyszeć jej śmiech?</i><o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Postawiłem to sobie za cel, przez co sam miałem ochotę się
roześmiać.</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Czasem doprawdy zachowywałem się dziwnie, ale wcale nie chciałem tego zmieniać.<br />
<i>Jestem dziwny i dobrze mi z tym.</i></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<img height="198" src="https://33.media.tumblr.com/f01082ba4091d48bc5719a131776da57/tumblr_ntf4idW2S01rxkzk5o1_540.gif" width="400" /></div>
<div style="text-align: center;">
#NU_ff</div>
<div style="text-align: center;">
@NiewolnicyUczuc</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><i>HEJ KOCHANI! </i></span></div>
Iiiii wracam do Was z nowym rozdziałem. Ciutkę krótszy niż poprzednie, ale wciąż ma prawie 3500 słów, więc nie jest najgorzej. Chyba zawarłam w nim wszystko, co chciałam. Mam nadzieję, że nikogo nie zawiodłam, x.<br />
<br />
<b>Kto się ze mną pojara Drag Me Down? <33 </b><br />
<br />
<img height="132" src="https://d.gr-assets.com/hostedimages/1380376687ra/731710.gif" width="320" /><br />
<br />
Na koniec pytanie do moich najukochańszych, poprawiających mi dzień za każdym razem, komentujących skarbów i czytelników: nie zrobiło się nudno? Jeżeli zaczęłam Was zanudzać, to spokojnie można to zmienić ^^<br />
Pozdrawiam, xx<br />
Martis.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
Martishttp://www.blogger.com/profile/00031033110772366437noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-4970153523569852057.post-84671608745854760992015-08-12T19:18:00.002+02:002015-08-12T19:18:21.245+02:00Rozdział XI: Sekrety<div style="text-indent: 50px;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: "Freestyle Script"; font-size: 22.0pt; line-height: 115%;"><a href="https://www.youtube.com/watch?v=E4povfmX144" target="_blank">Muzyka</a><o:p></o:p></span></div>
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt;"><br /></span>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Freestyle Script"; font-size: 20.0pt; line-height: 115%;">Anya<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Ines miała charakterek. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Była uparta. Potrafiła zawzięcie dążyć do celu, niszcząc
wszystko i wszystkich po drodze. Nie udało mi się jej powstrzymać, kiedy
rozwalała mój związek z Horanem, więc i teraz czułam, że nie mam najmniejszych
szans, gdy mój przyjaciel pomału wpadał w jej sidła. Hemmings dał się złapać w
sieć, a ja mogłam jedynie patrzeć z boku, jak pająk pomału się do niego zbliża. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Odkąd powiedział mi, że się spotykają, widzieliśmy się
zaledwie raz. Od tego właśnie się zaczęło. Ukradła mi nasz wspólny czas.
Później najprawdopodobniej zabroniła mu ze mną rozmawiać, bo przestał pisać i
dzwonić.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Na początku próbowałam sobie wmówić, że wszystko rozumiem.
Nowy związek, nowe więzi do stworzenia - początkowe zafascynowanie drugą osobą
czasem sprawiało, że przyjaciele i rodzina nagle stawali się mniej ważni.
Naprawdę rozumiałam Luka aż za dobrze, bo kiedyś z Niallem zachowywaliśmy się
tak samo. Nasz świat ograniczał się do naszej dwójki, dopóki Horan nie zerknął
na Demi. A raczej dopóki Lovato nie weszła mu w kadr i nie zafascynowała go do
tego stopnia, że pomału zaczął się ode mnie oddalać. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Luke teraz miał w centrum Ines i zdawałam sobie sprawę, że
ona nie da mu się tak łatwo rozkojarzyć. To Nessie rządziła ich relacją, czy
Luke o tym wiedział, czy nie, ona miała wszystko pod kontrolą. Dopóki jej się
nie znudzi. Do Luka pewnie to kiedyś dotrze. Może kiedyś zrozumie, że tylko
traci czas na kogoś, kto nie odwzajemni jego uczuć. To nie było możliwe, by
Charpentier naprawdę się zakochała - ludzie z sercami z kamienia chyba nie mają
uczuć, prawda? Jeśli już, to tylko te lodowate i negatywne.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Osobiście nienawidziłam Ines nie tylko dlatego, że była
moim wrogiem. Nie lubiłam jej, bo jako jednej z nielicznych naprawdę udało mi
się ją poznać. Prawdziwą, zawistną, egoistyczną Charpentier, której nigdy nie
można ufać. Właśnie to powiedziałam Lukowi, kiedy przyszedł mi oznajmić w kim
się zakochał.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Jak możesz tak o niej mówić? - od razu zaprzeczył. -
Nessie jest wspaniała! Tak urocza osoba nie może mieć tylu wad. Chyba mówimy o dwóch
różnych dziewczynach - stwierdził z przekonaniem, uśmiechając się przy tym jak
idiota. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Był idiotą, jeżeli w jakimkolwiek stopniu jej ufał, ale
wtedy jeszcze mu tego nie powiedziałam. Od razu odbiłoby się to na moją
niekorzyść. Musiałam rozgrywać to powoli.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Mówimy o tej samej Ines Charpentier, rudowłosej, niskiej,
używającej przesłodzonego tonu, udającej kogoś, kim nie jest. Nie daj się
nabrać, Luke, proszę - kontynuowałam stawianie na swoim. Starałam się nie
używać wulgaryzmów, żeby nie zdenerwować Hemmingsa, co było dość trudne, bo na
usta cisnęły mi się same brzydkie słowa, które idealnie opisywały<span class="apple-converted-space"> </span><i>Nessie</i>. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Dobra, teraz powiedz mi prawdę.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Jaką prawdę? - zapytałam zbita z tropu. Do tej pory nie
kłamałam, kiedy mówiłam wprost, że jej nienawidzę.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Co się stało, że masz o niej takie zdanie? Powiedz mi
prawdę - nalegał.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Spanikowałam. Specjalnie nie wchodziłam na tę część
historii związaną z Niallem, bo to zdenerwowałoby Luka dwa razy bardziej. Od
zawsze męczyło go, że wszystkie nasze rozmowy ostatecznie sprowadzały się do
Horana. Przy każdej takiej sytuacji wychodził bez słowa, często zatrzaskując
przy tym drzwi. Nie chciałam, by tym razem zrobił coś podobnego. Musieliśmy
przebrnąć przez to wszystko od razu, póki jeszcze nie było na to za późno. Chciałam
mu nakreślić, kim naprawdę jest Ines, bez podawania konkretnego przykładu.
Widocznie nie byłam zbyt subtelna w ukrywaniu niektórych faktów, skoro Luke
prawie od razu coś wyczuł.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Sabotowała mój związek z Niallem - wyznałam, odwracając
na chwilę wzrok.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Kiedy Luke prychnął, znów wbiłam w niego spojrzenie. Teraz
dla odmiany ja zaczęłam się denerwować. Nie lubiłam, kiedy tak robił. Gdy na
każdą wzmiankę o Horanie albo robił głupie miny, albo werbalnie zaczynał się z
niego naśmiewać. Jakby to miało zrobić jakąkolwiek różnicę - jakbym w ten
sposób miała przejrzeć na oczy i z nim zerwać.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Mówię poważnie! Wysyłała Horanowi nasze zdjęcia, pisała
do niego wiadomości, wszystko po to, żeby nas skłócić. Udało jej się, jak już
wiesz - burknęłam, krzyżując ręce na piersiach.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Nasze zdjęcia? - zapytał głosem wypranym z emocji.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Tak. Nasze. Moje i twoje, Luke - sprostowałam.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Przez chwilę myślałam, że coś do niego dotarło. <i>Przejrzał
na oczy!,</i> krzyczałam w myślach, modląc się, by to była prawda. Ale po
chwili zastanowienia, Hemmings tylko wzruszył ramionami, wpatrując się we mnie.
Wyglądał na zniesmaczonego, ale jednocześnie... jakoś tak, jakby nic go nie
obchodziło.<span class="apple-converted-space"> </span><i>Już dawno podjął
decyzję i teraz na pewno jej nie zmieni.</i><o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Jak zwykle - mruknął tylko.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Pokręciłam głową, zerkając w niebo, które ani trochę nie
odzwierciedlało tego, jak się teraz czułam. Nie było nawet jednej chmury -
słońce mocno prażyło. Pożałowałam, że nie wzięłam z domu okularów
przeciwsłonecznych. Czyste, błękitne niebo, a w moim sercu burza. Ciemność w
duszy, chaos w umyśle. Nic się nie zgadzało, nie to co w filmach.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- O co ci chodzi, Luke? - zaatakowałam go.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Jak zwykle wszystko kręci się wokół was. Tomlinson i
Horan mają z Ines na pieńku, więc ja też automatycznie mam ją znienawidzić?<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Nie zastanawiałeś się, dlaczego w ogóle przyszła z tobą
wtedy porozmawiać? Słyszałam, że podpisała kontrakt kilka tygodni temu, więc
dlaczego przez tyle czasu cię olewała? Nie dziwi cię, że pewnego dnia po prostu
pojawiła się po próbie i zaczęła się do ciebie przystawiać? Przykro mi to
mówić, ale ona coś planuje, Lukey. Nie zrobiła tego ot tak - powiedziałam to,
co od dawna chodziło mi po głowie. Ines była cwana i zapewne miała w zanadrzu
niejeden plan, jak uprzykrzyć mi życie. Czy to dawało jej jakąś satysfakcję, czy
może po prostu miała takie hobby, tego nie wiedziałam. Ale zdążyłam się już
dowiedzieć, do czego była zdolna, więc bawienie się uczuciami mojego
przyjaciela nie wyglądało wcale na nierealne.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Jesteś po prostu wściekła, że wreszcie o tobie zapominam,
Anya! - warknął, wstając z huśtawki. Poszłam w jego ślady, żeby nie stracić do
końca głosu w tej kłótni. Oczywiście wciąż górował nade mną wzrostem, ale
przynajmniej poczułam się trochę lepiej.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Nieprawda! - zaprzeczyłam. Nie byłam pewna, czy to
słyszał, bo wybuchnął głośno nieszczerym śmiechem.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Wystraszyłam się. Luke jeszcze nigdy się tak nie
zachowywał. Zawsze lubił stawiać na swoim, ale potrafił również wysłuchać
czyichś argumentów. Teraz liczył się tylko on i jego opinia na temat Ines.
Nessie była dla niego święta. Pomału docierało do mnie, że znalazłam się na
przegranej pozycji.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Prawda, prawda. Miałaś nas obydwu przez tak długi czas i
teraz, kiedy jeden się wymyka, robisz wszystko, żeby go zatrzymać, tak? -
Prychnął pod nosem. - Tak długo się z tym męczyłem... tak długo się za tobą
uganiałem, że teraz, kiedy wreszcie pomału daję sobie spokój... Wiesz, że teraz
czuję się wolny? Bez ciebie w moim sercu, wreszcie czuję się szczęśliwy - wyznał.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Stałam sparaliżowana, wpatrując się w jego zielone oczy.
Nie wiedziałam, co bolało bardziej - jego słowa czy czyny? To, co powiedział,
czy fakt, że mówiąc to, oddalił się ode mnie, jakbym mogła go na nowo zarazić
tą chorą miłością? Nie odezwałam się słowem. Po moich policzkach zaczęły
spływać łzy, więc zacisnęłam mocno wargi, żeby trochę je powstrzymać. <i>Nie
płacz, nie teraz</i>, myślałam. Ale czułam się, jakby ktoś wymierzył mi
policzek - nie dość, że cholernie bolało, to jeszcze było mi wstyd. Jakbym
naprawdę zrobiła coś złego. Jakby to wszystko była moja wina...<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Biorąc pod uwagę wszystkich ludzi na świecie... -
szepnęłam - nigdy nie sądziłam, że kiedykolwiek będę jeszcze płakać przez
ciebie.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Już kiedy dostrzegł pierwsze słone krople na moich
policzkach, wystraszył się i opanował. Teraz wyglądał na przerażonego.
Zrozumiał, że posunął się za daleko, ale chyba nie wiedział, jak się zachować.
Grać dalej czy spuścić z tonu? Obstawać przy swoim za wszelką cenę - tak
zrobiłaby Ines - czy zastanowić się nad tym, co czują inni?<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Nim zdążył podjąć decyzję, ja już szłam w stronę domu.
Zostawiłam go za sobą, jakby część moich problemów miała zniknąć, kiedy
przekroczę próg budynku. Ale tak się nie stało, bo kiedy weszłam do środka,
rozpłakałam się jeszcze bardziej. Pomału docierało do mnie wszystko, co
powiedział. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<i>Wreszcie czuję się wolny.</i><o:p></o:p></div>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<br />
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Jęknęłam, chowając twarz w dłoniach.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: center; text-indent: 37.5pt;">
<span style="font-family: 'Freestyle Script'; font-size: 29.3333339691162px; line-height: 33.7333335876465px; text-indent: 37.5pt;"><a href="https://www.youtube.com/watch?v=oZ-LOQYYphk" target="_blank">Muzyka</a></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt;">Od tamtej pory prawie się nie widzieliśmy.
Przeprosił mnie tylko za to, co powiedział i... właściwie to nigdy nie
wróciliśmy do tematu Ines, jakby problem w ogóle nie istniał. To był chyba
pierwszy raz, kiedy tak się zachował. Bolało, bo do tej pory rozmawialiśmy o
wszystkim, a teraz... <i>Nessie</i> już zdążyła popsuć nasze relacje.
Tylko się pojawiła i od razu zaczęła nas niszczyć.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt;">Niestety, ale nie tylko Luke był teraz na
liście moich problemów. Wolałabym skupić się tylko na nim i znaleźć wreszcie
jakieś rozwiązanie, ale zamiast tego na głowie miałam milion innych ważnych
spraw, które aż wołały o poświęcenie im uwagi. Jakimś cudem każda nowa życiowa
przeszkoda goniła kolejną przeszkodę, nie dając mi nawet chwili wytchnienia.
Sporządziłam nawet prawdziwą listę, którą schowałam między kartkami pamiętnika.
Nie chciałam, by ktoś ją znalazł, jednocześnie zależało mi, by zachować te
ciężkie chwile w pamięci. Nie byłam masochistką, po prostu wierzyłam, że
cierpienie jest człowiekowi potrzebne. W końcu, gdyby nie smutek, skąd
wiedzielibyśmy, że jesteśmy szczęśliwi?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt;">Westchnęłam, gdy zamykałam szafkę nocną z
pamiętnikiem w środku na kluczyk, w głowie powtarzając wszystko, co
zapisałam. <o:p></o:p></span></div>
<ol start="1" type="1">
<li class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><i><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-language: PL;">Rodzice
niedługo biorą rozwód, a ja nic nie mogę na to poradzić.</span></i><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></li>
<li class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><i><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-language: PL;">Nie mam
kontaktu z własną matką.</span></i><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></li>
<li class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><i><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-language: PL;">Nie
rozmawiam z Niallem od pamiętnego wieczoru, w którym ostatecznie wybrał
Demi zamiast mnie.</span></i><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></li>
<li class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><i><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-language: PL;">Straciłam
przyjaciela, który na dodatek dołączył do klubu mojego wroga.</span></i><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></li>
<li class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><i><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-language: PL;">Prawdopodobnie
niedługo miałam stracić także najlepsza przyjaciółkę, która za niewiele
ponad miesiąc wylatuje do Stanów studiować na Harvardzie. </span></i><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-language: PL;"><o:p></o:p></span></li>
</ol>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt;">- Riven, to wspaniale! - krzyknęłam
podczas rozmowy, podekscytowana nową wiadomością. - Harvard, nie do wiary...<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt;">Oczywiście byłam z niej dumna - jestem nadal
- ale po jakimś czasie dotarło do mnie, że za półtora miesiąca będziemy musiały
się pożegnać. Coldaw będzie tysiące kilometrów stąd i... będziemy rozmawiać
przez telefon, ale to nie to samo, co móc ją przytulić w rzeczywistości, kiedy
źle się dzieje. Próbowałam cieszyć się jej szczęściem, w końcu nie chciałam
robić jej przykrości. Udawało się, kiedy była obok. Gdy zostawałam sama,
wszystko się waliło. Płakałam, bo wiedziałam, że nigdy nie będziemy mieć już ze
sobą takiego kontaktu, jak teraz. Marisol nauczyła mnie, że przyjaźń na
odległość bywa trudniejsza niż się wydaje.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt;">Po tej rozmowie wreszcie poczułam, że
pomału zaczęłam wkraczać w ten okres życia, w którym wszystko się zmienia.
Nadszedł czas, kiedy każde z nas musiało pomyśleć i jakoś zadbać o swoją
przyszłość. Riven już to zrobiła - zapewniła sobie świetlaną przyszłość po
ukończeniu jednego z najsławniejszych uniwersytetów na świecie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt;">Marisol również pomyślała o przyszłości.
Decydując się oddać dziecko do adopcji, jednocześnie zdecydowała, że dalej
będzie się uczyć. Z naszej krótkiej wymiany zdań wynikało, że miała zamiar
studiować bankowość i finanse, czym naprawdę mnie zaskoczyła. Po Sol nigdy nie
spodziewałam się podobnego wyboru. Z drugiej strony, dziewczyna była jedną z
inteligentniejszych osób, jakie znałam, więc cieszyło mnie, że wreszcie
wykorzysta swój potencjał.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt;">Miałam nieprzyjemne wrażenie, że już
niedługo wszyscy rozjadą się po świecie, a ja zostanę sama w Londynie,
wylewając siódme poty i starając się dogonić artystycznie uzdolnionych studentów
ASP, w międzyczasie użalając się nad sobą. W końcu nie osiągnęłam niczego, z
czego mogłabym być dumna. Prawie zawaliłabym cały przyszły rok studiów, gdyby
nie czuwająca nade mną matka. Moją muzyczną karierę trafił szlag, nie po
raz pierwszy zresztą. Wyniki egzaminów końcowych z liceum wcale nie były
zadowalające, więc nawet nie byłam pewna, czy przyjęliby mnie gdzieś na
normalny, nieartystyczny kierunek. Jeżeli chodziło o szkołę i hobby, to moje
życie było jedną wielką porażką. Mogłabym spokojnie przeżyć załamanie nerwowe,
gdyby naprawdę <i>aż tak </i>mnie to obchodziło.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt;">Bardziej martwiły mnie moje relacje z
ludźmi, z którymi ostatnio przebywałam.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt;">Choć jeszcze kilka dni temu byłam pewna,
że z Horanem przetrwamy wszystko, dzisiaj miałam wątpliwości. Zbyt często się
kłóciliśmy, chyba wcale sobie nie ufaliśmy... przy takich okolicznościach nasza
miłość wydawała się nie wystarczać. Wokół mnie działo się dużo rzeczy, na
których nie miałam żadnego wpływu, tak dużo rzeczy, które oddziaływały na nasz
związek... Jak można trwać w związku, nad którym nie ma się kontroli? Ile
jeszcze mogliśmy pociągnąć, zanim któreś z nas po raz kolejny zażąda przerwy?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt;">Nie chciałam odpuszczać, bo w pamięci
wciąż miałam chwile, w których nie było go obok mnie. Zdawałam sobie sprawę z tego,
jak wielką częścią mojego życia zawładnął, jak dużo tak naprawdę mu
zawdzięczałam... W jakiś dziwny sposób dzięki niemu udało mi się odnaleźć część
siebie. Cała nasza historia - zaczynając od czasów, kiedy byliśmy tylko
przyjaciółmi, aż po dzień dzisiejszy - zaprowadziła mnie w to miejsce, w którym
się teraz znajdowałam. Przeszłam długą drogę, żeby wreszcie choć częściowo
zrozumieć siebie. Byłam mu wdzięczna za to, że był przy mnie w tak ważnych
momentach mojego życia. Jednocześnie cholernie się bałam, że właśnie tylko
dlatego wciąż nie potrafiłam odpuścić. Nie mogłam dać mu odejść, bo za bardzo
na nim polegałam. Miałam wrażenie, że jeżeli Niall teraz zniknie, zwyczajnie
nie dam rady zmierzyć się z otaczającą mnie rzeczywistością. Z rozpoczęciem
studiów, z nowymi znajomościami, z ogromem pracy, z rozstaniem z przyjaciółmi,
z rozwodem rodziców... <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt;">Cały świat, który mnie otaczał, wariował.
Wszystko się zmieniało, nawet rzeczy i relacje, które nie powinny nigdy ulegać
zmianie, niezaprzeczalnie robiły mi na złość.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt;">Ale fakt, że Niall był przy mnie? To się
nie zmieniło. Horan był moją ostatnią nadzieją. Ostatnią osobą, która była
blisko i obiecywała, że tak już zostanie. Od dawna nikt nie składał mi
obietnic... a teraz Horan robił to codziennie. Nawet kiedy się do siebie nie
odzywaliśmy, wciąż zostawiał mi liściki na poduszce, jak gdyby nigdy nic.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt;">Ciekawe, czy Niall myślał o nas tyle, co
ja. Czy nasze ciągłe kłótnie mu przeszkadzały? Czy kładąc się wieczorem spać
albo wstając rano myślał o tym, że prawdopodobnie po raz kolejny któreś z nas
znajdzie kolejny powód do awantury? Ja myślałam, bo pomału miałam tego dość.
Choć tak bardzo mi na nim polegałam, jednocześnie był tą osobą, której ostatnio
nie chciałam widzieć. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt;">Cholerny konflikt wewnętrzny, jak
zwykle. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt;">Moje własne myśli sprawiały, że miałam
ochotę skulić się w kącie i płakać. Wszystko zwyczajnie zaczęło mnie
przerastać, bo nie potrafiłam nawet stwierdzić, co tak naprawdę czuję. Kocham
go, czy może to zwyczajne przyzwyczajenie? Wewnętrzna potrzeba bliskości z
drugim człowiekiem czy prawdziwa miłość?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt;">Gdyby na miejscu Nialla był ktoś inny...
jakbym się wtedy czuła? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt;">Choć nie miałam okazji się o tym
przekonać, jakimś cudem wiedziałam, że nigdy nie pokocham nikogo tak, jak
pokochałam Horana. Nawet jeżeli ogień między nami miałby niedługo całkowicie
wygasnąć, jeżeli to własnie było zapisane w gwiazdach - nigdy w życiu nie
zamieniłabym naszego gasnącego uczucia na nowe. To, co mieliśmy, w pełni mi
wystarczało, nawet jeżeli było tego coraz mniej. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt;">Własnie tej myśli postanowiłam się
trzymać, próbując wymazać wszelakie wątpliwości. Bo choć od kilku dni trwaliśmy
w kłótni, milcząc, obrzucając siebie nawzajem nieprzyjemnymi, trochę
stęsknionymi spojrzeniami, zastanawiając się, kto pierwszy wyciągnie rękę na
zgodę... choć denerwowaliśmy się, krzyczeliśmy na siebie i sobie nie ufaliśmy,
to naprawdę nie przeszkadzało mi aż tak bardzo, jak kompletny brak jego
obecności. Byłam w stanie znieść wszystko, żeby tylko mieć go obok. Jakkolwiek
żałośnie to brzmiało, jak idiotycznie i niekomfortowo sama się z tym czułam -
trzymałam się swojego postanowienia. Bo co innego mi pozostało?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: center; text-indent: 37.5pt;">
*<br />
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Freestyle Script"; font-size: 20.0pt; line-height: 115%;">Niall<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Horan, powiedz mi, gdzie ty ostatnio tak ciągle znikasz?<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Spojrzałem na Liama kątem oka. Nie mogłem mu nic powiedzieć
- nie teraz, kiedy wreszcie podjąłem decyzję. Payne zaraz zacząłby mnie
odwodzić od moich szalonych pomysłów, znalazłby milion argumentów przeciwko.
Możliwe, że nawet przez niego zacząłbym się nad tym zastanawiać i znów
musiałbym zaczynać od nowa, namawiać sam siebie, przekonywać, że wcale nie
jestem szalony oraz że taka jest kolej rzeczy. Wszystko się zmieniało - nie
mogłem stać w miejscu, bo w ten sposób moi bliscy zostawiliby mnie za sobą.
Utknąłbym sam, próbując trzymać w garści to, co dawało mi szczęście.
Zniewoliłbym Anyę i sprawił, że byłaby nieszczęśliwa. Tak mi się przynajmniej
wydawało, dlatego postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Nieważne - odpowiedziałem, siląc się na spokój. Nie byłem
zbyt dobry w spławianiu ludzi, między innymi dlatego jeszcze nie pozbyłem się
Demi, choć nasz pseudo-związek powinien dobiec już końca, jak było zapisane w
naszym kontrakcie. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Oficjalnie mieliśmy ze sobą zerwać w przeciągu kilku dni,
ale mówiąc szczerze, trochę się bałem. Lovato nie była mi szczególnie bliska,
ale wciąż była moją przyjaciółką. To, jak bardzo ona przyzwyczaiła się do mnie,
jak bardzo ostatnimi czasy na mnie polegała, sprawiał, że nie chciałem jej
skrzywdzić. Wiedziałem, że to było nienormalne i nienaturalne, w końcu
nigdy nie byliśmy w prawdziwym związku - miałem dziewczynę, na której naprawdę
mi zależało i to powinno mi wystarczyć. Jednocześnie nie potrafiłem pozbyć się
poczucia winy, jakbym naprawdę ją rzucał. Przygotowywałem się do tego
psychicznie, bo zdawałem sobie sprawę, że nie mogę tego dłużej ciągnąć, dla
swojego dobra, dobra Demi i Any. Lovato za często wchodziła między nas. Nawet
teraz kłóciliśmy się przez nią, przez ten cholerny kontrakt, którego nie mogłem
wcześniej zerwać ze strachu. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Tkwiłem w bagnie po uszy i dopiero teraz zaczynało to do
mnie docierać.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Co to za tajemnica, Horan? - dopytywał się Liam.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Jak ci powiem, Payne, to już dłużej nie będzie tajemnicą.
Sekret pozostanie sekretem - odpowiedziałem.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Liam prychnął. Sądziłem, że na tym zakończy się ta rozmowa,
jednak Payne niespodziewanie kontynuował temat.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Nasz blond dzieciaczek w końcu dorósł i teraz ma nawet
tajemnice przed starszymi braćmi, co? - zadrwił.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Jesteśmy w tym samym wieku, dzieciaku - rzuciłem, mierząc
go spojrzeniem.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Próbował zmierzwić mi włosy. Szybko odchyliłem głowę,
dzięki czemu w ostatniej chwili udało mi się przed nim uciec. Jego ręka zawisła
na chwilę w powietrzu, po czym wylądowała na moim udzie. Poklepał mnie po
przyjacielsku i wreszcie dał mi spokój.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Westchnąłem. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
W tym momencie naprawdę chciałem mu powiedzieć. Kiedy
zachowywał się jak mój prawdziwy brat, zaczepiając mnie, próbując mnie
rozweselić, miałem ochotę wyznać wszystko, każdą najmniejszą tajemnicę, jaką
przed nim skrywałem. Zazwyczaj tak własnie było - ja zaprzeczałem, że coś się
dzieje, on nie dawał się nabrać, zaczynał się ze mną drażnić, dogadywać mi,
śmiać się z najmniejszych drobiazgów, aż wreszcie pękałem i wyjawiałem całą
prawdę. Tym razem zacisnąłem mocniej zęby, znów wracając do przeszukiwania
Internetu.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<i>Tajemnica. Sekret. Coś czego nie mogę powiedzieć nawet
tobie, Liam. Nie możesz być pierwszym, który się dowie. To musi być ona. </i><o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Poczekaj, Payne. Niedługo wszystkiego się dowiesz -
burknąłem pod nosem, tylko podsycając jego ciekawość.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Warknął coś niezrozumiałego, co brzmiało zadziwiająco
podobnie do słowa <i>"frajer"</i>.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Byłem z siebie dumny, bo tajemnica pozostała tajemnicą.<o:p></o:p></div>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<br />
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Wszystko szło zgodnie z planem.<o:p></o:p></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: center; text-indent: 37.5pt;">
<span style="font-family: 'Freestyle Script'; font-size: 29.3333339691162px; line-height: 33.7333335876465px;"><a href="https://www.youtube.com/watch?v=xLPGtQoRUbk" target="_blank">Muzyka</a></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: center; text-indent: 37.5pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Freestyle Script"; font-size: 20.0pt; line-height: 115%;">Anya<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Nie raz zdarzało mi się zasnąć podczas pracy.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Czasem spędzałam kilka godzin pod rząd na szkicowaniu,
poprawianiu, upiększaniu tego samego rysunku. Tworzenie nowego dzieła bywało
fascynujące, dzięki temu mogłam nie spać całą noc, ale rysowanie wciąż tego
samego, jednego szkicu sprawiało, że zwyczajnie odpływałam. Nie walczyłam z
tym, wręcz przeciwnie - naprawdę lubiłam ten moment, kiedy zasypiałam z
ołówkiem w ręce. Nie wydarzyło się jeszcze nic nieprzyjemnego - czytaj: nie
zaśliniłam jeszcze żadnej ze swoich prac, więc przymykałam oko na swoje zachowanie.
Czasami śniło mi się, że dalej rysuję. Zdarzało się, że właśnie wtedy do głowy
przychodziły mi najlepsze pomysły i kiedy budziłam się w swojej rzeczywistości,
przelewałam je wszystkie na papier. Dzięki temu łączyłam przyjemne z
pożytecznym.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Tym razem wyśniłam tylko czarną pustkę. Ciemność dookoła,
ciemność na kartce papieru, ciemność w moim umyśle. Przerażające nic. Nie
mogłam się obudzić, choć próbowałam. Chciałam wrócić do rzeczywistości.
Teraz, zaraz, bo miałam dość trwającej w nieskończoność samotności.
Potrzebowałam jakichś znaków życia, kolorów, zapachów - blasku słońca, zieleni
trawy, błękitu nieba, białych, puszystych chmur, ciepłych promieni na skórze,
wiatru we włosach, zapachu kwiatów, czyjejś obecności. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Miałam dość samotności, ale sen jak na złość wydawał się
nie kończyć.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Dopiero kiedy poczułam czyjś dotyk na swoim ramieniu,
obudziłam się. Zdezorientowana rozejrzałam się dookoła. Jeszcze nie do końca
wiedziałam, co się dzieje, kiedy Niall wymówił moje imię. Między innymi dlatego
własnie myślałam, że to sen. Uwierzyłam dopiero, kiedy pociągnął mnie za rękę,
a moje ramię zaczęło boleć. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<i>W snach nie czuje się bólu</i>, pomyślałam,<span class="apple-converted-space"> </span><i>więc
Horan naprawdę wreszcie do mnie przyszedł. </i><o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Uśmiechnęłam się, choć w tej samej chwili miałam ochotę go
uderzyć. Zadziwiające, jak różnorodnie na mnie oddziaływał.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Gdzie idziemy? - zapytałam, kiedy ciągnął mnie za rękę
przez korytarz, po schodach i przed dom, aż do samochodu. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Uciszył mnie i otworzył drzwi od strony pasażera. Wiedział,
że nienawidzę, kiedy się mnie ucisza, a mimo to notorycznie to robił. Już
miałam zacząć kolejną kłótnię, już otwierałam usta, gdy - jak gdyby nigdy nic -
wepchnął mnie na siedzenie i zapiął mi pasy, kompletnie mnie tym zaskakując.
Krzyk gniewu i bezradności ugrzązł mi w gardle, więc siedziałam tak z rękami w
górze, śledząc go wzrokiem, kiedy obchodził samochód dookoła. Chwilę później
siedział za kierownicą, uruchamiając silnik. Dopiero wtedy dotarło do mnie jak
głupio wyglądam, więc szybko opuściłam ręce.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- A twoje? - zapytałam, wciąż go obserwując.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Co moje?<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Pasy, Niall. Zapnij pasy - grzecznie poprosiłam, choć w
środku gotowałam się ze złości.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Wyciągnął mnie ze swojego pokoju - rozczochraną, ledwo
umalowaną i prawdopodobnie rozmazaną, dodatkowo w dresach i przydużej koszuli.
Nie powiedział gdzie jedziemy. Ba! Śmiał mnie wepchnąć do samochodu i jechać...
nie wiadomo gdzie i po co. Dodatkowo nie odezwał się słowem, nie przeprosił,
chociaż wiedział, że wciąż jestem na niego wściekła o sprawę z Demi. Obiecałam
sobie, że nie będę z nim rozmawiać, dopóki wreszcie nie zrozumie, gdzie
popełnił błąd, ale przez jego nienormalne, tajemnicze zachowanie złamałam swoją
obietnicę, przez co wściekłam się jeszcze bardziej.<span class="apple-converted-space"> </span><i>Brawo, Horan, ty to umiesz działać
na kobiety.</i><o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Martwisz się o mnie? - Zaśmiał się, a ja poczułam, że się
czerwienię. Nie wiedziałam tylko czy z nerwów, czy z zakłopotania. A może jedno
i drugie? Czułam się niekomfortowo, w końcu wyglądałam ohydnie. W dodatku nie
miałam stu procentowej pewności, że nikt oprócz Nialla mnie w tym stanie nie
zobaczy, co sprawiło, że zakłopotałam się jeszcze bardziej. Z frustracji miałam
ochotę walnąć głową w szybę, jednak zdecydowałam tylko zacisnąć ręce w pięści.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Nie martwię się o ciebie - burknęłam, wpatrując się w
widoki za szybą. - Ale zapnij te pasy - dodałam nieco ciszej.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Zaśmiał się jeszcze głośniej. W odpowiedzi tylko prychnęłam.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Nie odzywaliśmy się przez dłuższą chwilę. Niall był zbyt
skupiony na prowadzeniu samochodu, a ja byłam zbyt wściekła i jednocześnie zbyt
zaintrygowana tym, co się aktualnie działo, żeby podjąć jakiś błahy temat.
Przeżywałam właśnie kulminację konfliktu wewnętrznego, zastanawiając się jak
zmusić go do powiedzenia gdzie jedziemy, kiedy Horan zatrzymał samochód na
jakimś podjeździe.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Zdziwiona spojrzałam najpierw na niego. Nie uśmiechał się,
nie patrzył na mnie. Wbił wzrok w kierownicę, przygryzając wargę. Siedział tak
kilka długich sekund, co mnie trochę wystraszyło. Zachowywał się dziwnie i
tajemniczo, w dodatku zadziwiająco... władczo. Te nowe cechy trochę zaczynały
mnie pociągać, ale szybko się opamiętałam, przypominając sobie jak bardzo
jestem na niego wściekła.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Gdy już miałam zadać mu pytanie, odpiął pasy i wysiadł z
samochodu, zostawiając mnie z otwartą buzią i zmarszczonymi ze zdziwienia
brwiami. Okrążył samochód, otworzył mi drzwi i podał rękę. Odpięłam pasy, ale
nie przyjęłam jego pomocy. Wysiadłam sama, rozglądając się po okolicy. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Westchnął, ale nic nie powiedział. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Gdzie my jesteśmy? - zapytałam, nie rozpoznając okolicy.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Na pierwszy rzut oka dzielnica wyglądała podobnie do
naszej. Jednak im dłużej się jej przyglądałam, tym więcej różnic dostrzegłam.
Kilkanaście domów przy londyńskiej ulicy, stojących w niemałej od siebie
odległości. Każdy inny - inaczej zbudowany, o innym kolorze ścian oraz z
inaczej przystrojonym ogródkiem. Altanki, huśtawki, place zabaw, miejsca na
grille, drogie samochody na podjazdach, mnóstwo różnokolorowych kwiatów i
drzew. Śmiech i krzyki bawiących się dzieci na podwórku niedaleko nas, szum
drzew, głośne rozmowy sąsiadów. U nas było ciszej, spokojniej. Ta dzielnica
była bardziej radosna, kipiąca życiem zamieszkujących ją ludzi.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Forest Hill, Pearfild Road - odpowiedział Niall.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Jesteśmy tu ponieważ... - zaczęłam, ale Horan nic nie
dodał.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Pokręcił głową i po raz kolejny wyciągnął do mnie rękę.
Ujęłam ją z przyzwyczajenia, karcąc się w myślach. Miałam być wściekła, oschła,
niedostępna, ale jak zwykle nic z tego nie wyszło.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Stanęliśmy przed jednym z najbliższych budynków. Niall bez
słowa otworzył drzwi i kiwnął, bym weszła pierwsza. Zastanawiałam się, czy
mieszkał tu ktoś z jego rodziny, skoro chciał wejść bez pukania. Czułam się
niekomfortowo, bo nie znałam tego miejsca, jednak wedle rozkazu przekroczyłam
próg.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Przeszliśmy przez mały przedsionek i krótki korytarz.
Stanęliśmy dopiero na środku zadbanego, czystego i bardzo dużego salonu,
utrzymanego w kolorach zieleni i złota, który częściowo służył również za
jadalnie. Już z zewnątrz było widać, że dom jest ogromny, jednak będąc w środku
dopiero czuło się tą przestrzeń. Nie wiedzieć czemu, kiedy tylko przekroczyłam
próg tego pokoju, poczułam się... wolna. Oczyszczona ze zmartwień, jakby
problemy jeszcze nie zdążyły przedostać się przez wszystkie ściany. Jakby nikt
nie zdołał jeszcze zanieczyścić tego miejsca negatywną energią.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Niall... - zaczęłam, mocniej ściskając jego rękę - co my
tu robimy? - zapytałam.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Puścił moją dłoń i bez słowa wszedł do następnego
pomieszczenia, które okazało się być kuchnią. Przestronna, równie zadbana co
salon, biało-czarna... po prostu wymarzona. Nie mogłam powstrzymać cichego jęku
zachwytu. Niall oparł się o blat kredensu i wreszcie zwrócił na mnie uwagę.
Spojrzał prosto w moje oczy i... przez chwilę po prostu patrzył, jakby próbował
coś ze mnie wyczytać. Wciąż się nie uśmiechał, cały ten czas zachowywał pełną
powagę. Przekrzywił lekko głowę w taki sposób, że jego niepostawiona na żel
grzywka lekko opadła mu na oczy. Wyglądał uroczo, a jednocześnie cały czas
zadziwiająco poważnie.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Podoba ci się? - zapytał, całkowicie ignorując moje
wcześniejsze pytania. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Bardzo - odpowiedziałam. - Jest... jak w marzeniach.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Znów milczał. Tym razem sam rozejrzał się po kuchni,
wzdychając. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Niall - znów próbowałam zwrócić na siebie jego uwagę, tym
razem skutecznie. Pomału zaczynałam rozumieć, co się dzieje, jednak chciałam
usłyszeć od niego jasną odpowiedź. Jeżeli miał zamiar się od nas wyprowadzić...
chciałam tylko wiedzieć dlaczego. Czy miał zamiar ze mną zerwać? Czy teraz
chciał się odciąć ode mnie oraz od reszty i stać się bardziej...
samowystarczalnym? - Czyj jest ten dom? - zapytałam, patrząc mu w oczy.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Nie odpowiedział od razu. Znów wyciągnął do mnie rękę i
pociągnął mnie do salonu, gdzie usiedliśmy wygodnie na sofie. Obydwoje byliśmy
kłębkami nerwów, co z łatwością można było zauważyć. Niall co rusz przygryzał
wargi, próbując uniknąć kontaktu wzrokowego. Ręce mu się trzęsły, kiedy wycierał
je o swoje spodnie. Czułam dreszcze na swoim ciele, choć nie bardzo wiedziałam,
co było ich przyczyną. Zdenerwowanie? Żal? Niepewność? W końcu nie wiedziałam,
co tak naprawdę chodziło Horanowi po głowie, dlatego bałam się, co usłyszę.<span class="apple-converted-space"> </span><i>Nie kocham cię. Zrywam z tobą.
Przeprowadzam się, bo nie chcę cię więcej widzieć. Żegnaj. </i><o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Wszystkie wątpliwości, które wcześniej miałam, wszystkie
negatywne myśli, które codziennie spacerowały po mojej głowie... dotarło do
mnie, że nie mają najmniejszego sensu. Co z tego, jeżeli na nim polegałam? Czy
było w tym coś żałosnego? Czy fakt, że pomimo kłótni i sekretów wciąż go
kochałam, sprawiał, że powinnam czuć się jak idiotka? Nie chciałam go stracić,
wciąż mi na nim zależało i teraz wreszcie poczułam, że moje uczucia nie miały
zupełnie nic wspólnego z przyzwyczajeniem. Nie panikowałabym tak, gdyby nie był
dla mnie kimś ważnym.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Czułam, jak łzy napływają mi do oczu. Ze strachu, z
niepewności, z nerwów. Zdążyłam zapomnieć o wcześniejszych problemach, o Demi,
o całej reszcie. Liczyło się tylko to, co Niall miał mi do powiedzenia. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Szykowałam się na najgorsze.<o:p></o:p></div>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<br />
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Miesiąc temu przypadkiem wszedłem na stronę z
ogłoszeniami. Jakiś facet sprzedawał swoje mieszkanie, bo przeprowadzał się z
żoną do Włoch - powiedział Niall, łapiąc ze mną kontakt wzrokowy. Początek
historii kompletnie zbił mnie z tropu. Sądziłam, że od razu przejdzie do
konkretów. - Z ciekawości obejrzałem galerię. Mieszkanie było ohydne i
cholernie drogie, ale... pomysł z kupnem mieszkania od tamtej pory cały czas
chodził mi po głowie. Zacząłem szukać i w ten sposób, dwa tygodnie później,
znalazłem to miejsce. Nie chcę już mieszkać z chłopakami - uwielbiam ich,
są moimi przyjaciółmi, ale potrzebuję trochę przestrzeni. Zresztą,
mieszkanie w domu kumpla... cóż, to nie jest coś, czym się mogę szczycić.
Czuję, że jestem gotowy wreszcie stanąć na swoim - na chwilę przerwał, jakby
czekał, aż przetrawię wszystko, co powiedział. Nie dowiedziałam się niczego
nowego, w końcu fakt, że się przeprowadza już dawno odgadłam sama. Czekałam więc
bez słowa na ciąg dalszy, ani na moment nie czując się pewniej. - Kiedy
wszedłem po raz pierwszy do tego domu, pomyślałem, że jest niesamowicie piękny,
ale... również niesamowicie ogromny. Stwierdziłem, że smutno byłoby tu mieszkać
samemu. Drugim minusem było to, że ta dzielnica jest aż dwadzieścia minut drogi
od twojego domu - dodał nieco ciszej. - Długo to rozważałem, naprawdę
przemyślałem wszystkie za i przeciw. W końcu doszedłem do wniosku, że to...
najlepszy pomysł, na jaki kiedykolwiek wpadłem. Cały ten czas zastanawiałem się
jak wprowadzić cię w temat, jak ci o tym wszystkim powiedzieć... Ten dom jest
już mój - odpowiedział wreszcie na moje pytanie, spoglądając mi w oczy.
Odczekał chwilę i po prostu zapytał: - Any, zamieszkasz ze mną? <o:p></o:p></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt;"><br /></span>
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt;"><br /></span>
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt;"><br /></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: center; text-indent: 37.5pt;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt;">~ * ~ <o:p></o:p></span><br />
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt;"><br /></span>
<img height="164" src="http://cdn.teen.com/wp-content/uploads/2014/10/jennifer-lawrence-bad-horror-movie-house-at-the-end-of-the-street.gif" width="400" /><br />
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: large;"><b>Hej, skarby! <3</b></span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: 'Times New Roman', serif; font-size: 12pt;"><i>Jestem po dość długiej nieobecności, kompletnie nieplanowanej, za którą bardzo, bardzo przepraszam. Nikt się jednak nie dobijał drzwiami i oknami, pytając, czekając, ani nic podobnego, tylko jedna osoba się odezwała (dzięki, kochana, poprawiłaś mi humorek), więc stwierdziłam, że chwila przerwy nie zaszkodzi. Złapałam oddech, kilka pomysłów, trochę inspiracji i weny, zabrałam się za pisanie kilka dni temu i ot wyszło takie coś.</i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><i>Jestem ciekawa Waszej reakcji - czy Waszym zdaniem Anya powinna się zgodzić?</i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><i>Pozdrawiam serdecznie i życzę udanego wakacyjnego odpoczynku, xx!</i></span></div>
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><i>Love ya all~ </i></span><br />
<span style="font-family: Times New Roman, serif;"><i>Martis.</i></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">#NU_ff</span><br />
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><a href="http://twitter.com/niewolnicyuczuc" target="_blank">@Niewolnicyuczuc</a></span><br />
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><a href="https://www.facebook.com/niewolnicyuczuc" target="_blank">FB</a></span><br />
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><a href="https://www.wattpad.com/user/Martis_17" target="_blank">Wattpad</a></span><br />
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
</div>
</div>
</div>
Martishttp://www.blogger.com/profile/00031033110772366437noreply@blogger.com16tag:blogger.com,1999:blog-4970153523569852057.post-87272660150081907802015-06-22T18:00:00.000+02:002015-06-23T20:34:50.976+02:00One Shot: Dziwne przypadki Amy Smith<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;">Hej, skarby! </span>❤</div>
<div style="text-align: justify;">
Dokładnie trzy lata temu o godzinie 14:36 dnia 22 czerwca 2012 roku opublikowałam <i>Prolog </i>Niewolników uczuć! Z okazji<br />
<div style="text-align: center;">
<u><span style="font-size: x-large;">trzecich urodzin NU</span></u></div>
przygotowałam dla moich najwspanialszych czytelników na calutkim świecie <b>niespodziankę</b>! Serdecznie zapraszam do przeczytania urodzinowego <i>One Shota </i>poniżej! Ale najpierw - kilka słów ode mnie. Emocje wzięły górę i naskrobałam kilka słów od serca. Tak więc... ekhem:<br />
Droga tutaj była długa i wyboista, ale przeszłam ją w całości z Wami, więc podróż była przyjemna. Przez to, że do końca NU bliżej niż dalej, zrobiło się u mnie dość nostalgicznie - wspomnienia suną przez moje myśli jak tornado! Pamiętam początki, kiedy to zrobiłam pierwszy szablon na (jeszcze wówczas) Onetowskiego bloga, którego nazwy nie pamiętam (o dziwo, naprawdę zapomniałam!). Historia miała być krótka - zwykłe opowiadanie o miłości dwójki nastolatków. Pamiętam te nerwy, które towarzyszyły mi przy publikacji pierwowzoru prologu... Ach, mogłabym tak ciągnąć godzinami ten wywód o historii<i> Niewolników uczuć</i> (jeżeli ktoś kiedykolwiek będzie chciał posłuchać, to może naprawdę całość opowiem), ale niestety nie mam na to miejsca i czasu. Dlatego od razu przejdę do tej części, w której znalazłam się na Blogspocie, publikując dla Was. Mam nadzieję, że nikogo nie zawiodłam podczas tej długiej podróży, że dotarliście aż tutaj cali i zdrowi (fizycznie i mentalnie). Mam również nadzieję, że cieszycie się razem ze mną z powodu trzecich urodzin NU. I... że mnie nie opuścicie, bo do końca niedaleko. Chciałabym, żebyśmy doszli tam <i>razem</i>.<span style="text-align: center;"> Uwielbiam Was i dziękuję z całego serca za ponad 225 tysięcy wyświetleń i prawie tysiąc komentarzy! To Wy dajecie mi najwięcej siły i chęci do pisania NU, dla Was wkładam w to całe moje serduszko. Bez Was to byłaby tylko zwykła opowiastka, napisana do szuflady. <i>Love ya all~ </i></span><span style="font-size: x-small; text-align: center;">❤</span><br />
<span style="text-align: center;">Specjalnie na tę okazję przygotowałam kilka krótkich faktów, którymi bardzo chciałabym się z Wami podzielić. Od prologu pierwszej części, aż po dziesiąty rozdział trzeciej, razem napisałam nieco ponad 208 tysięcy słów, czyli zapisałam 445 stron. Trzy księgi liczą sobie w sumie (do tej pory) trzy prologi, dwa epilogi i pięćdziesiąt trzy rozdziały, dodatkowo (łącznie z poniższym) dwa one shoty. W trakcie całej historii poznaliście bliżej ponad dwadzieścia postaci. Odwiedziliśmy razem pięć miast i cztery kraje (zarówno w 'aktualnym' czasie historii, jak i we wspomnieniach bohaterów). Do Soundtracku dodałam w sumie (liczyłam na oko) 195 utworów muzycznych. Okey, w</span><span style="text-align: center;"> tym momencie zakończę moje wywody matematyczne i przejdziemy wreszcie do kolejnej części postu - </span><i style="text-align: center;">mam nadzieję, że czytanie one shota sprawi Wam tak ogromną radość, jak mnie jego pisanie. </i><span style="text-align: center;">Dawno się tak nie ubawiłam, bo pozwoliłam sobie na puszczenie wodzy fantazji - szłam za bohaterką, która pięknie prowadziła mnie przez całą historię. </span><br />
<span style="text-align: center;">Kochani,<b> </b>zapraszam do lektury!</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<img border="0" src="https://teamfangirldotcom1.files.wordpress.com/2015/01/rebloggy.gif" /></div>
<br />
<b>Tytuł:</b> <i>Dziwne przypadki Amy Smith</i><br />
<b>Gatunek: </b><i>One Shot</i><br />
<b>Kategoria:</b><i> romans, komedia, obyczaj, NU au;</i><br />
<b>Ilość stron: </b><i>16 </i><br />
<div style="text-align: justify;">
<b>Uwagi:</b> <i>Całość z perspektywy Anyi; świat przedstawiony to alternatywna rzeczywistość. Historia jest dość nieprawdopodobna, ale o to własnie mi chodziło. To taki wymysł mojego umysłu podczas bardzo twórczego weekendu. PS: Mogą pojawić się przekleństwa.</i></div>
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;">~*~</span></div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-indent: 50px;">
<br />
<div style="text-align: justify;">
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Odkąd dowiedziałam się, że przyjęli mnie do Akademii Sztuk
Pięknych, postanowiłam nie marnować czasu. Stał się zbyt cenny - jeżeli nie
chciałam zbytnio odstawać od moich przyszłych, zapewne utalentowanych, kolegów
z klasy, musiałam ćwiczyć. Właśnie dlatego od prawie miesiąca wstawałam
wczesnym rankiem i rysowałam, szkicowałam, malowałam, projektowałam.
Przerobiłam w tym czasie dwie grube książki ucząc się od nowa wszystkiego, co
kiedyś było mi bliskie. Teraz skupiałam się dwa razy mocniej na szczegółach - chciałam
być nie tylko dobra w praktyce. Gdyby ktoś z mojego roku zadał mi jakieś
pytanie dotyczące teorii, jeszcze dwa tygodnie temu otworzyłabym tylko oczy ze
zdziwienia. Dzisiaj dzięki pracy podstawę miałam opanowaną niemalże do
perfekcji. Teraz pozostało mi tylko szlifowanie tego pięknego diamentu wiedzy.
Doszłam do wniosku, że czas na rozwijanie się będę miała na uniwersytecie, więc
na razie dałam sobie spokój z kupowaniem książek z rozszerzonym materiałem. <o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p><u3:p></u3:p><u4:p></u4:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Pierwszy raz tego dnia, odkąd o siódmej ślamazarnie
zwlekłam się z łóżka, spojrzałam w lustro. Pracowałam od rana, więc
spodziewałam się ujrzeć zmęczoną dziewczynę z podkrążonymi oczami (wiedziałam,
że wstaję wcześnie, a mimo to poszłam spać późną nocą) i rozczochranymi
włosami, umazaną farbami i węglem, którym wcześniej szkicowałam portret
przyjaciela. Próbowałam przygotować się na to psychicznie, ale i tak widok jaki
zastałam w lustrze, zupełnie zwalił mnie z nóg. Wpatrywałam się w swoje odbicie
z przerażeniem i ogromnym niedowierzaniem.<o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p><u3:p></u3:p><u4:p></u4:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Zaledwie kilka dni wcześniej zdecydowałam, że wrócę do
naturalnego koloru włosów. Znów chciałam być blondynką nie tylko dlatego, że
znudził mi się brąz - zwyczajnie miałam dość farbowania odrostów, bo to
zajmowało stanowczo za dużo czasu. Zdążyłam<span class="apple-converted-space"> </span><i>podjąć
decyzję,</i><span class="apple-converted-space"> </span>ale jeszcze<span class="apple-converted-space"> </span><i>nie wprowadziłam</i><span class="apple-converted-space"> </span>jej w życie. Zupełnie nie pamiętałam
godzin spędzonych w salonie fryzjerskim... Więc jakim cudem dziewczyna w
lustrze była już blondynką?<o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p><u3:p></u3:p><u4:p></u4:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Odwróciłam się, spodziewając się ujrzeć za mną kogoś o
niesamowicie podobnych rysach twarzy do moich, ale w pokoju byłam sama.
Przerażona dziwnym wydarzeniem, zamknęłam mocno powieki, modląc się w duchu,
żeby to okazało się tylko snem. Na ślepo uszczypnęłam się w przedramię - czułam
ból i niestety wcale nie wyglądało to na psikus, który spłatałaby mi
wyobraźnia. Kiedy na nowo otworzyłam oczy, dziewczyna w lustrze nie wyglądała
już na zmęczoną. Była przerażona i zdezorientowana. <i>Chyba naprawdę
powinni mnie już odesłać do wariatkowa, bo normalnym ludziom takie rzeczy
raczej się nie przydarzają</i>, pomyślałam.<o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p><u3:p></u3:p><u4:p></u4:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Nie bardzo wiedziałam, co się dzieje, więc stałam tak przed
lustrem, wykonując różne dziwne gesty, które "<i>lustrzana ja</i>"
tak dokładnie odzwierciedlała. Nim zdecydowałam się wreszcie ruszyć na dół i
zapytać kogoś o to cholernie przerażające zdarzenie, czyjś głos przerwał
dręczącą moje uszy ciszę. Drugi raz tego samego dnia ogarnął mnie strach.<o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p><u3:p></u3:p><u4:p></u4:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Kochanie, wstałaś już? Zrobiłam naleśniki na śniadanie!
Chcesz? - krzyknęła kobieta, której głosu nie potrafiłam rozpoznać. <o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p><u3:p></u3:p><u4:p></u4:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Co się, do cholery jasnej, działo? Czy ja przespałam
fragment mojego życia? Byłam zamknięta w swoim pokoju na tyle długo, że
zwyczajnie ześwirowałam? Jak inaczej mogłam wyjaśnić powrót do naturalnego
koloru włosów i głos obcej mi kobiety, która nazywała mnie
"kochaniem" i proponowała naleśniki?<o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p><u3:p></u3:p><u4:p></u4:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Zamrugałam kilka razy. <i>Lustrzana ja </i>zrobiła
dokładnie to samo, próbując utwierdzić mnie w szokującym przekonaniu, że patrzę
na siebie.<o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p><u3:p></u3:p><u4:p></u4:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Zostawiłam wszystko na stole, jak nie chcesz jeść teraz,
to później sobie odgrzejesz! - dodała kobieta. Miała zadziwiająco miły dla ucha
głos, bardzo dziewczęcy i niesamowicie słodki, ale to nie zmieniło faktu, że
wciąż się jej bałam. Obca osoba była w moim domu i robiła mi naleśniki. - Idę
do pracy! Pa, skarbie!<o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p><u3:p></u3:p><u4:p></u4:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Rozejrzałam się po swoim pokoju. To miejsce wciąż wyglądało
na mój dom. Po moim odbiciu lustrzanym wnioskowałam, że wciąż byłam tą samą
Anyą Tomlinson - nie licząc nowego koloru włosów. Podeszłam do okna, zerkając
na ogród za domem. To zdecydowanie było moje osiedle - domy sąsiadów wyglądały
tak samo jak wczoraj. Jedyną zmianą, którą dostrzegłam, był brak huśtawki na
końcu podwórka i kilka kwietników przy ogrodzeniu. <o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p><u3:p></u3:p><u4:p></u4:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Zebrałam się w sobie i wreszcie zdecydowałam się wyjść z
bezpiecznego pomieszczenia. Jeżeli chciałam odkryć tajemnicę, nie mogłam
siedzieć w pokoju i wmawiać sobie, że w końcu stało się to, co było
nieuniknione i... zwariowałam.<o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p><u3:p></u3:p><u4:p></u4:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Korytarz i okno na końcu holu, rozmieszczenie pokoi, kolory
ścian i dywanu, schody prowadzące na parter... wszystko się zgadzało.<o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p><u3:p></u3:p><u4:p></u4:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Stanęłam jak sparaliżowana mniej więcej na środkowym
stopniu. Salon nie był już taki sam... meble, kolory, rozstawienie... nic się
nie zgadzało. Dodatkowo pokój zmienił się... w jadalnię? Przyglądałam się przez
chwilę stołowi, stojącemu po drugiej stronie pokoju, pod oknem. Jedząc
śniadanie, mogłam spokojnie obserwować swojego sąsiada, który właśnie kosił
trawnik. Jak gdyby nigdy nic, żył dalej swoim życiem, kiedy moje w przeciągu
jednej cholernej nocy, tak bardzo zdążyło się zmienić.<o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p><u3:p></u3:p><u4:p></u4:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Bałam się pomyśleć, co jeszcze mogło ulec zmianie.<o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p><u3:p></u3:p><u4:p></u4:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Zajrzałam do kuchni. Na małym stoliku rzeczywiście
stał talerz z górą naleśników. Dookoła rozstawione były dżemy o różnych
smakach, bita śmietana, owoce i inne smakowite dekoracje. Ściskało mnie w
żołądku z przerażenia, więc nie miałam ochoty nawet patrzeć na tę górę
jedzenia. Odwróciłam się na pięcie i pędem wróciłam do pokoju, który wydawał mi
się jedynym nienaruszonym miejscem w tym mocno pokopanym świecie. <o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p><u3:p></u3:p><u4:p></u4:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Telefon komórkowy, który leżał na biurku, rozdzwonił się,
kiedy zamknęłam drzwi. Miałam nadzieję, że to był Louis albo Niall... albo
chociaż któryś z chłopaków. Chciałam, żeby ktoś natychmiast mi to wszystko
wytłumaczył. Chciałam porozmawiać z kimś zaufanym, komu bez zawahania mogłabym
nakreślić nową sytuację i przelać na niego cały mój strach. Pomału odchodziłam
od zmysłów, a była dopiero dziesiąta rano. <o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p><u3:p></u3:p><u4:p></u4:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Ku mojemu zdziwieniu, na ekranie telefonu widniało imię
Marisol. Zmarszczyłam brwi. Nie rozmawiałam z nią od kilku miesięcy - nie
odezwałam się jeszcze do niej, odkąd nagrała mi się na pocztę z prośbą o kontakt.
Podobno podjęła wreszcie decyzję w sprawie swojej córki, Fay. Nie miałam jednak
ostatnio czasu na pogawędki - w głowie miałam tylko pracę nad swoimi
umiejętnościami. <o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p><u3:p></u3:p><u4:p></u4:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Nieśmiało odebrałam, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć.
Zaczęłam od zwykłego "<i>halo?</i>" i pozwoliłam Sol przejąć kontrolę
nad rozmową. <o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p><u3:p></u3:p><u4:p></u4:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Hej, Amy. Jesteś dziś zajęta? Skoczysz ze mną do sklepu
kupić sukienkę na imprezę? - zapytała, a mnie opadła szczęka z wrażenia. Co
się, do cholery, działo? Marisol dzwoniła do mnie, żeby iść na zakupy? I kiedy
znowu zaczęła chodzić na imprezy? Co z jej córką? I dlaczego mówiła do mnie,
jakbyśmy znów mieszkały w tym samym mieście i wspólne zakupy nie były kwestią
parudziesięciu kilometrów? Co więcej...<o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p><u3:p></u3:p><u4:p></u4:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Amy? - zapytałam zdezorientowana.<o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p><u3:p></u3:p><u4:p></u4:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Boże, weź mnie nie strasz. Myślałam, że wybrałam numer
kogoś innego. - Śmiech Sol wprowadził mnie w jeszcze większe osłupienie. -
Zdaje się, że tak masz na imię? - Śmiała się dalej, a mnie zwyczajnie
zamurowało.<o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p><u3:p></u3:p><u4:p></u4:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Rozłączyłam się i rzuciłam telefonem na łóżko, jakby to
miało mi w czymkolwiek pomóc. Zaczęłam przeglądać moje rzeczy w poszukiwaniu
portfela i dokumentów. Jeżeli Sol miała rację...<o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p><u3:p></u3:p><u4:p></u4:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Kiedy znalazłam wreszcie mój dowód osobisty, na chwilę
straciłam czucie w nogach. Usiadłam ciężko na krześle przy biurku, wpatrując
się w dokument. Zakryłam usta dłonią, zastanawiając się, jak to w ogóle jest
możliwe. Według wszystkim moich osobistych rzeczy - dokumentów, pamiętników,
kont na portalach społecznościowych... wcale nie byłam Anyą Tomlinson.<o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p><u3:p></u3:p><u4:p></u4:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Amelia Smith - szepnęłam do siebie z niedowierzaniem. <o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p><u3:p></u3:p><u4:p></u4:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Miałam ochotę zrobić sobie krzywdę - tym razem tak
porządnie, żeby na pewno sprawdzić, czy nie śnię. Już zastanawiałam się jakiej
broni użyć, kiedy po raz kolejny usłyszałam dźwięki utworu, który najwyraźniej
ustawiłam wcześniej na dzwonek. <o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p><u3:p></u3:p><u4:p></u4:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Marisol nie dawała za wygraną. Odebrałam.<o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p><u3:p></u3:p><u4:p></u4:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Czemu się rozłączyłaś? Obraziłaś się na mnie? Chodzi o
to, że jednak nie idę sama na imprezę? - zarzuciła mnie pytaniami. Na żadne z
nich nie znałam odpowiedzi. Nie wiedziałam, o jakiej imprezie mówiła, nie
miałam pojęcia, że miała iść sama, tym bardziej nie rozumiałam, dlaczego
odłożyłam słuchawkę. Prawdopodobnie ze strachu. - Przecież też masz z kim iść,
szłaś sama tylko dla mnie, pamiętasz? Czemu teraz się o to złościsz?<o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p><u3:p></u3:p><u4:p></u4:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Nie... nie złoszczę się - powiedziałam drżącym głosem.
Nie panowałam już nad nerwami. - Jestem trochę zajęta, oddzwonię później.<o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p><u3:p></u3:p><u4:p></u4:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Och, nie. Przeszkodziłam wam? Nie wiedziałam, że Luke
jest u ciebie - wyjaśniła pospiesznie, po czym dodała: - Nie będę już
przeszkadzać, oddzwoń, jak skończycie. - Jej perlisty śmiech zakończył naszą
krótką wymianę zdań.<o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p><u3:p></u3:p><u4:p></u4:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Po raz kolejny tego dnia odebrało mi mowę. Jak to... Luke?
U mnie? I co niby mieliśmy skończyć? <o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p><u3:p></u3:p><u4:p></u4:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Jęknęłam tak głośno, że prawdopodobnie usłyszeli mnie
sąsiedzi. Nic nie rozumiałam, nie miałam pojęcia o tym, co działo się w "<i>moim</i>"
życiu, co więcej nie chciałam wiedzieć. Chciałam tylko wrócić do mojego świata.
Teraz, zaraz, już! Co ja takiego zrobiłam, że tak mnie pokarało? Dlaczego
ja?<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<u4:p></u4:p>Położyłam się na chwilę na łóżku. Próbowałam się uspokoić.
Wzięłam kilka głębokich oddechów, oczyszczając umysł z myśli, a ciało z nerwów.
Kiedy wreszcie poczułam, że mogę ze spokojem spojrzeć na całą sprawę,
wpatrzyłam się w sufit i zaczęłam podsumowywać w głowie wszystko, czego
dowiedziałam się do tej pory, w tak krótkim czasie.<o:p></o:p><u4:p></u4:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Po pierwsze: to, co się działo, było nienormalne. Nie
mogłam tego wyjaśnić w żaden racjonalny sposób. Zostawiłam więc tę kwestię bez
żadnego dopisku. Przyjęłam do wiadomości, że<span class="apple-converted-space"> </span><i>coś<span class="apple-converted-space"> </span></i>się wydarzyło i tyle. Mogłam
jedynie liczyć na kolejny cud, który przeniesie mnie z powrotem do starego życia.<o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p><u3:p></u3:p><u4:p></u4:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Po drugie: mieszkałam z jakąś kobietą, której wciąż nie
poznałam osobiście. Nazywała mnie kochaniem i skarbem, więc na pewno była mi
bliska. Zrobiła mi śniadanie, co znaczyło, że chyba w pewnym sensie...
opiekowała się mną? Wiedziałam też, że chodziła do pracy, więc raczej była
dorosła.<o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p><u3:p></u3:p><u4:p></u4:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Po trzecie: nie nazywałam się już Anya Tomlinson. Teraz
byłam Amelią Smith, na którą przyjaciele najwyraźniej mówili Amy.<o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p><u3:p></u3:p><u4:p></u4:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Po czwarte: chyba wciąż miałam tych samych znajomych, ale
ich życie - tak samo jak moje - potoczyło się trochę inaczej. Marisol wciąż
mieszkała niedaleko mnie. I... właściwie o niej wiedziałam tylko tyle.<o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p><u3:p></u3:p><u4:p></u4:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Westchnęłam. Byłam ciekawa, co jeszcze się zmieniło. Żeby
szybciej się przekonać, wzięłam do ręki urządzenie, które w takiej chwili nie
mogło mnie zawieść. Mój telefon na pewno skrywał parę tajemnic, które
wyjaśniłyby co nieco faktów z mojego<span class="apple-converted-space"> </span><i>nowego</i><span class="apple-converted-space"> </span>życia. Przejrzałam listę kontaktów
i... po raz kolejny tego dnia zamurowało mnie. Kiedy tak przeszukiwałam imiona
znajomych i bliskich trzeci i czwarty raz, w moich oczach zalśniły łzy.
Spanikowałam. Z przerażeniem wpatrywałam się w ekran, modląc się na głos, bym
po prostu coś przeoczyła.<o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p><u3:p></u3:p><u4:p></u4:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Niestety, choć przeczytałam z ogromną dokładnością
wszystkie imiona, nazwiska i ksywki osób zapisanych w kontaktach... nigdzie nie
było Louisa, Niallera, Hazzy, Zayna i Liama. Mój brat, chłopak i przyjaciele...
rozpłynęli się, wyparowali z mojego życia. Nie znałam ich. Louis nie był moim
bratem, co mogłam w sumie pojąć, kiedy dowiedziałam się, że teraz mam na
nazwisko Smith. Nie byłam już z rodziny Tomlinsonów... Straciłam ukochanego
brata i... prawdopodobnie rodziców. A przez to, że nie znałam Louisa, nigdy nie
poznałam chłopaków. Nie byłam już z Niallem. Nialler mnie nie znał. Nigdy się
nie przyjaźniliśmy. Nigdy nie byliśmy razem.<o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p><u3:p></u3:p><u4:p></u4:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Łzy popłynęły po moich policzkach, kiedy dotarła do mnie
straszliwa prawda. Moje życie naprawdę uległo drastycznej zmianie. Wszystko
było nie tak... Mogłabym pogodzić się z nowym imieniem, ale stracić rodzinę i
wszystkich przyjaciół? Cały świat stanął do góry nogami! Dlaczego to spotkało
akurat mnie? Dlaczego ktoś, kto rządził moim losem postanowił pobawić się
naszymi życiorysami? A skoro już musiał to zrobić... dlaczego nie wymazał mi
pamięci? Chciał się zabawić? Chciał żebym cierpiała i tęskniła za najbliższymi?
Żyła ze świadomością, że kiedyś miałam... wszystko, co dawało mi szczęście?<o:p></o:p><u4:p></u4:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Nie do wiary jak łatwo... w jaki pokręcony sposób
wszystkich straciłam. Niall... ostatnio tak bardzo się kłóciliśmy... Nie
zdążyłam mu powiedzieć o wszystkim, co czuję. Nie dane mi było się pożegnać,
przytulić po raz ostatni, zasmakować jego ust w pożegnalnym pocałunku.<o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p><u3:p></u3:p><u4:p></u4:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Co się, kurwa, dzieje? - zapytałam siebie szeptem. Nie
mieściło mi się to w głowie.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Czy to był tylko kawał? Chłopaki robili sobie ze mnie
żarty, bo nudziło im się w wolny dzień? Niemożliwe... to wszystko było zbyt
dobrze przygotowane, a oni byli na to za leniwi. Kiedy nie chodzili do pracy,
tylko leżeli w swoich pokojach do góry brzuchem.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Wytarłam policzki i nos rękawem bluzy. To wszystko nie miało
sensu... za jakie grzechy tu wylądowałam? W jakimś idiotycznym równoległym
świecie? Czy to w ogóle było możliwe? <o:p></o:p><u4:p></u4:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Louis... rodzice... straciłam ich. Choć ostatnio nam się
nie układało, choć ojciec zażądał rozwodu, a matka nie chciała ze mną przez to
rozmawiać, bo bała się mojej reakcji... Mimo ostatnich problemów, to wciąż moja
rodzina. To wciąż<span class="apple-converted-space"> </span><i>była</i><span class="apple-converted-space"> </span>moja rodzina...<o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p><u3:p></u3:p><u4:p></u4:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Tak jak przed chwilą ze spokojem robiłam chłodną
kalkulację, poddając się nieuniknionym zmianom... teraz nie miałam na to
najmniejszej ochoty. Z wściekłości i bezradności chciałam rzucać się po łóżku i
walić pięściami w ścianę. Nie chciałam tego nowego życia, jeżeli nie było w nim
osób, które kochałam. Gdybym chociaż miała ich w pobliżu, na wyciągnięcie ręki,
żeby w każdej chwili móc z nimi porozmawiać i może co nieco naprawić... Jakoś
nawiązać kontakt...<o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p><u3:p></u3:p><u4:p></u4:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<i>Chwila!</i><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p><u3:p></u3:p><u4:p></u4:p><o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Prawie krzyknęłam z wrażenia. Nie miałam jeszcze pewności
gdzie są i co robią moi bliscy!<span class="apple-converted-space"> </span><i>Może
jeszcze nie wszystko stracone?,</i><span class="apple-converted-space"> </span>pomyślałam
i wybiegłam z pokoju. W sumie nie miałam żadnego planu. Głównie dlatego
zatrzymałam się na środku korytarza, chlipiąc nosem, raz po raz wycierając go
rękawem. Pewnie wyglądałam już jak Rudolf, bo skóra zaczynała mnie mocno piec.<o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p><u3:p></u3:p><u4:p></u4:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Stałam tak, przyglądając się ścianie.<span class="apple-converted-space"> </span><i>Co teraz?,</i><span class="apple-converted-space"> </span>pytałam się w myślach. Nie znałam
odpowiedzi. Nie wiedziałam od czego zacząć. Żałowałam, że kobieta, która
krzyczała do mnie rano z parteru, była w pracy. Od niej na pewno dowiedziałabym
się znacznie więcej. Bo co mogłam zrobić sama? Jedyne, co mi przyszło do głowy,
to poszperać w albumach, pamiątkach czy dokumentach. Może odkryłabym, kim była
moja nowa rodzina? Czy miałam rodziców? Rodzeństwo? Dziadków? Kuzynów?<o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p><u3:p></u3:p><u4:p></u4:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Po kolei zaglądałam do wszystkich pokoi, szukając
prawdopodobnej sypialni rodziców, pokoju tamtej kobiety lub jakiegoś...
składzika, w którym może trzymaliśmy albumy.<o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p><u3:p></u3:p><u4:p></u4:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Choć czas mijał, a ja nie miałam żadnej, nawet jednej
najmniejszej fotografii, nie poddawałam się. I w ten sposób po czterdziestu
minutach dokładnych przeszukiwań, wpadłam wreszcie na jeden, jedyny album
wypełniony zdjęciami po brzegi. Ktoś, kto go robił, włożył w to dużo pracy, bo
fotografie ułożone były chronologicznie - od najstarszych do najnowszych.
Ostatnie zdjęcie było sprzed roku, jak mówiła data zapisana na drugiej stronie
fotografii. Nie było jednak starszych zdjęć niż te, na których miałam na oko
trzy, cztery lata, co mnie trochę zaciekawiło. Najczęściej najwięcej zdjęć robi
się noworodkom i malutkim, słodziutkim bobasom.<o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p><u3:p></u3:p><u4:p></u4:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Niestety nie rozpoznałam osób z fotografii, co mnie w
pewnym sensie wcale nie zdziwiło. Po pewnym czasie zauważyłam jednak
podobieństwo niektórych postaci. I właśnie w ten sposób doszłam do wniosku, że
czarnowłosa kobieta o długich do pasa włosach i ciemnych oczach prawdopodobnie
była moją matką. Prawdopodobny ojciec pojawiał się na ogromnej ilości zdjęć w
moich dziecięcych latach. Ostatni raz widziałam go na fotografii z 2007 roku.
Później zniknął. Byłam tylko ja i czarnowłosa kobieta. Niestety zdjęcia
nie posiadały żadnych opisów, nie miałam więc pojęcia kim byli, co robili, jak
mieli na imię. Nie wiedziałam także dlaczego mężczyzna, który wyglądał na
mojego tatę... po prostu wyparował. Czyżby historia wszędzie wyglądała
podobnie? Moi rodzice we wszystkich równoległych światach musieli się
rozchodzić?<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<u4:p></u4:p>Moje rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi. Chwilę później,
kiedy ja dopiero zaczynałam gorączkowo zbierać porozrzucane dookoła mnie na
ziemi zdjęcia, usłyszałam czyjeś kroki na schodach. Ktoś bardzo głośno tupał,
jakby naprawdę chciał dać mi znać zawczasu, że idzie na górę. Znałam tylko
jedną osobę, która miała w zwyczaju tak specyficznym krokiem pokonywać stopnie.
Nie pomyliłam się, bo już chwilę później głos Luka przeszył pełną napięcia
ciszę.<o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p><u3:p></u3:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Amy? Gdzie jesteś? - zapytał.<o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p><u3:p></u3:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Wstałam z podłogi, otrzepałam spodnie z ewentualnych
paprochów czy kurzu i wyśliznęłam się z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Nie
chciałam, żeby wiedział, co robiłam. W końcu nie przeglądałam tych zdjęć, żeby
pobawić się w sentymenty. Nie miałam pojęcia, kim była większość ludzi na
fotografiach, więc gdyby Luke je zobaczył i zadał jakieś pytanie... od razu
zauważyłby, że sama nie znam odpowiedzi. A biorąc pod uwagę fakt, że<span class="apple-converted-space"> </span><i>ten</i><span class="apple-converted-space"> </span><i>Hemmings</i><span class="apple-converted-space"> </span>raczej nie jest<span class="apple-converted-space"> </span><i>tym Hemmingsem</i>, którego dotąd
znałam... Nie miałam bladego pojęcia, jak zareagowałby na moje tłumaczenia o
przeniesieniu się do równoległego świata. Sama nie potrafiłam w to wszystko
uwierzyć, a co dopiero mówić o rozgadywaniu tego ludziom na prawo i lewo!
Naprawdę zamknęliby mnie w szpitalu dla psychicznie chorych, gdyby poznali
prawdę...<o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p><u3:p></u3:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Widok Luka wpłynął na mnie niesamowicie pozytywnie. Fakt,
że w tej dziwnej rzeczywistości zobaczyłam tak dobrze znajomą mi twarz,
sprawił, że miałam ochotę skakać ze szczęścia jak pięcioletnie dziecko. I
prawdopodobnie bym to zrobiła, gdyby nie zaskakująca reakcja Hemmingsa na mój
widok. Najpierw szeroko się uśmiechnął, ale jakoś tak... zawadiacko, z
nonszalancją, jakby ukrywał jakąś tajemnicę. Radość aż z niego kipiała, kiedy
podchodził coraz bliżej i bliżej. <o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Co prawda nie zachowywał się szczególnie dziwnie, bo w
tamtym... w <i>moim</i> <i>prawdziwym</i> świecie bardzo często
się przytulaliśmy, więc byłam przyzwyczajona do samego gestu. Zaskakujący był
raczej jego styl bycia. Przywykłam już do miłego, uroczego i ustępliwego Luka,
który ostatnio mi towarzyszył.<span class="apple-converted-space"> </span><i>Ten<span class="apple-converted-space"> </span></i>Luke bardziej przypominał mi
Hemmingsa sprzed lat, zanim wyleciał do Australii i zmarnował całą naszą
wspólną przyszłość.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Już na pierwszy rzut oka dostrzegłam, że kipiał pewnością
siebie i typową dla "<i>dawnego Luka"</i><span class="apple-converted-space"> </span>arogancją. Patrzył z lekką wyższością,
jakby naprawdę wiedział dużo więcej i nie chciał się tym z nikim podzielić. Ale
mimo tych dość negatywnych cech, było w nim coś... nowego. Już ktoś kiedyś tak
na mnie patrzył. Jakbym... była jedyną kobietą na świecie. Już kiedyś ktoś
obrzucał mnie tym łaknącym spojrzeniem, przygryzając wargę.<o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p><u3:p></u3:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Ogarnęła mnie panika.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Luke zachowywał się jak Niall. I nawet się z tym nie krył.
Jakby miał do tego pełne prawo. Jakby był...<o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p><u3:p></u3:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Hej, kocie - szepnął mi do ucha. <o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p><u3:p></u3:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Mówił niskim głosem; był cholernie pociągający, kiedy to
robił i dobrze o tym wiedział. Wciąż trzymał mnie w swoich objęciach, ale
delikatnie się odsunął, żeby spojrzeć mi w oczy. Szok razem z niedowierzaniem
zagościły na mojej twarzy. Wpatrywałam się w niego tak natrętnie, że nawet on w
pewnym momencie wreszcie to dostrzegł. Na chwilę przestał się uśmiechać.
Wyglądał, jakby się... wystraszył? <o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p><u3:p></u3:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Wszystko w porządku? - zapytał dość poważnym tonem. <o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p><u3:p></u3:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Zdziwił mnie tym, jak bardzo się przejął, bo Luke sprzed
wyjazdu do Sydney nigdy taki nie był. Tamtego Luka nie obchodziły niczyje
uczucia, tym bardziej moje, choć byłam jego najbliższą przyjaciółką. Hemmings,
który stał teraz przede mną, był więc jakimś dziwnym połączeniem Luka z
przeszłości i teraźniejszości. <o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Dobrze się czujesz, skarbie?<o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<i>Skarbie?!, </i>krzyknęłam
w myślach. Nie bardzo wiedziałam, co odpowiedzieć. Miałam niesamowity mętlik w
głowie, którego nijak nie mogłam ogarnąć. <i>Powiedzieć mu i narazić się
na kpiny czy trzymać język za zębami i grać, udawać, że nic się nie stało? </i><o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<u3:p></u3:p>Intrygujące było to, że w tym świecie, w którym nie znałam
Nialla, nasze drogi z Lukiem się połączyły. Byliśmy ze sobą. Nie wiedziałam ile
czasu, jak to się zaczęło i czy chłopak traktował mnie poważnie, czy może tylko
się mną bawił. Ale mimo wszystko, gdzieś tam w głębi serca... cieszyłam się, że
jednak w którymś miejscu w czasie i przestrzeni nam się udało.<o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p><u3:p></u3:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Czy będąc z Lukiem w tym świecie i tak zdradzałam Nialla z
mojej rzeczywistości? Skoro w tych realiach nawet nie znałam Niallera... to co
teraz? <o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p><u3:p></u3:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Amy. -<span class="apple-converted-space"> </span><i>Przyzwyczajenie
się do nowego imienia będzie niesamowicie trudnym zadaniem.</i><span class="apple-converted-space"> </span>- Co jest? - ponowił pytanie. Naprawdę
go wystraszyłam swoim zachowaniem.<o:p></o:p><u2:p></u2:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Nic - odpowiedziałam i wreszcie posłałam mu delikatny
uśmiech. To był chyba<span class="apple-converted-space"> </span><i>pierwszy<span class="apple-converted-space"> </span></i>uśmiech od początku tego okropnego,
nienormalnego dnia.<o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Westchnął, ale nie drążył tematu. Przeszedł do czynów.
Niemalże przyszpilił mnie do ściany swoim ciałem. Nachylił się, by skraść
pocałunek. I choć w głowie wciąż nie mogłam sobie tego poukładać i czułam się
tak, jakbym zdradzała Niallera, nie broniłam się. Pozwoliłam sobie posmakować
jego ust.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Moje serce krwawiło, bo wiedziałam aż za dobrze, że na
miejscu Luka powinien być Niall. W końcu to jego naprawdę kochałam, jemu
oddałam swoje serce, duszę i ciało. Nie chciałam nikogo innego. Chociaż Luke
zawsze był mi bliski i faktycznie stał się moją pierwszą nieszczęśliwą
miłością, to Niall był tą ostatnią, szczęśliwą i jedyną, która się liczyła.
Byłam pewna, że nigdy w życiu nie obdarzę już nikogo tak ogromnym uczuciem,
jakim darzę Horana i... z tego powodu właśnie teraz umierałam gdzieś tam w
środku. W<span class="apple-converted-space"> </span><i>tym</i><span class="apple-converted-space"> </span>świecie Niall mnie nie znał - w<span class="apple-converted-space"> </span><i>tym</i><span class="apple-converted-space"> </span>świecie prawdopodobnie miał już inną
dziewczynę, a jeżeli jeszcze jej nie znalazł, to gdzieś tam na niego czekała. W
tej rzeczywistości nie byłam już jego księżniczką. <o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Luke całował pewnie, szybko i zachłannie. Jego ręce
wędrowały po moim ciele, szukając każdego skrawka odkrytej skóry. Hemmings był
całkowitym przeciwieństwem romantycznego, spokojnego i czułego Niallera, który
nigdy nigdzie się nie spieszył.<o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Czułam się fatalnie, że będąc z Lukiem, błądziłam myślami
wokół Horana. Jednocześnie nie mogłam sobie darować, że kochając Nialla z
całego serca, byłam teraz z Lukiem, którego miałam tylko za przyjaciela.
Owszem, był taki czas, w którym moje uczucia były rozdarte pomiędzy tą dwójką -
ale ta historia już dawno dobiegła końca. I choć Horan czasem bywał męczący,
upierdliwy, uparty, nieznośny i denerwujący, akceptowałam go całego - razem z
wadami, które dawały się we znaki podczas najmniejszej kłótni.<o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Odsunęłam się od Luka, odwracając wzrok. Wyślizgnęłam się z
jego ramion, choć to było dość trudne, bo uporczywie próbował mnie zatrzymać,
raz po raz pytając, co się stało. Nie chciałam z nim rozmawiać. Podjęłam próbę
tej gry. Próbowałam być Amelią Smith i żyć jej życiem, ale... nie potrafiłam.
Nie chciałam. Cholernie się bałam, że będę musiała się do tego przyzwyczaić. Że
następnego dnia znowu obudzę się jako Amy i nie będę miała wyboru. Ale
postanowiłam, że tym zacznę się martwić nazajutrz. <i>Teraz </i>było
tutaj, w tej chwili. Nie jutro czy za rok. Na <i>teraz</i> miałam
wpływ, więc to <i>teraz</i> stało się moim priorytetem. Zdecydowałam
więc zarzucić tę grę, stanąć z boku i... czekać. Zobaczyć, co się wydarzy.
Tylko jak miałam to przekazać Lukowi, bez wyjawienia mu prawdy, że gdzieś tam w<span class="apple-converted-space"> </span><i>innym świecie</i><span class="apple-converted-space"> </span>wciąż miałam chłopaka, którego kocham
i który w tej obecnej rzeczywistości nawet nie wie, że istnieję? <o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<i>Wariatka.</i><u2:p></u2:p><u1:p></u1:p><o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<i>Świr.</i><u2:p></u2:p><u1:p></u1:p><o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Tak będą mnie nazywać, kiedy się dowiedzą. Powinnam się do
tego przyzwyczaić.<o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Trochę współczułam Lukowi, bo jego Amelia Smith zniknęła.
Dziewczyna, którą kochał, która na pewno bardzo mocno kochała jego - moje
drugie ja, które aż do dzisiejszego poranka żyło sobie spokojnie tym życiem...
odeszło. Na miejsce Amy przyszła Anya. Luke w pewnym sensie właśnie utracił
miłość, choć nawet jeszcze o tym nie wiedział.<o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Westchnęłam.<o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Sytuacja robiła się coraz bardziej skomplikowana. Byłam w
obcym świecie, którego nie potrafiłam ogarnąć i nie wiedziałam, jak wrócić do
swojego życia. Nie znałam przyczyny tej nagłej zamiany miejsc z Amy Smith, więc
nie potrafiłam znaleźć na to leku. Jeszcze nie teraz.<o:p></o:p><u1:p></u1:p><u2:p></u2:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<br /></div>
<div align="center" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: center; text-indent: 37.5pt;">
*<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Wmówiłam Lukowi, że bardzo źle się czuję. Wyszedł, choć
wytoczył mi wcześniej milion argumentów, dla których powinien zostać obok i
mnie pilnować. Chyba się obraził, bo na odchodne tylko burknął "<i>do
zobaczenia</i>", nawet nie patrząc w moją stronę.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Amy Smith na pewno by do tego nie dopuściła. Amy pewnie
chciałaby mieć go przy sobie w chorobie, żeby ją pocieszał, robił jej ciepłą
herbatę i oglądał z nią filmy. Cóż... Amelii tu nie było, więc darowałam sobie
wyrzuty sumienia. To nie było moje życie, a to nie był mój Luke.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Niestety, jeżeli chciałam jakoś prosperować w tym dziwnym
świecie, musiałam zgarnąć więcej informacji. Rozeznać się w życiu Amy,
dowiedzieć się czy mam przyjaciół, wrogów, komu mogę naprawdę zaufać i czy
znajdzie się choć jedna osoba, której ewentualnie mogłabym powiedzieć prawdę...<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Po raz milionowy tego dnia usiadłam na krześle, załamując
ręce. To wszystko wydawało się głupie i nierealne, więc nie miałam najmniejszej
ochoty się tym zajmować. Oddałabym wszystko, co miałam... co miała Amelia, żeby
wrócić do mojego świata. Tęskniłam za moimi znajomymi, za rodziną, za Niallem,
choć upłynęło dopiero kilka godzin. Godziny w tym wymiarze chyba były trochę
inne, bo płynęły cholernie wolno - krótki czas stawał się wiecznością.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Wzięłam się w garść po krótkiej chwili użalania się nad
swoim losem i wyjęłam telefon z kieszeni. Wybrałam numer Marisol. Jeżeli
chciałam się dowiedzieć czegoś więcej, musiałam zacząć rozmawiać z ludźmi,
którzy mnie znali. Sol zadzwoniła do mnie dwa razy, więc na pewno była dla mnie
kimś bliskim w tej rzeczywistości. Postanowiłam po raz drugi wcielić się w rolę
Amy Smith i zgodziłam się wreszcie na zakupy z przyjaciółką. Była bardzo
podekscytowana, od razu się rozłączyła, żeby się przygotować i za niecałą
godzinę dzwoniła już z informacją, że stoi pod moim domem.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Jak się okazało, tutejsza Sol miała już prawo jazdy, więc
podjechała po mnie swoim starym i porysowanym ze wszystkich stron samochodem.
Zajrzałam do środka - było dość ciasno, auto nie należało do największych.
Wsiadłam niezgrabnie na miejsce pasażera, uderzając się przy tym w głowę.
Mruknęłam pod nosem kilka przekleństw, które mocno rozbawiły moją koleżankę.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Od kiedy przeklinasz?<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Nieważne - burknęłam, zapinając pasy.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Sol posłała mi szeroki uśmiech, kiedy ruszała spod mojego
domu.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Jeździsz strasznym gratem. Nie boisz się, że wybuchnie? -
zapytałam pół żartem, pół serio.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Spadaj - warknęła i przez chwilę naprawdę wyglądała na
wściekłą. Szybko jej przeszło. Dodała wtedy: - Jeździ? Jeździ, więc nie marudź.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Samochód chyba był jednym z tematów, na które lepiej z nią
nie wchodzić. Zanotowałam to w głowie, zastanawiając się, ile może być
takich spraw, o które lepiej nie pytać.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Dojechałyśmy do centrum handlowego w jako takiej ciszy. Jej
stare radio charczało i huczało, więc było prawie całkowicie ściszone. Sol co
jakiś czas zadawała mi pytania, na które na szczęście znałam odpowiedzi. <i>Jak
się czujesz? Co u ciebie? Rysowałaś dzisiaj? Dużo pracujesz, dobrze że trochę
sobie odpoczniesz. Zakupy dobrze ci zrobią. </i>Ogólnie, to Marisol wciąż
mówiła. Ja głównie potakiwałam. Prawdziwą rozmowę wolałam zostawić na później,
kiedy wysiądziemy już z samochodu.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Jesteś dzisiaj jakaś cicha - zagadnęła i wzięła mnie pod
rękę, kiedy szłyśmy już przez zatłoczone uliczki w centrum handlowym. Sol
rozglądała się dookoła, szukając odpowiednich dla siebie sklepów, w których
znajdzie sukienkę na imprezę, a ja patrzyłam cały czas pod nogi, nie bardzo
wiedząc, jak poprowadzić rozmowę, żeby dowiedzieć się czegoś o sobie i o mojej
rodzinie.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Wydaje ci się - odpowiedziałam, siląc się na pogodny ton.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Myślałam, że zadzwonisz dopiero wieczorem. Luke tak
szybko się zwinął? - zapytała, najwyraźniej bardzo ciekawa tematu.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Wykręciłam się, że źle się czuję i kazałam mu wyjść -
powiedziałam zgodnie z prawdą. Akurat to chyba nie mogło mi zaszkodzić czy...
zdemaskować mnie?<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Chyba się pomyliłam, bo Marisol przystanęła w miejscu,
zmuszając mnie do tego samego. Patrzyła na mnie z lekkim niedowierzaniem
wymalowanym na twarzy. Co ja takiego powiedziałam?<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Nie poznaję cię, dziewczyno - szepnęła, po czym dodała: -
naprawdę wygoniłaś Luka?<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Czemu tak cię to dziwi? - Gorączkowo myślałam nad tym,
jak naprawić tę sytuację.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Luke to twoje oczko w głowie! Spędzasz z nim każdą wolną
chwilę, jesteście prawie nierozłączni! A ty mi mówisz, że go spławiłaś -
powiedziała, otwierając oczy tak szeroko, że zaczęłam się bać, czy nie zrobi
sobie jakoś krzywdy.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Wzruszyłam ramionami, odwracając wzrok.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Czyli się nie pomyliła. Amy i Luke byli razem dość długo i
najwyraźniej tworzyli parę typu "<i>papużki nierozłączki</i>". To
dlatego Hemmings był taki zdziwiony i wściekły, kiedy dzisiaj kazałam mu iść do
domu. Po prostu się tego nie spodziewał, zwłaszcza, że nie wyjaśniłam mu, o co
chodzi. Zdawkowo rzuciłam, że jestem chora i potrzebuję spokoju. Zawaliłam
sprawę... Pięknie.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- No... - zaczęłam. Wpadłam na pewien pomysł, więc szybko
kontynuowałam: - ...to Luke był dzisiaj jakiś dziwny. W ogóle... jak nie on. -
Zrzuciłam na niego winę. - Nie wiem... może sobie znalazł kogoś innego? -
zapytałam, jakby z nadzieją. Miałam nadzieję, że Marisol nie zwróci uwagi na
mój dziwny ton, a raczej na to, co powiedziałam. Nie przeliczyłam się.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Dobre żarty! - krzyknęła i zaśmiała się głośno, ale
bardzo nienaturalnie. Znowu palnęłam coś głupiego, ale starałam się udawać, że
wcale tak nie jest. Próbowałam wyglądać na bardzo przejętą i zdruzgotaną,
jakbym naprawdę wierzyła, że mój chłopak mnie zdradza. A raczej zdradza Amy. -
Luke kocha cię chyba nawet jeszcze mocniej, niż ty jego! Jeżeli miałabym
obstawiać, która szkolna para stanie kiedyś na ślubnym kobiercu, to
zdecydowanie stawiałabym na was! Dawno nie widziałam dwójki tak bardzo
kochających się i oddanych sobie ludzi. Nie rozśmieszaj mnie, Amy. Luke by cię
nie zdradził. Nawet tak nie mów...<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Dobrze, zrozumiałam - przerwałam jej, bo nie mogłam już
tego słuchać.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Teraz naprawdę było mi przykro. Bo zarówno ja, jak i Luke
straciliśmy bardzo nam bliskie osoby. Ja już więcej nie zobaczę Nialla, a Luke
nie będzie już z Amy. Różnica była taka, że Hemmings był tego nieświadomy, co
smuciło mnie jeszcze bardziej. Jeżeli teraz bym z nim zerwała, wciąż będąc w
jego oczach Amelią Smith, złamałabym mu serce na milion kawałeczków. Wiedziałam
jakie to uczucie, bo sama na kilka miesięcy straciłam miłość mojego życia.
Ciężko to nawet opisać słowami. Rozpacz, ból, pustka, wina i gniew. Nie
chciałam, żeby mój przyjaciel (w tym życiu nawet bratnia dusza) przez to
przechodził... przez mnie.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Marisol, myślisz, że jak dobrze mnie znasz? - zapytałam,
zmieniając temat. Teraz albo nigdy. W ten sposób próbowałam jakoś naprowadzić
ją na tę część rozmowy, która była dla mnie najważniejsza.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Dobrze. Może nawet bardzo dobrze. Dlaczego? - Porażka.
Nie takiej odpowiedzi się spodziewałam.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Nie o to mi chodzi. Udowodnij mi, że bardzo dobrze. Bądź
dokładna. Kiedyś ci powiem, dlaczego pytałam - obiecałam, patrząc jej w oczy.
Kłamałam i zadziwiająco dobrze mi to wychodziło.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- No... no dobrze - zaczęła, chociaż widać było, że
totalnie zbiłam ją z tropu. - Nazywasz się Amelia Jane Smith. Jesteś artystką.
Od dziecka interesujesz się sztuką. Luke jest twoim chłopakiem od trzech lat.
Zrywaliście już dwa razy. Mieszkasz w Londynie od piętnastu lat. Twoja mama ma
na imię Sara, a twój tata Thomas. On... zginął w wypadku sześć lat temu. Od
tamtej pory trochę straciłaś kontakt ze swoją mamą. Nigdy nie chciałaś o tym
rozmawiać, choć wiedziałam, że zjadało cię to od środka i czasem próbowałam cię
do tego nakłonić. Od śmierci taty stałaś się dużo bardziej zamknięta w sobie.
Ale ja i Luke zaakceptowaliśmy ciebie taką, jaką byłaś. I akceptujemy do dzisiaj.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
A więc tak wyglądało moje życie w tym świecie. Miałam
szczęśliwą, kochającą się rodzinę, ale mój tata zmarł w wypadku. Marisol nie
była dokładna, ale stawiałam, że był to wypadek samochodowy. Wtedy odsunęłam
się od matki. Zapewne to własnie moja mama zrobiła mi rano śniadanie, to by
wyjaśniało fakt, że mówiła do mnie "kochanie".<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- No i... w sumie dość ważny fakt, o którym również nigdy
nie chcesz rozmawiać - zaczęła nieśmiało. - Zostałaś adoptowana w wieku trzech
lat. Przez Sarę i Thomasa, oczywiście - dodała.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Zmarszczyłam brwi.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Chwila... w tym świecie byłam adoptowana? Przecież to
znaczyło, że... skoro wyglądałam tak samo jak w swoim życiu... może tutaj też
byłam biologiczną córką Tomlinsonów? Może Louis wciąż był moim bratem?! Tylko
co się wydarzyło, że ze rodzice ze mnie... zrezygnowali? Może Lou również
gdzieś oddali...?<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Amy, wszystko w porządku? Dziwnie wyglądasz. I czemu się
uśmiechasz? - dopytywała się Marisol, ale ja tylko pokręciłam głową. Nie mogłam
jej tego wytłumaczyć, bo nie wiedziałam jak...<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Od jak dawna się przyjaźnimy? - zapytałam, a ona
zamrugała kilkakrotnie, jakbym po raz kolejną zadziwiła ją swoim pytaniem.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Em... od jakichś... - zaczęła liczyć na palcach, co mnie
trochę rozbawiło - ....ośmiu lat? Przeniosłaś się do mojej szkoły, kiedy
byłyśmy małe. Byłaś taka wesoła i energiczna. Moja mam cię uwielbiała, bo ja
byłam gburem, a ty potrafiłaś mnie zawsze rozweselić. - Uśmiechnęła się.
Odwzajemniłam gest. Historia naszej przyjaźni w tym świecie była urocza i nie
sposób było tego nie zauważyć.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Chodźmy kupić ci tę sukienkę. Tak w ogóle... przypomnisz
mi co to za impreza?<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Marisol przewróciła oczami. Chyba miała już dość moich
głupich pytań.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Miałaś jakiś wypadek i cierpisz na amnezję? Jeżeli nie,
to zaczynasz mnie przerażać - przyznała, ale posłusznie rozejrzała się wokół po
szyldach, szukając swojego ulubionego sklepu. - Idziemy tam - zarządziła.<o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<br /></div>
<div align="center" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: center; text-indent: 37.5pt;">
*<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Wyglądało na to, że w tym życiu byłam niezłą imprezowiczką.
Po pierwsze: w szafie miałam tyle ciuszków i niesamowitych sukienek, że ciężko
było wybrać konkretny strój. Po drugie: Marisol mówiąc o imprezach, bardzo
często dorzucała krótkie komentarze, dotyczące imprezowego stylu życia Amy. Na
przykład kiedy opowiedziała mi o największej balandze, na jakiej była, niemalże
od razu dodała: <i>ale to nic w porównaniu do imprez, które ty
urządzałaś! </i>A gdy rozmawiałyśmy o alkoholu, na marginesie
dorzuciła: <i>ale i tak nie znam żadnej innej dziewczyny, która miałaby
taki łeb jak ty!</i> Ogólnie rzecz biorąc, wciąż dawała mi jasne sygnały:
byłam swego rodzaju królową imprez, co mnie zaskoczyło, bo w moim świecie
odlatywałam po dwóch mocniejszych piwach. Nie tyle stroniłam od imprez, co
zwyczajnie nie miałam aż tylu znajomych, którzy zapraszaliby mnie na wszystkie
towarzyskie wydarzenia. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Zdecydowałam się iść na tę imprezę, ale nie dlatego, że
brakowało mi rozrywki. Nie chciałam również się upijać, żeby zapomnieć o
niesamowicie ogromnym problemie, którego nie potrafiłam na razie rozwiązać. W
jednym miejscu miało zebrać się sporo znajomych Amy... <i>moich</i> znajomych,
od których mogłabym zebrać jeszcze więcej informacji. Jakoś zdobyć kolejne
puzzle i dołożyć je do już znalezionej części układanki.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Kiedy wybrane przeze mnie ubrania leżały już na łóżku,
wróciłam do zajmowania się sobą i zbierania kolejnych punktów zaczepienia.
Ponownie zajrzałam do Internetu, tym razem w trochę innym celu. Jeżeli w tym
świecie One Direction byli tak samo sławni, to mogłam znaleźć prawie wszystkie
potrzebne mi informacje, korzystając z najlepszego źródła - samych
Directioners.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
W ciągu dwudziestu minut zapoznałam się pokrótce z prawie
całym życiorysem Louisa. To było niesamowicie dziwne... czytać o własnym bracie
i zapoznawać się z jego historią, wiedząc, że powinnam tak naprawdę być jej
częścią. Dowiedziałam się, że nasi rodzice rozwiedli się, kiedy Louis był małym
dzieckiem. W sumie... tylko tyle. Wśród miliona postów o jego
zainteresowaniach, upodobaniach i życiowych faktach, nie było nawet jednej
wzmianki o rodzeństwie czy ogólnie o rodzinie. Dziwiło mnie, że to nie
interesuje fanki, dopóki nie natrafiłam na jedno zdanie, które bardzo mnie
zaciekawiło. <i>Louis bardzo ceni sobie prywatność swojej rodziny, jak sam
powiedział w wywiadzie dla New People. </i>Wszystko jasne - Louis wszystko
skrupulatnie zatajał. Wstydził się swojej rodziny? Rozwiedzionych rodziców i
siostry, którą oddano gdzieś do adopcji, kiedy był małym chłopcem?<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Choć czułam żal i gniew, że w tym wymiarze rodzice ze mnie
zrezygnowali, wiedziałam, że nie powinnam brać tego zbytnio do siebie. Ci
ludzie w tym wymiarze byli tylko moimi <i>biologicznymi</i> rodzicami
- oprócz genów nie miałam z nimi więcej wspólnego. Tak naprawdę nawet ich
przecież nie znałam. Moja prawdziwa mama była gdzieś tam, w moim starym świecie
i kochała mnie tak samo mocno jak dzień wcześniej, choć nie potrafiła tego
jakoś specjalnie okazać.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Kiedy już miałam rezygnować z przeszukiwań Internetu, w oko
wpadł mi nagłówek najnowszego artykułu. Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia,
zastanawiając się, czy dzisiaj przypadkiem nie mieliśmy <i>prima aprilis</i>.
Wydawało mi się, że nic nie mogło mnie już zaskoczyć. Jednego dnia przyswoiłam
tyle szokujących informacji, że pomału zaczynałam się do tego przyzwyczajać.
Tym razem jednak nowe wiadomości nie tylko mnie zaszokowały, ale również mocno
zabolały.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<i>Niall Horan: "Oświadczyłem się wczoraj. Na
szczęście powiedziała tak."</i><o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Moje serce pękło. W jednej chwili roztrzaskało się na
milion malutkich kawałeczków. Łzy zalśniły w moich oczach, kiedy przesuwałam
wzrokiem po kolejnych linijkach tekstu. Powinnam to wyłączyć. Od razu przestać
czytać, bo kolejne słowa były jak sztylety, wbijały się we mnie, zostawiając
głębokie rany, ale nie potrafiłam. Wpatrywałam się w ekran jak
zahipnotyzowana. <i>...jesteśmy razem od dwóch lat... pokochałem ją od
pierwszego wejrzenia... bałem się, ale postawiłem wszystko na jedną kartę...
dzięki wsparciu przyjaciół... planowałem od tygodni... to miało być
wyjątkowe... na szczycie wieżowca... o północy... płatki róż...
szampan... powiedziała tak... radość... ślub na plaży... jej marzenie... prawdziwa
miłość.</i><o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Losie, dlaczego sobie ze mnie drwisz?!<o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Głośno krzyknęłam z frustracji, rzucając telefonem przez
pokój. Jakoś szczególnie nie obchodziło mnie czy roztrzaskał się na kawałki,
czy w ogóle jeszcze działał i czy będę miała jak skontaktować się z Marisol
przed imprezą. Teraz nawet impreza na chwilę przestała się liczyć. Niall żenił
się z inną kobietą! Łączyła ich "prawdziwa miłość"... tak jak kiedyś
nas. Złapałam się za głowę, mrucząc pod nosem, jakie to wszystko jest
popieprzone. Pomału miałam dosyć. Drugi raz tego dnia moje biedne serduszko
cierpiało. <i>Naprawdę straciłam rodzinę i moją bratnią duszę? Jeżeli
zostanę tu na zawsze... to koniec, prawda?</i><o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- To musi być sen. Tylko, kurwa, sen - mamrotałam do
siebie. Ręce zaczęły mi się trząść. Dopiero po chwili poczułam, że cała drżę.
Gdybym nie siedziała teraz na krześle, pewnie osunęłabym się na ziemię. - Tylko
sen. Jakoś przeżyjesz. Niedługo się obudzisz - pocieszałam się, chociaż jakoś
się na to nie zanosiło. Jeszcze nigdy w życiu nie miałam tak długiego i
realistycznego snu.<o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Bezczynne siedzenie, które praktykowałam przez następne pół
godziny, pomału doprowadzało mnie do szału. Choć milionowy już raz szczypałam
się po rękach, wcale się nie budziłam. Na dworze już się ściemniało, dzień
pomału dobiegał końca. Zaraz sama powinnam kłaść się spać, a wciąż tkwiłam w
tym dziwnym miejscu. Jakiem cudem nic się nie działo? Przecież musiałam się
kiedyś obudzić!<o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Cholera jasna - warknęłam, podnosząc się. W przypływie
gniewu zrzuciłam wszystkie książki i prace z biurka, przy okazji rozrzucając
wszystkie ołówki i pędzle po całym pokoju. <o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Ten artykuł stał się jakimś chorym impulsem do działania.
Jeżeli nie chciałam żyć w tym świecie, coś musiałam zrobić! Zawsze istnieje
jakieś wyjście z każdej sytuacji. Niemożliwe, żebym jednego dnia spokojnie
sobie żyła w swojej rzeczywistości, a drugiego była zupełnie inną osobą w innym
wszechświecie! <o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Westchnęłam po raz tysięczny, poprawiając włosy, które bez
przerwy wpadały mi do oczu. Byłam wściekła, więc pomału wszystko zaczynało mnie
irytować, a zwłaszcza te bezsensownie trzęsące się dłonie. Co mi przyjdzie z
takiego siedzenia na tyłku i patrzenia w podłogę? Jeżeli to naprawdę był sen,
musiałam to tylko przeczekać. Prędzej czy później musiałam się obudzić, wrócić
do swojego prawdziwego ciała i świata. Wystarczyło tylko czymś się zająć, żeby
czas jakoś upłynął. Z drugiej strony, jeżeli byłam tu naprawdę, a nie we śnie,
to powinnam wreszcie zacząć szukać rozwiązania. Tylko jak?<o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Zbieranie informacji było mozolne i dość trudne, ale
niestety... wciąż było moim jedynym rozwiązaniem. Co innego mogłam zrobić,
skoro nie miałam bladego pojęcia, jak się tutaj w ogóle dostałam? Gdybym
wiedziała, próbowałabym to odkręcić takim samym sposobem.<o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<br /></div>
<div align="center" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: center; text-indent: 37.5pt;">
*<o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Na szczęście mój telefon wciąż działał i byłam w stanie
powiadomić Marisol, że jednak ma po mnie przyjechać przed imprezą. Sol nie
wyjaśniła mi żadnych szczegółów - moje pytanie w centrum handlowym wzięła za
śmieszny dowcip. Dowiedziałam się przypadkiem, że impreza miała być domówką i
odbywać się dzisiejszej nocy. Cieszyłam się, że przyjaciółka lubiła dużo mówić
- często podrzucała mi potrzebne informacje, gdzieś między wierszami, chociaż
nawet o tym nie wiedziała.<o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Kiedy ubrana, umalowana i uczesana schodziłam na dół, ktoś
krzątał się w kuchni. Stałam chwilę na przedostatnim stopniu, przygotowując się
psychicznie na spotkanie z moją "nową" matką. Wolałam nie wymykać się
z domu, bo gdybym została przyłapana, tylko narobiłabym sobie problemów.
Wstrzymałam na sekundę oddech, wchodząc do pomieszczenia. <o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Sara była niska i drobna. I miała piegi na prawie całej twarzy.
Gdy pojawiłam się w progu, prawie od razu utkwiła we mnie wzrok. Przyglądała mi
się przez chwilę z wyrazem konsternacji wymalowanym na bladej twarzy. Myślałam,
że zaraz zacznie mi matkować - moja mama zawsze to robiła, zanim gdzieś
wyszłam. Milion razy potrafiła powtarzać mi te same instrukcje, że mam na
siebie uważać, co mi wolno, a czego pod żadnym pozorem mam nie próbować. Sara
jednak nie odezwała się słowem. Posłała mi tylko delikatny uśmiech, który
odebrałam jako nieme przyzwolenie na wyjście.<o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Schowałam wszystko do lodówki - powiedziałam, pokazując
ręką na stół. Nie chciałam, żeby jedzenie się zmarnowało. Co więcej, choć nie
znałam tej kobiety, nie miałam zamiaru jej zasmucać. Starała się. Zapewne
musiała wstać wcześniej, żeby zrobić mi śniadanie, za co w pewnym sensie byłam
jej wdzięczna. - Źle się rano czułam, nie byłam głodna - wyjaśniłam, a ona w
odpowiedzi kiwnęła tylko głową. <o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Dziwnie się czułam, znowu udając Amy, ale nie widziałam
innego wyjścia. Starałam się więc odnosić do Sary jak do mojej mamy, żeby nie
nabrała żadnych podejrzeń. Było to trudne, bo nie miałam zielonego pojęcia,
jakie relacje utrzymywała Amelia ze swoją matką. Siliłam się na neutralność,
żeby nie przesadzić w żadną stronę.<o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Ładnie wyglądasz - rzuciła. - Miło, że jednak założyłaś
tę sukienkę - dodała. Jej uśmiech zrobił się jakiś... sztuczny, co mnie trochę
zaalarmowało. <o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Dobrze się w niej czuję - powiedziałam. Miałam nadzieję,
że Sara nie zauważy, jak bardzo jestem przerażona tą rozmową. Spuściłam wzrok
na czarne szpilki. <o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Kupiłam ci ją rok temu. - Westchnęła, wracając do mycia
naczyń. - Dobrze, że w końcu doczekała się jakiejś okazji... nie była tania. -
Ostatnie słowa wyszeptała, chyba bardziej do siebie niż do mnie. <o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Przepraszam - odpowiedziałam. Trochę bałam się, że może
Amy jest typem osoby, która nigdy nie przeprasza, ale na szczęście Sara nie
zwróciła na to większej uwagi. Marisol twierdziła, że Amelia odsunęła się od
matki po śmierci ojca. Teraz widziałam, że naprawdę tak było. A Sarę musiało to
bardzo boleć. - Wrócę późno - rzuciłam, wycofując się z pokoju. Jakoś nie
miałam ochoty naprawiać ich relacji.<i> Przy odrobinie szczęścia, jutro
już mnie tu nie będzie, więc to znów stanie się problemem Amy.</i><o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Okey, słońce. Nie zapomnij kluczy.<o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<br /></div>
<div align="center" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: center; text-indent: 37.5pt;">
*<o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Impreza trwała w najlepsze, kiedy razem z Marisol
dojechałyśmy na miejsce. Według Sol byłyśmy modnie spóźnione, jak zawsze. Skoro
zazwyczaj tak robiłyśmy, to nie widziałam w tym problemu. <o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Rozumiem, że dzisiaj nie pijesz? - zagadnęłam
przyjaciółkę.<o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Dlaczego? - odpowiedziała pytaniem, które trochę mnie
przeraziło. <o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Przyjechałaś samochodem, dlatego.<o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Zobaczymy - powiedziała z uśmiechem i wysiadła z
auta. Chyba we wszystkich światach Sol była tak samo nieodpowiedzialna...<o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Podczas imprezy prawie się z nią nie widziałam. Jak się
okazało, tutejsza Marisol była duszą towarzystwa, bo cały czas kręciło się
wokół niej mnóstwo ludzi. Brylowała w towarzystwie, uśmiechała się z
wyższością, rzucając wyzywające spojrzenia na prawo i lewo. Zaskarbiła sobie
tym uwagę kilku przystojniaków, którzy co kilka piosenek porywali ją do tańca. <o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Amy również nie była cichą myszką, bo gdzie bym się nie
znalazła, tam zawsze ktoś mnie zaczepiał. Witał się, pytał co słychać i czy
wszystko w porządku. Z jednej strony, to było całkiem miłe, że dla odmiany
naprawdę miałam aż tylu znajomych. Z drugiej, czułam się dość niekomfortowo, bo
ci wszyscy ludzie zdawali się dość dobrze mnie znać, kiedy ja nawet nie
wiedziałam, jak większość z nich miała na imię. Unikałam więc dłuższych
pogaduszek z tymi, których nie znałam i skupiłam się na tych, których choć
trochę kojarzyłam z<i> mojego</i> życia.<o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Prawie krzyknęłam z radości, kiedy w tłumie wypatrzyłam
Riven. Niemalże od razu rzuciłam się w jej stronę, przepychając się łokciami
przez bandę tańczących, pijanych ludzi. Stanęłam jak wryta kilka metrów przed
nią, nie mogąc uwierzyć własnym oczom. W tym świecie Joy wciąż żyła. W tym
wymiarze Joycelyn Readu właśnie obejmowała moją przyjaciółkę w pasie,
przytulając ją do siebie. Po chwili pocałowała ją w czoło.<o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Riven zbytnio się nie zmieniła. Wciąż była dość niska,
miała pucułowate policzki i burzę czarnych loków na głowie. Wyglądała niewinnie
i uroczo jak zawsze. Za to Joycelyn... wyglądała dużo inaczej. Zapamiętałam ją
jako brunetkę o długich do pasa włosach, a Joy z tego wymiaru była krótko
ściętą blondynką i nosiła dziwne materiałowe opaski w kwiaty. Ogólnie
rzecz biorąc, obydwie wyglądały dość <i>hipstersko,</i> podczas gdy
ja, Marisol i jeszcze kilka dziewczyn nosiłyśmy sukienki, one postawiły na
elegancką wygodę. Krótkie spodenki (tak krótkie, że prawie pokazywały światu,
co mają najlepszego) i luźne bluzki na ramiączkach. Riven miała we włosach
wianek ze sztucznych kwiatów i mnóstwo dziwnej, chyba ręcznie robionej
biżuterii.<o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Kiedy tak się w nie wpatrywałam, ktoś do nich podszedł. <o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Ines.<o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Czarne włosy, upięte w wysokiego koka. Uśmiech od ucha do
ucha, który wyglądał na zadziwiająco szczery. Bluzka w kropki i czarna, bardzo
krótka spódniczka całkiem dobrze się na niej prezentowały. Jej obecność nie
była dla mnie aż taki szokiem, jak samo zachowanie. Przytuliła na powitanie
obydwie dziewczyny, całując je w policzki. Moja najlepsza kumpela, <i>moja </i>Riven,
w tym świecie przyjaźniła się z tymi <i>sukami</i>?!<o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Chciałam do niej podejść, porozmawiać z nią i podpytać o
całą tę sytuację, gdy ona nagle podchwyciła mój wzrok. Posłałam jej delikatny
uśmiech, co chyba trochę ją zdziwiło. Przez chwilę mierzyłyśmy się
spojrzeniami, ja spokojnym i zaciekawionym, ona zdezorientowanym, ale jakoś
dziwnie przepełnionym gniewem. Po chwili, kiedy stawiałam pierwsze kroki w jej
stronę, wyciągnęła do mnie rękę i jak gdyby nigdy nic, pokazała mi środkowy
palec.<o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<i>Że co?!</i>, krzyknęłam w
myślach, zastanawiając się, co jest grane. Zmarszczyłam brwi, a ona uśmiechnęła
się cwaniacko, znów odwracając się do swoich przyjaciółek. <o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Czy Riven Coldaw w tym świecie była moim wrogiem? Co
musiało się między nami wydarzyć, że tak zareagowała na mój widok?<o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Nim zdążyłam się nad tym zastanowić i jakoś to przetrawić,
ktoś pacnął mnie w ramię, zwracając na siebie całą moją uwagę. Stanley na
szczęście wcale się nie zmienił. Przynajmniej jeszcze nie zdążyłam zanotować
żadnych zmian. Tak samo jak mój Stanley, roztaczał wokół siebie bardzo
przyjemną aurę radości i pozytywnej energii. Przytulił mnie na powitanie.
Trochę mi ulżyło. Bałam się, że może wszyscy moi starzy przyjaciele oprócz
Marisol stali się moimi wrogami. Najwyraźniej tylko Riven miała ze mną jakiś
problem, bo Stan zachowywał się nadzwyczaj przyjaźnie. <o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Gdzie masz Luka? - przekrzyczał muzykę. Wzruszyłam
ramionami w odpowiedzi, a on pokręcił głową z uśmiechem. - Myślałem, że będzie
- dodał trochę zawiedzionym tonem. <o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Własnie doświadczyłam bardzo niemiłej sytuacji z Riven,
więc jakoś nie mam głowy myśleć o Luku, wiesz? - wyjaśniłam, stając bliżej
niego. Nie chciałam krzyczeć, bo bałam się, że ktoś to usłyszy i przekaże Joy
albo samej Riven, mówiłam więc ciszej, ale za to prosto do jego ucha. Ta
bliskość chyba trochę go zmieszała, bo uśmiechnął się niemrawo, ale nie ruszył
się z miejsca.<o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Znowu? Jezu, ile będziecie się tak gryzły? - zapytał,
popijając w międzyczasie piwo z puszki.<o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Opowiadałam ci kiedyś, o co poszło? - odpowiedziałam
pytaniem, modląc się w duchu o jakieś informacje. <o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Tym razem rozmowa poszła po mojej myśli, bo Stanley
odpowiedział:<o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Hm... kiedyś się przyjaźniłyście, a potem ty podkradłaś
jej pierwszą miłość. Luka Hemmingsa - wyjaśnił, a mnie opadła szczęka. Jak
to... podkradłam mojej przyjaciółce chłopaka? Co więcej... Riven i Luke?! Jak
to się niby mogło w ogóle stać? - A co? - zapytał, rozglądając się dookoła.<o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Nie, nic - odpowiedziałam, wciąż nie wierząc własnym
uszom. Jeżeli to była prawda, to Amelia Smith była niezłym ziółkiem. I
zdecydowanie była moim ogromnym przeciwieństwem. <o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Zaraz wracam - rzucił, odwracając się na pięcie. <o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Obserwowałam, jak podchodzi do Marisol i mocno ją przytula.
Później długo ją całował, nie zważając na ludzi dookoła. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<u5:p></u5:p>Czyli jednak zaszła jakaś zmiana. Stan w tym wymiarze albo
naprawdę wolał dziewczyny, albo jeszcze nie znalazł w sobie odwagi, by zerwać z
Sol i przyznać się, że jest gejem. Zadziwiające, czy tak to wszystko by się
potoczyło, gdyby naprawdę tego nie zrobił? Gdyby Bleach nigdy nie zostawił
Marisol, nie przeżyłaby załamania, nie uciekłaby do Hiszpanii i nie zaszłaby w
ciążę z jakimś idiotą? Wciąż mieszkałaby w Londynie i wciąż byłaby mi bliska. W
każdym razie, dużo bardziej bliska niż obecnie. Nie do wiary. <o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<br /></div>
<div align="center" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: center; text-indent: 37.5pt;">
*<o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Oj, no weź, z nami się nie napijesz? Ty? Amy Smith?!<o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Słyszałam to już czwarty raz tego wieczoru. Amy naprawdę
musiała lubić imprezy i alkohol, bo za każdym razem, kiedy próbowałam komuś
odmówić kolejki przy prowizorycznym barze zrobionym ze zwykłego stołu
kuchennego, nikt mi nie wierzył. Myśleli, że się z nimi droczę i wciskali mi na
siłę kieliszek w dłoń. W dodatku zawsze tak pełny, że prawie się z niego
wylewało. <o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Trochę bałam się odmówić, bo skoro Amy nigdy tego nie
robiła, to zaraz zaczęłyby się pytania.<span class="apple-converted-space"> </span><i>Dlaczego,
jak to tak?<span class="apple-converted-space"> </span></i>Już teraz, kiedy
próbowałam się wykręcić, ktoś od razu zarzucił mi, że jestem w ciąży. Wszyscy
dookoła podłapali temat i w ten niespodziewany sposób rozeszła się pierwsza
plotka na mój temat. Nie potrzebowałam ich więcej, więc po prostu dałam się
ponieść i wreszcie zaczęłam się bawić, na chwilę naprawdę zapominając o swoim<span class="apple-converted-space"> </span><i>problemie.</i> <o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Po kilku kolejkach zrobiło mi się tak błogo i radośnie, że
nawet rozgniewany Luke, który znikąd pojawił się na imprezie i właśnie na mnie
krzyczał, zwyczajnie mnie bawił. Śmiałam się, kiedy próbował przeprowadzić ze
mną poważną konwersację.<o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Rano mówiłaś, że źle się czujesz, a teraz spotykam cię na
imprezie, na której mieliśmy być razem?! Co się z tobą, do cholery, dzisiaj
dzieje? Nie poznaje cię, Amy! - powiedział, kiedy wreszcie udało mu się mnie
wyciągnąć przed dom, żeby trochę pogadać.<o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Miałam nadzieję, że świeże powietrze trochę mnie otrzeźwi,
bo pomału zaczynało mi się kręcić w głowie.<span class="apple-converted-space"><i> </i></span><i>Mocny
alkohol na pusty żołądek - co za zabawa. </i><o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Amy - powtórzyłam po nim swoje imię i po raz kolejny
wybuchłam śmiechem. - Nie jestem Amy... czy jestem Amy? - śmiałam się dalej.<o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Luke kręcił głową, irytując się coraz bardziej. Spróbował
jeszcze raz:<o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Smith, ogarnij się trochę. Pytam cię o coś, odpowiedz mi
- burknął, łapiąc mnie za ramiona. Wyślizgnęłam się szybko. Unikałam jego
dotyku i chyba wreszcie to zauważył. Przewrócił oczami. - Okey, czyli dzisiaj
nie porozmawiamy. - Westchnął, a ja wzruszyłam ramionami, znów się śmiejąc. -
Chodź, zawiozę cię do domu. Coś szybko się dzisiaj wstawiłaś - powiedział, a ja
od razu zaprzeczyłam.<o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Nie idę do domu. Chcę się bawić - rzuciłam radośnie,
podskakując w miejscu jak mała dziewczynka. Było mi tak dobrze! <o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Daj spokój, jutro nie będziesz w stanie iść do pracy.<o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Trooooszczysz się o mnie, to słoodkie. Ale do domu nie
idę.<o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Amy, gdzie idziesz? - krzyknął za mną, kiedy bez
ostrzeżenia ruszyłam przed siebie. <o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Znaleźć antidotum! <o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Na co? Wracaj, tam jest ulica. Amy, cholera jasna! -
krzyknął i wreszcie ruszył za mną. Obserwowałam go znad ramienia, nie bardzo
zwracając uwagę na to, gdzie idę. <o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Rzeczywiście. Była tam ulica. Bardzo ruchliwa ulica, na
którą nieświadomie wbiegłam. Usłyszałam pisk opon, a później wrzask
przerażonego Luka. Na szczęście nie czułam bólu. Po prostu odpłynęłam.<o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<br /></div>
<div align="center" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: center; text-indent: 37.5pt;">
*<o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Kiedy obudziłam się nad ranem zlana potem z cholernie
szybko bijącym sercem, nie bardzo wiedziałam, co się dzieje. Byłam w domu, w
swoim pokoju, w swoim łóżku. Nie umarłam pod kołami samochodu! I na dodatek na
nowo byłam sobą! Ciemnobrązowa grzywka opadała mi na oczy, trochę przysłaniając
widok mojego cudownego pokoju.<o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Serce pomału się uspokajało, po kilku minutach głębokiego
oddychania. Cała się trzęsłam - albo z przerażenia, albo z podekscytowania.
Stwierdziłam, że raczej ze wszystkiego na raz. Dawno nie miałam tak
pokręconych, długich i realistycznych snów, więc byłam niesamowicie zaskoczona.
Przez chwilę naprawdę wierzyłam, że trafiłam do innej rzeczywistości, że
straciłam rodziców, przyjaciół i Nialla.<o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Niall - szepnęłam do siebie, zrzucając kołdrę na ziemię.<o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Pognałam do jego pokoju. Wpadłam bez pukania - w sumie
nawet o tym nie pomyślałam. Jeszcze nie potrafiłam<span class="apple-converted-space"> </span><i>myśleć racjonalnie</i>, buzowały we
mnie ogromne emocje.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Horan wciąż leżał w łóżku, zagrzebany w pościeli po czubek
głowy. Nie spał, miał szeroko otwarte oczy i przyglądał mi się ze zdziwieniem.<o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
I w tym momencie wreszcie poczułam ulgę. Odetchnęłam,
pozwalając swojemu sercu się uspokoić. Wpatrywałam się w jego niebieskie oczy,
myśląc o tym, jak bardzo się za nim stęskniłam. To był tylko sen, a jednak
czułam się tak, jakbym dopiero wróciła z jakiejś dalekiej podróży. Jakbym
naprawdę miała go stracić na resztę życia i tęsknić każdego dnia coraz mocniej.<o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Niall podniósł trochę kołdrę, kiwając na mnie ręką. Nie
mogłam i nie chciałam mu odmawiać, po prostu położyłam się obok, mocno się w
niego wtulając. Kiedy objął mnie ramieniem i pocałował w czoło, ulżyło mi. Był
tu i był prawdziwy. Nie żenił się z jakąś inną dziewczyną na plaży, nikomu się
nigdy nie oświadczył, nie miał innej dziewczyny. Miał mnie. <o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Wszystko w porządku? - zapytał. Na pewno zauważył, że w
moim zachowaniu było coś dziwnego. Ale ja pokręciłam tylko głową. Nie chciałam
na razie o tym mówić. Nie chciałam do tego wracać, bo pomimo jego ogólnej
zwyczajności, ten sen był moim najgorszym koszmarem w życiu.<o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Teraz już tak - odpowiedziałam i jeszcze bardziej się w
niego wtuliłam. - Zadzwonię dzisiaj do mamy. Zrobię ten pierwszy krok -
powiedziałam to, co przed chwilą wpadło mi do głowy. Podjęłam decyzję i
wreszcie pomału się uspokajałam.<o:p></o:p><u5:p></u5:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Cieszę się.</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<span style="color: black;">Po ponad miesiącu milczącej wojny, wreszcie się ugięłam.
Ten sen naprawdę dał mi wiele do myślenia. Bo chociaż nic w moim
życiu nie było perfekcyjne i zawsze znalazło się coś, na co mogłam narzekać...
cieszyłam się, że jest takie, jakie jest. Było niepowtarzalne, oryginalne, i...
po prostu moje.<o:p></o:p></span></div>
</div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<span style="text-indent: 37.5pt;"><br /></span>
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="text-indent: 37.5pt;">~*~</span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhdUJq2YxwtxNzVOtdJryRO5NgK036axlCs_pWBiGTjD6x0U4uNmHkVeOE_0kQva6mGT4uhPlE2UVUFMa1a3p7q_SqF_0Xv2m3yajj6DX33M3agU_oehwWLAtnO3CYJOHXL-cQLasDnf9A/s1600/HappyandDream.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="224" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhdUJq2YxwtxNzVOtdJryRO5NgK036axlCs_pWBiGTjD6x0U4uNmHkVeOE_0kQva6mGT4uhPlE2UVUFMa1a3p7q_SqF_0Xv2m3yajj6DX33M3agU_oehwWLAtnO3CYJOHXL-cQLasDnf9A/s400/HappyandDream.gif" width="400" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="text-indent: 37.5pt;"><span style="font-size: xx-small;">~gif credit to owner</span></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="text-indent: 37.5pt;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="text-indent: 37.5pt;">@NiewolnicyUczuc</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="text-indent: 37.5pt;"><span style="font-size: x-small;"><i>#NU_ff</i></span></span><br />
<span style="text-indent: 37.5pt;"><span style="font-size: x-small;"><i><br /></i></span></span></div>
<span style="text-indent: 37.5pt;">EDIT: Właśnie dokopałam się do pierwszej wersji NU *śmiech* w onetowskich czasach blog nosił nazwę <i>Till the world ends</i>. Totalnie wyleciało mi to z głowy :D</span>
<i><br /></i><br />
Dodatkowo: Zrobiłam stronę ze spisem wszystkich moich "dzieł". Zainteresowanych odsyłam <a href="http://tworczosc-martis.blogspot.com/" target="_blank">TUTAJ</a> :3<br />
<br />
<i>Och i ach! Wreszcie skończyłam <3 8633 słowa :3 Napracowałam się nad tym Shotem. Spędziłam nad nim wiele godzin - prawie cały weekend i dzisiejszy dzień. Jak już mówiłam gdzieś tam na górze, ciekawie mi się go pisało. Taka mała odskocznia od NU. Jak gdybyście się kiedyś zastanawiali, jak wyglądałoby życie Anyi bez Louisa i reszty, to już wiecie. Nie byłoby tak kolorowo, jak jest teraz. Przynajmniej ja tak uważam :3 Tak na marginesie mówiąc, co za cudowny tydzień! Najpierw moje urodziny, teraz urodziny NU <3 A jak Wam mija czas? Wszystko u Was w porządku? </i><br />
<i>Czekam na Wasze opinie, bo jestem cholernie ciekawa, czy się spodobało, czy też nie. Wierzę, że mnie nie zawiedziecie, kochani.</i><br />
<i>Jeżeli jesteś czytelnikiem NU, proszę, zostaw ślad pod tym postem </i><span style="font-size: x-small; text-align: center; text-indent: 0px;">❤</span><br />
<i>Pozdrawiam serdecznie, xx! </i><span style="font-size: x-small; text-align: center; text-indent: 0px;">❤</span><br />
<i>Wasza Martis.</i><br />
<br /></div>
</div>
</div>
</div>
</div>
Martishttp://www.blogger.com/profile/00031033110772366437noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-4970153523569852057.post-16497829362023385912015-06-13T15:28:00.000+02:002015-06-22T17:16:51.672+02:00Rozdział X: Cena miłości<div style="text-indent: 50px;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: center;">
<span style="text-indent: 0px;"> </span><a href="https://www.youtube.com/watch?v=mHeK0Cwr9sg" style="font-family: 'Edwardian Script ITC'; font-size: 27px; line-height: 31px; text-indent: 0px;" target="_blank">Muzyka</a></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Freestyle Script"; font-size: 20.0pt; line-height: 115%;">Anya<o:p></o:p></span></div>
<i>-
Hej, Any... Naprawdę jesteś zajęta czy może nie odbierasz, bo zwyczajnie masz
mnie już dosyć? Nie zdziwiłabym się, gdybyś miała. Wiem, że pojawiam się i
znikam... nie zawsze o wszystkim ci mówię, bo... cóż, nie chcę tego nagrywać na
pocztę. Wolałabym pogadać w cztery oczy. Przepraszam cię za to. Długo zbierałam
się w sobie, by do ciebie zadzwonić i oznajmić, że podjęłam wreszcie
decyzję. Chodzi o Fay. Chciałabym się tym z tobą podzielić... czy się jeszcze
przyjaźnimy, czy nie, mam nadzieję, że oddzwonisz.</i></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Trzymałam
telefon przy uchu, po raz drugi odsłuchując wiadomość głosową. Leżałam na swoim
łóżku, wpatrując się w sufit, zastanawiając się czy moją więź z Marisol można
dalej nazywać przyjaźnią. Z jednej strony chyba wciąż mi na niej zależało i
nawet nabrałam ochoty na rozmowę z nią, z drugiej jednak... nie widziałyśmy się
już kilka miesięcy. Głupio było się do tego przyznać, ale w pewnym momencie
najzwyczajniej w świecie o niej zapomniałam.</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Choć
nie widziałyśmy się od tak dawna, nie potrafiłam jej wykreślić z mojego życia.
Przez chwilę chciałam, bo miałam dosyć tego, że przypominała sobie o mnie
wtedy, kiedy miała jakiś problem. Mimo wszystko... wciąż darzyłam ją dużą
sympatią. Nie mogłam ot tak o niej zapomnieć, bo w głowie pojawiały się
wspomnienia z czasów szkolnych, kiedy brnęłyśmy przez kolejne klasy ramię w
ramię, polegając na sobie nawzajem. Miałyśmy swój niemy układ: ja zawsze
wyciągałam ją z kłopotów, a ona robiła wszystko, bym wykreśliła słowo nuda z
mojego słownika. Kiedyś naprawdę byłam okropnym sztywniakiem...</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Jakimś
cudem<span style="text-indent: 37.5pt;"> </span><span style="text-indent: 37.5pt;">się</span><span style="text-indent: 37.5pt;"> dopełniałyśmy. Zawsze potrafiłyśmy znaleźć wspólny język i teraz,
kiedy nasze drogi częściowo się rozeszły, brakowało mi tego, co kiedyś
miałyśmy. Dlatego fakt, że raz na milion lat wciąż potrafiła sobie o mnie
przypomnieć... próbowałam nie patrzeć na to negatywnie. W końcu każdy z nas ma
swoje sprawy, a urodzenie i wychowywanie dziecka nie było czymś błahym. Nic
więc dziwnego, że nie miała ochoty na babskie pogaduszki, siedząc po uszy w
pieluchach. Potrafiłam jej to wybaczyć.</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Zawsze
dużo jej wybaczałam. </div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Ponadto,
naprawdę udało<span style="text-indent: 37.5pt;"> </span><span style="text-indent: 37.5pt;">się</span><span style="text-indent: 37.5pt;"> jej mnie zaciekawić. Marisol podjęła decyzję dotyczącą swojej córki, Fay. Mogła od razu uchylić rąbek tajemnicy, ale jak zawsze musiała bawić
się po swojemu. <i>Zadzwonisz, to się dowiesz. Jak nie, to niech cię
zżera ciekawość, nie moja wina.</i></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Westchnęłam.</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Odsłuchałam
tę wiadomość późnym wieczorem. Zbliżała się dziesiąta, więc Sol zapewne już
dawno spała. Nie chciałam ryzykować - gdybym przypadkiem obudziła Fay,
przyjaciółka chyba nigdy więcej nie odezwałaby się do mnie słowem. Odłożyłam
więc telefon na szafkę nocną. <i>Jutro mam cały dzień na przeprowadzenie tej
rozmowy</i>, pomyślałam, zamykając oczy.</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Już
prawie zasypiałam, kiedy głośne pukanie do drzwi sprowadziło mnie z powrotem do świata żywych. Ogarnęłam wzrokiem cały pokój, zastanawiając się, co się
dzieje. Byłam rozkojarzona odpływaniem do krainy Morfeusza, więc minęła
chwila, nim zorientowałam się, że ktoś uchylił drzwi do pokoju i wpuścił trochę
jaskrawego światła z holu, które na chwilę mnie oślepiło. Zmrużyłam oczy -
dopiero, kiedy przyzwyczaiły się do nowej sytuacji, dostrzegłam zasmuconą twarz
Louisa. Musiał przyjść chwilę przed położeniem się spać, sądząc po mokrych włosach,
nieco przydużej, czarnej koszulce i dresowych spodniach.</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
-
Właź - burknęłam tylko, przecierając oczy dłońmi.</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Posłusznie
wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi. Ja w tym czasie zapaliłam stojącą
obok łóżka lampkę, żeby biedny Lou nie zgubił się po drodze. Usiadł na brzegu
łóżka, obok mnie. Cały czas wpatrywał się w swoje dłonie.<span style="text-indent: 37.5pt;"> </span><span style="text-indent: 37.5pt;">W ogóle nie nawiązywał kontaktu wzrokowego, co uznałam za trochę dziwne.</span><span style="text-indent: 37.5pt;"> </span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
-
Widziałem się dzisiaj z mamą - powiedział.</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Przewróciłam
oczami w teatralnym geście, dając mu do zrozumienia, że nie mam ochoty na
pogaduszki na jej temat. Odcięła się ode mnie. To ona zaczęła tę cichą wojnę,
chociaż nie zrobiłam nic złego. Jeżeli milczenie miało być ceną za miłość, to
ja zdecydowałam się już ją zapłacić. Dlaczego więc miałam słuchać co u niej,
kiedy wiedziałam, że nie obchodziło ją, co się ze mną działo? Faza smutku i
cierpienia z powodu wojny już mi przeszła. Chyba najzwyczajniej w świecie
zdążyłam się przyzwyczaić. Teraz byłam wściekła, że w ogóle kazała mi wybierać.</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
-
Mama cię nie zbywa. To znaczy, na początku chciała ci dać nauczkę, postawić na
swoim i tak dalej. Ale teraz... unikała cię, bo boi się z tobą porozmawiać -
tłumaczył, a ja milczałam, wpatrując się w sufit.</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
-
Boi się porozmawiać? Proszę cię - prychnęłam z pogardą. Jej zachowanie było
śmieszne i chyba każdy, kto o tym wiedział, myślał podobnie.</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
-
Any... - zaczął i urwał, jakby nie bardzo wiedział, jak ubrać to w słowa. -
Obiecałem jej, że powiem ci prawdę, bo ona nie potrafi. Powiedziała, że chciała
trzymać cię od tego z daleka, bo dużo ostatnio przeszłaś i zwyczajnie się o
ciebie martwi. Myślała, że wszystko się ułoży, ale okazało się... że nie da się
już tego naprawić - kontynuował. </div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
W
tym momencie w mojej głowie zapaliło się czerwone światło. Ogromny wykrzyknik,
którego nie sposób było ignorować, zajął honorowe miejsce wśród wszystkich
moich myśli. Mimo tego, że często się nie dogadywałyśmy, ona wciąż pozostawała
moją mamą. I choć mogłam jej wiele zarzucić i zwyczajnie przestać się
przejmować - nie potrafiłam.</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
-
Przestań owijać w bawełnę. Co się dzieje, Louis? - zapytałam, siadając bliżej
niego. Spojrzałam mu w oczy, czekając na dalszy ciąg.</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
-
Rodzice się rozwodzą - powiedział cicho.</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Zabrakło
mi słów.</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Wpatrywałam
się w Louisa z niedowierzaniem, z rozchylonymi ustami, wytrzeszczając na niego
oczy. Przez chwilę wydawało mi się, że to jakiś niepoważny, najgłupszy na
świecie żart. Ja <i>naprawdę</i> miałam nadzieję, że to<i> żart.</i> Ale jego
spokój... to, jak głaskał mnie po plecach, rzucając mi przepraszające
spojrzenie...</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
-
Od jak dawna... - zaczęłam, choć sama nie bardzo wiedziałam, o co chciałam
zapytać. - Od kiedy... Kiedy to się zaczęło? Od jak dawna wiesz? - zapytałam w
końcu, niemal oskarżając go tonem i spojrzeniem. Jakby był czemukolwiek winien.</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
-
To już trochę trwało - wyznał, znów wbijając wzrok w swoje dłonie. - Od kilku
miesięcy mieli problemy. Ja... dziwię się, że nie zauważyłaś. W końcu byłaś z
nimi w Paryżu, spędziliście razem tyle czasu... widywałem ich rzadziej, a wiedziałem,
że coś jest nie tak - wypalił.</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
To
brzmiało jak oskarżenie, ale postanowiłam nie brać tego do siebie.
Rzeczywiście... nie zauważyłam. Skupiałam się na sobie, na swoich problemach,
bo nie spodziewałam się, że oni też mogą jakieś mieć. Że po tylu latach jednak
można mieć siebie dosyć... Że po tylu latach można nagle pomyśleć o rozwodzie.</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
-
Mama mi tego nie powiedziała, ale... tak między nami... wydaje mi się, że tata
kogoś ma - szepnął, po czym pokręcił głową, jakby sam próbował wybić sobie ten
pomysł z głowy. - Ale to nie jest możliwe, prawda? Powiedz, że to niemożliwe -
zwrócił się do mnie, używając niemal błagalnego tonu.</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Pokręciłam
powoli głową.</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Nie posądziłabym o to taty. Rozwodzą się... - niemalże wyplułam te słowa - ...ale chyba nie zaczęliby tak szybko spotykać się z innymi ludźmi? - Ciężko było w to
uwierzyć. Jakoś do tej pory wydawało mi się, że tak pielęgnowana
miłość... Och! Takie problemy nie powinny dotyczyć ludzi, którzy byli ze sobą tak
długo, że zdążyli wychować już dwójkę dzieci! Rozstania są zarezerwowane dla
par, które dopiero zaczynają. Które nie znają się tak dobrze albo zwyczajnie do
siebie nie pasują. Jak można... po takim czasie?</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
-
Lou, nie możemy im jakoś pomóc? - zapytałam.</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
-
Wątpię, Any. Chciałbym, ale mama naprawdę robiła, co mogła, a i tak... To
ojciec zażądał rozwodu. Ona tego nie chciała, dlatego mam wrażenie, że... że to
jego wina. Że może jest ktoś trzeci - burknął.</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
-
Louis - zaczęłam ostrzegawczym tonem. - Przestań. To tylko twoje domysły... nie
oskarżaj go - stanęłam w obronie taty.</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Już
sama nie wiedziałam, co mnie bardziej zaskoczyło. Rozwód... czy może fakt, że
Louis z taką łatwością oskarża ojca o zdradę. Skąd w ogóle przyszedł mu do
głowy taki pomysł? Tata nigdy nie dał nam powodów, żeby źle o nim myśleć.
Był uczciwy, honorowy i kochający. Pielęgnował naszą rodzinę. Zawsze był obok,
kiedy mieliśmy jakieś problemy. Zawsze był... dla nas i służył dobrą radą, a
Louis ot tak go posądza?</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
-
Anya, ja go nie oskarżam. Ja tylko... to wszystko jest takie... porąbane. Byli
moim wzorem... to jak się do siebie zwracali, jak im na sobie
zależało przez całe życie. To wszystko wyglądało tak naturalnie. Dlaczego...
tak nagle? Coś musiało się wydarzyć! Przecież to nie mogło ot tak się zawalić! Jakby... jakby czas im się skończył i... teraz to wszystko przestało mieć sens
- żalił się, przecierając dłonią oczy.</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Było
mi przykro. Czułam smutek i rozczarowanie, zupełnie jak Louis. Nie mieściło mi
się to w głowie, że nasi rodzice mogli ot tak z siebie zrezygnować. A jednak...
to się działo. Ale w przeciwieństwie do mojego brata, w życiu nie oskarżyłabym
o nic ojca. Przypuszczenia Lou sprawiły, że zamiast zatopić się po uszy w
smutku, czułam wściekłość. Nie byłam zła na brata czy nawet tatę... byłam zła
na siebie, że gdzieś tam w głębi umysłu pojawiła się jednak ta zdradziecka
myśl... "<i>A może Louis ma rację?</i>" Szybko wyrzuciłam ją z głowy. Nie
chciałam w to wierzyć. Informacja o rozwodzie już i tak mnie wewnętrznie
rozbiła. Gdyby okazało się, że Louis mówił prawdę... chyba bym się nie pozbierała.</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Siedzieliśmy
w ciszy, przytulając się do siebie. Opłakiwaliśmy związek rodziców, wątpiąc w
prawdziwą miłość i szczęście. Pocieszaliśmy siebie nawzajem, próbowaliśmy jakoś
przetrwać ten życiowy sztorm. I choć wiedziałam, że jutro musiało kiedyś nadejść, modliłam się, by chociaż przyszło z opóźnieniem i dało nam czas, na pozbieranie myśli i ustabilizowanie rozchwianych do granic możliwości emocji.</div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<div align="center" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<span style="font-size: 11pt;">*</span></div>
<div align="center" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<span style="text-indent: 0px;"> </span><a href="https://www.youtube.com/watch?v=ijE1JPQSTVo" style="font-family: 'Edwardian Script ITC'; font-size: 27px; line-height: 31px; text-indent: 0px;" target="_blank">Muzyka</a></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<u1:p><br />
<!--[if !supportLineBreakNewLine]-->
<!--[endif]--><o:p></o:p></u1:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: "Freestyle Script"; font-size: 20.0pt; line-height: 115%;">Anya<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
Zasnęłam nad ranem, koło czwartej, kiedy na dworze zrobiło
się jasno, a ptaki zaczynały już rozgrzewać swoje śliczne głosy, co doskonale
było słychać przez uchylone okno. Ostatnie, co pamiętałam, to moment, w którym
Louis się przebudził (zazdrościłam mu, że potrafił zasnąć) i wyszedł z pokoju.
Po jakimś czasie wreszcie udało mi się zmrużyć oczy, choć sen raczej był
płytki. Budziłam się co kilka godzin, myślami znów wracałam do rozwodu.<o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
Obudziłam się o jedenastej. Moje samopoczucie pozostawiało
wiele do życzenia, w końcu spałam coś około sześciu godzin z przerwami - prawie
jak w dni szkolne. Szybki, orzeźwiający prysznic, ładne ubrania i staranny
makijaż sprawiły, że przynajmniej nie wyglądałam tak fatalnie, jak się czułam.
Oprócz tego, że opuchlizna po nocnym płaczu jeszcze nie zeszła, wczorajszy
wieczór nie pozostawił na mnie więcej znaków szczególnych. Dla kogoś z
zewnątrz byłam wciąż tą samą, neutralną, choć raczej beztroską Anyą Tomlinson.
Postanowiłam, że tak właśnie ma zostać. Nikt miał nie dostrzec, że stało się
coś złego. Nawet Niall, którego jak zwykle nie chciałam obarczać rodzinnymi
problemami. Ostatnio wydarzyło się już o kilka dramatów za dużo, o których
niestety wiedział. Pewnie od dawna już krzywo patrzył na moich bliskich, choć
zazwyczaj nie dawał tego po sobie poznać. Nie chciałam dawać mu więcej
pretekstów do ponownego oddalenia się ode mnie. Teraz, przy rozwodzie rodziców,
chyba doszczętnie by mnie to załamało.<o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
Ku mojemu zdziwieniu, Horan już o wszystkim wiedział.
Oczywiście, nie powiedział mi tego wprost. W końcu chyba nikt o zdrowych
zmysłach nie zacząłby rozmowy, wspominając na wstępie o rozwodzie rodziców
swojej dziewczyny. Wnioskowałam raczej po jego zachowaniu - przez cały dzień
był zadziwiająco taktowny, delikatny i uroczy. Owszem, Nialler zawsze był
delikatny i uroczy, ale tym razem dodatkowo nie odstępował mnie na krok od
samego rana. Co więcej, traktował mnie, jakbym była z porcelany i mogła
roztrzaskać się na kawałeczki przy każdym najmniejszym dotyku, co niemal od
razu rzuciło mi się w oczy. Dziwiło mnie, że chłopacy jak co dzień poszli na
próbę, kiedy on wylegiwał się ze mną na kanapie przed telewizorem. Na pytania o
pracę rzucał zdawkowe odpowiedzi, w kółko powtarzając, że ubłagał dzień wolny,
bo tego potrzebował, a nie ze względu na mnie. Wiedziałam, że tak naprawdę
robił to dla mnie, a kłamał, żebym nie poczuła się winna. To było naprawdę
wspaniałe z jego strony, że dotrzymywał mi towarzystwa, próbując wszystkiego,
żeby tylko odciągnąć mnie od rozmyślań na temat rodziców.<o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
Leżeliśmy na moim łóżku, ciesząc się sobą, kiedy rozdzwonił
się jego telefon. Nie miałabym mu za złe, gdyby odebrał, on jednak zignorował
irytujące dźwięki jakiegoś radosnego utworu, skupiając swoją uwagę na mnie. Po
raz kolejny zaimponował mi swoim zachowaniem - chyba nawet nie wiedział, jak
mnie tym zachwycił. Niestety, telefon jednak nie przestawał dzwonić. Ktoś był
naprawdę uparty albo sprawa była aż tak poważna, że za trzecim razem Niall
warknął z irytacji, sięgając po komórkę, gdy wreszcie kazałam mu sprawdzić, co
się dzieje, bo sama nie mogłam już słuchać tej głupiej melodii. <o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
Przybrał tak poważny wyraz twarzy, że autentycznie mnie
wystraszył. Zmarszczył brwi i odebrał, przez cały czas unikając mojego
spojrzenia. Właściwie, to oprócz zwyczajnego "<i>halo?</i>", nic
więcej nie powiedział. To osoba po drugiej stronie cały czas mówiła, wręcz
krzyczała. Słyszałam kobiecy głos, choć Nialler zapobiegawczo ściszył dźwięk.
Patrzyłam na niego z zaciekawieniem, zastanawiając się, do kogo ten głos może
należeć. Miałam w głowie tylko jedną odpowiedź. Czy Niall właśnie przerwał
nasze słodkie chwile, żeby porozmawiać z Demi?<o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
- Nie, nie zapomniałem - odezwał się wreszcie, jednak
kobieta zdawała się go nie słyszeć. Krzyczała dalej, kiedy on bezskutecznie
próbował jej przerwać. - Pamiętam! - warknął, po czym zacisnął wargi. Wyglądał
na wściekłego i zdesperowanego. Westchnęłam, spoglądając w sufit. - Będę. Tak,
będę. No, cholera jasna, mówię, że będę! - krzyknął i rozłączył się, chociaż
kobieta jeszcze nie skończyła zdania.<o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
Przez chwilę trwaliśmy w ciszy. Ja nie miałam nic do
powiedzenia, a Niall zwyczajnie nie wiedział, od czego zacząć. Minęło kilka
sekund, nim wreszcie trochę spuścił z tonu - nie zaciskał już ust i nawet nie
wyglądał, jakby chciał roztrzaskać telefon na kawałki. Oddychał głęboko,
uspokajając się. Skorzystałam z chwili jego nieuwagi, kiedy na dłuższy czas
zamknął oczy, i zaczęłam całować go po szyi. Miałam nadzieję, że w ten sposób
trochę się zrelaksuje i wreszcie wróci na ziemię, wróci do mnie. On tylko
westchnął i przechylił lekko głowę, dając mi lepszy dostęp do najbardziej
wrażliwych miejsc.<o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
Po dość krótkiej chwili odsunęłam się od niego. W nagrodę
dostałam słodkiego buziaka, który zdecydowanie przerodziłby się w długie,
romantyczne chwile, gdyby Horan nie zdecydował się wreszcie na rozmowę. Kiedy
spojrzałam w jego oczy, zrozumiałam, że to dla niego ważne, więc po prostu
pozwoliłam mu mówić, choć tak naprawdę nie miałam ochoty słuchać.<o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
- Zadzwoniłem do menadżera, że nie będzie mnie na próbie,
ale wyleciało mi z głowy, że byłem umówiony na spotkanie - powiedział.<o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
- Spotkanie? - podłapałam temat.<o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
<u1:p>- Tak... z Demi - wyjaśnił jak gdyby nigdy nic.<o:p></o:p></u1:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
<u1:p>Wściekłość zajęła moje serce szybciej, niżbym się tego
spodziewała. W kilka sekund spojrzenie pełne miłości zmieniło się w spojrzenie
seryjnego mordercy, który z chęcią dokonałby kolejnego zamachu. Niall szybko
zorientował się, że nadepnął na minę i posłał mi przepraszający uśmiech, jakby
to miało w jakikolwiek sposób mnie udobruchać. Samo wspomnienie o Demi
przyprawiało mnie o mdłości. Za każdym razem, kiedy Niall wymawiał jej imię,
miałam ochotę wrzeszczeć.<o:p></o:p></u1:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
<u1:p>- To ma być takie krótkie spotkanie w kawiarni i spacer w
jakimś bardzo publicznym miejscu, żeby reporterzy mieli do nas dobry dostęp -
kontynuował. - Zaplanowaliśmy je na dzisiaj, na osiemnastą. Ma trwać dwie
godziny.<o:p></o:p></u1:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
<u1:p><i>Jeszcze chwila, a dojdzie do rękoczynów!</i>, krzyknęłam w myślach.<o:p></o:p></u1:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
- Mieliśmy plany - burknęłam w odpowiedzi. - Dzisiejszy
wieczór planowaliśmy ponad tydzień temu... jakim cudem - próbowałam nie
podnosić głosu, ale gniew potęgował z każdą kolejną sekundą - zaplanowałeś dwa
spotkania na jeden wieczór? Dlaczego, ja się pytam, umówiłeś się z Demi,
zapominając o nas!<o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
- Anya, spędziliśmy razem cały dzień! Wyjdę na dwie godziny
i zaraz do ciebie wracam. Czemu robisz z tego taki problem? - zapytał, czym
prawie doprowadził mnie do furii.<o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
Podniosłam się z łóżka i wyszłam z pokoju, zostawiając go
zakłopotanego i chyba również dość wkurzonego. Podążył za mną. W korytarzu
złapał mnie za rękę, zmuszając do konfrontacji.<o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
- Dzisiejszy wieczór miał być wyjątkowy. Planowaliśmy go
prawie dwa tygodnie, a ty chcesz zostawić mnie samą...<span class="apple-converted-space"> </span><i>dla Demi</i>?! - krzyknęłam,
spoglądając na niego prawie z nienawiścią. Byłam rozczarowana, rozgniewana i
zdecydowanie miałam go już dość jak na jeden dzień.<o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
- Zrezygnowałem z próby i spotkania z fanami, żeby być przy
tobie, a ty nawet nie doceniasz...<o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
- Przestań!<o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
- ...moich starań? - podniósł głos, żeby mnie przekrzyczeć.
- To tylko cholerne dwie godziny! Nic wielkiego! Urwę się wcześniej i szybko do
ciebie wrócę, o co ci chodzi?!<o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
- Nie chcę, żebyś wracał! Idź na spotkanie z Demi, nie
krępuj się! Nie. Wracaj.<o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
Wyrwałam nadgarstek z jego dość mocnego uścisku i
odwróciłam się na pięcie. Zbiegłam po schodach. Słyszałam za sobą jego kroki,
chyba zeskoczył z ostatnich schodków, bo usłyszałam głośny huk. Jakoś nie
obchodziło mnie, czy coś mu się stało. Byłam wściekła, że zrezygnował z naszego
wieczoru, dla spotkania z Lovato. Miałam wrażenie, że wcale nie zapomniał, że
zrobił to specjalnie. Po co? Żeby sprawdzić moją wytrzymałość? Miałam dość jego
pseudo-związku z Demi, który zdawał się nie kończyć. Tolerowałam to, dopóki ich
spotkania nie zaczęły kolidować z naszymi. Nie podobało mi się, że stałam się
dla niego mniej ważna. Kiedyś dla naszej randki rzuciłby wszystko, dzisiaj nie
potrafił.<o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
Po raz kolejny złapał mnie za nadgarstek. Odwróciłam się do
niego, obrzucając groźnym spojrzeniem. Zerknęłam na jego dłoń. Szybko
poluźnił uścisk, chyba wreszcie zrozumiał, że wcale nie żartowałam.<o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
- Any, nie mówisz poważnie, daj spokój - zaczął nieco
spokojniej. <o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
- Jeżeli ona jest ważniejsza, idź! Nie chcę cię na razie
widzieć, Horan! - Na dźwięk swojego nazwiska, delikatnie się wzdrygnął. - Idź i
nie wracaj - warknęłam. <o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
Tym razem już za mną nie poszedł. <o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
Nawet nie założyłam butów - wzięłam je do ręki i wyszłam z
domu, zatrzaskując za sobą drzwi. <o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: center; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
*</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
Szłam przed siebie, bez żadnego celu. Potrzebowałam
samotności i spokoju, a jednocześnie bardzo chciałam się z kimś zobaczyć. Z
kimś innym niż Niall, do którego chwilowo pałałam delikatną nienawiścią. Dobrze
wiedziałam, że niedługo mi przejdzie i zapewne będzie mi głupio, że tak po
prostu wybiegłam z domu. Niestety w ciągu jednej doby nazbierało mi się za
wiele negatywnych emocji - chciałam się jakoś odciąć od wszystkiego, co psuło
mi humor, a Demi była zdecydowanie jedną z głównych przyczyn. Gdzieś na równi z
moją matką, która zamiast ze mną porozmawiać, ucieka od problemów... niczym
nastolatka. Czasem wydawało mi się, że nawet ja potrafię podejmować lepsze decyzje
od niej.<o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
Kiedy wpatrywałam się w ekran telefonu, zastanawiając się
co dalej, do głowy od razu wpadł mi pomysł spotkania się z Lukiem. Równie
szybko dotarło do mnie, że nie powinnam tego robić. Mieszać w głowie
Lukowi tylko po to, żeby wzbudzić w Niallu zazdrość. Moje relacje z Hemmingsem
wreszcie uległy poprawie - naprawdę chwilowo przestał o mnie zabiegać. Był obok
tylko jako przyjaciel i starał się nie przekraczać granic. Czasem nawet do
przesady - w końcu od wieków się przytulaliśmy i nigdy nie mieliśmy problemu z
okazywaniem sobie przyjaźni. Teraz za każdym razem widzę, jak się waha i
kalkuluje czy powinien. Wtedy ja przejmuję stery i zwyczajnie go obejmuję. Drobny, nic nie znaczący gest.<o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
Telefon rozdzwonił się w mojej dłoni, prawie przyprawiając
mnie o zawał serca. Wypuściłam go z ręki prosto na betonowy chodnik. Z przerażeniem
rzuciłam się urządzeniu na pomoc - na szczęście nie wyglądało to najgorzej -
działał, ale miał bardzo nieprzyjemnie wyglądającą rysę, idącą przez połowę
ekranu. Zaklęłam w duchu. Dostałam go od brata na dobry początek życia po
liceum, a po dwóch miesiącach użytkowania już zdążyłam go zmasakrować.<o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
- Louis mnie zabije... - szepnęłam do siebie, oglądając
telefon ze wszystkich stron. Modliłam się, żeby rysa była jedynym problemem.<o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
Przez chwilę nienawidziłam tego, kto do mnie zadzwonił w
tak niespodziewanym momencie. Dopiero kiedy dostrzegłam po raz kolejny imię
Junsu na wyświetlaczu, trochę spuściłam z tonu. Akurat jemu potrafiłam wiele
wybaczyć - chyba jeszcze więcej, niż Marisol, ze względu na wspólną historię z
Paryża i wypadek. Cały czas gdzieś tam w środku miałam poczucie winy, a ta
dziwna myśl, że to ja powinnam leżeć wtedy w śpiączce, a nie Junsu, wciąż była
dość przytłaczająca. Na prośbę przyjaciela postanowiłam jednak wyrzucić te dziwne
myśli z głowy i nigdy więcej nie wracać do tematu. Tak, jakby nic się w ogóle
nie wydarzyło.<o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
- Anya! - rzucił wesołym tonem. Zawsze zastanawiało mnie,
skąd brał tyle radości i szczęścia. Kiedyś nawet go o to zapytałam, ale
powiedział, że to sekret, którego nigdy nie zdradzi. - Co słychać? <o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
- Junsu! Prawie zabiłeś mój telefon, ale to nic! -
odpowiedziałam. Jego cichy śmiech sprawił, że wreszcie się uśmiechnęłam.<o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
- Jestem w twojej części Londynu. Spotkamy się? - zapytał.<o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
Moja część Londynu - brzmiało komicznie, ale zdecydowanie
mi się spodobało.<o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
- Powiedz gdzie i o której, to może to przemyślę.<o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<br /></div>
<div align="center" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
*<o:p></o:p></div>
<div align="center" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<span style="text-indent: 0px;"> </span><a href="https://www.youtube.com/watch?v=blmQkSL9RtY" style="font-family: 'Edwardian Script ITC'; font-size: 27px; line-height: 31px; text-indent: 0px;" target="_blank">Muzyka</a></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: 'Freestyle Script'; font-size: 20pt; line-height: 115%; text-align: center;">Niall</span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Freestyle Script"; font-size: 20.0pt; line-height: 115%;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
Jak na złość, kumple wrócili z dzisiejszej próby niespotykanie wcześnie.
Miałem nadzieję, że uda mi się ulotnić jeszcze przed ich powrotem. Nie
musiałbym wtedy niczego tłumaczyć. Oczywiście istniał cień nadziei, że o nic
nie zapytają, ale cóż... Prędzej świnie zaczną latać, niż oni przestaną wtykać
nos w nie swoje sprawy.<o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
- Gdzie Anya?<o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
Nawet nie zwróciłem uwagi na to, kto konkretnie zadał to
pytanie. Udawałem totalnie pochłoniętego telefonem, jakby od tego miała zależeć
przyszłość naszego świata. Strzeliłem minę typu <i>jestem cholernie zajęty</i>, <i>więc
dajcie mi spokój,</i> na którą chyba nawet nie zwrócili uwagi.<o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
- Nie wiem - burknąłem.<o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
- Co jej znowu zrobiłeś? - Tym razem miałem pewność, że
pytanie zadał Louis. Zagrodził mi drogę, kiedy próbowałem przedostać się z
kuchni do salonu. Zmuszony, spojrzałem na niego znad komórki. - Dobrze wiesz,
że teraz nie...<o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
- Wiem - odpowiedziałem zdawkowo. - Wszystko mi pięknie
wytłumaczyłeś z samego rana, nie musisz się produkować.<o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
- Horan, do cholery, dałem ci jedno proste zadanie:
pilnować jej - warknął Louis, zwracając na siebie uwagę reszty. Wyglądali na
lekko niedoinformowanych. Lou wpakował się w sam środek tego bagna, które sam
stworzył.<o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
- To dlatego nie było cię na próbie? <o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
- Czemu o niczym nie wiemy?<o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
- Co się dzieje?<o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
Miałem nadzieję, że podczas ich konwersacji uda mi się
jakoś opuścić pokój. Jednak Louis zapobiegawczo złapał mnie za ramię, jakby
bardzo chciał mnie mieć przy sobie.<o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
- Nic, później wam wyjaśnię. Horan, na górę, raz - warknął
i popchnął mnie w stronę schodów. Cóż, jakby nie patrzeć, udało mi się w
końcu wydostać z kuchni. Niestety, pod czujnym okiem Tomlinsona, który właśnie
po uszy wpadł w rolę opiekuńczego, starszego brata. Czasem nawet zaczynał mi
przypominać ojca - stanowczego, poważnego, nieznoszącego sprzeciwu.<o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
- Co się stało? - od razu zaczął rozmowę, kiedy weszliśmy
do jego pokoju. Wzruszyłem ramionami, a on w odpowiedzi spiorunował mnie
wzrokiem. Nie lubiłem, kiedy tak na mnie patrzył. Jakbym był chodzącym
rozczarowaniem, w dodatku największym, jakie w życiu widział.<o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
- Pokłóciliśmy się - burknąłem, choć nie widziało mi się
wszystkiego opowiadać. Chyba miałem prawo zachować to dla siebie? Trochę
prywatności nie zaszkodziłoby w tym domu wariatów. - Nieważne, Louis. Anya
pewnie niedługo wróci, to sobie z nią porozmawiasz. Ja nie mam ochoty o tym
mówić. Jestem na nią wściekły. Mam już dość jej chorej zazdrości - dodałem.<o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
- Znowu chodzi o Demi? Ja pierdolę... Niall!<o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
- Co?! Dlaczego od razu zakładasz, że to wszystko moja
wina? - podniosłem głos. Chyba nikt nie lubi być oskarżany przez przyjaciół,
prawda? - To Anya przesadza. Ja nic nie zrobiłem - broniłem się.<o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
- Tak? To dlaczego nie chcesz wyjaśnić, co się stało? Skoro
nic nie zrobiłeś...<o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
- Bo mam dość zdawania ci relacji z naszego związku! -
wybuchnąłem. Wcale nie chciałem go zranić. Zwyczajnie mnie to wszystko
przytłoczyło i... słowa popłynęły, nim zdążyłem ugryźć się w język.<o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
Louis wyglądał na zranionego. Zdecydowałem jednak, że nie
będę przepraszał. Tak naprawdę nie miałem za co. Powiedziałem prawdę - kontrola
starszego brata mogła dać w kość, kiedy po każdej kłótni trzeba było się
tłumaczyć. Dlaczego, jak, kiedy? To były nasze sprawy, nie jego!<o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
- Daj nam trochę przestrzeni, Louis - wytłumaczyłem.<o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
- Tobie nie można dawać przestrzeni, bo zaraz wszystko
psujesz, a później jęczysz nam za uszami, że żałujesz, że chcesz ją z powrotem,
że spieprzyłeś! - warknął. - Ja tylko próbuję ci pomóc, bo twoje błędy są
czasem tak idiotyczne, że nawet dziecko szybciej by załapało, że robi coś nie
tak - dodał nieco drwiącym tonem. <o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
Skrzywiłem się. Jakoś do tej pory nie pomyślałem, że robię
coś nie tak. Dlaczego od razu na mnie naskoczył, kiedy nawet jeszcze nic nie wiedział? <o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
- Jak mi powiesz, co zbroiłeś, to może pomogę ci to
naprawić - wyjaśnił, a ja westchnąłem w odpowiedzi.<o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
- Nic nie popsułem... obraziła się, bo zapomniałem, że mam
wieczorem to sfingowane spotkanie z Lovato, a dzisiaj mieliśmy spędzić trochę
czasu razem z Ans - powiedziałem wreszcie. - Nie mogę odwołać tego spotkania, bo to
nasi menadżerowie ustalają terminy, a my się mamy ich trzymać. Tłumaczę Any
dzień po dniu, że nie cieszy mnie czas spędzony z Demi, ale ona nie rozumie.
W dodatku z<span style="text-align: start;">robiła się tak bardzo
wybuchowa, że czasem nie daję już rady! Jakbym żył z dwoma, a nie z jedną Anyą.
Ta pierwsza... jest naturalna, beztroska, urocza... taka zwyczajna. Ta druga?
Wiecznie się wścieka, ciągle jest zazdrosna i próbuje mnie kontrolować.</span><o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="text-align: start;">Louis przez chwilę się we
mnie wpatrywał, nie mówiąc słowa. Zbierał myśli? Zastanawiał się, czy już mi
przyłożyć, czy zostawić to na deser? Może nawet mnie nie słuchał? Po chwili
wreszcie wrócił do rzeczywistości, pokręcił głową i zaczął prowadzić swój
wykład jako "<i>facet, który trochę zna się na związkach</i>".<br />
<!--[endif]--><o:p></o:p></span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="text-align: start;">- Wyidealizowałeś sobie Any,
a teraz, kiedy wreszcie dostrzegasz jej wady, trochę zaburzył ci się obraz -
stwierdził rzeczowym tonem. Poczułem się, jakbym rozmawiał z psychologiem, a
nie z przyjacielem. - Anya ma temperament, często najpierw reaguje, a później
myśli i żałuje. Lubi stawiać na swoim, nie cierpi kiedy ktoś się z nią nie
zgadza. Bywa uparta i po prostu... dziwna. - Kiedy dostrzegł moje zdziwienie,
wyjaśnił: - Próbuję pokazać ci jej wady. Nie możesz wiecznie udawać, że ich nie
ma. Ty też masz swoje i Anya pewnie dobrze o nich wie, ale je<span class="apple-converted-space"> </span><i>toleruje</i>. Poznaj ją wreszcie<span class="apple-converted-space"> </span><i>naprawdę</i>, nie w twoich
wyobrażeniach. A co do Demi, ja też bym się wkurzył, gdybym był na miejscu An,
więc lepiej szybko zdecyduj, co jest dla ciebie najważniejsze - zakończył,
pozostawiając mnie w totalnym szoku. Kiedy mój przyjaciel tak zmądrzał?<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<span style="text-align: start;"><br />
<!--[if !supportLineBreakNewLine]--><br />
<!--[endif]--><o:p></o:p></span></div>
<div align="center" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<span style="text-align: start;">*<o:p></o:p></span></div>
<div align="center" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<span style="text-indent: 0px;"> </span><a href="https://youtu.be/i4Zac7DV-nk?t=116" style="font-family: 'Edwardian Script ITC'; font-size: 27px; line-height: 31px; text-indent: 0px;" target="_blank">Muzyka</a></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<span style="text-align: start;">
<!--[endif]--><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: "Freestyle Script"; font-size: 20.0pt; line-height: 115%;">Ines<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="text-align: start;">- Co ty w nim widzisz? -
zapytała Caroline, lustrując wzrokiem Luka Hemmingsa, który wygłupiał się z
resztą zespołu. - Boże, zachowują się jak dzieci - burknęła, spojrzeniem
przekazując mi swoje zniesmaczenie.<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="text-align: start;">- Zupełnie nic. To znaczy...
dobrze wygląda, ale nic poza tym - wyjaśniłam, wzruszając ramionami.<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="text-align: start;">- To dlaczego to robisz?<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="text-align: start;">- Jak to... - zdziwiłam się.
Myślałam, że zdążyła już pojąć, o co mi chodzi. Czasem miałam wrażenie, że jest
dwa razy głupsza, niż się wydaje. Westchnęłam. - Luke to przyjaciel Anyi. A ja
zrobię wszystko, żeby Anya cierpiała. Więc odbiorę jej kogoś, na kim jej zależy
i postaram się, żeby czuł do niej to samo, co ja. Nienawiść. Niall by się na to nie nabrał, ale Luke? - prychnęłam. - To boli, kiedy
twój przyjaciel zaczyna się od ciebie oddalać i w pewnym momencie... staje się
twoim wrogiem - powiedziałam z uśmiechem.<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="text-align: start;">Mój plan wyglądał idealnie.
Cieszyło mnie, że mogłam o nim komuś powiedzieć. To, że Caroline i tak zdawała
się do końca nie rozumieć, nawet mnie bardzo nie zdenerwowało.<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
- Może... może jednak wreszcie odpuścisz?<o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
Posłałam jej nienawistne spojrzenie.<o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
- Jeżeli sądzisz, że daruję jej zrujnowanie naszych marzeń,
to chyba coś ci się poprzestawiało w głowie - warknęłam, mierząc ją
spojrzeniem. - Nigdy więcej o to nie pytaj, bo skończysz jak Venia - dodałam.<o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
Próbowałam ją nastraszyć, bo tak naprawdę nie chciałam jej
stracić. Venia już zrezygnowała z przyjaźni - opuściła zespół i poszła swoją
drogą, na odchodne rzucając mi kilka nieprzyjemnych słów. Okazało się, że od
dawna widziała we mnie<span class="apple-converted-space"> </span><i>wrogo
nastawioną sukę, która manipuluje ludźmi i próbuje wszystkich pod siebie
ustawiać</i>. Cóż, lepiej było mi bez niej, skoro i tak nie miałam w niej
żadnego oparcia. Nie chciałam jednak zostać całkowicie sama, więc próbowałam
chociaż zyskać lojalność Caroline, która pomimo swojego niskiego ilorazu
inteligencji, była niesamowicie współczująca i bezinteresowna. Te niepotrzebne
uczucia sprawiały, że była... miękka. Nie chciała krzywdzić Anyi, co trochę
krzyżowało mi plany.<o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
- Okey - odpowiedziała cicho.<o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
Na szczęście była bardziej uległa od Veni, co
rekompensowało mi jej słabość.<o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
Uśmiechnęłam się do niej, siląc się na szczerość. Chciałam,
żeby widziała we mnie przyjaciela, a nie wroga. W końcu musiałam mieć kogoś do
pomocy.<o:p></o:p></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 37.5pt;">
<u1:p>
</u1:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">~*~</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<img src="http://33.media.tumblr.com/tumblr_m5lodnXTk81roruow.gif" height="200" width="400" /></div>
<div class="MsoNormal">
#NU_ff</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<i>Hej kochani! Niestety jak zwykle jestem spóźniona - miało być wczoraj, jest dzisiaj, ale tym razem to wszystko przez brak weny. Pracowałam pół nocy, żeby to jakoś wyglądało. I w tym miejscu chciałabym Was przeprosić za to coś powyżej >..< nie jestem szczególnie zadowolona z tego rozdziału. Ostateczną ocenę pozostawiam jednak Wam.</i><br />
<i>(W aktualnościach są informacje o nowych rozdziałach, zapraszam do nowej zakładki)</i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<b><i>Teraz uwaga! </i></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<i>Pytanie za sto punktów! </i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<i>Wasza ulubiona postać? Kto i dlaczego? :3 </i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<i>Do zobaczenia wkrótce,</i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<i>Love ya all <3</i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<i>Martis.</i></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
</div>
</div>
</div>
Martishttp://www.blogger.com/profile/00031033110772366437noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-4970153523569852057.post-30291873479445004972015-05-29T19:12:00.001+02:002015-05-31T17:28:50.706+02:00Rozdział IX: Róża dla przyjaciela<div style="text-indent: 50px;">
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="text-indent: 0px;"> </span><a href="https://www.youtube.com/watch?v=6XhsR63oZeY" style="font-family: 'Edwardian Script ITC'; font-size: 27px; line-height: 31px; text-indent: 0px;" target="_blank">Muzyka</a></div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Freestyle Script"; font-size: 20.0pt; line-height: 115%;">Anya<o:p></o:p></span></div>
Tego wieczoru Luke wyszedł zaledwie kilka minut po
wręczeniu mi róży i wygłoszeniu całej, na pewno bardzo skrupulatnie
przygotowanej, mowy. Nawiasem mówiąc, byłam ciekawa, jak długo się nad tym
wszystkim zastanawiał. Nie widzieliśmy się przez prawie trzy tygodnie, więc
miał naprawdę dużo czasu na przemyślenie wszystkiego. Nie było nawet mowy o
przyjściu pod wpływem impulsu.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Jego wizyta była zaskoczeniem nie tylko dla mnie. Louis i
reszta co prawda z początku nie zachowywali się jakoś szczególnie nieprzyjaźnie
wobec niego, mimo wszystko atmosfera zrobiła się tak gęsta, że można było kroić
ją nożem. Luke przywitał ich ogromnym uśmiechem, który spełzł mu z twarzy
równie szybko, jak się pojawił. Nieprzychylność przyjaciół mojego chłopaka
chyba wywołała w nim wiele sprzecznych emocji, bo biedak nie miał pojęcia, jak
właściwie powinien się zachować. Tak naprawdę jedyną osobą, która jakoś
tolerowała go poza sceną i poza kulisami, był mój brat, zważywszy na to, że
znał go od dobrych kilku lat. Liam, gdy tylko złapał kontakt wzrokowy z
Hemmingsem, najzwyczajniej w świecie odwrócił wzrok, zdziwiony aurą szczęścia,
jaką blondyn roztaczał na co najmniej kilometr. Zayn tylko machnął mu ręką na
przywitanie, mamrocząc jakąś grzecznościową formułkę. Harry uśmiechnął się dość
nerwowo, ale nie do Luka, tylko do mnie, nie odzywając się nawet słowem.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Fakt, że Niall nie wrócił z chłopakami, trochę mnie
zmartwił. Odkąd rano wyszedł na nagrania, o niczym tak nie marzyłam, jak o
ponownej rozmowie. Przez to, że nie widywaliśmy się przez ostatnie kilka
miesięcy, teraz miałam ochotę spędzać z nim każdą wolną chwilę. Niestety
obydwoje mieliśmy swoje obowiązki - ja naukę, on zespół. Nie chciałam przerywać
mu w pracy, dlatego z niecierpliwością czekałam, aż pojawi się w domu.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<i>Dlaczego go nie ma?</i><span class="apple-converted-space"> </span><i>Czy stało się coś niedobrego? Czy mówił dokąd idzie i kiedy
wróci? Kazali mu zostać dłużej na nagraniach? A może poszedł spotkać się z
Demi? Czy... znowu mnie zdradza?</i><u1:p></u1:p><o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
W głowie miałam tyle pytań, że nie mogłam się zdecydować,
które zadać chłopakom. Właściwie, to nie wiedziałam czy bardziej martwiłam się
tym, gdzie w ogóle jest, czy faktem, że może być teraz z Demi. Nim zdążyłam
jednak cokolwiek powiedzieć, Luke odezwał się pierwszy, poniekąd
zaskakując nas wszystkich.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Będę już leciał. Cieszę się, że mogliśmy chwilę pogadać.
- Zanim właściwie zareagowałam, wyciągnął rękę w moją stronę. Ten dziwny,
drętwy uścisk dłoni był chyba ostatnim gestem, jakiego się spodziewałam. Z
drugiej strony, obecność czwórki bacznie mu się przyglądających chłopaków
zrobiła swoje. Nie odważył się mnie przytulić, co trochę mnie rozbawiło.
Ciekawe co by się stało, gdyby kumple Luka także tutaj byli. Przytuliłby mnie
czy również zachowałby się w ten sposób, żeby nie robić problemu?<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Dopiero przyszedłeś. Nie wygłupiaj się, wejdź chociaż na
chwilę - zaoponowałam, kiwając głową w stronę salonu.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Nie chcę się narzucać. Jest już późno - odpowiedział z
przekonaniem, choć w jego oczach widziałam zupełnie coś innego.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Luke nie chciał wcale wracać do domu. Przyszedł, by
spędzić ze mną trochę czasu. Zwłaszcza, że świętowaliśmy tę chorą rocznicę
pamiętnego dnia, w którym wyznałam mu miłość. Chciał trochę porozmawiać, jak za
starych dobrych czasów. I ja również miałam na to ochotę. Widziałam jednak
porozumiewawcze spojrzenia, które raz po raz wymieniali między sobą kumple
Nialla. Luke także to zauważył, dlatego czym prędzej chciał się ulotnić. Nie
mogłam mu się dziwić, bo sama zaczynałam mieć dość tej atmosfery po zaledwie
kilku minutach.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Miłej nocy - dodał Hemmings, posyłając mi przepraszający
uśmiech.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Dobranoc, Lukey - odpowiedziałam mu, na co trochę się
zmieszał. Chyba używanie zdrobnień w takiej sytuacji rzeczywiście nie było
odpowiednie. Usłyszałam prychnięcie Liama, który z niedowierzaniem kręcił
głową. Szepnął coś do Harry'ego, który tylko mruknął w odpowiedzi.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Gdy Luke zniknął w mroku nocy, wreszcie odważyłam się
odezwać do reszty.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Zachowujecie się gorzej niż baby - rzuciłam oschle,
wchodząc do domu. Na dworze nie było jakoś szczególnie zimno, w końcu jeszcze
mieliśmy końcówkę lata. Mimo wszystko trochę zmarzłam, dlatego od razu ruszyłam
w stronę kuchni, by zrobić sobie ciepłej herbaty.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Wydaje ci się - burknął Liam, biorąc sobie ze stołu
jabłko. Ugryzł je, po czym z pełnymi ustami dodał: - Robimy to dla Horana.
Nie mamy obowiązku lubić Hemmingsa poza sceną.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Nie macie obowiązku nienawidzić go ze względu na
Nialla - stwierdziłam, wlewając wodę do czajnika.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Kto mówi, że go nienawidzimy? Po prostu nie skaczemy z
radości na jego widok i nie mówimy do niego<span class="apple-converted-space"> </span><i>Lukey<span class="apple-converted-space"> </span></i> - wtrącił Harry, wyrywając
jabłko z ręki Liama i nadgryzając je bez pytania. Oddał je właścicielowi, uśmiechając
się radośnie. Payne nie wyglądał na zadowolonego, jednak nie odezwał się słowem.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Niall nie powinien się tak nim przejmować - zmieniłam
trochę temat. Zaczęłam szperać w szafkach, szukając smakowej herbaty. Smak
wiśni i truskawek był moją słabością.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Facet przyniósł ci różę - burknął Louis, pierwszy raz
wtrącając się do rozmowy na temat Luka.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Do tej pory zazwyczaj trzymał się na uboczu, bo jak wszyscy
dobrze wiedzieliśmy, naprawdę go lubił. Wciąż pamiętałam, jak się ucieszył,
kiedy kilka lat temu powiedziałam mu, że czuję coś do Luka. Louis przyzwyczaił
się do jego obecności. To było wiadome dla wszystkich, że ja, jego mała
siostrzyczka, w każdej sytuacji mogłam liczyć na pomoc Hemmingsa, gdyby Tommo
nie było obok. Co więcej, Luke potrafił mnie podnieść na duchu samym
byciem w pobliżu, kiedy rozweselanie mnie zajmowało Louisowi jakieś
kilkanaście do kilkudziesięciu minut. To, że ktoś tak dobrze się mną opiekował,
cieszyło go. Dodatkowo, sam naprawdę lubił z nim rozmawiać, przez co trudno mu
było znielubić Luka po wielkiej akcji z moim złamanym sercem po jego wyjeździe.
Louisowi wydawało się, że przyczyną mojego złego humoru nie było
nieodwzajemnione uczucie, tylko sam wyjazd Hemmingsa. Fakt, że więcej go nie
zobaczę i będę za nim tęsknić. Wmawiał to sobie i mnie, bo tak mu było
wygodniej. Nigdy nie próbowałam na niego wpłynąć, bo wcale nie zależało mi na
tym, żeby znienawidził Luka. Dzięki temu teraz nie miał z nim większego
problemu. Często rozmawiali i czasem nawet nazywali siebie nawzajem „<i>dobrymi
kumplami</i>".<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Kiedy Niall przejął wszystkie te przyjacielsko-partnerskie
"obowiązki", z którymi radził sobie nawet lepiej od Luka, zyskał
jeszcze większą sympatię Louisa niż dotychczas. Dlatego kiedy złamał mi serce i
stał się przyczyną mojego wewnętrznego, psychicznego cierpienia, bałam się, że
Lou będzie w stanie go znienawidzić, nie zważając na to, że jest jego kumplem z
zespołu. Na szczęście Louis potrafił jeszcze jako tako oddzielić sprawy
prywatne od zawodowych, dlatego nie licząc kilku dni ignorowania Horana, ich
przyjaźń przetrwała próbę. Teraz, kiedy do siebie wróciliśmy, Louis starał się
odsunąć od Luka, zerwać tę kiełkującą przyjaźń, żeby nie wkurzać Niallera. Z
tego, co słyszałam od Liama, to Niall jasno powiedział Louisowi, że wcale nie
musi tego robić, choć podobno przyszło mu to z trudem. Zapewne poczułby się
dużo lepiej, gdyby wszyscy przyjaciele znielubili jego największego rywala. A
już na pewno wszystko wróciłoby do normy, gdybym ja go znienawidziła.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Tak czy inaczej, Louis utrzymywał dobre stosunki zarówno z
Niallem, jak i z Lukiem, choć słuchanie zrzędzeń jednego i drugiego
doprowadzało go do szaleństwa. Lou często na to narzekał i nawet nie krył
swojej frustracji, kiedy Horan znajdował się w pobliżu.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Myślałam, że lubisz Luka - stwierdziłam po namyśle, nie
bardzo wiedząc, co odpowiedzieć na ten zarzut.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Lubię. Ale to nie zmienia faktu, że facet przyniósł ci
różę. To było trochę nie na miejscu - wyjaśnił, a Liam od razu pokiwał głową,
na znak zgody.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Westchnęłam przeciągle, zalewając herbatę gorącą wodą.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Nawet nie wiecie, dlaczego to zrobił, a już go oceniacie
- burknęłam pod nosem, choć na tyle głośno, by na pewno mnie usłyszeli. - Po
prostu chciał mnie przeprosić. A kwiaty zawsze są dobrym prezentem na
przeprosiny - wyjaśniłam, wciąż mówiąc cicho. To brzmiało, jakbym bardziej
chciała przekonać siebie, niż innych. Cóż, może było w tym trochę prawdy.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Zostawmy na chwilę temat kwiatów. Bardziej mnie dziwi to,
że odkąd przyszliśmy, nawet raz nie zapytałaś, dlaczego Niall nie wrócił z nami
- dodał Zayn, zadziwiając zarówno mnie, jak i resztę chłopaków. Chyba żaden z
nich wcześniej o tym nie pomyślał. Jak zwykle to Malik wpadał na
najciekawsze wnioski, przez to, że zawsze siedział i obserwował ludzi, niewiele
mówiąc.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Odstawiłam czajnik z taką siłą, że o mały włos nie wylałam
już nalanego do kubka wrzątku na stół i przy okazji na siebie. Nie wiedziałam,
dlaczego właściwie mnie to aż tak zdenerwowało, w końcu to była tylko jego
obserwacja, jednak byłam pewna, że długo nie wybaczę Zaynowi tego zarzutu. Bo
to trochę tak, jakby chciał powiedzieć, że bardziej zależy mi na Hemmingsie i
to o nim wolę rozmawiać, niż o własnym chłopaku. Czy to miało zabrzmieć, jakbym
w ogóle nie interesowała się Niallem? Czy o to chodziło Zaynowi?<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Miałam zamiar to zrobić! Jednak kompletnie wypadło mi to
z głowy, bo ktoś zaczął mnie atakować pytaniami i insynuować jakieś dziwne
rzeczy! - krzyknęłam, gniewnie się w niego wpatrując. Speszył się, jednak nie
odwrócił wzroku. Natarczywie się we mnie wpatrywał, jakby chciał odkryć,
dlaczego właściwie krzyczę. Dlatego, że zwyczajnie nie mam humoru, czy może
dlatego, że chłopak ma rację. - Luke przyszedł mnie przeprosić! A kwiaty
były bardzo miłym prezentem i cieszę się, że o tym pomyślał! Wy zachowaliście
się okropnie wobec niego, Luke nic złego nie zrobił, a wy już go
przekreśliliście! W dodatku próbował być dla was miły, przywitał się, a wy go
spławiliście! Mogliście chociaż grzecznie odpowiedzieć, ale nie - będziemy go
tępić, bo tak! I gdzie, do cholery jasnej, jest Horan?! - dodałam na koniec,
wreszcie wracając do sprawy, która najbardziej mnie interesowała.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Co prawda używanie tak głośnego tonu, krzyczenie na
przyjaciół, żeby dać sobie upust złości, wcale nie było najlepszym pomysłem,
ale przynajmniej wreszcie mi przeszło i mogłam dalej prowadzić rozmowę. W
przeciwieństwie do chłopaków, którzy wpatrywali się we mnie ze zdziwieniem,
zastanawiając się, co właściwie zrobić lub powiedzieć, żeby znów nie
wyprowadzić mnie z równowagi. Spojrzeli po sobie, jakby próbując wyczytać coś
nawzajem ze swoich myśli, jednak żaden z nich nie znalazł poprawnej odpowiedzi.
Harry przełknął ciężko ślinę, a Liam to po nim powtórzył. Zayn wreszcie
odwrócił wzrok, za to Louis wciąż uporczywie mi się przyglądał. Liam
odchrząknął, po czym chyba wreszcie zdecydował się odezwać. Spokojnie i
opanowanie, jak to czasem miał w zwyczaju robić.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- No, więc... - odchrząknął po raz kolejny, najwyraźniej
wciąż nie bardzo wiedząc, co powiedzieć. - No, więc...<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Poszedł... załatwić kilka spraw - dokończył szybko Harry.
Odniosłam dziwne wrażenie, jakby próbował zataić, co właściwie znaczą te<span class="apple-converted-space"> </span><i>sprawy</i>.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Czy on... poszedł zobaczyć się z Demi? - zapytałam,
spoglądając na Liama. Chłopaka, po którego twarzy zawsze można było poznać, czy
mówi prawdę. Nie wiedziałam, jak to się działo, jednak miał w sobie coś
takiego... co, kiedy już to się odkryło, nie pozwalało mu kłamać w towarzystwie.
Tym razem pokręcił głową, nie mówiąc ani słowa.<span class="apple-converted-space"> </span><i>Niedobrze,</i><span class="apple-converted-space"> </span>pomyślałam.<span class="apple-converted-space"> </span><i>Czyżbym miała rację?</i><o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Nie poszedł do Demi, nie martw się. Po prostu... wróci
później - odpowiedział Louis, uspokajając mnie delikatnym spojrzeniem. Lou by
mnie w ten sposób nie okłamał, więc trochę spuściłam z tonu. Westchnęłam po raz
kolejny tego wieczoru, wracając do robienia herbaty.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Czekałam na Nialla prawie do północy. Zaczęłam się martwić,
bo nie dał znaku życia już od kilku godzin. Nie miałam jednak zamiaru się
narzucać i telefonować czy pisać. Po dwóch godzinach niby-nie-czekania
(pretekstem była komedia romantyczna, która leciała w telewizji), zrezygnowałam
i wróciłam na górę, położyć się do łóżka.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="text-indent: 0px;"> </span><a href="https://www.youtube.com/watch?v=UXTlczyWJ-Y" style="font-family: 'Edwardian Script ITC'; font-size: 27px; line-height: 31px; text-indent: 0px;" target="_blank">Muzyka</a></div>
</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
To nie tak, że nagle przestałam być ciekawa. Zwyczajnie nie
chciałam wyjść na desperatkę, która nie ma swojego życia i jedyne, co potrafi,
to kontrolować swojego faceta. Co prawda ja nie miałam już takiego zaufania do
Horana, co kiedyś, przez wszystkie akcje z Lovato... i właśnie to nie pozwalało
mi odpuścić. Trzymałam się jednak planu i pół godziny później, po dość długim
prysznicu, podczas którego mogłam przemyśleć parę spraw, wreszcie położyłam się
do łóżka.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Nie zasnęłam przez następne pół godziny. Spojrzałam na
zegarek, kiedy wybiła pierwsza w nocy. W tym samym momencie usłyszałam ciche
pukanie do drzwi. Ktoś zapewne zauważył, że wciąż świeci się u mnie światło,
dlatego zdecydował się przyjść... porozmawiać? Nie czekałam na nikogo, więc
wizyta o tak późnej porze mnie zadziwiła.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Nie powiedziałam "proszę", bo tak naprawdę nie chciałam
nikogo widzieć. Jednak osoba stojąca za drzwiami się nie poddała - zapukała
ponownie, tym razem nieco głośniej i pewniej. Przewróciłam oczami i wykrzesałam
z siebie resztki sił, żeby podnieść się z łóżka. To musiało być coś ważnego,
inaczej ten<span class="apple-converted-space"> </span><i>ktoś</i><span class="apple-converted-space"> </span>dałby sobie spokój po pierwszym razie.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Nie spodziewałam się ujrzeć Niallera. Sądziłam, że nie
zobaczę go aż do jutrzejszego wieczora, do naszej ranki, którą nawiasem mówiąc
miałam zamiar odwołać. A jednak stał tuż przede mną, wpatrując się w moje oczy
ze zmęczeniem, ale jednocześnie z dziwną ekscytacją. Nie wyglądał najlepiej po
całym dniu w pracy i wieczorze... nie wiadomo gdzie. Jego biała koszulka była
niesamowicie wymięta, a pasek chyba zostawił już u siebie w pokoju, bo spodnie
ledwo trzymały mu się na tyłku. Miał podkrążone oczy, ale wyglądał na
szczęśliwego. Uśmiechnął się szeroko, stojąc w progu, jakby czekał na jakieś
specjalne przywitanie.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Tymczasem ja wciąż byłam wściekła, że nie odzywał się przez
tyle czasu. Wciąż miałam mu za złe, że nie powiedział gdzie jest, bo cały czas
miałam wrażenie, że poszedł spotkać się z Lovato. W dodatku ten brak paska od
spodni wcale nie sprawił, że poczułam się spokojniej. Pasków nie gubi się ot
tak. Miałam nadzieję, że naprawdę zostawił go w swoim pokoju. Odwróciłam
się na pięcie i pomaszerowałam do swojego łóżka. Położyłam się na boku,
sięgając po telefon; sprawdziłam godzinę, z czystej ciekawości.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Pościel pachniała świeżo i kojąco - dzisiaj specjalnie
zmieniłam pościel, żebym lepiej mi się spało. Całą swoją uwagę skupiłam na
urządzeniu, całkiem umiejętnie ignorując przy tym Horana. Z ciekawości
zerknęłam, kto o tej porze korzysta z Internetu. Z ulgą zauważyłam, że czystym
przypadkiem Park Junsu właśnie się do mnie odezwał, pytając, dlaczego jeszcze
nie śpię. Zajęłam się odpisywaniem, starając się nie zwracać uwagi na
przyjaciela.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Niall stał w progu, zdezorientowany, nie bardzo wiedząc, co
ze sobą zrobić. Po chwili kątek oka dostrzegłam ruch. Zdecydował się wejść do
środka i zamknął za sobą drzwi. Znów przez chwilę mi się przyglądał, jakby
czekał na zaproszenie. Kiedy takowego nie dostał, bo wciąż go ignorowałam,
pisząc do Junsu, sam podjął decyzję. Położył się obok mnie, na brzuchu - tak,
by mógł mnie dalej obserwować.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Przez jakiś czas w pokoju panowała cisza. Korciło mnie, by
na niego spojrzeć, jednak bałam się, że wtedy nie wytrzymam i zacznę się
uśmiechać. Zawsze tak było, kiedy na niego patrzyłam, a w głowie miałam jedną,
ważną myśl: "<i>jest mój</i>". Nie potrafiłam o tym myśleć i nie
okazywać tej wewnętrznej radości. Nawet teraz ciężko było mi się powstrzymać,
jednak uporczywie śledziłam rozmowę z Junsu, zachowując kamienny wyraz twarzy.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Kiedy znudziło mu się czekanie, aż zwrócę na niego uwagę,
zaskoczył mnie. Nie zrobił niczego nadzwyczajnego, ale tak prosty gest, jak
przytulenie się do mnie, wreszcie sprawił, że trochę zmiękło mi serce. Teraz
wyglądał jak bardzo zmęczony chłopiec, bezbronny i niewinny. <o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Westchnęłam. Zaczęłam się zastanawiać nad tym, co ja
właściwie wyprawiam. Marnuję nasz wspólny czas przed jego kolejną trasą
koncertową na gniewanie się. I tak już straciliśmy mnóstwo wspaniałych chwil,
które moglibyśmy teraz wspominać, przez bezsensowne zerwanie, więc dlaczego nie
zacząć tego nadrabiać, zamiast tracić jeszcze więcej?<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Odłożyłam telefon na szafkę nocną i wreszcie skupiłam się
na Niallu. Pieszczotliwie bawiłam się jego włosami, próbując go trochę
zrelaksować. Wiedziałam, że to lubił. Kiedyś sam mi powiedział. <o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Po jakimś czasie wreszcie się odwrócił i odszukał mój
wzrok. Choć z jego twarzy nie schodził uśmiech, jego oczy zdradzały, że nie
jest całkowicie szczęśliwy. Zdecydowanie coś go trapiło. Cały czas nad czymś
gorączkowo rozmyślał. I chyba wreszcie zdecydował się mi o tym powiedzieć.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Any, musimy porozmawiać - zaczął, a ja na dźwięk tych
słów mimowolnie przymknęłam oczy. Przeczuwałam, że to nie mogło być nic złego,
bo wtedy zachowywałby się inaczej. Jak przy ostatnim rozstaniu. Ale mimo
wszystko miałam wrażenie, że nadchodząca rozmowa będzie ciężka i prawdopodobnie
dość emocjonalna.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Kiedy otworzyłam oczy, siedział obok mnie i wpatrywał się w
swoje dłonie. Również podniosłam się do pozycji siedzącej. Nie chciałam go
lekceważyć. Nie teraz, kiedy obydwoje byliśmy gotowi do tej rozmowy.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Wiem, że jesteś zdenerwowana - mówił dalej. Podniósł rękę
na znak, że mam mu nie przerywać, dopóki nie skończy. Posłusznie zatrzymałam
uwagę dla siebie. - Twoje zachowanie mówi samo za siebie. Tak, więc... wiem, że
jesteś zdenerwowana, ale.. ja też mam swoje powody, żeby się gniewać - kontynuował.
- Liam przybliżył mi już mniej więcej wszystko, o czym rozmawialiście. I
na swoją obronę od razu powiem, że nie widziałem się z Demi. Nie wiem, skąd w
ogóle do głowy przyszedł ci taki pomysł. Myślisz, że mam ochotę spędzać z nią
tyle czasu? - Na początku wydawał się dość... rozkojarzony. Teraz jego głos
stał się pewniejszy, silniejszy. Może w ten sposób chciał pokazać, że nie
kłamie, tego nie wiedziałam. Jednak im więcej mówił, tym rzeczywiście prościej
było mi uwierzyć. - O tym... o całej tej sytuacji już rozmawialiśmy. Dwa razy.
Mój... związek z Demi... - westchnął, jakby te słowa nie bardzo chciały mu
przejść przez gardło - ...to tylko taki chwyt wytwórni. Na szczęście niedługo
to wszystko się skończy. Obiecaliśmy, że będziemy się pokazywać razem przez trzy do czterech miesięcy. Za dwa tygodnie będzie po wszystkim. Będzie... tak jak
dawniej - zapewnił.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Pokiwałam głową. Wiedziałam, że to jeszcze nie koniec.
Obydwoje mieliśmy dużo do powiedzenia. Żeby to nie przerodziło się w kłótnię,
taki sposób porozumiewania się, gdzie najpierw jedno mówi, co mu leży na sercu,
a dopiero później odpowiada drugie, był naprawdę skuteczny.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Pewnie ciężko ci w to wierzyć. Wierzyć, że mówię prawdę,
że nic do niej nie czuję i nie chcę jej już widywać, bo kiedyś to wszystko
wyglądało inaczej. Ale... szczerze? Im więcej o niej wiem, im dłużej z nią
przebywam, tym bardziej mam jej dość. Miałem ją za kompletnie inną osobą... i
tamta osoba rzeczywiście była mi bliska. Teraz, kiedy jestem w jej
towarzystwie, jedyne o czym myślę... - zawstydził się. Kiwnęłam głową, by mówił
dalej. - Zawsze myślę tylko o tobie. A ty... cóż, mówię otwarcie, przeszkadza
mi to, że Luke cały czas się obok ciebie kręci. Nie podoba mi się, że przynosi
ci róże. Że przychodzi tu, kiedy mnie nie ma i... lepi się do ciebie -
wyjaśnił. Nie wyglądał już na zagubionego czy zawstydzonego. Teraz znów kipiała
z niego nienawiść i zazdrość.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- To było nieporozumienie... róża dla przyjaciela, bardzo
niewinny gest - wyjaśniłam spokojnie. Bałam się, że jeżeli przetnę zły kabelek,
za chwile wybuchnie bomba, a konsekwencją będzie lawina negatywnych uczuć. Zastanawiałam
się, jak to właściwie wytłumaczyć. Nie mogłam przecież ot tak powiedzieć, że
świętowaliśmy dzień, w którym kilka lat temu wyznałam Lukowi miłość. Wtedy
dopiero mogłabym się pogrzebać w tym emocjonalnym śniegu. - Chciał mnie
przeprosić - dodałam, nie zagłębiając się w szczegóły.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Niall prychnął.<u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Wyobraź sobie, że tak samo jak ty nie lubisz Luka, ja nie
przepadam za Demi. Tak, rozmawialiśmy już o tym, ale to wcale nie znaczy, że
nagle ten pomysł zaczął mi się podobać. Nie lubię tego, że za każdym razem,
kiedy spędzamy czas poza domem, musimy udawać, że jesteśmy tylko znajomymi. Że
musimy brać ze sobą przyzwoitkę, jak w cholernym poprzednim wieku. Nienawidzę
oglądać waszych wspólnych zdjęć, czytać komentarzy waszych fanów i długich
wywiadów w brukowcach - wyznałam.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Mój głos zaczął się załamywać, bo wreszcie się przed nim
otworzyłam. Tak, rozmawialiśmy już na temat Demi, ale... co z tego? Czy zwykła
rozmowa miała nagle sprawić, że cała sytuacja przestanie mnie martwić? Miała
sprawić, że przestanę śnić po nocach o ich cholernym związku? Że Demi w moich
koszmarach nie będzie już mi go odbierać za każdym razem? Te jego
zapewnienia... czasem wydawały mi się równie puste, co (podobno) ich związek na
łamach gazet. Bo... co miałam ja, czego nie miała Demi Lovato?<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Niall siedział sztywno, nie odzywając się słowem. Albo moje
wyznanie w ogóle go nie ruszyło, albo właśnie zżerało go od środka poczucie
winy, przez co nie wiedział, jak się zachować. Co rusz spoglądał to na mnie, to
na swoje dłonie, raz otwierając, raz zamykają usta. Pokręcił głową, na stałe
wlepiając już spojrzenie w swoje ręce. Nie chciałam wprawiać go w zakłopotanie.
Ja tylko wreszcie powiedziałam mu, jak się czuję.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Otarłam pierwszą łzę drżącą ręką. Bałam się dalszej części
tej rozmowy. Postanowiłam, że wreszcie powiem mu, ile tak naprawdę kosztował
mnie nasz związek. Nie chciałam tego zrzucać na jego barki, bo miał dość swoich
problemów w studio, ale sama nie dawałam już rady. Potrzebowałam czyjegoś
wsparcia.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Nienawidzę tego... że moi przyjaciele i moja mama myślą,
że jestem naiwną idiotką, bo nie mogę im powiedzieć prawdy. Uważają, że nie
zamierzasz z nią zerwać, że umawiasz się z nami obydwoma dla zabawy. -
Zachlipałam nosem, przerywając na chwilę. Nie byłam przygotowana na aż tak
emocjonalną rozmowę, dlatego nie miałam przy sobie chusteczek. - Niall, nie
rozmawiałam z mamą od miesiąca - powiedziałam wreszcie, zamykając na chwilę
oczy. To chyba była najważniejsza sprawa, którą musiałam się wreszcie z kimś
podzielić. Nie dawałam już rady dźwigać tego sama. Tęskniłam za nią, chciałam z
nią porozmawiać, ale nie zamierzałam rozstawać się z Horanem. To by mi jeszcze
bardziej złamało serce.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Ja... nie wiedziałem - odpowiedział, niemalże od razu
zamykając mnie w swoich objęciach.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
I dopiero w tym momencie, kiedy mnie do siebie tulił, gdy
czułam jego ciepły oddech na szyi i nieco wyblakły już zapach moich ulubionych
perfum, pozwoliłam sobie na chwilę słabości. Cały smutek i frustracje do tej
pory trzymałam głęboko w sobie. Teraz, przy kochanej osobie, której mogłam
zaufać, wreszcie pozwoliłam słonym łzom spokojnie płynąć po rozgrzanych od
przecierania dłońmi policzkach. Może i nie płakałam długo, ale bardzo
intensywnie, pozbywając się wszystkich negatywnych emocji, które do tej
pory w sobie trzymałam.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Obiecałam sobie, że teraz będę silniejsza, że nie pozwolę
byle komu i byle czemu przyprawiać mnie o łzy. Nie wiem, czy dotrzymałam tej
obietnicy. W prawdzie własna matka nie jest byle kim, a ciche dni to nie byle
problem. Mimo wszystko miałam wrażenie, że poddałam się za szybko.<o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Ona... kazała mi się rozstać... z tobą, ale ja nie
chciałam - mówiłam, szlochając, a on mnie uspokajał, raz po raz mówiąc, że
wszystko będzie dobrze.<span class="apple-converted-space"> </span><i>Jakoś
damy radę,</i><span class="apple-converted-space"> </span>szepnął. W
odpowiedzi wybuchłam tylko jeszcze większym płaczem. Czułam, że to nieprawda.
Że to nie będzie takie proste. Wiedziałam, że mamy jeszcze ogromną drogę do
przebycia i naprawdę niewiele energii. Bynajmniej ja miałam wrażenie, że nie
miałam już do tego wszystkiego siły. - Chyba nie wiesz, co mówisz. Moja matka
jest upierdliwa i cholernie uparta. <o:p></o:p><u1:p></u1:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- W dodatku nigdy mnie nie lubiła. - Westchnął przeciągle,
tuląc mnie do siebie jeszcze mocniej. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Skąd o tym wiesz? - zapytałam, nim zdążyłam ugryźć się w
język. Akurat ten drobny fakt chciałam przed nim zataić, żeby kompletnie go nie
odstraszyć. Niall zaśmiał się w odpowiedzi, choć zupełnie nie rozumiałam,
dlaczego. Czy to, że moja matka go nie trawiła naprawdę było powodem do
śmiechu? Ubolewałam nad tym od tak dawna, a on po prostu się z tego śmiał?<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Nie przepadała za mną od dnia, w którym przyszli z wizytą
jakiś rok temu. Odkąd zobaczyła nas razem w kuchni, pamiętasz?<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Ale... wtedy tylko się przyjaźniliśmy - odpowiedziałam.
Pamiętałam tamten dzień bardzo dokładnie, bo zarówno ojciec jak i matka
narobili mi obciachu przed nowymi znajomymi i moją skrywaną sympatią. Takich
rzeczy się nie zapomina.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- A to ci dopiero, twoja mama już wtedy przeczuwała, że coś
się święci - dodał żartobliwie. Otarł wierchem dłoni moje wciąż mokre od łez
policzki, po czym delikatnie ucałował mnie w czoło. Uśmiechnęłam się, wreszcie
trochę się uspokajając.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Moja mama zawsze wszystko wie. Nie wiem, jakim cudem, ale
to prawda - zgodziłam się. - Jak my ją do ciebie przekonamy? - zapytałam, choć
tak naprawdę wiedziałam, że na to pytanie nie było żadnej poprawnej odpowiedzi.
Wszystko musiało wyjść z czasem. Tak zwane: "<i>poczekamy, zobaczymy</i>".<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Tego nie wiem. Ale mam pewien pomysł, co możemy zrobić,
żeby umilić sobie ten czas... tę cichą wojnę... - zaczął. Naprawdę mnie
zaciekawił, dlatego chciałam, by jak najszybciej powiedział, o co mu chodzi. -
Po raz kolejny dostaliśmy zaproszenie od mojej mamy. Kiedy przycichnie cała
sprawa z... mediami. - To miłe, że próbował nie wspominać o Demi w takiej
sytuacji. Jeszcze kilka miesięcy temu bez względu na to, co działo się w danej
chwili, potrafił cały czas o niej ględzić, używając jej imienia po milion razy
w jednym zdaniu. Uśmiechnęłam się do siebie, w głowie odnotowując ogromnego
plusa przy jego imieniu.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- A co, jeżeli ona też będzie przeciwko nam? - zapytałam,
całkiem na poważnie rozważając taką opcję.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Wtedy uciekniemy do Vegas i po kryjomu weźmiemy ślub -
powiedział bez wahania.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Przez chwilę zastanawiałam się, czy żartował, czy może
mówił poważnie. To brzmiało tak, jakby już nie raz się nad tym
zastanawiał. <o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Nawet... nawet mi się ten pomysł podoba.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Pomału opadałam z sił. Wyczerpująca rozmowa i litr wylanych łez podziałały na mnie lepiej, jak środki nasenne. Nie chciałam jednak jeszcze przerywać tej rozmowy. Wreszcie zrobiło się spokojnie i miło.</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Chociaż zawsze marzyłam o białej sukni, welonie i mnóstwie przyjaciół dookoła, zazdroszczących mi szczęścia - wyznałam. </div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Zrobię wszystko, żeby tak było. Ale gdyby się nie udało, opcja z Vegas ci odpowiada?</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Zaśmiałam się. Oczywiście, że mi odpowiadała, dopóki on byłby tam ze mną.</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Czasem zastanawiałam się czy to, co mieliśmy, to cały czas była dziecięca miłość, bagatelizowana przez wszystkich wokół, czy może wreszcie przerodziło się w coś bardziej poważnego? Prawda była taka, że jeżeli Niall chciałby się oświadczyć już jutro, powiedziałabym "<i>tak</i>". Pomimo tego, że wciąż byliśmy młodzi i mieliśmy wiele przed sobą, nie wahałabym się nawet przez chwilę. Czy to już świadczy o dojrzałości, czy może wręcz przeciwnie?</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Odpowiada - mruknęłam, nim złączyłam nasze usta w długim, choć dość leniwym pocałunku. Naprawdę brakowało nam już energii, ale mimo tego nie mieliśmy siebie dość. </div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Właśnie takie chwile podobały mi się najbardziej. Zwykła, szara, problemowa codzienność, opatulona szczerą, ogromną miłością. Wierzyłam, że nasza miłość taka właśnie jest - szczera i bezgraniczna. Pomimo wielu nieprzyjemnych słów, których nasłuchałam się od matki i przyjaciół, wciąż wierzyłam, że mamy coś pięknego. Coś, o co warto walczyć.</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: center; text-indent: 37.5pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: center; text-indent: 37.5pt;">
*</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: center; text-indent: 37.5pt;">
<span style="text-indent: 0px;"> </span><a href="https://www.youtube.com/watch?v=7NJqUN9TClM" style="font-family: 'Edwardian Script ITC'; font-size: 27px; line-height: 31px; text-indent: 0px;" target="_blank">Muzyka</a></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 37.5pt;">
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Freestyle Script"; font-size: 20.0pt; line-height: 115%;">Harry<o:p></o:p></span></div>
Cmentarz z
samego rana nie wyglądał aż tak upiornie, jak wieczorem. Mimo wszystko nie
lubiłem tu przychodzić i chyba nikt nie mógł mnie za to winić. W końcu, czy
ktokolwiek lubił? Ponure miejsce, które każdemu żyjącemu jeszcze człowiekowi
przypomina, jaki czeka go koniec. Bogaty czy biedny, otoczony ludźmi czy
samotny, stary czy młody... Wcześniej czy później wszyscy tu trafimy.</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 37.5pt;">
Właśnie w takiej
chwili zaczynam się zastanawiać, czy aby na pewno żyję w odpowiedni sposób. Czy
korzystam z życia? Czy spełniam swoje marzenia? Czy łapię każdą chwilę,
wykorzystując ją w stu procentach? Wiele rzeczy mógłbym sobie zarzucić, ale
byłem przekonany, że nie chciałbym niczego zmienić. Podjąłem w życiu parę
kiepskich decyzji, ale podjąłem również ryzyko, które doprowadziło mnie do
miejsca, w którym jestem. Miejsce w życiu - wśród ludzi, których kocham, robiąc
to, co kocham. </div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 37.5pt;">
Rozmyślając nad
sensem życia, mniej lub bardziej filozoficznie, kierowałem swoje kroki w stronę
miejsca spoczynku osoby, którą dopiero niedawno nauczyłem się nie nienawidzić,
którą spróbowałem zrozumieć. Odwiedzałem ją już kilka razy, dlatego mniej
więcej pamiętałem drogę. Trzecia uliczka w prawo, pierwsza w lewo i prosto,
niemalże do samego końca. Później w prawo i znów prosto.</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 37.5pt;">
Za każdym razem,
gdy się do niej zbliżałem, czułem ciarki na całym ciele. Wciąż miałem mieszane
uczucia, wciąż nie do końca wiedziałem, czy w ogóle powinienem tu wracać, skoro
nie miałem pojęcia, dlaczego właściwie to robię. Czy to w ogóle miało
jakikolwiek sens? </div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 37.5pt;">
I za każdym
razem, gdy widziałem jej miniaturowe zdjęcie na marmurowej płycie... dopiero
wtedy to do mnie docierało. Pomimo wszystkich krzywd i cierpień, jakich przez
nią zaznałem, mimo jej cholernie trudnego charakteru i czystej złośliwości...
to wciąż była osoba, na której mi zależało.</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 37.5pt;">
<i>Joycelyn
Readu,</i></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 37.5pt;">
<i>zm. 18 maja
2013r. (18 lat)</i></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 37.5pt;">
<i>"Żyj
tak, jak gdyby jutro miało nie nadejść"</i></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 37.5pt;">
Pierwsza
kobieta, którą pokochałem. Oddałem jej całe serce. Wyrwała je z mojej piersi,
zgniotła i wdeptała w podłogę, a mimo tego... oddałbym je ponownie.</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 37.5pt;">
- Joy -
zacząłem. Było mi trochę niezręcznie do niej mówić, jednak nikogo nie było w
pobliżu, więc poddałem się chwili, zapominając o świecie. - Pamiętasz jeszcze
swój list? Prosiłaś, żebym ci wybaczył. I chyba wreszcie jestem gotowy to
zrobić. Wybaczam ci i... tęsknię. </div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 37.5pt;">
Nie powiedziałem
nic więcej, bo sam nie wiedziałem, co właściwie jeszcze mógłbym dodać. Teraz,
kiedy cała nasza historia dobiegła permanentnego końca, tak naprawdę wszystko,
co się złego wydarzyło, przestało mieć jakiekolwiek znaczenie. Nie chciałem
rozdrapywać starych ran, o cokolwiek ją obwiniać lub sprawiać, żeby znów ją to
dręczyło. Jedyne czego chciałem, to dać jej zasłużony spokój. Dzielnie
walczyła, idąc przez życie, kiedy los co rusz rzucał jej kłody pod nogi. I za
to ją podziwiałem.</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 37.5pt;">
- Cześć, Harry.</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 37.5pt;">
Podskoczyłem w
miejscu na dźwięk kobiecego głosu. Przez chwilę myślałem, że postradałem zmysły
i... że w jakiś sposób naprawdę usłyszałem Joy. Dopiero po chwili, kiedy
pierwsze emocje opadły, zrozumiałem, że głos należał do Riven, która stała obok
mnie z wiązanką kwiatów w rękach. Wyglądała na zakłopotaną. Po jej minie
wnioskowałem, że raczej nie spodziewała się mnie tutaj zobaczyć. Cóż, byłem
równie zdziwiony, co ona.</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 37.5pt;">
- Więc ty jesteś
tą drugą osobą, która przynosi kwiaty - dodała po chwili, kładąc swój bukiet
obok mojego.</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 37.5pt;">
- Riven... miło
cię widzieć - powiedziałem w końcu, całkowicie otrząsając się z wcześniejszego
szoku. - Nie wiedziałem, że znasz... znałaś Joy - poprawiłem się, na chwilę
przymykając oczy. Strzeliłem gafę i zwyczajnie zrobiło mi się głupio. Cała ta
sytuacja cały czas w pewnym sensie była dla mnie nowa. Minęło kilka miesięcy, a
wciąż miałem wrażenie, jakbym dowiedział się wczoraj. </div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 37.5pt;">
- Tak... krótka,
ale bardzo ważna znajomość - rzuciła zdawkowo. </div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 37.5pt;">
Przez chwilę
milczeliśmy, wpatrując się w zdjęcie lekko uśmiechniętej Joy. Krótko ścięte,
czarne włosy okalały jej twarz; ciemne, niemalże czarne oczy wpatrywały się w
obiektyw z wyższością, jak zwykle. Czuła się pewnie i na każdym zdjęciu zawsze
było to widać. Nawet teraz... tutaj. </div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 37.5pt;">
- Brakuje mi jej
- wyznała Riven, siadając obok mnie na kamiennej ławce.</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 37.5pt;">
- Mi też -
szepnąłem, zgodnie z prawdą.</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 37.5pt;">
- A wy... długo
się znaliście?</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 37.5pt;">
- Kilka lat.
Nieco dłuższa, ale bardzo ważna znajomość - dodałem, uśmiechając się
półgębkiem. Odwzajemniła uśmiech.</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 37.5pt;">
Wyglądała dużo
lepiej, kiedy twarz rozświetlał jej uśmiech.</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 37.5pt;">
- Niesamowita
dziewczyna. Jedyna w swoim rodzaju. </div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 37.5pt;">
Skinąłem głową,
odwracając wzrok od Riven. Nie chciałem jej speszyć bezczelnym wpatrywaniem
się. Przynajmniej nie w tak dziwnym miejscu.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Zgadza się - odpowiedziałem.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
I właśnie w ten sposób zaczęła się moja prawdziwa znajomość
z Riven Coldaw - na cmentarzu, przy rozmowie o kimś, kogo obydwoje dawno
straciliśmy. Do tej pory mijaliśmy się w domu Tomlinsonów, czasem widywaliśmy
się na imprezach, kiedy przychodziła z Anyą, ale nigdy nie pomyślałem nawet,
żeby oficjalnie się przedstawić i zamienić z nią słowo. Teraz zrobiło mi się
głupio, bo rzeczywiście powinienem był to zrobić. Tyle, że dla mnie zawsze była
tylko przyjaciółką mojej przyjaciółki, kimś kto był obok, ale kogo nawet nie
znałem. I nigdy nie miałem potrzeby tego zmieniać... aż do dzisiaj, kiedy
pierwszy raz nawiązaliśmy kontakt.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Choć to całkiem przykre, że akurat w takich
okolicznościach.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<br /></div>
<div align="center" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: center; text-indent: 37.5pt;">
*<o:p></o:p></div>
<div align="center" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: center; text-indent: 37.5pt;">
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<span style="text-indent: 0px;"> </span><a href="https://www.youtube.com/watch?v=SWr5qbQ57ds" style="font-family: 'Edwardian Script ITC'; font-size: 27px; line-height: 31px; text-indent: 0px;" target="_blank">Muzyka</a></div>
</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Freestyle Script"; font-size: 20.0pt; line-height: 115%;">Luke<o:p></o:p></span></div>
- Jak miło cię widzieć poza sceną - ktoś szepnął mi do
ucha, kiedy odpoczywałem w kącie sali. Padałem z nóg po naszej kolejnej już
dzisiaj próbie. Potrzebowałem spokoju. Jak widać żaden wypruwający sobie flaki
w pracy artysta nie może mieć chwili dla siebie, nawet ten początkujący.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Kiedy wreszcie otworzyłem oczy, dostrzegłem siedzącą obok
mnie dziewczynę o ciemnych jak węgiel oczach i mocno pomarańczowych włosach.
Prawdopodobnie była w moim wieku - wyglądała młodo i słodko, choć jednocześnie
była zadziwiająco pewna siebie i... ostra? Jej ciemny makijaż trochę usuwał w
cień tę radosną, przyjazną aurę. Nie nosiła również uroczych, różowych czy
ogólnie przesadnie kolorowych ciuszków - zwykłe, ciemne, jeansy przetarte w
kolanach, czarna bokserka i kobieca koszula w zieloną kratę<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Jej zdecydowanie mogłem wybaczyć przerwanie mi spokoju.
Mogła zakłócać go do woli, jeżeli tylko miała na to ochotę. Musiałem przyznać,
że to był naprawdę przyjemny widok po przebudzeniu się z fazy pół-snu, w który
przez przypadek wpadłem.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Obserwowałam cię na dzisiejszej próbie. Ty i twoi
kumple... naprawdę umiecie grać - stwierdziła, uśmiechając się szeroko. Z
uśmiechem było jej do twarzy. - Uhm... Luke, tak? - zapytała dość nieśmiało,
czego zdecydowanie się po niej nie spodziewałem. Była dość odważna, żeby do
mnie zagadać, a teraz...? Jej wskaźnik pewności siebie zdecydowanie nieco
opadł.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Ta, a ty jesteś...?<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Ines - odpowiedziała, od razu wyciągając rękę w moim
kierunku. Przywitałem się grzecznie, delikatnie ujmując jej dłoń. Miała bardzo
przyjemną, delikatną w dotyku skórę. - Ale wszyscy mówią mi Nessie.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Okej, Nessie. Powiedz mi, co właściwie tutaj robisz? -
zapytałem, nie kryjąc zdziwienia. Jakby nie patrzeć, znajdowaliśmy się w
zamkniętej strefie, do której fani zdecydowanie nie mieli wstępu. Więc albo
była z personelu, albo...<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Nagrywam swój album w studio obok. Miałam przerwę i
poszłam posłuchać, jak gracie. Po budynku krążyły pogłoski, że jesteście
zajebiści. Chciałam się przekonać na własne uszy - wyjaśniła.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Jakieś szczególne wnioski?<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Chyba zostałam waszą fanką - stwierdziła, śmiejąc się.
Wyglądało na to, że mówiła całkiem szczerze, więc odpowiedziałem uśmiechem.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Miło słyszeć - dodałem, na chwilę odwracając od niej
wzrok.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Po jej zachowaniu dokładnie było widać, że próbuje
flirtować. Dość umiejętnie zresztą, bo gdyby nie to, że w mojej głowie wciąż gościła inna dziewczyna, prawie bym na to poleciał. Wystarczyła jednak
jedna myśl o poprzednim wieczorze przed domem Any, żeby od razu się opamiętać.
Obiecałem sobie (i jej), że będę na nią czekał. I taki miałem zamiar,
naprawdę. Jednak człowiek może się zmęczyć po tylu staraniach i braku
jakiegokolwiek efektu, dlatego przez myśl przeszedł mi pewien pomysł. <span style="text-indent: 37.5pt;">A gdybym
na chwilę oderwał się od rzeczywistości i pozwolił sobie wreszcie poznać kogoś
nowego? Może to całe bycie "</span><i style="text-indent: 37.5pt;">tym drugim</i><span style="text-indent: 37.5pt;">" wcale nie było
potrzebne? Bo jeżeli moje uczucia do Any były tylko moim wymysłem (w dodatku
miałem już pewność, że są nieodwzajemnione, więc o to nie musiałem się
martwić), to dlaczego by nie spróbować wreszcie czegoś zmienić?</span><br />
<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<i>To tylko próba</i>, pomyślałem, kiwając głową. Chciałem się
utwierdzić w przekonaniu, że robię dobrze. Że nie robię tego sobie na złość,
ani tym bardziej nie zapominam o Any. Ona i tak miała oparcie w Horanie,
znalazła już swoją miłość, więc jeżeli na jakiś czas o niej zapomnę, nikt nawet
się o tym nie dowie. A może wyjdzie to nam na dobre? Ona wreszcie przestanie
się martwić o moje uczucia, a ja... może znajdę kogoś, kto wreszcie je
odwzajemni?<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
- Nessie, jesteś wolna dzisiaj wieczorem? - zapytałem, nim
zdążyłem się rozmyślić.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
Uśmiech na jej twarzy był cudowną odpowiedzią.<o:p></o:p></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 37.5pt;">
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<i><span style="font-size: large;">Cześć moje skarby!</span></i></div>
Rozdział skończony bardzo szybko, bo w tydzień, tak jak obiecałam. Miało być między 18 a 19, jest 19:11, więc mam tylko kilka minut spóźnienia! Woho! <span style="text-indent: 37.5pt;">Ogólnie jestem zadowolona, bo zawarłam nowe wątki, które naprawdę chciałam już poruszyć. </span><br />
Nie wiem jeszcze, co zrobię z kolejną księgą, bo naprawdę <b>nie chcę się rozstawać z NU</b>, jednocześnie chciałabym, żebyście już poznali oficjalne zakończenie. Wpadłam więc na pomysł, żeby iść zgodnie z planem i zakończyć historię Any i Nialla w księdze III, ale napisać IV, skupiając się bardziej na wyjaśnieniach pozostałych postaci. No wiecie, takie dodatkowe party, oparte np. na historii Zayna i Marisol, Louisa i Eleanor, Liama i kogoś, kto niedługo się pojawi czy chociażby Stanley'a i Tony'ego. Any i Niall oczywiście wciąż będą się pojawiać, ale nie będą już postaciami wiodącymi.<br />
<b><i>Co wy na to? </i></b><br />
Liczę na Wasz odzew. Nie, żebym była wredna czy coś, ale następny rozdział pojawi się szybciej pod jednym warunkiem: że chociaż dwie osoby się odezwą~<br />
Bo brak nawet jednego komentarza zwyczajnie łamie mi serduszko :c<br />
Pozdrawiam serdecznie!<br />
Love ya all~<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3BRHu745kmk8FFYCM_iwymjT-p_jJlWRiMXMFgAogZHKc4OigOZSGuw3Ut9-Y22lymY9_WWugK6NdcSsdaFCjqTz6qHIe-M9-Pm8kkTTeoeeSv8DX7hLxD8G1thHZRXr6MgnW_D982r0/s1600/giphy+%25281%2529.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="210" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3BRHu745kmk8FFYCM_iwymjT-p_jJlWRiMXMFgAogZHKc4OigOZSGuw3Ut9-Y22lymY9_WWugK6NdcSsdaFCjqTz6qHIe-M9-Pm8kkTTeoeeSv8DX7hLxD8G1thHZRXr6MgnW_D982r0/s400/giphy+%25281%2529.gif" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
#NU_ff</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-size: xx-small;">gif credit to owner</span></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<li style="text-indent: 0px;"><a href="http://twitter.com/niewolnicyuczuc" target="_blank">Twitter</a></li>
<li style="text-indent: 0px;"><a href="http://facebook.com/niewolnicyuczuc" target="_blank">Facebook</a></li>
<li style="text-indent: 0px;">Jeżeli ktoś chce być osobiście informowany o nowych rozdziałach, niech zostawi nr GG (albo napisze bezpośrednio do mnie, nr w zakładce "Autorka")</li>
<li style="text-indent: 0px;">Inna droga, to oficjalny Twitter NU (powyżej) i strona na Fejsie (również powyżej), tam zawsze informuję o nowych postach lub jakichkolwiek zmianach na blogu :)</li>
</div>
</div>
</div>
</div>
Martishttp://www.blogger.com/profile/00031033110772366437noreply@blogger.com18tag:blogger.com,1999:blog-4970153523569852057.post-13067808290321935632015-05-26T00:08:00.002+02:002015-05-29T19:23:03.883+02:00Rozdział VIII: Sprawdzian z życia<div class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
<span style="text-indent: 0px;"> </span><a href="https://www.youtube.com/watch?v=-CmadmM5cOk" style="font-family: 'Edwardian Script ITC'; font-size: 27px; line-height: 31px; text-indent: 0px;" target="_blank">Muzyka</a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: x-small;">P.O.V. Anya</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="text-indent: 35.4pt;"><br /></span>
<span style="text-indent: 35.4pt;">Życie czasem bywa trudne i
zakręcone. Nie da się wybudować ciągłej prostej drogi, po której poruszałby się
każdy człowiek. Zawsze znajdzie się jakiś zakręt. Osobiście uważam, że to czy
będzie bardzo ostry zależy tylko i wyłącznie od nas samych, od tego jak ten
zakręt postrzegamy. Możemy wyobrazić go sobie jako bardzo delikatny, ledwie
zauważalny, gdy coś jest dla nas nieważne, a może urosnąć do rangi punktu
zwrotnego, jeżeli tak bardzo nam na czymś zależy. Dla mnie rozstanie z Horanem było
dużo gorsze niż jakikolwiek zakręt. Ba, to nawet nie był zwrot! To było
całkowite wypadnięcie z trasy i to na sporą odległość! Straciliśmy z oczu cel
naszej podróży i nagle cała droga, którą do tej pory przebyliśmy, przestała
mieć jakiekolwiek znaczenie.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nikt jeszcze nie wymyślił mapy uczuć czy,
konkretniej, mapy miłości. Dlatego samemu trzeba pilnować, czy podąża się w
dobrym kierunku, o czym my niestety zapomnieliśmy. Żadne z nas nie kontrolowało
tego, dokąd właściwie zmierzamy. Czy to źle? Zatracić się w uczuciach, zamiast
wszystko analizować? Jak widać, złoty środek to jedyne lekarstwo. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Na szczęście obydwoje znaleźliśmy drogę
powrotną, co dla nas było równoznaczne z ponownym pędzeniem przez autostradę
uczuć. Dobrze wiedziałam, że wróciliśmy do punktu wyjścia i teraz, żeby to
wszystko jakoś poukładać, musimy się zagłębić w to, co robimy. Znaleźć
przyczynę i nie dopuścić do ponownego rozstania, które tak mocno na mnie
zadziałało. Bałam się go stracić ponownie, dlatego byłam gotowa naprawdę dużo
pracować nad naszymi relacjami. Żeby nie były toksyczne. Żeby żyło nam się jak
najlepiej. W zgodzie. I co ważniejsze, <i>razem.</i>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
W naszym przypadku, zakrętami nie były już
same wydarzenia. Naszymi jedynymi przeszkodami, po pogodzeniu się ze sobą
nawzajem, stały się nieprzyjemne słowa i komentarze wypowiadane przez bliskie
nam osoby. Ludzi, którym ufaliśmy, którzy zawsze stawali po naszej stronie i
byli przy nas w najgorszych momentach. Ci ludzie teraz bezczelnie próbowali
rozbić nasze postanowienia i marzenia. Jak gdyby nasze uczucia już się dla nich
nie liczyły. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
To, że wróciłam do Nialla pomimo wszystkiego,
co stało się przed zerwaniem było nie do pomyślenia nie tylko dla moich
przyjaciół. Nawet moja mama wyraziła swoje niezadowolenie, stawiając mi jasno,
czego ode mnie oczekuje. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Zerwij z nim, póki jest wcześnie. Później
znajdziesz sobie milion wymówek, żeby tego nie zrobić. Zerwij z nim
teraz - powiedziała podczas naszej ostatniej rozmowy przy kawie. Jej
wzrok mówił wszystko. Kryła się w nim groźba. Nie prosiła, nie dawała mi rad.
Ona <i>rozkazywała</i>, co mam zrobić, kiedy
ja nawet nie prosiłam jej o zdanie. Robiła to za każdym razem, odkąd oznajmiłam
jej, że pogodziłam się z Horanem. Te negatywne uczucia... to było coś, co
zrodziło się z nieufności i skrytej nienawiści do Nialla, gdzieś w głębi jej
serca. Coś, z czym naprawdę ciężko było walczyć i czego nie dało się usunąć od
razu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Przestań. Przestań mnie w kółko o to prosić!
- odpowiedziałam, podnosząc głos. Nie mogłam dłużej znosić jej nieprzyjaznego
tonu. Nie chciałam słuchać, jak nastawia mnie przeciwko Niallowi. Nie teraz,
kiedy dopiero co wszystko prawie wróciło do normy.<br />
<span style="text-indent: 1.5pt;">Nie
odpowiedziała od razu. Spuściła wzrok na swoje dłonie, którymi kurczowo
obejmowała kubek od kawy. Znowu to samo - znowu próbowała mnie kontrolować.
Zazwyczaj gdy coś nie szło po jej myśli, albo zamykała się w sobie, albo robiła
wszystko, dosłownie wszystko, by wpłynąć na moją decyzję. Tym razem postawiła
na to pierwsze, bo ostatnie słowa, jakie od niej usłyszałam, brzmiały: - Nie
przychodź do mnie z płaczem, gdy znowu cię zostawi, bo będzie chciał pobawić
się z kolejną gwiazdką show biznesu.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie zrobi tego - zaprzeczyłam od razu z
siłą, jakiej sama się nie spodziewałam. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie powiedziała nic więcej. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie rozmawiałam z nią prawie od miesiąca.
Kiedy do niej dzwoniłam, nie odbierała. Nie odpisywała na SMS-y. Nie zapytała
Louisa nawet raz, czy wszystko u mnie w porządku. Odcięła mnie od siebie, bo
moje zachowanie ją zawiodło. Czy ona naprawdę nie zdawała sobie sprawy, że mnie
tym raniła? Kiedy myślałam o tym, że jeszcze kilka tygodni temu tuliła mnie do
siebie bez żadnego konkretnego powodu, dzwoniła co kilka dni, by sprawdzić jak sobie
radzę, przywoziła ciasta, które piekła z nudów... to bolało, że teraz nie
chciała zamienić ze mną nawet jednego słowa. Wbijała mi nóż w serce. Każdego
kolejnego dnia coraz głębiej i głębiej. Postawiła mi nieme ultimatum, z którego
na pewno zdawała sobie sprawę - albo zerwę z nim kontakt i wszystko wróci do
normy, albo bawimy się w ciche dni. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Sytuacja z mamą rozpraszała mnie w każdym
możliwym momencie. Zamiast skupić się na nauce - moje umiejętności malarskie
wciąż pozostawiały wiele do życzenia, miałam naprawdę dużo do nadrobienia -
myślałam o tym, jak załagodzić sprawę. Gotując obiad, potrafiłam przypalić zupę
przez swoją nieuwagę. Stłukłam wazon, odkurzając salon. Dosłownie wszystko
wylatywało mi z rąk. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Rozprawienie się z tym samemu kosztowało mnie
ogrom wysiłku, a nie mogłam powiedzieć o tym Niallowi. Po pierwsze, nie
chciałam dawać mu powodów do kolejnych wahań co do naszej przyszłości. Po
drugie, bałam się, że go tym zranię. Do tej pory jego relacje z moją mamą były
raczej... neutralne. Nigdy nie była mu zbytnio przychylna, jednak ani razu
również nie powiedziała o nim złego słowa. Przynajmniej nie w mojej obecności.
Gdybym powiedziała mu prawdę... albo zacząłby się zbytnio starać, co i tak
czasem mu się zdarza, albo zrobiłby się wobec niej oschły, bo nie potrafiłby
poradzić sobie z tą sytuacją. Zupełnie jak ja teraz. Przestałam się starać
nawiązać kontakt. Bo co innego mogłam zrobić? Okłamać ją, że przestałam widywać
się z Horanem? Czy może naprawdę odpuścić sobie wielką miłość, dla jej kaprysu?
Przecież to niedorzeczne. Nie powinna stawiać mnie w takiej sytuacji, w której
wszystkie wyjścia wydawały się zabarykadowane. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nim zdążyłam spokojnie powrócić myślami na
ziemię, do parteru sprowadził mnie nagły ból, jaki przeszył moją rękę. Po raz
kolejny sprawa matki mnie rozkojarzyła. Tym razem dosłownie przypłaciłam to
własną krwią, która teraz delikatnie sączyła się z niewielkiego rozcięcia na
palcu. Tak to jest, kiedy buja się w obłokach z nożem w ręku. Zanotowałam w
głowie, by następnym razem skupić się na szykowaniu kolacji, zamiast
bezsensownie wciąż wałkować jedno i to samo. Samo myślenie i tak nic nie da.
Równie dobrze mogłabym walczyć z powietrzem, a efekt byłby taki sam. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Na szczęście krew nie lała się litrami. Szybko
zabandażowałam palec, zdążając na chwilę przed tym, jak zadzwonił telefon.
Poniedziałek wieczór, godzina dziewiętnasta - kto może dzwonić o tej porze?
Niall i Louis wciąż byli na próbie, Riven spędzała zasłużone wakacje z mamą nad
jeziorem u ciotki, robiąc sobie przerwę „od życia” i od technologii, a
Stanley nie odezwał się do mnie odkąd powiedziałam mu o Horanie. Zupełnie jak
moja mama zaczął mnie ignorować. Marisol nie dała znaku życia od kilku
miesięcy, co było raczej zrozumiałe - rodzina, dom, dziecko - miała ważniejsze
sprawy na głowie. Ostatnią osobą, o której pomyślałam, był Luke. Niemalże od
razu poczułam ukłucie w sercu. Tak bardzo brakowało mi tego chłopaka, że
niekiedy wieczorami zdarzało mi się płakać z tęsknoty. Był wściekły, że
wybrałam Horana i wyparował z mojego życia - ot tak - a ja nie chciałam trzymać
go przy sobie na siłę. Kolejna osoba, którą straciłam, wybierając miłość. Czasami
zastanawiałam się, czy w ogóle miało to jakiś sens. Czy warto rezygnować
ze szczęścia dla jednego człowieka? Prawda była taka, że choć wciąż
kochałam Nialla, bo znaliśmy się tak dobrze i przeżyliśmy razem wiele wzlotów i
upadków, to czasem miałam wrażenie, że z nasz wielki "powrót"
przysparzał mi więcej smutku niż radości. Kiedy myślałam o tym, ile osób
odradzało mi przebaczenie Horanowi, ile osób odwróciło się ode mnie, mając mnie
za „głupią” i „naiwną”, cała ta „epicka miłość” nagle nabierała mniejszego
znaczenia. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nawet nie przeszło mi przez myśl, że osobą,
która może do mnie dzwonić o tej porze, była ciotka Delphine. Ta ciocia, która
pozwoliła mi zatrzymać się u niej we Francji na całe wakacje. Ta ciocia, która
każdego dnia z zainteresowaniem wysłuchiwała moich wywodów na temat
bezsensownych rozstań, mojej niby-wielkiej miłości do Horana oraz - w skrócie -
tego, jakim był idiotą i niewdzięcznikiem. Całe lato nastawiałam ją przeciwko
niemu, choć dość przypadkowo. Potrzebowałam kogoś, komu mogłam się wyżalić, a
Delphine od zawsze była wyjątkowo dobrym słuchaczem. Co więcej, sama zaczynała
rozmowy. To nie tak, że za każdym razem kiedy siadałyśmy przy stole w kuchni,
sama narzucałam jej temat. Byłam wdzięczna za jej wyrozumiałość, za zainteresowanie
i cenne rady dotyczące związków. Sama umawiała się w życiu tylko z jednym
mężczyzną - z jej obecnym mężem, więc miała doświadczenie w zażegnywaniu
sytuacji kryzysowych. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Ciotka Delphine była niezwykłą kobietą. Miała
duszę romantyczki, a jednocześnie potrafiła twardo stąpać po ziemi. Wiedziała
czego chce, choć zdarzało jej się bujać w obłokach. Widziała we wszystkich
ludziach dobro, choć od razu potrafiła poznać się na człowieku i jego
zamiarach. Przez tak liczne skrajności w jej charakterze, naprawdę ciężko
było odkryć, dlaczego dzwoniła. Albo nie miała nic konkretnego do powiedzenia i
dzwoniła na "pogaduszki", albo szykowała się poważna rozmowa o życiu.
Na ani jedno, ani drugie nie miałam ochoty, jednak zmusiłam się do odebrania
telefonu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Cześć, kochana - rzuciła na wstępie. Mówiła
zwyczajnym, typowym dla siebie tonem, bardzo żywiołowym i radosnym. - Wszystko
w porządku? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Po staremu - odpowiedziałam, nim zdążyłam
się nad tym głębiej zastanowić. Właściwie, to nie rozmawiałyśmy od jakiegoś
czasu, więc Delphine nie miała pojęcia o mojej cichej wojnie z matką, ani o
przystojnej przyczynie, która tę wojnę wywołała. Postanowiłam jednak nie wyciągać
od razu wszystkiego na pierwszy ogień. - A u cioci? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ja ci dam po staremu - burknęła, zapominając
o moim pytaniu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Mama kazała ci do mnie zadzwonić? - Od razu
zapytałam o to, co nurtowało mnie najbardziej. Mama naprawdę była zdolna do
wszystkiego, byle tylko na mnie wpłynąć. Niejednokrotnie nasyłała na mnie
różnych członków rodziny, którzy mniej lub bardziej dali się jej zmanipulować. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie kazała. Opowiedziała mi, co się ostatnio
działo, a że nasłuchałam się tyle przez całe wakacje o pewnym blondynie, byłam
w szoku, kiedy się dowiedziałam - odparła, a w jej głosie pojawiła się
frustracja. Kolejna osoba, którą mogłam dodać do listy "przeciwko" nam.
Zasmuciło mnie to, bo akurat ze wszystkich osób na ziemi, po Delphine
spodziewałam się jasnego i obiektywnego osądu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jasne, jasne. Każdy tak mówi. Już słyszałam
milion powodów, dla których nie powinniśmy być razem. Nie musisz dorzucać
kolejnych - stwierdziłam, siląc się na spokój. Nie miałam ochoty na kłótnię
przez telefon. Wiedziałam jednak, że na zwykłej rozmowie i pouczeniu się nie
skończy. Ciotka zdążyła mnie bardzo dobrze poznać, kiedy u niej mieszkałam. Nie
mogę zaprzeczyć, że nawet trochę się ze sobą zżyłyśmy i ciężko było nam się
pożegnać, dlatego to, że zadzwoniła i to, jak bardzo przejęta była sprawą z
Horanem wcale mnie nie dziwiło. Zastanawiało mnie tylko, jak bardzo ją
zawiodłam i czy będzie kolejną osobą, która powie mi, że jestem naiwna i nie
potrafię trzeźwo myśleć. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Najwyraźniej słyszałaś ich za mało, skoro
nadal nie zmieniłaś decyzji - odbiła piłeczkę. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Przewróciłam oczami, choć dobrze wiedziałam,
że ciotka mnie nie widzi. Zrobiłam to bardziej z przyzwyczajenia. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Albo słyszałam wystarczająco dużo, by
wiedzieć, że już jej nie zmienię. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Ciotka burknęła kilka słów po francusku, które
brzmiały zadziwiająco podobnie do przekleństw, których nauczyli mnie paryżanie.
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jesteś inteligenta i bystra. Jakim cudem nie
dostrzegasz tego, jak bezsensowne jest twoje zachowanie? Wyjaśnij mi, proszę,
czemu chcesz wrócić do chłopaka, który zaraz po waszym rozstaniu zaczął umawiać
się z dziewczyną, z którą wcześniej cię zdradził? Skąd u ciebie aż tyle
zaufania i wiary? Przecież dobrze wiesz, że jak raz zdradził, to zdradzi
ponownie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- A skąd mogę mieć pewność? Nie miałam okazji
się przekonać, czy zdradzi ponownie, czy nie. I właśnie to teraz robię.
Przekonuję się. To nie tak, że znów mu ufam. Kiedy wychodzi gdzieś z
chłopakami, cały czas się denerwuję, że może rzeczywiście popełniłam błąd. Ale
chcę spróbować, bo wiem, jak się czułam bez niego. Wcale nie było mi lepiej,
niż teraz. Dlaczego nikt nie może zrozumieć, że jestem szczęśliwa? Że tego, do
diabła, właśnie chcę? - zapytałam. Dawałam z siebie wszystko, żeby jakoś
przekonać ją do moich racji. Ja też miałam coś do powiedzenia. Nie byłam
głupia, ani naiwna. Wiedziałam, co robię, tylko najzwyczajniej w świecie nie
było nikogo, kto chciałby mi uwierzyć. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Bo wszyscy byliśmy przy tobie, kiedy
wypłakiwałaś oczy, klęłaś na los i obrzucałaś go błotem. I nie chcemy, żebyś
przeżywała to ponownie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wierzę, że tak nie będzie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- A jeśli? - zapytała, nie dając za wygraną.
Delphine bywała równie uparta, co moja matka.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="text-indent: 35.4pt;">- To wtedy... wtedy, obiecuję, że nie musicie
mnie słuchać, ani pocieszać. Poradzę sobie sama - stwierdziłam.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Eh, to nie tak, że nie chcę być wtedy
przy tobie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Zdecyduj się wreszcie - burknęłam.
Przez chwile panowała cisza. Myślałam, że może uraziłam ją swoją bezczelnością,
ona jednak w odpowiedzi tylko się roześmiała. Nie byłam pewna, czy był to szczery
śmiech, czy raczej wymuszony. Mnie również pomału zaczynało brakować
cierpliwości. Miałam ochotę rozłączyć się bez słowa, jednak zmusiłam się do
dokończenia rozmowy. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Chciałabym w ogóle temu zapobiec -
wyjaśniła krótko i zwięźle. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Chcesz zapobiec mojemu szczęściu?
Chciałabym, żebyście na razie dali mi spokój. Myślałam nad tym długo i
rozważałam wszystkie za i przeciw. Nie podjęłam decyzji z dnia na dzień, choć
tak to wszystko wygląda. Nie zrobiłam tego, bo pojawił się pierwszy lepszy
facet, który obiecał, że wszystko się ułoży. Pojawił się ten facet, za którym
tak tęskniłam. Więc... dlaczego nie dać mu szansy? Co w tym takiego
bezsensownego, skoro obydwoje tego właśnie pragniemy? Wszyscy zachowują się
tak, jakbym była niepoczytalna i nie potrafiła samodzielnie podjąć decyzji. To
jest właśnie moja decyzja i choćby nie wiem, co się stało, to nią pozostanie.
Dopóki wszystko jest w porządku... po co szukać problemu? - zakończyłam swój
wywód, wreszcie dając upust złości i bezsilności, w którą wpędziła mnie matka.
Wreszcie powiedziałam na głos to, o czym myślałam. I poczułam się lepiej.
Częściowo. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wiesz jak to brzmi dla osoby, która cię
słucha? Nie jakbyś była niepoczytalna, ale jakbyś nie potrafiła odpuścić.
Jakbyś na siłę szukała tej całej wielkiej miłości, którą podobno go darzysz.
Mam wrażenie, że po prostu potrzebowałaś... <i>kogoś</i>.
A on akurat był obok. - Westchnęła, po czym dodała: - Jeszcze miesiąc temu
zachowywałaś się inaczej. Byłaś wściekła i sfrustrowana. Mam wrażenie, że
robisz to, bo chcesz wreszcie poczuć coś innego. Ale nie musisz robić tego na
siłę! To, że do niego wrócisz i będziesz miała <i>kogoś</i>, nie rozwiąże problemu! Zwłaszcza, że tym <i>kimś</i>, jest ten, kto ci tego
problemu przysporzył. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
„<i>Co za
bzdury...”,</i> pomyślałam, jednak nie śmiałam powiedzieć tego na głos. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
To, co powiedziała Delphine nie tylko wprawiło
mnie w osłupienie, ale i mocno zastanowiło. A co, jeśli ciotka miała rację?
Akurat ze wszystkich za i przeciw, które rozważałam, nie pomyślałam o takiej
możliwości. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że może to tylko pragnienie posiadania
<i>kogoś </i>zmusiło mnie do powrotu do
Nialla. Przeraziło mnie to do tego stopnia, że bałam się odezwać. Jak gdyby
jakiekolwiek wypowiedziane przeze mnie słowo, miało się automatycznie stać
potwierdzeniem tej cholernej możliwości. Wreszcie ktoś dał mi do myślenia, po
tylu przebytych bezsensownych pogadanek. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Rozumiem, że chcesz dać mu szansę. Nie
zabraniam ci, bo nie mam takiego prawa. Tym bardziej za nic cię nie obwiniam.
Dzwonię tylko po to, by prosić cię, żebyś uważała. Nie daj się sobą bawić,
dobra? Wiesz co dla ciebie najlepsze, w końcu jesteś inteligentna. Macie moje
błogosławieństwo, jeżeli kiedykolwiek byście jakiegoś potrzebowali -
zakończyła, dodając mi otuchy, jednocześnie zadziwiając po raz kolejny. Co za
mądra kobieta! Chyba nikt nie miał aż tyle doświadczenia w mistrzowskim
doradzaniu, co ona. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Zaczekaj - rzuciłam szybko do słuchawki, nim
zdążyła się rozłączyć. Nie odpowiedziała, ale na pewno się nie rozłączyła. - Ty
i wujek Xavier... też mieliście tyle problemów? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Byli ze sobą od tak dawna... Czasem dziwiło
mnie, że jeszcze ze sobą wytrzymują. Zwłaszcza, że i jedno i drugie było równie
uparte i kapryśne, o czym zdążyłam się przekonać, kiedy jeszcze u nich
pomieszkiwałam. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jestem twoją ciotką i nie powinnam ci mówić
wszystkiego, ale... jako twoja przyjaciółka zdradzę ci mały sekret. Wiesz, że
wujek Xavier jest jedynym mężczyzną, z którym kiedykolwiek się spotykałam,
prawda? - Nie czekała na moją odpowiedź, po prostu kontynuowała: - No więc...
czasami żałuję, że nie pobawiłam się trochę życiem, zanim zdecydowałam się
założyć rodzinę. - Po chwili namysłu, dodała: - Mimo wszystko, nie zamieniłabym
go na nikogo innego na świecie, czy z problemami, czy bez problemów, cieszę
się, że o niego powalczyłam. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Więcej informacji nie udało mi się od niej
wyciągnąć. Poważną część pełną rad i przestróg miałyśmy już za sobą.
Pogawędziłyśmy jeszcze kilka minut o Florence, jej córce i Louisie. Później
opowiedziała mi o najnowszej egzotycznej roślinie, którą udało jej się zdobyć.
Zagoniła mnie do pracy, przypominając o moich zmarnowanych (prawie) dwóch
latach po odłożeniu sztalugi. Ogólnie mówiąc, zamieniła się w ciocię, która
poczuwała się do obowiązku sprowadzenia mnie na ziemię. Cieszyło mnie to, że
potrafiła rozmawiać ze mną w tak różny sposób, a jednocześnie równie
skutecznie. Po jednym telefonie, miałam tyle zapału do pracy, że prawie od razu
rzuciłam się na mój nowy szkicownik, by trochę popracować. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
*</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
<span style="text-indent: 0px;"> </span><a href="https://www.youtube.com/watch?v=6g6g2mvItp4" style="font-family: 'Edwardian Script ITC'; font-size: 27px; line-height: 31px; text-indent: 0px;" target="_blank">Muzyka</a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: x-small;">P.O.V.
Harry</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jak zaraz się czegoś nie
napiję, to chyba stracę głos - jęknął Louis, potrząsając mnie za ramię. Jeżeli
w ten sposób chciał prosić mnie o przyniesienie mu wody, to nie miał na co
liczyć. Byłem równie wykończony, co on i naprawdę nie miałem zamiaru ruszać się
z miejsca przez następne stulecie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Reszta chłopaków rzuciła Louisowi znużone
spojrzenia, dając mu jasno do zrozumienia, że na nich również nie ma co liczyć.
Byliśmy na nogach od szóstej rano, po zaledwie pięciu godzinach snu zeszłej
nocy. Godzina dziewiętnasta, a my jeszcze nie wyszliśmy ze studia.
Dzisiejsze nagrania przedłużyły się niemal o połowę czasu, który mieliśmy
poświęcić na odpoczynek. Później od razu zagoniono nas na ćwiczenia wokalne,
które, o zgrozo, trwały równie długo, co nagrania. O tej porze, jedyne na co
każdy z nas miał ochotę, to sen. Zayn ze zmęczenia prawie zasypiał na ramieniu
Liama, który próbował się otrzeźwić, raz po raz klepiąc się po policzkach.
Nawet Niall nie miał chęci do żartów, co w naszej karierze zdarzało się
doprawdy bardzo rzadko. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Harry... - Louis ponowił próbę, tym razem
używając jeszcze bardziej żałosnego tonu. Trochę ruszył moje zmęczone serducho,
jednak nie na tyle, bym ruszył się więcej jak o milimetr. - Wody.... proszę -
dodał, na co tylko westchnąłem. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Gdy tak patrzyłem na moich przyjaciół,
siedzących w ciasnej grupie, ledwie żyjących, nie odzywających się nawet
słowem, coś się we mnie ruszyło. Współczułem im tak samo, jak współczułem
sobie, przez co wykrzesałem z siebie resztki energii, by podnieść się z
miejsca. Oczy wszystkich w jednej chwili zwróciły się na mnie. Miałem wrażenie,
że patrzę na grupę szczeniaczków, czekających na obiad. Westchnąłem po raz
drugi, tym razem jeszcze bardziej przeciągle, by dodać sytuacji nieco więcej
dramatyzmu. Uśmiech Louisa był dość pokrzepiający, bym wreszcie wyszedł ze
studia. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Powlokłem się do sali obok, w której czasem
składowaliśmy wodę, w razie właśnie takich sytuacji, kiedy brakuje nam jej
najbardziej. Niestety, nasz składzik był równie pusty, jak mój żołądek. Nagłe
burczenie w brzuchu sprawiło, że do głowy przyszedł mi pewien pomysł. Kumple
wielbiliby mnie jeszcze bardziej, gdybym dodatkowo przyniósł im coś do
jedzenia. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wróciłem do studia po bluzę, w której
zostawiłem portfel i telefon. Gdy wszedłem do środka z pustymi rękami, Louis
jęknął tak donośnie, że prawie rozbolała mnie głowa. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Przelecę się do sklepu - ogłosiłem, czekając
na oklaski. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jesteś aniołem! - rzucił mi na odchodne
Zayn. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Lubiłem słuchać takich pochwał. Przez to, że
jeszcze kilka miesięcy temu miałem na pieńku z każdym z moich przyjaciół,
teraz zrobiło się tak sympatycznie, że miałem ochotę uściskać wszystkich z
osobna. To był tylko jeden z licznych powodów, dla których zdecydowałem się
poświęcić i wyruszyć w tę niebezpieczną wyprawę po wodę. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wydawałoby się, że już nie miałem
w sobie nawet grama energii. Że kiedy otworzyłem drzwi, zrobiłem to spokojnie i
delikatnie, tak bardzo nie chciało mi się iść. Jednak osoba, która teraz przeze
mnie leżała na betonie zdecydowanie musiała mieć o tym inne zdanie. Ines
Charpentier wciąż siedziała na ziemi, rozmasowując czoło, kiedy ja stałem jak
idiota, ze zdziwieniem się jej przyglądając. Co ona... skąd ona się tutaj
wzięła? Przed drzwiami naszego studia? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Dawno nikt mnie tak wspaniale nie przywitał
- rzuciła z ironią, patrząc na mnie z wyrzutem. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Dopiero po chwili otrząsnąłem się z szoku na
tyle, by wreszcie pomóc jej wstać. Otrzepała z brudu czarną spódnicę, poprawiła
koszulę i przeczesała dłonią czerwone włosy, które w świetle lamp ulicznych
wyglądały bardziej na pomarańczowe. W ogóle się nie zmieniła, co mnie w sumie
nie dziwiło. Nie widzieliśmy się zaledwie przez miesiąc - nasz napięty grafik
nie pozwalał mi obecnie na co weekendowe spotkania i pogaduszki każdego
wieczora. Prawdopodobnie fakt, że nie odezwałem się do niej przez cały ten
czas, tak bardzo ją rozgniewał. No, cóż, zdarza się. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Ines wyglądała zjawiskowo, nawet gdy była
sfrustrowana, kiedy w jej oczach pojawiała się dziwna iskra jakby
skrywanej nienawiści. Przynajmniej tak to odbierałem, bo stała przede mną w
milczeniu, prawdopodobnie gorączkowo myśląc od czego zacząć rozmowę,
przyglądając mi się tak natarczywie, że miałem ochotę odwrócić wzrok. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Przepraszam... za te drzwi - zacząłem,
przerywając krępującą ciszę. - I... no... miło cię widzieć. Minęło trochę
czasu... </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie wysilaj się - warknęła, mijając mnie
szybkim krokiem. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Złapałem ją za nadgarstek, nim zdążyła zniknąć
w środku budynku. Z cichym westchnięciem i kilkoma przekleństwami rzuconymi pod
nosem, zamknęła z powrotem drzwi studia. Nie patrzyła na mnie. Uciekała
wzrokiem, gdzie tylko się dało, byle tylko nie musieć patrzeć mi w oczy. Jej
zachowanie delikatnie się zmieniło, co zbiło mnie z tropu. Teraz wyglądała
na... zranioną? Poczułem się winny, nim w ogóle zdążyliśmy zacząć rozmowę, na
którą ona najwyraźniej wcale nie miała ochoty. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Teraz chcesz gadać, co? Wcześniej nie mogłeś
odezwać się słowem? - zapytała, wreszcie zaszczycając mnie jednym, długim,
zdegustowanym spojrzeniem. Zacisnęła mocno wargi, jakby próbowała powstrzymać
się od kolejnego pytania. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Przepraszam. Byłem naprawdę cholernie
zajęty. Jakoś... bardzo szybko zleciał ten ostatni miesiąc. Chciałem do ciebie
napisać, naprawdę. Ale nie miałem kiedy - powiedziałem ze skruchą, częściowo
zgodnie z prawdą. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Rzeczywiście myślałem o niej zaledwie dzień
wcześniej, kiedy kładłem się spać. Zastanawiałem się, czy jest jeszcze sens
cokolwiek mówić, skoro tak długi czas milczałem. Wydawało mi się, że i tak nie
będzie chciała mnie słuchać, bo zostawiłem ją bez słowa. Prawda była taka, że
po całej sprawie z Joy, zwyczajnie nie miałem ochoty na budowanie relacji z
jakąkolwiek dziewczyną. Postanowiłem nie szukać nikogo na siłę, bo takie
uporczywe trzymanie się jednej osoby, do której na dodatek wcale nie pała się
tak ogromną sympatią, jak wcześniej, zwyczajnie nie ma najmniejszego sensu.
Cała nasza relacja dodatkowo przestała mieć sens, kiedy odkryłem, że Ines ma
trochę... inną osobowość, niż mogło się wydawać. Kreowała się na delikatną
dziewczynę, słodką i przyjazną, otwartą na innych ludzi i bezinteresowną. Jak
się okazało, z łatwością potrafiła niszczyć ludzi i obrzucać ich błotem, była
zawistna i gniewała się o każdą błahostkę. Dowiedziałem się o tym na imprezie
pożegnalnej dla Anyi, tuż przed jej wyjazdem do Paryża. Przypadkiem usłyszałem
część rozmowy dziewczyn, w której chwaliła się koleżankom, jak cudownie rozbiła
związek dwojga moich przyjaciół, którzy przez tak długi czas borykali się z
konsekwencjami bałaganu, którego z premedytacją narobiła. Nienawidziła Any z
całego serca i nie bała się tego okazywać, dlatego rozwaliła nawet całe
przyjęcie, tak drobiazgowo zaplanowane przez Luka. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wniosek był taki, że tak naprawdę nie chciałem
z nią rozmawiać. Nie miałem jednak zamiaru narobić sobie kolejnej pokaźnej
liczby wrogów, dlatego starałem się urwać z nią kontakt delikatnie, bez kłótni,
w przyjaźni. Jak widać zrobiłem to dość nieumiejętnie, skoro teraz łypała na
mnie groźnie spod swojej ognisto czerwonej grzywki. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie miałeś kiedy... Dobrze, rozumiem -
odpowiedziała, wyrywając nadgarstek z mojego uścisku. Nawet nie zwróciłem uwagi
na to, że cały czas ją trzymam. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Mówię poważnie. Naprawdę mi przykro. To...
trochę głupio wyszło. Miałem się do ciebie niedługo odezwać, wreszcie mamy
przerwę w grafiku - wyjaśniłem. Próbowałem być spokojny i nie brać do siebie
zbytnio jej wrogości. Jakby nie patrzeć, to była całkowicie moja wina, więc
musiałem przyjąć na klatę całe to piekło, które była w stanie mi zgotować. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Dobrze, rozumiem - powtórzyłam, kręcąc
głową. - Co więcej mam powiedzieć? Nie ma sprawy, chodźmy na kawę? Też mam
swoje życie i swój grafik. A przez ciebie zaraz będę spóźniona - burknęła,
krzyżując ręce na piersi. Patrzyła na mnie wyczekująco, aż jej odpowiem. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Masz spotkanie w studio? - zapytałem
zdziwiony. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Uśmiechnęła się, ale zdecydowanie nie
radośnie. Raczej złowrogo, jakby właśnie obmyślała plan na zniszczenie mi
życia, gdy zaczniemy pracować obok siebie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Kiedyś wysłałam im demo. Jak się okazało,
było wystarczająco dobre, żebym mogła zacząć myśleć o nagraniu własnej płyty.
Dzisiaj rano podpisałam kontrakt - wyjaśniła z dumą. Kipiała pewnością siebie,
którą wcześniej tak zdradziecko trzymała w ukryciu. - Niestety będziemy się
teraz częściej widywać. Mam nadzieję, że mimo wszystko będziemy zachowywać się
profesjonalnie - dodała. Zachowywała się, jakby pozjadała wszystkie rozumy na
ziemi. Jakby siedziała w tej branży od kilku lat. Miałem ochotę się głośno
roześmiać, jednak pohamowałem się, by nie urządzić sceny na środku ulicy. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Nie ma żadnego problemu. Pełen
profesjonalizm. Widzimy się... zapewne niedługo - odpowiedziałem tylko,
odwracając się na pięcie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Ruszyłem przed siebie w poszukiwaniu
najbliższego sklepu. Całe to niespodziewane spotkanie Ines, która aż kipiała
nienawiścią, trochę mnie ożywiło. Poczułem przypływ energii, który trochę
otrzeźwił mój umysł. Zacząłem się zastanawiać, kto ma większe kłopoty - ja,
Anya czy biedny, niczego nieświadomy Niall. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
*</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=4z41_XZ30ko" style="font-family: 'Edwardian Script ITC'; font-size: 27px; line-height: 31px;" target="_blank">Muzyka</a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
P.O.V. Anya</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Kompletnie zatraciłam się w pracy. Od
rozmowy z ciocią, aż do teraz nie wyściubiłam nosa ze swojego pokoju.
Siedziałam przy biurku, szkicując coś, a raczej kogoś, kto niesamowicie przypominał
postać z komiksu. Nie miałam pojęcia skąd wziął się w mojej głowie taki obraz,
jednak cieszyłam się, że umiejętnie potrafiłam przelać go na papier. Doprawdy,
czułam się tak, jak gdybym nigdy nie odłożyła ołówka nawet na chwilę, a minęło
prawie dwa lata, odkąd zrobiłam sobie przerwę. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Rysunkiem zajęłam się jeszcze w podstawówce,
kiedy mój brat stał się fanatykiem piłki nożnej. Po pierwsze, miał mniej czasu
dla mnie, więc często przesiadywałam sama w pokoju, okropnie się nudząc. Po
drugie, pozazdrościłam mu, że znalazł wreszcie hobby, które naprawdę całkowicie
go pochłonęło. Zdecydowałam, że sama się czymś zainteresuję, a że w każdym
pokoju dziecka znajdzie się paczka kredek, ołówek i tona papieru i kolorowych
zeszytów, to padło na rysowanie, szkicowanie i kolorowanie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Prawdą jest, że praktyka czyni mistrza.
Najprawdopodobniej nie ma nawet czegoś takiego, jak talent. Liczy się to, ile
czasu poświęcisz na pracę nad swoimi umiejętnościami. A skoro zajmowałam się
rysunkiem od dziecka, moje umiejętności były naprawdę szeroko rozwinięte. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Przestałam rysować w liceum, kiedy ktoś pod
koniec pierwszej klasy dla zabawy wyrwał mi notes z ręki i wyśmiał moje bazgroły,
które z nudów szkicowałam na lekcjach historii. Jako że jestem osobą, która
bierze do siebie wszystkie negatywne opinie, przez jedną osobę potrafiłam
zaprzestać robienia tego, co kocham. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Powrót do rysunku był dla mnie niczym
odzyskanie starej osobowości. Miałam dość długą przerwę, by kompletnie się od
tego odzwyczaić i przestać za tym tęsknić. Przyzwyczaiłam się do nie robienia
tego, co sprawiało mi najwięcej przyjemności. Przez jednego półgłówka, który
kiedyś ot tak skrytykował moje szkice, prawie pozbawiłam siebie przyszłości,
którą tak dokładnie widzieli i zaplanowali moi rodzice. Byłam cholernie
wdzięczna matce za to, że wysłała moje dokumenty do Akademii Sztuk Pięknych.
Choć zrobiła to bez mojej wiedzy i częściowo wbrew mojej woli, nie miałam jej
tego za złe. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Dopiero, kiedy super bohater z rysunku zaczął
niebezpiecznie przypominać Luka, zaczęłam się zastanawiać nad tym, co właściwie
robię. To, że za nim tęskniłam, to mało powiedziane. Brakowało mi jego
obecności. Doprawdy, zaczęłam się czuć jak Anya sprzed jakichś sześciu lat,
która raz - robiła to, co kocha i dwa - straciła tego, kogo kochała
najbardziej. Kiedy Luke wyjechał z kraju, straciłam przyjaciela, który rozumiał
mnie najlepiej na świecie. Wtedy jedyne, co mi pozostało, to sztuka. Teraz było
podobnie. Oprócz tego, że teraz straciłam przyjaciela, ale miłość zachowałam
przy sobie. Czasem zastanawiałam się, czy aby na pewno dokonałam właściwego
wyboru. Czy uczucia jakimi darzyłam Horana naprawdę były ważniejsze od tego
wszystkiego, co przeżyłam z Lukiem? Czy jedno musiało wykluczać drugie?
Cholerne uczucia i cholerni faceci... </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Dźwięk dzwonka do drzwi i ciekawość, jaka mną
zawładnęła... to chyba jedyne, co mogło mnie oderwać od szkicownika. Z żalem,
ale jednocześnie z ekscytacją zbiegłam po schodach, by otworzyć tajemniczemu
gościowi, który bez zapowiedzi zjawił się o dwudziestej pierwszej wieczorem.
Dość późna pora, jak na odwiedziny. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
To mało powiedziane, że byłam zaskoczona.
Stałam w progu z szeroko otwartymi oczami, nie mogąc się nadziwić, że Luke
Hemmings przypomniał sobie o moim istnieniu i (prawdopodobnie) przezwyciężył w
końcu gniew i zazdrość. Uśmiechnął się, dość nieśmiało spoglądając w moje oczy.
Musiał czuć się fatalnie przez te ostatnie tygodnie i teraz nie wiedział jak
się zachować, bo jeszcze nigdy w życiu nie widziałam u niego aż takiego
spokoju, zdezorientowania i... niewinności? Wyglądał niewinnie, kiedy tak stał
przede mną, raz po raz przesuwając butem po wycieraczce, próbując sklecić
pierwsze zdanie. W dodatku jego ubiór... jakoś do niego nie pasował. Zwykłe,
czarne jeansy i biała koszula. Czarna skóra i tenisówki. Czy dzisiaj było
jakieś święto, o którym zapomniałam? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Jakby tego było mało, wyciągnął zza pleców
cudowną, pięknie pachnącą, czerwoną różę, którą bez słowa po prostu mi wręczył.
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
W porównaniu do mnie, prezentował się
wyjściowo i elegancko. Poczułam się fatalnie, kiedy przypomniałam sobie, jak
wyglądam. Rozczochrane włosy, związane na szybko, bez ładu, w koński
ogon, ledwie widoczny makijaż i, na domiar złego, dresy! Chyba żadna kobieta na
świecie nie chciała by tak wypaść w takiej chwili. Choć sama do końca nie
wiedziałam, co to właściwie za „chwila”. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jest... kilka powodów, dla których tu
dzisiaj jestem - zaczął. Przez chwilę mówił niepewnie, później zaczęła przez
niego przemawiać determinacja. Dawno nie widziałam, by zachowywał się aż tak
poważnie. - Niedawno zachowałem się jak skończony idiota, zrywając naszą
przyjaźń przez... tego tam - kontynuował. Przewróciłam oczami, śmiejąc się
cicho. To miłe, że w ogóle próbował. Nie musieli od razu stawać się najlepszymi
kumplami. - Nawet jeżeli zostanę w strefie przyjaźni do końca życia... to
lepsze, niż stracić cię na zawsze. - Na chwilę urwał, by po chwili dodać: -
Bycie tym drugim jest cholernie męczące i... ogólnie do bani. Ale mimo
wszystko, cieszę się, że cię mam. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Zasadniczo, to jesteś tym pierwszym, który
zwiał z kraju i nie wykorzystał okazji - dobiłam go, tylko częściowo dla
własnej satysfakcji. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie przypominaj mi o tym... To chyba
dotychczasowo największy błąd mojego życia. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie martw się, na pełno popełnisz ich
więcej. - Uśmiechnęłam się szeroko, żeby trochę dodać mu otuchy. Cała ta
sytuacja była tak słodka i niespodziewana, że nawet mój opłakany wygląd nie był
w stanie popsuć mi humoru. Zważywszy na to, że Luke widział mnie w gorszych
sytuacjach, próbowałam nie zwracać na to uwagi. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Odchrząknął, wyprostował się i kontynuował: </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Parę lat temu, dokładnie o tej godzinie, w
tym dniu, dwudziestym piątym września, pewna piękna dziewczyna wyznała mi, że
mnie kocha. Wtedy byłem młody i bardzo, bardzo, bardzo głupi. Dzisiaj ja
przyszedłem powiedzieć jej to samo - Podniósł rękę, by mnie uciszyć, nim
zdążyłam zaprotestować. Sytuacja pomału wymykała się spod kontroli, jednak
posłusznie zamilkłam. - Any, ja wiem, że ty już nie kochasz mnie w ten sam
sposób, co jak kocham ciebie. Nie przyszedłem tu, by walczyć o twoje względy
czy... cokolwiek. - Jego dziwne wtrącenia sprawiały, że sytuacja rzeczywiście
stawała się mniej poważna. - Przyszedłem, by powiedzieć ci, co do ciebie czuję.
Tak po prostu. Może nigdy tego nie odwzajemnisz, a może... jeżeli będę wystarczająco
cierpliwy, to dasz mi szansę. Nie wiem, co postanowisz, co myślisz, ani co
czujesz. Ale wiem, co ja myślę i czuję. I jestem tu, by głośno ci o tym
powiedzieć. Cieszę się, że cię mam... nawet jako przyjaciółkę - zakończył. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Dawno nie czułam tak wielu emocji na raz. Z
jednej strony byłam szczęśliwa, bo odzyskałam przyjaciela. Osobę, której
obecnie chyba ufałam najbardziej na świecie. Jednocześnie bałam się, gdyż nic,
kompletnie nic nie zostało rozwiązane po mojej myśli. Wróciliśmy do punktu
wyjścia, sprzed prawie czterech miesięcy. Cała nasza trójka zapętliła się w
czasie, co mnie zaczynało frustrować. Spotykałam się z Horanem, bo byłam pewna,
że go kocham. Tymczasem nie miałam pojęcia, co czuję do Luka, bo był nie tylko
moim przyjacielem, ale także pierwszą miłością. Chciałam, by został jedynie
moim przyjacielem, ale on uporczywie próbował wygrać moją miłość. Niall
zatruwał moją przyjaźń z Lukiem, a Luke zatruwał mój związek z Niallem. Cały
czas stałam po środku, równie zdezorientowana, co kilka miesięcy temu. Los
robił sobie z nas żarty. A mi wcale nie było do śmiechu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Mimo wszystko, przemowa Hemmingsa
zadziałała na mnie pozytywnie i już chwilę później trwałam w tak dobrze znanych
mi, przyjacielskich objęciach. Cieszyłam się, że go mam. Tęskniłam za nim, gdy
nie było go obok i tylko to pomogło mi podjąć decyzję. Wolałam przystać na
warunki, jakie podrzucało nam życie i męczyć się z ułożeniem wszystkiego
ponownie, niż kompletnie odpuścić. Wierzyłam, że to dobra decyzja. Modliłam się
w duchu, bym miała rację. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
*</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=UM3389FUnKo" style="font-family: 'Edwardian Script ITC'; font-size: 27px; line-height: 31px;" target="_blank">Muzyka</a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">P.O.V. Niall</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Po tylu godzinach pracy, jedyne czego
pragnąłem, to zobaczyć uśmiech Anyi, przytulić ją i usłyszeć, że wszystko
będzie dobrze. Lubiłem, kiedy tak mówiła. Nawet, kiedy nie narzekałem, od czasu
do czasu, tak po prostu, powtarzała mi, że będzie dobrze. Ufałem jej na tyle,
że za każdym razem wierzyłem. To pomagało mi przetrwać, kiedy nie było jej
obok. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Wszystko
będzie dobrze.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wracaliśmy z chłopakami z restauracji na
piechotę. Byliśmy niedaleko od domu, zdążyliśmy już trochę odpocząć i najeść
się do syta, więc pomysł Liama ze spacerem i złapaniem świeżego powietrza
wydawał się całkiem dobry. Spokojnym krokiem przemierzaliśmy kolejne
przecznice, gawędząc, żartując i śmiejąc się. Po dniu ciężkiej pracy i dobrze
wykonanej robocie mieliśmy pozytywne nastawienie i radosne nastroje. Mieliśmy
siebie nawzajem, mieliśmy naszych fanów, wszystko szło po naszej myśli, wciąż
pięliśmy się na szczyt i zdecydowanie mieliśmy przy tym niezły ubaw. W dodatku,
co najważniejsze, znów miałem Anyę. Kochałem ją tak mocno, że znów w bardzo
krótkim czasie stała się dla mnie centrum wszechświata. Jej uczucia dawały mi
taki ogrom pozytywnych emocji, że nawet fakt, iż wciąż musiałem użerać się z
udawaną miłością do Demi- o której oczywiście od razu powiedziałem Anyi - oraz
to, że musieliśmy ukrywać nasz związek z Ans przez kolejnych kilka tygodni nie
psuły mi humoru. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Jedyną osoba, która mogła mnie w tym momencie
zdenerwować, był Luke. Luke Hemmings, który ku mojemu przerażeniu właśnie
przytulał się do mojej dziewczyny, pod drzwiami domu Louisa. Przystanąłem w
miejscu, przyglądając się całej scenie. Harry, który szedł tuż za
mną, wpadł na mnie z impetem, klnąc pod nosem, że jestem nieuważny. Dopiero po
chwili moi kumple zrozumieli, dlaczego z sekundy na sekundę mój humor tak
diametralnie się zmienił. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Czy powinienem się martwić?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wszystko w porządku? - zapytał Louis, kładąc
dłoń na moim ramieniu. Ten przyjacielski gest wcale mnie nie uspokoił.
Wściekłość, desperacja, bezsilność, irytacja, zmartwienie i żal. Milion
negatywnych emocji w jednym człowieku, w jednym umyśle, w jednym sercu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nic nie jest w porządku. Cholera, czy ty to
widzisz? - zapytałem, nie mogąc opanować drżenia głosu. Nie ze smutku, ale z
gniewu. Miałem ochotę podejść do Luka i najzwyczajniej w świecie go uderzyć.
Jednak zdawałem sobie sprawę, że takie zachowanie po raz kolejny przekreśliłoby
mnie u Anyi. A na niej zależało mi bardziej, niż na honorze. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Dawno nie byłem tak zdenerwowany na Any.
Zdarzało się, że się kłóciliśmy. Bywało, że przysparzała mi cierpień. Ale tym
razem przeszła samą siebie, a nawet o tym nie wiedziała. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Bałem się pomyśleć, dlaczego właściwie tam
stoją. Dlaczego się przytulają i co właśnie sobie mówią. Miałem milion
pomysłów, choć tak naprawdę w ogóle nie chciałem wiedzieć. Wolałbym zapomnieć.
Najlepiej od razu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Stary, wyluzuj. Wszyscy wiemy, że Anya taka
nie jest. To na pewno da się jakoś wyjaśnić - stwierdził Liam, posyłając mi
spojrzenie pełne litości. Ostatnie czego potrzebowałem, to pieprzona litość. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Rzecz w tym, że Anya dawno się zmieniła. I
nie jestem pewien, czy chcę, żeby to wyjaśniała - powiedziałem cicho,
strzepując dłoń Louisa z ramienia. Nie miałem ochoty tam stać i słuchać
możliwych przypuszczeń moich kumpli. Nie chciałem, by patrzyli na mnie
przepraszająco, jakby właśnie stało się coś cholernie złego. Starałem się nie
widzieć tych porozumiewawczych spojrzeń, które rzucali między sobą, jakbym był
ślepy i nie widział, co się dzieje. Teraz nie byłem już wściekły tylko na Anyę
czy Luka. Teraz nawet oni zaczynali mnie denerwować. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Idźcie, ja... przyjdę później - rzuciłem na
odchodne, idąc w przeciwną stronę niż oni. Nie miałem siły teraz się z nimi
rozprawiać. Nie po takim dniu. Byłem na tyle poirytowany, że mogłoby dojść do
rękoczynów, na czym zależało mi najmniej. Luke pewnie uśmiechałby się
triumfalnie, czego również nie chciałem być świadkiem. Any także miałem na
dzisiaj dosyć. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nagle ta osoba, z którą najbardziej na świecie
chciałem się zobaczyć, stała się tą, której w ogóle nie chciałem widzieć. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Wszystko
będzie dobrze.</i> </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Postanowiłem trzymać się tej
myśli. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
~*~<br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<i>Hej, kochani! Jak widzicie, szykuję powrót na blogspot. Nie wiem jeszcze, co się stanie z nową stroną - uwielbiam ją, jednak przyznam, że na blogspocie zawsze czułam z Wami większy kontakt. Zobaczymy, jak to wszystko wyjdzie. Na razie myślę, żeby pociągnąć obydwie wersje, zobaczyć, którą Wy preferujecie. </i><br />
<i>Wybaczcie te wszystkie niedogodności.</i><br />
<i>Ostatnio niewiele się odzywacie.<b> Czy wszystko w porządku?</b></i><br />
<i>Pozdrawiam,</i><br />
<i>Martis.</i><br />
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<img alt="" class="" src="http://38.media.tumblr.com/298624afe168ba282406b48c0451e51b/tumblr_inline_mqrwzrlohx1qz4rgp.gif" height="199" width="433" /></div>
<div style="text-align: center;">
<b>#NU_ff</b></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<li>Gif credit to owner.</li>
<li>Nie posiadam żadnych praw do utworów muzycznych. Prawa te posiadają odpowiedni artyści oraz wytwórnie muzyczne.</li>
<li><a href="http://twitter.com/niewolnicyuczuc" target="_blank">Twitter</a></li>
<li><a href="http://facebook.com/niewolnicyuczuc" target="_blank">Facebook</a></li>
<br />
<br />
<div>
<b>PS: Czy ktoś wie, jak wyłączyć tę nową weryfikację z wpisywaniem kodu? :o</b></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
Martishttp://www.blogger.com/profile/00031033110772366437noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-4970153523569852057.post-62432381442804927412015-03-09T22:54:00.000+01:002015-05-25T23:54:53.793+02:00Rozdział VII: Mięta i czekolada<div style="text-align: center;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=t0imaSCnSuA" style="font-family: 'Edwardian Script ITC'; font-size: 27px; line-height: 31px;" target="_blank">Muzyka</a></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">P.O.V. Anya</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Powrót na londyńskie przedmieścia
sprawił, że wreszcie poczułam się lepiej.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
To trochę tak, jakby po
przekroczeniu progu kamień spadł z mojego serca, roztrzaskując się o drewnianą
podłogę w przedpokoju. I dobrze, wcale nie chciałam go z powrotem - nawet nie
wiedziałam, że tak mi ciążył, dopóki wreszcie nie zniknął.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Przeszłam przez salon, wciąż utykając na chorą
nogę. „Zawsze mogło być gorzej”, pocieszałam się od kilku dni tymi samymi
słowami, choć do końca nawet w nie nie wierzyłam. Problemem nie były obrażenia
fizyczne, a raczej to, jaką burzę emocjonalną przeżywałam wewnętrznie. Od kilku
tygodni jednocześnie czułam strach, frustrację i złość, których nie potrafiłam
się pozbyć. Miałam wrażenie, że pewnego dnia po prostu wybuchnę i pogrzebie
wszystkich bliskich w moich problemach, czego próbowałam unikać od lat. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Jak to wszystko w ogóle się zaczęło? Nie
pamiętałam odkąd zaczęłam się tak czuć. Czy to możliwe, że do tej pory aż tak
przeżywałam rozstanie z Horanem? Albo może bałam się zmian w życiu, braku
perspektyw i planu na przyszłość? Choć ten problem już się rozwiązał, więc
gdyby to było przyczyną, to rozdział już dawno zostałby zamknięty. Czyżby
kolejna porażka w branży muzycznej tak bardzo mnie złamała? To również nie
wydawało się możliwe, bo mimo wszystko, wcale mnie to aż tak nie obeszło, jak
Ines, Venię czy Caroline. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Opadłam na fotel w salonie, ciężko oddychając.
Stres, strach, ból i niewiedza. Pomału zaczynałam mieć dość własnego życia,
choć dla postronnych obserwatorów wydawało się takie cudowne. Przeczytałam już
tak wiele komentarzy pisanych przez fanki Louisa, zazdroszczących mi szczęścia,
które ponoć miałam od momentu narodzin. Prawdą było, że nie miałam problemów
finansowych, ani jakichś tragedii zdrowotnych. Miałam kilkoro dobrych
przyjaciół, na których raczej mogłam liczyć. Ale mimo to odnosiłam wrażenie, że
czegoś mi brakuje. To musiało być coś takiego, bez czego naprawdę trudno jest
żyć, skoro sprawiało, że czułam smutek. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Westchnęłam, przyglądając się Louisowi, który
z zawzięciem targał moją walizkę po schodach na górę, do mojego pokoju, w
którym nie byłam od trzech miesięcy. Odzwyczaiłam się od tego miejsca. Mogłabym
nawet śmiało powiedzieć, że nie pamiętałam dokładnie jak wygląda. Wiedziałam,
że ma zielonkawe ściany, kilka plakatów nad łóżkiem, pomarańczowe zasłony i
kilka sporych półek po brzegi wypełnionych przeczytanymi już książkami. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Może byś... pomogła... - wysapał Loui,
stojąc na środku schodów. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zmierzyłam go morderczym spojrzeniem. Mama
kazała mu zanieść moje walizki, które miałam ze sobą jeszcze we Francji, ponad
tydzień temu. Mógł skorzystać z pomocy któregoś z chłopaków, kiedy miał okazję,
a on teraz chciał żebym taszczyła je z nim na górę, kiedy nawet nie byłam
jeszcze w pełni sprawna fizycznie? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Dobra, nieważne - mruknął, kiedy dostrzegł,
że mam naprawdę zły humor i lepiej się dzisiaj ze mną nie drażnić. - Musimy
dzisiaj... poważnie porozmawiać - sapnął jeszcze z samej góry i zniknął mi z
oczu. Usłyszałam tylko cichy jęk, kiedy coś głucho stuknęło. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Z jednej strony byłam ciekawa, o czym chciał
rozmawiać. Z drugiej jednak zdawałam sobie sprawę, o co mogło chodzić i wcale
mi się to nie podobało. Minęło już trochę czasu, ale rany wciąż pozostały
niezagojone, choć wszystkim wmawiałam inaczej. Nawet samej sobie, co poniekąd
mi się udawało, ale zazwyczaj na bardzo krótko. Później moje myśli znów
swobodnie biegały swoimi torami i wpadały na przeszkody, które rujnowały moje
wszelakie postanowienia. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Kiedy Louis zbiegł ze schodów, wpadł do kuchni
po coś do picia i od razu wrócił do salonu, by jak najszybciej podjąć rozmowę.
Uśmiechnęłam się niemrawo, próbując chociaż wyglądać na wyluzowaną. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Przez ten tydzień będziemy w Londynie,
później znowu ruszamy w trasę po Anglii, wracamy na kolejne kilka dni i zaczyna
się podróż po Europie - wyjaśnił, popijając sok pomarańczowy prosto z kartonu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Okej, dobrze wiedzieć. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Widać, jak się cieszysz. - Westchnął, rozsiadając
się wygodniej na kanapie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Cieszę się. - Na nic więcej nie było mnie
stać, bo tak naprawdę wcale mnie to nie cieszyło. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Miałam nadzieję, że od razu zaczynają trasę po
Europie i nie będę musiała więcej widywać Nialla. Nie dlatego, że nie chciałam
go widzieć. Chciałam aż za bardzo. Nie byłam pewna, jak się zachowam, kiedy
wreszcie się spotkamy - bałam się, że zrobię coś głupiego przez to, że tak
bardzo za nim tęsknię. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Obydwoje jesteście nie do
zniesienia - warknął, wbijając wzrok w sufit. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jak to? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Niall zachowuje się identycznie. Niby nic go
to nie obchodzi, a wciąż żyje gdzieś w swoim świecie. Niby da się z nim
porozmawiać, a jednak ma się uczucie, że mówi się do ściany. Możecie wreszcie
to załatwić? Raz a porządnie, żebyśmy my, biedni, postronni obserwatorzy mogli
mieć już święty spokój? - zaatakował, bo chyba nie widział już innego wyjścia z
sytuacji. W sumie wcale mu się nie dziwiłam, bo to, co czuł Louis, ja
odczuwałam dwa razy bardziej, co doprowadzało mnie do szaleństwa. Ciekawe, czy
on zdawał sobie sprawę z tego, jak bardzo mnie jest źle. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Możemy - usłyszałam za sobą spokojny głos
Horana, a chwilkę później poczułam jego dłoń na ramieniu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Kiedy spojrzałam w górę, uśmiechał się do mnie
promiennie, ale w bardzo dziwny sposób, jak gdyby właśnie zobaczył koleżankę z
podstawówki, z którą nie rozmawiał od wielu, wielu lat. - Miałem nadzieję, że
porozmawiamy, kiedy wrócisz - spojrzał na mnie, kiwając głową w stronę drzwi. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie wiedziałam, czy bardziej bolało, czy
cieszyło mnie to, jak swobodnie się zachowywał. Po chwili dotarło do mnie, że
jednak to uczucie gdzieś w głębi serca, to na pewno nie radość. To było coś
dziwnego - pomieszanie ekscytacji, zdenerwowania i żalu w tym samym czasie.
Kiedy nasze oczy się spotkały, poczułam jak serce przyspiesza bicia. Pomału do
mnie docierało, że za chwilę miało się stać coś bardzo ważnego. Historyczna
chwila Anialla - wreszcie ułożymy nasze sprawy; te, które zaprzątały mi głowę
od wielu miesięcy. Gdy wreszcie to zrozumiałam, poczułam ból, który pomału
zjadał mnie od środka. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Kiedy staliśmy już razem na werandzie za
domem, nie mogłam tak po prostu go przytulić i obiecać, że wszystko będzie
dobrze. Niall nie był już mój i chyba to przyniosło mi największe
rozczarowanie, bo tak naprawdę gdzieś w głębi duszy miałam nadzieję, że to się
wydarzy. Że padniemy sobie w ramiona i w ten jakże prosty sposób wrócimy do
siebie. Ale to nie jest komedia romantyczna, jak widać niepotrzebnie
nastawiałam się na happy end. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Przez kilka dobrych sekund staliśmy w ciszy,
nawet na siebie nie patrząc. Ukradkiem zerkałam w jego stronę, zastanawiając
się, co mógł sobie w tej chwili myśleć. O czym chciał rozmawiać z tak grobową
miną? Nasz związek już dawno umarł, każde z nas przeszło już żałobę, po swojemu
- on z pomocą nowej dziewczyny, ja w samotności, z drobną pomocą alkoholu.
Pogrzeb już się odbył, mowa pożegnalna została odczytana w dniu potocznie
nazwanym przez moją mamę <i>karmelowym</i>, od
kawy jaką wtedy razem piłyśmy. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie wiem, od czego zacząć - wydukał w końcu
Niall, schodząc po kilku drewnianych stopniach. Wyciągnął rękę, by mi pomóc,
jednak ja uporczywie szłam sama, udając, że czuję się świetnie i nic mnie już
nie boli. Największej niezdarze na świecie nic nie mogło pójść jak z
płatka, więc nic dziwnego, że o mały włos nie spadłam ze schodków. W
wyobraźni już leżałam na ziemi, kiedy w realu poczułam silne, niallerskie
ramiona. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
<span style="text-indent: 0px;"> </span><a href="https://www.youtube.com/watch?v=Kg1EZ5oiL0w" style="font-family: 'Edwardian Script ITC'; font-size: 27px; line-height: 31px; text-indent: 0px;" target="_blank">Muzyka</a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zalała mnie fala gorąca, gdy wreszcie z bliska
spojrzeliśmy sobie w oczy. Błękitne niczym niebo w pogodny dzień; chciałam by
ta chwila trwała wiecznie. Od dawna nie miałam nikogo tak blisko siebie, nikt
nie trzymał mnie w ramionach, chroniąc przed brutalnością tego świata. Szkoda,
że ten świat zatruł także najwspanialszy związek, jaki kiedykolwiek z
kimkolwiek stworzyłam. Niall odsunął się, gdy tylko pomógł mi stanąć na nogach.
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Chciałem pomóc - powiedział tylko z lekkim
wyrzutem, besztając mnie wzrokiem. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
To wszystko. Zwykłe -
w dodatku bardzo oschłe - „<i>chciałem pomóc</i>”.
Jako głupia romantyczka znów spodziewałam się fajerwerków. Niestosownego,
szalonego, ale bardzo romantycznego zachowania. Takiego w stylu prawdziwego<i>, mojego</i> Niallera, który nie
przepuściłby takiej okazji. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie chcę twojej pomocy - warknęłam,
odsuwając się od niego na kolejny krok. Wszystko szło nie po mojej myśli, co
zaczynało mnie coraz bardziej irytować. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Anya, proszę cię, nie bądź taka... - zaczął.
Dopiero co się pojawił, a ja już miałam go dość. Czy tak miało być już zawsze?
Czy już nigdy się nie dogadamy? Przecież kiedyś byliśmy przyjaciółmi... - Wiem,
że jesteś zła... </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Zła? ZŁA? Jestem wściekła! Po cholerę
kazałeś mi czekać, skoro od razu dobrałeś się do Demi? Chciałeś mieć opcję
awaryjną, w razie gdyby ci nie wyszło?! - podniosłam głos, nie bardzo
przejmując się faktem, że znajdowaliśmy się na dworze i każda postronna osoba
mogła nas podsłuchać. Nawet jakby, to jego problem, nie mój. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To nie tak, jak myślisz... daj mi to chociaż
wytłumaczyć! - krzyknął, kiedy odwróciłam się do niego plecami. Odechciało mi
się z nim rozmawiać. Z gniewu wrzała we mnie każda najmniejsza komórka ciała.
Byłam w stanie powiedzieć mu dużo nieprzyjemnych rzeczy. Nie chciałam
przesadzić, dlatego lepiej było po prostu się wycofać. - Zaczekaj! -
Przystanęłam w miejscu. Naprawdę tego chciał? Naprawdę chciał się teraz kłócić?
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Co chcesz tłumaczyć? „<i>To nie tak</i>" brzmi raczej oklepanie, nie sądzisz? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Może jakbyś nie była taka uparta, to już
dawno wszystko byłoby wyjaśnione - warknął, zagradzając mi drogę. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Tak, bo to wszystko jest moja wina! </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- A nie jest? Gdybyś chociaż raz odebrała ten
pieprzony telefon, to już dawno mielibyśmy tę rozmowę za sobą. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wpatrywałam się w niego bez słowa. W mojej
głowie kłębiło się milion myśli, których nijak nie mogłam poukładać. Czy to był
ten czas, w którym powinnam mu wszystko wyjaśnić? Wydawać się mogło, że lepszej
chwili już nie znajdę. Zebrałam więc w sobie całą odwagę, której w gruncie
rzeczy zostało mi zaledwie kilka gramów. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wyobraź sobie, że może miałam ku temu
powód. - Wreszcie odważyłam się na niego spojrzeć. Pomimo tonu, jakiego używał,
na jego twarzy nie było widać śladu wściekłości. Wyglądał naturalnie, wręcz
niewinnie, jakbyśmy rozmawiali na zupełnie inny temat. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jaki powód? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Co, jeżeli wcale nie chciałam zrywać? Co,
jeżeli jestem zwykłym tchórzem i zamiast postawić na swoim, po prostu się
poddałam? Jeżeli ci powiem, że próbowałam się z ciebie bezskutecznie wyleczyć
przez cały ten czas, nie odbierając twoich telefonów i unikając spotkań z tobą
do tego stopnia, że zostałam w Paryżu ponad miesiąc dłużej, to co z tym
zrobisz? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Postawiłam wszystko na jedną kartę. W sumie,
co miałam do stracenia? I tak nie potrafiliśmy wrócić w spokoju do
przyjacielskich stosunków, więc albo w jakiś sposób musiałam go sobą ponownie
zainteresować, albo pogodzić się z faktem, że straciłam nie tylko chłopaka, ale
jednego z najwspanialszych przyjaciół wszech czasów. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Kochasz mnie? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Jego bezpośredniość całkowicie zbiła mnie z
tropu. <i>Że co?</i> </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Kto normalny pyta o takie rzeczy? - Ledwo
wydukałam z siebie to pytanie, zwyczajnie zabrakło mi tchu. Byłam w szoku. Nie
spodziewałam się takiego obrotu całej konwersacji. Co teraz zrobić? Jak się
zachować? Odpowiedzieć...? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- W takim razie nie jestem normalny. Pytam
poważnie, kochasz mnie jeszcze? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Jego ton zmienił się nie do poznania. Nie był
już oschły, ani zdenerwowany, nie był nawet neutralny. Przy drugim pytaniu
załamał mu się głos, jakby nie wytrzymywał już emocjonalnego napięcia. Czy
naprawdę aż tak go to zaskoczyło? Przesuwał wzrokiem po mojej twarzy: oczy,
nos, usta, usta, oczy, oczy, usta. Wyglądał na bezbronnego, delikatnego i...
jedyne, na co miałam teraz ochotę, to mocno go przytulić i gorąco pocałować.
Pocałować tak, żeby już nigdy nie wątpił w moje uczucia co do niego. Ale moje
ego nie chciało przystać na taką propozycję. Moje ciało nie słuchało serca,
słuchało umysłu, który w tym momencie przygwoździł mnie do ziemi, zabronił się
ruszyć nawet o milimetr. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ja... - zawahałam się. Prawdziwe „<i>kocham cię</i>" to w takiej sytuacji za
dużo. Nie potrafiłam tego powiedzieć. Nie teraz. Nie pod presją. Choć
wiedziałam, że od tego zależy nasza przyszłość, nie chciałam wychodzić przed
szereg. - Zależy mi na tobie. Brakuje mi ciebie. Tęsknię za tobą. Czy to nie
wystarczy? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Przez chwilę wpatrywał się we mnie bez słowa.
Wyglądał, jakby właśnie kalkulował wszystko w głowie, układał plan, wyliczał
plusy i minusy wszystkiego, co za chwilę miało się wydarzyć. Właściwie, to nie
miałam pojęcia, kiedy pokonał całą dzielącą nas odległość. Zarejestrowałam to
dopiero, kiedy znajdował się kilka centymetrów przede mną, wciąż natarczywie
lustrując mnie wzrokiem. Jeżeli szukał oznak sprzeciwu, to nie miał na co
liczyć. Za długo na to czekałam. Gdzieś podświadomie miałam nadzieje, że
właśnie tak to się skończy. Że jeszcze wszystko naprawimy. Kto, jak nie my? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Ten pocałunek był milion razy bardziej wart
zapamiętania, niż nasz ostatni, pożegnalny. Tym razem żadne z nas się nie
spieszyło. Jak gdybyśmy mieli przed sobą całą wieczność, a może i jeszcze
więcej. Dotknął nosem mojego policzka. Nie do wiary, że tak błahy ruch wywołał
we mnie tak gwałtowną reakcję - całe moje ciało zalała fala gorąca, poczułam
znajome dreszcze, podróżujące wzdłuż kręgosłupa. Sekundę później dokładnie w
tym miejscu na plecach poczułam jego dłoń - miał cholernie zimne ręce, ale
to wcale nie było nieprzyjemne. Przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie,
tak, że między nami nie było już żadnej wolnej przestrzeni. W tym samym czasie
wreszcie wpił się w moje usta, tak bardzo spragnione jego pocałunków. Nawet nie
przypuszczałam, że aż tak mi go brakowało. Jego obecności, dotyku, zapachu....
jego całego. W momencie, w którym zniknął z mojego życia, zabrał ze sobą wszystko,
co najważniejsze. Zaburzył całą równowagę mojego świata. To trochę przykre, że
nagle stanął w jego centrum - jednak niezaprzeczalnie prawdziwe. Potrzebowałam
go i właśnie to sprawiło, że potrafiłam mu tak wiele wybaczyć. Choć nie
zapomniałam i pewnie długo nie zapomnę tego, ile przez niego wycierpiałam,
potrafiłam mu wybaczyć. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wystarczy... - odpowiedział cicho. Zdążyłam
zapomnieć, że zadałam mu pytanie. Zdążyłam zapomnieć, o czym w ogóle przed
chwilą rozmawialiśmy. - Wystarczy, że ja ciebie kocham - dodał, ponownie
kradnąc kolejny pocałunek, jeszcze dłuższy od poprzedniego. Pomału zaczynało mi
brakować tchu. Zaparło mi dech w piersiach, bo właśnie wyznał mi miłość. Było
tak, jakbyśmy nigdy się nie rozdzielali. Jakby ostatnie miesiące nie istniały,
co w ogóle nie miało sensu. Ale czy miłość musi mieć sens? To prędzej ona jest
sensem życia sama w sobie. Jest lekarstwem na zło, jest odpowiedzią na pytania,
jest światłem w ciemności. Ja to światło znalazłam i to czyniło mnie
szczęśliwą. Przynajmniej w tej chwili. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Kto by pomyślał, że tak cudowny wieczór mógł
sprawić tyle problemów, jakie miały przyjść w konsekwencji... </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
*</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Czyli... tak właściwie, to nic sobie nie
wyjaśniliście? - zapytała Riven, odbierając swoje lody w rożku od kasjerki.
Mięta i czekolada, cudowne połączenie na zakończenie cudownego dnia.
Westchnęłam. Coldaw nie przyjęła za dobrze mojej opowieści. Choć rozmawiałyśmy
o tym ponad dwie godziny temu, do tej pory robiła mi wyrzuty. - Nie rozumiem
cię, Anya! Jak możesz tak... wystarczy, że się pojawił, a ty już lecisz na jego
zawołanie? Co jest z tobą nie tak? - zapytała, kiedy spacerowałyśmy (ona spacerowała,
a ja kuśtykałam obok niej, próbując jeść loda i podtrzymać się o kulach w tym
samym czasie) wzdłuż alejki w parku. Choć robiło się późno, wciąż było
niesamowicie gorąco. Lody były naszą ostatnią deską ratunku i chwała temu, kto
je wymyślił. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wcale nie jestem na jego zawołanie. Ja po
prostu... tęskniłam za nim - wybełkotałam, zajadając swój smakołyk. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jesteś desperatką. Tylko tyle powiem. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Powiedziała dziewczyna, która biegała za tą
suką Joycelyn przez tyle czasu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Co... co to ma do rzeczy? - zapytała,
całkowicie zbita z tropu i chyba dość zraniona moją podłością. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- A to, że ona tylko chciała dotrzeć do
Harry'ego. Co jest w tym najgorsze? Że sama dobrze o tym wiedziałaś, a wciąż ci
na niej zależało - wytłumaczyłam, tym razem trochę bardziej cierpliwie. Wcale
nie chciałam jej zranić. Po prostu miałam dość jej ciągłych ataków,
bezustannych ocen mojego postępowania. Riven nie była święta i obydwie o tym
wiedziałyśmy. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Myślałam, że ten temat jest już zamknięty.
Omal nie zrujnowałaś naszej przyjaźni przez takie gadanie, pamiętasz? -
warknęła, przyspieszając kroku. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Przystanęłam w miejscu, patrząc za
naburmuszoną czarnowłosą, ubraną w koronkową sukienkę. Skąd u niej dzisiaj tyle
negatywnych emocji? I dlaczego jak zwykle obrywało się akurat mnie? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Dlaczego wszyscy to robicie? - zapytałam
dość cicho. Odwróciła się w moją stronę, po raz kolejny tego dnia zdziwiona
moim zachowaniem. Wyglądała dość komicznie, ściskając loda w jednej ręce, drugą
mnąc sukienkę ze zdenerwowania z miną rozgniewanego dziecka. Ale mimo wszystko,
mnie wcale nie było do śmiechu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Co robimy? - burknęła. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Dlaczego, do cholery jasnej, wszystko zawsze
jest uznawane za moją winę? Najpierw Niall, teraz ty... Czemu za każdym razem,
wszystko zwalacie na mnie?! - podniosłam głos. Nagły przypływ gniewu zaskoczył
mnie samą, ale nie na tyle, żebym przestała. Nie teraz, kiedy wreszcie
potrafiłam powiedzieć to, co tyle czasu leżało mi na sercu. - To nie jest moja
wina, że Joy nie żyje! To nie moja wina, że Luke wrócił do miasta! To nie moja
wina, że się do mnie przystawiał przez tyle czasu, denerwując Nialla! To nie ja
dałam ci kosza, to nie ja kazałam ci się zmieniać. Nie tylko ja zawaliłam na konkursie
i nie tylko ja przegrałam, a czuję się, jakby tak było - mówiłam i mówiłam,
kiedy po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. - Nie mam zamiaru przez całe
życie być kozłem ofiarnym. Nie chcę brać na siebie całego zła świata, nie
jestem Matką Teresą. Jestem słaba i pomału już nie daję rady, a wy jeszcze mi
wszystko utrudniacie - szlochałam. Z każdym kolejnym słowem, robiło mi się
coraz lżej na sercu. Kiedy wreszcie podzieliłam się z kimś swoim bólem... nagle
stał się mniej uciążliwy. Tymczasem Riven patrzyła na mnie, jakby widziała mnie
pierwszy raz w życiu. Rozchyliła delikatnie usta, chyba nie bardzo wiedząc, co
powiedzieć. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Any, skarbie... - zaczęła, podchodząc do
mnie niepewnie. Jeżeli bała się, że dojdzie do rękoczynów, to się myliła. Nie
byłabym w stanie nigdy nikogo skrzywdzić. Bynajmniej nie fizycznie. - Spokojnie
- dodała, przytulając mnie do siebie. Długo wypłakiwałam się w jej rękaw. Nawet
nie byłam świadoma tego, jak wiele negatywnych emocji ostatnio się we mnie
nazbierało. Wiedziałam, że było ze mną źle... ale jeszcze nigdy nie płakałam
tak otwarcie przed drugą osobą. Nigdy nikomu nie powiedziałam o tym, jak
naprawdę w głębi duszy się czuję. To dziwne uczucie... wreszcie się wygadać. -
Przepraszam. Nie wiedziałam, że... jest aż tak źle. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie jest - szybko zaprzeczyłam, ale kolejna
fala płaczu przekonała mnie o tym, że znów kłamię. - A może i jest? Nie wiem,
co się ze mną dzieje. Przestałam sobie z tym radzić. Pomału mam dość -
szepnęłam, wtulając twarz w jej włosy. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Anya, pamiętaj, że zawsze tu jestem, okay?
Nie wiem skąd u ciebie to założenie, że wszystko musisz naprawiać sama. Nie
musisz. Nikt nie lubi być sam i chyba tak naprawdę mało kto to potrafi.
Rozmawiaj ze mną czasem, proszę cię. Poza tym... chyba musimy kupić ci nowe
lody - dodała na koniec, poprawiając mi tym humor. Spojrzałam na rozmokłą
ciapę, która ściekała mi teraz po ręce. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Fuj - skwitowałam, uśmiechając się niemrawo.
Chwilowo zrobiło mi się lepiej na duszy, choć czułam, że jest jeszcze dużo
rzeczy, które tak łatwo nie dadzą mi spokoju. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wracając do Nialla... cóż, może masz rację?
Nie mnie go oceniać, ja prawie chłopaka nie znam. Nie lubię go, bo cię zranił,
to wszystko. Ale jeżeli chcesz mu dać drugą szansę, jeżeli potrafisz mu
zaufać... okay. Nie będę cię więcej oceniać, ale od razu ci mówię, że będę go
obserwować, bo coś... coś jest z nim nie tak - wyjaśniła. Kiwnęłam głową. Na
taką propozycję mogłam przystać. - Choć przyznam, że zachowujesz się... co
najmniej nielogicznie. Doprawdy, nie rozumiem - dodała po chwili namysłu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Według ciebie miłość jest logiczna? Bo dla
mnie nigdy nie była - odpowiedziałam bez wahania. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zawahała się. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- No właśnie - dodałam. - Poza tym, wyluzuj.
Nie idę z nim do łóżka, a tym bardziej nie zamierzam od razu za niego wychodzić.
To tylko... taki okres próbny. Mimo wszystko mi na nim zależy i cholernie się
za nim stęskniłam. - Widziałam, że moje argumenty i tak do niej nie
przemawiały, więc postanowiłam nic więcej nie mówić. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
~*~<br />
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<img alt="" class="aligncenter" src="http://cdn3.teen.com/wp-content/uploads/2014/07/niall-horan-harry-styles-7-dance.gif" height="199" width="400" />
</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
#NU_ff</div>
<ul>
<li>Gif credit to owner.</li>
<li>Nie posiadam żadnych praw do utorów muzycznych. Prawa te posiadają odpowiedni artyści oraz wytwórnie muzyczne.</li>
<li><a href="http://twitter.com/niewolnicyuczuc" target="_blank">Twitter</a></li>
<li><a href="http://facebook.com/niewolnicyuczuc" target="_blank">Facebook</a></li>
</ul>
Martishttp://www.blogger.com/profile/00031033110772366437noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4970153523569852057.post-28314265168329132722015-01-08T23:45:00.000+01:002015-05-25T23:46:02.353+02:00Rozdział VI: Wspomnienia<div style="text-align: center;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=0NKUpo_xKyQ" style="font-family: 'Edwardian Script ITC'; font-size: 27px; line-height: 31px;" target="_blank">Muzyka</a></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">P.O.V. Anya</span></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Dzień za dniem, godzina za
godziną, minuta za minutą - czas nieubłaganie pędzi do przodu. Wskazówki zegara
niestety kręcą się w jedną stronę, utwierdzając nas w przekonaniu, że
nieprzerwanie się starzejemy. Zabawne, że dopóki nie zaczniemy tego zauważać,
żyjemy spokojnie, bezpiecznie, po prostu trwamy w nieświadomości. Kiedy młoda
osoba zaczyna zwracać na to uwagę, martwi się, że traci coś cennego - nagle
czas ucieka mu przez palce. Starsi najczęściej reagują inaczej - zaczynają
żałować, że ich życie nie było takie, jakim chcieli je uczynić. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Cały ten pobyt w szpitalu naprawdę dziwnie na
mnie wpłynął. Miałam stanowczo za dużo wolnego czasu, bo zaczęły nawiedzać mnie
różne myśli, filozoficzne pytania, na które z nudów szukałam odpowiedzi.
Bezsenność również dawała mi się we znaki. Gdybym mogła przespać spokojnie
chociaż jedną noc, mój umysł trochę by się zrelaksował, a moje ciało
zdrowiałoby szybciej. Tymczasem nie dość, że fizycznie nie byłam do końca
sprawna, to jeszcze psychicznie nie dawałam sobie rady. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie mówiłam o tym nikomu. Po pierwsze, nie
chciałam sprawiać im dodatkowych problemów, bo i tak za bardzo się o mnie martwili.
Po drugie, jakoś nie uśmiechało mi się opowiadać o swoich osobistych sprawach
lekarzowi, do którego zapewne od razu by mnie wysłali. Może to nie było
najlepsze rozumowanie... ale wydawało się w stu procentach odpowiednie jak dla
kogoś, kto już jakiś czas temu stracił zdrowy rozsądek. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Moje rozmyślania przerwał dźwięk otwieranych z
hukiem drzwi, które aż odbiły się od ściany, zapewne zostawiając na niej trwały
ślad. W progu stanął podekscytowany Louis, w rękach ściskał reklamówkę z moimi
rzeczami, które zabrał dla mnie z domu. Rozumiałam, że nie miał wolnych rąk i
raczej było mu dość ciężko samemu taszczyć te wszystkie przedmioty - ubrania,
książki i tym podobne, ale nie musiał wyładowywać swoich emocji publicznie i tak
bardzo dramatycznie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- An... Anya - wysapał między krótkimi,
urywanymi oddechami. Czy on urządził sobie jakiś maraton? Od domu aż do
szpitala? - Junsu... obudził się - wyrzucił z siebie, uśmiechając się jak
szaleniec. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Przez chwilę wpatrywałam się w niego bez
słowa. Potrzebowałam kilku sekund, by przetrawić informację. Kiedy wreszcie do
mnie dotarło, co powiedział, poderwałam się z łóżka, zapominając o swoim
pokiereszowanym ciele. Stanęłam na bolącą nogę, przez co zachwiałam się i
wylądowałam z powrotem na łóżku. Dopiero wtedy zaczęłam zastanawiać się nad
tym, co właściwie chciałam zrobić. Miałam tak po prostu pobiec do jego pokoju
i... i co dalej? Rzucić się mu na szyję, jak jakaś wariatka? Nie znaliśmy się
aż tak dobrze. Nie mogłam się również pojawić z grobową miną, bo jeżeli w
pomieszczeniu znajdowałaby się jego nieświadoma moich kłamstw mama, zrobiłoby
się niezręcznie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Co jest? Nie cieszysz się? - zapytał,
odkładając w końcu wszystkie rzeczy na łóżko obok mnie. Odetchnął z ulgą; z
jego twarzy nie schodził uśmiech, mimo widocznego zmęczenia. - Ostatnio w kółko
o nim gadałaś, kazałaś monitorować sytuację, a teraz co? - dopytywał, kiedy
przez dłuższy czas nie udzielałam mu odpowiedzi. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Lou... Zrobiłam coś głupiego - wyznałam. To
postanowienie, by wyjawić mu całą prawdę przyszło nagle, ale wydawało się być
najlepszym pomysłem. Może w ten sposób mogłam pozbawić się chociaż części
wyrzutów sumienia? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie wiem, co mogłaś przeskrobać, ale masz
taką minę, że zaczynam się bać - szepnął zdziwiony moim zachowaniem. Po jego
wielkiej radości nie było już śladu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Kiwnęłam głową na szeroko otwarte drzwi, które
szybko zamknął, by wreszcie usłyszeć moje wyznanie. Nie sądziłam, że
komukolwiek to powiem, więc nie bardzo wiedziałam od czego zacząć. Mówić prosto
z mostu, czy ubrać to w ładne, odpowiednie słowa i nie wyjść na wariatkę? Cóż,
wydawało mi się, że jakbym tego nie powiedziała, to i tak wyjdę na szaloną,
więc postawiłam na pierwszą opcję. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ja... podałam się za dziewczynę Junsu, żeby
uzyskać jakieś informacje od lekarza, ale usłyszała to jego mama i teraz już
kompletnie nie wiem, co robić, bo on o niczym nie wie, a ja nie mam pojęcia,
czego ona teraz ode mnie oczekuje - wyjaśniłam z prędkością światła, by jak
najszybciej mieć to za sobą. Zasłoniłam dłońmi twarz, żeby Louis nie widział
jaka jestem czerwona ze wstydu. Naprawdę czułam się fatalnie z tym kłamstwem,
choć w sumie było dość niewinne. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie wierzę - powiedział, po czym wybuchnął
śmiechem tak głośnym, że pewnie słyszeli go aż na drugim końcu budynku. -
Czasem masz szalone pomysły - dodał, wciąż chichocząc. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ale zabawne... - żachnęłam się, zakładając
ręce na piersi. - Przestań się śmiać, to poważna sprawa! - burknęłam niczym
obrażony dzieciak. Naprawdę grał mi na nerwach. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Any, to nic takiego. Przecież jego mama nie
będzie oczekiwać, że od razu się na niego rzucisz z wyznaniami miłości.
Zobaczysz się z nim, a później, na osobności, powiesz mu, co zrobiłaś -
powiedział, jak zwykle w krytycznych sytuacjach zachowując spokój. No, nie
licząc tego ataku śmiechu, który na szczęście już opanował. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Pokiwałam głową na znak, że rozumiem i się z
nim zgadzam. Przecież to nic takiego. Doprawdy, ludzie robią gorsze rzeczy, a
ja szargam sobie zdrowie przez coś tak drobnostkowego. W końcu to nie tak, że
ktoś mógł na tym ucierpieć. <br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
*</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=wrNTOo4KH8c" style="font-family: 'Edwardian Script ITC'; font-size: 27px; line-height: 31px;" target="_blank">Muzyka</a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Choć Junsu przywitał mnie
uśmiechem, nie wyglądał na zadowolonego moją wizytą. Zastanawiałam się, czy
zdążył już usłyszeć od mamy jakieś niepokojące newsy, jak „twoja dziewczyna była
tu kilka razy” czy coś podobnego. Wiedziałam, że nie mówienie prawdy było
równoznaczne z okłamaniem go, ale szczerze, nie miałam problemu z dodaniem go
do listu oszukanych przeze mnie ludzi, w końcu chłopak dopiero dzisiaj wrócił
do rzeczywistości. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Z tego, co się dowiedziałam, odzyskał
świadomość nad ranem, jakieś siedem godzin temu, przeszedł już większość badań
i teraz spokojnie może ze mną porozmawiać. Jego mama od razu się wtrąciła,
grzecznie prosząc, bym jednak go nie przeforsowała i zwinęła się w miarę
wcześnie. Junsu chciał się wtrącić i zaprzeczyć, ale ja zdążyłam się z nią
zgodzić, nim w ogóle wydukał jakieś słowo. Oczywiście, że nie chciałam go
przemęczać, zwłaszcza, że wcale nie byliśmy aż tak blisko, żeby mieć o czym
rozmawiać przez tyle czasu. Wyjaśniłam im, że chciałam się tylko dowiedzieć,
jak się czuje i zaraz wracam z powrotem do siebie. Na szczęście nie musiałam
nic więcej mówić, pani Park tylko pokiwała głową i wyszła, delikatnie zamykając
za sobą drzwi. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To ty też jeszcze siedzisz w
szpitalu? – zapytał. Przez chwilę mi się przyglądał, jakby próbował wzrokowo
ocenić stan mojego zdrowia. Zerknął na ogromnego siniaka i kilka zadrapań
na policzku, później jego wzrok zatrzymał się na kulach, które oparłam o
ścianę, obok jego łóżka. Wyglądał na zatroskanego, choć właściwie nawet jeszcze
nie wiedział, co mi dolega. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wzruszyłam ramionami, przekazując mu nie tylko
informację o tym, że właściwie to sama nie mam zielonego pojęcia, co tutaj
jeszcze robię, ale również pokazując, że właściwie bardzo się tym nie martwię. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Mama wspominała coś, że jutro mają zrobić mi
jakieś ostatnie badania i jak wszystko będzie w porządku, to puszczą mnie do
domu. W sumie nie wiem, co mi jest. Oprócz wczorajszej wysokiej gorączki i tej
durnej, pokiereszowanej kostki, to czuję się dobrze – wyjaśniłam, bo siła jego
spojrzenia niemal mnie wystraszyła. Dziwne, że pod wpływem jednego spojrzenia
byłam w stanie wyjawić mu wszystko, co chciał wiedzieć. – Ale przestańmy
rozmawiać o mnie, ty jesteś ważniejszy. Jak się czujesz? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jakby przebiegło po mnie stado słoni –
wyjaśnił, nie owijając w bawełnę. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Westchnęłam ciężko, zwieszając ramiona. Czułam
się taka bezsilna, wobec tego wszystkiego, co działo się dookoła mnie przez
ostatni czas, że aż zaczynało mnie to przytłaczać. Chciałam mu jakoś pomóc,
wziąć chociaż trochę bólu na siebie i w milczeniu patrzeć, jak wreszcie znowu
się uśmiecha. Potrzebowałam znów zobaczyć tak szczery uśmiech, jak jego kilka dni
temu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Przykro mi – powiedziałam. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Mówisz, jakby to była twoja wina – zdziwił
się. Gdyby tylko wiedział, jakie miałam co do tego podejście… możliwe, że by
się wystraszył. – Jeżeli kiedykolwiek tak pomyślałaś, to jesteś w błędzie.
Wypadki się zdarzają. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Pokręciłam głową, wlepiając wzrok w podłogę. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To ja zaproponowałam, żeby wziąć taksówkę.
Jakbyś poczekał na mamę, tak jak mówiłeś, to nic by się nie stało –
powiedziałam cicho, mrugając milion razy na minutę. Łzy wściekłości, żalu, winy
i bólu cisnęły mi się do oczu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jeżeli już musisz znaleźć winnego, to jeden
leży tutaj – wskazał na siebie, a ja niemal się uśmiechnęłam, bo w jego oczach
dostrzegłam otuchę, jakiej mi brakowało. – W końcu to ja wybrałem taksówkę. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ale trasa byłaby taka sama – zdziwiłam się. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Przecież nie ty ją ustaliłaś – dodał. – W
takim razie, jeżeli już koniecznie musisz mieć winnego, to jest nim taksówkarz
i jego szalone trasy. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zaśmiałam się, kiedy doszedł do tego wniosku.
O tym raczej nigdy nie pomyślałam, w końcu taksówkarz i tak miał już dość
problemów przez ten wypadek. Chociaż przynajmniej nie odniósł żadnych obrażeń
fizycznych. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- To wszystko jakoś nie ma sensu
– skwitowałam, a on pokiwał głową. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Widzisz, właśnie o tym mówię. To był zwykły
wypadek. Nie twoja wina, nie moja, nawet nie taksówkarza, z tego, co mówiła
moja mama. Tak się czasem zdarza. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Jemu tak łatwo przyszło pocieszenie mnie, że
aż poczułam ukłucie zazdrości. Dlaczego ja nie mogłam zrobić tego samego dla
niego? Jedyne, co mi przyszło to głowy, to ująć jego dłoń w swoje i po prostu
przy nim być, ale nawet tego nie mogłam zrobić. Co by sobie pomyślał?
Siedziałam więc obok, tylko co jakiś czas na niego zerkając. Moja obecność
chyba wcale go aż tak nie męczyła. Wręcz przeciwnie – gdy przyszła, wyglądał na
zdenerwowanego. Teraz nieco się rozchmurzył, posyłając mi coraz to lepsze
imitacje swojego czarującego uśmiechu. Choć nie były one tak cudowne, jak ten
pierwszy, który najbardziej zapadł mi w pamięć, to przynajmniej mogłam znów
podziwiać jego przesłodki dołeczek w prawym policzku. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
*</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=jKpOH1RnXK4" style="font-family: 'Edwardian Script ITC'; font-size: 27px; line-height: 31px;" target="_blank">Muzyka</a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">P.O.V. Niall</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Dlaczego to zrobiłaś? – mój głos skoczył
niemal o oktawę, ale mało mnie to obchodziło. Mierzyłem właśnie wzrokiem
zdezorientowaną Lovato, która tylko wzruszyła ramionami, jak gdyby nic nie
przeskrobała. Prosiłem ją, błagałem, żeby najpierw ze mną ustalała, co będziemy
dalej robić, a nie od razu robiła, co jej się żywnie podoba. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Przez chwilę toczyliśmy niemą wojnę o dominację
w tym sfałszowanym związku, kiedy ona od tak znów wróciła do SMS-owania,
denerwując mnie dwa razy bardziej. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Odpowiesz mi w końcu? – warknąłem, a kiedy
znów mnie zbyła, wyrwałem jej z ręki telefon. Poszło szybko i gładko, bo
zupełnie się tego nie spodziewała. Trzymałem go w dłoni tak mocno, że niemal
zbielały mi knykcie. Chyba dopiero teraz dotarło do niej, że zdążyła mnie już
doprowadzić do wściekłości. Następnym stopniem w hierarchii była furia – miałem
nadzieję, że do tego nie dojdzie, ale czułem, że ta rozmowa raczej nie zmieni
się w przyjemną. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Skarbie, oddaj mi telefon – zaświergotała,
wyciągając dłoń w moją stronę. Schowałem telefon do tylnej kieszeni, by
wreszcie spojrzała na mnie. Wywróciła oczami, kiedy dostrzegła determinację na
mojej twarzy. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Przez chwilę po prostu tak
staliśmy, przyglądając się sobie nawzajem. Oczami wyobraźni widziałem, jak
teraz wyglądam – wściekły, z ustami zaciśniętymi w wąską linię i przymrużonymi
oczami. Włosy miałem potargane od londyńskiego wiatru, koszule wymiętą, po
długiej podróży z Southampton. Wreszcie znaleźliśmy się w studio nagraniowym w
Londynie, gdzie było cicho i spokojnie. Mogłem trochę odpocząć przed wieczornym
koncertem, chciałem się zrelaksować… ale nie, Demi musiała popsuć mi cały dzień
kolejnym, bezmyślnym wyskokiem. Teraz patrzyła na mnie, wciąż zdziwiona moją
reakcją. Pomimo ogólnej słodkiej, skromnej postawy, jej ciemne oczy były
przepełnione drwiną i radością z całej sytuacji. Usta ułożyły się w nieszczery
uśmiech. Rozłożyła ręce w geście obronnym, jakby tylko tyle miała do
powiedzenia. Wiecznie to samo: „nic złego nie zrobiłam”. Po chwili straciła
resztkę zainteresowania i odwróciła się na pięcie, ruszając do wyjście.
Poszedłem za nią. W holu skręciła do pokoju imitującego jadalnie, gdzie czasem
spotykaliśmy się z innymi artystami na kawie. Wyjęła z lodówki wodę mineralną i
usiadła przy stole, krzyżując nogi. Obrzuciła mnie znudzonym spojrzeniem, po
czym zaczęła skubać końcówki swoich niebieskich włosów. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
- Po prostu chciała dodać całej
tej historii trochę więcej smaczku – powiedziała w końcu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Powstrzymałem się od krzyku z bezradności,
odchrząknąłem i odpowiedziałem, bardzo drżącym z nerwów głosem: </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wiem, że nie o to chodziło. – Dopiero, kiedy
opanowałem się na tyle, by kontynuować, dodałem: - Chcesz jej dopiec, tak? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Komu? – zapytała, choć od razu sama znalazła
odpowiedź. – Ach, kochanej Anyi. Skądże! Ja? Dopiec jej? Niby dlaczego
miałabym… </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Bo jasno dałem ci do zrozumienia, że cię nie
chcę – rzuciłem prosto z mostu, aż na chwilę straciła całą pewność siebie. Nie
trwało to długo, ale zdążyłem dostrzec, co naprawdę czuje. Moje słowa ją
zabolały – miałem ochotę ją przeprosić, ale na nowo przybrała maskę obojętnej. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Myślisz, że jesteś taki ważny? Nie zależy mi
na tobie, ja też ciebie nie chcę – syknęła, podnosząc się z krzesła. Stanęła
tak blisko, że poczułem na sobie jej ciepły oddech. – Jesteś taki delikatny i
spokojny, po prostu nudny. Kto by ciebie chciał? Powinieneś trzymać się tej
całej Anyi, skoro ona była na tyle stuknięta, żeby z tobą być – kontynuowała.
Jeszcze nigdy nie widziałem jej tak wściekłej, co tylko dowodziło, że właściwie
to wcale się nie znaliśmy. – Nawet ona miała ciebie dość, skoro oglądała się za
Lukiem, jak tylko wrócił do kraju – warknęła, po czym sięgnęła do mojej tylnej
kieszeni i wyciągnęła swój telefon. Ostatni raz zaszczyciła mnie wściekłym
spojrzeniem i wyszła, zostawiając mnie z czystym szokiem na twarzy. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Jej słowa naprawdę zabolały. Obraziłem ją, a
ona w odpowiedzi uderzyła w najczulszy punkt. Należało mi się, za to, co
powiedziałem, ale… ja wcale nie chciałem jej skrzywdzić. Byłem wściekły i to
jakoś samo mi się wyrwało, nim zdążyłem ugryźć się w język. Mimo wszystko, nie
sądziłem, że Demi potrafi być taka okrutna. Zastanawiałem się, czy teraz będzie
chciała się ode mnie odciąć. Nie zdziwiłoby mnie, gdyby następnego dnia dostał
po głowie od menagera, który karze mi ogłosić światu, że Nemi się rozpadło. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wciąż trzymałem w ręce swój
telefon, który stał się powodem całego zajścia. Po odblokowaniu go ujrzałem jej
zdjęcie – roześmianej dziewczyny w blond włosach z niebieskimi końcówkami,
uśmiechającej się szeroko do aparatu. Nie byłem zły o tapetę w telefonie – to
co zamieściła w Internecie zabolało mnie dużo, dużo bardziej. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
„<i>Wygląda na to, że wreszcie zajęłam swoje
należyte miejsce, xx</i>”., ćwierknęła dziś rano, przed naszym wyjazdem do Southampton.
W załączniku wrzuciła swoją selfie z moim telefonem, na którego ekranie
widniała jakaś nasza fałszywa konwersacja, o której istnieniu nawet nie
wiedziałem. Jako tło ustawiła nasze wspólne zdjęcie, zmieniła również swoją
nazwę kontaktu ze zwykłej „<i>Demi</i>”, na „<i>Angel</i>”.
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Anioł. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Tak miałem zapisaną Anyę. Zanim nie dałem jej
odejść, jak idiota. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
*</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i> – Może potrzebujemy przerwy –
powiedział Niall, wreszcie wracając do mnie wzrokiem. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i> - W porządku – odpowiedziałam cicho.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i> - Wyjadę do Mullingar już dzisiaj, walizki mam
w samochodzie. Nie wrócę przed trasą. Może spotkamy się w Stanach – dodał
spokojnie. Odgarnął moje włosy za ucho, delikatnie, jak kiedyś. Pochylił się i
złożył na moich ustach pożegnalny pocałunek.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i> Nie chciałam otwierać oczu.
Chciałam zatrzymać na chwilę czas, cieszyć się chwilą i nie martwić się o
przyszłość. Jednak wiedziałam, że to niemożliwe. Właśnie podjęliśmy decyzję, z
którą będziemy musieli się uporać. Choć moje ciało krzyczało, żebym tego nie
robiła, mój umysł zachowywał trzeźwość i ciągnął mnie w drugą stronę,
zapewniając, że decyzja jest dobra. Pierwszy raz w życiu naprawdę go
posłuchałam. Do tej pory kierowanie się sercem wcale nie wychodziło mi na
dobre. Wręcz przeciwnie, zawsze sprowadzało na mnie kłopoty. Może pora to
zmienić.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i> - Nie zakochuj się w nikim za
szybko, dobrze? Daj nam jeszcze szansę – wyszeptał mi na ucho, powodując ciarki
na całym ciele. Kiwnęłam głową. Bałam się odezwać. Nie ufałam swojemu głosowi,
a do tej pory udawało mi się trzymać emocje na wodzy. Nie chciałam się teraz
rozpłakać.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zawsze, gdy wspominałam nasze rozstanie –
nieważne, czy to był pierwszy, czy setny raz – w moich oczach wciąż pojawiały
się łzy. A mimo to, jak rasowa masochistka, zatapiałam się w nim, łapałam się
tego wspomnienia, niczym ostatniej deski ratunku. Dlaczego? Co to zmieniało? Za
każdym razem historia kończyła się tak samo. Nawet kiedy próbowałam nią
manipulować, nie potrafiłam, bo powrót do rzeczywistości był wtedy trzy razy
gorszy. A w ten sposób, z takim zakończeniem, mogłam przynajmniej wspomnieć
nasz ostatni, pożegnalny pocałunek. Jedyna chwila z tego pamiętnego dnia, która
naprawdę była warta zapamiętania. Niall nigdy nie całował mnie w ten sposób, bo
i nie miał ku temu powodów. Wtedy przelał w niego wszystkie swoje uczucia –
smutek, ale i troskę, żal, ale swego rodzaju nadzieję. Całował tak, jakby zaraz
miał mnie stracić na zawsze. I w końcu stracił. Choć nie z mojej winy. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=Cqz713hhz1Y" style="font-family: 'Edwardian Script ITC'; font-size: 27px; line-height: 31px;" target="_blank">Muzyka</a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Boże, wyglądasz gorzej niż przypuszczałam –
usłyszałam tak dobrze znany mi akcent rodem prosto z Ameryki Środkowej.
Otworzyłam oczy i lekko uśmiechnęłam się do przyjaciółki. Nie dałam rady
powstrzymać całej radości, która zalała mnie niczym fala. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ty też nie jesteś olśniewająca z tymi cieniami
pod oczami – droczyłam się z nią, chłonąc jej widok spojrzeniem, prawie jak
fatamorganę na pustyni. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- No, a myślisz, że czyja to wina? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Pokręciłam głową, udając, że mocno zastanawiam
się nad odpowiedzią. Choć nie widziałam Riven od miesięcy, czułam się tak,
jakbym widziała ją zaledwie wczoraj. Ani ja, ani ona w sumie zbytnio się nie
zmieniłyśmy przez cały ten czas. Ona wciąż miała czarne, kręcone, puchate
włosy, ten sam szeroki uśmiech i to inteligentne spojrzenie czarnych jak smoła
oczu. Zwróciłam tylko uwagę na to, że sporo schudła – nie miała już tak
słodkich, okrągłych policzków. Teraz zaostrzyła się jej linia szczęki, a kości
policzkowe stały się bardziej dostrzegalne. Nie pasowały mi również te
tragicznie wyglądające cienie pod oczami, których nawet nie próbowała niczym
zakryć. W ogóle była ledwie umalowana – pociągnęła rzęsy tuszem i usta lekko
różową pomadką. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Twoja, oczywiście! Zbierałam się całymi
dniami i nocami w sobie, żeby w końcu ci wybaczyć i cię tutaj odwiedzić!
Dobrze, że chociaż zdążyłam. Słyszałam, że jutro cię wypisują. Dopiero dałabyś
mi czadu, gdybym nie przyszła. – Westchnęła teatralnie, prawie rzucając się na
moje szpitalne łóżko. Otworzyła kolorowy plecak i zaczęła w nim grzebać,
oznajmiając tylko: - Mam coś dla ciebie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Podała mi lusterko, uśmiechając się przy tym
znacząco. Obrzuciłam ją oburzonym spojrzeniem, na co zareagowała śmiechem.
Leżałam w szpitalu, miałam prawo wyglądać okropnie! </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Dobra, nie złość się, to był tylko żart –
powiedziała z uśmiechem, znów zaglądając do plecaka. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wyjęła z niego zeszyt wielkości A4, czarny w
białe kwiaty. Na brzegach był strasznie poniszczony, na okładce namazane było
kilka miej lub bardziej widocznych wzorków i dwa podpisy – mój i Riven.
Poznałam ten zeszyt, jak tylko zobaczyłam jego wystający fragment. Pisałyśmy w
nim od pierwszej klasy liceum, co tylko przyszło nam do głowy. O ile dobrze
pamiętałam, był prawie w całości zapisany tekstami piosenek, nazwiskami
ulubionych artystów, najgłupszymi powiedzeniami, jakie każda z nas użyła oraz
marzeniami i nadziejami, bardzo skrupulatnie opisanymi. Mówiąc w skrócie – było
w nim wszystko – spisane i zakodowane zostało całe nasze licealne życie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie wierzę – szepnęłam, delikatnie biorąc go
do ręki. Przejrzałam część kartek, niemalże płacząc z zachwytu. – Dlaczego go
przyniosłaś? – zapytałam, nie bardzo rozumiejąc jej intencji. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- No, więc… - zawahała się, a jej ręka
powędrowała ku burzy czarnych loków. – Sądziłam, że jak ci ją pokażę, to może
nie będziesz na mnie aż tak wściekła za to, co ostatnio mówiłam i robiła i… że
może łatwiej przyjmiesz moje przeprosiny – wyjaśniła, jak zwykle całkowicie
prawdomówna. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Miałam ochotę trzepnąć ją w głowę za myślenie
takich głupot – jak mogła pomyśleć, że aż tak się na nią gniewam, że musi mi
przypominać o naszej przyjaźni? </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jezu, ty naprawdę myślałaś, że ja cały czas
jestem zła? Już dawno o tym zapomniałam! </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ale… nie odzywałaś się do mnie przez całe
lato! – prawie krzyknęła ze zdziwienia. Jej oczy były wielkości funta, w
dodatku świdrowała mnie nimi tak mocno, że aż spuściłam wzrok z powrotem na
zeszyt. Trzymałam go w rękach tak delikatnie, jakby to był teraz mój największy
skarb, </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Bo się bałam. To wszystko, co wtedy mówiłam
o Joy i o tobie. Po prostu było mi głupio. Sądziłam, że może ty wciąż miałaś mi
to za złe i… </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Czy naprawdę obydwie jesteśmy aż tak głupie?
– zapytała, śmiejąc się. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Możliwe. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Ive przekręciła kartki, pokazując mi ostatnią
pustą stronę, czekającą na epickie zakończenie, którego nic i nikt nie pobije.
Uśmiechnęła się znacząco. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Miałam nadzieję, że coś tutaj narysujesz,
przyszła studentko Akademii Sztuki – powiedziała, a moje serce zalała kolejna
fala radości. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To będzie dla mnie zaszczyt, ale tylko,
jeśli tobie przypadnie napisać coś na zakończenie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Riven pokiwała głową w zamyśleniu głową. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Mam już nawet pomysł – skwitowała. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wyciągnęła z plecaka ołówki, długopis i
mazaki. Kiedy zauważyła moje zdziwienie, tylko głośno się roześmiała. Nie
sądziłam, że przyniesie ze sobą cały asortyment, ale skoro już się
przygotowała, to chyba nie pozostało nam nic innego, jak wziąć się do pracy.
Wzięłam do ręki mój ulubiony ołówek, który Riven nosiła od kilku lat, przez co
zrobił się niezwykle mały, ale wciąż przydatny, i zaczęłam kreślić pierwsze
linie na papierze. Od dawna nie rysowałam, ale szło mi tak, jakbym nigdy nie
przestała. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
~*~</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<img alt="Je sens que je me perds..." src="http://data2.whicdn.com/images/155406022/large.gif" height="208" width="400" /></div>
<div style="text-align: center;">
#NU_ff</div>
<ul>
<li>Gif credit to owner.</li>
<li>Nie posiadam żadnych praw do utworów muzycznych. Prawa te posiadają odpowiedni artyści oraz wytwórnie muzyczne.</li>
<li><a href="http://twitter.com/niewolnicyuczuc" target="_blank">Twitter</a></li>
<li><a href="http://facebook.com/niewolnicyuczuc" target="_blank">Facebook</a></li>
</ul>
Martishttp://www.blogger.com/profile/00031033110772366437noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4970153523569852057.post-50406155248970136802014-11-21T23:34:00.000+01:002015-05-25T23:34:54.001+02:00Rozdział V: Co się wydarzyło w Nowym Jorku<div style="text-align: center;">
<a href="http://ulub.pl/N3ZNmYJUSr/taylor-swift-clean" style="font-family: 'Edwardian Script ITC'; font-size: 27px; line-height: 31px;" target="_blank">Muzyka</a></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">P.O.V. Anya</span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Lato mijało stanowczo za szybko.
Dopiero co rozpoczęły się wakacje, dopiero skończyłam liceum, wciąż nie bardzo
wiedząc, co teraz ze sobą począć, a już zbliżał się nieubłaganie ich koniec.
Dobrze wiedziałam, że czas na podejmowanie życiowych decyzji tak naprawdę już
dawno przepadł. Zwlekałam za długo, nie wiedziałam, czego właściwie chcę od
życia, więc teraz nie mogłam narzekać. Sama zrobiłam sobie krzywdę, wierząc, że
moją przyszłością jest muzyka. Nie byłam prawdziwą artystką, najwidoczniej
wcale nie miałam talentu, którego niektórzy tak mi zazdrościli.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Powinnam była zrozumieć za
pierwszym razem. Doprawdy, dostałam wtedy solidnego kopa, ale zamiast przyjąć
porażkę i zwyczajnie odpuścić, musiałam wziąć tę cholerną niallerską gitarę do
ręki. To wszystko jego wina, jak zwykle zresztą.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zastanawiałam się tylko nad
jednym - może ja nie byłam stworzona do występowania na scenie, ale dziewczyny
z zespołu, w którym grałam, były niezaprzeczalnie zjawiskowe! Nigdy nie
przeszło mi nawet przez myśl, że nie wygramy w Nowym Jorku, bo poświęciły
naprawdę dużo czasu i włożyły w to ogromny wysiłek. Nic dziwnego, że Ines
zrzuciła całą winę na mnie. W końcu sama myślałam podobnie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Choć na scenie zazwyczaj czułam się jak ryba w wodzie, tym razem, jak
na złość, wszystko szło nie po mojej myśli. Nie mogłam nastroić gitary przed
występem - musiała to zrobić Venia, która i bez mojego totalnie
nieprofesjonalnego zachowania była przerażona i zestresowana. Przed wejściem na
scenę, pomimo iż czytałam kartkę z tekstem milion razy, zapomniałam słów. Nerwy
zjadały mnie od środka, a ja nic nie mogłam na to poradzić, bo jedyna osoba,
która potrafiłaby mi w takiej chwili pomóc, zostawiła mnie tydzień temu i do
tej pory nie odezwała się słowem. To nie tak, że spodziewałam się czegoś
innego, bo zdawałam sobie sprawę, że najprawdopodobniej rozstaliśmy się na
dobre. Ale mimo tego, za każdym razem, kiedy dzwonił mój telefon, miałam
nadzieję, że to on. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Nim wywołali nas na scenę, Ines dała mi
ostatnią, dość nietypową radę, ściskając przy tym moje ramię tak mocno, że
prawie straciłam czucie w dłoni.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>- Anya, skup się. Wiem, że ostatnio nie było ci lekko, ale... - zaczęła
słodkim głosem, pełnym troski i przejęcia - jeżeli teraz zawalisz, to obiecuję
ci, że zrobię z twojego życia piekło - warknęła, a po delikatności znów nie
było śladu.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Nienawidziła mnie z całego serca. Jeszcze nigdy nie miałam prawdziwego
wroga, dlatego ciężko było mi zrozumieć jej zachowanie. Nie sądziłam, że kiedyś
będę musiała wysłuchiwać prawdziwych pogrużek, więc nie bardzo wiedziałam, co
odpowiedzieć. Zniżyć się do jej poziomu, czy może puścić to mimo uszu?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>- Nie żartuję, jasne? Postaraj się - rzuciła oschle, po drodze na scenę
trącając mnie barkiem.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Moje myśli skupiły się wokół słów Ines. Zastanawiałam się nad nimi tak
intensywnie, że na chwilę oderwałam się od rzeczywistości. Nie dość, że byłam
równie zdenerwowana, co reszta dziewczyn, to Charpentier musiała spotęgować
presję, którą czułam, niemal trzykrotnie. Na domiar złego, wchodząc na scenę
potknęłam się, wywołując salwę śmiechu wśród niemałej publiczności, przez co
zdenerwowałam się jeszcze bardziej.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>To zdecydowanie nie był mój dzień.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Stojąc na środku sceny u boku dziewczyny, która szczerze mnie nienawidziła
za mój domniemany talent, trzęsłam się jak galareta. Nie mogłam opanować
drżenia rąk, więc ciężko było mi utrzymać w dłoni gitarową kostkę, którą przed
wyjazdem dał mi Luke. Mówił, że jemu zawsze przynosi szczęście. Cóż, to był
przemiły gest, ale wyglądało na to, że niestety tylko jemu dalej będzie je
przynosić. Chyba, że popsułam nawet to, wtedy biedakowi oddam tylko mojego
pecha.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Dziewczyny nie wyglądały na zestresowane, wręcz przeciwnie - gdy tylko
stanęły na ustalonych wcześniej miejscach, Ines złapała za mikrofon i krzyknęła
do tłumu najgłośniej, jak umiała "Jak się bawicie, kochani?".
Zazdrościłam jej tej swobody, którą ja posiadałam tylko i wyłącznie na
niewielkich koncertach w Black Rose. Ona umiała wyciągnąć swoją tajną broń na
zawołanie - w kilka sekund stawała się pewna siebie, w tym samym czasie
zachowując wyuczoną, pozorną słodycz i delikatność. Venia i Caroline
zawtórowały jej, wydając z siebie bliżej nieokreślony dźwięk, coś pomiędzy zwykłym
krzykiem, a piskiem radości. Ja zdołałam tylko sztucznie się uśmiechnąć i
wymamrotać do siebie, z daleka od mikrofonu, że wszystko będzie dobrze i
jeszcze damy czadu.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Moje zapewnienia nic mi nie dały. Choć pierwszy raz naprawdę udało nam
się zacząć idealnie równo i aż do końca utworu żadna z nas nie wyszła z rytmu,
nic innego nie poszło po naszej myśli. Wbrew moim przewidywaniom, nie tylko ja
zawaliłam, choć moje błędy były najbardziej widoczne. Cóż, naprawdę ciężko nie
zwrócić uwagi na to, że ktoś zapomina słów i po prostu przestaje śpiewać. Na
szczęście Ines czuwała nad poprawnością i nim zdążyłam się zażenować, ona już
kończyła moją zwrotkę, po drodze rzucając mi najbardziej nienawistne
spojrzenie, jakim kiedykolwiek ktoś mnie zaszczycił. Zaraz po mnie Venia
pomyliła słowa, psując część jej i Caroline. Niestety im Ines nie zdołała pomóc
- chyba zwyczajnie nie spodziewała się po Veni takiego błędu. Wyglądało na to,
że nie tylko ja miałam dostać za swoje po występie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Nasze marzenia o pierwszym miejscu i kontrakcie płytowym z nowojorską
wytwórnią zostały zniszczone zaledwie piętnaście minut później, kiedy jury
ogłosiło wyniki końcowe, a my zajęłyśmy zaledwie trzecie miejsce, dla nas
równoznaczne z nagrodą pocieszenia. Nie udało nam się, ot tak zniszczyłam swoją
i ich przyszłość. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>- Mówiłam ci, że masz uważać. Miałaś się postarać, Tomlinson! -
krzyknęła Ines, kiedy tylko zauważyła mnie w holu za kulisami.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>- Ines, przestań. Nie tylko Anya zawaliła, mi też nie poszło
najlepiej - stanęła w mojej obronie Venia, zagradzając Ines drogę. Patrzyłam,
jak Charpenier pomału traci nad sobą kontrolę. Dłonie zacisnęła w pięści, żeby
opanować ich drżenie. Bałam się, że całą złość wyładuje na czarnowłosej, bo
stała najbliżej. Nie chciałam, by Venia obrywała za moje błędy, dlatego szybko
stanęłam przed nią, żeby zmierzyć się oko w oko z rozwścieczonym potworem w
ciele drobnej, rudowłosej kobietki.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i> Ines nie posunęła się do
rękoczynów, choć zdawałam sobie sprawę, że miała na to ochotę. Przyznam, że
nawet byłam na to przygotowana. Co prawda nie byłam mistrzem sztuk walki, ale
kurs samoobrony dla kobiet już zaliczyłam. Miałam dość tego wymownego
milczenia, przyjmowania mentalnych batów - doprawdy, byłoby prościej, gdyby po
prostu mnie uderzyła. Ines trochę by ulżyło i może przynajmniej przestałaby
mnie męczyć psychicznie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>- Zniszczyłaś moje marzenia, zdajesz sobie z tego sprawę? Wszystko, do
czego dążyłam…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>- Ines, przestań - warknęła ostrzegawczo Caroline, po raz pierwszy od
ponad tygodnia stając w mojej obronie. Do tej pory po prostu siedziała cicho,
jak gdyby nic złego dookoła niej się nie działo.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>- Wszystko, do czego my dążyłyśmy, tak po prostu... nam... zabrałaś -
mówiła dalej, nie zwracając uwagi na swoje przyjaciółki. Z jej każdym kolejnym
słowem, robiło mi się ciężej na sercu. Rozumiałam, że była zawiedziona, zła. Że
pozostałości stresu scenicznego jeszcze atakowały jej ciało. Tylko dlaczego
wyżywała się akurat na mnie? Fakt, to ja zawaliłam najbardziej, ale, do diabła,
mogła dać mi trochę spokoju. W końcu ona po prostu pewnego dnia o tym zapomni,
a ja do końca będę żyła z myślą, że poległam nie raz, a dwa razy niemalże w tej
samej bitwie. - Nienawidzę cię. Mam nadzieję, że Niall już nigdy do ciebie nie
wróci - uderzyła w najczulszy punkt, uśmiechając się szyderczo. Dla niej to
były tylko słowa. Dla mnie ból, który nie zniknie przez długi czas. -
Ines, do cholery jasnej, zamkniesz się wreszcie?! - krzyknęła Venia, łapiąc
Charpentier za ramię i ciągnąc w swoją stronę. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i> Poczułam słony smak w ustach.
Dopiero po chwili zorientowałam się, że po moich policzkach płynie strumień
łez, zawierających odbicie wszystkich okropności, których dzisiaj doznałam.
Otarłam je wierzchem dłoni, próbując zachować resztkę godności. Nie powinnam przed
nią płakać. Nie chciałam okazywać słabości, ale niestety, było już za późno.
Jedyne, na co mnie było teraz stać, to kilka marnych słów, które w mojej głowie
brzmiały co najmniej żałośnie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i> Venia w kilka sekund znalazła się u mojego boku, obejmując mnie
tak delikatnie, jakbym była z porcelany i za chwilę mogła po prostu się
rozpaść. Byłam wdzięczna za jej troskę, choć nic nie powiedziałam. Nie byłam w
stanie sklecić odpowiedniego zdania. Po prostu pogłaskałam ją po ręce, mając
nadzieję, że zrozumie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Ines wciąż wpatrywała się we mnie wzrokiem pełnym nienawiści - niemal
słyszałam obelgi, które w myślach rzucała pod moim adresem. Miałam tego dość.
Uwolniłam się z uścisku Veni, odwróciłam się na pięcie i... tak po prostu
odeszłam. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Przegrałam i obydwie to czułyśmy.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Nie bardzo wiedziałam, co ze sobą zrobić. Wszyscy znajomi, cała rodzina
trzymała za mnie dzisiaj kciuki - zaraz po ogłoszeniu wyników miałam do nich
zadzwonić. Cóż, obiecując to, nie brałam pod uwagę, jak będę się czuła po
przegranej, spowodowanej moją wpadką i reakcji Ines, która ostro dała mi
popalić.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Moja mama, mój tata, Louis, Luke, Marisol, Stan... tak bardzo na mnie
liczyli. Nie miałam ochoty na razie przekazywać im złych wieści. Właściwie nie
dlatego, że byłoby im przykro, bądź byliby zawiedzeni, bo wiem, że nie
powiedzieliby nic, co zraniłoby mnie jeszcze bardziej, ale dlatego, że zaraz
zaczęliby mnie pocieszać. I najprawdopodobniej już by nie przestali.
Wiedziałam, że i tak będą to robić, dlatego stwierdziłam, że miałam czas.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Weszłam do pokoju, w którym wciąż siedziała reszta uczestników konkursu
- oczywiście tylko przegrani, pierwsze i drugie miejsce miało gdzie świętować.
Technicznie rzecz biorąc, my też mogłyśmy załapać się na imprezę, tyle że... po
prostu nie chciałyśmy. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i> Złapałam za pasek od torby; była
rozpięta, więc o mały włos nie wysypałam zawartości na podłogę. Szybko
wrzuciłam tam resztę kosmetyków, które z pośpiechu wcześniej zostawiłam na
stoliku, zarzuciłam na siebie czerwony płaszczyk i wybiegłam z pokoju, nim
jakakolwiek zbłąkana dusza zdążyła mi pogratulować zdobycia trzeciego miejsca
(zapewne dałaby mi w jakiś sposób do zrozumienia, że zajęłam je
niesprawiedliwie, bo chyba każdy normalny człowiek na sali zauważył, że dałam
ciała).<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Znalazłam się sama w Nowym Jorku. Przez jakiś czas błąkałam się po jego
zatłoczonych ulicach, nim wreszcie znalazłam jakąś kawiarnię, w której było w
miarę pusto. Pomału docierało do mnie, że tak właściwie miałam nieco większy
problem, niż przegrana - nie bardzo wiedziałam, jak wrócić do hotelu, w którym
się zatrzymałyśmy, bo ciotka Veni, która przyleciała z nami jako opiekun,
została z nimi w teatrze, w którym odbywała się cała impreza. Nie miałam jej
numeru, a do dziewczyn nie chciałam na razie dzwonić, więc jedyne, co mi
pozostało, to czekać, aż ona zacznie wydzwaniać do mnie. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i> Na samą myśl, że musiałam się
widzieć z Ines tego wieczoru, ścisnęło mnie w żołądku.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i> Zamówiłam gorącą czekoladę, na
ukojenie nerwów. Wiadomo, że lepiej zadziałałaby szklanka melisy, jednak kelner
jasno powiedział, że czegoś takiego u nich nie znajdę.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Nie wiem, co tego wieczoru zaskoczyło mnie bardziej - fakt, że za
dziewczyną ubraną w rockowe ciuchy i czerwony, do niczego nie pasujący płaszcz
z rozmazanym makijażem i rozczochranymi od wiatru włosami i tak gwiżdżą dziwnie
wyglądające typy, w miarę dobra pogoda... czy to, że po tym wszystkim jedyne,
na co miałam ochotę, to rozmowa z Niallem. Kiedy tak siedziałam nad zimnym już
kubkiem kakao z wyjedzoną do połowy, a do połowy roztopioną bitą śmietaną, w
kółko wpisywałam i usuwałam jego numer, który - masz ci los - znałam na pamięć.
Co z tego, że zrobiłam tak ważny dla siebie krok i usunęłam go po rozstaniu,
żeby mnie nie kusił, jak i tak na zawsze został w mojej głowie. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>W końcu zdecydowałam. Zadzwonię, bo... czemu nie? Chyba mimo wszystko
wciąż się przyjaźnimy? <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Jeden sygnał - z nerwów zaczęłam obgryzać paznokcie, choć obiecałam
sobie, że skończę z tym nawykiem. Drugi sygnał - wiedziałam, że w takim tempie
mój manikiur zdecydowanie nie dotrwa do jutra. Trzeci sygnał - pomału traciłam
nadzieję. Zazwyczaj dłużej nie czekał, po prostu odbierał. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Westchnęłam, kiedy po którymś sygnale z rzędu włączyła się poczta
głosowa.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>- Mamo... ta pani płacze - usłyszałam głos małej dziewczynki, która
siedziała z matką przy stoliku obok. Szybko wytarłam policzki, próbując się
uspokoić. Nie słyszałam, co odpowiedziała jej mama. Pewnie nic, co mogłoby mi
pomóc czy dodać otuchy. W końcu to nie moja matka. A obcy z reguły nie są zbyt
mili. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Ukryłam twarz w dłoniach, pozwalając sobie na jeszcze chwilę zatopienia
w smutku i rozpaczy. Straciłam już tyle, że pomału zaczynało mnie to
przerastać. Przyjaciółka, chłopak, muzyka, wymarzone studia. Co jeszcze mogłoby
pójść nie tak?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Skarbie, wszystko w porządku? -
ciepły, zatroskany głos mamy wyrwał mnie z zamyślenia, ściągając z powrotem na
ziemię. Na szczęście, bo nie lubiłam wracać do tych wspomnień, choć tak
często to robiłam, jak rasowa masochistka. - Odkąd tu weszłam, nie powiedziałaś
nawet słowa. Co tam masz? - zapytała z ciekawości, pokazując gestem na plik
kartek, które gniotłam w rękach.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zwinęłam je jeszcze bardziej,
bojąc się pokazać prawdę matce. Do tej pory przynosiłam jej same złe wieści.
Chyba zaczęła się nawet do tego przyzwyczajać, tak mi się bynajmniej wydawało.
Mimo tego, wciąż nie powiedziałam jej najważniejszego - dostałam odpowiedź od
uniwersytetu, do którego tak bardzo chciałam uczęszczać. Cóż, nie było się czym
chwalić, dlatego zostawiłam to dla siebie. Problem był taki, że wakacje dobiegały
końca, a mama robiła się coraz bardziej podejrzliwa, że wciąż nie dostałam
informacji. Dłuższe mydlenie jej oczu nie miało sensu, dlatego wreszcie
zebrałam się w sobie i kazałam Lukowi wydrukować e-mail, który dostałam.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To... to ten list, na
który tak czekałyśmy. Właściwie, ty czekałaś, bo dostałam go ponad miesiąc temu
- wyznałam, podając jej wymięte kartki.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Odezwała się, gdy przeczytała cały tekst,
głosem spokojnym i cichym, że nic się nie stało. Nie krzyczała, wydawać się
nawet mogło, że wcale nie była zła. Jakby już wcześniej się tego domyśliła albo…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Skurczybyk... Powiedział ci? -
zapytałam, tak piskliwym głosem, że zadziwiłam sama siebie. Nie wiedziałam, że
działam też w takich tonacjach. - Czy ty i Louis naprawdę nie macie o czym
gawędzić? Zawsze wyjawiacie sobie ot tak cudze tajemnice?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Dobrze wiesz, że powiedział mi,
bo się o ciebie martwi, jak my wszyscy! - odpowiedziała takim tonem, jakby
chciała raz na zawsze uciąć tę rozmowę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Pokręciłam głową z
niedowierzaniem patrząc jej w oczy. Obiecałam sobie w duchu, że już nigdy nie
powierzę mu żadnego sekretu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Sama też muszę ci się do czegoś
przyznać - zaczęła, usadawiając się na szpitalnym łóżku obok mnie. Złapała mnie
za rękę, jakby zaraz miała powiedzieć mi coś strasznego. - Nie chciałam ci
mówić, dopóki sama nie miałam stuprocentowej pewności - ciągnęła tajemniczym
tonem, wciąż uporczywie nie rozjaśniając mi sytuacji. - Wysłałam twoje papiery
do Akademii Sztuk Pięknych i... dostałaś się - powiedziała wreszcie na jednym
oddechu, jakby wyjawiała mi najgorszą tajemnicę świata, po czym kontynuowała
równie szybko, bym nie zdążyła jej przerwać. - Wiem, zrobiłam to bez twojej
zgody i przepraszam, ale jako matka nie mogłam zostawić cię bez żadnej
alternatywy, bo wiedziałam jak to się skończy, a ty upierałaś się tylko przy
tej jednek uczelni i... I widzisz, jak się to skończyło? Może to nie jest
najbardziej prestiżowa akademia, ale to zawsze jakiś początek, prawda? Zresztą,
jest niedaleko, bo pod Londynem, więc nie musisz się nawet wyprowadzać od
Louisa. Już go pytałam, nie ma nic przeciwko. No i... przynajmniej będziesz coś
robić przez ten rok! Zdasz egzaminy jeszcze raz, poprawisz wynik i dostaniesz
się, gdzie ci się tylko wymarzy! Bo w końcu…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Mamo, przestań gadać, choć na
chwilę! - przerwałam jej wreszcie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie mogłam uwierzyć w to, co
właśnie usłyszałam. Miałam powody, żeby nie mówić mamie, że się nie dostałam do
Akademii Muzycznej. Tylko dlaczego ona nie powiedziała mi, że się dostałam tam,
gdzie wysłała papiery? Przecież od tak dawna martwiłam się przyszłością, kiedy
mama ot tak mi ją zapewniła, bez słowa!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jak mogłam się tam dostać,
skoro nie wysłałam żadnych prac... - Odpowiedź dotarła do mnie szybciej, niż
mama zdążyła się odezwać. - No nie... Wysłałaś ten badziew, który rysowałam w
drugiej klasie, prawda?! - pisnęłam, przerażona wizją, że ktokolwiek prócz
rodziny mógł to zobaczyć.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To nie jest badziew! Mówiliśmy
ci z ojcem, że masz talent i to jest twoja przyszłość! I widzisz? Mieliśmy
rację - rzuciła z uśmiechem od ucha do ucha. Ostatnio tak rzadko widziałam ją
uśmiechniętą, że zrobiło mi się cieplej na sercu z radości. Ale tylko chwilowo.
- Naprawdę nie wiem, dlaczego rzuciłaś malarstwo.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Dobrze wiesz, że nie robię nic,
w czym nie jestem dostatecznie dobra. A malarstwo…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To jest właśnie to, w czym
jesteś dobra, zrozum wreszcie! Wiadomo, że w jeden wieczór nie zostaniesz
drugim Picasso, zwłaszcza, że w ogóle nie ćwiczysz. Nauka ci się jak
najbardziej przyda, bo masz podstawy, żeby wybudować na nich coś wielkiego.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Mama nie dawała mi szans w tej
wojnie na argumenty, dlatego po prostu zamilkłam. Patrzyła na mnie przez chwilę
tymi ogromnymi, zmartwionymi oczami, wciąż nieco zapuchniętymi od ciągłego
płaczu. Wiedziałam, że miała na głowie wiele zmartwień i problemy ze swoimi
uczuciami, których czasem nie potrafiła ogarnąć, jednak dopiero teraz, kiedy
widywałam ją prawie codziennie, zaczęło do mnie docierać, jak bardzo było jej z
tym ciężko. Uśmiech pomału znikał z jej twarzy, ponownie zastąpił go wyraz
przejęcia i troski.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Skoro komisji także się
spodobały, to chyba nie mogą być takie złe, co? - zapytała, zakładając za ucho
niesforny kosmyk, który plątał się, łaskocząc mnie w policzek. - Kiedy w końcu
uwierzysz w siebie?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Kiedy coś wreszcie pójdzie po
mojej myśli. Albo kiedy ktoś mi to w końcu uświadomi. Jak na razie nikt nie
próbował - odparłam, uśmiechając się kpiąco. Na nowo przypomniałam sobie
niemiłe słowa Ines. Ona na pewno nie pomogła mojej samoocenie wzrosnąć.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ja próbuję! Od kilku lat!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ty jesteś moją mamą. Robisz to,
co powinnaś i mówisz to, co powinnaś - wyjaśniłam, jak zwykle wytrwale
wierząc w swoje racje.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- No tak, mamy nigdy się nie
liczą - westchnęła, kręcąc głową.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Dzięki - powiedziałam wreszcie,
sięgając po jej dłoń, którą delikatnie ścisnęłam. - Za wysłanie moich
dokumentów. I wybaczam ci, że zrobiłaś to bez mojej wiedzy. Dobrze, że dostałam
się chociaż tam.</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
*</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=fPdaxcwhEag" style="font-family: 'Edwardian Script ITC'; font-size: 27px; line-height: 31px;" target="_blank">Muzyka</a></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">P.O.V. Niall</span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Londyn naprawdę zaczął nas
rozpieszczać. Pogoda przez kilka ostatnich dni była nadzwyczajnie wspaniała -
zero deszczu, spokojny wiatr i wysoka jak na Anglię temperatura sprawiała, że
od rana aż do wieczora miało się ochotę spacerować po pachnących od kwiatów
parkach i... nawet te ulice pełne ludzi wydawały się przyjemniejszym miejscem,</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Podążając za wskazówkami
managerów (choć powinienem raczej powiedzieć "za rozkazami") zabrałem
Demi na spacer po parku, by zrobić niewielkie show na oczach ciekawskich ludzi.
W planie było pochodzić trochę uliczkami, trzymając się za ręce, później usiąść
gdzieś na ławce, poprzytulać się, a może nawet sprzedać sobie jakiegoś
niewinnego buziaka. W zasadzie, to powinienem się z tego cieszyć, bo właśnie
spełniały się moje chłopięce marzenia - miałem obok siebie mój młodzieńczy <i>crush</i> - Demi Lovato, kobietę piękną i
utalentowaną. Nie potrafiłem jednak ot tak poświęcić jej całej uwagi, gdyż w
moich myślach krył się ktoś inny. To nie z Demi chciałem teraz przebywać. Nie
ją chciałem przytulać i całować. Brakowało mi Anyi Tomlinson, skromnej,
słodkiej dziewczyny, którą pokochałem całym sercem, a nie umysłem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Niall - zaczęła Demi,
przystając w miejscu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Rozejrzałem się dookoła,
zastanawiając się, o co chodzi. Chwilowo byliśmy sami, nie było więc sensu
udawać. Zabrałem rękę z jej uścisku i schowałem do kieszeni, odwracając wzrok.
Kiedy wreszcie przywołała mnie spojrzeniem, zauważyłem, że nie wygląda na zadowoloną.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ja wiem, że na razie robimy to
wszystko tylko dla publiki, żeby premiery naszych albumów się udały i tak
dalej, ale... tak się zastanawiałam, czy może później... może umówilibyśmy się
tak, no, wiesz... na serio? - zapytała, po czym przygryzła wargę, czekając na
moją odpowiedź.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Anya zawsze tak robiła. Kiedy
czuła niepewność, przygryzała dolną wargę, marszcząc przy tym brwi. Kiedy udało
mi się ją czymś rozśmieszyć, marszczyła nosek. A gdy się czymś zamartwiała,
zawsze trzymała dłonie w pobliżu twarzy - dotykała ust lub bawiła się włosami.
Tak bardzo denerwowało mnie to, że od tak dawna nie miałem okazji znów
przyjrzeć się jej charakterystycznym gestom. Nie mogłem podziwiać jej urody,
cieszyć się jej obecnością, bo od naszego zerwania nie spotkaliśmy się nawet
raz.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Z początku chciałem to naprawić.
Kiedy wreszcie dotarło do mnie, jakim jestem idiotą, gdy trochę ochłonąłem i
przemyślałem całą sytuację, było już za późno. Anya sama zdecydowała, że nie
będzie ze mną utrzymywać kontaktów - tak przynajmniej powiedział mi Louis -
więc uszanowałem jej decyzję.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Naprawdę chciałbym, żeby zmieniła
zdanie. Dopóki sama nie dała mi znaku, nie chciałem mieszać jej w życiu, bo i
tak dużo do tej pory nabroiłem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Szczerze, to trochę gryzło mnie
sumienie. Za kogo ona musiała mnie teraz uważać? Wszędzie piszą o mojej
wielkiej miłości do Demi, do dziewczyny, którą pocałowałem, kiedy jeszcze
byliśmy razem. Przecież nie miała bladego pojęcia, co naprawdę czułem - nie
mogła się dowiedzieć, bo to wbrew zasadom, jakie narzucił nam management.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Niall, halo? - Demi pomachała
ręką przed moimi oczami, bym wreszcie wrócił na ziemię.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ja... co? - zapytałem
głupkowato, nie bardzo wiedząc, co odpowiedzieć, by zbytnio jej nie zranić. -
Dems, przecież umówiliśmy się już na samym początku, że to tylko czysty
interes, nic więcej.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- No... tak, wiem. Ale to było
ponad miesiąc temu i…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- I będzie trwać jeszcze co
najwyżej miesiąc, więc proszę cię, nie przyzwyczajaj się, bo nie chcę zranić i
ciebie - wyjaśniłem zgodnie z prawdą.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Okej.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nic więcej nie powiedziała,
dopóki nie usiedliśmy na ławce w średnio zatłoczonej uliczce. Nie mogliśmy za
bardzo się pokazywać, bo fani zaraz doszukiwaliby się fałszu. Nie chcieliśmy
również za bardzo się ukrywać, bo nie robiliśmy tego dla własnej przyjemności.
Demi nie wyglądała na urażoną, choć miałem świadomość, że wewnątrz zapewne cała
gotowała się ze złości. Była dobrą aktorką. Cóż, na pewno lepszą ode mnie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Objąłem ją ramieniem,
przyciągając bliżej siebie. Cały czas patrzyłem na nią, próbując chociaż z
pozoru wyglądać na zakochanego. Wiedziałem, co zrobić, by wyszło naturalnie, w
końcu cały czas patrzyłem w ten sposób na Anyę. To chyba jedyna rzecz, która
się nigdy nie zmieni. Cokolwiek by się działo, ona na zawsze pozostanie dla
mnie tą jedyną, której chyba nikt nie będzie mógł zastąpić. Ans za wysoko
postawiła poprzeczkę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Rozmawiajmy o czymś - szepnęła
mi na ucho, uśmiechając się kokieteryjnie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie mam pomysłu -
odpowiedziałem, nieco za głośno. Spiorunowała mnie wzrokiem, ale zaledwie na
chwilę, tak, że nikt inny nie był w stanie tego dostrzec.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- W takim razie ja mam pomysł...
- powiedziała, wodząc palcem po moim policzku, nim złączyła nasze usta w
łapczywym, dość niespodziewanym pocałunku.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Choć moim pierwszym odruchem była
chęć odepchnięcia jej, szybko przypomniałem sobie, że teraz nie jestem sobą i
nie mogę się zachowywać jak... ja. Teraz byłem Niallem Horanem, tą sławną
osobą, marionetką w rękach mojego szefa i ludzi, którzy oczekują ode mnie
poświęcenia i oddania.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Oddałem pocałunek i dopiero
wtedy, dość powoli odsunąłem się od dziewczyny. Choć miałem ochotę od razu
doprowadzić ją do równowagi i wyjaśnić, że takie akcje planowane są z <i>wyprzedzeniem</i>, po prostu
spojrzałem jej w oczy. Pogłaskałem ją po włosach, ciągnąc dalej to okropne
przedstawienie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Byliśmy dopiero na
półmetku, a ja pomału miałem dość. Nie chciałem się już w to bawić, ale skoro
obiecałem, skoro już się tego podjąłem, to wypadało doprowadzić sprawy do końca.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
*dodatek*</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=FlknM7T_PSg" style="font-family: 'Edwardian Script ITC'; font-size: 27px; line-height: 31px;" target="_blank">Muzyka</a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">P.O.V. Venia</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Czekałam na Caluma od ponad dwudziestu
minut. Do restauracji, w której umówiliśmy się kilka dni wcześniej, przyszłam
punktualnie o osiemnastej, licząc na to, że już go tutaj zastanę. Miałam
nadzieję, że mu na mnie zależało... Ale teraz byłam prawie pewna, że skoro nie
pojawił się do tej pory, to wcale go nie obchodziłam. Może to spotkanie było
jedną wielką pomyłką? Może po prostu zgodził się dla zabawy, ale stwierdził, że
będzie znacznie ciekawiej, jeżeli w ogóle nie przyjdzie…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Restauracja o zadziwiającej
nazwie „<i>Diablica”</i>, znajdowała się
niemal w centrum Londynu - żeby zapewnić nam miejsce, musiałam dzwonić po kilka
razy dziennie z nadzieją, że może ktoś odwołał rezerwację. Na moje szczęście,
udało mi się zaklepać stolik. Niestety nie znajdował się w najlepszej części
sali, ale mimo wszystko otoczenie dawało niezły, dość romantyczny klimat. Na
brązowych ścianach, do połowy pokrytych ciemną, niemalże czarną boazerią,
wisiało mnóstwo obrazków, przedstawiających głównie zakochane pary spacerujące
po parkach, całujące się, a nawet leżące w dziwnych, dwuznacznych pozycjach.
Światło w całym lokalu było lekko przygaszone, co dawało fałszywe poczucie
intymności i odosobnienia. Na stolikach porozstawiane zostały ozdobne bukiety
żywych kwiatów - przy naszym cudownie pachniało różami.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Szkoda, że Calum
najprawdopodobniej nawet nie zobaczy, jak bardzo starałam się, żeby ten wieczór
był wyjątkowy. Doprawdy, nigdy nie sądziłam, że taki chłopak jak on, mógłby
wystawić dziewczynę. Zawsze był słodki i miły, mówił rzeczy, o których chyba
każda dziewczyna marzy, żeby usłyszeć, był prawdziwym dżentelmenem. Właśnie
dlatego zwróciłam na niego uwagę. Bo miał wszystko, czego szukałam - nie dość,
że został obdarzony nieziemskim wyglądem, to jeszcze był dobrze wychowany, miał
świetny charakter i gust. Chłopak jak marzenie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Byłam oczarowana jego zachowaniem
odkąd na próbie pierwszy raz potraktował mnie jak najprawdziwszą kobietę. Kiedy
podczas przerwy zaprosił mnie do rozmowy, odsunął mi krzesło, bym usiadła
pierwsza, zamówił dla mnie kawę, a kiedy później zaproponował spacer, otworzył
przede mną drzwi, puszczając przed siebie. Dawno nikt nie zachowywał się wobec
mnie aż tak uprzejmie, właśnie dlatego uznałam to za przecudowną cechę. Szkoda,
że do tej pory nie trafiłam na więcej takich chłopaków - świat byłby
piękniejszy z większą odrobiną grzeczności.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Kawa, którą zamówiłam po
piętnastu minutach czekania, wciąż była gorąca. Zawsze, kiedy bardzo się
denerwowałam, robiło mi się zimno w ręce, dlatego miło było je ogrzać. Niestety
kolejne minuty mijały, kawa stygła, a Caluma wciąż nie było. Pomału traciłam
nadzieje, że w ogóle przyjdzie. Im dłużej czekałam, tym bardziej czułam się jak
idiotka. Kelner co chwilę rzucał mi nieprzyjemne, ponaglające spojrzenie.
Zdawałam sobie sprawę, że na pewno mieli mnóstwo innych par, które z chęcią
zajęłyby moje miejsce i nawet dobrze to rozumiałam, ale mimo to nie podobały mi
się jego pytania - miał głos tak pełny jadu, że dziwiło mnie, iż ktoś w ogóle
chciał go tutaj zatrudnić.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zrezygnowana wstałam od stołu po
skończeniu sernika, który zamówiłam, by nieprzyjemny mężczyzna choć na chwilę
się ode mnie odczepił. Przy okazji zapełniłam czymś brzuch, który zaczął głośno
domagać się uwagi. Uregulowałam rachunek - zadziwiająco wysoki, jak na kawałek
ciasta i filiżankę kawy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Uśmiechnęłam się do kelnera, uprzejmie
dziękując za resztę. Wcale nie było mi do śmiechu, ale musiałam zachować
resztki godności. Doprawdy, jeszcze nikt nigdy mnie aż tak nie upokorzył.
Czekałam na niego czterdzieści dwie minuty. Powinnam była wyjść już po
piętnastu, może nie czułabym się z tym tak fatalnie. Tymczasem cały czas
pielęgnowałam w sobie tę iskierkę nadziei, że może jeszcze jednak się pojawi.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Venia! Venia, czekaj! -
usłyszałam za sobą jego głos. Choć część mnie naprawdę chciała go zobaczyć,
byłam tak wściekła, że po prostu przyspieszyłam kroku. Usiłowałam pokazać mu w
ten sposób jak bardzo mnie zranił, że wcale nie mam ochoty już z nim rozmawiać.
Nie po tak fatalnym wieczorze, spędzonym w samotności w jednej z najbardziej
romantycznych restauracji w tej części Londynu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Venia, błagam cię, poczekaj! -
krzyczał dalej. Na szczęście byliśmy w Londynie, tutaj takie sceny rozgrywające
się na środku chodnika nie miały najmniejszego znaczenia dla przechodniów.
Tutaj każdy miał swoje życie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Calumowi wreszcie udało się mnie
dogonić. Złapał mnie za ramię, zmuszając do zatrzymania się. Przystanęłam w
miejscu, czekając na to, co ma do powiedzenia. Wyminął mnie, by wreszcie stanąć
ze mną twarzą w twarz. Wyglądał na zmartwionego - choć to mogła być tylko
znakomita gra, dalsza część przedstawienia.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Chociaż byłam na niego wściekła,
to nie zmieniło tego, jak wciąż działał na mnie widok jego cudownych, ogromnych
oczu w kolorze gorzkiej czekolady. Bardzo dziwne, bo na pierwszy rzut oka widać
było, jakim jest słodkim, wspaniałym facetem. W dodatku ubranym w niesamowicie
eleganckie ubrania, co tylko dodawało mu seksapilu. Boże, wyglądał tak dobrze,
że mogłabym tak po prostu się na niego rzucić. Czarne rurki, biała koszula z
rozpiętymi dwoma pierwszymi guzikami, marynarka i jego ulubione trampki. Czego
więcej tu chcieć od życia, jak właśnie stało przede mną moje najskrytsze
marzenie?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Przepraszam, tak bardzo cię
przepraszam! - zaczął, składając ręce w geście podobnym do modlitwy. - Sesja
się wydłużyła, później mieliśmy problemy z wejściem do pokoju w hotelu, bo
Luke, idiota, zgubił klucze, a kiedy wreszcie dostaliśmy się do środka i
wyjaśniliśmy sprawę z właścicielem, próbowałem do ciebie zadzwonić, ale chyba
poprzestawiałem cyfry w twoim numerze - mówił i mówił, a ja nie chciałam mu
przerywać, bo tak dobrze słuchało mi się jego uroczych wyjaśnień.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
W końcu skończył - pokiwałam
tylko głową na znak, że rozumiem. Nic nie powiedziałam. Chciałam, żeby jeszcze
trochę się postarał i wszystko naprawił.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Żeby ci to jakoś wynagrodzić,
skorzystałem z kilku kontaktów i zarezerwowałem nam stolik w jeszcze lepszym,
bardziej znanym miejscu - dodał, wciąż uśmiechając się przepraszająco.
Zaszokowała mnie jego determinacja, co chyba wyczytał z mojej twarzy, bo
powiedział: - Co cię tak dziwi? Popsułem nam wieczór, to teraz muszę go
naprawić.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Pokiwałam głową, nie mogąc
ukrywać dłużej uśmiechu. Schlebiało mi to, jak bardzo się starał. Nie mogłam
się powstrzymać i - łamiąc chyba wszystkie pierwszo-randkowe zasady - tak po
prostu mocno się do niego przytuliłam. Pachniał swoją standardową wodą
kolońską. Z początku bardzo przeszkadzał mi ten zapach, ale im więcej czasu
spędzałam w jego towarzystwie, tym bardziej zaczynała mi się podobać. Był...
oryginalny. Wydawał się mętny, ciężki i zbyt mocny, jak dla niego, a mimo to...
pasował idealnie. W końcu Calum sam był niesamowicie oryginalny - grzeczny
chłopiec grający w rockowym bandzie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Przez chwilę stał bez ruchu,
zaskoczony moją reakcją. Ciekawe czego się spodziewał - wielkiej awantury?
Dopiero po kilku sekundach oddał uścisk, przy okazji delikatnie mierzwiąc mi
włosy. Gdyby zrobił to ktoś inny - zabiłabym. Ale Calum miał taryfę ulgową,
jego chciałam traktować inaczej.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Czy kino po kolacji nadal aktualne?
- zapytał z nadzieją. Nie wiedziałam, dlaczego poruszył akurat ten temat a
takim momencie. Aż tak zależało mu na moim towarzystwie? Wieczór dopiero się
zaczął, a on już martwił się o jego zakończenie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Oczywiście. Ale za karę to ja
wybieram film - odpowiedziałam poważnym głosem. To miała być kara, więc
planowałam wybrać najbardziej romantyczną i zarazem żałosną komedię na świecie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie ma sprawy - zgodził się,
biorąc mnie pod rękę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zapowiadało się naprawdę
magicznie.</div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
~*~</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
#NU_ff</div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://niewolnicyuczuc.pl/wp-content/uploads/2014/11/large.gif"><img alt="large" class="alignnone size-medium wp-image-511" src="http://niewolnicyuczuc.pl/wp-content/uploads/2014/11/large-300x168.gif" height="224" width="400" /></a>
</div>
<ul>
<li>Gif credit to owner.</li>
<li>Nie posiadam żadnych praw do utorów muzycznych. Prawa te posiadają odpowiedni artyści oraz wytwórnie muzyczne.</li>
<li><a href="http://twitter.com/niewolnicyuczuc" target="_blank">Twitter</a></li>
<li><a href="http://facebook.com/niewolnicyuczuc" target="_blank">Facebook</a></li>
</ul>
Martishttp://www.blogger.com/profile/00031033110772366437noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4970153523569852057.post-88729416110977403782014-11-03T23:16:00.000+01:002015-05-25T23:16:14.643+02:00Rozdział IV: Anioł stróż<div style="text-align: center;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=MzCLLHscMOw" style="font-family: 'Edwardian Script ITC'; font-size: 27px; line-height: 31px;" target="_blank">Muzyka</a></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">P.O.V. Anya</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Podczas pobytu w szpitalu, Niall
nie odwiedził mnie nawet raz. Doprawdy nie sądziłam, że kiedykolwiek stanę się
dla niego aż tak obojętna. Moje ciało nie bolało mnie nawet w połowie tak
bardzo, jak serce. Za każdym razem kiedy ktoś pukał do drzwi, miałam nadzieję,
że wreszcie zebrał się na odwagę. Niestety, chyba całą swoją uwagę poświęcił
Demi. Smutne było to, że nie starczyło mu uczuć dla mnie - nie dał mi nawet ich
resztki, jako osobie, którą ponoć kochał. Czy naprawdę tak łatwo jest przestać
kochać? Przecież to nawet nie mieści się w głowie, żeby pewnego dnia tak po
prostu obudzić się i stwierdzić, że jednak nie czuje się nic do kogoś,
komu wcześniej wmawiało się coś innego. Ciekawe, czy naprawdę zapomniał już o
co prosił przy rozstaniu? Zapewne powiedział to pod wpływem emocji, w końcu
gdyby mówił poważnie, sam nie złamałby słowa.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zresztą, nie ma już nad czym się
zastanawiać. Nawet gdyby zmienił zdanie, gdyby chciał, żebyśmy do siebie
wrócili... mi już wcale na tym nie zależało. Nie chciałam go z powrotem. Miałam
dość czekania i użalania się nad sobą, wpatrywania się w ekran telefonu, na
nasze wspólne zdjęcie, bądź pisanie i kasowanie wiadomości tekstowych, na
których wysłanie i tak nigdy nie miałam odwagi. Koniec z wmawianiem sobie, że
prędzej czy później czeka nas happy end, bo to nie film, tylko rzeczywistość, w
której wszystko prędzej czy później się chrzani, a kiedy próbuje się coś
naprawić, to nagle ulega się wypadkom i całe życie diametralnie się zmienia.
Okej, w porządku, może moje nie zmieniło się aż tak diametralnie. Ale trzeba
przyznać, że leżąc samotnie w pustym pomieszczeniu przez całą nos, kiedy nie
przychodzi sen i aż chce się płakać ze zmęczenia, myśli się wtedy o wielu
rzeczach. Wiele sytuacji zostaje przemyślanych tak dogłębnie, że bardziej się
nie da i wtedy dochodzi się do wniosku... że jednak w wielu sprawach nie ma się
racji. Do mnie na przykład wreszcie dotarł fakt, że z Niallem Horanem nigdy nie
będziemy szczęśliwi. Było nam dobrze - na początku. Później zaczęły się schody,
które właściwie nigdy się nie skończyły. Wciąż mamy przed sobą kilka stopni i
albo obydwoje po prostu zeskoczymy na parter, albo nigdy nie będziemy już
szczęśliwi. Niall już zeskoczył. Dokonał wyboru - miał więcej odwagi ode mnie.
Ja wciąż rozglądam się dookoła, szukając poręczy, myśląc, że to mi w czymś
pomoże. Muszę w końcu zdobyć się na ten krok. Możliwie jak najszybciej, bo
zatapianie się we wspomnieniach i rozpływanie się nad szczęśliwą przyszłością,
która nigdy nie nadejdzie, nie jest najlepszym planem na życie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Nie zakochuj się w nikim za szybko.</i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Odkąd zdecydowaliśmy się na
przerwę, która chyba zmieniła się już w prawdziwe zerwanie, wciąż nie mogłam
wyrzucić z głowy jego słów. Nie rozumiałam dlaczego tylko ja zdecydowałam się zastosować
do jego prośby. To naprawdę prze zabawne, że nie wziął na poważnie swoich
własnych słów, a ja głupia martwiłam się, żeby tylko nie zrobić nic wbrew
niemu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Daj nam
jeszcze szansę.</i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Kiedy miałam, do cholery, dać nam
szansę? Jeszcze nie zdążyłam się dobrze otrząsnąć po naszej rozmowie, a on już
zajął miejsce u boku Demi. Dlaczego to ja zawsze musiałam cierpieć? Ach, bo
jako jedyna przejmuje się innymi ludźmi, zamiast zająć się wreszcie sobą. Niall
tak szybko poradził sobie z emocjami... aż odniosłam wrażenie, że tak naprawdę
nie żywił do mnie żadnych uczuć.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Cześć, księżniczko. Tęskniłaś?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
W przeciwieństwie do Horana,
odkąd Lukey odwiedził mnie po raz pierwszy dzień po wypadku, dotrzymywał mi
towarzystwa niemalże w każdej wolnej chwili. Zawsze przychodził uśmiechnięty,
nim zaczynaliśmy rozmawiać na jakikolwiek temat, pytał jak się czuję.
Widziałam, że te wizyty sprawiają mu nie lada przyjemność. Czasem zastanawiałam
się, czy właściwie nie cieszyły go bardziej, niż mnie. Nie wiedziałam, czy był
tak szczęśliwy dlatego, że nie musiał walczyć o miejsce u mojego boku, bo
dostał je od ręki, czy może po prostu naprawdę lubił spędzać ze mną czas. Od
czasu do czasu wpadała mi do głowy pewna myśl, której nie sposób było niczym
usunąć. Czy to Lukey podstępnie wyprał mi mózg, zmieniając całkowicie moje
poglądy na zerwanie z Horanem, czy wreszcie naprawdę wróciłam do zdrowych
zmysłów. Możliwe, że w szpitalu nie tylko leczyli moje ciało, ale przypadkowo
także duszę, bo z dnia na dzień autentycznie czułam się coraz lepiej - zrobiło
mi się tak lekko na sercu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie było cię pięć minut - odparłam z udawaną
ignorancją. - Ale tak, tęskniłam - dodałam, posyłając mu szeroki uśmiech.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
To nie tak, że skoro odrzuciłam
wreszcie Horana, to teraz cała moja uwaga skupiła się na Hemmingsie. Po
prostu... Luka znałam praktycznie od dziecka, dlatego w jego towarzystwie
czułam się na tyle komfortowo, że mogłam sobie pozwolić na drobne żarciki,
które w pewnym niewielkim sensie czasem naprawdę stały na granicy flirtu.
Lubiłam go przytulać, bo zawsze był ciepły i ładnie pachniał, a dzięki naszej
długoterminowej znajomości, mogłam to robić od niechcenia, z premedytacją, z
zaskoczenia lub po prostu kiedy miałam taki kaprys. Lubiłam go zaczepiać,
szturchać i łaskotać, bo później zawsze tak słodko się obrażał. Zresztą, wtedy wystarczyło
znowu go przytulić, by przestał udawać poszkodowanego i wszystko wracało do
normy. W dodatku podobało mi się to, że cały czas przy mnie był, pomimo naszej
ostatniej, dość nieprzyjemnej rozmowy tuż przed moim wyjazdem, która - na
szczęście - chyba poszła w niepamięć. Podobało mi się to, że obydwoje nawzajem
się o siebie troszczymy i tak naprawdę niczego nie oczekujemy w zamian. On był
tam dla mnie, a ja dla niego, choć żadne z nas o to nie prosiło.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wiedziałem - rzucił
triumfalnie, usadawiając się obok mnie na i tak już dość ciasnym łóżku
szpitalnym. Przesunęłam się na sam brzeg, by zrobić mu trochę miejsca, przez co
o mały włos nie wylądowałam na podłodze. - No, jak znowu sobie coś
zrobisz, to już chyba nigdy nie wypuszczą cię z tego paskudnego miejsca -
powiedział, przytrzymując mnie za ramię.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie jest paskudne. Jest
zadziwiająco sterylne, a biel ponoć oddziałuje na psychikę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Tak, tyle że nie oddziałuje
pozytywnie - zaśmiał się, wyciągając rękę pełną moich ulubionych cukierków.
Uśmiechnęłam się najszerzej, jak to w ogóle było możliwe.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Tego nie wiesz, nie jesteś
specjalistą - dodałam, napychając się słodyczami.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Hej, nie zabiorę ci tego, nie
śpiesz się tak, bo jeszcze się zadławisz - rzucił całkiem na poważnie,
przyglądając mi się ze zmartwieniem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zadziwiające było to, że pod
wieloma względami Nialler i Lukey byli do siebie bardzo podobni. Obydwoje
cholernie się o mnie martwili. Do pewnego czasu obydwoje zawsze przy mnie byli,
gdy ich potrzebowałam - chyba nikt nie dawał tak dobrych rad, jak oni. Sposób w
jaki na mnie patrzyli - radośnie, ale jak na jedyną kobietę na świecie, to jak
mnie przytulali - lewa ręka na mojej szyi, prawa oplatała mnie w pasie. Plus
był taki, że jeden mógł z łatwością zastąpić drugiego. Niestety minusem było
to, że za bardzo mnie to martwiło, bym ot tak mogła przelać moją miłość na
Luka, zapominając o Niallu. Choć, nawet mimo tego musiałam przyznać, że wciąż
czułam coś do Hemmingsa. Od zawsze wiele dla mnie znaczył i zawsze będzie,
nawet, jeżeli u mojego boku znajdzie się ktoś inny - temu nie mogłam zaprzeczyć.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Zrobiłeś to, o co cię prosiłam?
- zapytałam, kiedy mój humor uległ gwałtownej zmianie i zalała mnie fala
smutku, na myśl o wciąż nieprzytomnym koledze leżącym w sali obok.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Pytałem lekarzy, ale wciąż
odpowiadają tą samą regułką: informacje przekazuję tylko osobą z rodziny,
przykro mi - odpowiedział, przedrzeźniając tutejszych doktorów. Kiedy dotarło
do niego, że wcale nie jest mi do śmiechu, objął mnie ramieniem i dodał: -
wszystko będzie dobrze. Przestań się martwić i skup się na swoim zdrowiu, bo z
tobą też nie jest najlepiej.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nic mi nie jest - żachnęłam
się, strzepując jego rękę z ramienia. Zsunęłam się niezgrabnie z łóżka,
przytrzymując się drewnianej szafki, stojącej tuż obok. Powstrzymałam
jęknięcie, które napierało mi na usta. Wciąż byłam obolała, choć nie tak
bardzo, jak pierwszego dnia. Stałam zgięta w pół, ze łzami w oczach, które
mężnie powstrzymywałam. - Nie patrz tak na mnie i podaj mi te durne kijki -
warknęłam, wyciągając do niego rękę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Chodzenie o kulach było dla mnie
porównywalne ze sportem wyczynowym. Nie było niemożliwe, ale trzeba było nieźle
się nagimnastykować i najlepiej mieć za sobą lata praktyki, by okiełznać
metalowy sprzęt. Mój prawy nadgarstek utrudniał mi poruszanie się - nie był w
pełni zdrowy, przez co musiałam balansować ciężarem ciała tak, by nie
nadwyrężać kończyny, a przy tym nie połamać szczęki na szpitalnych płytkach.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Co ty robisz, do jasnej cholery
- syczał za mną Luke. Jeszcze <i>chwila, a
pogrozi mi palcem,</i> pomyślałam.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Zostań tutaj - rozkazałam mu, powoli
podchodząc do drzwi. Krzyczał coś za mną, ale nie wyszedł z pokoju.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
W sumie nie do końca wiedziałam, co robię.
Chciałam dowiedzieć się w jakim stanie był Junsu. Tylko tyle. Niestety nie
miałam pomysłu, jak podejść lekarza, by wyjawił mi jakieś informacje. W końcu
ja również nie byłam z rodziny - nie byłam nawet jego przyjaciółką, żeby móc
powoływać się na jakikolwiek tytuł. Cóż, zamiast rozmawiać z doktorem, mogłam
poszukać mamy chłopaka, ale i w tym przypadku pojawiał się problem - nie miałam
bladego pojęcia, jak ta kobieta wygląda. Mogłam się jedynie domyślać, że
zapewne również jest Azjatką.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie zdążyłam obmyślić żadnego
planu, kiedy wpadłam na doktora. Mężczyzna zajmował się moim powrotem do
zdrowia, dlatego z marszu mnie rozpoznał. Jego wzrok zatrzymał się
na moich kulach, później zerknął na kostkę, którą cały czas trzymałam w
powietrzu i dopiero wtedy spojrzał mi w oczy. Był zaskoczony moją wędrówką
przez korytarze, jednak nic nie powiedział. Miałam wrażenie, że za chwilę po
prostu odejdzie, dlatego spanikowana od razu zaczęłam rozmowę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Cieszę się, że pana widzę -
zaczęłam, nie bardzo wiedząc, co dalej. - Ja... ja chciałam zapytać o Jusnsu...
się chciałam dowiedzieć czy... czy wszystko z nim w porządku - jąkałam się, nie
mając w głowie żadnego pomysłu, żeby jakoś przekonać mężczyznę do przekazania
mi wiadomości.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Przyglądał mi się przez chwilę. Przybrałam
zmartwiony wyraz twarzy, wlepiłam w niego oczy, które w moim mniemaniu
przypominały teraz oczy kota ze Shreka i przygryzłam dolną wargę. Nie
przekonałam go samym spojrzeniem. Wiedziałam, że tak było, bo odwrócił wzrok i
mocno zacisnął wargi.</p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Zdaje się, że nie jesteś z
rodziny - stwierdził, znów mi się przyglądając, tym razem z zaciekawieniem. -
Nie wiem, kim jesteś dla pacjenta, ale dopóki…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ja... ja jestem jego dziewczyną
- palnęłam, nim zdążyłam ugryźć się w język. To było jedyne, co w tej sytuacji
przyszło mi do głowy. Zanim zaczęłam się poprawiać, jąkać i cofać to, co
powiedziałam, szybko przemyślałam całą sprawę raz jeszcze. I po raz drugi. I po
raz trzeci. Przecież to nie tak, że ta informacja zmieni całe moje i jego
życie, prawda? Nikt oprócz doktora się o tym nie dowie, bo w końcu komu miałby
powiedzieć? Przełknęłam gulę, która znienacka pojawiła się w moim gardle i
przerażona odwróciłam wzrok. Nie potrafiłam kłamać ludziom w oczy, bez
mrugnięcia, bez zająknięcia, dlatego od razu poczułam się zdemaskowana, kiedy
tylko zdziwiony lustrował moją twarz, teraz zapewne czerwoną ze zdenerwowania.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Przepraszam, czy ja dobrze
usłyszałam? - głos nieznajomej kobiety zaskoczył mnie. Jeszcze minutę temu hol
był pusty. - To o tobie opowiadał mi Junsu? - zapytała, zwracając na siebie
całą moją uwagę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Kobieta na oko miała trochę mniej
niż czterdzieści lat. Była niską, drobną szatynką o ogromnych, czekoladowych
oczach, ubraną w zwykłą granatową koszulę i jeansowe spodnie. Moja mama, tak
samo jak jej wszystkie koleżanki, prawie zawsze noszą szpilki, właśnie dlatego
zdziwił mnie fakt, że miała na sobie zwykłe, czarne, młodzieżowe trampki, a
zamiast ogromnej, damskiej torby, na ramieniu niosła czarny, skórzany
plecaczek. Budziła we mnie pozytywne emocje, choć nawet jeszcze jej nie znałam.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nazywam się Thania Park, jestem
mamą Junsu - przedstawiła się. Ukłoniłam się delikatnie, wyciągając w jej
stronę rękę, o mały włos nie upuszczając przy tym znienawidzonych przeze mnie
kijków.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Anya Tomlinson, ta sama, o której zdaje się
mówił pani syn - wyjaśniłam, posyłając jej przyjazny uśmiech.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie spodziewałam się takiego
obrotu spraw. Kłamanie przy kimś kompletnie obcym wydawało się prostsze. Ale
kłamanie przed mamą chłopaka, za którego dziewczynę właśnie się podałam...?
Czułam, że robię się coraz bardziej czerwona na twarzy z nerwów. Przecież kiedy
Junsu się obudzi, to <i>ja</i> będę leżała w
śpiączce, o ile od razu po prostu mnie nie zabije…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Lekarze są dobrej myśli. Wciąż
czekamy, aż wreszcie się obudzi - powiedziała z lekkim uśmiechem, chyba pełna
nadziei na lepsze jutro. Pokiwałam głową, zastanawiając się, co teraz. Przecież
nie mogłam jej powiedzieć, że ot tak nakłamałam doktorowi, żeby dostać jakieś
informacje. Przecież to brzmiało idiotycznie, jakbym była zwyczajnym stalkerem,
czy kimś ich pokroju. Szybko postanowiłam, że na razie nie będę ciągnąć
tego tematu. Tak, jakby nic się nie stało. Może nikt nie zwróci na to uwagi? -
A ty, jak się czujesz? - zapytała, wskazując dłonią na moją kostkę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zrobiło mi się naprawdę głupio,
kiedy zapytała o moje samopoczucie. W końcu jej syn leżał w śpiączce w salo
obok, a u mnie wszystko pomału wracało do normy. Po wypadku zostały mi tylko
obolałe kończyny, brak sił i brak snu. Moje problemy były tak błahe w stosunku
do jej. Wiedziałam, że przecież nie mam z tym nic wspólnego - los zrobił z
nami, co chciał. Byłam tylko nędzną marionetką w jego przedstawieniu, a mimo to
poczucie winy prawie zżerało mnie od środka.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ja... wszystko wraca do normy -
odpowiedziałam trochę niepewnie, acz zgodnie z prawdą.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Choć Thania Park wydawała się
zrównoważoną, spokojną i przyjaźnie nastawioną osobą, miałam wrażenie, że za
chwile coś w niej pęknie, wyleje się z niej cały gniew i smutek, a oberwie się
akurat mnie, ponieważ stoję najbliżej. Może to przez moją matkę? Nigdy nie
miałam jej za poukładaną - emocje wylatywały z niej niczym kule z armaty. Gdyby
to ona stała teraz przede mną, właśnie dostałabym kilkoma w brzuch. Tymczasem
pani Park wciąż delikatnie się uśmiechała, mówiąc o tym, że wierzy, iż jej syn
niebawem się obudzi. Była taka pozytywna.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Chcesz się z nim zobaczyć? -
zapytała po jakimś czasie. Chyba dostrzegła, że już ledwie utrzymuję się na
nogach ze zmęczenia.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
*</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=9omSmQYVRSQ" style="font-family: 'Edwardian Script ITC'; font-size: 27px; line-height: 31px;" target="_blank">Muzyka</a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie byłam pewna, czy Junsu
chciałby, żebym widziała go w takim stanie, biorąc pod uwagę to, jak krótko się
znamy. Mimo wszystko, nie wiedziałam jak się z tego wywinąć - nie chciałam
robić przykrości jego mamie, która patrzyła na mnie wyczekująco. Kiwnęłam głową,
podążając za nią do pokoju Junsu. Doktor już dawno poszedł załatwiać inne
sprawy, dlatego nikt nawet nie zwrócił uwagi na to, że nie powinnam tam
wchodzić. Na pewnie nie interesowało to pani Park, która otworzyła przede mną
drzwi i czekała, aż pierwsza wgramolę się do środka. Poruszałam się z
prędkością żółwia, więc nim weszłam do pomieszczenia zdążyłam całkowicie
ogarnąć je wzrokiem - tak na dobrą sprawę, to wyglądało niemalże
identycznie jak to, w którym sama chwilowo pomieszkiwałam, tyle że na parapecie
stał bukiet tulipanów, a u mnie w tym samym miejscu znajdywały się róże, które
codziennie przynosił mi Lukey.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie wiedzieć czemu, na początku
bałam się spojrzeć na Junsu. Moja wyobraźnia podsuwała mi dotychczas
najprzeróżniejsze wizje, w których najczęściej chłopak był podłączony do
dziwnych przyrządów, a jego twarzy była tak pokiereszowana, że z początku nie
wiedziałam, czy to na pewno on. Cóż, kiedy wreszcie zmusiłam się, by zwrócić na
niego uwagę, spostrzegłam, że w rzeczywistości prezentował się znacznie lepiej.
Z tego, co dotarło do mnie z monologu pani Park, już jakiś czas temu
odłączyli go od maszyn - był w stanie sam oddychać, co bardzo dobrze mu
wróżyło.. Oprócz kilku sińców na twarzy, nie wyglądał tak źle - właściwie, to
im dłużej się mu przyglądałam, tym większe odnosiłam wrażenie, że wygląda,
jakby po prostu spał. Miał spokojny wyraz twarzy, jakby wreszcie cieszył się
odpoczynkiem po ciężkim dniu pracy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Westchnęłam. Myślałam, że to nie
będzie takie trudne - że tak po prostu wejdę, posiedzę chwilę przy jego łóżku,
a później wykręcę się zmęczeniem i pójdę do siebie. Kiedy go zobaczyłam,
takiego bezbronnego, śpiącego na wznak z lekko rozchylonymi ustami,
poczułam ukłucie w brzuchu. Dlaczego akurat on.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie pamiętałam całego wypadku.
Właściwie pamiętałam jedynie jego urywki... na szczęście. I tak przerażało mnie
to, co widziałam, gdy na dłużej zamykałam oczy. Znów czułam, jak pas
bezpieczeństwa wrzyna mi się w skórę, znów nie mogłam oddychać i znów modliłam
się, żeby jednak zapomnieć. Zwłaszcza, że nie dawał mi spokoju fakt,
że to ja powinnam teraz leżeć w śpiączce, walcząc o życie, a nie Junsu.
Jak to w ogóle mogło się stać, skoro to ja byłam narażona na większe
niebezpieczeństwo? To z mojej strony wyjechał samochód, to ja mogłam odnieść
najwięcej obrażeń. Cóż, w pewnym sensie tak było - wyglądałam jakbym właśnie
wróciła z wojny. Ale to jednak nie ja myślami wciąż tkwiłam na tamtym świecie.
Jak...? Czy naprawdę istnieje ktoś taki, jak anioł stróż? Czyżby mój nade mną
czuwał, a anioł Junsu... po prostu się zagapił?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie potrafiłam opanować drżenia
ciała, mimo, że tak usilnie próbowałam. Może ze zmęczenia, a może psychicznie
nie wytrzymywałam tego całego bałaganu, w którym wylądowaliśmy przez zrządzenie
losu? Jeszcze trochę, a wyląduję u psychiatry, bo zdawało mi się, że z dnia na
dzień było coraz gorzej. Gdyby nie towarzystwo wiecznie rozbawionego i
nieprzewidywalnego, choć wciąż stanowczo zbyt zadufanego w sobie Luka, nie
wiem, co by się teraz działo. Może już dawno poddałabym się złej energii…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wszystko w porządku? Jesteś
strasznie blada - zapytała pani Park. Mówiła tak cicho, że prawie jej nie
słyszałam. Pokręciłam głową, siadając ciężko na krześle, które mi podsunęła.
Złożyłam kule i położyłam je na podłodze, z trudnością się schylając. - Może
powinnaś…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jest dobrze, naprawdę. Po
prostu... martwię się - wyznałam, kłamiąc tylko w kilku procentach. Martwiłam
się, to prawda, ale pani Park mogła odebrać to jako troskę o jej syna, co nie
do końca było prawdą. Oczywiście, że chciałam, by jak najszybciej wrócił do
zdrowia, bym znów mogła zacieśniać z nim więzy, ale tak naprawdę bardziej
martwiła mnie moja reakcja na widok Junsu. Zrobiło mi się duszno, zaczęłam się
trząść, przygryzłam wargę tak mocno, że w ustach poczułam metaliczny smak
własnej krwi... To trochę tak, jakby wreszcie dotarła do mnie powaga sytuacji.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Przeżyłam. Żyję. Jestem.
Oddycham. Myślę. To wszystko było takie oczywiste, dopóki nie zobaczyłam,
jakiego pecha miał Park Junsu - choć ledwo go znałam, zdążyłam się już
przekonać, jak wspaniałą i dobrą jest osobą. Wyszłam z wypadku prawie bez
szwanku. Junsu żyje, oddycha, ale do pełnego powrotu do zdrowia jeszcze długa
droga.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Skarbie, wszystko będzie
dobrze. Powiem ci w tajemnicy, że jestem w dziewięćdziesięciu procentach pewna,
że już jutro się obudzi. Po prostu... tak czuję - zwierzyła się, kładąc rękę na
moim ramieniu, próbując dodać otuchy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
W pewnym sensie jej się udało.
Skoro ona była dobrej myśli, to nie pozostało mi nic innego, jak pójść w jej
ślady i wierzyć, że już jutro znów zobaczę jego ciemne, ogromne oczy, które
teraz wydawały się niemal identyczne, co oczy jego matki. A przynajmniej tak je
zapamiętałam.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Chcesz zostać z nim sama? -
zapytała, zwracając na siebie całą moją uwagę. Niechętnie przeniosłam
spojrzenie z twarzy chłopaka, na jego matkę. Dopiero kiedy dotarło do mnie, o
co pyta, z przerażenia otworzyłam szerzej oczy. - Niedługo wrócę - dodała, nie
zwracając uwagi na moją minę. Uśmiechnęła się tylko przelotnie, przechodząc
obok mnie, by na kilka sekund wziąć w ręce dłoń syna. Kilka sekund później już
zamykała za sobą drzwi.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nieco zdenerwowana zaczęłam
przytupywać zdrową nogą w rytmie piosenki, którą kilkanaście minut wcześniej
pokazał mi Lukey. Przez chwilę zastanawiałam się, czy biedak wciąż siedzi w moim
szpitalnym pokoju, czekając na mój powrót, czy może już się obraził i poszedł
na próbę. Zerknęłam na zegarek, który dzisiaj rano oddała mi mama - miał
jeszcze dokładnie godzinę i trzy minuty wolnego czasu, potem próba, a po niej
ich pierwsza prawdziwa sesja zdjęciowa. Byłam z nich tak cholernie dumna!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Dopiero po chwili wróciłam do
rzeczywistości, kiedy denerwujący, pikający dźwięk dobiegł do moich uszu. Znów
skupiłam całą swoją uwagę na Junsu, który wciąż nie poruszył się ani o
milimetr. Nie bardzo wiedziałam, co teraz zrobić. Czy powinnam zacząć z nim
rozmawiać? A raczej... zacząć do niego mówić? Tylko o czym?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Oj, Junsu - westchnęłam, kładąc
ręce na jego łóżku. Krzesło było stosunkowo niskie, dlatego mogłam
swobodnie oprzeć się o materac. - To powinnam być ja - dodałam zgodnie z
prawdą, lustrując każdy milimetr jego twarzy po kolei. Już przy pierwszym
spotkaniu dostrzegłam, jaki jest przystojny, choć na drugi dzień nie pamiętałam
nawet o jego istnieniu. Zresztą, przy drugim spotkaniu wcale nie wyglądał mniej
atrakcyjnie. Teraz też nie wyglądał najgorzej, nie zwracając uwagi na kilka
siniaków i zadrapań, to właściwie bardzo się nie zmienił, oprócz tego, że jego
twarz miała spokojny, delikatny, wręcz niewinny wyraz. - Wrócisz do nas jutro,
tak, jak mówiła twoja mama, prawda? - zapytałam niczym pięcioletnie dziecko,
wierzące w cudy. Może nie powinnam... ale mimo wszystko wierzyłam, że właśnie
tak będzie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Niepewnie, drżącą ręką sięgnęłam
po jego dłoń, którą ujęłam najdelikatniej, jak potrafiłam, jakbym w jakimś
stopniu mogła go tym skrzywdzić. Miał bardzo delikatną, nieco zimną
skórę. Pogładziłam opuszkami palców wierzch jego ręki, rysując na niej nic nie
znaczące kształty, które aktualnie kręciły się po mojej głowie. Nie miałam
pojęcia, czy cokolwiek z tego będzie pamiętał, kiedy wreszcie się ocknie, ale
miałam jakąś dziwną nadzieję, że nie zapomni, że tu byłam. Im więcej o nim
myślałam, im więcej się martwiłam, tym bardziej zaczynało mi zależeć.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
*</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=juzMD1GCAf8" style="font-family: 'Edwardian Script ITC'; font-size: 27px; line-height: 31px;" target="_blank">Muzyka</a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">P.O.V. Luke</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Kiedy Anya kazała mi czekać
w jej pokoju, z początku chciałem zrobić na przekór i po prostu wrócić do
chłopaków. Choć nienawidziłem, gdy ktoś mi rozkazywał i najczęściej ignorowałem
wszystkie nakazy i zakazy, tym razem, ze względu na stan, w jakim znajdowała
się Anya, zostałem. Wciąż nieco wściekły, rozsiadłem się na niezaścielonym
łóżku, na którym wciąż na rozwalane były papierki po słodyczach, które
codziennie jej przynosiłem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Chciałem, by jak najszybciej
wróciła do zdrowia, choć jednocześnie cieszyłem się, że jednak wciąż mnie
potrzebuje. Chyba trochę bałem się, że kiedy odzyska siły i całkowitą sprawność,
znowu mnie odrzuci, nawet jako przyjaciela. Zamknąłem oczy, by pomału przywołać
jej obraz w głowie. Lubiłem na nią patrzeć. Była piękna, miała cudowne
spojrzenie, czasem ostre, czasem delikatne, czasem patrzyła
na mnie jak na idiotę, ale mimo wszystko, chyba to spojrzenie lubiłem
najbardziej. Jej włosy, dotychczas długie w kolorze jasnego blondu opływały jej
lekko zarumienioną twarz, teraz były w kolorze jasnego brązu, nieco krótsze, do
których zdążył się już przyzwyczaić. Wciąż były miękkie i wciąż pachniały jej
ulubioną odżywką, poziomkową z dodatkiem migdałów. Wyobraziłem ją sobie tak
dobrze, że zapach jej perfum niemal dotarł do moich nozdrzy, gdy do
rzeczywistości sprowadziło mnie czyjeś chrząknięcie. Spodziewałem się ujrzeć
mamę Anyi, Louisa, bądź samą Any. Chyba ostatnią osobą, jaką kiedykolwiek
chciałem tutaj zobaczyć, był Niall Horan.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wpatrywał się we mnie z wściekłością
wymalowaną na twarzy, z odrazą w oczach. Wykrzywił wargi, pokazując swoje
zniesmaczenie. Przez chwilę taksował mnie spojrzeniem, stojąc z założonymi
rękami w lekkim rozkroku. Zajęło mi to chwilę, ale dotarło do mnie wreszcie
kilka ważniejszych drobiazgów - czerwone, nieco zapuchnięte oczy, drżące wargi
i smutek, który krył się w jego oczach, za całym oburzeniem i obrzydzeniem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Co ty tu, do cholery jasnej,
robisz? - warknął głosem ochrypłym i przemęczonym.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To, na co ty nie miałeś czasu.
Przejmuję się - odpowiedziałem sucho, wstając z łóżka.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jak... co ty pieprzysz? -
zapytał, podnosząc głos. - Ja też się przejmuję, myślisz, że nie?! Bawi cię
to?! - krzyknął, kiedy zacząłem się cicho śmiać.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Tak. Bawisz mnie, bo jesteś
totalnym idiotą. Zajmujesz się inną laską przez cały czas, zjawiasz się tutaj
RAZ i już myślisz, że jesteście kwita? Dla twojej informacji, Anyi już na tobie
nie zależy – dodałem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Przez chwilę się we mnie
wpatrywał z czystym niedowierzaniem. Rozchylał usta parę razy, jakby chciał coś
powiedzieć, ale niemal natychmiast je zamykał. Zgasiłem go, nim zdążył się
rozkręcić, co w sumie bawiło mnie jeszcze bardziej. Panoszył się, podając się
za jakiegoś twardziela, kiedy tak naprawdę wciąż był delikatny i słaby. Co
chciał przez to osiągnąć? Na pewno nie pomogło mu to w ponownym zdobyciu Anyi,
jego oczka w głowie, o które tak się kiedyś martwił. Doprawdy, przychodząc
tutaj raz, nie mógł załatwić całej sprawy. Chyba to wreszcie do niego dotarło,
bo w mgnieniu oka odwrócił się na pięcie i wyszedł, zatrzaskując za sobą drzwi.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Tym razem wygrałem</i>, pomyślałem, dumny ze swojego wyczynu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
~*~</div>
<div style="text-align: center;">
<img alt="" class="aligncenter" src="http://media.giphy.com/media/QLWoP7YymfcM8/giphy.gif" height="178" width="400" /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="text-indent: 50px;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="text-indent: 50px;">#NU_ff</span></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="https://twitter.com/niewolnicyuczuc">Twitter</a></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="https://www.facebook.com/niewolnicyuczuc">Facebook</a></div>
<ul>
<li style="text-align: left;"><em>Copyright 2014. </em></li>
<li style="text-align: left;"><em>Gif credit to owner. </em></li>
<li style="text-align: left;"><em>Nie posiadam żadnych praw do któregokolwiek z użytych utworów muzycznych. Prawa te posiadają odpowiedni artyści oraz wytwórnie muzyczne. </em></li>
</ul>
Martishttp://www.blogger.com/profile/00031033110772366437noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4970153523569852057.post-60729582283743266632014-09-28T23:04:00.000+02:002015-05-25T23:04:55.152+02:00Rozdział III: Powaga sytuacji<div class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
<span style="text-indent: 0px;"> </span><a href="https://www.youtube.com/watch?v=ZFOBROBax90" style="font-family: 'Edwardian Script ITC'; font-size: 27px; line-height: 31px; text-indent: 0px;" target="_blank">Muzyka</a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: x-small;">P.O.V.
Louis</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Czasami doprawdy miałem dość tego
ogromnego miasta. Londyn w godzinach szczytu bywał prawie nieprzejezdny, przez
co dotarcie do szpitala graniczyło z cudem. Tylko dzięki pobłażliwości losu
udało mi się znaleźć u celu w trochę ponad pół godziny - i
to dlatego, że moja siostra wylądowała w budynku niedaleko centrum.
Mimo to nie obeszło się bez przeklinania korków, samochodów oraz kierowców,
którzy oczywiście w takiej chwili musieli wytoczyć swoje wypucowane auta na
ulicę. Biedny Niall nasłuchał się mojego marudzenia przez całą drogę - a użyłem
chyba wszystkich kolokwializmów, które kiedykolwiek w życiu słyszałem. Obydwoje
bardzo się denerwowaliśmy, tyle tylko, że on przeżywał to na swój sposób - w
środku. Ja uzewnętrzniłem swoje zmartwienia, stresując go tym dwa razy
bardziej.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Mamo! - zawołałem rodzicielkę,
gdy tylko pojawiła się w zasięgu mojego wzroku. Dreptała w kółko po holu, chyba
próbując wyryć tor w podłodze. Przystanęła, kiedy mnie dostrzegła, po czym
rzuciła się w moją stronę, mocno mnie do siebie przytulając. - Mamo... -
westchnąłem, nie bardzo wiedząc, co teraz.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie chcą mi nic powiedzieć, nie
wiem, co się dzieje - jęknęła, ściskając mnie tak mocno, że chwilowo brakowało
mi powietrza. Nie próbowałem jednak się wyswobodzić, obydwoje potrzebowaliśmy
teraz swojego wsparcia. - Ojciec dzwoni co pięć minut, utknął gdzieś w korku...
- dodała, po czym ponownie kompletnie się rozkleiła.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wszystko będzie w porządku,
pani Tomlinson - powiedział cicho Niall, niepewnie klepiąc ją po ramieniu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Spojrzała na niego, odsuwając się
ode mnie. Sądziłem, że zaczerpnę trochę powietrza, kiedy mnie puści, jednak
byłem tak spięty i roztargniony, że pomału zapominałem, jak się oddycha.
Jeszcze chwila i mnie również będą musieli ratować. Oparłem się o lodowatą
ścianę, pomalowaną zieloną, dziwnie błyszczącą farbą. Szorstki zapach leków
drażnił moje gardło, dźwięki aparatur dobiegające z różnych sal wbijały się w
moje uszy, niczym drobne igły. Wystarczyła chwila w tym miejscu, bym zaczął
panikować.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Co, jeżeli wcale nie będzie
dobrze? Skoro tyle czasu trzymają nas w niewiedzy, może obrażenia są dużo
bardziej poważne, niż nam się wydaje? Jako życiowy optymista wcale nie
powinienem tak myśleć.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Spojrzałem na Horana, żeby na
chwilę zająć czymś umysł. Musiałem się rozkojarzyć, możliwie jak najszybciej.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Niall również stał oparty o
ścianę, tyle że na przeciwko mnie. Spuścił głowę, wpatrując się w podłogę. Nie
widziałem dokładnie jego twarzy, ale miałem wrażenie, że ma wilgotne policzki.
Jedną rękę cały czas trzymał przy ustach, chyba z nerwów zaczął obgryzać
paznokcie. Drugą schował do kieszeni, przez co wyglądał nieco nonszalancko
i trochę bardziej spokojnie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Szybko zdecydowałem, że lepiej
będzie na razie się czymś zająć, bo zatapianie się w myślach nie mogło wyjść
nam na dobre. Podszedłem więc do niego, ignorując fakt, że prawie nie miałem
siły w nogach. Zerknął na mnie pytająco, szybko wycierając policzki wierzchem
dłoni. Mimo wszystko próbował zachować fason, choć moim zdaniem w takiej
sytuacji nie miało to najmniejszego sensu. Przecież dobrze wiedziałem, co
czuje, wcale nie musiał tego ukrywać.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Co jej powiesz, jak już się
zobaczycie? - zapytałem z czystej ciekawości, choć nie ukrywałem lekkiego
wyrzutu. Wydawało mi się, że zaczęcie rozmowy nie będzie trudne i odwiedzie
mnie trochę od tragicznych wizji, które przewijały mi się przed oczami.
Pomyliłem się, bo wypowiedzenie kilku marnych słów wcale mi nie pomogło. Z
nerwów wciąż było mi niedobrze, a nogi pomału odmawiały mi posłuszeństwa.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ja... sam nie wiem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wyjaśnisz jej? - zapytałem,
ignorując ukłucie w klatce piersiowej, bo mój mózg po raz kolejny przestał mnie
słuchać i podsunął mi ponurą myśl: "<i>co,
jeżeli już nigdy z nią nie porozmawiam?</i>".</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Miałem ochotę walnąć głową o ścianę,
żeby tylko trochę się ogarnąć. Zamiast tego skupiłem się na przyjacielu, który
albo tak dobrze udawał, albo naprawdę nie miał pojęcia o czym mówię. Zmarszczyłem
brwi.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- W Paryżu raczej czytała gazety. Albo widziała
wywiady. Na pewno myśli, że ty i Demi... tak na poważnie - naprowadziłem go na
temat, który nie ukrywając, trochę mnie interesował.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Louis, proszę cię, nie teraz.
To, że wytwórnia tego chciała... cholera, to nie jest moja wina! Ja tylko
robiłem, co mi kazali - warknął, od razu przyjmując pozycję obronną. Wzruszyłem
ramionami w odpowiedzi, co podziałało na niego jak płachta na byka. - Myślisz,
że to takie proste?! Chciałbym jej wszystko powiedzieć. Ale skoro ona i tak nie
przyjmie tego do wiadomości, to po co mam się w ogóle wysilać?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ej, uspokój się, co? Jesteśmy w szpitalu -
rzuciłem, zachowując stoicki spokój. Ktoś musiał, a skoro Horan robił teraz za
chodzący wulkan, który w każdej chwili mógł wybuchnąć, a mama wciąż dreptała w
kółko, mamrocząc do siebie słowa pocieszenia niczym obłąkana... to musiałem być
ja.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Mam tego dość, Louis... Chcę ją z powrotem.
Tak bardzo mi jej brakuje - jęknął, osuwając się po ścianie. Oparł ręce o
kolana i ukrył w dłoniach twarz.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Przykucnąłem obok niego. Jeżeli
myślał, że zacznę go teraz pocieszać, to się grubo mylił.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To na co czekasz - burknąłem,
czując nagły przypływ gniewu. Chyba po prostu miałem dość czekania i
zamartwiania się. Czy ktoś w ogóle miał zamiar poinformować nas, co się
dzieje?!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Oni chcą, żebym teraz pokazywał
się z Demi. Nie mam zamiaru umawiać się z nią po kryjomu. Jeżeli już, to chcę,
żeby wszystko było tak jak dawniej.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Już miałem zaprzeczyć,
powiedzieć, że zachowuje się idiotycznie, bo Any na pewno wolałaby mieć go przy
sobie na pewnych warunkach, niż nie mieć w ogóle, kiedy na korytarz wyszedł
lekarz, przeglądając jakieś kartki. Mama znalazła się przy nim w ułamku
sekundy, z marszu zadając mu multum pytań. Poderwałem się z miejsca, słuchając
uważnie doktora, w ułamku sekundy zapominając o Horanie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wyniki badań są dobre, nie ma
żadnych wewnętrznych obrażeń, zewnętrzne są niewielkie. Szybko dojdzie do
siebie. Na razie jest jeszcze w szoku, ale możecie się już z nią zobaczyć.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Odetchnąłem z ulgą, zupełnie jak
Horan, który teraz całkowicie opadł na podłogę, po raz kolejny zakrywając twarz
drżącymi dłońmi. Wyciągnąłem ku niemu rękę. Chciałem, żeby poszedł ze mną,
ale on tylko pokręcił głową w odpowiedzi.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie idziesz? - zapytałem
kompletnie zbity z tropu. Myślałem, że po to tu przyjechał. Że chciał się z nią
zobaczyć, porozmawiać, sprawdzić, czy wszystko w porządku. Fakt, że
zrezygnował... chyba to nie moja wina?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Mam dziwne przeczucie, że
jestem jedną z ostatnich osób, które chciałaby teraz widzieć. Po prostu...
chciałem wiedzieć, że wszystko będzie dobrze - powiedział cicho.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie miałem siły się z nim
sprzeczać. Zresztą... szczerze, to w tej chwili mało mnie obchodził.
Najważniejsza była moja siostra, która... cóż, teraz zapewne potrzebowała
spokoju, żeby dojść do siebie. Może w jego rozumowaniu był cień logiki?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Zostanę tu chwilę, napiszę do
reszty, że nie muszą się martwić, że jest w porządku - dodał, a raczej
wybełkotał w swoje ręce.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jak chcesz - rzuciłem i
ruszyłem za mamą, która niemal od razu pobiegła zobaczyć się z Anyą.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
*</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=KINfQbfZwik" style="font-family: 'Edwardian Script ITC'; font-size: 27px; line-height: 31px;" target="_blank">Muzyka</a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">P.O.V. Anya</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Czułam ogromny ból na długo przed
tym, jak wreszcie otworzyłam oczy. Nawet tak niewielka czynność sprawiła mi
trudność. Minęła dłuższa chwila, nim wreszcie dotarło do mnie, gdzie się
znajdowałam. Jakaś pani w zielonkawym stroju kręciła się obok mnie. Z
początku myślałam, że może przegapiłam moment, kiedy w końcu zabrali mnie do
wariatkowa, dopiero po jakimś czasie dotarło do mnie, że ta osoba to
najzwyklejsza w świecie pielęgniarka. Która w dodatku właśnie nieumiejętnie
wtykała mi wenflon w rękę. Skrzywiłam się z bólu, gdy po raz kolejny wbiła mi
igłę w skórę. Tym razem na szczęście trafiła, bo tylko przyczepiła go tasiemką,
żeby mi zbytnio nie przeszkadzał.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Nienawidzę szpitali.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Jakiś starszy pan w białym
fartuszku stał po drugiej stronie łóżka ze sporym plikiem zapisanych kartek w
ręce. Uważnie przeglądał kolejne informacje, zaznaczając długopisem te
ważniejsze.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Doktorze - szepnęła
pielęgniarka, kiwając głową w moją stronę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jak się czujesz? - zapytał od
razu, widząc, że wreszcie wróciła mi świadomość.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Chwilę zbierałam w sobie siłę, by
odpowiedzieć. Czułam się fatalnie. Jakby potrącił mnie samochód. W dodatku nie
miałam pojęcia, co się stało. Ostatnie co pamiętałam, to samolot i lotnisko.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Boli... - jęknęłam. Mówienie
nie przychodziło mi z łatwością, zupełnie jak poruszanie się. Drobny ruch ręką
sprawił, że na chwilę sparaliżował mnie ból. Cholera, co mi się stało?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Facet pokiwał głową ze
zrozumieniem. Nie pytał o nic więcej, po prostu zaczął mi się przyglądać.
Później przeprowadził serię badań, które chyba miały na celu sprawdzenie, czy
aby na pewno dobrze kontaktuję. Dopiero po kilkunastu minutach zadał mi jeszcze
kilka prostych pytań: czy wiem jak się nazywam, jaki mamy dzień i tym podobne.
Nie miałam problemu z pamięcią. Odpowiedziałam na wszystkie, przy okazji
przypominając sobie kilka faktów sprzed niezbyt przyjemnej pobudki w szpitalu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Junsu - powiedziałam cicho,
wlepiając ogromne z przerażenia oczy w doktora. Mężczyzna spojrzał na
towarzyszącą nam cały czas pielęgniarkę, która tylko wzruszyła ramionami w
odpowiedzi. - Ten chłopak. Był ze mną - dodałam w najprostszych słowach.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Doktor przyglądał mi się przez
chwilę, jakby oceniał, czy na pewno może mi teraz udzielić tych informacji. Mój
błagalny wzrok mówił jedno: muszę wiedzieć.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jest na sali operacyjnej -
odpowiedział wreszcie, kończąc zapisywać wnioski po badaniu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Na chwilę zapomniałam, jak się
oddycha. Sama nie wiedziałam, czy powinnam zacząć rozpaczać, czy po prostu...
przyjąć to do wiadomości. W końcu ledwo znałam tego chłopaka, a mimo to zrobiło
mi się cholernie smutno, gdy usłyszałam o operacji.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Czy to... poważne?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Mężczyzna pokręcił głową,
posyłając mi trochę przerażający, sztuczny uśmiech. To raczej oczywiste, że nie
chciał powiedzieć mi prawdy, co mnie mocno zaniepokoiło. Kiedy wyszedł wraz z
pielęgniarką, sama nie wiedziałam czy się cieszę, że mogę odpocząć, czy
martwię, bo zostałam sama, całkowicie odcięta od informacji na temat zdrowia
mojego kolegi. Zdecydowałam, że spróbuję być neutralna wobec wszystkiego, co
się teraz dzieje. W końcu chyba najważniejszy był sam fakt, że przeżyłam
wypadek samochodowy. Mogłam tylko być wdzięczna niebiosom, za uratowanie mnie z
opresji. Straciłam przyjaciół na ziemi, ale najwidoczniej mojemu dobremu
aniołowi stróżowi jeszcze na mnie zależało.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Choć dopiero co się obudziłam,
byłam dziwnie, nietypowo zmęczona. Nie tak, jak jest się zmęczonym po dużym
wysiłku, ani nie psychicznie, po ciężkim tygodniu w pracy czy w szkole. To
było... coś pomiędzy, czego nigdy do tej pory nie doświadczyłam. Denerwowało
mnie to uczucie, bo nie potrafiłam nad nim zapanować. Leżałam więc bez ruchu,
wpatrując się w sufit i czekałam. Nie myślałam o tym otwarcie, choć podświadomie
miałam ogromną nadzieję, że jednak ktoś się mną zainteresuje i już za chwile
pierwsza osoba przyjdzie w odwiedziny. Czekałam, aż zobaczę znajomą twarz,
padnę w znajome, bezpieczne objęcia. Czyjekolwiek. Mamy, brata, Stana, Nialla.
Chyba istniało jeszcze kilka osób, którym na mnie zależało?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Jak na zawołanie, jak gdyby
właśnie usłyszała moje myśli, do brzydkiego, sterylnego, utrzymanego w kolorze
bieli pomieszczenia weszła moja mama. Wyglądała fatalnie - chyba jeszcze
gorzej, niż ja. Miała zapuchnięte oczy, czerwony od ciągłego wycierania rękawem
nos i mokre policzki, po których spływały resztki tuszu do rzęs.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Kochanie... - Widok mojej mamy
od razu poprawił mi samopoczucie. Nie widziałyśmy się od jej wyjazdu z
Paryża, dlatego zdążyłam się za nią mocno stęsknić. Może w Londynie również nie
widujemy się za często, ale przynajmniej zawsze jest na wyciągnięcie ręki,
kiedy jej potrzebuję. Tam byłam zdana na siebie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Mamo - jęknęłam, wyciągając do
niej wolną rękę, tę, w którą nie był wbity drażniący mnie wenflon.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Przytuliła mnie tak delikatnie,
jakbym była zrobiona ze szkła. Chciałabym powiedzieć, że gest był wspaniały, że
dał mi radość i poczucie bezpieczeństwa, ale tak naprawdę jedyne, co mi
przyniósł, to trochę bólu. Moje ciało źle reagowało na jakiekolwiek bodźce z
zewnątrz, dlatego najmniejszy ruch sprawiał, że miałam ochotę przeciągle jęknąć
i kląć, używając wszelakich znanych mi kolokwializmów. Mimo to, cieszyłam się,
że powitała mnie w taki sposób, jak zawsze. Odrobina normalności w tym
nienormalnym czasie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Boże, tak się cieszę, tak
bardzo się cieszę - powtarzała w kółko, kucając przy łóżku, mocno trzymając
mnie za rękę. Nie skarżyłam się na ból. Mogłam to wytrzymać, dopóki była obok.
Jednak obecność matki naprawdę potrafi czynić cuda, bo już po chwili poczułam
się lepiej. Może nie fizycznie, ale chociaż psychicznie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wszystko w porządku, mamo. Jest
dobrze, naprawdę - szeptałam, pocieszając ją. Zabawne, to przecież ona powinna
zapewniać mnie, że z tego wyjdę. - Do wesela się zagoi - dodałam, próbując ją
rozbawić. Nie podziałało. Wciąż płakała. Miałam tylko nadzieję, że tym razem ze
szczęścia i z ulgi.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie minęło dużo czasu, kiedy do
pokoju wszedł również mój brat, szczerząc się od ucha do ucha. Może i nie był w
tak opłakanym stanie, jak mama, ale i tak widać było już na pierwszy rzut oka,
jak bardzo był przejęty i zmęczony. W jego oczach nie widziałam tej radości, co
zawsze, ale czystą troskę i pozostałość smutku. Usta, choć wygięte w lekkim
uśmiechu, delikatnie drżały, tak samo jak jego ręce.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
*</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=i6hOrlbSaVo" style="font-family: 'Edwardian Script ITC'; font-size: 27px; line-height: 31px;" target="_blank">Muzyka</a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="text-align: justify;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Żyjesz - skwitował inteligentnie, stając tuż obok mamy, która teraz przykładała czoło do wierzchu mojej dłoni.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Żyję - odpowiedziałam nieco
zachrypniętym głosem. Odchrząknęłam, by brzmieć trochę bardziej... zdrowo,
jednak tylko narobiłam sobie więcej bólu w okolicach brzucha. Skrzywiłam się.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie musisz nic mówić,
jeżeli nie możesz - powiedział, również kucając obok mnie. Pokręciłam
głową.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie. Jest dobrze - zapewniłam
go, wyciągając rękę z uścisku mamy, tylko po to, by pogłaskać ją po włosach.
Kiedy wreszcie uniosła głowę, spojrzała na mnie z czułością, jaką widzi się
wyłącznie w spojrzeniu matki. - Nie płacz już - powiedziałam, ocierając
łzy z jej policzków. Przytrzymała moją rękę swoją dłonią, przymykając na chwilę
oczy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie rób mi tego więcej... nigdy
więcej – poprosiła.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Na pewno zdawała sobie sprawę z
tego, że jej prośba była nie do spełnienia. Wypadki chodzą po ludziach i nic na
to nie poradzimy. Los tak chciał, że padło akurat na mnie. Przecież się na to
nie pisałam. Wcale nie chciałam wylądować w pokoju z pikającym sprzętem, ze zwichniętą
kostką, siniakami, rozciętą brwią, bólem pleców i lewej ręki, gdzie wokół
kręciła się nieprzyjemna pielęgniarka o za dużym nosie, która nie potrafiła
poprawnie wkłuć igły za pierwszym razem. Gdyby to zależało ode mnie, wolałabym
teraz siedzieć w domu i zadręczać się myślą, że nikt nie przyjechał na
lotnisko, niż zadręczać się tym, że nikogo najprawdopodobniej nie obchodzi stan
mojego zdrowia i oprócz mojej rodziny, najprawdopodobniej nikogo więcej tutaj
nie zobaczę. Chyba już nawet pogodziłam się z tą myślą.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Choć moje przemyślenia były
kompletnie inne, zapewniłam ją, że to się więcej nie powtórzy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Pójdę zadzwonić do ojca -
powiedziała po jakimś czasie mama, wycierając ostatnie łzy ze swoich policzków.
Wreszcie się uspokoiła. Wszystko pomału wracało do normy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Kiedy wyszła, Louis podsunął
sobie krzesło, które stało wcześniej pod oknem i zajął miejsce mamy. Przez
chwilę wpatrywał się we mnie, tylko się uśmiechając.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Czemu nie uprzedziłaś mnie, że
wracasz? Spóźniłem się, miałem cię dzisiaj odebrać. Gdybyśmy się wcześniej
umówili, nic by się nie stało - wyrzucił z siebie. Zrobiło mi się przykro,
kiedy mówił z takim wyrzutem. Rzeczywiście, mogłam do niego zadzwonić, ale
bałam się, że wciąż jest na mnie zły.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie martw się tym -
odpowiedziałam, odwracając wzrok. Był smutny, nie chciałam go takiego widzieć,
chciałam, żeby znów się uśmiechał i tryskał energią.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Mam się nie martwić?! - na
chwilę stracił nad sobą panowanie. Ciekawe ile emocji na raz się w nim
skumulowało, że zachowywał się tak dziwnie. - Jak mogę się nie martwić? Ty
wiesz, co my przeżywaliśmy, kiedy czekaliśmy na jakąkolwiek wiadomość od lekarza?
- zapytał już dużo ciszej.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- My? - podłapałam temat.
Zaciekawił mnie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- No, tak. My. My wszyscy,
pomijając mnie i rodziców, to Niall, Harry, Liam, Zayn, Stanley, Marisol, te
dwie dziewczyny z zespołu, w którym grałaś w wakacje - wyliczał. Chyba nawet
nie zdawał sobie sprawy z tego, że właśnie wylewa miód na moje serce. A tak
bałam się, że wszyscy mają mnie gdzieś. - Próbowaliśmy dodzwonić się do Riven,
ale chyba zmieniła numer telefonu - dokończył swoją wyliczankę dość przykrą
wiadomością. Mimo to, próbowałam widzieć pozytywy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Może jednak wcale nie będę
musiała walczyć o przebaczenie tych, których skrzywdziłam. Przyjaciele
wybaczyli mi szybciej, niż ja wybaczyłam sobie samej. Chyba nie mogłam trafić
na lepszych ludzi w tym życiu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Uśmiechnęłam się do Louisa, który
teraz próbował wprowadzić mnie z powrotem w ich świat, ten z którego uciekłam
dwa miesiące temu. Opowiadał mi po kolei, co działo się u chłopaków, u Riven, z
którą podobno Harry złapał zadziwiająco dobry kontakt, u Stanleya, na którego
wpadł ostatnio w sklepie. Miło było wrócić do starej rzeczywistości.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
~*~</div>
<h3 style="text-align: center; text-indent: 50px;">
#NU_ff</h3>
<div style="text-indent: 50px;">
<div style="text-align: center;">
<img alt="Jennifer Lawrence" class="aligncenter" src="http://data3.whicdn.com/images/133549901/large.gif" height="219" width="400" />
</div>
<div style="text-align: right;">
<a href="https://twitter.com/niewolnicyuczuc">Twitter</a></div>
<div style="text-align: right;">
<a href="https://www.facebook.com/niewolnicyuczuc">Facebook</a></div>
<div style="text-align: right;">
<em>Gif credit to owner.</em></div>
<div style="text-align: right;">
<em>Nie posiadam żadnych praw do któregokolwiek z użytych utworów muzycznych. Prawa te posiadają odpowiedni artyści oraz wytwórnie muzyczne.</em></div>
</div>
Martishttp://www.blogger.com/profile/00031033110772366437noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4970153523569852057.post-35005160726199727792014-09-21T22:48:00.000+02:002015-05-25T22:49:08.203+02:00Rozdział II: Croissant i kawa na śniadanie<div style="text-align: center;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=iX-QaNzd-0Y" style="font-family: 'Edwardian Script ITC'; font-size: 27px; line-height: 31px;" target="_blank">Muzyka</a></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">P.O.V. Anya</span><br />
<div>
<br /></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Pierwsza rzecz, jaka dotarła do
mnie po przebudzeniu, to ogromny ból głowy. Przez chwilę zastanawiałam się, czy
czasem nie wpadłam wczorajszego wieczoru pod pędzący samochód. Albo pociąg.
Myślenie było równie bolesne, co jakikolwiek ruch, dlatego przez chwilę trwałam
w zawieszeniu z zamkniętymi oczami.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Było mi zadziwiająco wygodnie.
Odkąd mieszkałam u cioci, ani razu nie spało mi się aż tak dobrze! Zaskakująco
dziwne. Zdecydowałam się wreszcie otworzyć oczy i pozwolić zaatakować się
promieniom słonecznym. Najpierw lewe oko, później prawe – nie było tak źle,
dzisiejszy dzień był raczej dość pochmurny, tylko...</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Co jest… - szepnęłam, rozglądając się dookoła.
Przetarłam kilka razy oczy, jakby to miało w czymś pomóc.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Może to fatamorgana? Pewnie jestem odwodniona</i>, myślałam.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Tak… czasem jestem naprawdę mało
inteligenta, żeby nie mówić nic gorszego.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Leżałam na niewielkim,
jednoosobowym łóżku. Pomieszczenie wyglądało na hotelowe. Wnioskowałam po
ogólnie małej liczbie rzeczy/mebli, przerażającym porządku i dość widocznej
elegancji. Chyba, że ktoś po prostu lubił taki styl i bawił się w
ekstrawagancję we własnym domu. Pokój nie był duży, utrzymany w jasnych
kolorach – kremowo-czekoladowe ściany, beżowa pościel, jasne drewniane
szafki...</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Multum pytań przechadzało się po
mojej głowie, raz po raz przyprawiając mnie o jeszcze większe boleści. Może nie
bałabym się aż tak bardzo, gdybym miała na sobie sukienkę mojej cioci, która
aktualnie wisiała na krześle po drugiej stronie pomieszczenia. Co się, do
jasnej cholery, wczoraj wydarzyło? Przecież to nie w moim stylu… ja się nie
upijam i nie chodzę z przypadkowymi kolesiami do hoteli!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nim zdążyłam podnieść się z łóżka
(naprawdę ciężko było ignorować ból) i sięgnąć po sukienkę, usłyszałam szczęk
zamka hotelowych drzwi. Ktoś po drugiej stronie progu starał się zachowywać
zadziwiająco cicho. Nim w ogóle otworzył drzwi (robił to tak powoli, jakby nie
chciał mnie obudzić), zdążyłam schować się pod kołdrę aż po czubek głowy. Byłam
tak bardzo zdenerwowana i wystraszona, że nie potrafiłam już opanować drżenia
własnego ciała. Serce waliło o moją pierś niczym młot o żelazo, ciśnienie
podniosło mi się tak drastycznie, że czułam jego bicie w mojej biednej,
obolałej głowie, co właściwie wcale a wcale mi nie pomagało się uspokoić.
Naprawdę wydawało mi się, że za chwilę zejdę z tego świata. Może to
oszczędziłoby mi wrażeń.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Gdybym był włamywaczem, pewnie
bym cię nie zauważył – odezwał się zapewne właściciel pokoju.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Poczułam jak materac obok mnie
delikatnie się ugina. Później poczułam zapach świeżego pieczywa i kawy. Nikt
się na mnie nie rzucał, nikt nie próbował przygnieść mnie do łóżka, co mnie
troszeczkę uspokoiło. Tylko na tyle, żeby wystawić czubek głowy spod kołdry i
przyjrzeć się tajemniczemu chłopakowi. No cóż, nie aż tak tajemniczemu, skoro
kojarzyłam go z imprezy. Przetańczyliśmy połowę wieczoru, a może i cały wieczór
– nie miałam pojęcia, w końcu pamiętałam tylko jego fragment. Jakie to
żałosne...</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zaśmiał się cicho, widząc moje
zmieszanie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wczoraj nie byłaś taka
nieśmiała – powiedział, czym kompletnie zbił mnie z pantałyku.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Przełknęłam ciężko ślinę. Nie
bardzo rozumiałam, co miał na myśli.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Kupiłem ci śniadanie i kawę,
może postawi cię na nogi – dodał, uśmiechając się delikatnie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Był zadziwiająco spokojny, miły
i… sprawiał wrażenie człowieka, któremu od razu można zaufać. Cóż, niektórzy
ludzie tak mają. Widzisz ich raz, a za drugim masz ochotę opowiedzieć wszystko,
co pamiętasz od czasów leżakowania w przedszkolu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Poprawił okulary, które zsunęły
mu się na sam czubek nosa, gdy się pochylił, by wyjąć z torby jedzenie. Wręczył
mi papierową torbę z – jak się okazało chwilę później – croissantem w środku, a
później kubeczek z kawą prosto ze starbucks’a. Od razu wpadło mi do głowy, by
dyskretnie sprawdzić imię, które prawdopodobnie zostało napisane na zamówieniu.
Kiedy chłopak schylił się, żeby wyciągnąć również swoje śniadanie, przekręciłam
kubek i przyjrzałam się literkom. Ktoś miał strasznie niezgrabne i ciężkie do
rozczytania pismo. Zajęło mi to kilka sekund, ale udało mi się rozczytać te
hieroglify, które ułożyły się w imię „Junsu”.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zadzwoniło, ale nie wiedziałam w którym
kościele.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Pamiętałam, jak się przedstawiał.
Po chwili przypomniał mi się również fragment rozmowy. Junsu, Koreańczyk, który
mieszkał w Londynie. Spędziliśmy razem cały wczorajszy wieczór. To doprawdy
żenujące, żeby nie wiedzieć, jak to wszystko się skończyło. Nigdy nie byłam w
podobnej sytuacji, nie miałam pojęcia, jak się zachować. Zajęłam się więc
croissantem, na którego widok od razu pociekła mi ślinka. Napiłam się najpierw
kawy, by pozbyć się nieprzyjemnego pieczenia w gardle. Cóż, niezbyt pomogło,
ale nie miałam teraz żadnych środków, które jakkolwiek pomogłyby mi ulżyć w
cierpieniu, więc zabrałam się za jedzenie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Twoja sukienka już wyschła.
Plamy prawie nie widać, choć… ciocia pewnie zauważy, skoro to jej ulubiona –
powiedział, kiwając głową w stronę krzesełka, na którym wisiało moje ubranie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Przypomniał mi, że wciąż mam na
sobie tylko bieliznę, dlatego szybko podciągnęłam pościel nieco wyżej. Czułam,
jak gorąco uderza mi do twarzy. Świetnie, pewnie wyglądałam jak dorodny
pomidor.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Dopiero po chwili dotarło do
mnie, co powiedział. Po pierwsze – moja sukienka już wyschła. Była mokra? Nie,
mówił coś o plamie. Coś na nią wylałam? W takim razie… czy możliwe, że to tylko
dlatego wisiała teraz na krzesełku? Po prostu sobie… schła?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Ten promyczek nadziei odbił się
na mojej twarzy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jedna z… - odpowiedziałam mu po
raz pierwszy tego ranka.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Słuchmm? – zapytał, zasłaniając
przy tym usta. Miał pełną buzię, więc wyszedł z tego raczej czysty bełkot.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jedna z ulubionych, nie
ulubiona. Ulubiona jest niebieska i ma trzy falbanki u dołu, nie ma ramiączek,
a ja nie mam bladego pojęcia, dlaczego właściwie ci to powiedziałam –
zakończyłam swój krótki wywód, z konsternacją wpatrując się w kubek z kawą.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- O, proszę! Trochę się
otwieramy, co? – powiedział z dumą, po czym upił (a dokładniej – siorbnął)
łyk kawy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie odpowiedziałam. W ogóle nie
powinnam się była odzywać, co z tego, że chłopak budził zaufanie, skoro i tak
nie miałam pojęcia kim był. Czułam się coraz bardziej zażenowana, co Junsu
chyba zauważył, bo kompletnie zmienił tory rozmowy. Nachylił się trochę w moją
stronę, ściszając głos - poczułam ostry zapach jego wody kolońskiej. Tak
pięknie pachniał, że prawie dostałam zawrotów głowy z wrażenia.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Słuchaj, wiem, co teraz sobie
myślisz o wczorajszym wieczorze, ale dla twojej wiadomości - normalnie nie
poruszam tego tematu, ale skoro tak bardzo się mnie boisz, to wyjawię ci moją
tajemnicę - mam taką niepisaną zasadę, że nie chodzę do łóżka z dziewczynami,
które wymiotują mi na buty. Nieważne jak bardzo są piękne, choć dla ciebie
prawie zrobiłbym wyjątek. – Mrugnął do mnie, po czym wybuchnął gromkim
śmiechem, widząc moją minę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Z jednej strony, całkowicie mi
ulżyło, a z drugiej, było mi dziwnie głupio. Chłopak przed chwilą oskarżył mnie
o puszczanie na niego pawia! Cholera jasna.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Przepraszam cię... za buty
oczywiście – wydukałam, wciąż bawiąc się w imitowanie pomidora. Cóż, każdy
powinien robić to, do czego jest stworzony, tak?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nic nie szkodzi, przecież to
nie jedyne, jakie mam – powiedział, znów zabierając się za swojego croissanta.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Ulżyło mi. Nie dość, że
wczorajszy wieczór był dość spokojny, to Junsu okazał się być raczej zabawnym,
miłym kolesiem. Nie wiedzieć czemu, miałam wrażenie, że będziemy się świetnie
dogadywać w przyszłości. Zwłaszcza, że on też mieszkał w Londynie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Kiedy wracasz do Anglii? –
zapytałam z czystej ciekawości. Nie miałam pojęcia, że jego odpowiedź tyle
zmieni w moim życiu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- W przyszłym tygodniu, we wtorek
– znów odpowiedział z pełną buzią. To chyba był jego nawyk, no cóż. – A ty?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
W głowie miałam tyle odpowiedzi,
że ciężko było mi którąś wybrać. Mogłam powiedzieć, że nie wiem, że w ogóle nie
wracam, że nie mam wyznaczonego terminu, że wcale nie chcę wracać (choć to
akurat byłoby perfidne kłamstwo). Tymczasem wybrałam opcje, o której
istnieniu jeszcze przed chwilą nie miałam pojęcia.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ja też – pokiwałam głową,
utwierdzając się w nowym przekonaniu. Nawet nie musiałam udawać zdziwionej, coś
w stylu: "nie wierzę, wracamy w ten sam dzień!" nie wchodziło w grę,
ja naprawdę byłam zaskoczona swoją decyzją.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
To dobra decyzja, pomyślałam. Nie
mogę wszystkiego odkładać na kiedyś, bo w takim tempie stracę przyjaciół na
zawsze. Jednego, najważniejszego chyba już straciłam…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Już i tak nikt nie chciał ze mną
rozmawiać, co akurat było zrozumiałe. To, jak się zachowywałam przed wyjazdem…
Gdybym mogła, to sama przestałabym się ze sobą zadawać. A tutejsi znajomi… Cóż,
nie licząc Junsu, którego w sumie dopiero poznałam, to znalazłam sobie bardzo,
bardzo dziwnych towarzyszy. W dodatku, widocznie wcale im na mnie nie zależało,
bo zostawili mnie pijaną na imprezie, na pastwę losu. Z chłopakiem, którego
żadne z nich nie znało. Gorzej chyba nie mogłam trafić.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
*</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
-… tak więc, gdyby nie ta głupia
impreza pożegnalna wszystko byłoby w porządku. A teraz Niall nienawidzi Luka,
Luke Nialla, Riven nie chce ze mną rozmawiać, nie mówiąc już o Ines i Harrym –
wyjaśniłam, opierając się wygodniej w fotelu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jezu, jak mówiłaś, że twoja
historia jest pogmatwana, to nie sądziłem, że aż tak bardzo – zdziwił się
Junsu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Myślałeś, że żartuję? Zresztą,
mówiłam też, że nie musimy o tym rozmawiać, ale ty się uparłeś – wypomniałam
mu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Prawie od razu zapięłam pasy, co
nie uszło uwadze Junsu. Zacisnęłam ręce w pięści, próbując oddychać
równomiernie. Bałam się latać. Właściwie „bać się” to za mało, kiedy tylko
wsiadałam do samolotu, ja dosłownie świrowałam ze strachu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Podskoczyłam w miejscu, kiedy
usłyszałam dźwięk wiadomości przychodzącej. Drżącymi rękami wyjęłam telefon z
bagażu podręcznego. To, że byłam zaskoczona, to mało powiedziane - byłam pewna,
że skoro przez te kilka dni Lucy z Milesem w ogóle się nie odzywali, to
prawdopodobnie już tego nie zrobią (myślałam, że może mieli wyrzuty sumienia po
imprezie i w końcu mnie przeproszą - przeliczyłam się), tymczasem Lucy jak
gdyby nigdy nic wysłała mi swoją selfie w nowej fryzurze i z nowym kolczykiem w
uchu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Zapatrzona w siebie
egoistka bez skrupułów - rzucałam wyzwiskami pod jej adresem, kiedy Junsu
zerknął przez ramie na ekran telefonu. Wzruszył tylko ramionami, w
przeciwieństwie do mnie potrafił zachować spokój. Dawno nie byłam na nikogo tak
wściekła.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Proszę o wyłączenie telefonów -
upomniała mnie stewardessa. Kiwnęłam głową.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Kiedy mój towarzysz wreszcie
usadowił się w miarę wygodnie (powiedział, że miejsce przy oknie wcale go
"nie jara" i z chęcią mi je odda, więc wypadło mu siedzenie przy
jakimś niezbyt pięknie pachnącym panu), wyciągnął rękę w moją stronę.
Spojrzałam na niego niepewnie. Nie chciałam, by w jakikolwiek sposób zmienił
swój stosunek co do mnie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Czysto przyjacielski gest –
wyjaśnił.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wahałam się jeszcze przez chwilę,
jednak zdecydowałam się przyjąć ten <i>czysto
przyjacielski gest</i>. Już po chwili cieszyłam się, że wzięłam go za rękę.
Cóż, on pewnie miał na ten temat inne zdanie, bo ściskałam go z całej siły.
Mimo wszystko nie narzekał.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wszystko w porządku? – zapytał.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wreszcie zdecydowałam się
otworzyć oczy. Byliśmy już w powietrzu. Wcale mi nie ulżyło, ale puściłam jego
rękę, żeby mógł ją sobie porządnie rozmasować.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Słuchaj… - zaczął, wciąż trąc
rękę, by przywrócić jej życie. – Znajdziesz dla mnie czas, między załatwianiem
tych trudnych spraw, o których wcześniej mówiłaś? Polubiłem cię, nie chciałbym
stracić kontaktu na rzecz jakichś palantów, których nie wiedzieć czemu chcesz
odzyskać.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Jego pytanie było tak słodkie,
mina tak rozczulająca, że uśmiechnęłam się szeroko, na chwilę całkowicie
zapominając o tym, że znajduję się w samolocie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
*</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=8cDOzrLpM8A" style="font-family: 'Edwardian Script ITC'; font-size: 27px; line-height: 31px;" target="_blank">Muzyka</a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i> Nim otworzyłam oczy, poczułam mocny zapach męskich perfum. Znałam
tylko jedną, bliską mi osobę, która ich używała. Myśl o Niallu wywołała szeroki
uśmiech na mojej twarzy niemal od razu. Nie widziałam go od tak dawna, że
momentami wydawało mi się, że oszaleję. Chwilę później delikatnie ucałował moje
usta, gładząc ręką policzek. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i> - Zostaniesz ze mną? - zapytałam, wciąż mocno zaciskając powieki.
Już nie pierwszy raz śnił mi się ten sam sen, w którym za każdym razem gdy
otwierałam oczy, Niall rozpływał się w powietrzu. Jak gdyby nigdy go tutaj nie
było. Mimo wszystko ciężko było zapanować nad pokusą, w końcu tak bardzo
chciałam go zobaczyć.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>- Nie wiem, dlaczego w ogóle o to pytasz. Przecież to oczywiste -
powiedział z przekonaniem, po czym przyciągnął mnie do siebie i mocno
przytulił.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Nie wiedziałam, gdzie się znajdowaliśmy, bo za każdym razem lądowaliśmy
gdzie indziej. Nauczyłam się już nie zaprzątać sobie tym głowy, jeżeli chciałam
spędzić z Horanem trochę więcej czasu.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Och, tak bardzo chciałam go zobaczyć.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Nie wiem, skąd się o tym dowiedziałam, ale jak to bywa w snach, po
prostu dotarło do mnie gdzie jesteśmy. Miałam świadomość tego, że wokół nas
jest mnóstwo ludzi, a w tym jedna bardzo, bardzo nielubiana przeze mnie osoba,
która oczywiście zawsze musiała wtrącić swoje trzy grosze.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Staliśmy na ulicy, z minuty na minutę robiło się coraz ciemniej, przez
co błyski fleszy coraz bardziej mnie drażniły. Zaciskałam powieki najmocniej
jak potrafiłam, jakby to miało cokolwiek zmienić. Paparazzi nigdy nie
znikali... ot tak sobie. Uporczywie wykrzykiwali pytania w naszym kierunku.
Wtulałam się w Nialla coraz bardziej, przerażona całą sytuacją. Zazwyczaj w tym
momencie budziłam się, bo paparazzi nacierali na nas ze wszystkich stron,
równocześnie pozbawiając nas nie tylko prywatności, ale i cennego powietrza.
Tym razem jednak wciąż stałam pośrodku tłumu, chowając twarz w koszulę
Horana. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>- Niall, podobno od dawna chodzisz z Demi!<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>- Niall, podobno Anya to tylko przykrywka, wyjaśnisz nam to?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>- Czy to prawda, że...<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Pytań było coraz więcej, a Niall nawet nie próbował na nie odpowiadać,
co mocno mnie zaniepokoiło. Czyżby zatruwający nasze życie faceci z aparatami
mieli rację? Gdyby nie mieli, chyba próbowałby zaprzeczyć? Chociaż raz...<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Nie wytrzymałam. Spojrzałam w jego oczy, próbując odnaleźć w nich
prawdę. Przez kilka sekund po prostu się we mnie wpatrywał, trochę zdziwiony
zarzutem, jakie odczytał w moich tęczówkach. Nic nie mówił. Nie
zaprzeczał. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Ktoś położył rękę na moim ramieniu. Odwróciłam się trochę zaskoczona
całą sytuacją. Robiło się coraz dziwniej. Pomału miły sen zamieniał się w
koszmar. Kiedy zobaczyłam uśmiechniętą Demi, która najzwyczajniej w świecie
wybuchła śmiechem, poczułam narastającą wściekłość. Zacisnęłam dłonie w pięści,
zatrzymując cały gniew w sobie. Paparazzi wciąż robili zdjęcia, gdy z Lovato
mierzyłyśmy się wzrokiem.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Spojrzałam przez ramię, miałam nadzieję, że zobaczę tam Nialla, który
wciąż spokojnie wszystkiemu się przygląda. Wystarczyłoby mi to - wcale nie potrzebowałam
jego pomocy, chciałam tylko, żeby przy mnie był. Ale, jak mogłam się wcześniej
spodziewać, on zniknął.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Zostałam sama wśród denerwujących blasków fleszy, wrzeszczących
właścicieli urządzeń drażniących moje oczy i dziewczyną, która wykorzystała
moje nieszczęście i zabrała mi kogoś, kogo kochałam.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Demi przekrzywiła nieco głowę tak, że jej blond włosy nieco zasłaniały
jej twarz, co i tak nie przeszkodziło mi w dostrzeżeniu jej szyderczego
uśmiechu. Wzięła do ręki łańcuszek, który zdobił jej szyję i spojrzała na niego
z uczuciem. Później przeniosła wzrok z powrotem na mnie, chwaląc się swoją
zdobyczą. Nie musiała nic mówić - od razu zrozumiałam, że dostała go od Nialla.
W ułamku sekundy znalazła się przede mną. Nim zdążyłam zareagować, zerwała mój
naszyjnik, który dał mi jeszcze kiedy tylko się przyjaźniliśmy. Rzuciła go na
ziemię. Ciekawe czy zdawała sobie sprawę, że depcząc ten łańcuszek, równała z
ziemią wszystkie moje uczucia, zgniatała moje obolałe serce. A do tego wciąż szeroko
się uśmiechała.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
*</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Hej, obudź się - Junsu
szturchnął mnie za ramię. - Za chwilę lądujemy, wstawaj - próbował dalej, kiedy
wciąż nie dawałam mu znaku życia. Dopiero po chwili dotarło do mnie, co
powiedział.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Szybko sprawdziłam, czy aby na
pewno mam zapięte pasy. Niemalże wyrwałam z uszu słuchawki i wrzuciłam wszystko
jak leciało do torebki. Junsu w międzyczasie wyciągnął coś ze swojej torby.
Wręczył mi chusteczkę, nieśmiało się przy tym uśmiechając. Przez chwilę nie
rozumiałam, o co mu chodzi.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Kiedy kilka łez spłynęło wzdłuż
mojej szyi, dotarło do mnie, że płaczę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wszystko w porządku? - zapytał,
chyba nieco zszokowany moim zachowaniem. Co się dziwić, ledwo mnie zna, a ja
już się przed nim rozklejam.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Kiwnęłam głową, wycierając
policzki. Co niby miałam mu powiedzieć? Że właśnie śniłam o moim byłym
chłopaku, którego wciąż cholernie kocham? Że on chyba umawia się teraz z
dziewczyną, którą całował, kiedy chodziliśmy? Nie potrafiłabym tego ot tak
powiedzieć nawet bliskiemu przyjacielowi, a co dopiero niedawno poznanej
osobie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Na szczęście lądowanie nie było
tragiczne - moje uszy jak zwykle mocno na tym ucierpiały, ale przynajmniej
znajdowałam się już na bezpiecznym lądzie. Junsu cały czas był niesamowicie
opanowany, aż zaczęłam się zastanawiać, czy on kiedykolwiek traci fason.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Po odebraniu bagażu, usiedliśmy
na ławce przed lotniskiem. Pogoda nie była zła - jak zwykle cholernie wiało,
ale przynajmniej nie padało. Zapięłam kurtkę po samą szyję i trochę się skuliłam,
żeby było mi cieplej. Nie podziałało najlepiej, ale przynajmniej mentalnie
miałam pewność, że zrobiłam co w mojej mocy, żeby się nie przeziębić.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Moja mama jest w pracy, więc
jakoś muszę sobie zorganizować powrót - zaśmiał się Junsu. Gołym okiem było
widać, jak bardzo cieszył się z powrotu do domu. - A co z tobą?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wyciągnęłam telefon, żeby
wyłączyć tryb samolotowy. Kiedy wreszcie złapałam sieć, zawiodłam się
podwójnie. Po pierwsze - nikt ze znajomych nie zainteresował się moim powrotem,
choć na Twitterze jasno napisałam, o której będę. Po drugie - wiadomość od mamy
brzmiała mniej więcej tak: "nie przyjadę, bo korki są za duże". Choć
oczywiście ubrała to wszystko w tak piękne słowa... pewnie sądziła, że w ogóle nie
będę jej miała tego za złe.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ja też - rzuciłam, po czym
westchnęłam przeciągle.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Naprawdę narobiłam sobie bałaganu
w życiu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Łapiemy taksówkę?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Pokiwałam głową na znak zgody. Co
innego mogłam zrobić?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
*</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=qHm9MG9xw1o" style="font-family: 'Edwardian Script ITC'; font-size: 27px; line-height: 31px;" target="_blank">Muzyka</a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">P.O.V. Louis</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Dobra chłopaki, to jeszcze raz
od początku i jesteście wolni - poinformował nas choreograf, widocznie
zadowolony z dzisiejszej pracy. Nic dziwnego - pierwszy raz od dawna naprawdę
się do tego przyłożyliśmy, bez wygłupów, bez marudzenia. Jakoś dzisiejszego
dnia nikt nie miał humoru do żartów. Nie wiedziałem, czy to przez pogodę, czy
to po ostatnich wydarzeniach wszystko tak diametralnie się zmieniło. Jeżeli to
przez tę drugą opcję, to mogłem mieć tylko nadzieję, że wszystko jeszcze się
ułoży. Do tej pory szybko się układało, może i tym razem nie będzie gorzej.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Louis? - Harry podszedł do mnie
szybkim krokiem, cały czas wpatrując się w zegarek. - Jest piętnasta, Anya powinna
być już w Londynie, mówiłeś, że chcesz po nią jechać - przypomniał mi.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Rzuciłem się w stronę kupki
porozwalanych rzeczy w kącie pokoju i klnąc pod nosem jak szewc, wygrzebałem
telefon. Nie miałem żadnej wiadomości od Anyi - w sumie sam nie wiedziałem, czy
jakiejś się spodziewałem. Ans chyba wciąż żyła w przekonaniu, że wszyscy
jesteśmy na nią wściekli, co oczywiście było nieprawdą. Może dlatego nawet do
mnie osobiście nie zadzwoniła, żeby powiedzieć kiedy wraca. Nie powiem, trochę
mnie to zabolało, bo zazwyczaj naprawdę dużo rozmawialiśmy, kiedy ja byłem w
trasie, bądź ona za granicą. A tym razem... cisza. Wszystkiego dowiadywałem się
z Twittera. Dość nietypowo, ale lepsze to, niż kompletny brak znaku życia.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Niemal podskoczyłem w miejscu,
gdy telefon niespodziewanie zaczął dzwonić, wyrywając mnie z zamyślenia. Już
miałem odrzucić połączenie i zadzwonić do siostry, ale... coś jakby
podpowiedziało mi, że powinienem odebrać. W końcu dzwoniła mama, a ona
najczęściej miała powód, inaczej czekała na telefon ode mnie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Cześć mamo, słuchaj, ja
oddzwonię później, bo jadę zaraz po Anyę i...</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Anya miała wypadek -
zaszlochała do słuchawki.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nogi się pode mną ugięły, kiedy
dotarły do mnie jej słowa.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Co... - chwila ciszy. Cichy
szloch mamy sprawił, że w moich oczach automatycznie pojawiły się łzy.
Przełknąłem ślinę, zastanawiając się, co teraz. Gdybym od razu po nią
pojechał... czy byłoby inaczej? - Wiesz... wiesz coś więcej? - zapytałem.
Czułem, że pomału tracę głos. Na takie wieści nie byłem przygotowany.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie, dopiero... przyjechałam,
Any... jest na badaniach, jeszcze nic mi nie... nie powiedzieli - powiedziała
drżącym głosem, trochę niewyraźnie. W wyobraźni widziałem, jak cała trzęsie się
ze zdenerwowania, przykładając dłoń do ust, żeby powstrzymać szlochanie. -
Ojciec już jedzie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Zaraz tam będę, powiedz, w
którym szpitalu jesteście - rzuciłem, próbując zachować spokój.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Co? Jakim szpitalu? - zapytał
Harry, w mgnieniu oka stając u mojego boku.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Louis, co się dzieje? - zaraz
za nim przybiegł Niall, wyczekując najgorszych wieści.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Anya... - Niall zamarł w
miejscu, słysząc jej imię. Zastanawiałem się przez chwilę, czy aby na pewno
dobrze zrobię, przekazując mu informacje. - Miała wypadek.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
~*~</div>
<div style="text-align: center;">
<img alt="Tumblr" class="aligncenter" src="http://data3.whicdn.com/images/137323423/large.gif" height="223" width="400" />
</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
#NU_ff</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: right;">
<em>Gif credit to owner.</em></div>
<div style="text-align: right;">
<em>Nie posiadam żadnych praw do któregokolwiek z użytych utworów muzycznych. Prawa te posiadają odpowiedni artyści oraz wytwórnie muzyczne</em></div>
<div style="text-align: right;">
<a href="https://twitter.com/niewolnicyuczuc" style="text-align: center;">Twitter</a></div>
<div style="text-align: right;">
<a href="https://www.facebook.com/niewolnicyuczuc">Facebook</a></div>
<div style="text-align: right;">
<a href="https://plus.google.com/u/0/115046947423218828316/posts" style="text-align: center;">Google+</a><em>.</em></div>
Martishttp://www.blogger.com/profile/00031033110772366437noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4970153523569852057.post-89286482308741642612014-08-01T22:34:00.000+02:002015-05-25T22:34:42.453+02:00Rozdział I: "Czterysta sześćdziesiąt pięć kilometrów"<div style="text-align: center;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=rEgRzLXqWUI" style="font-family: 'Edwardian Script ITC'; font-size: 27px; line-height: 31px;" target="_blank">Muzyka</a></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">P.O.V. Anya</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zgodziłam się pilnować Florence,
żeby ciocia mogła w spokoju wybrać się na zakupy. Na szczęście z małą nie było
większych problemów. Mały aniołek - zawsze wstawała z uśmiechem na ustach i
niemal od razu zarażała swoim humorem wszystkich dookoła. Kiedy patrzyła na
mnie swoimi ogromnymi, niebieskimi oczami wyrażającymi czystą i dziecięcą
radość, od razu miałam ochotę wziąć ją na kolana i mocno uściskać. W dodatku
Delphine zawsze ubierała ją w zwiewne sukieneczki i czesała w proste warkocze,
które wiązała kokardkami pod kolor ubrań. Prezentowała się tak uroczo, że jej
ogromny uśmiech i krzywe ząbki rozczulały jeszcze bardziej.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Jak zwykle przed wyjściem ciocia
wyłożyła mi całą <i>listę życzeń</i>, jak
zaczęłam to nazywać. W kółko gadała o tym samym - co powinnam wiedzieć, co
zrobić, gdzie nie chodzić i czego nie ruszać. W jej towarzystwie czasem czułam
się jak w domu, pod czujnym okiem matki. Choć wcale mnie to nie dziwiło, jej
dom - jej zasady. Chcąc, nie chcąc, musiałam ich przestrzegać. Nawet nie
warzyłam się podważać któregokolwiek punktu z listy, tak bardzo bałam się jej
podpaść. Na szczęście wcale nie było aż tak źle. Delphine poznała moich nowych
znajomych pierwszego tygodnia mojego pobytu w Paryżu, do tej pory zdążyła się
już do nich przyzwyczaić, dlatego pozwalała mi ich czasem zapraszać.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Siedziałam więc w salonie na
drugim piętrze, oglądając telewizję i jednocześnie czuwając nad Florence, która
spokojnie bawiła się lalkami tuż obok mnie, na puchatym, czerwonym dywanie.
Próbowałam skupić się na filmie i myślami nie odbiegać od tematu, czekając na
znajomych. Niestety, ale od wczorajszego wieczora i długiej rozmowy z ciocią na
temat przedłużenia wyjazdu, cały czas myślałam tylko o jej propozycji. Pomału
miałam dość tego tematu - w sumie w kółko się nad nim zastanawiałam, z czego
kompletnie nic nie wynikało. Nigdy nie potrafiłam podejmować trudnych decyzji.
Czasem kilka minut potrafiłam wybierać smak lodów albo dodatki do pizzy, a co
dopiero zdecydować, czy znajdę pracę w Paryżu i zostanę na dłużej, czy wrócę do
domu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Dzwonek do drzwi uratował mnie od
ponownego głębokiego rozmyślania, które najprawdopodobniej popsułoby mi humor.
Uśmiechnęłam się do Florence, która spojrzała na mnie nieco zdziwiona. Nie
mówiłam jej, że będziemy mieli gości, bo wiedziałam jak bardzo ich uwielbia.
Niemal tak samo jak niespodzianki. Dzięki temu upiekłam dwie pieczenie na
jednym ogniu, sprawiając jej radość i chyba jeszcze bardziej poprawiając humor.
O ile to w ogóle było możliwe z jej pozytywną, dziecięcą aurą.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wyciągnęłam rękę, którą bez
wahania chwyciła. Pomogłam jej wstać, poprawiłam sukienkę, która nieco się
pogniotła i wciąż trzymając ją za dłoń, pomału sprowadziłam na dół po schodach.
Cóż, może nie były strome i znakomicie sobie z nimi radziła, ale mimo wszystko
wolałam zachować podwójną ostrożność, niż tłumaczyć się później Delphine.
Przecież nie chciałam, żeby zrobiła sobie krzywdę, kiedy była pod moją opieką.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Przeszłyśmy przez dość długi
korytarz, nim wreszcie dotarłyśmy do ganku. Otworzyłam drzwi, witając znajomych
szerokim uśmiechem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Pierwszą osobą, którą poznałam w
Paryżu, była Lucy Moreau. Spotkałyśmy się w galerii, gdzie dosłownie na
siebie wpadłyśmy. Przeze mnie rozlała na siebie wtedy kawę, więc
zaproponowałam, że kupię jej jakąś koszulkę, żeby mogła się przebrać.
Przynajmniej wydawało mi się, że właśnie to powiedziałam. Jej głośny śmiech
sprawił, że poczułam się jak idiotka. Dopiero po chwili pokręciła głową i
wyjaśniła mi po angielsku, że nie muszę się wysilać, jeżeli nie znam
francuskiego. Do tej pory nie wiedziałam, co takiego wymyśliłam, że tak bardzo
ją rozbawiłam. Na szczęście w ogóle nie gniewała się o zniszczoną koszulkę i
wcale nie chciała ode mnie nic w zamian. Musiałam ją namawiać, żeby chociaż
pozwoliła mi kupić sobie nową kawę, skoro przeze mnie nie zdążyła nawet
skosztować poprzedniej. W kawiarni nieco lepiej się poznałyśmy. Okazało się, że
Lucy studiowała architekturę na uniwersytecie w Lyonie - była na drugim roku.
Wróciła do Paryża na wakacje.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Odkąd się poznałyśmy minął nieco
ponad miesiąc. Jakby nie patrzeć, to niewiele. Ludzi można poznawać przez wiele
lat, a i tak zawsze potrafią czymś zaskoczyć. Cóż, Lucy zmieniała się
błyskawicznie, przez co potrafiła zaskakiwać nawet po kilka razy dziennie. Jej
najlepszy przyjaciel, druga osoba, którą tutaj poznałam, znał ją od dziecka, a
zapierał się, że wciąż czasami musi się mocno zastanowić, z kim tak naprawdę
się zbratał. W ciągu tego miesiąca zdążyła zrobić sobie dwa kolczyki - kolejny
w uchu i nowy w brwi - dwa razy zmieniła kolor włosów, przy czym raz dodała
pasemka i nawet nie zliczę, ile razy zmieniała zdanie na różne tematy.
Przebywanie z tak niezdecydowaną osobą na dłuższą metę mogło być męczące.
Naprawdę podziwiałam Milesa, że z nią wytrzymuje od tylu lat. Może po prostu się
przyzwyczaił, kto wie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Obecnie Lucy była blondynką z
czerwonymi i gdzieniegdzie czarnymi pasemkami. Zastanawiałam się, ile ufarbowań
jeszcze wytrzymają jej włosy, bo przy takim tempie moje już dawno by mi
podziękowały i odeszły ze służby. Tymczasem Lucy nie musiała się zbytnio o to
martwić, jedynie podcięła końcówki, które rzeczywiście wyglądały żałośnie.
Dzisiaj miała na sobie dość mocny makijaż - różową szminkę, bordowy cień do
powiek, grubą kreskę idealnie pociągniętą czarnym eye linerem. Chyba
zafundowała sobie nawet sztuczne rzęsy, bo tyle razy, ile do tej pory się
widziałyśmy, ani razu nie wyglądały tak... elegancko. Make up dobrze komponował
się z ubraniem, które miała na sobie. Krótki, sięgający pępka czarny top z
frędzlami wiszącymi na wykończeniu materiału, bordowe rurki (Jezu, gdybym tylko
miała jej nogi, to sama z chęcią założyłabym tak obcisłe spodnie) i czarne
vansy. Stonowanie, ale wszystko odpowiednio dobrane do ogólnego pomysłu.
Uśmiechnęła się szeroko, skacząc wzrokiem między mną a małą Florence. Wreszcie
zatrzymała spojrzenie na moich oczach, dzięki czemu przez chwilę mogłam
podziwiać jej czekoladowe tęczówki. Przywitała się, machając przy tym rękami
jak oszalała. Często zachowywała się jak wariatka, ale przez to nigdy się
nie nudziłam w jej towarzystwie. Pomysłowość i odwaga idą w parze, i właśnie to
prezentowała sobą Lucy. Wszystkie pomysły, które przeleciały przez jej umysł za
chwile były realizowane, bez żadnego zawahania. Szła na żywioł i chyba to
najbardziej mi się w niej podobało. Potrzebowałam kogoś takiego w swoim życiu.
Kogoś, kto nauczyłby mnie... impulsywności. Może tak naprawdę nie da się tego
wpoić, ale przynajmniej można raz na jakiś czas na kimś się wzorować, by
wreszcie zacząć żyć pełnią życia.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Tak naprawdę chyba najlepiej
byłoby, gdybym znalazła się gdzieś pośrodku, jak Miles Chatier. Tyle lat
spędził w towarzystwie Lucy, że przejął od niej część cech. Zapewne
niespecjalnie i niepostrzeżenie, w końcu to czasem się zdarza, kiedy długo
przebywa się z kimś o tak silnym charakterze. Możliwe, że to zadziałało w dwie
strony, bo zauważyłam, że Lucy bywa bardzo roztrzepana i wybuchowa, przez co
czasami jest mało wrażliwa. Najbardziej uczuciowa staje się właśnie w
towarzystwie przyjaciela - wtedy potrafi się otworzyć, zwolnić na chwilę i
zająć nie tylko sobą, ale także nim i jego problemami. To cudowne, jak się
dopełniają i razem tworzą zgrany duet.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Miles był trzy lata starszy ode
mnie, miał dwadzieścia jeden lat i wielkie marzenie o zostaniu lekarzem. Po
wakacjach zaczynał trzeci rok medycyny, również w Lyonie, dzięki czemu tak
często mogli się widywać z Lucy, pomimo ogromu nauki jaką obydwoje mieli. Może
nie był najprzystojniejszym facetem, jakiego w życiu widziałam, ale wciąż miał
w sobie coś, dzięki czemu od razu przykuwał wzrok. Miał rude, krótko
przystrzyżone włosy, zielone, dość małe oczy i pulchne policzki. Wyglądał...
słodko. Zwłaszcza kiedy się uśmiechał. W lewym policzku pojawiał się wtedy
niewielki dołeczek, który tylko dodawał mu uroku. Jednym z ulubionych zajęć
Lucy było tykanie go tam palcem - Miles tłumaczył, że to taki nawyk z dzieciństwa.
To było dość zabawne, kiedy tak niespodziewanie go dotykała, szczerząc się przy
tym niczym szaleniec. Cóż, skoro jemu to nie przeszkadzało, to czemu nie. Każdy
ma jakieś dziwne nawyki. Niektóre tylko są sto razy dziwniejsze i niezrozumiałe
dla innych, co nie znaczy, że naprawdę są nienormalne.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wejdźcie - wskazałam ręką na
schody, zostając w tyle z Florence (która chwilowo była na tyle oczarowana ich
wizytą, że nie powiedziała słowa), by zamknąć drzwi.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Znajomi powlekli się do salonu i
przystanęli w progu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Kanapa - powiedziałam tylko.
Grzecznie posłuchali i usadowili się przed telewizorem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ale to jest wielkie. Nigdy nie
mogę się nadziwić - rzuciła Lucy, rozglądając się po pomieszczeniu, zatrzymując
wzrok na każdym przedmiocie po kolei.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Co? Telewizor? - zapytałam, bo
akurat tam wpatrywała się teraz blondynka. Pokręciła głową.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Telewizor, salon, cały ten dom
- wyjaśniła, uśmiechając się nieśmiało, jakby właśnie powiedziała coś nie na
miejscu i martwiła się, jak ja to odbiorę. Wzruszyłam ramionami, wyciągając
ręce do Florence, by wziąć ją na kolana.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Idąc w ślady Lucy, rozejrzałam
się trochę po pomieszczeniu. Zdążyłam już przywyknąć do nowego miejsca, do
wystawnego życia, jakie prowadziła moja ciocia. Lubiła wszystko, co duże i
drogie. Pracowała w wydawnictwie, była już dość wysoko postawiona, więc trochę
zarabiała. W dodatku Xavier był szanowanym prawnikiem, więc stać ich było na
wszystkie jej kaprysy. Przestronny salon, zaopatrzony w czarne skórzane meble,
puchowy dywan, ogromny telewizor i inne techniczne nowinki, jak kino domowe czy
konsole do gier, to nic w porównaniu z ogrodem za domem. Ciocia naprawdę
włożyła w niego mnóstwo pieniędzy - nie dość, że rosło tam kilka rzadkich
gatunków roślin, które opisywała mi w dniu mojego przyjazdu (czego niestety nie
zapamiętałam, jaka szkoda), to po drugiej stronie posiadłości miała własne
oczko wodne, z fontanną na środku. Wieczorem wszystko prezentowało się naprawdę
magicznie - jak miejsce wyciągnięte prosto z bajki.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Florence zwróciła na siebie moją
uwagę, kładąc mi rękę na policzku. Właściwie, to o mały włos nie wydłubała mi
oka, ale była taka słodka, że od razu jej to wybaczyłam. Bawiłam się z nią
chwilę, gilgocząc ją to tu, to tam. Kiedy wybuchła głośnym śmiechem, od którego
można było stracić słuch, przytuliłam ją mocno i pozwoliłam wreszcie zejść z
moich kolan. Od razu pobiegła po swoją ulubioną lalkę, żeby po chwili wręczyć
ją Lucy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Do której ją niańczysz? -
zapytał Miles, sięgając po jeden z warkoczy Flo, za który pociągnął ją bardzo
delikatnie. Dziewczynka podskoczyła w miejscu kilka razy, śmiejąc się głośno.
Zapewne bardzo cieszyło ją, że zwrócił na nią uwagę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie wiem, chyba do ósmej, a co?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jest impreza w Feniksie -
odpowiedziała Lucy. Widać było, jak bardzo jest tym podekscytowana. -
Oczywiście idziemy, a ty zabierasz się z nami.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Chyba nie mam dzisiaj ochoty na
zabawę - próbowałam się wymigać, nim na dobre weszliśmy w temat.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Och, proszę cię. To nasze
ostatnie dni w Paryżu, za chwilę wyjeżdżamy znów bawić się w studentów. Zresztą,
ty też niedługo wracasz do Londynu, więc musimy jakoś wykorzystać ten czas,
póki go jeszcze mamy - burknęła głosem nieznoszącym sprzeciwu. Czasem naprawdę
ciężko było się z nią dogadać, tak bardzo lubiła stawiać na swoim.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zawahałam się, nim odpowiedziałam.
Sama nie wiedziałam, czy chcę się z kimś dzielić tą informacją, że mogę zostać
na dłużej. Bo jeżeli zdecyduję się wyjechać, nikt nawet nie będzie wiedział, że
zrezygnowałam z takiej świetnej przygody. Z drugiej strony, potrzebowałam
pomocy w podjęciu decyzji. Naprawdę nie wiedziałam, co robić.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Co do wyjazdu... Delphine
zaproponowała mi zostanie na dłużej. Mówiła coś o prazy w pobliżu i tak dalej -
wyrzuciłam z siebie, przyglądając się znajomym.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Lucy wyglądała na
zdezorientowaną, przez co miałam wrażenie, że może czegoś nie zrozumiała. Po
chwili jednak uśmiechnęła się, tak jak Miles.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Czyli zostajesz w Paryżu? Boże,
to świetnie! Będziemy się mogli raz na jakiś czas spotkać! - Tak bardzo
ucieszyła się z nowych wieści, że zrobiło mi się głupio. Ja też powinnam się
cieszyć z takiego obrotu sytuacji. Znam ludzi, którzy marzyliby o takiej
propozycji, a ja zastanawiam się nad odrzuceniem swojej...</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Tylko że... chyba wrócę do
Londynu. Mam za dużo nierozwiązanych spraw, żeby ot tak...</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Przez ostatni miesiąc w kółko
gadałaś o tym, jak spieprzyło ci się życie w Londynie, a teraz chcesz wrócić do
tego, co tak bardzo chciałaś zostawić za sobą? - przerwał mi ze zdziwieniem
Miles. Rzeczywiście, patrząc na to z tej perspektywy, to wyglądało żałośnie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Tęsknie za przyjaciółmi,
bratem, rodzicami...</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- I tym całym <i>Niallem Horanem</i>, jak mniemam? - tym
razem to Lucy nie pozwoliła mi skończyć myśli. W pewnym sensie byłam jej za to
wdzięczna, bo sama nie wiem, czy odważyłabym się dodać go do tej listy. Była
niewielka różnica między przyznaniem się do tego, że za nim tęsknie, a samym
tęsknieniu w samotności, bez rozgłosu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Słuchaj, co z tego, że tutaj
zostanę, jak wy i tak wyjedziecie za kilka dni? - zmieniłam szybko temat, nie
racząc potwierdzić jej słów. Doszłam do wniosku, że przyznanie się do winy w
tym wypadku byłoby słabym zagraniem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To tylko czterysta
sześćdziesiąt pięć kilometrów stąd. Jakaś godzinka samolotem - wyjaśnił Miles.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To <i>aż</i> czterysta sześćdziesiąt pięć kilometrów. Okej, nie wiem,
co zrobię, ale... mniejsza z tym. Chodźmy wieczorem na tę całą imprezę... i w
ogóle - wycofałam się.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Jednak rozmowa z nimi wcale a
wcale mi nie pomagała. Cóż z tego, że namawiali mnie, by zostać, jak brali pod
uwagę tylko jeden argument? Dla nich może godzinka samolotem, to nic takiego,
ale dla mnie owszem. Nie miałam ochoty wydawać pieniędzy, na które będę musiała
ciężko pracować, na loty do znajomych. Może to zabrzmi nieprzyjemnie, ale
zdecydowanie wolałabym je wtedy składać na lot do Londynu. Jeżeli miałabym
zostać w Paryżu, stęskniłabym się za przyjaciółmi jeszcze bardziej i na pewno
chciałabym wrócić.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Miles i Lucy spojrzeli po sobie,
zapewne teraz porozumiewając się między sobą w myślach. Po tylu latach
znajomości, takie umiejętności powinno dostawać się w bonusie...</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Poupée - szepnęła Florence,
wymachując lalką przed naszymi twarzami. Nie wytrzymała zbyt długo, prawie od
razu wyrwała ją z ręki Lucy, która wcale nie protestowała.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zrozumiałam, że chodziło jej o
lalkę, więc pokiwałam głową, posyłając jej delikatny półuśmiech. Nawet jej
radość nie poprawiała mi teraz humoru. Cieszyłam się tylko, że mała nie znała
jeszcze angielskiego i nie miała pojęcia, o czym rozmawialiśmy. Przyzwyczaiła
się już do mojej obecności, chyba nawet bardzo mnie polubiła - wnioskowałam z
jej zachowania i miłych słów, którymi zawsze mnie obsypywała (które najczęściej
ktoś musiał mi tłumaczyć...). Na pewno nam obydwu będzie smutno, kiedy wyjadę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
*</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=2ChLcH4ZPr0" style="font-family: 'Edwardian Script ITC'; font-size: 27px; line-height: 31px;" target="_blank">Muzyka</a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">P.o.v. Niall</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Za pięć minut na scenę. Ruszać
się, chłopaki! - krzyknął manager, tylko na chwilę wsadzając głowę do naszej
garderoby. Zniknął, nim zdążyliśmy mu odpowiedzieć, jak zwykle zresztą. Tutaj
wszyscy byli zabiegani, nigdy nie mieli na nic czasu, zawsze im go brakowało i
zawsze z tego powodu narzekali. Niestety, ja byłem jedną z tych osób. Nie
chciałem być, ale zmuszała mnie do tego praca.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Niall, rusz tyłek, nie mam
gdzie usiąść - burknął Liam, ciągnąc mnie za nogę. To by było na tyle, jeżeli
chodzi o spokojny odpoczynek na kanapie. Cały czas gonią nas terminy, przez co
nie można nawet na chwilę położyć się na sofie i... leżakować. Cholera,
brakowało mi przedszkola.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Skuliłem nogi, dając
przyjacielowi trochę wolnej przestrzeni. Na szczęście chociaż my nawzajem
potrafiliśmy jeszcze siebie zrozumieć. Każdy z nas miał takie same obowiązki,
pracowaliśmy po równo, nikt się nie obijał, bo za bardzo nam na tym zależało.
Skoro już doszliśmy do tego, czym niestety wiele artystów nie mogło się
pochwalić, powinniśmy to pielęgnować. Nie tak łatwo jest wspiąć się na szczyt,
ale jeszcze trudniej jest się na nim utrzymać.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Hej, nie widział ktoś może
mojej kostki do gitary? Czarna, z naszym białym logo... to moja ulubiona -
zdegustowany zerknąłem na <i>poszukiwacza
zaginionych kostek</i>, który śmiał przerywać mi ostatnie minuty ciszy i
spokoju. Przewróciłem oczami, gdy mój wzrok spotkał się z błękitnymi oczami
Luka Hemmingsa. Moja reakcja była dość niegrzeczna, ale naprawdę na razie nie
potrafiłem inaczej zachowywać się w jego towarzystwie. W końcu to przez niego
rozsypało się wszystko, co tak skrupulatnie budowaliśmy z Anyą.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Anya. Cholera, jak ja za nią
tęskniłem. Każda najmniejsza myśl o niej raniła mnie. To był mój pomysł z tą
całą przerwą, czego chyba żałowałem najbardziej. To nie był mój najlepszy czas,
byłem zdenerwowany, ale nie tylko zdjęciami i ciągłą obecnością Luka - rzeczy,
o które prosiła mnie wytwórnia zaczęły mnie przerastać... Wyładowałem swoją
złość na Anyi, pod pretekstem Hemmingsa. <i>Pierwszy
błąd życia</i>. Później dałem się ponieść emocjom i zaproponowałem zerwanie. <i>Drugi błąd życia</i>. Wcale tego nie
chciałem. Kiedy tylko powiedziałem to na głos, miałem nadzieję, że Any
zaprzeczy, powie, że jestem idiotą, jeżeli myślę, że nie uda nam się rozwiązać
problemów i nie da mi odejść. Zaskoczyła mnie jej reakcja. Mimo wszystko, przez
przyjazd Luka coś się w niej zmieniło. Chociaż... może zmieniła się wcześniej,
tylko nie potrafiłem tego dostrzec? Tak czy siak, nie powinienem był nic wtedy
mówić. Wystarczyło odejść i trochę ochłonąć, poczekać i ułożyć wszystko na
spokojnie...</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie upuściłeś jej gdzieś na
scenie? - pytanie Louisa wpadło mi jednym uchem, by w nanosekundę wypaść
drugim.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Co mnie obchodziła jego kostka?
Miałem własne problemy, które - o ironio - zaczęły się właśnie od niego. Do tej
pory nie znałem jeszcze osoby, która tak bardzo by mnie denerwowała, jak on.
Głupawy uśmieszek, rozczochrane włosy, niby-rockowy styl...</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- ...okej? - "<i>Okej</i>" to było jedyne słowo,
jakie usłyszałem z całej dalszej rozmowy Hemmingsa z Louisem. Dopiero po chwili
zorientowałem się, że tak naprawdę teraz mówił do mnie. Nie miałem jednak
zamiaru zajmować się sprawą zaginionej kostki, dlatego kiwnąłem tylko głową,
żeby jak najszybciej go spławić.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Poszło po mojej myśli, bo już po
chwili zniknął za drzwiami. Poczułem na sobie czyjś wzrok. Odwróciłem głowę, by
spotkać się z oceniającym spojrzeniem Lou.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie słuchałeś go, prawda? -
zapytał. Skąd on to wszystko wiedział? Zawsze, zawsze wszystko wiedział. Chyba
powinienem się poważnie zastanowić nad lekcjami aktorstwa.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie – odpowiedziałem, z całych
sił hamując odruchowe wzruszenie ramionami.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Może trochę profesjonalizmu,
co? Pracujemy teraz <i>razem</i> -
powiedział, używając tego dziwnego, wyniosłego tonu, którym zaczął nas pouczać.
Dziwne, jak ostatnio wydoroślał. Zajęło mu to zaledwie kilka tygodni, żeby zmienić
się w naszego drugiego ojca. Pierwszym zawsze był Liam, tego akurat chyba nikt
nie zmieni.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Chrzanić to, nie lubię go i
koniec - warknąłem, wstając z miejsca. Nie czekałem na jego odpowiedź, po
prostu ruszyłem do wyjścia, jak gdyby nigdy nic. Niestety, nie potrafiłem ot
tak wyłączyć słuchu, więc doleciały do mnie jego słowa, nim zatrzasnąłem za
sobą drewniane drzwi.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- ...wciąż obwinia Luka, a to
wszystko przez niego...</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Louis nie odkrył niczego nowego.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
No jasne, że to przeze mnie.
Przecież to nie Luke powiedział Anyi, że chce przerwy. To nie on nie miał dla
niej czasu, a kiedy już ją widział, pewnie nie wyładowywał na niej całej swojej
frustracji i gniewu zebranego w pracy. Wręcz przeciwnie. Trwał przy niej,
pocieszał ją, był dla niej, kiedy potrzebowała rozmowy. Robił wszystko, co
powinienem był robić ja.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Boże, dlaczego nie przemyślałem
tego wcześniej? Przecież wiedziałem, że Anya mnie potrzebowała. Zająłem się
swoimi sprawami, zamiast poświęcić jej trochę czasu. Jakby nie patrzeć, moja
sytuacja była… w miarę ustabilizowana. Gdybym raz opuścił próbę lub zerwał się
z jakiegoś meetingu wcześniej, na pewno nic by się nie stało. Tymczasem Any
ważyła swoją przyszłość. Musiała być przerażona, kiedy została z tym
wszystkim sama.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Niall, gdzie reszta? Zaraz
wchodzicie, ruszaj się, nieważne, nie kłopocz się, znajdę resztę, idź się
przygotować – manager poklepał mnie po plecach, jakby to miało w jakiś sposób
mnie pospieszyć. Jak zwykle gadał szybciej, niż ja w ogóle myślałem. Zanim
zdążyłem odpowiedzieć na którekolwiek z jego słów, już szedł w kierunku
garderoby.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Już czas</i>, pomyślałem, odwracając się w kierunku drzwi prowadzących
na scenę. Nim jednak w ogóle ruszyłem się z miejsca, coś małego i czarnego,
leżącego niedaleko mnie na ziemi, przykuło moją uwagę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Kostka Luka.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Prychnąłem, obracając ją w
rękach. Pierwszym, o czym pomyślałem, było wyrzucenie jej do kosza. (Jak
złowieszczo…) Niestety dotarło do mnie, że pozbywając się tej głupiej kostki
wcale nie pozbędę się Luka. A szkoda.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Ktoś klepnął mnie po plecach tak
mocno, że prawie wypuściłem malutki przedmiot z ręki. Spiorunowałem wzrokiem
Harry’ego, który w odpowiedzi wybuchnął gromkim śmiechem. Zacisnąłem dłonie w
pięści, w jednej wciąż chowając zdobycz. Pewnie prędzej czy później i tak oddam
ją Lukowi, ale mimo wszystko reszta nie musi wiedzieć, że to ja ją znalazłem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
*</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=i2e3bAdPGAo" style="font-family: 'Edwardian Script ITC'; font-size: 27px; line-height: 31px;" target="_blank">Muzyka</a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">P.o.v . Anya</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Od dawna nie czułam się aż tak
przygnębiona. To trochę tak, jakby ktoś znalazł mój panel sterujący i
powyłączał wszystkie czynniki, które kiedykolwiek dawały mi szczęście. Może w
dodatku podkręcił poziom smutku na super max (samo max nie oddałoby w pełni
moich odczuć), bo jedyne, na co miałam ochotę, to położyć się w łóżku i płakać.
Właśnie to chciałam zrobić, zamiast chodzić po klubach z nowymi znajomymi,
których szczerze lubiłam, ale którzy i tak nigdy nie zastąpią mi moich
przyjaciół. Niestety, większość moich znajomych miało jedną wspólną cechę,
którą od razu zauważyłam. Byli uparci jak diabli. Dlatego pomimo moich ciągłych
narzekań i braku jakiejkolwiek chęci do życia, równo o dwudziestej pierwszej
stanęłam przed lustrem w holu, szykując się do wyjścia.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Obiecali, że przyjadą
punktualnie. Nie uwierzyłam im, bo zawsze tak mówili. Według moich obliczeń
miałam dodatkowe dwadzieścia minut dla siebie. Co z tego, skoro i tak nie
mogłam sobie popłakać… Tym razem nie pozwalał mi na to odwieczny przyjaciel
kobiety –makijaż.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Westchnęłam, przygładzając dłońmi
materiał kremowej sukienki, którą pożyczyła mi ciocia. Spojrzałam na swoje
odbicie w lusterku. Chociaż wewnątrz mnie szalało tornado emocji, to wyglądałam
zaskakująco normalnie. Mój dziwny stan zdradzały jedynie oczy, które trochę
nienaturalnie się szkliły. Nic dziwnego, skoro od godziny hamowałam łzy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Spięłam włosy w koński ogon –
skoro miałam czekać tyle czasu na znajomych, to przynajmniej chwilowo mogłam
postarać się, by było mi wygodnie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Moja torebka zaczęła wibrować.
Spojrzałam na nią niepewnie – dopiero po chwili przypomniałam sobie, że
wrzuciłam już do niej wszystkie potrzebne rzeczy, w tym mój telefon. Raczej nie
spodziewałam się wiadomości od nikogo innego, jak Lucy czy Milesa, w końcu nikt
z Londynu nawet nie raczył ze mną porozmawiać odkąd wyjechałam. Jedynie Stanley
ochoczo opowiadał mi o swoim życiu za pomocą cudownego wynalazku, jakim jest
Facebook. Byłam szczerze zdziwiona, że Stan zdecydował się wysłać SMS-a. W
końcu dopiero co dał mi wykład, jakie to przestarzałe i niemodne.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>„Jeez. Mogłabyś częściej sprawdzać Facebooka? Jeżeli masz jak, to włącz
MTV</i>.”</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Okej, niezbyt wiedziałam, co robić
przez te kilkanaście (oby tylko nie kilkadziesiąt) minut, ale nie spodziewałam
się, że to przyjaciel z Londynu podrzuci mi jakieś ciekawe zajęcie. Bardzo
dziwne.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie spierałam się z nim. Tak jak
kazał, włączyłam angielskie MTV. Byłam ciekawa, co takiego leciało, że Stanley
nie chciał, bym to przegapiła. Musiało mu na tym bardzo zależeć, inaczej nawet
by się przecież nie fatygował. Chyba, że miał to być jakiś bardzo słaby, tylko
troszeczkę żałosny żart.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Bardzo szybko dotarło do mnie, to
nie był żart. MTV puściło jeden z najnowszych wywiadów z One Direction, a ja
włączyłam akurat na tę chwilę, w której Niall opowiadał o swojej znajomości z
Demi Lovato. Horan o dziwo w ogóle nie był zakłopotany, w przeciwieństwie do
tych wywiadów z czasów, kiedy jeszcze byliśmy razem. Wtedy na każdą wzmiankę o
Demi, czerwienił się i spuszczał wzrok na swoje dłonie. Ciekawe, że teraz,
kiedy już nie ma dziewczyny, w spokoju może opowiadać jaka to Lovato jest
wspaniała, utalentowana i piękna.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Przygryzłam wargę, wsłuchując się
w kolejne pytania reporterki.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- <i>Wieść o waszym zerwaniu obiegła cały świat w kilka minut</i> –
kontynuowała. Gdzieś umknęła mi część pytania, ale zrozumiałam, że chodzi o
mnie. – <i>Jak to się stało? Wyglądaliście
na świetną parę. Nawet wasze fanki wam kibicowały.</i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Niall dopiero teraz delikatnie
się zarumienił. Nie do wiary, jak to wszystko może się diametralnie zmienić w
tak krótkim czasie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- <i>Tak wyszło. Po prostu odkryliśmy, że trochę za bardzo się różnimy. Na
szczęście rozstaliśmy się w przyjaźni</i> – wyjaśnił spokojnie, choć wciąż
próbował sobie powyłamywać palce.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- <i>Więc jesteś wolny? Oficjalnie zostałeś singlem?</i> – podpytywała go
reporterka. O co jej chodziło? Chciała się z nim umówić?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nialler pokiwał głową, powoli,
dość niechętnie, jak zauważyłam. Jednak uśmiechnął się delikatnie, jak gdyby
nigdy nic. Tylko, że ja znałam go lepiej od tej napalonej reporterki i fanek,
które teraz pewnie piszczały z zachwytu. <i>Och,
Niall Horan jest singlem, będzie mój</i>.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Prychnęłam pod nosem,
zastanawiając się skąd wziął te durne teksty. <i>Przyjaciółmi?</i> Do cholery jasnej, nie odezwał się do mnie odkąd się
rozstaliśmy! Nie wiem, czy podstawowy model przyjaźni w Londynie uległ zmianie,
odkąd wyjechałam? Bo według mnie, to trzeba z kimś <i>rozmawiać,</i> żeby móc nazwać <i>go
przyjacielem!</i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie tylko chciałam wyłączyć
telewizor i jak najszybciej zapomnieć o tym wywiadzie – miałam ochotę rozwalić
ten telewizor, wyrzucić pilot przez okno lub spuścić go w toalecie i do tego
jak najszybciej zapomnieć o wywiadzie. Naprawdę nie sądziłam, że Niallowi jest
beze mnie tak dobrze. Pewnie od dawna spotykał się z Demi, tylko nie chciał
tego przyznać przed fankami, które dopiero co odzyskały go z powrotem, odkąd
musiały się nim dzielić ze mną. Cholera, jak mogłam wierzyć, że kiedyś wszystko
wróci do normy? Że zostaniemy przyjaciółmi na dobre i złe? Że może jeszcze
kiedyś…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie dość, że od rana czułam się
fatalnie, to jeszcze…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Próbowałam się uspokoić, bo coś
zaczęło atakować moje płuca i gardło… jakby ktoś właśnie próbował mnie udusić.
Pomału brakowało mi oddechu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Wdech, wydech. Wdech, wydech</i> – powtarzałam w myślach, niczym
mantrę. To nie moja wina, że nie potrafiłam usunąć z nich innych słów, jak „<i>co za fatalny dzień</i>” czy „<i>życie jest do bani</i>”.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Dzisiaj do szczęścia brakowało mi
tylko ataku paniki.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Dzwonek do drzwi uratował mnie
przed kompletnym zatopieniem się w udręce. W pierwszej chwili chciałam od razu
rzucić się, by je otworzyć, ale pomyślałam, że prawdopodobnie wyglądam jak
chodzący koszmar. Oddychałam więc spokojnie jeszcze przez chwilę. Podniosłam
się z miejsca, ale nim otworzyłam, zrobiłam szybki przegląd.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Sukienka – w porządku, zbytnio
się nie pomięła. Włosy – rozpuściłam i przeczesałam palcami, wyglądał... jakoś.
Makijaż – Jezu, czysty koszmar. Nawet nie wiedziałam, że płaczę, dopóki nie
zobaczyłam się w lustrze… Na szczęście tym razem udało mi się zakupić prawdziwy
wodoodporny tusz do rzęs, więc make up zbytnio nie ucierpiał, musiałam tylko
poprawić cień do powiek.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Westchnęłam, kręcąc głową. Teraz
szczególnie nie miałam ochoty na imprezy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Chociaż…</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Gdybym żyła w kreskówkowym
świecie, nad głową właśnie zapaliłaby mi się ogromna lampka. Najlepiej by było,
gdyby jeszcze dodali tam napis „<i>najlepszy pomysł na
świecie</i><span style="text-indent: 35.4pt;">”, za którego z chęcią przyjęłabym Oskara. Okej, aż tak dobry
to on nie był, ale byłam przekonana, że zdecydowanie zapewni mi jako taką
zabawę tam, gdziekolwiek zabierają mnie Lucy i Miles.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
*</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=QnwGVKQobnc" style="font-family: 'Edwardian Script ITC'; font-size: 27px; line-height: 31px;" target="_blank">Muzyka</a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Feniks to jeden z najlepszych klubów w Paryżu.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Właśnie tymi słowami przywitali
mnie znajomi, gdy wsiadłam do samochodu Milesa. Wtedy myślałam, że mówią tak,
bym nie robiła min i z humorem rzuciła się w wir zabawy. Dopiero na miejscu po
kilku kolejkach stwierdziłam, że mieli rację. Nie wiedziałam, czy serio było
tak fajnie, czy to alkohol sprawił, że wszystko stało się lepsze. Tak naprawdę
nie obchodziło mnie nic – ludzie, a właściwie tłumy ludzi, wystrój, muzyka –
liczyło się tylko to, że mogłam się napić. Im bardziej alkohol palił mi gardło,
im bardziej kręciło mi się w głowie, tym robiłam się weselsza. Całkiem podobało
mi się to uczucie. Jakbym wreszcie oderwała się od rzeczywistości.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie miałam bladego pojęcia, kim
był chłopak, z którym tańczyłam od kilku dobrych utworów. I właśnie to było
najpiękniejsze, że wcale mnie to nie interesowało. Kiedy próbował się
przedstawić, skutecznie mu przerywałam, im mniej o nim wiedziałam, tym robiło
się ciekawiej. Mogłam tylko ocenić go po wyglądzie, a w tej kategorii dostał
maksimum punktów. Dość wysoki, szczupły, ciemne, prawie czarne oczy, brunet,
Azjata. Nawet okulary, które nosił dodawały mu seksapilu, choć ogólnie nie
przepadałam za okularnikami.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Po raz pierwszy od jakiegoś czasu
byłam w szampańskim nastroju. Starałam się odganiać od siebie wszelakie myśli o
tym, że to wszystko przez procenty. <i>Wcale
nie,</i> wmawiałam sobie,<i> to ten nastrój
i świetne humory innych.</i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Napijemy się czegoś? – zapytał
(właściwie wykrzyczał, by przebić się przez głośne dźwięki muzyki) mój nowy
przyjaciel. Kurczę, nawet głos miał nieziemski, głęboki i bardzo męski.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Pokiwałam głową. Złapał mnie za
rękę i poprowadził w kierunku baru. Zamówił nam po drinku, co trochę mnie
zdziwiło. To znaczyło, że chciał spędzić tu trochę czasu i sączyć napoje
alkoholowe, zamiast zamówić kolejkę i wrócić na parkiet.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Przedstawisz mi się w końcu? –
zadał kolejne pytanie, zajmując wolne miejsce przy barze.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Dość niezgrabnie wspięłam się na
wysokie krzesło tuż obok niego. Próbowałam ignorować ból brzucha i skupić się
na nieznajomym, co stanowiło dla mnie nie lada wyzwanie. Podparłam głowę na
dłoni, lustrując go wzrokiem. Uśmiechnął się, widocznie nie zamierzając nic
mówić, póki mu nie odpowiem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Westchnęłam przeciągle, biorąc do
ręki Mojito, które dopiero co przyniósł nam barman.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jestem Anya – powiedziałam, w
międzyczasie popijając kolejne łyki napoju. – O Boże, smakuje nieziemsko –
jęknęłam z wrażenia.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Chłopak zaśmiał się cicho, a
przynajmniej tak mi się wydawało, bo przez muzykę nic nie słyszałam. Widziałam
tylko jak poruszył ramionami, a jego uśmiech zrobił się szerszy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Kiedy już mu się przedstawiłam,
poczułam dziwną chęć poznania go bliżej.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Junsu – przedstawił się,
sięgając po swojego drinka.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Skąd jesteś? – nie ukrywałam
ciekawości.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Z Londynu – odpowiedział niemal
od razu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Spojrzałam na niego kątem oka.
Jak to z Londynu? Zmarszczyłam brwi, co chyba przesądziło o tym, że powiedział
mi coś więcej.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jestem Koreańczykiem, ale od
dziecka mieszkam w Anglii. Dokładniej, w Londynie – wyjaśnił, widząc moje
niedowierzanie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Pokiwałam głową. Jakoś tego
wieczoru ciężko było mi przyswoić więcej informacji. Niby rozumiałam, co mówił
– nawet przytakiwałam i zadawałam pytania, ale jakoś wiadomości zamiast
zostawać mi w głowie, uciekały z nich, jak powietrze z balonika. Tym właśnie
sposobem dowiedziałam się tylko, że ma na imię Junsu, mieszka w Londynie, jego
mama dostała jakąś tam pracę, a tata odszedł z inną kobietą. Czy coś.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Dziwne, jak opowiadał, to wydawało
mi się, że było tego znacznie więcej.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- No, ale dość już o mnie.
Powiedz mi coś o sobie – zaproponował, sącząc drink przez słomkę. Wzruszyłam
ramionami.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Też jestem z Londynu –
powiedziałam, jakby to wcale nie był ogromny, świetny zbieg okoliczności. Dla
mnie to nie było nic wielkiego. A przynajmniej chwilowo, może gdyby mnie
obchodziło gdzie jestem i z kim właściwie rozmawiam, to byłaby ciekawa
informacja.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Za to dla Junsu musiały to być
super wieści, bo uśmiechnął się szeroko i wydał z siebie jakiś dziwny dźwięk,
coś pomiędzy okrzykiem zachwytu i zdziwienia. Może nie działo się w jego życiu
nic bardziej ekscytującego, że tak bardzo się przejął.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Na myśl o ekscytujących
wieściach, w głowie stanął mi obraz reporterki MTV i Nialla, który oznajmia światu,
że oficjalnie jest singlem. Czy on naprawdę był wtedy taki szczęśliwy, czy to
tylko moja wyobraźnia?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Poproszę jeszcze jednego drinka
– zawołałam do barmana, który pokiwał głową w odpowiedzi. Pewnie i tak trochę
sobie poczekam, zważywszy na kolejkę, która utworzyła się przy barze i
niewielką ilość pracowników.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie, żebym bardzo chciał ci
matkować, ale… hej, nie za dużo już wypiłaś? - Coś się zmieniło, choć różnica
wydawała się być niewielka. Minęła chwila, nim dotarło do mnie, że do tej pory
cały czas porozumiewaliśmy się po francusku, a dopiero po wymianie informacji o
mieszkaniu w Londynie, Junsu przerzucił się na angielski. No proszę, nauki
cioci nie poszły całkowicie w las, skoro potrafiłam tyle czasu z nim rozmawiać.
- W ogóle, jesteś tutaj sama? Bo coś mi się wydaje, że będziesz potrzebować
podwózki – kontynuował Junsu, przyglądając mi się badawczo. Czy on naprawdę
śmiał się mną przejmować, skoro znał mnie zaledwie od kilku godzin? Wariat.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie będziesz mi matkować i nie,
nie jestem tutaj sama… - warknęłam, zeskakując z barowego krzesełka. Przez
takie gadanie, od razu odechciało mi się z nim przesiadywać.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nim udało mi się jednak oddalić
(kręciło mi się w głowie tak bardzo, że prawie rąbnęłam o ziemię), złapał mnie
za nadgarstek i pociągnął z powrotem na miejsce. Uśmiechał się szelmowsko (jak
można tak bez przerwy się uśmiechać?) i kręcił głową, szepcząc coś pod nosem.
Wyrwałam rękę z uścisku (choć jego skóra była tak delikatna, że nie miałam na
to najmniejszej ochoty), powstrzymałam się przed tupnięciem nogą w proteście i
po raz drugi spróbowałam odejść.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Tym razem to nie on mnie
zatrzymał. Ktoś z impetem we mnie wleciał, rozlewając przy tym całą zawartość
swojej szklanki. Nie dość, że sukienka cioci będzie śmierdzieć alkoholem, to
jeszcze właśnie cała się do mnie przylepiła, przez co wyglądałam jak miss
mokrego podkoszulka – a w tym wypadku mokrej sukienki. Łzy wściekłości od razu
zaczęły kłębić się w kącikach moich oczu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- O. Mój. Boże! Czy <i>ty</i> wiesz, <i>co najlepszego zrobiłeś</i>?! – krzyknęłam na dość niskiego,
rudowłosego chłopaka, który tylko wlepił we mnie swoje ogromne, niebieskie
oczy. – Jezu, ciotka mnie zabije! Zapłacisz mi za to, rudzielcu – warknęłam,
odwracając się do niego plecami. Choć każde słowo zostało wypowiedziane po
angielsku, byłam przekonana, że zrozumiał. A przynajmniej miał pojęcie o tym,
co się stało, bo zniknął szybciej, niż zdążyłam o nim znowu pomyśleć.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Hej, uspokój się – rzucił
Junsu, zachowując stoicki spokój. Nic dziwnego, w końcu w ogóle go to nie
dotyczyło. Gdybym jemu wylała drinka na sukienkę… to jest, koszulę, to
zachowywałby się inaczej.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Chciałam coś odpyskować,
zabłysnąć inteligencją, którą właściwie bez przeszkód zabrał mi alkohol, bo w
głowie miałam tylko jakiś bełkot, ale zrobiło mi się niedobrze, więc tylko
zatkałam buzię dłonią, żeby czasem nie wyjść na totalną idiotkę. Choć i tak
stałam przed nim w mokrej sukience, która – spójrzmy prawdzie w oczy – zrobiła
się dość prześwitująca.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wszystko w porządku? – zapytał,
chyba dość przejęty sytuacją. Jezu, on serio taki był czy tylko takiego
zgrywał? Zachowywał się jak… jak Niall. On zawsze tak bardzo się o mnie
troszczył...</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
No pięknie, teraz na dodatek
zrobiło mi się przykro i łzy po raz kolejny tego wieczoru zebrały się w moich
oczach. Mój szampański nastrój chyba poszedł nalać sobie drinka za dobrze
wykonaną robotę, bo nie zostało po nim nawet śladu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Pokręciłam głową w odpowiedzi.
NIC nie było w porządku. Poczynając od mojego nastroju, a na stanie fizycznym
kończąc.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Choć, pójdziemy na powietrze,
wytrzeźwiejemy trochę, co? – zaproponował, wyciągając rękę w moją stronę.
Przyjęłam pomoc, bo co innego mogłam zrobić? Nie widziałam Lucy i Milesa
praktycznie od początku imprezy, pewnie sami już dawno leżeli gdzieś
półprzytomni, w końcu wiedziałam, że lubili sobie popić. Zostawili mnie samą z
kolesiem, którego nawet nie znali.</div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<o:p>~*~</o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p><br /></o:p></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://data2.whicdn.com/images/128528940/large.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://data2.whicdn.com/images/128528940/large.gif" height="223" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<i>#NU_ff</i></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p><br /></o:p></div>
<div style="text-align: right;">
<em>gif credit to owner.</em></div>
<div style="text-align: right;">
<em>Nie posiadam żadnych praw do któregokolwiek z użytych utworów muzycznych. Prawa te posiadają odpowiedni artyści oraz wytwórnie muzyczne.</em></div>
Martishttp://www.blogger.com/profile/00031033110772366437noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4970153523569852057.post-43182064641574638842014-07-28T11:03:00.001+02:002015-05-29T21:15:00.180+02:00Twitterowy newsZałożyłam wczoraj konto na Twitterze specjalnie dla NU <3 Teraz po informacje zapraszam również tutaj:<br />
@NiewolnicyUczuc<br />
Tam też kierujcie swoje pytania. No... i jeżeli ktoś chciałby po prostu pogadać, to niech się nie krępuje :3<br />
Pozdrawiam, xx!Martishttp://www.blogger.com/profile/00031033110772366437noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4970153523569852057.post-16418473685228825692014-07-18T22:10:00.000+02:002015-05-25T22:14:03.466+02:00Prolog<div class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=pv0pkVgHXjg" style="font-family: 'Edwardian Script ITC'; font-size: 27px; line-height: 31px; text-indent: 0px;" target="_blank">Muzyka</a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: x-small;">P.O.V. Anya</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Spojrzałam na zegar wiszący nad
stołem w jadalni. Każdy kolejny dzień, który dobiegał końca, zbliżał mnie
nieubłaganie do powrotu do rzeczywistości. Szkoda, że wszystko, co dobre musi
się kiedyś skończyć. Przekonałam się o tym kilkakrotnie przez ostatnie miesiące.
Wiedziałam, że porażki chodzą parami, ale nie spodziewałam się, że na jednego
człowieka może spaść ich cała lawina na raz. Na dzień dzisiejszy tkwiłam w
mojej własnej górze śniegu. Jedyny plus, jaki potrafiłam odnaleźć w swojej
sytuacji, to fakt, że ja przynajmniej wiedziałam, gdzie się znajduję i gdzie
zmierzam. Niektórzy mieli znacznie gorzej - brnęli przed siebie na oślep, nie
bardzo wiedząc, co się właściwie z nimi stało.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wszystko w porządku? – Zatroskany
głos cioci przywrócił mnie na ziemię, nim zdążyłam kompletnie odpłynąć do
swojej krainy smutku i zdezorientowania. Ostatnimi czasy zadziwiająco często do
niej wracałam.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Choć mieszkałam z ciocią przez
ostatnie dwa miesiące, wciąż nie przyzwyczaiłam się do jej francuskiego
akcentu. Za każdym razem, kiedy mówiła do mnie po angielsku, cudownie
zaciągając swoim ojczystym językiem, musiałam się pilnować, by czasem nie
wyrwał mi się jakiś "niestosowny" komentarz. Co prawda z mojego punku
widzenia zwrócenie uwagi na uroczy akcent nie było niegrzeczne, jednak mama nie
raz już uprzedzała mnie, że ciocia ma na tym punkcie fioła i nienawidzi o tym
rozmawiać.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Ciotka Delphine była zaledwie
osiem lat starsza ode mnie, więc od pierwszego spotkania świetnie się
dogadywałyśmy. Po kilku dniach mojego pobytu w Paryżu wieczorne pogaduchy stały
się naszą małą tradycją – kiedy jej czteroletnia córka Florence szła spać, my
siadałyśmy na sofie w salonie, tuż obok kominka i zajadając się kupionym przez
wujka Xaviera ciastem, rozmawiałyśmy. Na początku, kiedy towarzyszyli nam moi
rodzice, nie odzywałam się za dużo. Czułam się nieswojo. Dopiero po tygodniu,
gdy mama z tatą wreszcie wrócili do Londynu, pozwalając mi zostać nieco dłużej,
naprawdę zaczęłyśmy dowiadywać się o sobie więcej. Okazało się, że znalezienie
wspólnego języka było dziecinnie proste, dlatego szybko wskoczyłyśmy na ten
poziom znajomości, w którym dzieli się z towarzyszem swoimi sekretami. Chyba od
nikogo nie dostałam tak wspaniałych rad, jak od niej. To samo powiedziała o
mnie, choć ja nie chciałam jej wierzyć – moje rady zawsze były do bani.
Potrafiłam słuchać, ale nie doradzać.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Od kilku minut siedzisz w ciszy
i wpatrujesz się w zegarek, zaczynam się martwić – dodała, kładąc mi dłoń na
ramieniu, by wreszcie zwrócić na siebie moją uwagę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zerknęłam na nią, wciąż nie do
końca kontaktując. Kiedy zatapiałam się we wspomnieniach z początku tego lata,
robiło mi się smutno. Nie chciałam się poddawać nieprzyjemnym myślom, więc w
takiej chwili zaczynałam poszukiwać pozytywnych chwil, wydarzeń, które mogłyby
przyćmić przykre momenty. Niestety, takich było bardzo, bardzo mało, co
przytłaczało mnie jeszcze bardziej. I tak od nowa. Błędne koło, które czasem
tak ciężko było przerwać.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Delphine poprawiła dłonią swoje
farbowane na rudo, długie loki, które jak zwykle upięła w kok. Przypięła do
niego krwistoczerwoną kokardkę w kropki – kolorystycznie idealnie dobraną do
jej pomadki. Kaskada długich, czarnych rzęs rzucała cień na lekko
zaczerwienione, pulchne policzki. Ciotka nie miała najpiękniejszej figury na
świecie, której zazdrościłyby wszystkie kobiety, jednak mimo to zawsze
wyglądała zjawiskowo. Często nosiła sukienki – w kwiatki, bądź z prostego,
jednolitego materiału. Do tego szpilki, zawsze pod kolor. Ciekawiło mnie, ile
par znajdowało się w jej szafie - nigdy nie miałam odwagi o to zapytać.
Właściwie prawie w ogóle nie zadawałam jej pytań, nie zaczynałam rozmów -
zazwyczaj to ona od razu narzucała temat, dlatego mimo dobrego kontaktu, czasem
czułam się nieswojo. Ale cóż, chyba każdy miewa takie momenty, kiedy u kogoś
pomieszkuje.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jest okej, tylko… martwię się
powrotem – powiedziałam zgodnie z prawdą. – Trochę... chyba się boję –
wyznałam.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Delphine postawiła na stole dwa kolorowe kubki
gorącej herbaty z cytryną. Jeden przysunęła bliżej mnie, z drugiego upiła łyk,
krzywiąc się przy tym. Prawdopodobnie właśnie poparzyła sobie język, jednak nie
odezwała się słowem. Przez chwilę tylko taksowała mnie wzrokiem. Wreszcie
usiadła obok mnie, jej niemalże czarne oczy wciąż we mnie wpatrzone.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wiesz, że możesz tutaj zostać na dłużej?
Jeżeli chcesz… możesz sobie poszukać pracy gdzieś w pobliżu. – Już chciałam się
wtrącić, dlatego ręką nakazała mi milczenie. – Wiem, wakacje się skończyły,
musisz wreszcie podjąć decyzję. Ale masz przed sobą mnóstwo czasu na poważne
decyzje, zawsze możesz je odłożyć na później.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Kiedy skończyła myśl, wzruszyła
ramionami, czekając na moją odpowiedź.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Mama w życiu by się na to nie
zgodziła – odpowiedziałam niepewnie, ciekawa jej kontrargumentów. Jeżeli
naprawdę chciała, bym została, na pewno miała ich kilka w zanadrzu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jesteś już dorosła, możesz sama
o sobie decydować. Zresztą, twoja mama też zrobiła sobie przerwę, nim poszła na
studia.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie chcę ci sprawiać kłopotu,
ciociu – rzuciłam, spoglądając na nią kątem oka. Ciekawiło mnie skąd w ogóle
wzięła ten pomysł. Umawiałyśmy się na wakacje, do tej pory nie szepnęła nawet
słówka o dłuższym pobycie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Jakiego kłopotu? Spadłaś mi z
nieba! Nie dość, że utrzymujesz porządek za nas dwie, to jeszcze masz świetny
kontakt z Florence. Nie boję się jej z tobą zostawić, co daje mi kilka wolnych
wieczorów w miesiącu. Bajka, a nie życie. – Zaśmiała się, popijając herbatę.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Przez chwilę zastanawiałam się,
czy czasem nie rozmawiała już o tym z mamą. Przedstawiała wszystko w takim
świetle, że od razu miałam ochotę się z nią zgodzić. Może to wszystko był ich
wspólny pomysł? Zarówno Delphine, jak moja matka wpadały czasem na szalone
pomysły.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Sama nie wiem… chyba muszę się
nad tym zastanowić – powiedziałam cicho, zatapiając się we własnych myślach.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
To raczej oczywiste, że
chciałabym zostać. Zdążyłam już odpocząć, więc praca również nie była mi
straszna. Zwłaszcza, że zdążyłam trochę poduczyć się języka -
"lekcje" z ciocią nie tylko były produktywne, ale i zabawne, dlatego
nie było z tym większego problemu, a był to jedyny warunek, który postawiła
mama, zanim z ojcem wrócili do Londynu. Inaczej zabrałaby mnie ze sobą. Na moje
szczęście Delphine nie bawiła się w gramatykę, czy inne nudne regułki, którymi
faszerowali mnie, gdy uczyłam się hiszpańskiego w szkole - ciotka podrzucała mi
przydatne, konkretne zwroty. Potrafiłam już dogadać się z francuzem, więc nie
bałam się pracy. Moje wahanie raczej wychodziło z kilku obietnic, które złożyłam,
nim wyjechałam na wakacje.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Po pierwsze - wciąż tęskniłam za
Niallem, a przez rozłąkę miałam mnóstwo czasu, by wszystko dobrze przemyśleć.
Obiecałam sobie, że wszystko ułożę przed końcem tego roku. Nawet, jeżeli już
nigdy się nie zejdziemy, chciałabym być blisko niego. Chociażby jako przyjaciółka.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Po drugie - obiecałam Lukowi, że nie
wyjadę na zawsze. (Zawsze to zadziwiająco względne pojęcie - dla niego
zawsze mogło znaczyć rok, dla mnie zawsze mogło znaczyć całe życie). Umówiliśmy
się, że odbierze mnie z lotniska, kiedy wrócę do Londynu. Powiedział, że
nieważne gdzie wtedy będzie - wróci po mnie, tak czy siak. Uznałam to za
bredzenie szaleńca i zwyczajnie go wyśmiałam, choć jego oczy mówiły co innego.
On naprawdę chciał to zrobić. I sprawiłoby mu to ogromną przyjemność, dlatego
przystałam na jego warunki. Nie chciałam go zawieść, bo jego również nie
chciałam stracić. Przyjaźniliśmy się od dawna. Był moją pierwszą miłością.
Nawet, jeżeli teraz moje uczucia lekko wygasły, on wciąż żywił do mnie swoje.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Po trzecie - moi bliscy
przyjaciele niecierpliwie czekali na mój powrót. A przynajmniej jeden, cudowny
przyjaciel, którego kiedyś uważałam za wroga - Stanley Bleach. Jemu również
złożyłam kilka obietnic, co prawda bardziej przyziemnych, ale wciąż obietnic.
Tęskniłam za nim tak samo, jak on tęsknił za mną. I naprawdę nie mogłam się
doczekać, aż znów go zobaczę. Choć prawda była taka, że wolałabym spakować go w
walizkę i zabrać ze sobą, niż wracać do Londynu. Do miasta, w którym moje
wszystkie marzenia legły w gruzach.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Z drugiej strony, w Paryżu czekał
na mnie nowy start. Nowa praca, nowi znajomi. Kompletnie nowe życie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Ten jeden, ogromny plus
momentalnie zdołał przyćmić wszystko, nad czym wcześniej tak głęboko
rozmyślałam.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Ale to wcale nie pomogło mi w
podjęciu decyzji.</div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<img alt="Untitled" src="http://data1.whicdn.com/images/126759550/large.gif" height="215" width="400" /></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>#NU_ff</i></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<address style="text-align: right;">
<em><span style="font-size: x-small;">gif credit to owner</span></em></address>
<address style="text-align: right;">
<em><span style="font-size: x-small;">Nie posiadam żadnych praw do któregokolwiek z użytych utworów muzycznych. Prawa te posiadają odpowiedni artyści oraz wytwórnie muzyczne.</span></em></address>
Martishttp://www.blogger.com/profile/00031033110772366437noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-4970153523569852057.post-81754022391848811832014-07-07T22:02:00.000+02:002015-05-25T22:03:22.562+02:00Epilog: Amnezja<div class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=9u3y5fmoAvA" style="font-family: 'Edwardian Script ITC'; font-size: 27px; line-height: 31px; text-indent: 0px;" target="_blank">Muzyka</a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: x-small;">P.O.V. Anya</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Mogłabym śmiało przyznać, że
kilka ostatnich dni nie należało do udanych.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wciąż próbowałam się otrząsnąć po
zerwaniu z miłością mojego życia (bynajmniej za taką ją miałam). Od pierwszego
dnia znajdowałam się pod czujnym okiem mamy, która postawiła sobie za cel
wyciągnięcie mnie z depresji, zanim w ogóle udało mi się w nią wpaść. Działała
czysto zapobiegawczo i choć starałam się, jak mogłam, żeby nie okazywać
zniecierpliwienia i zdenerwowania jej ciągłą obecnością, dobrze wiedziałam,
że znała prawdę od początku. Ale mimo tego wciąż dzielnie trwała u
mojego boku, przechodząc razem ze mną przez wszystkie fazy zerwania.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Po pierwsze – szok po rozstaniu.
Przez pierwsze dni nie miałam pojęcia, co się ze mną działo. Choć powtarzałam
sobie, że wszystko jest w porządku i nie będę rozpaczać, to jednak ciężko mi
było podnieść się z łóżka po nocy spędzonej na… cóż, analizowaniu całej
historii od początku do końca, od końca do początku, a momentami nawet od końca
do środka i odwrotnie. W tej fazie mama okazała się całkiem przydatna.
Całkowicie zmieniła swoją rolę – teraz była moją najlepszą przyjaciółką. W
pewnym sensie zastąpiła mi Marisol, która wciąż była zajęta swoimi (nie
ukrywajmy) ważniejszymi sprawami, oraz Riven. Coldaw wciąż próbowała pozbierać
się po stracie Joycelyn, co oczywiście było zrozumiałe, jednak nie ukrywam, że
brakowało mi jej obecności i wrednych, podnoszących na duchu dowcipów. Tak czy
siak, mama spisywała się świetnie, bo naprawdę potrafiła wyciągnąć mnie z
pokoju. (Choć raz, przyznaję, musiała ściągnąć mnie z łóżka za nogi). Na każdy
dzień miała inną rozrywkę, co miało trzymać moje myśli z dala od Nialla i
smutku, jaki mi pozostawił w prezencie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Jako drugie nawiedziło mnie
wyparcie – nie chciałam przyjąć do wiadomości naszej „przerwy”. Często miewałam
myśli typu „<i>to był błąd, pewnie o tym wie
i zaraz do mnie wróci</i>”, choć przyjaciółko-mama cały czas odradzała mi
myślenie w podobny sposób. Cóż, tak jak przewidziała, nie wrócił. Przez cały
czas trwania tej fazy, zaszywałam się gdzieś w kącie z telefonem w ręce i
czekałam. Miałam nadzieje, że zadzwoni albo chociaż napisze. Nie napisał. Nie
zadzwonił. <i>To koniec.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Wtedy właśnie poczułam gniew.
Byłam wściekła na niego, na siebie, na cały świat. Jak mógł do tego dopuścić?
Jak ja mogłam do tego dopuścić? Jak w ogóle ktokolwiek lub cokolwiek miało
czelność nas rozdzielić? Podczas trzeciej fazy raczej nie myślałam racjonalnie
– różne rzeczy przychodziły mi do głowy. Przez chwilę myślałam, że najprostszym
sposobem na uporanie się z sytuacją, będzie sprawienie Horanowi przykrości.
Byłam bliska wysłania mu całkiem nieprzyjemnej wiadomości, w której użyłam dość
mocnych kolokwializmów. Na szczęście wtedy czuwał przy mnie Stanley. W porę
wyrwał telefon z mojej dłoni, by zapobiec nieszczęściu. Byłam mu za to ogromnie
wdzięczna, inaczej skrzywdziłabym kogoś, na kim mimo wszystko wciąż mi zależy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Po incydencie z wiadomością
niestety nie udało mi się całkowicie otrząsnąć. Przez następne dni trwałam w
stanie „<i>mojej winy</i>”. Zaczęłam
obwiniać siebie za wszystko – za każdą przebytą kłótnię, za jego zdradę, za
swoją pseudo-zdradę, za doprowadzenie do rozstania. Moja wina, moja wina, moja
wina… Tego dnia wreszcie na chwilę zostałam sama. Zaszyłam się w kącie w swoim
pokoju i płakałam. Chyba właśnie tego było mi trzeba – choć przyznam, przy
mamie i Stanie zdarzało mi się uronić kilka łez, to raczej udawało mi się je
hamować. Kiedy znalazłam chwilę dla siebie, wszystko puściło. Na szczęście
każda łza przybliżała mnie do celu – czułam się coraz lepiej, pomału
stabilizowałam emocje, co okazało się kluczowe do zrobienia kolejnego kroku.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Do akceptacji.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Podświadomie czekałam na tę
chwilę, jednak nie potrafiłam od razu wskoczyć na ten poziom. W pewnym
sensie przedwczesna akceptacja byłaby niczym oszukiwanie samej siebie.
Przeszłam wszystkie potrzebne mojemu sercu fazy do odbudowy i powrotu do
rzeczywistości. Z trudem, we łzach, z wiązkami przekleństw na ustach, pokonałam
tę krętą drogę, którą narzuciło mi przeznaczenie. Choć przyznam, że
kilkakrotnie słałam życzenia prosto do spadających gwiazd, by następnego ranka
obudzić się z częściową amnezją, kompletnie nieświadoma bólu i cierpienia,
które powinno mi towarzyszyć. Chciałam iść na łatwiznę, a jednocześnie bałam
się nawet o tym myśleć. Ponieważ samo myślenie o zapomnieniu tak
wspaniałego anioła o blond włosach przypominających aureolę, błękitnych oczach,
w których widziałam odbicie bezkresnego, czystego, bezchmurnego nieba… to nie
było w porządku. Mimo wszystko, co by się teraz nie działo, cieszyłam się z
tego, co razem przeżyliśmy. Każde wzloty i upadki czegoś mnie nauczyły. Nialla
na pewno również, choć nie miałam jak tego sprawdzić.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Obiecałam mamie (i Stanowi), że
nie będę skupiać swoich myśli wokół Niallera. Jednak nie mogłam się powstrzymać
i czasem łapałam się na zastanawianiu… jak on się ma? Jak się czuje? Czy
żałuje? Może już zapomniał… a może jeszcze mu nie przeszło. Może czuje się
podobnie do mnie, może dla niego również to wszystko nie ma sensu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Chociaż, co by się nie działo u
Horana, dla mnie najważniejsze było to, że ja zdążyłam się już pogodzić z
sytuacją.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Pozostał jeszcze jeden, niewielki
drobiazg. Wciąż nie potrafiłam wyprzeć z podświadomości jednego, kluczowego
słowa, które może wreszcie dałoby mi wolność.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Żałuję.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Żałowałam, że nie zatrzymałam go
przy sobie. Żałowałam, że nie powiedziałam tego, co naprawdę miałam wtedy na
myśli. Żałowałam, że dałam mu odejść bez odpowiedniego pożegnania. Żałowałam,
że nie powiedziałam nawet słowa, nim zniknął za drzwiami. Żałowałam, że nie
zachowałam się inaczej, bo może tak naprawdę problemy, które mieliśmy,
potrafilibyśmy w jakiś sposób rozwiązać.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Patrz, jak leziesz – burknął
bardzo blady, starszy pan w białym kapeluszu i długiej, czarnej pelerynie,
którego przez przypadek trąciłam ramieniem. Przystanął w miejscu, oglądając się
za mną tylko po to, by jeszcze pogrozić mi palcem, jak jakiemuś małemu bachorowi.
W dodatku miał tak przerażający wyraz twarzy, że przez chwilę naprawdę czułam
strach. Na szczęście zdominowało go oburzenie, które wywołał swoim zachowaniem
posiwiały mężczyzna.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Jak można być takim gburem? I po
co był mu ten płaszcz? Pogoda w lipcu tego roku była niesamowicie zaskakująca –
cały czas świeciło słońce, deszcze zdarzały się sporadycznie, zazwyczaj późną
porą, czasem koło rana. Chyba nikt nie narzekał nawet na wiatr, dzięki któremu
jeszcze nie zwariowaliśmy od gorąca.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Prychnęłam pod nosem, poprawiając
bluzkę na ramiączkach z flagą Anglii. Nie lubiłam takich sytuacji i
zdecydowanie nie przepadałam za ludźmi pokroju tego pana, którego ledwie
dotknęłam ramieniem, a on już gotowy był rzucić mi się do gardła.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Dopiero czyjś głośny śmiech
sprowadził mnie na ziemię, odciągając od głębokich rozmyśleń na temat
nieprzyjemnych, starszych panów. Odwróciłam się na pięcie, zostawiając za sobą
leniwie brnącego do przodu faceta, zastanawiając się kto miał czelność mnie
wyśmiać. Przewróciłam oczami, gdy tylko mój wzrok spotkał się z zielonymi
tęczówkami Luka Hemmingsa – jednego z głównych powodów rozstania, z którym
dopiero co udało mi się pogodzić.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zastanawiające było to, że
powinnam go nienawidzić, a mimo to wciąż czułam dziwne ciepło w sercu, gdy
wiedziałam, że jest w pobliżu. Najwyraźniej niektórych nie da się zwyczajnie
pozbyć z własnego serca.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Luke uśmiechał się szeroko,
pokazując światu swoje nowo zrobione, lśniące, białe zęby. Szczerzył się od
ucha do ucha, przez co na twarzy pojawiły się mimiczne zmarszczki, które tylko
dodawały mu uroku. Gdy ponownie spojrzałam mu w oczy, miałam wrażenie, że
uśmiech sięgnął nawet tam – biła od niego taka radość, a jednocześnie spokój,
że momentalnie poczułam się lepiej. Miał w sobie coś takiego, że sama jego
obecność czasami wystarczała, by mój humor znacznie się poprawił. Nawet kiedy
nonszalancko opierał się o czerwony, ceglasty mur, z rękami w kieszeniach, za
co miałam ochotę zrównać go z błotem (czasem miał o sobie zbyt wygórowane
mniemanie), wciąż lubiłam, gdy był w pobliżu. Nie potrafiłam zareagować
inaczej, jak odpowiedzieć uśmiechem. Nieco delikatnym, z początku trochę
wymuszonym. Gdy podłapał moją dobrą energię, przyjął ją z podwojoną radością.
Rozłożył szeroko ramiona, zapraszając mnie do uścisku, wyczekująco wlepiając we
mnie oczy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie spuszczałam z niego wzroku,
po kolei wyłapując najdrobniejsze szczegóły – blond włosy połyskujące w blasku
słońca, onieśmielające, nieco natarczywe spojrzenie, kolczyk w wardze, okulary
założone za koszulkę, biały T-shirt opinający jego smukłe ciało, czarne rurki i
czerwone trampki. Niektóre rzeczy nigdy się nie zmieniają – te same trampki
(lub po prostu identyczne, może zakupił nowe) nosił jeszcze za czasów naszej
szkolnej znajomości.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Ten jeden, naprawdę niewielki
szczegół mocno mnie uderzył, jakbym właśnie dokonała największego na świecie
odkrycia. A jedyne, co w tym momencie odkryłam, to fakt, że Luke wciąż był tym
samym chłopakiem, na którym przez tyle lat mogłam polegać. To na jego ramieniu
zawsze się wypłakiwałam, to z nim wymyślałam najgłupsze żarty, na jakie było
mnie stać. To na jego imprezie po raz pierwszy upiłam się niemalże do
nieprzytomności. To przy nim czułam się bezpiecznie, zwłaszcza w sytuacjach
krytycznych. To on był pierwszym chłopakiem, którego przytuliłam, nie licząc
mojego brata. I to jego tak naprawdę pocałowałam po raz pierwszy, choć tylko
podczas jakiejś głupiej gry, dlatego - według Marisol - aż tak bardzo się nie
liczył.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
A co najważniejsze – to jego
uścisku najbardziej mi brakowało. Tylko tyle było mi potrzebne – uścisk od
przyjaciela, który tak dobrze mnie rozumiał. Cóż, moja mama i Stanley naprawdę
bardzo się starali. Robili co w ich mocy, za co byłam wdzięczna, bo
kilkakrotnie zapobiegli tragedii. Jednak ich bliskość nie była w żadnym stopniu
tak… odpowiednia.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Staliśmy tak przez chwilę, on
wciąż zapraszał mnie do siebie, a ja tylko mu się przyglądałam, jak jakaś
idiotka. Chyba wyczuł moje wahanie, bo trochę (tylko troszeczkę, jednak dla
mnie dość zauważalnie) posmutniał i już pomału opuszczał ramiona, kiedy
wreszcie ruszyłam w jego stronę, niemal rzucając się do uścisku. Objęłam go w
pasie, mocno przywierając do jego piersi. Zawsze podobało mi się to, jaki był
wysoki - mógł swobodnie oprzeć brodę o czubek mojej głowy. Jedną dłoń wplótł w
moje włosy, delikatnie mnie przy tym łaskocząc. Drugą objął mnie w talii i
przyciągnął jeszcze bliżej siebie. Nie minęła chwila, kiedy moje policzki i
bluzka Luka zrobiły się mokre. Widocznie wbrew moim oczekiwaniom, wcale nie
wypłakałam wszystkiego. Wciąż miałam w zanadrzu cały potok łez, który teraz
spokojnie znaczył biały materiał na czarno. Po raz kolejny kupiłam zwykły
szajs, zamiast tuszu wodoodpornego.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Czemu… - chlipnęłam głośno w
jego koszulę, mocno się przy tym czerwieniąc. Pewnie wyglądałam ohydnie, a do
tego brzmiałam jak członek zespołu metalowego. Dobrze, że mnie w tej chwili nie
widział. Odchrząknęłam tylko, i dodałam nieco ciszej: - O nic nie pytasz.
Zawsze zadawałeś mnóstwo pytań.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wszystko wiem – odpowiedział.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Skąd?</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Od Louisa – wyznał z niemałym
wahaniem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Louis to straszna papla –
jęknęłam. – Cieszę się, że na ciebie wpadłam.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Ja też. Chociaż, gdyby moja
koszulka mogła mówić, pewnie byłaby wściekła. – Zaśmiał się, a ja mu
zawtórowałam, jakbym przed chwilą wcale całkowicie się przed nim nie rozkleiła.
Oto jak cudownie działała na mnie jego obecność. Wręcz uzdrawiająco. Pomimo
upływu czasu i tego, ile się wokół nas zmieniło, nasze relacje pozostały bez
zmian, co bardzo mnie cieszyło.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Przepraszam.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie przepraszaj, przecież tak
naprawdę nie mówi, więc nie wiemy, co myśli – wyjaśnił całkiem poważnym tonem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie za to… - parsknęłam
śmiechem, trochę się rozluźniając. Nie miałam jednak odwagi spojrzeć mu w oczy,
więc w duchu dziękowałam Bogu, że Luke wciąż nie wypuścił mnie z uścisku i
modliłam się, by jeszcze długo tego nie robił. – Za… całą resztę. Wszystko,
oprócz koszulki - dodałam buntowniczo. Nie mogłam się powstrzymać, by również
zrewanżować się jakimś gorszym dowcipem. Udało się. - Pewnie teraz masz na
pieńku z Niallem, a będziecie razem w trasie. Będzie wam ciężko. No i… za to,
że nie możemy być razem. Za to też przepraszam, bo… chyba narobiłam ci nadziei.
Niepotrzebnie, bo przecież… no wiesz – plątałam się w wyjaśnieniach.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Zdecydowanym ruchem mnie od
siebie odsunął. Przez chwilę myślałam, że chce mnie od siebie całkowicie
odepchnąć, więc mimowolnie skuliłam ramiona, gotowa zamknąć się w sobie.
Dopiero po chwili zrozumiałam, że zrobił to, by móc spojrzeć mi w oczy. Wciąż
trzymał ręce na moich plecach, uspokajająco mnie po nich gładząc. Próbowałam
uciec od niego wzrokiem, jednak szybko go odszukał, tym razem kompletnie
hipnotyzując mnie spojrzeniem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nigdy więcej nie przepraszaj
mnie za to, że dzięki tobie mam nadzieję. Wciąż ją mam i nie odpuszczę. Mówię
to, bo chcę być wobec ciebie fair – powiedział spokojnie, dokładnie wymawiając
każde słowo, żebym czasem nic nie przekręciła.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Luke… - zaczęłam błagalnie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Czekaj. Widzisz, ani razu nie
dałaś mi jasno do zrozumienia, że mam się odczepić. Dlatego tego nie zrobię. Bo
wiem, że też ci na mnie zależy, tylko tak wiele dzieje się wokół ciebie, że nie
potrafisz się teraz odnaleźć. Poczekam. Ułożysz sobie wszystko, a ja z chęcią
ci w tym pomogę. A później… później coś wymyślimy – kontynuował, jakbym wcale
nic nie mówiła.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Nie miałam siły na sprzeczki.
Rzeczywiście, tyle ostatnio działo się dookoła mnie, że nawet nie do końca
rozumiałam, co miał na myśli, mówiąc „coś wymyślimy”. Po prostu pokiwałam
głową, na znak, że się zgadzam, z marszu zapominając, o czym mówił. Ważne, że
był obok. Był przy mnie, mocno trzymał w ramionach i pocieszał.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Na Luka przynajmniej mogłam
liczyć. Zawsze, w każdej sytuacji.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Będzie dobrze. Poradzisz sobie
bez niego - powiedział.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Milczałam. Nie chciałam
podejmować teraz tego tematu. Nie chciałam wbijać mu noża w plecy, mówiąc, że
wciąż mam nadzieję, że wszystko między mną a Niallem się ułoży i jeszcze
do siebie wrócimy. Wiedziałam, że to nie w porządku wciąż dawać mu nadzieję,
ale rozumiałam również, jak ważne było dla niego, żeby jej nie stracić. Nie
miałam pomysłu, jak zacząć w ogóle ten temat. Milczenie wydawało się idealnym
rozwiązaniem. Przynajmniej chwilowo.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Zresztą, teraz musisz skupić
się na sobie. Zdaje się, że macie jakiś konkurs do wygrania - dodał po chwili
namysłu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Moje ciało zesztywniało.
Naturalna reakcja, która pojawiała się na myśl weekendowych finałów i kolejnym
spotkaniu z panną <em>Wiem Wszystko Najlepiej</em>. Od ostatniej
sprzeczki z Ines, na sam dźwięk jej imienia zbierał się we mnie gniew. Zazdrość
i cynizm potrafiłam wybaczyć każdemu, ale szpiegowanie i sabotaż już
niekoniecznie. Po jakie licho wtrącała się między mnie a Horana? Naprawdę nie
rozumiałam, jaki mogła mieć w tym interes, skoro skutkiem mogła być nawet moja
absencja na tak ważnym dla niej wydarzeniu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nawet nie mam już ochoty tam
jechać. Wolałabym od razu wybrać się do Paryża - burknęłam.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Hej, nawet tak nie mów! Masz
wygraną na wyciągnięcie ręki, wystarczy po nią sięgnąć, a nie się poddawać!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Tak, tak... - machnęłam ręką,
nieco się od niego odsuwając. Zaczął mówić jak moja mama, co zdecydowanie nie
było pomocne. I ani trochę pociągające.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Wybierasz się do Paryża? -
zapytał z opóźnieniem, jakby te słowa dopiero do niego dotarły.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Pokiwałam głową.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Z rodzicami. Oni na tydzień, a
ja... nie wiem, możliwe, że na całe wakacje - odpowiedziałam spokojnie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Luke nie potrafił ukryć
zdziwienia. Choć jak zwykle zdecydowanie przesadzał z tymi jego teatralnymi
reakcjami. Wyglądał całkiem zabawnie, stojąc z szeroko otwartą buzią, świdrując
mnie wzrokiem. No cóż, lubił dramatyzować. Chociaż, możliwe, że naprawdę
wierzył w to, że będę gdzieś niedaleko podczas ich trasy z chłopakami, co
trochę mnie dziwiło. To, że zrezygnowałam, wydawało mi się oczywistym krokiem.
I odpowiednim.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Nie bój się, nie wyjeżdżam na
zawsze. - Zaśmiałam się. Wyciągnęłam rękę i delikatnie pomogłam mu zamknąć
buzię, żeby czasem nie najadł się owadów.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Mam nadzieję, że nie. -
Uśmiechnął się. Albo tak dobrze grał, albo mój wyjazd naprawdę wcale nie zrobił
na nim większego wrażenia. Oprócz lekkiego zdziwienia, nie dał po sobie poznać
żadnych innych emocji, co trochę ugodziło w moją dumę. Myślałam, że będzie mu
trochę bardziej smutno. Nie, żebym chciała, żeby za mną tęsknił...</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Odchrząknęłam, odwracając wzrok.
Musiał wyczuć kolejną zmianę w moim nastroju, bo sięgnął po moją dłoń i zaczął
prowadzić mnie w tylko sobie znanym kierunku.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- To kiedy wyjeżdżasz? -
dopytywał.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- Lecę prosto z USA.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
- W takim razie jeszcze przed
weekendem mamy do załatwienia bardzo ważną sprawę - rzucił z powagą. Kiedy
dostrzegł moje niepewne spojrzenie, którym niemal błagałam go o więcej
szczegółów, odpowiedział: - Impreza, oczywiście! Myślisz, że cię puszczę bez
odpowiedniego pożegnania? Muszę spędzić z tobą trochę czasu!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
Przewróciłam oczami, dając mu do
zrozumienia, że nie mam zbyt wielkiej ochoty na zabawę, jako że dopiero co
pozbierałam się po dotkliwej burzy emocjonalnej. Teraz jedynym, czego
potrzebowałam, był spokój. Za dobrze jednak znałam Luka, żeby wiedzieć, że
nijak nie uda mi się wyperswadować tego pomysłu. Poddałam się więc, próbując od
razu przestawić się na pozytywne myślenie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i>Będzie dobrze,</i> powtarzałam te słowa niczym mantrę, gotowa uwierzyć,
że w końcu staną się prawdą. <i>Od dzisiaj będzie
dobrze.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<i><br /></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
<i>~*~</i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="text-indent: 50px;">
</div>
<div style="text-align: center;">
<img alt="Untitled" class="aligncenter" src="http://data2.whicdn.com/images/122112992/large.gif" height="224" width="400" />
</div>
<h6 style="text-align: center;">
gif credit to owner</h6>
Martishttp://www.blogger.com/profile/00031033110772366437noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4970153523569852057.post-80947923802731060092014-07-06T14:57:00.000+02:002014-07-06T14:57:05.960+02:00Cześć skarby!Jak już pisałam w krótkiej informacji, nadchodzą ogromne, ale bardzo pozytywne zmiany!<br />
Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to dzisiaj lub jutro będziecie mogły przeczytać Epilog i kolejną księgę na mojej nowej, własnej stronie! Teraz całkowicie skupię się na cyklu Niewolników Uczuć :)<br />
Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną <3<br />
Więcej informacji wkrótce.<br />
Pozdrawiam Was serdecznie i widzimy się niedługo!Martishttp://www.blogger.com/profile/00031033110772366437noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-4970153523569852057.post-45650100620090896672014-06-10T16:48:00.003+02:002015-05-31T19:55:28.744+02:00Rozdział XXI: Karmelowa kawa<div style="text-align: center;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=JV2l4wHOB2w" style="font-family: 'Edwardian Script ITC'; font-size: 27px; line-height: 31px;" target="_blank">Muzyka</a></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">P.O.V. Anya</span></div>
<div style="text-indent: 50px;">
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: 'Blackadder ITC'; font-size: 24pt; line-height: 115%;">P</span><span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">o raz tysięczny wygładzałam dłońmi
złożoną koszulkę, którą już dawno powinnam odłożyć do walizki. Moje myśli
błądziły wokół różnych nieprzyjemnych tematów, skutecznie odrywając mnie od
rzeczywistości. Sprawiały, że czynności, które zazwyczaj zajmowały mi kilka
sekund, teraz ciągnęły się w nieskończoność. Nie zdziwiłoby mnie, gdybym
przez przypadek nie wzięła ze sobą żadnych dżinsów, tak bardzo byłam
rozproszona wydarzeniami z ostatnich dni. Zamiast zastanawiać się ile par
spodni spakować, myślałam o tym, czy istnieje jakikolwiek sposób na pocieszenie
Harry’ego po stracie Joycelyn.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Nie mogłam powiedzieć, że nienawidziłam
Joy, bo tak naprawdę, to wcale jej nie znałam. Pojawiła się kiedyś w moim domu, przeprowadziłyśmy niezbyt
przyjemną rozmowę i… to tyle. Kilka nic nie znaczących zdań o tym, gdzie
znajdował się wtedy Harry. I ot cała moja wiedza o Redau sprowadzała się do jej
prześladowania kędzierzawego i dziwnych zmian emocjonalnych – raz nienawiść,
raz miłość.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Owszem, przeszkadzała mi przyjaźń Joy z
Riven. Byłam zaborcza, odkąd pamiętam, dlatego sam fakt, że ktoś próbował zająć
czas Coldaw, który niegdyś był przeznaczony dla mnie, ogromnie mnie denerwował.
Co prawda, nigdy wprost nie powiedziałam o tym Riven. Nie chciałam, żeby się
dowiedziała, bo to mogłoby zmienić jej spojrzenie na moją osobę. Milczałam za
każdym razem, gdy zaczynał się temat Joycelyn i właściwie tylko po tym Coldaw
mogła poznać, jak bardzo była dziewczyna Harry’ego mi przeszkadza.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Co ci zrobiła ta biedna koszulka, że
tak się na niej wyżywasz? – zapytał Niall, stojąc w progu mojego pokoju.
Ciekawe jak długo mi się przyglądał, kiedy w milczeniu wpatrywałam się w
podłogę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Wyżywam…? – powtórzyłam półprzytomnie, spoglądając
na ubranie w moich dłoniach. Zaprzestałam wygładzania go do perfekcji, teraz
dla odmiany mięłam je, mocno ściskając.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Szybko wrzuciłam koszulkę do walizki,
jakby materiał nagle zaczął mnie parzyć. Oparłam się plecami o szafę, kiedy
zasłoniłam twarz dłońmi. Przetarłam delikatnie oczy, uważając, żeby przez
przypadek nie rozmazać makijażu po całych policzkach. Potrzebowałam kawy. Dużo,
dużo kawy, żeby wreszcie trochę się rozbudzić. Byłam tak zmęczona, że gdybym
przyłożyła głowę do poduszki, to zapewne obudziłabym się nazajutrz rano, co
było dość dziwne, bo bezproblemowo przespałam całą poprzednią noc wraz z
bonusowymi godzinami. Czy to przez brzydką pogodę za oknem, czy może kiepski
humor sam w sobie?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Co jest? Nie chcesz jechać? –
zapytał. Podszedł do mnie, po drodze omijając rozwaloną na podłodze walizkę, w
której od rana znalazło się zaledwie kilka rzeczy. Nialler spakował swoją
znacznie szybciej. Pewnie dlatego, że miał w tym wprawę. Z chłopakami co chwilę
jeździli z miejsca do miejsce i raczej nie mieli tylu godzin na wyszykowanie
się, co ja teraz.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Chcę, naprawdę bardzo, bardzo chcę, ale… nie
wydaje ci się, że powinniśmy być teraz przy Harrym? Źle się czuję z tym, że on
będzie tutaj sam, kiedy my będziemy bawić się w Mullingar – powiedziałam,
opierając głowę o drewniane drzwi szafy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Po pierwsze, to nie będzie sam, bo
Louis nigdzie nie wyjeżdża. Liam odwiedza rodzinę dopiero za kilka dni, więc
również będzie przy nim przez pierwsze dni. A po drugie, to znam go bardzo
dobrze i wiem, że i tak wolałby posiedzieć w samotności. Musi wszystko przemyśleć,
dostosować się do nowej sytuacji, a nasze ciągłe pytania o jego samopoczucie i
marudzenie mu nad głową wcale nie pomogą. Wiem, jak bardzo chciałabyś
mu teraz pomóc, ale naprawdę nie dasz rady – zapewnił mnie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Wszystko, co powiedział, wydawało się
słuszne. Rzeczywiście, jak mogłam pomóc Harry’emu, skoro nawet do końca nie
rozumiałam jego sytuacji, bo sama nigdy w podobnej się nie znalazłam? Mogłam mu
w kółko powtarzać, że wszystko będzie dobrze, ale chyba narobiłabym tym więcej
szkody, niż pożytku, bo zaczęłabym go jeszcze bardziej denerwować. W dodatku
Niall miał rację – chłopcy wylatywali do swoich rodzinnych miast, czego Louis
nie musiał robić. Nasi rodzice mieszkali po drugiej stronie Londynu, więc mógł
się z nimi zobaczyć i wrócić, żeby towarzyszyć Harry’emu, jeżeli miał taką
ochotę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Pokiwałam głową, przyznając mu rację.
Uśmiechnął się na krótko, bardzo delikatnie i ledwo zauważalnie. Za to przytulił
mnie mocno i pewnie, dodając mi otuchy. Położyłam głowę na jego ramieniu, a
ręce splotłam wokół jego pasa, odwzajemniając uścisk.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Obawiam się tylko, że takie
postępowanie nie zadziała na Riven – szepnęłam, wtulając się w niego jeszcze
mocniej. – Nie znały się długo, ale bardzo się zżyły przez ten czas. Coldaw
bardzo to przeżywa – dodałam.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Mówiłaś, że jest z nią Stanley –
odpowiedział, głaszcząc mnie po włosach.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Bo jest. Też powinnam być, ale Stan
zabronił mi przychodzić. Napisał mi wiadomość, że będzie lepiej, jeżeli na
razie zostawię ją samą. Przez to, że jasno wyrażałam swoją niechęć do Joy,
teraz Riven nie chce ze mną rozmawiać – przyznałam drżącym głosem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Kiedy powiedziałam to na głos, coś
ukuło mnie w serce. Do tej pory starałam się bagatelizować całą sprawę, ale
wyznając to Niallowi, wyznałam sobie, że jest inaczej. Mogłam mieć tylko
nadzieję, że wszystko z czasem się unormuje.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Widzisz? Riven wcale nie różni się
bardzo od Harry’ego, też potrzebuje czasu – pocieszył mnie. – Prędzej czy
później wszystko wróci do normy, obiecuję.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";"><br /></span></div>
<br />
<div style="text-align: center; text-indent: 0px;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=fHtaeQoWZWY" style="font-family: 'Edwardian Script ITC'; font-size: 27px; line-height: 31px;" target="_blank">Muzyka</a></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Blackadder ITC"; font-size: 24.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">N</span><span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">ie
żartuję. Jeżeli teraz olejesz próby, to wylatujesz z zespołu! – krzyknęła Ines,
tupiąc przy tym nogą. Jej głos był szorstki, mówiła stanowczo i zdecydowanie
poważnie. Mogłam to również wywnioskować po jej minie – zmarszczone brwi,
zaciśnięte usta i wzrok, który w bajkowym świecie pewnie mógłby zabijać.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Westchnęła, opadając z powrotem na
barowe krzesło. Nasza kłótnia zaczęła się dużo wcześniej, kiedy oznajmiłam jej,
że wyjeżdżam na weekend. Emocje wzięły górę, obydwie nieco się uniosłyśmy, a
spokojne nawoływania dziewczyn o przerwanie sprzeczki nie skutkowały. Nic
dziwnego, skoro w nas obydwu skumulowało się aż tyle gniewu, z różnych
przyczyn.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Ines, opanuj się – warknęła Caroline,
kładąc dłoń na ramię przyjaciółki, którą Charpentier od razu strzepnęła.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Nie bądź głupia, nie możesz jej
wyrzucić, inaczej nie będziemy mogły zagrać w USA – odezwała się wreszcie
Venia. Od początku spotkania siedziała cicho jak myszka, tylko łypiąc groźnie
to na mnie, to na Ines.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Ciche warknięcie Ines zakończyło naszą
kłótnię. Teraz nie miałyśmy już nic do powiedzenia, wszystko, co nas gryzło,
zostało już wykrzyczane. Dowiedziałam się, że drażnię Ines, że jest zazdrosna,
bo przyjęli nas do następnego etapu konkursu dzięki mnie, a nie dzięki niej.
Twierdziła, że dostaję wszystko podane jak na tacy i na nic sama nie potrafię
zapracować. Już po tych słowach miałam ochotę wrzasnąć, że odchodzę, gdyby nie
to, że zależy mi na szczęściu Veni i Caroline. Dziewczyny od dawna pracowały na
taką chwilę, a druga okazja może szybko nie nadejść, dlatego musiałam schować
dumę do kieszeni i przełknąć to, co usłyszałam.<o:p></o:p></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Dobra. Rób co chcesz. Nie będzie cię
na próbach? W porządku, nie obchodzi mnie to, nie jesteś moją przyjaciółką, dlatego nawet nie wchodzę w szczegóły, ale jako założycielka tego zespołu powiem ci, że powinnaś uważać, żeby nie podwinęła ci się noga, bo za drugim razem nie będę słuchać mamrotania tamtych dwóch – burknęła Ines, wstając z
miejsca. <o:p></o:p></span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Swoją obojętnością zdziwiła i zarazem
zraniła mnie jeszcze bardziej, niż bym się spodziewała. Kiedy ktoś cię
nienawidzi, przynajmniej okazuje wobec ciebie jakiekolwiek uczucia. Ale kiedy
zaczyna być wobec ciebie obojętny, to na ogół oznacza, że przestałeś się dla
niego liczyć. Cóż, nie znałam Ines długo, ale zdążyłam się przyzwyczaić do jej
obecności. W pewnym sensie, była mi bliska, choć rozmawiałyśmy tylko na
próbach, zazwyczaj o muzyce. Może właśnie dlatego, że dzieliłyśmy razem pasję
tak dobrze się rozumiałyśmy?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Przejdzie jej, nie martw się za
bardzo, Any – pocieszyła mnie Venia, przysuwając swoje krzesełko bliżej mojego.
Przykryła mój nadgarstek swoją dłonią, bardzo delikatnie, jakby się bała, że
odtrącę ją, tak samo jak Ines odtrąciła Caroline.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Wydaje mi się, że to dopiero początek
naszej… wojny – burknęłam, podążając wzrokiem za drobną sylwetką rudowłosej.
Wciąż była roztrzęsiona, co było widać po jej ruchach. Zgubiła typową dla niej
grację i płynność, wszystkie czynności wykonywała szybko i energicznie, jakby
wyładowywała na przedmiotach swoją złość. Może powinnam zrobić coś podobnego,
bo od ostatnich wydarzeń poziom towarzyszącego mi stresu skoczył ze
standardowego na maksymalny.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Znam Ines od zawsze i wiem, że nie
jest w stanie długo się na kogoś gniewać. Uwierz mi, przejdzie jej, tylko
potrzebuje trochę czasu, tak samo jak ty – upewniła mnie czarnowłosa.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Spojrzałam na Caroline, która siedziała
cicho po drugiej stronie stołu. Kiedy Venia szukała u niej wsparcia, odwróciła
wzrok bez słowa. Najwidoczniej miała inne zdanie od Veni, co tylko wywołało u
mnie więcej niepewności i zdenerwowania. Caroline zdawała się zawsze lepiej
rozumieć Ines, więc pomimo tego, że naprawdę chciałam wierzyć Veni, wolałam
oprzeć się o niewypowiedzianą opinię Caroline i przyszykować się na kolejne
nieprzyjemne sytuacje z Charpentier.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- W jednej sprawie zgadzam się z Ines.
Naprawdę chcesz teraz wyjechać? Potrzebujemy cię, inaczej zawalimy finał –
odezwała się Caroline. Jej głos był szorstki. Wciąż uciekała ode mnie wzrokiem,
jakbym mogła wyrządzić jej krzywdę, tylko na nią patrząc.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Przecież wszystko mamy już
przygotowane. Po co wałkować w kółko to samo, skoro jesteśmy już w tym
perfekcyjne? W dodatku wyjeżdżamy dwa dni przed finałem, tam też będę mogła się
przygotowywać, więc w razie czego wszystko nadrobię – wyjaśniłam, z uporem się
w nią wpatrując.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Wzruszyła ramionami w odpowiedzi, jakby
wciąż niepewna moich racji. Nie mogłam jej o to winić, rzeczywiście więcej prób
nie mogło nam zaszkodzić. Nie przyznałam tego tylko z jednego powodu – naprawdę
chciałam się wyrwać z Londynu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Daj spokój, Caroline, dobrze wiesz,
że Any ma rację. Jesteśmy już gotowe, nic więcej nie wymyślimy. Nam również
przydałaby się przerwa – przyznała ze śmiechem. Nie udało jej się rozładować
napiętej atmosfery, ale żeby nie było jej przykro, uśmiechnęłam się delikatnie
w jej kierunku.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=u-qYMl9T9wQ" style="font-family: 'Edwardian Script ITC'; font-size: 27px; line-height: 31px; text-indent: 0px;" target="_blank">Muzyka</a></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: 'Blackadder ITC'; font-size: 32px; line-height: 36.79999923706055px;">G</span><span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">łośne śmiechy i rozmowy dochodzące zza
zamkniętych drzwi lokalu zwróciły moją uwagę. Z zaciekawieniem patrzyłam, jak
ktoś mocuje się z klamką, by później wparować do środka z najszerszym
uśmiechem, jaki do tej pory widziałam. Luke nie czekał na resztę chłopaków.
Kiedy mnie dostrzegł, ruszył zamaszystym krokiem w moją stronę. Podniosłam się
z miejsca, by go przywitać – podać rękę, ewentualnie uścisnąć po przyjacielsku.
Na pewno nie chciałam zrobić tego, co od razu uczynił Hemmings. Nie tylko mocno
mnie do siebie przygarnął, ale bez najmniejszego zawahania ucałował mnie w
policzek. Z dnia na dzień zachowywał się coraz bardziej pewnie, raz za razem
przekraczał granicę. Zaczynało mnie to martwić, bo sama nie wiedziałam, do czego jeszcze był zdolny.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Szybko wyswobodziłam się z jego
uścisku, by rzucić mu nieprzyjemne spojrzenie. Skąd u niego brała się ta
pewność, że na wszystko może sobie pozwolić? Uśmiechnął się niewinnie i jak
gdyby nigdy nic się nie wydarzyło, wrócił do rozmowy z kumplami. Czułam na
sobie zdziwione spojrzenie dziewczyn, jednak zignorowałam je i od razu udałam
się w kierunki Ines, pod pretekstem pomocy z podłączeniem sprzętu. Tak naprawdę
chciałam uciec jak najdalej od Luka. Pomału zaczął mnie przytłaczać swoją obecnością.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Ines zerknęła na mnie z ukosa,
podpinając wszystkie potrzebne przewody do wzmacniacza. Odpowiedziałam jej
pytającym spojrzeniem. Wzruszyła tylko ramionami.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Zerwałaś z Horanem? – rzuciła
mimochodem, nie odrywając więcej wzroku od kabelków, które jak zwykle musiały skręcić się w jeden ogromny kłębek przewodów. Złośliwość rzeczy martwych niemal
dorównywała złośliwości Charpentier.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Skąd taki pomysł? – zapytałam,
nasączając swoją wypowiedź fałszywym zdziwieniem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Spędzasz tyle czasu z Lukiem… tak
dobrze się dogadujecie, że myślałam…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Źle myślałaś – warknęłam, nim zdążyła
skończyć zdanie. – Zresztą, to i tak nie twój interes. Określiłaś się jasno,
nie jesteśmy przyjaciółkami, więc nie wypytuj mnie o sprawy prywatne, jasne? Od
tej pory rozmawiajmy tylko o zespole – dodałam, mierząc ją wzrokiem. Przez
chwilę wydawało mi się, że w jej oczach dostrzegłam żal, jednak zniknął równie
szybko, co się pojawił, więc z łatwością zignorowałam ukłucie w sercu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Masz rację, to nie moja sprawa, ale
Horana na pewno – powiedziała ze szczerym uśmiechem, który przeraził mnie
bardziej, niż nie jedna kłótnia na próbach. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Co masz na myśli? – zapytałam,
ściszając głos. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Nic. Po prostu uważam, że jesteś
nieszczera. A ktoś taki jak Niall zdecydowanie zasługuje na odrobinę
szczerości, nie sądzisz? - zapytała słodkim do bólu głosem.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Na prawdę nie wiem, o czym mówisz - skłamałam, patrząc na nią z ukosa. Byłam ciekawa, ile wiedziała, ile się domyśliła, a ile sobie dopowiedziała.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Oj, proszę cię. Nie jesteś zbyt subtelna. A... przynajmniej <i>Lukey </i>nie jest. - Zaśmiała się.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Jeżeli masz zamiar puścić kilka plotek, to chociaż się postaraj, żeby wyglądały na prawdziwe - rzuciłam sarkastycznie, kiedy próbowała się prześlizgnąć obok mnie.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";"> – Tyle że... nie muszę nic zmyślać. Dam ci małą radę: na twoim miejscu uważałabym gdzie i kiedy okazuję
uczucia drugiemu chłoptasiowi, inaczej wszystko bardzo szybko dojdzie do pierwszego. - <o:p></o:p></span><span style="font-family: Georgia, serif;">Uśmiechnęła się jeszcze szerzej, pewna swego. Trąciła mnie barkiem, niby to przez przypadek, kiedy przechodziła obok, rzucając mi szydercze spojrzenie.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Stałam sparaliżowana, wpatrując się w przejściówkę,
którą akurat miałam w ręce. Schyliłam się, by ją podłączyć, jednak dostrzegłam,
że Ines już wszystkim się zajęła. Przejściówka nigdzie nie pasowała. <i>Została sama.</i><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";"><i><br /></i></span></div>
<br />
<div style="text-align: center; text-indent: 0px;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=SMmQ7Uk5khw#t=31" style="font-family: 'Edwardian Script ITC'; font-size: 27px; line-height: 31px;" target="_blank">Muzyka</a></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: 'Blackadder ITC'; font-size: 32px; line-height: 36.79999923706055px;">M</span><span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">amo? Co tu robisz? Myślałam, że
wyjechaliście już do Meksyku. – Zdziwiona wpatrywałam się w rodzicielkę, która
gładziła ręką materiał narzuty na łóżku, na którym siedziała. Przywitała mnie
delikatnym uśmiechem, prychając pod nosem. </span><span style="font-family: Georgia, serif;">Ciemne, długie włosy spięła w koński
ogon, który spływał jej po chudym ramieniu. W ostatnim czasie musiała zrzucić
kilka kilogramów, bo ubrania, w których kiedyś wyglądała idealnie, teraz
wisiały na niej, jak na szkielecie. Na szczęście jej charakterystyczne policzki
wciąż były pełne i delikatnie, zdrowo zaróżowione.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Hotel, w którym mieliśmy nocować zamknięto
z jakichś sanitarnych powodów. Ojciec jest wściekły, nie mogłam z nim
wytrzymać, więc pomyślałam, że może… tobie w czymś pomogę? – zapytała ze
szczerą nadzieją. Nie miałam serca jej odmówić. I choć wszystko było już
gotowe, postanowiłam znaleźć dla niej jakieś zajęcie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Może sprawdzimy czy wzięłam wszystko,
co potrzebne? A później możemy iść na karmelową, mrożoną kawę, taką jak lubisz –
odpowiedziałam. Przytaknęła, a jej uśmiech zrobił się jeszcze szerszy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Jak wam idą próby? – zapytała,
przerywając niewygodną ciszę. Cieszyło mnie, że narzuciła temat. Sama nie
bardzo wiedziałam, o czym rozmawiać.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Całkiem dobrze. Ines omal nie wyszła
z siebie, kiedy dowiedziała się, że nie będzie mnie na ostatnich spotkaniach
przed konkursem, ale… i tak stanęło na moim.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Uparta, jak zawsze. – Zaśmiała się
głośno, na co tylko przewróciłam oczami.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Po kimś to mam – odbiłam piłeczkę,
czym rozbawiłam ją jeszcze bardziej. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Zastanawialiśmy się z tatą... jak
wrócisz z Ameryki, może chciałabyś jechać z nami do ciotki do Francji?
Zaprosiła nas na drugą połowę lipca – wyjaśniła, poprawiając poukładane już
T-shirty i składając je po swojemu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Pomyślę nad tym. Wiesz, chłopcy dali
mi już propozycję pracy… w pewnym sensie. – Zaśmiałam się, bo sama nie miałam
bladego pojęcia, co miałabym robić. – Chyba tak naprawdę chodziło im o to,
żebym podróżowała z nimi podczas trasy. Cóż, miałam nadzieję, że uda mi się
znaleźć jakąś pracę dorywczą tutaj, w Londynie, ale skoro już zaproponowali –
dodałam.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Mama pokiwała głową ze zrozumieniem.
Chyba nie byłaby zdziwiona, gdybym wybrała możliwość podróżowania z przyjaciółmi,
zamiast rodzinnego wyjazdu do Paryża, do ciotki, którą widziałam zaledwie dwa
razy w życiu. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Zdecydowałaś już, co zamierzasz robić po wakacjach? Obiecaliśmy ci, że nie
będziemy cię poganiać z decyzją, ale… trochę się niecierpliwimy, jeżeli mam być
szczera. Wybrałaś chociaż jakiś kierunek studiów? – rzuciła prawie na jednym
wydechu, jakby bała się w ogóle zacząć tego tematu. A przecież nigdy nie
mówiłam, że nie chcę o tym rozmawiać. Prosiłam tylko o trochę swobody i czasu
na przemyślenie wszystkich możliwości.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Sama nie wiem. Tak naprawdę, to mam
ogromną nadzieję, że powiedzie nam się w Los Angeles i dostaniemy ten kontrakt.
Wolałabym zająć się muzyką, niż iść na studia, mamo. – Jak tylko powiedziałam
to na głos, skuliłam się w sobie, czekając na wybuch gniewu z jej strony.
Zawsze wydawało mi się, że będzie naciskać, bym ukończyła jakiś kierunek, skoro
mamy już jednego muzyka w rodzinie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Skoro to ci odpowiada. Poczekamy,
zobaczymy. Oczywiście życzę ci jak najlepiej, chciałabym, żebyś wygrała, ale
wiesz… jest możliwość, że wam się nie uda. Co wtedy? – zapytała, zachowując
spokój, czym kompletnie zbiła mnie z tropu. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Wtedy… - zastanowiłam się chwilę, jednak
żadna konkretna odpowiedź nie przyszła mi na myśl. – Wtedy zobaczymy. –
Westchnęłam.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Spakowałaś poplamioną koszulkę –
powiedziała z taką powagą, jakby właśnie znalazła butelkę wódki i trzy paczki
papierosów. Zaśmiałam się, by rozładować atmosferę, jednak ona z uporem wpatrywała się w plamę, nawet się nie uśmiechając.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- To nic, mamo. Po prostu ją odłóż… jak
będę robić pranie, to dorzucę i…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Donośny krzyk z parteru przerwał moją
myśl. Dźwięk mojego imienia, wykrzykiwanego w gniewie przez Nialla, rozniósł się
po mieszkaniu. Zerknęłam na mamę, która ze zdziwieniem lustrowała mnie wzrokiem.
Wzruszyłam ramionami, podnosząc się z podłogi. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Za chwilę wrócę, pewnie znów czegoś
zapomniał… - burknęłam, otrzepując krótkie, dżinsowe spodenki z niewidzialnego
kurzu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div style="text-align: center; text-indent: 0px;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=MwpMEbgC7DA" style="font-family: 'Edwardian Script ITC'; font-size: 27px; line-height: 31px;" target="_blank">Muzyka</a></div>
<div style="text-align: center; text-indent: 0px;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: 'Blackadder ITC'; font-size: 32px; line-height: 36.79999923706055px;">P</span><span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">owoli, krok za krokiem, szłam po
schodach. Bałam się konfrontacji. Horan nie brzmiał na szczęśliwego, kiedy mnie
wołał, a po dzisiejszej, bardzo dziwnej rozmowie z Ines, mogłam się spodziewać
wszystkiego. W salonie nikogo nie było, skierowałam się więc do kuchni.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Opierał się o kuchenny blat. W jednej
ręce ściskał swój telefon, drugą zaciskał na drewnianej płycie blatu.
Zadziwiające było to, że oprócz pozycji, jaką przyjął i tak odmiennego,
spokojnego zachowania, nic więcej nie wskazywało na to, że jest wściekły.
Zachował kamienną twarz. Kiedy weszłam do kuchni, przeniósł tylko swój
zawiedziony wzrok z komórki, na moją twarz. I czekał. Nie odezwał się słowem,
jakbym to ja miała mu wytłumaczyć, co się dzieje, a nie na odwrót.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Co jest…? – zapytałam niepewnie,
podchodząc bliżej, jednak zachowując dystans między nami. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Prychnął, kręcąc głową.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Co jest?! To ty mi powiedz co się, do
cholery jasnej, z tobą dzieje! – warknął, rzucając swój telefon na kuchenny
stół, niedaleko mnie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Moja mama jest na górze, proszę, nie
rób scen… - szepnęłam przerażona jego zachowaniem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Wiem! – wrzasnął. Dopiero po chwili
opanował głos i dodał, już nieco ciszej: - Wiem, widziałem samochód na
podjeździe.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- No tak… ja go nie zauważyłam. –
Zaśmiałam się cicho, mechanicznie, próbując rozładować napięcie. Oczywiście nie
pomogło, jednak warto było spróbować.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Ostatnio dużo rzeczy ci umyka –
odpowiedział sarkastycznie. Wskazał ręką na telefon. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Niepewnie wzięłam go do ręki, jakby
miał się za chwilę rozlecieć. Cóż, po tym, jak delikatnie odłożył go tam Horan,
to wszystkiego mogłam się spodziewać. Odblokowałam urządzenie, nie spuszczając
wzroku z blondyna. Dopiero wtedy zerknęłam na wyświetlacza, by dostać zawału
serca. Szkoda, że nie dosłownie, przynajmniej uniknęłabym nieprzyjemności,
które dopiero miały nadejść.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Wpatrywałam się w zdjęcie moje i Luka,
które zostało zrobione dzisiaj na próbie. Ja delikatnie się uśmiecham, kiedy
Luke mocno mnie przytula, całując w policzek. Zdjęcie musiało zostać zrobione ze
sceny, patrząc na jego perspektywę, dlatego nie miałam żadnych wątpliwości, kto
wysłał je Niallowi. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Odchrząknęłam, wyciągając rękę, by
oddać mu telefon.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Nie wiem, o co ci chodzi. To nic nie…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Jest więcej. Nie krępuj się, obejrzyj
wszystkie. – Uśmiechnął się, bez cienia radości. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Starałam się nie panikować, jednak nie
mogłam opanować drżenia rąk. Nogi miałam jak z waty, czułam, że w każdej chwili
mogę stracić kontakt z podłożem, dlatego opadłam ciężko na krzesło, wpatrując
się w telefon. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Na dwóch kolejnych zdjęciach znów
trwamy w dziwnych pozycjach, przytuleni do siebie, z uśmiechami na twarzach.
Trzecie zostało zrobione w dniu, kiedy Luke oznajmił mi, że mój brak
odpowiedzi, jest dla niego nadzieją na usłyszenie pozytywnej wiadomości. Wtedy
również dał mi całusa w policzek, jednak na tym zdjęciu wygląda to, jakbyśmy
naprawdę wymieniali buziaki.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- To nie tak… on tylko… - zaczęłam
tłumaczenia, kiedy wpadł mi w słowo, przy okazji wytrącając telefon z mojej
ręki. Urządzenie poleciało na podłogę, roztrzaskując się w pół.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Pytałem cię wielokrotnie, czy jest
coś, co chciałabyś mi powiedzieć. Zaprzeczałaś, za każdym razem. A później co? Co chwilę dostaję wiadomości z informacjami, ze zdjęciami. Wiedziałem, że coś się
dzieje, ale wolałem wierzyć w twoje zapewnienia. Co się stało z obietnicą?!
Mieliśmy się nie okłamywać! - Powinnam była pozwolić mu na mnie wrzeszczeć,
rozładować negatywne emocje. Poprzez syczenie i warczenie tego, co wcześniej
chciał wykrzyczeć, jego słowa stawały się jeszcze bardziej nieprzyjemne i
bolesne.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Nic nie mówiłam, bo nie chciałam
sprawiać ci problemu, ani przykrości! Nie chciałam, żebyś się ode mnie
odwrócił, zresztą masz swoje problemy na głowie i… – jęknęłam, ocierając
pierwsze łzy, które niekontrolowanie spłynęły po policzkach. Zaczęłam się plątać we własnych zeznaniach, bo tak naprawdę sama nie wiedziałam, jak się wytłumaczyć.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Więc wolałaś kłamać w żywe oczy, żeby…
nie sprawiać przykrości?! Bo miałem swoje problemy? Boże, czy ty siebie
słyszysz? Myślisz, że kogo bym znienawidził, gdybyś mi powiedziała? Ciebie?! Teraz
jestem wściekły, bo mnie okłamujesz, nie dlatego, że Luke się do ciebie
przystawia… - burknął, wracając na swoje miejsce. Oparł się o blat,
przecierając twarz dłońmi. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Teraz przynajmniej wiesz, jak to jest
być po drugiej stronie – wyszlochałam, zaciskając wargi.<o:p></o:p></span><br />
<br /></div>
<div style="text-align: center; text-indent: 0px;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=BLR3xmRFzuI" style="font-family: 'Edwardian Script ITC'; font-size: 27px; line-height: 31px;" target="_blank">Muzyka</a><br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Ja przynajmniej ci powiedziałem!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- I to cię czyni lepszym?! – podniosłam
głos, wstając z krzesła. Teraz nie było mi przykro, teraz byłam wściekła, bo
znów wracał do tego samego tematu. Znów zasłaniał się tym samym argumentem: <i>ja
się przyznałem</i>. – Ja przynajmniej wcale go nie całowałam! A ty nie potrafiłeś
inaczej wyjaśnić sprawy, jak dodatkowo jeszcze samowolnie ją pocałować, co?!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Znowu musisz do tego wracać?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Sam zacząłeś temat! Wiecznie to samo!
Ten sam argument! Nie stać cię na nic lepszego? Do końca życia będziesz do tego
wracał, a później zrzucał wszystko na mnie? – szepnęłam, lustrując go wzrokiem.
– Nie mam już na to siły, wiesz? Mam dość tego, że ostatnio ciągle się kłócimy,
nie potrafimy dojść do kompromisu. Mam dość – dodałam, wycierając policzki.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Zmierzył mnie chłodnym, badawczym
spojrzeniem. On chyba również opadł z sił, bo tylko pokręcił głową, spuszczając
wzrok na podłogę. Milczeliśmy przez chwilę, nie bardzo wiedząc, jak się zachować.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Ja też mam dość – odpowiedział w
końcu, przerywając ciszę. Jego głos lekko drżał, jednak mówił pewnie, bez
zawahania. – Może potrzebujemy przerwy – dodał, wreszcie wracając do mnie
wzrokiem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Zaskoczył mnie. Przerwa to ostatnie,
czego się spodziewałam i ostatnie, czego chciałam, jednak nie śmiałam
zaprzeczyć. Może miał rację? Nie potrafiliśmy się dogadać. Każda ważniejsza
rozmowa kończyła się kłótnią. Obydwoje co chwilę popełnialiśmy całą masę
błędów, których potem nie potrafiliśmy naprawić. A problemy zamiast uciekać,
nawarstwiały się.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- W porządku – odpowiedziałam cicho.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Wyjadę do Mullingar już dzisiaj, walizki mam w samochodzie. Nie
wrócę przed trasą. Może spotkamy się w Stanach – dodał spokojnie. Odgarnął moje
włosy za ucho, delikatnie, jak kiedyś. Pochylił się i złożył na moich ustach pożegnalny
pocałunek.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Nie chciałam otwierać oczu. Chciałam
zatrzymać na chwilę czas, cieszyć się chwilą i nie martwić się o przyszłość.
Jednak wiedziałam, że to niemożliwe. Właśnie podjęliśmy decyzję, z którą
będziemy musieli się uporać. Choć moje ciało krzyczało, żebym tego nie robiła,
mój umysł zachowywał trzeźwość i ciągnął mnie w drugą stronę, zapewniając, że decyzja jest dobra. Pierwszy raz w życiu naprawdę go posłuchałam. Do tej pory
kierowanie się sercem wcale nie wychodziło mi na dobre. Wręcz przeciwnie,
zawsze sprowadzało na mnie kłopoty. Może pora to zmienić.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Nie zakochuj się w nikim za szybko,
dobrze? Daj nam jeszcze szansę – wyszeptał mi na ucho, powodując ciarki na całym ciele. Kiwnęłam głową.
Bałam się odezwać. Nie ufałam swojemu głosowi, a do tej pory udawało mi się
trzymać emocje na wodzy. Nie chciałam się teraz rozpłakać.<o:p></o:p></span><br />
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";"><br /></span></div>
<div style="text-align: center; text-indent: 0px;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=rtxA-b67srw" style="font-family: 'Edwardian Script ITC'; font-size: 27px; line-height: 31px;" target="_blank">Muzyka</a><br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: 'Blackadder ITC'; font-size: 32px; line-height: 36.79999923706055px;">O</span><span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">tworzyłam oczy dopiero, kiedy
usłyszałam dźwięk zatrzaskiwanych drzwi. Ogarnęła mnie pustka – czułam, że w
momencie, w którym opuścił budynek, opuścił również moje serce. A może wręcz
przeciwnie? Może zabrał je ze sobą… w końcu należało do niego, odkąd pierwszy
raz powiedziałam mu, że go kocham.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Oparłam się rękami o blat, czując, jak
uginają się pode mną kolana. Co ja najlepszego zrobiłam? Powinnam go zatrzymać.
Te wszystkie kłótnie… to wszystko było niczym, w porównaniu do uczucia, jakim
go darzyłam. Ale… skoro sam zaproponował takie wyjście, może tego właśnie
potrzebował? Przerwy na zebranie myśli i uczuć. Nie miałam prawa mu tego
odbierać, jeżeli to miało go uszczęśliwić. Zresztą, odrobina wolności nikomu
nie mogła zrobić krzywdy. Teraz dopiero mogliśmy sprawdzić, ile warte są nasze
uczucia i jak trwałe tak naprawdę są.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Naprawdę chciałam w to wierzyć. Wierzyć, że tak miało być, że potrzebujemy tego, żeby wszystko samo się ułożyło.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Otarłam kolejny strumień łez, kiedy
wchodziłam do swojego pokoju, w którym czekała mama. Patrzyła na mnie ze
smutkiem, ale również ze zrozumieniem. Ciekawe, ile z tej rozmowy dotarło do
jej uszu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Odłóż tę koszulkę. Najlepiej rzuć to wszystko
w kąt, bo nigdzie nie jadę – powiedziałam na tyle pewnie, na ile byłam w
stanie. Mama rozłożyła ręce, zapraszając mnie do uścisku, który miał magiczną
moc wyganiania wszelkich smutków z serca i głowy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Wszystko się ułoży – szepnęła uspokajająco.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Wiem – odpowiedziałam, siląc się na
uśmiech. – Musi. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Zielona koszula mamy niemalże od razu
przesiąkła moimi łzami. Nieważne jak bardzo próbowałam to powstrzymać, emocje
brały nade mną górę. Oparłam głowę na jej ramieniu, pozwalając, by głaskała
mnie po włosach, jakbym wciąż miała pięć lat i właśnie pocieszała mnie po
zgubieniu ulubionego pluszowego misia. Tylko że ja go nie zgubiłam. Ja dałam mu
odejść, co bolało mnie jeszcze bardziej, bo tak naprawdę wiedziałam, że
wystarczyło jedno słowo, by zatrzymać go przy sobie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Masz jeszcze ochotę na tę karmelową
kawę? – zapytałam, wciąż pochlipując.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Jeżeli to ci poprawi humor, to jak
najbardziej – odpowiedziała, przytulając mnie mocniej.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Poprawi.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Więc idziemy.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";"><span style="font-size: large;">~*~</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://data1.whicdn.com/images/118708216/large.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://data1.whicdn.com/images/118708216/large.gif" height="190" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-size: xx-small;">gif credit to owner</span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<i>Trochę mi zeszło z tym rozdziałem, ale to przez brak czasu. W kooońcu dotarłam! Finał księgi, do końca dwójki został tylko Epilog, z nim na pewno szybciej pójdzie, bo nie będę aż tak rozdarta, co począć. Serce mi pękało na kawałeczki, kiedy pisałam niektóre fragmenty, ale tak miało być. Mam nadzieję, że nie zawiedziecie się czytając kolejną księgę.</i></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<i>Rozdział sprawdzany tylko częściowo, za błędy przepraszam, wkrótce poprawię.</i></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<i>Pozdrawiam serdecznie~</i></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<o:p></o:p></div>
</div>
</div>
</div>
Martishttp://www.blogger.com/profile/00031033110772366437noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-4970153523569852057.post-59453748256281817332014-04-22T22:11:00.000+02:002015-05-31T19:55:15.643+02:00Rozdział XX: Całe wiadro nadziei<div style="text-indent: 50px;">
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center; text-indent: 0px;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=JV2l4wHOB2w" style="font-family: 'Edwardian Script ITC'; font-size: 27px; line-height: 31px;" target="_blank">Muzyka</a></div>
<div style="text-align: center; text-indent: 0px;">
<span style="font-size: x-small;">P.O.V. Anya</span><br />
<span style="font-size: x-small;"><br /></span></div>
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";"><br /></span>
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Nie miałam odwagi kontynuować rozmowy z
Lukiem, dlatego zostawiłam go samego w parku, bez słowa wyjaśnienia. Nie
potrafiłam również zacząć konwersacji z Niallem, kiedy po długim spacerze dla
otrzeźwienia umysłu wróciłam do domu. Czekał na mnie w salonie z gotowymi
przeprosinami. Potok słów urwał się dopiero, kiedy
wdrapałam się na szczyt schodów, nie odwracając się nawet na chwilkę. To nie
tak, że wciąż byłam na niego zła. Przyjęłam jego przeprosiny jeszcze przed tym,
jak cokolwiek powiedział. Po prostu było mi wstyd za moje wcześniejsze
zachowanie. To nie ja pocałowałam Luka, ale dla mojego sumienia to nie miało
zbyt wielkiego znaczenia. Czułam się jak zdrajca, dlatego nie potrafiłam nawet
spojrzeć Niallowi</span><span style="font-family: Georgia, serif;"> </span><span style="font-family: Georgia, serif;">w oczy</span><span style="font-family: Georgia, serif;">. Miałam wrażenie, że jakimś magicznym sposobem
odgadnie, co się stało, zrobi awanturę i zabroni mi widywać Luka. Nie, żeby miał do tego jakiekolwiek prawo, ale właśnie tego bym się po nim spodziewała. Właściwie, to po sprawie z Harrym sprzed kilku miesięcy, spodziewałabym się próby kontrolowania sytuacji chyba po każdym facecie.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Zignorowałam jego nawoływania, jak
tchórz schowałam się w swoim pokoju, żeby tylko nie musieć na niego patrzeć, choć tak bardzo tego potrzebowałam. Chciałam zerknąć w jego oczy i znów poczuć się
pewnie. Przekonać się, że mimo kłótni i wszystkiego, co stało się później, on
wcale mnie nie nienawidzi. Cóż, pewnie na razie jeszcze było w porządku. Na
pewno będzie, dopóki nie dowie się o Hemmingsie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Zdawałam sobie sprawę z tego, że w tym
wypadku zatajenie prawdy było kiepskim wyjściem, a jednak wciąż miałam
wrażenie, że dobrze robię. Nie chciałam, by Niall poczuł się zagrożony przez obecność Luka. Tliła się we mnie nadzieja, że jeżeli teraz będę unikać Hemmingsa i
nigdy więcej nie wspomnę o tym, co się stało, to może wszystko samo się ułoży.
Lukey weźmie moje milczenie za oznakę swojej przegranej – nie ma na co
liczyć, może ruszyć naprzód, a Horan nigdy nawet się o tym nie dowie. Nie
będzie musiał się martwić, nie będzie się tym zadręczał, nie będzie się
denerwował, kiedy tylko będę w towarzystwie Luka. Wierzyłam, że wszystko się
ułoży.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Problem tkwił w tym, że od
incydentu nie potrafiłam przebywać w obecności Nialla. Unikałam kontaktu
wzrokowego, rozmów, dotyku. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z
tego, jak bardzo go tym raniłam.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Przeprosiłem cię niezliczoną ilość
razy. Co jeszcze mam zrobić, żebyś znów zaczęła ze mną rozmawiać? Zrozumiałem
swój błąd, naprawdę! Nie musisz mnie karać cichymi dniami, błagam, no. Co mam
zrobić? Zrobię wszystko!</span><br />
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Za każdym razem, kiedy łapał mnie na korytarzu bądź
w kuchni (starałam się spędzać jak najwięcej czasu w swoim pokoju lub poza
domem, żeby ograniczyć kontakt) podążał za mną, dopóki znów nie zatrzasnęłam mu
drzwi przed nosem. Coraz ciężej było mi go unikać. Chciałam znów go przytulić i
szczerze o wszystkim porozmawiać, ale równocześnie nie chciałam tego na niego
zrzucać. A może bardziej bałam się o siebie? Pękło by mi serce, gdyby zaszczycił mnie zawiedzionym spojrzeniem, pełnym pogardy i niezrozumienia.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Mogłoby się wydawać, że to był tylko
jeden niewinny całus – skąd tu jakakolwiek afera? Po co tak dramatyzować? Cóż,
kiedy chodziło o Nialla i Demi wcale nie myślałam o tym, jak o kompletnym
drobiazgu. Ich pocałunek wywołał u mnie tyle negatywnych emocji na raz, że momentami
czułam się, jakbym miała za chwilę eksplodować. Niall miał na głowie promocję
zespołu, nowy singiel, nową płytę, trasę po Stanach Zjednoczonych… nie mogłam
dokładać mu zmartwień. Po drugie… zwyczajnie bałam się jego reakcji. Nie po to
staraliśmy się przeskoczyć góry, żeby teraz wpaść prosto w błoto i zaczynać wspinaczkę od nowa.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Nie musisz nic robić. To nie o to
chodzi. Wszystko jest w porządku, naprawdę – powiedziałam, odwracając się od
niego z zamiarem pośpiesznego ewakuowania się do swojego pokoju.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Tym razem zareagował szybciej, jakby
był już na to przygotowany. Zacisnął palce na moim nadgarstku i pociągnął mnie
w swoją stronę, tak, że wylądowałam w jego objęciach. I wszystko byłoby cudownie, gdyby nie wznowił tematu, bezwiednie
prowokując mnie do wyznania prawdy. Nie byłam urodzonym kłamcą. Za każdym
razem, gdy próbowałam kogoś oszukać, robiło mi się gorąco, a serce zaczynało bić szybciej. Musiałam się naprawdę napracować, żeby od razu się nie wydać.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Więc… o co chodzi? – zapytał.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- To naprawdę nic ważnego, wszystko pod
kontrolą – mruknęłam, wpatrując się w swoje skarpetki. Wydawały się wyjątkowo
intrygujące.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Jak możemy rozwiązać nasze problemy,
kiedy w ogóle mi o nich nie mówisz?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Nie mamy żadnych problemów. – Paski niezbyt
dobrze komponowały się ze spodenkami w panterkę, ale kto by się tym przejmował.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Och, doprawdy? W takim razie unikasz
mnie dla zabawy? – Zaśmiał się bez cienia radości.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Nie unikam cię. Moje życie po prostu
nie kręci się wokół ciebie. Mam czasem inne rzeczy do roboty, których nie mogę
odłożyć na później – odpowiedziałam, tym razem zgodnie z prawdą. Moja nagła
zmiana pozycji z obrońcy na atakującego chyba nieco zbiła go z tropu, bo
rozluźnił ramiona, a ja z łatwością wyplątałam się z jego objęć. Jakoś nie
miałam ochoty na zabawę w <i>przytulaski</i>.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Więc jednak chodzi o to, że cię nie
słuchałem? Naprawdę wściekasz się o takie drobiazgi? Mówiłem ci, że byłem
zmęczony! Przecież nigdy nie mam dość…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- I znowu mnie nie słuchasz! – wpadłam
mu w słowo. – Dopiero co powiedziałam, że nie jestem o to zła, już mi przeszło –
wyjaśniłam, krzyżując ręce na piersiach.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Zmarszczył brwi, kiedy świdrował mnie
wzrokiem. Przez chwilę wyglądał, jakby walczył sam ze sobą. W końcu zdecydował
się zadać mi pytanie, którego zdecydowanie spodziewałam się najmniej.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Czy tu chodzi o Luka?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Robiłam co w mojej mocy, by ukryć
zaskoczenie i zakłopotanie, choć w środku panikowałam jak nigdy dotąd. Serce
podeszło mi do gardła, powodując lekkie duszności. Próbowałam zachować poważny
wyraz twarzy, kompletnie nie ujawniając emocji, choć byłam prawie pewna, że
zamiast tego wyglądałam jak przestraszony kot.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Luka? – wydukałam, kiedy zauważyłam,
że zbyt długo nie udzielam mu odpowiedzi.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Tak, Luka. Tego chłopaka, który
podobno niedawno wrócił po latach do Londynu? Tego, z którym kiedyś <i>tak blisko</i> się
przyjaźniłaś? - zaczął. - Wróciły stare uczucia, to pozbywasz się nowych, mniej trwałych, co? –
warknął, mrużąc oczy. Wyglądał jeszcze groźniej, jak podczas naszej ostatniej
kłótni.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- </span><span style="font-family: Georgia, serif;">Skąd w ogóle wziąłeś taki idiotyczny pomysł o starych i nowych uczuciach?</span><span style="font-family: "Georgia","serif";"> – rzuciłam, szykując się do obrony. – I s</span><span style="font-family: Georgia, serif;">kąd w ogóle wiesz kim jest Luke?</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Na pewno nie od ciebie – odpowiedział
szorstko. – Szkoda, że trzymasz takie rzeczy w tajemnicy.</span><br />
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Powinieneś się cieszyć, że nie zasypywałam cię historyjkami o Luku. Ty nie miałeś skrupułów i w kółko mówiłeś o Demi - zarzuciłam mu, nim zdążyłam ugryźć się w język.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Przez chwilę bez słowa mierzyliśmy się
spojrzeniem. Nagle spuścił wzrok i schował twarz w dłoniach, jakby wreszcie do
niego dotarło, co się dzieje. Westchnął, załamując ręce. Po kamiennym wyrazie
twarzy nie było nawet śladu, teraz znów wyglądał na zmartwionego i bardzo,
bardzo smutnego.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Nie, to nie tak miało być. Chciałem
tylko z tobą porozmawiać, a nie rozpoczynać kolejną kłótnię. Przepraszam, po
prostu dowiadywanie się o takich rzeczach od drugorzędnych znajomych nie jest
najlepszym sposobem na świecie – powiedział, opierając się plecami o korytarzową
ścianę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Kto jest tym drugorzędnym znajomym? –
zapytałam kompletnie zbita z tropu. Sądziłam, że dowiedział się od Louisa. Nawet nie brałam pod uwagę innego scenariusza.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- A czy to ważne? Dla mnie liczy się
to, że twoja <i>wielka miłość, pan Luke</i> jest w Londynie, najwyraźniej wciąż do
wzięcia – burknął drwiąco, rzucając mi podejrzliwe spojrzenia spod kaskady ciemnych
rzęs. – A ty… bardzo dziwnie się ostatnio zachowujesz. I skoro to nie przez
nasze kłótnie… cóż, chyba wolałbym, żeby chodziło o mnie, niż o niego – dodał, z zakłopotaniem
przeczesując włosy palcami.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Między mną a Lukiem nic nie ma – powiedziałam pierwsze, co przeszło mi przez myśl, jeszcze bardziej zestresowana niż wcześniej. Gdybym
tylko była pewna swoich słów, może zdobyłabym się na odwagę i wreszcie go przytuliła, ale przeszkadzały mi w tym trzęsące się jak galareta dłonie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Jesteś pewna? Mogę ci zaufać i nie muszę
się o nic martwić? Bo gdyby coś się wydarzyło… powiedziałabyś mi, racja? –
bombardował mnie pytaniami, a mnie wciąż było stać tylko na przytakiwanie. Nie
ufałam swojemu głosowi, który drżał jak reszta mojego ciała.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";"><i>Cholerna kłamczucha</i>, słowa obijały mi się po
głowie, przez co czułam się coraz gorzej.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Na szczęście nie musiałam się wysilać i
werbalnie zapewniać go przez kilka dobrych minut, że ma stuprocentową rację.
Wyciągnął ręce w moją stronę – na jego twarzy znów widniał szeroki uśmiech,
który sprawił, że jeszcze bardziej ścisnęło mnie w żołądku – i porwał mnie w
swoje objęcia.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Pewnie już dawno o tym zapomniałaś,
ale… obiecałaś, że to przemyślisz, więc mam nadzieję, że chociaż weźmiesz to
teraz pod uwagę. Wybierzesz się ze mną do Mullingar na weekend? –
zapytał z nadzieją.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Rzeczywiście, kompletnie o tym zapomniałam. Czas zleciał tak szybko, że nie zdążyłam nawet porządnie tego przemyśleć. Co mogłam zrobić teraz, na poczekaniu? Zadałam sobie najważniejsze pytania: Czy chciałabym spędzić z nim weekend daleko od Londynu, miasta,
w którym kręcił się Luke? Czy chciałabym się oderwać od codziennych stresów
związanych z wyjazdem do USA razem z dziewczynami, od prób i ciężkiej pracy pod czujnym okiem zdegustowanej i rozdrażnionej Ines? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Zdecydowanie tak – odpowiedziałam bardziej sobie, niż jemu,
właściwie do końca nawet tego nie analizując.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<div style="text-indent: 0px;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=qqXjt5WFPgc" style="font-family: 'Edwardian Script ITC'; font-size: 27px; line-height: 31px;" target="_blank">Muzyka</a></div>
<div style="text-indent: 0px;">
<span style="font-size: x-small;">P.O.V. Anya</span><br />
<div>
<span style="font-size: x-small;"><br /></span></div>
</div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Sama nie wiem, co robić. Z jednej
strony cieszę się, że Luke wrócił, bo jednak wciąż jest moim bliskim
przyjacielem, ale z drugiej… kto by pomyślał, że to wszystko się tak potoczy?
Że będzie chciał… czegoś więcej?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Riven pokiwała głową, sięgając po kubek
zimnego napoju. Zanim jednak wzięła choć jeden łyk, przechyliła głowę i
spojrzała na mnie z ukosa. Na jej twarzy pojawił się drwiący uśmiech, który zawsze zwiastował same kłopoty.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- A jakbyś tak… umawiała się z obydwoma?
Masz dopiero osiemnaście lat, możesz czasem zaszaleć. – Zaśmiała się z własnego
pomysłu, po czym zaczęła sączyć </span><span style="font-family: Georgia, serif;">pomarańczowy</span><span style="font-family: Georgia, serif;"> </span><span style="font-family: Georgia, serif;">napój przez czarną, firmową słomkę
<i>Black Rose</i>.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Oszalałaś? Matko, co się z tobą
dzieje? Jeszcze w życiu nie słyszałam, żebyś mówiła podobne rzeczy – obrzuciłam
ją zdziwionym spojrzeniem, przez co roześmiała się jeszcze głośniej.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- No już, cholera, nie pękaj.
Żartowałam – odpowiedziała, odkładając z wdziękiem kubek na stolik, który zajmowałyśmy
już od dobrej godziny. Z dziewczynami miałyśmy mieć próbę zespołu, która z
powodu korków przesunęła się w czasie, więc spożytkowałam ten czas na rozmowy
od serca z przyjaciółką. W lokalu i tak nie było nikogo więcej oprócz nas,
jednej nieznanej mi barmanki oraz Ines, która zajęła się sprzątaniem stolików i
ustawianiem ich na wieczór.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Mam nadzieję, że żartowałaś, bo
przecież wiesz, że nigdy bym im tego nie zrobiła. Zraniłabym Niallera, a Lukey
prawdopodobnie nigdy by mi nie wybaczył. Duma, ego i te sprawy – westchnęłam,
opierając się o ręce. Cała sytuacja zaczynała mnie męczyć. Dlaczego tak ciężko
było mi zdecydować, na kim mi bardziej zależało?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Może rzuć monetą? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Prychnęłam w odpowiedzi, dając jej do
zrozumienia, że ma coraz głupsze pomysły.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- To nie moja wina, że masz takie
beznadziejne problemy! W ogóle… kto to widział, żeby móc sobie ot tak wybierać
między dwoma mega przystojnymi facetami? Ja nie mam nawet jednej osoby, której
by tak na mnie zależało, a ty masz aż dwie. Ktoś tu widział Sprawiedliwość?
Chyba jej jeszcze nie poznałam – burknęła, zakładając czarne loki za ucho.
Teraz gestykulowała tak gniewnie i mocno, że przez chwilę bałam się, że je
sobie powyrywa.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- A Joy? – zapytałam, nie bardzo myśląc nad tym, co mówię.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Joy? Ona jest moją przyjaciółką, nie
dziewczyną – odpowiedziała lekko zdezorientowana.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Wzruszyłam ramionami, podążając
wzrokiem za drobną Ines, która jak burza przemieszczała się między stolikami.
Ostatnio cały czas była zdenerwowana i… jeszcze bardziej upierdliwa niż
zazwyczaj. Rzadko kiedy widywałam ją z szerokim, promiennym uśmiechem, jak
kiedyś. Teraz… teraz stała się zwyczajnym gburem. Najgorsze było to, że dziwne
zachowanie pojawiło się zaraz po wynikach konkursu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Mówiłaś już chłopakom o wyjeździe? –
zapytała Riven.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Tym do Irlandii czy USA?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Coldaw przewróciła oczami, odkładając z
hukiem kubek na blat.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- No i jeszcze ma czelność się
popisywać! – warknęła, piorunując mnie wzrokiem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Wcale nie! Po prostu się nie
określiłaś – broniłam się.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Mówię o USA. W końcu oni też mają tam
trasę. A co za tym idzie, 5 Seconds of Summer jako ich support również tam
będą. Co… dla ciebie oznacza duże kłopoty – podsumowała.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Wiem. Muszę to wszystko ułożyć
jeszcze przed wyjazdem. Nie chcę tego robić, ale wygląda na to, że rozmowa z
Lukiem mnie nie ominie – jęknęłam. – I nie, chłopacy nawet jeszcze nie wiedzą,
że jestem w zespole. Dzisiaj przychodzą na wieczorny występ, koniec z sekretem –
dodałam.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Czekaj, czekaj. Czyli spławiasz
Hemmingsa? Wybierasz Nialla? - zainteresowała się.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Chyba tak. Nie, no tak! Oczywiście,
że tak – wydukałam.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- No, lepiej szybko się zdecyduj, bo
Luke wygląda na zniecierpliwionego – powiedziała cicho Coldaw, wpatrując się w
punkt ponad moim ramieniem.</span></div>
<div style="text-align: center; text-indent: 0px;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=oMhCKrAwczk" style="font-family: 'Edwardian Script ITC'; font-size: 27px; line-height: 31px;" target="_blank">Muzyka</a></div>
<div style="text-align: center; text-indent: 0px;">
<span style="font-size: x-small;">P.O.V. Anya</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Poprawiłam dłonią włosy, prostując się
na krześle. Wchodząc do lokalu byłam świadoma, że to nie jest odpowiednie miejsce,
w którym mogłabym się zaszyć i w spokoju unikać... kogokolwiek. Najgorszy plan na
świecie, biorąc pod uwagę to, że Luke spędzał w <i>Black Rose</i> sporo czasu. Co
prawda ich zespół miał mieć dzisiaj spotkanie z menadżerem, więc miałam niewielką
nadzieję, że Hemmings nie będzie miał kiedy hasać po klubach.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Riven z szerokim uśmiechem na twarzy
pomachała w stronę przybysza, nawet na chwilę nie spuszczając z niego wzroku.
Skrzywiłam się na ten przyjacielski gest – odniosłam dziwne wrażenie, że Luke bardzo
przypadł jej do gustu. Może trochę bardziej niż powinien.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Coldaw, opuść wreszcie tę rękę albo
ci ją odgryzę – warknęłam, kuląc się z powrotem na siedzeniu. Może dzięki temu
Hemmings nie zwróci na mnie uwagi?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Jesteś trochę zielona – odpowiedziała
sarkastycznie. Jednak posłusznie opuściła rękę i splotła dłonie na stoliku.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Zielona? – zapytałam zdziwiona. Nie
przypominałam sobie, żebym jadła wcześniej coś zielonego, ale dla pewności
przejechałam językiem po zębach.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Z zazdrości - wyjaśniła, szczerząc się głupio. Skrzywiłam się.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Zaśmiała się cicho, przyglądając się
mojej reakcji. Zmieszałam się, więc spuściłam głowę, by ukryć rumieńce. Ja?
Zazdrosna? O Luka? Zabawne. Riven wyjęła z kieszeni telefon, a kiedy przeczytała
zawartość wiadomości, wybuchła śmiechem, tym razem w ogóle się nie hamując. Wstała
od stolika, zabrała kubek, telefon i torebkę, szykując się do wyjścia.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Co ty robisz? – zapytałam. Czułam narastającą panikę.
Jeżeli Riven zostawi mnie samą, Luke nie będzie miał skrupułów, by podejść i
porozmawiać.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Twój kolega… cóż, mówiąc w skrócie,
kazał mi spadać – powiedziała. Pomachała telefonem najprawdopodobniej w stronę
samego Hemmingsa. Nie odwróciłam się nawet na chwilę, by to sprawdzić. Naprawdę
wolałam nie wiedzieć, czy to wszystko prawda, czy może Coldaw robiła mi
kawał. Jeżeli robiła, to całkiem dobrze jej to wychodziło.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Zniknęła bez pożegnania, ale właśnie
tego się po niej spodziewałam. Ostatnio nie bawiła się w takie gesty. Kiedy
mnie widziała, po prostu zaczynała rozmowę, jakbyśmy nie miały nawet chwili
przerwy w pogadance. Już nawet przestałam się tym martwić. Skoro to jej
pasowało, to nie miałam prawa jej przekonywać do rzucenia tego dziwnego nawyku.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Nie minęło dużo czasu, kiedy Luke
śmiało zajął miejsce mojej przyjaciółki. Rzucił telefon na stoliczek, nawet nie
zamartwiając się o jego stan, skrzyżował ręce na piersi i uśmiechnął się
nonszalancko, jak to miał w zwyczaju robić. Ciężko było oderwać od niego
spojrzenie, kiedy już raz przypadkiem nawiązało się kontakt wzrokowy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- To nie było zbyt miłe, tak ją stąd
przegonić – powiedziałam spokojnie, wreszcie decydując się na odwrócenie
wzroku. Dla odmiany zdecydowałam się poobserwować swoje dłonie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Twoja koleżanka nie robiła z tego
wielkiej afery. Chyba ją polubię – stwierdził <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Mam zacząć żałować, że was ze sobą
poznałam?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Raczej nie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Miałam nadzieję, że zakłopotanie minie,
kiedy zaczniemy rozmawiać. Łudziłam się, że uda mi się uniknąć tego drażliwego
tematu „nas”, że Luke zrozumie moje milczenie i pojmie, że nie jestem w stanie
zrezygnować dla niego z Nialla. Bo… byłam prawie pewna, że nie potrafiłam tego
zrobić. Chociaż samo wahanie było dla mnie złym znakiem – odpowiedź powinna być
oczywista.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Nigdy nie byłem zbyt miły. Do tej
pory wiele się zmieniło, ale wiesz… wciąż lubię stawiać na swoim – rzucił. Jego
słowa brzmiały trochę jak groźba.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Zawsze ciężko znosiłeś porażki. –
Zdecydowałam wreszcie zmierzyć go spojrzeniem. Moje słowa nie zrobiły na nim
wielkiego wrażenia. Przygryzł tylko wargę, wciąż szczerząc się jak wariat.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Jeszcze nie przegrałem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Skąd ta pewność? – zapytałam, nie
odrywając od niego wzroku.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Wyraz jego twarzy zmienił się. Nie
wyglądał już, jakby obowiązkowo chciał postawić na swoim i nie przyjmował „nie”
za odpowiedź. Nie przerażał mnie już swoim świdrującym spojrzeniem, wyzbył się
denerwującej nonszalancji, opuścił wszystkie bariery i wreszcie pokazał mi
siebie. Tego nieśmiałego, zakłopotanego Luka, którego znałam w szkole. Tego, z którym wspominałam
przeszłość, rozmawiałam o teraźniejszości i planowałam przyszłość. Tego, w
którym naprawdę kiedyś się zadurzyłam, który wzbudzał we mnie uczucia, o jakich
wcześniej nie wiedziałam. Jego uśmiech również się zmienił – teraz był
delikatny i przyjazny. Przed chwilą miałam ochotę udusić</span><span style="font-family: Georgia, serif;"> </span><span style="font-family: Georgia, serif;">go</span><span style="font-family: Georgia, serif;"> za tę cholerną
pewność siebie i zarozumiałość, a teraz dla odmiany musiałam uważać, żeby
przypadkiem nie rzucić mu się na szyję i dziękować, za zwrócenie mi przyjaciela, który dbał nie tylko o swoje samopoczucie, ale
również innych – w tym moje.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Gdybyś powiedziała mi wprost, że nie
mam na co liczyć, to bym się wycofał. Ale tego nie robisz. Zastanawiasz
się, a mi to wystarczy. Bo to oznacza, że mam szansę – powiedział cicho. Czekał
na moją odpowiedź, wpatrując się w moje oczy. Siedziałam nieruchomo, podążając
za nim wzrokiem, kiedy wstawał z miejsca. Nie potrafiłam znaleźć żadnej
mądrej odpowiedzi, więc nie powiedziałam zupełnie nic. Może tak było lepiej?
Nie pozbawiłam go nadziei, ale równocześnie nie zrobiłam nic, żeby ją pogłębić.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Widzimy się wieczorem. Za nic nie
przegapiłbym twojego występu – dodał, kiedy znajdował się już obok mnie.
Schylił się i pocałował mnie w policzek, przedłużając ten gest, jak tylko mógł.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Speszona opuściłam głowę, znowu
wpatrując się w swoje dłonie. Trochę czasu minęło, kiedy wreszcie się ocknęłam. Zauważyłam, że o mały włos nie wyłamałam sobie palców ze zdenerwowania, co by wyjaśniało ogromny ból w rękach, który teraz czułam. Miałam w głowie jeszcze większy
mętlik, niż wcześniej. Hemmings miał rację – moje milczenie wcale nie było
jednoznaczną odpowiedzią. Kiedy ja brałam je za oznakę odtrącenia, Luke wykopał z niego całe wiadro nadziei. Teraz na pewno znacznie ciężej
będzie go unikać, kiedy wie, że ma chociaż cień szansy. </span><span style="font-family: Georgia, serif;">Najbardziej frustrujące było to, że
nieważne jak bardzo próbowałam od tego uciec, tak uczucia do Luka wciąż się
mnie trzymały. Minęło tyle czasu… naprawdę sądziłam, że zdążyłam się z nich
wyleczyć. Dużo prościej było oszukiwać siebie samą, kiedy jego nie było w
pobliżu.</span></div>
<br />
<div style="text-align: center; text-indent: 0px;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=-GuF1ikESds" style="font-family: 'Edwardian Script ITC'; font-size: 27px; line-height: 31px;" target="_blank">Muzyka</a></div>
<div style="text-align: center; text-indent: 0px;">
<span style="font-size: x-small;">P.O.V. Harry</span><br />
<span style="font-size: x-small;"><br /></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Wiedziałem o tym, że Ines zajmuje się
muzyką. Przyznała kiedyś, że ma nawet własny zespół, w którym pokłada ogromne
nadzieje w przyszłości. Cieszyło mnie to, bo dzięki temu mieliśmy kolejny
obszerny temat do rozmów. Plus, zawsze marzyłem, by moja dziewczyna miała
jakieś hobby, a zwłaszcza coś artystycznego, w czym mógłbym jej okazjonalnie
pomagać. A może nawet ona czasem mogłaby pomagać mnie? Z której strony bym na
to nie patrzył, widziałem coraz więcej plusów.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Tego wieczora po raz pierwszy słyszałem
jej zespół na żywo. Słyszałem wcześniej jedno demo dziewczyn, które wysyłały na
jakiś większy konkurs i już wtedy byłem pod wrażeniem głosu Ines. Dziewczyna
wydawała się taka delikatna, kiedy mówiła. Jej głos zawsze był dźwięczny,
przyjemny i słodki – nie miałem go dość. Teraz byłem w stu procentach pewny, że
<i>naprawdę</i> nigdy nie będę miał go dość, bo wreszcie miałem okazję usłyszeć go w
całej okazałości. Kto by pomyślał, że taka drobna kobieta mogła mieć tak ostry,
donośny głos? W mgnieniu oka poczułem ciarki na plecach, kiedy wreszcie puściła
wodzy fantazji i zaczęła bawić się dźwiękami.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">W swobodnym delektowaniu się głosem
Ines przeszkadzał mi tylko jeden, mały szczegół – głos Anyi, który momentami
górował nad Charpentier. Nie mogłem ignorować drugiego wspaniałego wokalu,
który dopiero delikatnie budził się do życia. Momentami wydawało mi się, że
Anya nawet za bardzo się nie stara, co z jednej strony było irytujące, ale
równocześnie niesamowicie intrygujące. Bo skoro teraz nie jest w pełnej formie,
to co będzie, kiedy naprawdę da z siebie wszystko?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">W kulminacyjnym punkcie piosenki nie
wiedziałem już, na kim się skupić – obydwie brzmiały nieziemsko, dopełniały
się. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Ktoś o tym wiedział? – Usłyszałem pytanie
Zayna, który z trudem przekrzykiwał muzykę. Spojrzałem na przyjaciół, którzy
kręcili głowami w odpowiedzi. – Niall? Nawet ty?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Horan wzruszył ramionami, nie odrywając
wzroku od Anyi nawet na chwilę. Czy on kiedykolwiek wcześniej słyszał, jak ona
śpiewa? Wyglądał na oczarowanego jej głosem, dlatego nie śmiałem nawet mu przeszkadzać
swoimi pytaniami.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Ten utwór jest jeszcze niedopracowany,
ale nasza perkusistka, Venia, uparła się, żeby go dzisiaj zaprezentować.
Osobiście uważam, że mimo wszystko prezentuje się nieźle, więc… ah, czemu nie –
zaśmiała się Ines, poprawiając pasek od swojej gitary basowej, który teraz
mocno wżynał się w jej ramię.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Oklaski dla Veni i Caroline, gdyby
nie one, ten utwór w ogóle by nie powstał – dodała Anya, uśmiechając się w stronę
nieznanych mi dziewczyn.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Perkusistka, czyli Venia – czarnowłosa,
niska, ubrana w słodką, białą sukienkę - podniosła się z miejsca i pomachała do
publiczności, która z entuzjazmem nagrodziła ją oklaskami. Założyła czarne loki
za ucho i delikatnie się ukłoniła, za co obdarowali ją jeszcze głośniejszym
aplauzem. Druga dziewczyna, Caroline – wysoka, o pomarańczowych prostych
włosach i dość mrocznej kreacji – zacisnęła mocno palce na gryfie gitary i
posłała niemrawy uśmiech w naszym kierunku. Dziwne, że grała w zespole, skoro
tak ciężko było jej przebywać na scenie. Cóż, przynajmniej tak to odbierałem
jako widz. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- <i>Something
New</i> to utwór o zakończeniach rozdziałów życia i początkach czegoś nowego,
tych łatwiejszych i tych trudniejszych, dlatego chciałabym go zadedykować
naszym nowym znajomym. Cieszę się, że razem polecimy na podbój Stanów
Zjednoczonych. – Venia przeszukała wzrokiem salę, w której nie znajdowało się
dużo osób, coś koło trzydziestu, bez trudu znalazła swoich <i>nowych znajomych</i> i posłała im całusa. Zareagowali dość
entuzjastycznie, bo nie obeszło się bez krzyków i gwizdania.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Utwór dopiero się zaczął, kiedy
poczułem wibracje telefonu w kieszeni. Menadżer obiecał, że da nam wolny
wieczór i nie będzie nas kontrolował, jednak z nim różnie bywało, więc niechętnie
opuściłem lokal. Wyciągnąłem komórkę, kiedy znajdowałem się przed budynkiem,
gdzie było znacznie spokojniej i dało się przeprowadzić rozmowę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Otworzyłem szeroko oczy ze zdumienia,
kiedy spostrzegłem na wyświetlaczu imię Joycelyn. Przez chwilę zastanawiałem
się, czy odrzucić połączenie, czy może w ogóle kompletnie ją zignorować. Jednak
coś ścisnęło mnie w żołądku, kiedy mój palec zawisł nad przyciskiem „odrzuć”.
Joy nigdy jeszcze do mnie nie dzwoniła. Za każdym razem odwiedzała mnie
osobiście lub próbowała dotrzeć przez moich przyjaciół. Czy to kolejna część
jakiejś jej cholernej gry, czy może tym razem naprawdę stało się coś złego?
Miałem złe przeczucia, czułem, że powinienem odebrać, ale nie mogłem
przezwyciężyć strachu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">W myślach policzyłem do trzech i
dopiero wtedy odebrałem połączenie. Niepewnie przyłożyłem słuchawkę do ucha i
czekałem. Może to był tylko żart? Może nie powinienem się przejmować…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Pan Harry Styles? – Usłyszałem męski,
ciężki głos w słuchawce. Co się dzieje? Gdzie Joy? Co to za facet? Nie odzywałem
się, dopóki po raz drugi nie zadał pytania. – Mówi doktor Simson, czy rozmawiam
z panem Harrym Stylesem?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Jak idiota pokiwałem głową, niezdolny
do wypowiedzenia żadnego słowa. Minęła chwila nim dotarło do mnie, że przecież
mężczyzna mnie nie widzi i nie ma innej rady, jak wreszcie się odezwać.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Tak –wychrypiałem do słuchawki.
Odchrząknąłem, starając się opanować głos. – Tak, to ja.<o:p></o:p></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">*<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Nie informowałem przyjaciół, że dokądś
się wybieram. Nie miałem czasu. A może po prostu nie chciałem tego robić?
Wszyscy mieli wyrobione zdanie na temat Joycelyn. Przeze mnie. Przez to, co się
między nami wydarzyło. Podświadomie wiedziałem, że nie chcieliby mnie puścić do
szpitala – odradzaliby mi to na wszelkie znane im sposoby. Ja i tak zrobiłbym
swoje – musiałem z nią jeszcze raz porozmawiać, wszystko wyjaśnić i odejść w
spokoju, nigdy więcej nie zadręczając się jej osobą.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Droga do szpitala dłużyła mi się
niemiłosiernie. Siedziałem w taksówce jak na szpilkach, obgryzając paznokcie
prawie do krwi. Pomału brakowało mi powietrza w płucach, łzy zdenerwowania
zbierały się w moich oczach, ograniczając mi widok. Nieważne jak usilnie wmawiałem sobie, że jej nie lubię, to wciąż była moja pierwsza miłość, wciąż zależało mi na
tym, by zakończyć wszystko jak należy, bez niedopowiedzeń.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Wpadłem do szpitalnego holu jak burza,
o mały włos nie przewracając przy okazji jakiejś siwowłosej staruszki. W biegu
wymamrotałem przeprosiny, kierując się prosto do recepcjonistki.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Nigdy nie lubiłem szpitali.
Wszechobecny biały kolor przytłaczał mnie, gburowate pielęgniarki, na które
zazwyczaj trafiałem, wprawiały mnie w zły nastrój, a zapach leków i płynów
dezynfekujących przyprawiał o ból głowy. Tym razem starałem się odrzucić
wszystkie dolegliwości na bok i skupić się na podążaniu wyznaczonym przez
pielęgniarkę szlakiem pod salę operacyjną.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";"><br /></span></div>
<div style="text-align: center; text-indent: 0px;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=cW0k-DH-IVI" style="font-family: 'Edwardian Script ITC'; font-size: 27px; line-height: 31px;" target="_blank">Muzyka</a></div>
<div style="text-align: center; text-indent: 0px;">
<span style="font-size: x-small;">P.O.V. Harry</span><br />
<span style="font-size: x-small;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Czasami czekanie staje się najgorszą
karą, o jakiej ktokolwiek mógłby pomyśleć. Zazwyczaj jest to czas, kiedy podświadomie
rozumie się, że czeka się na złe wieści. Z jednej strony robisz się
niecierpliwy, bo wolałbyś mieć już wszystko za sobą, ale z drugiej… te chwile
czekania są dodatkowymi chwilami niewiedzy i wolności od cierpienia. Powinienem
więc dziękować za ten czas, czy może go przeklinać?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Nie obeszło się bez chwili niepewności.
Może nie powinienem był przychodzić? Wydawałoby się, że ten rozdział, w którym
martwiłem się jej zdrowiem i robiłem dla niej wszystko, by pomóc, jest
zamknięty. A jednak w takiej chwili czułem, że wciąż mi zależało. Zawsze mi
zależało, nawet kiedy wmawiałem innym, że Joy jest dla mnie niczym. Zmieniły
się nasze osobowości, zmieniło się nasze nastawienie, zmieniły się
okoliczności, ale nie uczucia. Bo mimo wszystko ona wciąż kochała mnie, a ja
wciąż nie potrafiłem się z nią pożegnać. Wiedziałem, że odrzucała mnie tylko
dlatego, że się bała. Od zawsze bała się wielkich uczuć – zarówno miłości, jak
i nienawiści. Zawsze szukała złotego środka, choć niekiedy wybierała do niego
kiepskie drogi.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Pan Styles? – Głos doktora, tego
samego, z którym wcześniej rozmawiałem, przywrócił mnie do
rzeczywistości.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Poderwałem się z ziemi, ignorując
zdrętwiałe kończyny. Nawet nie musiałem o nic pytać. Wystarczyło jedno spojrzenie
na twarz mężczyzny… To koniec.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Nie miałem siły płakać. Może po prostu
jeszcze to do mnie nie dochodziło… Przyzwyczaiłem się do braku Joycelyn u
mojego boku. Czy teraz będzie inaczej? Czy w ogóle odczuję jej stratę? Czy może…
może będzie jak zawsze…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Nie… nie jestem z rodziny, nie
powinno mnie tu być – wydukałem, opierając się plecami o zimną, betonową
ścianę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Wiem, ale nie mamy nikogo innego, z
kim moglibyśmy się skontaktować. Jej rodzice nie żyją, nie mamy żadnych
namiarów na najbliższą rodzinę, a prawny opiekun jest w tej chwili za granicą,
nie odpowiada – powiedział standardowym,
wyćwiczonym tonem. Ciekawe ile razy dziennie musi przekazywać ludziom podobne
wiadomości. Czy to robi jeszcze na nim jakiekolwiek wrażenie? -</span><span style="font-family: Georgia, serif;"> </span><span style="font-family: Georgia, serif;">Mam to panu przekazać, panie Styles.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Wręczył mi do ręki białą kartkę,
dokładnie złożoną na trzy części. Perfekcjonistka w każdym calu – nawet jej
pismo wskazywało na tę cechę – równe, drobne… idealne.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Joycelyn nie trafiła tutaj
przypadkiem. Wiedziała, co robi. Chorowała, nie zostało jej dużo czasu, więc postanowiła
to przyspieszyć.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Zagryzłem wargi tak mocno, że w ustach
poczułem smak krwi. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Wszystkie numery w jej telefonie
zostały wykasowane. Zapisany był tylko pański – powiedział. Westchnął i położył
dłoń ma moim ramieniu. Nie odrywałem wzroku od podpisu Joycelyn na końcu listu.
Jeden podpis, jeden list, to wszystko, co mi po niej zostało. – Przykro mi –
dodał, po czym wreszcie zostawił mnie samego.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Znów opadłem na zimne kafelki,
podciągnąłem kolana pod brodę. Drżącą ręką przejechałem po białej kartce,
zapełnionej słowami od serca przez Joy. Mówią, że słowa są więcej warte po
śmierci. W tej chwili naprawdę się z tym zgadzałem. Gdybym dzień wcześniej
otrzymał list od Joy, nie chciałbym go nawet otworzyć. A teraz? Teraz nie
chciałem, by ciąg tych równych, drobnych literek kiedykolwiek się kończył.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";"><br /></span></div>
<div style="text-align: center; text-indent: 0px;">
<div style="text-align: right;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=BOD4_NfmNdY" style="font-family: 'Edwardian Script ITC'; line-height: 31px;" target="_blank"><span style="font-size: x-large;">Muzyka</span></a></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Drogi
Harry,<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Głowa
do góry. Tak miało być. Za kilka tygodni i tak by mnie już nie było. To bez
znaczenia kiedy, bez znaczenia jak. Przykro mi, że nie pożegnałam się z Tobą
osobiście. Naprawdę bardzo tego chciałam, ale bałam się Twojej reakcji na mój
widok. Nasze rozstanie nie należało do przyjemnych, żadne z nas nie powiedziało
„zostańmy przyjaciółmi”. Wiesz, mimo to wciąż uważam Cię za przyjaciela,
dlatego właśnie proszę Cię o ostatnią przysługę. Nie myśl o mnie jak o kimś
złym, dobrze? Wiem, że zrobiłam mnóstwo złych rzeczy, za które Cię przepraszam.
Przeprosiłabym wszystkich po kolei, gdybym mogła, ale teraz i tak nikt nie
chciałby mnie słuchać. Narobiłam sobie tylu wrogów, że nawet nie zliczę. Ale to
nic. Może kiedyś mi przebaczą. Skrycie na to liczę. Dużo bardziej jednak zależy
mi na Twoim przebaczeniu. Pozwoliłam sobie wierzyć, że już dawno przyjąłeś moje
przeprosiny, dlatego tak łatwo jest mi teraz do Ciebie pisać. Inaczej chyba bym
się nie odważyła. To głupie, wiem. Przecież zawsze mówiliśmy sobie wszystko. To
moja wina, że przestaliśmy, ale wierzę, że każdy ma prawdo popełniać błędy.
Żałuję, że wcześniej nie przejrzałam na oczy, że nie naprawiłam ich, kiedy
miałam okazję za pierwszym naszym spotkaniem po rozstaniu. Teraz nic z tym nie
zrobię, więc pozwolę sobie o tym zapomnieć. Tak będzie łatwiej. Harry, nie
gniewaj się już na mnie, dobrze? Mimo wszystko naprawdę mi na Tobie zależało,
nieważne co mówiłam wcześniej. Zresztą, wiesz, że często zdarzało mi się mówić
bez sensu, taki urok.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Trzymaj
się. Życzę Ci, żebyś znalazł kogoś, kto pokocha Cię jeszcze mocniej, niż ja
potrafiłam kiedykolwiek pokochać.</span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: right;">
<i><span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Joycelyn
Redau<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: right;">
<i><span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<i><span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<i><span style="font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";"><span style="font-size: large;">~*~</span></span></i></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://weheartit.com/entry/110939284/search?context_type=search&context_user=LeonMello&page=2&query=jennifer+lawrence+gif" target="_blank"><img border="0" src="http://data2.whicdn.com/images/110939284/large.gif" height="183" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-size: xx-small;">gif credit to owner</span></div>
<br />
<span style="font-family: Georgia, serif;">Witajcie~</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Przepraszam, że kazałam Wam tyle czekać na ten rozdział. Mnóstwo dialogów, ale tak miało być. To taki... rozdział-podrozdział, wyjaśnienie i nakierowanie na odpowiednią akcję. Przedostatni, dlatego taki a nie inny. Jeszcze jedno - od razu zaznaczam, że to tylko fanfiction - kreuję własną rzeczywistość i własny świat. Oczywiście w granicach rozsądku.</span><br />
<span style="font-family: Georgia, serif;">Zbliżamy się do końca księgi drugiej, dlatego opinie mile widziane :)</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Georgia, serif;">Pozdrawiam, xx.</span></div>
</div>
</div>
Martishttp://www.blogger.com/profile/00031033110772366437noreply@blogger.com20tag:blogger.com,1999:blog-4970153523569852057.post-43195272763574206182014-03-21T22:35:00.000+01:002015-05-31T19:55:03.619+02:00Rozdział XIX: Jak zmusić idiotę do myślenia<div style="text-indent: 50px;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: right;">
<div style="text-align: center; text-indent: 0px;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=0kM5ENivdlI" style="font-family: 'Edwardian Script ITC'; font-size: 27px; line-height: 31px;" target="_blank">Muzyka</a></div>
<div style="text-align: center; text-indent: 0px;">
<span style="font-size: x-small;">P.O.V. Niall</span></div>
</div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Louis nie musiał nic mówić. Wystarczyło, że zobaczyłem jego minę kiedy zszedłem na
dół i już wiedziałem, że jest wściekły. Właściwie powiedzieć
tylko, że jest zdenerwowany to za mało. Miał przymrużone oczy,
spojrzenie utkwione we mnie, co już znaczyło, że mam kłopoty. W
dodatku zaciśnięte wargi i ręce skrzyżowane na piersi jasno
dawały mi znak, że właśnie rozważa wszystkie za i przeciw czy
już powinien mi przyłożyć, czy chociaż poczekać na wyjaśnienia.
Zdawało mi się, że wybrał tę drugą opcję, bo nie ruszył się
nawet o centymetr odkąd biegiem wpadłem do kuchni. Teraz miałem
wątpliwości, bo może robił to, żeby mnie wystraszyć i zaatakuje
mnie, kiedy najmniej będę się tego spodziewał.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Po dłuższej chwili
milczenia wreszcie postanowił dać upust swoim emocjom. Zrobił
kilka kroków w moją stronę, jednak nie wymierzył żadnego ciosu.
Zmarszczyłem brwi, kiedy złapał za moją koszulkę i z siłą
przyciągnął mnie bliżej siebie. Przez chwilę mierzyliśmy się
spojrzeniami.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Puść mnie,
pognieciesz mi ubranie – burknąłem, łapiąc mocno za jego
nadgarstek. Nie puścił.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Wiesz co, Horan? Nie
chciałem przyznawać racji reszcie, bo ogólnie nie lubię tego
robić – zaczął, a ja prychnąłem, bo wiedziałem o tym aż za
dobrze – ale mam dość twojego zachowania. Co takiego ma w sobie
Demi Lovato, że aż tak potrafi zmienić człowieka? - zapytał i
nawet nie czekając na odpowiedź, kontynuował temat. - Powiesz mi,
w którym momencie trasy podmienili nam dobrodusznego, troskliwego
Nialla?
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie wiem, o czym
mówisz, Louis. Jestem zmęczony, cholernie zmęczony. Nie chciałem naskoczyć na Anyę, tak wyszło – odpowiedziałem, całkiem pewny
swoich racji. Moje rozumowanie musiało być błędne, przynajmniej z
perspektywy Louisa, bo zacisnął pięść jeszcze mocniej, tym razem
trochę mnie tym strasząc.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- A może to jakaś
dziwna siła tak na was działa, co? Harry już się uspokoił, to
teraz sądzisz, że brakuje nam primadonny do rozpieszczania? Nie
będziemy skakać wokół ciebie, zwłaszcza Anya. Znam ją stokroć
lepiej niż ty, o czym lepiej nie zapominaj, i wiem, że jeżeli
dalej będziesz robił z siebie ofiarę po tym, jak sam zawiniłeś,
to nie będzie traciła na ciebie więcej czasu – wyjaśnił. W
jego oczach widziałem triumf, zanim zamknąłem swoje na dłużej.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
O czym on mówił? Wcale
się nie zmieniłem, na pewno nie pod wpływem Lovato. A już na
pewno nie miałem zamiaru zgrywać primadonny!</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Chyba każdy ma prawo
mieć gorszy dzień, nie sądzisz? - zapytałem, kiedy zebrałem
siły, żeby skonfrontować się z nim na nowo.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Jeden owszem, rozumiem
nawet dwa czy trzy, po jakichś kiepskich przejściach, ale ty
zachowujesz się tak od tej nieszczęsnej akcji z Demi. A skoro już
jesteśmy przy tym temacie... wiedziałem, że z początku to była
wina Lovato, ale kiedy nakryłem was wtedy w hotelu, to nie tylko ona
tego chciała, zgadza się? Obiecałem ci, że nie będę się
wtrącał, bo mnie o to błagałeś. Mówiłeś, że sam się tym
zajmiesz, bo to był ogromny błąd i tego żałujesz. Teraz
zastanawiam się, może to ja popełniłem błąd?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Wiesz dobrze, że
jestem wdzięczny, że zachowałeś to dla siebie. Inaczej nie
doszedłbym do porozumienia z Anyą. Jeżeli jesteś ciekawy, to
powiem ci, że Any wie o drugim pocałunku. Byłem pewny, że mi
wybaczyła. Przed chwilą, jak słyszałeś, dotarło do mnie, że
jeszcze...</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Widzisz?! Nawet teraz,
tyle czasu po incydencie, Demi wciąż jest powodem kłótni i
najwyraźniej sporą przeszkodą dla Anyi. - Poluźnił uścisk.
Wykorzystałem chwilę i wreszcie uwolniłem swoją koszulkę, która
teraz wyglądała, jakbym wyciągnął ją wilkowi z gardła.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Mówisz tak, jakby to
wszystko była wina Lovato.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- A ty wciąż jej
bronisz! W tej chwili naprawdę współczuję Anyi, wiesz?! Powinna
sobie już na starcie sprawić podręcznik „<i>Jak zmusić idiotę
do myślenia?</i>”, szkoda, że nikt jej nie poinformował. Ale
nawet ja nie spodziewałem się po tobie czegoś takiego. -
Zignorowałem fakt, że nazwał mnie idiotą, przemknąłem obok
niego i usiadłem wygodnie przy kuchennym stole.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Byłem tak cholernie
zmęczony, że gdybym zamknął powieki na kilka sekund dłużej niż
zazwyczaj, mógłbym od razu odpłynąć. Nie myślałem poprawnie,
mój mózg chyba już dawno się wyłączył, dlatego moja obrona w
kolejnej kłótni w skali od jednego do dziesięciu wynosiła
zaledwie trzy. A może i dwa? Chyba właśnie zapomniałem, o czym
chciałem powiedzieć Louisowi.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Skoro ja jestem
idiotą, to pewnie uważasz siebie za mądrzejszego, co? Więc
powiedz mi, panie wszystkowiedzący, co robię nie tak? Co ty byś
zrobił na moim miejscu? - zagadnąłem, opierając głowę na
dłoniach. Proszę, <i>błagam</i>, niech ktoś odda mi teraz swoje
łóżko...</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Wreszcie ruszył się z
miejsca. Przeszedł przez kuchnię i usiadł obok mnie. Przez chwilę
milczał, oczy miał utkwione w jakimś punkcie przed sobą, palcami
wybijał rytm naszego najnowszego utworu o stół.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Po pierwsze, to na
twoim miejscu przestałbym gadać o Lovato. Najlepiej jakbyś jeszcze
przestał o niej myśleć. Albo w ogóle zapomniał, że ktoś taki
istnieje. Albo...</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Załapałem, Louis –
burknąłem, przerywając mu, nim zaproponował bardziej drastyczne
wyjście z sytuacji. Nieważne jak bardzo kochałem Anyę, raczej nie
byłbym w stanie kogoś zamordować.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Niezmiernie mnie to
cieszy – syknął sarkastycznie, chyba hamując się przed odruchem
przyłożenia mi w twarz. - Po drugie, przestań wyżywać się na
Anyi. To, że jesteś zmęczony, nie daje ci prawa do warczenia na
moją siostrę. Serio, nie mogłeś jej po prostu wyprosić? Przecież
by zrozumiała, wystarczyło powiedzieć, że jesteś bardzo
zmęczony. Czasem naprawdę nie używasz mózgu, wiesz?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Westchnąłem, bo
wiedziałem o tym aż za dobrze. Może rzeczywiście coś było ze
mną nie tak? Zazwyczaj bywałem bardziej taktowny. Jeszcze nie
zdarzyło mi się powiedzieć do żadnej kobiety, że ma się
zamknąć. Dlaczego Anya musiała być tą pierwszą?
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Louis... mogę ci na
chwilę przerwać? - zapytałem niepewnie. Skoro już zaczęliśmy
szczerą rozmowę, to może mógłbym na niej jakoś skorzystać. Nie
mogłem dłużej zastanawiać się nad tym w pojedynkę. Obiecałem
sobie, że zatrzymam to w tajemnicy, ale... cóż, nie byłem zbyt dobry w ich dochowywaniu, a pewna wiadomość tekstowa, którą dostałem dzień
wcześniej, dosłownie nie dawała mi spokoju.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Jeżeli musisz iść
do łazienki, to nie. Wytrzymasz. A teraz, po trzecie...</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Lou, nie o to mi
chodzi – odpowiedziałem całkiem poważnym tonem. Tomlinson
zamilkł, wpatrując się we mnie z zaciekawieniem. - Wczoraj
napisała do mnie Ines.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Wyciągnąłem z kieszeni
telefon. Wyświetliłem wiadomość i przekazałem urządzenie w ręce
przyjaciela.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-family: Courier New, Courier, monospace;"> na twoim miejscu nie
zostawiałabym anyi samej w towarzystwie luka...</span></i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Louis wpatrywał się
przez chwilę w ekran telefonu z nieodgadnioną miną. Przeczytał
wiadomość jeszcze kilka razy, po czym odłożył przedmiot na stół.
Wzruszył ramionami, jak gdyby nigdy nic.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- No i? Wiesz może kto to Luke? - zapytałem zniecierpliwiony.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nikt szczególny.
Przyjaciel Anyi, jej pierwsza miłość, niestety nieodwzajemniona –
wyjaśnił ze spokojem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Otworzyłem szerzej oczy
ze zdumienia. Jak ktoś, kto był jej pierwszą miłością może być
nikim szczególnym?!</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nie wiem, dlaczego
Ines poruszyła ten temat. Po tym, jak Luke wyprowadził się do Sydney, przestali ze sobą rozmawiać –
dodał, sięgając znowu po mój telefon. Wszedł w SMSy i zaczął
coś skrobać.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Skoro to napisała, to
chyba znaczy, że coś się stało. Może odnowili kontakt? Może wrócił do Londynu? Z tego co wiem, to Anya nie
wybiera się w najbliższym czasie do Australii – burknąłem,
sięgając po moją własność. Pacnął mnie w rękę, nim
zdążyłem zabrać przedmiot. Zmarszczyłem brwi. - Co ty w ogóle
robisz?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Nic. Piszę do
Harry'ego, że niedługo będziemy w Black Rose. I że przy okazji ma zapytać
Ines, o co chodziło. Może już się spotkali... – ostatnie zdanie wymamrotał tak cicho, że ledwo zrozumiałem. Wreszcie oddał mi telefon.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Spojrzałem na niego,
jak na idiotę. Jak to spotkali? Louis miał pewność, że Luke jest już w Londynie?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- No co? Może nie
chcesz wiedzieć? Zdaje się, że minutę temu prosiłeś mnie o
pomoc? - żachnął się.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Zadałem ci pytanie,
nigdy nie prosiłem cię o pomoc – odparowałem, choć w pewnym
sensie od początku miałem nadzieję, że mi pomoże.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Tak, tak, jasne. Te
ślepia mówiły same za siebie. Serio, idź się trochę ogarnąć,
bo wyglądasz jakbyś miał się zaraz rozpłakać. Nie pokażę się
tak z tobą w miejscu publicznym, jeszcze ktoś pomyśli, że to
przeze mnie. - Zaśmiał się, delikatnie spychając mnie z krzesła.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Niechętnie wstałem i
poczłapałem do pokoju, w którym niedawno odegrała się ta
nieszczęsna scena ze mną i z Anyą w rolach głównych.<br />
<br />
<div style="text-align: center; text-indent: 0px;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=P0rMQg5kcyE" style="font-family: 'Edwardian Script ITC'; font-size: 27px; line-height: 31px;" target="_blank">Muzyka</a></div>
<div style="text-align: center; text-indent: 0px;">
<span style="font-size: x-small;">P.O.V. Anya</span></div>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Wychodząc z domu,
starałam się zachowywać spokojnie, jakby moje ręce wcale się nie
trzęsły, moje nogi nie odmawiały mi posłuszeństwa, a serce wcale
nie biło trzy razy szybciej niż zwykle. W oczach innych miałam
wyglądać na rozgniewaną, ale nie roztrzęsioną. Niech Horan sobie
nie myśli, że tylko jemu tak łatwo przychodzi panowanie nad sobą,
nad sytuacją i najwyraźniej nad innymi.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Kiedy wreszcie skręciłam
w kolejną uliczkę, dzięki czemu miałam stuprocentową pewność,
że nikt z moich przyjaciół mnie nie widzi, ruszyłam biegiem przed
siebie. Do końca nie wiedziałam gdzie zmierzam, bo Luke nie odpisał
jeszcze na moją wiadomość o zmianach planów. Nie obchodziło mnie
to jednak. Wystarczył mi fakt, że znajdowałam się jak najdalej od
domu i pewnego blondyna, którego chwilowo przeklinałam w myślach.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Co to za rozkazy,
Horan? - mamrotałam do siebie, uważając żeby przez przypadek w
biegu nie odciąć sobie języka zębami. Jeszcze tego by mi
brakowało, a znając swoje szczęście w takich sytuacjach, to
wszystko było możliwe. - Żeby własnej dziewczynie kazać się
zamknąć... - prychnęłam. - I że moje kłamstwo jest problemem? Chwilowa amnezja? Zapomniał, co sam ostatnio wyczyniał?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Miałam nadzieję, że
bieganie pozwoli mi rozładować gniew. Może nie działało aż
tak dobrze, jak się spodziewałam, ale po pokonaniu kilku uliczek
nerwy wreszcie zaczynały puszczać. Zaczynało mi brakować
powietrza, bo kompletnie odrzuciłam zasady prawidłowego oddychania,
których ostatnio uczył mnie Stanley podczas przebieżki. Nogi miałam już jak z waty,
jeszcze nie zdarzyło mi się tak długo biec sprintem. Zwolniłam do
truchtu, przy okazji potrącając jakiegoś przechodnia, który
kompletnie wytrącił mnie z równowagi. Złapałam się latarni,
próbując ustać w pionie. Złapałam kilka głębszych oddechów,
całkowicie opierając się o czarny, metalowy słupek. Brak
powietrza martwił mnie bardziej niż kłótnia z chłopakiem, więc
mój cel częściowo został osiągnięty. Bieganie odwróciło moją
uwagę, miałam nadzieję, że chociaż na dłużej niż zajęłoby
mi odzyskanie oddechu.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Poczułam wibracje w
kieszeni jeansów. Sięgnęłam po telefon. Zauważyłam, że ręce
wciąż lekko mi się trzęsą, ale tym razem chyba z wysiłku, nie
ze zdenerwowania. Wiadomość była od Luka, tak jak się
spodziewałam. Nie napisał nic więcej, oprócz adresu jakiejś
kawiarni <i>Hippeastrum</i> i tego,
że będzie tam za piętnaście minut. Musiałam włączyć mapę w
telefonie, żeby odnaleźć ulicę, na której znajdował się
budynek kawiarni. Jak się okazało, Luke wspaniałomyślnie wybrał
miejsce, do którego jemu będzie o stokroć łatwiej się dostać,
niż mnie z samego końca Londynu. Westchnęłam, kierując się w
stronę jednej z głównych ulic, na których mogłabym złapać
taksówkę.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
O dziwo nie miałam
żadnych wątpliwości co do spotkania z Lukiem. Wcześniej nie
mogłam sobie na to pozwolić, bo przecież co pomyśleliby sobie moi
przyjaciele, którzy po tak długim czasie nieobecności chcą
spędzić ze mną czas, gdybym odmówiła? Od razu zaczęliby
wyciągać wnioski, że ta osoba musi być dla mnie ważniejsza, skoro
wybieram jej towarzystwo.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Cholera, przekonując
samą siebie, że mam rację, nagle straciłam całą pewność we
własne słowa. W końcu właśnie tak to wszystko wyglądało, "porzuciłam" ich, żeby spotkać się z Lukiem. Właściwie, to
kłótnia była mi teraz na rękę, bo mogłam niepostrzeżenie
wymknąć się do Hemmingsa. Czy to już czyniło ze mnie okropną
osobę? Powinnam się wrócić?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Ale chwila, chwila
Any. Spójrz na to z tej strony</i> <i>– chłopaków nie widziałaś
zaledwie kilka tygodni, a Luke wyjechał na kilka lat. Jego znasz
dłużej, to chyba oczywiste, z kim wolisz spędzić czas.</i></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Przez
chwilę nawet wierzyłam w to, co cichy Głosik w mojej głowie miał
do powiedzenia. Ale nawet jego tłumaczenia nie pomogły mi w
pozbyciu się poczucia winy, kiedy siedziałam cicho w taksówce,
kierującej się do Hippeastrum. Za bardzo bałam się powrotu uczuć,
które kiedyś żywiłam do Luka. Póki co czułam się pewnie, bo
nie spędzałam z nim aż tyle czasu, co kiedyś. W dodaktu cały
czas byliśmy w grupie, więc łatwo było mi się opanować. Co
będzie teraz, kiedy wreszcie znajdziemy się sam na sam? Chyba
mogłam ufać sobie na tyle, żebym nie musiała martwić się o to,
że od razu się na niego rzucę, więc odetchnęłam z ulgą,
przyglądając się mijanym londyńskim budynkom.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Ciekawe,
o czym teraz myślał Niall. Cieszył się, że ma chwilę
wytchnienia bez mojej paplaniny czy może raczej zadręczał się
myślami o naszej kłótni? Kiedyś od razu postawiłabym na drugą
opcję, ale teraz – o dziwo – zawahałam się. Kiedy umknął mi
ten moment, w którym jego zachowanie zaczęło się zmieniać? Może
to był ten czas, w którym poznał Demi i zachwycił się jej
osobowością, a może nawet jeszcze wcześniej. Teraz naprawdę
ciężko było mi to stwierdzić, ale sam fakt, że o tym myślałam, mówił mi o tym, że powinnam zacząć się martwić.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Spojrzałam
na zegarek, kiedy taksówkarz zaparkował pod budynkiem kawiarni.
Jeżeli Luke trzymał się godziny, to znaczyło, że czekał już od
dziesięciu minut. Byłam naprawdę ciekawa czy był w środku,
czy może wyszedł po kilku minutach czekania. Luke zawsze
był niecierpliwy i bardzo szybko zmieniał zdanie na różne tematy,
więc nie dziwiło by mnie, gdybym wcale go nie zastała.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Zapłaciłam
i podziękowałam taksówkarzowi, wysiadłam z samochodu i
skierowałam się do kawiarni. Przez szyby go nie dostrzegłam, ale
możliwe, że zajmował miejsce gdzieś w kącie, jak nauczył się
robić gdy przesiadywaliśmy godzinami w Blue-jeans – kafejce
niedaleko szkoły. Skorzystałam z faktu, że w szybach widziałam
swoje odbicie i szybko poprawiłam włosy. Sprawdziłam czy makijaż
nie ucierpiał podczas sprintu i wytrzepałam niewidzialny kurz z
koszuli i spodni.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Do
środka weszłam z wysoko uniesioną głową, pewnym krokiem. Już w
taksówce obiecałam sobie, że w żadnym wypadku się nie rozkleję
i nawet nie dam po sobie poznać, że stało się coś złego. Nie
chciałam go zanudzić, wystraszyć czy przytłoczyć. Miałam zamiar
miło spędzić czas w jego towarzystwie, nadrobić zaległości w
śmiesznych historyjkach i historiach życia, które zdarzyły się po jego wyjeździe. I...
chyba najważniejsze, musiałam uświadomić go, że mam chłopaka,
żeby nie robić mu większych nadziei.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Kawiarnia
nie była ogromna. Raczej przytulne miejsce, z zalewie kilkunastoma
miejscami do siedzenia, kilkoma stolikami i dwojgiem kelnerów,
którzy najwyraźniej znakomicie radzili sobie ze swoimi zadaniami,
bo i oni, i wszyscy znajdujący się tutaj klienci mieli uśmiechy na
twarzach. No, może to lekkie wyolbrzymienie, ale przynajmniej nikt nie wyglądał na potwornie zdegustowanego. Luke
siedział na samym końcu, w kącie sali, z nisko opuszczoną głową
i kubkiem w ręce, z którego jeszcze unosiła się para.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Nie śpij, bo cię okradną – rzuciłam, zajmując miejsce
naprzeciwko niego.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Od
razu podniósł głowę, żeby zmierzyć mnie wzrokiem. Albo nie
zauważyłam tego wcześniej, albo Luke dopiero co zafundował sobie
kolczyka w wardze. Uśmiechnął się szeroko, przy czym wcale nie
skrzywił się z bólu, więc stwierdziłam, że po prostu wcześniej
go nie nosił. Kolczyk sprawiał, że
wyglądał jeszcze lepiej. Bardziej... niebezpiecznie? Rozmierzwione
włosy, błękitne tęczówki, zaczepne spojrzenie, nonszalancki
uśmieszek – cały Luke Hemmings.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Nie byłabyś do tego zdolna, tak jak połowa ludzi w tej kawiarni –
odpowiedział, opierając się o siedzenie. Przekrzywił głowę i
przyjrzał mi się jeszcze dokładniej. - Wszystko w porządku?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Zmarszczyłam
brwi, wlepiając spojrzenie w swoje dłonie, które splotłam ze sobą
na stoliku. Hemmings znowu sprawił, że zaczęłam się denerwować.
Tak się często zdarzało, gdy wychodziliśmy gdzieś we dwójkę
kiedy jeszcze mieszkał w Londynie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Pewnie, czemu pytasz?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- W
ciągu kilku minut zmieniłaś swoje plany, myślałem, że może coś
się stało – odpowiedział, popijając napój, który, wnioskując
po zapachu, był kawą.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Spojrzałam
na niewysoką, niezbyt szczupłą kelnerkę, która z uśmiechem
przyjęła moje zamówienie. Kiedy odeszła, wciąż się nie odzywałam. Teraz naprawdę miałam ochotę opowiedzieć mu o
kłótni. Potrzebowałam czyjejś opinii na ten temat, nie wiedziałam
tylko czy był odpowiednią osobą, którą powinnam o to pytać.
Zdecydowałam, że najlepiej będzie udawać, że nic się nie stało.<br />
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: center; text-indent: 0px;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=z-6cCmxaGoQ" style="font-family: 'Edwardian Script ITC'; font-size: 27px; line-height: 31px;" target="_blank">Muzyka</a></div>
<div style="text-align: center; text-indent: 0px;">
<span style="font-size: x-small;">P.O.V. Anya</span></div>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Okazało
się, że nie mam się czym przejmować. Luke nie naciskał, choć
widziałam, że był bardzo ciekawy co się stało, że zmieniłam
plany. W jego głowie powstała pewnie teoria, że to dla niego. Nie
obalałam jej, bo po co. Niech sobie myśli, co tylko chce.
Najważniejsze, że nie musiałam się tłumaczyć. W dodatku całe napięcie, które towarzyszyło mi na początku spotkania, w trakcie
rozmowy zwyczajnie uciekło. Było tak, jakby Luke nigdy nie
wyjechał. Jakbyśmy właśnie wyszli ze szkoły i od razu ruszyli do
ulubionego miejsca.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Po
wypiciu kawy, Luke zaproponował spacer. Wcześniej myślałam o tym,
że może powinnam wrócić do chłopaków do Black Rose chociaż na
chwilę, jednak za dobrze spędzało mi się czas z Hemmingsem, więc
zdecydowałam się na wycieczkę do parku.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Czy ja dobrze zrozumiałam? Jesteście tutaj z chłopakami, bo macie
supportować One Direction? - zapytałam, kiedy Luke ot tak oznajmił
mi powód ich przyjazdu do Londynu. - Jak to się w ogóle stało?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Dzięki twojemu bratu. Oglądał nasze filmiki w Internecie i
polecił nas odpowiednim osobom. Cieszę się, że będziemy
współpracować, zawsze go lubiłem – powiedział, kopiąc jakiś
kamyk na chodniku. Wcisnął ręce do kieszeni i spojrzał na mnie
kątem oka.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Wciąż
byłam w lekkim szoku. Oczywiście, że się cieszyłam, bo to
świetna okazja dla 5 Seconds of Summer, ale jednocześnie bałam
się, że będzie ciężko pogodzić się z faktem, że w tej samej
sali prób będzie mój dobry przyjaciel, była wielka miłość i
obecny chłopak, zazdrośnik jakich mało.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Gratulacje – rzuciłam, uśmiechając się niemrawo.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<i>Jesteś
taką egoistką</i>, upomniałam się w myślach. Zamiast cieszyć się
razem z przyjacielem, martwiłam się o siebie. A przecież
ostatecznie i tak wszystko ułoży się jak będzie chciało, ciężko
cokolwiek w stu procentach zaplanować.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Cieszę się, dałaś radę się dzisiaj spotkać. Jest jedna rzecz, o której bardzo
chciałem z tobą porozmawiać – zaczął, siadając na
drewnianej ławeczce.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Przystanęłam
przed nim, przez chwilę zastanawiając się czy czasem nie powinnam
się ewakuować. Jego słowa brzmiały jak idealny początek bardzo
poważnej rozmowy, na którą nie tyle nie miałam siły, co
zwyczajnie byłam nieprzygotowana. Bałam się tego, co za chwilę
może powiedzieć Luke. Rozejrzałam się dookoła. W pobliżu nie
było żywego ducha, ludzie kłębili się na głównych ścieżkach,
które prowadziły do głównego placu, na którym miał się dzisiaj
odbyć jakiś pokaz. W pewnym sensie byliśmy sami.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Zachowujesz się, jakbym miał zaraz wyciągnąć nóż. - Zaśmiał
się, czym nieco rozluźnił atmosferę. Jednak wciąż miałam się
na baczności, gdyby zrobiło się zbyt poważnie, chyba zwyczajnie
bym uciekła.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Usiadłam
obok niego. To musiałoby wyglądać zabawnie dla postronnego
obserwatora, bo Luke jak zwykle był wyluzowany i pół siedział,
pół leżał na ławce, kiedy ja siedziałam jak na szpilkach,
gotowa do ewakuacji. Hemmings prychnął, dostrzegając sporą
przestrzeń, którą między nami zostawiłam i przysunął się
bliżej. Przewróciłam oczami, próbując chociaż wyglądać na
rozluźnioną.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Wydaje mi się, że dobrze wiesz, o czym chcę rozmawiać – zaczął.
- Pamiętasz nasze pożegnanie?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Westchnęłam,
odwracając od niego spojrzenie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Ciężko zapomnieć – mruknęłam pod nosem. Był jednak blisko,
więc słyszał dokładnie każde słowo. Mógł w ostateczności
wyczytać je nawet z ruchu moich ust, bo natarczywie mi się
przyglądał.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- To
nie daje mi spokoju, wiesz?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
<i>Tobie</i> nie daje spokoju? Serio? Luke, nasze <i>pożegnanie</i>,
to było dla mnie piekło! Nie często zdarza się, żeby ktoś
podziękował za wyznanie miłości – odparowałam, rzucając mu
buntownicze spojrzenie.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Trochę
głupio było mi z nim o tym dyskutować, ale wreszcie miałam okazję
to z siebie wyrzucić, więc skorzystałam z sytuacji. Może wreszcie
nie będę się czerwienić za każdym razem, gdy w mojej głowie
pojawi się to wspomnienie? Może Luke wszystko dzisiaj naprostuje.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Nagle
wizja tej rozmowy znacznie się poprawiła i zdecydowanie nie miałam
ochoty już uciekać. Wystarczyło dobrze zacząć temat.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Naprawdę chciałem powiedzieć wtedy coś innego. Ale to i tak nie
miałoby sensu! - odburknął, zdenerwowany moim tonem.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Co
nie miałoby sensu? - zapytałam, nie rozumiejąc jego toku myślenia.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Związek na odległość! I tak prędzej czy później byśmy
zerwali. To się nigdy nie udaje. Jeszcze męczyć się przez dwa
lata? I ty i ja w końcu mielibyśmy dość. Dlatego to nie miało
sensu. Bo teraz możemy mieć świeży start, zamiast naprawiać to,
co zepsuliśmy – odpowiedział, siląc się na spokój. Nie udawało
mu się to w stu procentach, jego głos trochę drżał, tak samo jak
ręce, którymi cały czas się bawił.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Zszokowana
wpatrywałam się w niego bez słowa. Czy on naprawdę myślał teraz
o związku ze mną? Już nawet same okoliczności nie dziwiły mnie
tak bardzo, jak sam fakt, że poważnie o tym myślał. Serce na
chwile mi się zatrzymało, gdy obrzucił mnie przenikliwym
spojrzeniem i delikatnie się uśmiechnął, kiedy spostrzegł moją
reakcję.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Lu... Luke, ja mam chłopaka – odezwałam się w końcu. Zastygłam
w bezruchu, nawet nie śmiałam mrugnąć.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Wiem. Myślisz, że nie czytam gazet? - zapytał i zaśmiał się
cicho.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Zmarszczyłam
brwi. To takie typowe, że jego nawet to nie obchodziło. Pomyślał,
że jak wrócił, to teraz miał pełne prawo mnie sobie
przywłaszczyć, czy jak?</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- I
ot tak chcesz się ze mną związać? Nawet nie biorąc pod uwagę
Nialla? - Mój głos stał się dziwnie piskliwy, chyba z nadmiaru
tych wszystkich emocji. Sama nie wiedziałam, co myśleć. Z jednej
strony byłam wściekła, że w ogóle o tym mówi, a z drugiej
cieszyło mnie to, że jednak nie byłam mu obojętna, jak zawsze
myślałam.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- My
mamy coś, czego wy z Niallem nie macie. Mamy wspólną historię.
Znamy się szmat czasu i nie możesz zaprzeczyć temu, że <i>zawsze</i>
coś między nami było. - Po raz kolejny szeroko się uśmiechnął.
Nie do wiary, że to wszystko było dla niego takie proste.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Między nami... zawsze? - powtórzyłam. Teraz czułam, jak gotuję
się ze wściekłości. - Ja zawsze próbowałam ci uświadomić, że
coś do ciebie czuję, a ty miałeś mnie gdzieś, to jest ta twoja
historia? - prychnęłam.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
- Z
początku naprawdę nie wiedziałem, że masz mnie za kogoś więcej niż przyjaciela. Spostrzegłem to na krótko przed wyjazdem, wtedy
stwierdziłem, że mówienie ci o tym, że czuję to samo, jest
kompletnie bez sensu, bo wiedziałem, że się przeprowadzam. Dlatego
ci podziękowałem. Później gryzło mnie sumienie, że mogłem to
rozegrać inaczej, ale było za późno – wyjaśnił.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
-
Więc przez cały ten czas przed przeprowadzką...? - Ciężko było
mi poukładać myśli. Natłok emocji sprawił, że na chwilę
ogłupiałam.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Luke
skorzystał z chwili mojej słabości i złożył pocałunek na moich
ustach. Powinnam była zareagować szybciej, ale... to było naprawdę bardzo przyjemne. Kiedyś
marzyłam o tym, by zasmakować jego ust, teraz miałam ku temu
okazję, więc przez chwilę naprawdę chciałam się nią nacieszyć.
W dodatku kiedy ulokował swoją ręką na mojej szyi, zablokował mi
drogę ucieczki. Serce zabiło mi szybciej, bo z jednej strony od
razu zaatakowało mnie poczucie winy, ale z drugiej, naprawdę
zaczynało mi się to podobać. Głównie dlatego zebrałam w sobie
siłę, by wreszcie go od siebie odepchnąć.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Kiedy
spojrzałam w jego oczy, w których kryło się zadowolenie i pewność
siebie, poczułam powagę tej sytuacji. Historia się powtórzyła, ale
tym razem to nie Demi i Niall znaleźli się w środku
zainteresowania, tylko ja i Luke.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://data2.whicdn.com/images/103710339/large.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://data2.whicdn.com/images/103710339/large.gif" height="166" width="400" /></a></div>
<div style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-size: xx-small;">gif credit to owner</span></div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<i><span style="font-size: large;">Hey there!</span></i></div>
<i>Jestem z nowym rozdziałem, jak wcześniej obiecałam. Nawet mi się podoba, ale jestem bardzo ciekawa, co wy o tym sądzicie. Cieszę się, że tak licznie odpowiedzieliście na moje pytanko w ankiecie. Mogę teraz spokojnie zabrać się za planowanie księgi trzeciej. </i><br />
<div style="text-align: center;">
<i>Pozdrawiam, xx!</i></div>
</div>
</div>
</div>
Martishttp://www.blogger.com/profile/00031033110772366437noreply@blogger.com22